OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Cóż, przynajmniej w tym przyznał jej rację – miała rację, nie była karmiona głupotami – że faktycznie ludzie polują na smoki. Małe zwycięstwa, prawda? Słuchała dalej Ziemnego wojownika z mieszanymi emocjami. Z jednej strony marszczyła pysk w zastanowieniu, z drugiej faktycznie słuchała, a z trzeciej miała ochotę trzepnąć ogonem i skomentować, jak absurdalne to wszystko jest. To nie tak, że Syn nie brzmiał sensownie, bo brzmiał, ale... no. Ale.– To jest ignorancja z ich strony. Nawet my wiemy, że nasza zwierzyna tworzy społeczności i rodziny – skomentowała kwaśno pod nosem, ze świadomością, że brzmi to odrobinę dziecinnie i był to kontrargument tylko punktowo trafny, ale nadal trafny. W jej odczuciu. – To prawda, że... pewnie dobrze spróbować, jeśli ma się okazję. Ale niekoniecznie warto ryzykować swoje życie dla tej okazji, nie? – Schyliła łeb i zaczęła niespokojnie dłubać pazurem w ziemi, rysując szlaczki w trawie. Łowcy, łowcy, łowcy... Rozumiała, że wojownik pokazuje jej inną perspektywę, ale jednocześnie utwierdzało ją to w niechęci do bezmyślności, jaką się wykazywali. Czemu miała to wybaczać?
– Czy ty coś ryzykowałeś, żeby z nimi porozmawiać? – spytała, unosząc wzrok.
[mention]Brat Wędrowców[/mention]
Wzruszyła lekko skrzydłami, nadal zachmurzona i zamyślona.
– No tak, wiadomo o co chodzi. Ale mówienie o barierze pozwala nam myśleć tak, jakby nic poza Wolnymi nie istniało albo nie było ważne – wyjaśniła bez iskry entuzjazmu. Ich smoczy świat był mały, a tematy poza nim – odległe. Trochę się zakłopotała, gdy Syn jednak dopytał o jej mamę – sama zaczęła ten wątek, ale teraz, przy głębszym zastanowieniu, zaczynała czuć, że to nie był najlepszy pomysł. – Może... następnym razem? Podróżowała razem z całą grupą wywern i opowiadała mi o nich, jak byłam mniejsza. Sama była wtedy bardzo mała. Przede wszystkim został z tego język, akarubi – tłumaczyła, dostrzegając coraz to więcej powodów, dla któych właściwie niewiele historii o ich przeszłości do niej dotarło.