Dion

Miejsce, gdzie smoki zwracają się do sil wyższych.
Zaprzysięgły Kolec
Adept Ziemi
Adept Ziemi
Awatar użytkownika
Posty: 182
Rejestracja: 04 sty 2024, 21:09
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 9
Rasa: Pustynny x Górski
Opiekun: Bogowie

Dion

Post autor: Zaprzysięgły Kolec »

A: S: 2| W: 5| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 2
U: W,B,Pł,L,Prs,MA,MO,MP,Kż,Śl,Skr,A,O: 1
Atuty: Wytrwały, Pamięć przodka
[2ks]

Oglądał się za siebie, oczekując jakiegoś słowa wsparcia od Siderusa, ale ten zajął się już własnymi modłami. Dion został więc w pomieszczeniu sam jak palec. Było zimno. Podnosił wysoko raz jedną łapkę, raz drugą. Później trzecią i czwartą. Za każdym razem rozprostowywał paluchy, zupełnie jakby miały ogrzać się od braku styczności z chłodną posadzką.

Kiedy podchodził do pomnika Wielkiego Kammanora, mamrotał wciąż pod nosem wierszyk, którego nauczył go Sid. Recytował go właściwie odkąd opuścili leże. Nie chciał zapomnieć ani słowa.
Chałwa Tobie, walebny Kama... Kammanoze – wychrypiał cieniutko pod nosem, potykając się o własne łapy. Jak to szło dalej...?
Nie... skończona siło. Pogięty Horl... Horrllo... Holrroze – kontynuował. Chyba coś źle zapamiętał.

Kiedy stanął przy pomniku, najpierw zadarł głowę tak wysoko, że aż zabolało go coś w karku. Rozdziawił pyszczek w zachwycie, a z gardła uleciało głuche "łał". Dopiero wtedy się opamiętał, że powinien był robić co innego! Siderus mówił... o... ukłonie?

A więc Dion ukłonił się nisko. Wyciągnął przed siebie obydwie łapki, tyłek zadarł do góry, a czołem dotknął zimnej jak diabli posadzki.
Tyś soczy Ogień! Wecny i sięty! Tobie piesi nioso soc... smoce stopy! – powiedział głośno, ale dość niewyraźnie. Tutaj nastała chwila przerwy. Zapomniał co było bowiem dalej. Musiał... powtórzyć wszystko raz jeszcze, aż w końcu dotarł do zwrotki numer dwa.

Kujemy Ci chlebny... chwalebny Kamanoze. Ze siłę nam dajes. Twf... Tfój gniew sięga nasych wro... worków. Tyś tacą, bloniącą holonu soków! I ten...

Podniósł się na moment, żeby wziąć głębooookiii wdech, po czym ponownie opadł do ukłonu.

Wysuchaj plóśb nasych... Mamma... Kammanoze. Niech siła Twa niejęta na nas sypnie i niech... um. Sięty ogień wy... wyłepni. Wypełni smoce piesi. Wysuchaj o Panie pokorl... poklr... poklętych nasych piesi!

Kiedy zakończył oficjalną wierszowaną modlitwę, usiadł na tyłku, podrapał się po nosie i spojrzał na przedramiona smoczego pomnika.
Ciałbym być, Kamanoze, tak samo sil... siny co Ty, ale papa mówi, ze się nie da. To nie. To będę cias... chocias siny tak jak Tfw... Tfój mały palec! Papa tes mówi, zeby posić o doblo dla innych, a nie siebie.

Położył więc łapkę na piersi i przycisnął do niej podbródek, zamykając oczy.

Więc pos... posę Cię, Kammanoze, zeby sys... systkie sok... smoki były... hm. Zeby udało im się obonić nas dom psed lucikami s płodnia! Cienkuję Ci! – Po tych słowach dosłownie zamerdał małym ogonem na boki. Rozpierała go duma! Pierwsza modlitwa! I to jeszcze krok po kroku tak, jak mówił Siderus!

Co prawda wierszyk nie do końca mu wyszedł, ale może Pan Bozia się nie obrazi...

/Kammanor.

Licznik słów: 426
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Pamięć przodka: -2 ST do walki z zwierzętami i -1 ST do walk z rasami rozumnymi
Zaprzysięgły Kolec
Adept Ziemi
Adept Ziemi
Awatar użytkownika
Posty: 182
Rejestracja: 04 sty 2024, 21:09
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 9
Rasa: Pustynny x Górski
Opiekun: Bogowie

Dion

Post autor: Zaprzysięgły Kolec »

A: S: 2| W: 5| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 2
U: W,B,Pł,L,Prs,MA,MO,MP,Kż,Śl,Skr,A,O: 1
Atuty: Wytrwały, Pamięć przodka
[3ks]

Był już nieco starszy. Z reguły rozmawiał z Bogami w mniej oficjalny sposób, podczas spacerów czy zabaw. Mając ledwie księżyc, często bawił się w berka z Sennah, bądź rozbijał armie równinnych z Kammanorem. Kiedy szedł spać, opowiadał Lahae bajki na dobranoc, a gdy się budził, śniadanie spożywał u boku Nenyi. No, tak przynajmniej sobie to wszystko wyobrażał, ale wraz z upływem czasu spoglądał na to nieco inaczej - głównie dzięki smokom, które go prowadziły. Siderus potrafił być dość niezrozumiały, ale Bealyn oraz Strażnik Gwiazd ułatwiali mu racjonalniejszy kontakt z bogami.

Stanął pod pomnikiem Kammanora w czasie, kiedy na niebie wisiał już księżyc, a do wnętrza komnat wpadała jego srebrzysta łuna, która, rzecz jasna, nie sięgała żadnego z pomników.

Przed obliczem Pana Siły najpierw głęboko się ukłonił, w kompletnym milczeniu, a później usiadł pod piedestałem, na którym znajdowała się jego smocza podobizna. Zamknął oczy, wziął głęboki wdech i... zaczął się wyciszać, lekko kołysząc ciałem na boki. Dopiero kiedy umysł miał pozbawiony niepotrzebnych trosk, skupił się na modlitwie, lekko wznosząc ciało - osiadł na zadku, ciężar ciała opierając na ogonie, tak, aby przednie łapy móc złożyć na śnieżnobiałych płytach piersi.
Chwała Tobie, Kammanorze, Siło i Honoze – przywitał się. – Tobie, którego imię pokrzepia Wojowników Duzych i Małych. Tobie... – urwał. Cisza trwała dłuższą chwilę, w której Dion próbował ułożyć w głowie coś, co nie tylko miałoby sens, ale również pochodziło prosto z jego serca. Tak, jak mówił mu ojciec. Modlitwa ma płynąć z serca. Może właśnie dlatego przestawały mu się podobać wszystkie te wyuczone wierszyki? Ułożone przez kogoś, nie przez niego.
... w któlym smoki mogą odnaleźć najlepsiejsze cnoty, by zahartować swego ducha.

Zamilkł ponownie, gdy dokończył pierwsze myśli. To wtedy jego ciało opadło w dół - powróciło do przygarbionej pozycji siedzącej. Opuścił głowę i spojrzał na swe jasne palce, których złotymi pazurkami zastukał o zimne podłoże.
Teraz wiem juz, że tak naprawdę nigdy nie było Was obok. Bawiłem się sam. I tyko... tylko myśałem, że jest inacej. Ale to nie szkodzi, bo Bogowie mają duzo splaw na głowie i telaz... teraz to rrrozumiem, o Wielki Kammanorze.

Zarysował pazurkiem jakieś koło. Nie pozostawił po sobie oczywiście żadnej, nawet najmniejszej rysy. Bardziej... czuł skruchę w związku z tym, jak głupio myślał i jak pozwalał sobie na zbyt wielkie wyobrażenia. Było mu źle z samym sobą. Ze swoimi łuskami, swoją grzywą. Było mu wstyd, tak bardzo wstyd! Jak mógł... myśleć... że Bogowie będą się z nim bawić?! Dlaczego Siderus nigdy nie wybił mu tego z głowy?! Agh! Może nie chciał podcinać mu skrzydeł... wciąż nierozwiniętych i zbyt słabych.
Ale... – bąknął ochryple. – To nicego nie zmienia. – Zadarł nieśmiało głowę. Bał się spojrzeć na lico Kammanora. Nie wiedział, czy nie było to ujmą.
Tobie, będący Siłą i Honorem, o Ogniu, który gzeje i gładzi. Tobie pzysięgam być, Ccigodny Kammanorze, małym sponem, małym kłem i małym ogniem. Wielkość Twoją będę nieść na języku i ku chwale Twojej będę walczyć! I kiedy nakażesz smokom wyluszyć - ja wyrusę. Kiedy nakazes przystanąć - ja stanę. Bo słowo Twoje jest święte.

Poklepał się po małej piersi, ponownie chyląc głowę.
Tak mi pomóz... dopomóz, o Wielki Panie Siły i Honolu. – Ukłonił się, po czym podniósł ciało i zaczął wycofywać się sprzed pomnika, zwrócony do niego przodem. Dopiero będąc kawałek dalej, odwrócił się. Ambicje gasły z czasem, a wiedza potrafiła być pokrętna i źle rozumiana. Chciał, aby ta iskra nie tylko się w nim tliła, ale też rosła i rosła, aż do małego ognia, później płomieni, a na końcu dnia – Pożogi!

/Kammanor.

Licznik słów: 593
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Pamięć przodka: -2 ST do walki z zwierzętami i -1 ST do walk z rasami rozumnymi
Kammanor
Bóg
Bóg
Posty: 50
Rejestracja: 17 maja 2020, 18:17

Dion

Post autor: Kammanor »

Odpowiedz dla 2 księżycowego Diona:

  Chociaż pisklę nie otrzymało odpowiedzi słownej, powietrze wokół jego pyska rozgrzało się. Jakby stał przed gorącym ogniskiem, którego nieregularne płomienie tańczyły w ciemną noc. Powietrze zaś zawibrowało, lecz młody nie potrafił rozszyfrować co miało to znaczyć.


Odpowiedz dla 3 księżycowego Diona:

  – Mmm... – Młody samczyk mógł poczuć ciężką, chropowatą łapę na potylicy. – Niewiele smoków pamięta o nas przez większość dnia. Doceniam twoje oddanie Młody Korzeniu. Kiedy wypowiadasz nasze imiona, patrzymy. – Doznanie dotyku trwało jedynie moment nim zniknęło wraz ze słowami boga. Dion jednak miał wrażenie, że ciepło pozostawione w miejscu odcisku łapy, utrzymywało się znacznie dłużej.

Dion

Licznik słów: 109
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Zaprzysięgły Kolec
Adept Ziemi
Adept Ziemi
Awatar użytkownika
Posty: 182
Rejestracja: 04 sty 2024, 21:09
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 9
Rasa: Pustynny x Górski
Opiekun: Bogowie

Dion

Post autor: Zaprzysięgły Kolec »

A: S: 2| W: 5| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 2
U: W,B,Pł,L,Prs,MA,MO,MP,Kż,Śl,Skr,A,O: 1
Atuty: Wytrwały, Pamięć przodka
[3ks]

Przestraszył się, kiedy usłyszał obcy głos, a na sobie poczuł silny, stanowczy dotyk. Nikt go nigdy nie dotykał, toteż drygnął niczym płocha łania. Stał tak w bezruchu, cały sztywny, chłonąc słowa. Głos zniknął, wraz z nim obecność, ale Młody Dion wciąż... stał. Młody umysł pracował jednak na najwyższych obrotach.

Niewiele smoków pamięta o nas przez większość dnia.

Wiedział o tym. Wypierali się ich. Nie chcieli, aby o nich mówiono. Tak jak Yngwe, który nakazywał mu milczeć, gdyż bajanie o tutejszych Bogach powinno się zostawić im samym oraz Prorokowi. Pochylił głowę.
Nie... sawiode Was. Nie swiode smocej rasy. I pamięci.

Po tych słowach wycofał się, wciąż stojąc przodem do pomnika. Dopiero kiedy był bliżej przejścia, pozwolił sobie na odwrócenie się, aby wyruszyć z powrotem.

//ZT.

[6ks]

Minęło nieco czasu, nim ponownie stanął przed obliczem Bogów. Żył w stadzie, ale samotnie. Nie czerpał już z Siderusa, ani nie szukał w nim wzorców. Wyrósł z młodzieńczych zachwytów. Był już na tyle duży, aby zostać adeptem - aby kroczyć własnymi ścieżkami. Te najczęściej kończyły się tragicznie, jak chociażby ostatnie otarcie się o śmierć. Gdyby nie Gheina, nie byłoby go tu - fruwałby wolny wśród chmur, pod postacią popiołów.

To wtedy spostrzegł wzniesione na cześć jakiegoś duszka małe sanktuarium, o którym zdarzało mu się myśleć. Czy poza pustą i zimną świątynią ich Bogowie mieli cokolwiek? Nie. Byli zapomniani, a Młody Dion miał przed sobą całe życie, które mógł - i które chciał - poświęcić ich sprawie. Smoki powinny być częściej uświadamiane, że żyją na ziemi dotkniętej łaską. Ziemi innej niż wszystkie.

Pod obliczem Uzdrowiciela ukłonił się nisko.
O Uzdrowicielu – odezwał się. – Chwała Tobie i dzięki za opatrzność, jaką nas darzysz. Za łaskawe spojrzenie, kiedy kajamy się ranni i sponiewierani, kiedy łaknąc zdrowia otrzymujemy od Ciebie drugą szansę. By naprawić błędy, by wybrać nową, bezpieczniejszą drogę. Chwała Tobie i dzięki za wyrozumiałość, bo wracamy, nie zawsze pouczeni tym, że na skarpie zwichniemy łapę.

Podniósł się i wziął głęboki wdech, pozwalając sobie spojrzeć na kamienne lico Boga Uzdrawiania. Na jego podobiznę. Na kamienny, martwy posąg.
Śmiertelnicy zapominają szybko, bo i szybko przemijamy. Ran przez życie zdobywamy tyle, że nie dbamy już o ciała, a nie powinno tak być. Erycalu, Panie Zdrowia i Witalności. W imieniu całych wolnych stad, zarówno smoków wierzących, jak i tych, które zbłądziły, składam dzięki za Twą opiekę w tych trudnych czasach. Za cierpliwość. Za czas. Za uwagę. Wojna dobiega końca. Chciałbym, abyś odpoczął. I modlę się o to, aby Wolni nie zapominali, czyja sztuka pozwala im lizać rany.

Ukłonił się ponownie przed piedestałem.

Erycal.

Licznik słów: 427
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Pamięć przodka: -2 ST do walki z zwierzętami i -1 ST do walk z rasami rozumnymi
Erycal
Bóg
Bóg
Posty: 58
Rejestracja: 11 lis 2021, 17:48

Dion

Post autor: Erycal »

Dion był specjalnym przypadkiem pisklęcia, które kipiło wiarą już od pierwszych księżyców. Erycal musiał je pamiętać, nawet gdy jak dotąd nie odwiedzało jego piedestału. Świątynia należała w końcu do wszystkich bogów.
Pytanie tylko czy każdy patron był równie zainteresowany śmiertelnikami albo czy każdy miał dość cierpliwości by się nad nimi pochylić. Kto wie jakie myśli wypełniały ich mistyczne głowy, gdy odpowiadali lub, co być może nawet bardziej intrygujące, gdy milczeli.
Jak trwały będzie płomień wiary Diona, gdy spotka go zawód?

Piedestał pana uzdrowień otaczał chłód. Czasami łaskotał, czasami bardziej kłuł, choć jego porośnięta muchomorami powierzchnia, prędzej czy później pozwalała przymknąć oko na nieprzychylność atmosfery, by zbadać to kuriozalne zjawisko. Nie było tutaj jego podobizny. Ale smutny blok kamienia być może lepiej reprezentował jego obecny stan.
Nic nowego jednak się nie wydarzyło. Żadnych słów, ani aury obecności.

Dion

Licznik słów: 137
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Zaprzysięgły Kolec
Adept Ziemi
Adept Ziemi
Awatar użytkownika
Posty: 182
Rejestracja: 04 sty 2024, 21:09
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 9
Rasa: Pustynny x Górski
Opiekun: Bogowie

Dion

Post autor: Zaprzysięgły Kolec »

A: S: 2| W: 5| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 2
U: W,B,Pł,L,Prs,MA,MO,MP,Kż,Śl,Skr,A,O: 1
Atuty: Wytrwały, Pamięć przodka
Przyszedł do świątyni ponownie. Był środek księżycowej nocy, a on postanowił odnaleźć w końcu odpowiedzi. Wiedział, że nie uzyska ich od razu. Może nie uzyska ich nigdy. Nie zamierzał winić ich za to, że mogli mieć już dość, że nie chcieli mówić, ani patrzeć, ani w ogóle się z nimi spoufalać.

Jak mógł się jednak uczyć, nie próbując? Jak mógł odgadnąć, kiedy nie znał zagadki? Jak mógł o nich mówić, kiedy nie wiedział, czy jego słowa są prawdziwe?

Możliwe, że się na tym sparzy. Możliwe, że ich do siebie zrazi. Był gotów. Był gotów rozgniewać bogów. Był gotów stać się ich wrogiem, najgorszym pomiotem i niegodnym miana smoka gadem, jeśli oznaczać to będzie, że posiądzie wiedzę – wiedzę, którą będzie mógł przekazać smokom. Wiedzę, dzięki której inni nie będą musieli się potykać, ani błądzić. Gotów był zebrać wszystkie baty na siebie, jeśli oznaczało to, że przyszłe pokolenia będą miały łatwiej.

Przystanął znowu przy milczącym Erycalu. Przy jego... grzybach.
Nie wiem czy są tu z Twojej woli, uzdrowicielu, czy wbrew niej – odezwał się. – Nie wiem czy ich strzeżesz, czy nie. Czy są dla nas wskazówką, czy przestrogą. Ale chcę się dowiedzieć. Wiem, że nie powiesz wprost. Gdyby tak było, już dawno znalibyśmy sens tych tworów. Może to tylko kaprys, żeby zwieść głupich śmiertelnych. A może coś więcej. Nie wiem. Ale chcę Was poznać, aby inni już nigdy nie musieli robić tego na nowo, od początku, zadając w kółko te same pytania.

Dlatego sięgnął po pierwszy z muchomorów. Ukręcił go i przysunął do swojej piersi, czekając, czy coś się wydarzy. Słuchał. Wytężał wzrok. Słuchał. Węszył. Słuchał. Czy robił dobrze? Czy robił źle? Wiedział, że jeśli popełniał czyn haniebny i zakazany, zostanie ukarany. Jeśli nie dziś, to innego dnia.

Zerwał kolejnego grzyba. Zamierzał zerwać wszystkie, o ile nic mu w tym nie przeszkodzi. W imię rozwoju smoczej wiary.

Erycal.

Licznik słów: 309
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Pamięć przodka: -2 ST do walki z zwierzętami i -1 ST do walk z rasami rozumnymi
Erycal
Bóg
Bóg
Posty: 58
Rejestracja: 11 lis 2021, 17:48

Dion

Post autor: Erycal »

Poznać.
Czy śmiertelnicy byli w stanie zbliżyć się do bogów na tyle, by kiedykolwiek określić ich jako poznanych? Czy dało się zadać dość pytań, by czas i okoliczności pewnego dnia nie zmusiły smoków do zaczęcia od początku?
Erycal nie był wyborem łatwym, ale być może zagadkowa aura jego piedestału sugerowała Dionowi, że od niego należy zacząć. W końcu zostawiając tutaj muchomory, mógł mieć na myśli jakiś dialog ze smokami. Dialog, którego nikt nie spróbował podjąć.

O ile chłód wokół wzmagał z każdym zerwanym grzybem, była to różnica bardzo drobna, nie sugerująca żadnego boskiego gniewu. Pierwszy etap oczyszczania powierzchni kamiennego podwyższenia odsłonił porastające go gęsto kwiatostany polnych kwiatów, a między nimi cienkie, wyschnięte żyłki wijące się między płatkami. Czarna maź, która dawno temu wyciekała spod czerwonych kapeluszy, sprawiała wrażenie, jakby wniknęła w kamień do tego stopnia, że miejscami na stałe zmieniła jego barwę. Na pierwszy rzut ślepia łaty czerni nie przypominały nic konkretnego, choć czujny wzrok smoka mógł dostrzec trudny do wyjaśnienia ład w ich rozmieszczeniu. Nie mógł jednak jasno określić jaki obraz krył się na kamieniu, dopóki wciąż osłaniała go tajemnicza roślinność.
Polne kwiecie, podobnie jak muchomory, nie miały żadnych korzeni, ale od zwyczajnych mniszków, stokrotek, czy rumianków, wyróżniały się jeszcze brakiem jakiejkolwiek łodygi, czy liści. Suche, przypominające pnącza młodego bluszczu witki otaczały je z różnych stron, a choć było ich sporo, Dion nie był w stanie określić, gdzie właściwie zaczynają się, a gdzie kończą.

Zaprzysięgły Kolec

Licznik słów: 237
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ODPOWIEDZ

Chcesz dołączyć do gry?

Musisz mieć konto, aby pisać posty.

Rejestracja

Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!

Zarejestruj się

Logowanie

Wróć do strony głównej