OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
//Nie widziałam, że napisałaś ;–;– U równinnych. – Uśmiechnęła się cierpko, ale nadal przyjaźnie. Nie było czasu na wyjaśnienia. Nastąpił jej atak, a przeciwniczka uciekła jej z linii ognia, czego zielona się spodziewała. Tak naprawdę nie do końca lubiła walczyć ze smokami bazującymi na zręczności, bowiem podczas walki lubiła „czuć” przeciwnika, jego siłę i zdolności. To nadal był dobry trening. Trafić coś, co ucieka? Wyczyn dla tak nieruchliwej smoczycy jak Chybiona. Jej mięśnie nie pracowały tak intensywnie jak u skoczka, nadal jednak musiały być dobrze rozbudowane, kiedy próbowała blokować ciosy.
Stała w miejscu, bacznie obserwując poczynania przyjaciółki. Kiedy ta odbiła się od podłoża i wyciągnęła łapę, zobaczyła w oku zielonej drapieżny, zadowolony błysk. Smoki bazujące na swojej zręczności uwielbiają skakać. To oznaczało, że na chwilę tracą przyczepność i bardzo łatwo je poruszyć, zbić z toru lotu, zranić. A Chybiona, skoro nie mogła zmuszać przeciwnika do rodzaju obrony, która smoka nie specjalizuje, szukała każdej okazji, odsłonięć. Zawsze próbowała kontrolować walkę i tak było i w tym przypadku.
Ugięła wszystkie cztery łapy, poza tą przednią, która była najbliżej przeciwniczki. Równolegle, najmocniej ugięła tylną, która była najdalej od Wichury. Nie było to wyraźnie widoczne, ale zaistniało. Ogon zielonej przechylił się w bok, aby wesprzeć skok cięższej samicy. Standardowy typ bloku. Kiedy Wichura była na szczycie, w momencie nim zaczęła spadać, zielona ugięła mocniej łapy i wybiła się wprost na łapę samicy. Podczas treningu sińce i zadrapania są nieuniknione. Jeżeli ich nie ma albo ćwiczy się z geniuszem, albo trening nie jest dostateczny. Siła użyta podczas prostowania łap i mocny zamach ogonem w przeciwnym kierunku do kierunku lotu, sprawiły, że doskok był szybki i miał dużą moc. Zielonołuskiej pomagało także to, że niebieska samica zaczęła na zieloną spadać. Była lżejsza, bo chociaż równie wysoka, to smuklejszej postury. Nie doceniła mnie. Nadal musi być rozkojarzona. Pomyślała nieco smutno. Trochę podkuliła łapę, która gwałtownie zbliżała się do łapy przeciwniczki. Tamta mogła jeszcze wyprowadzić cios, akcja jednak toczyła się zbyt szybko, Chybiona nie pozwoliła sobie zostawić przeciwniczce pola do manewru. Jej bark zaraz spotka się z łapą tamtej, a potem piersią, o ile w ogóle jej łapa stanie w obecnym torze na drodze Chybionej. Skakała z dołu, pod kątem, uderzy więc barkiem w dół klatki piersiowej smoczycy, blokując jej ciało przed agresywnym ruchem i przy odrobinie szczęścia tak wyprowadzając z równowagi, że tamta spadnie na bok.
Jeżeli Wichura zostanie zbita na tyle, że nie uda się jej stanąć na łapy i przewróci się na bok, Chybiona szybko odpowie atakiem. Podczas walki z równinnymi nie mogła się wahać. Po lądowaniu wybije się z tylnych łap, mocno. Przednie wyciągnie krótko. Miał to być zwykły doskok, jaki wykona również w przypadku, gdyby Wichura stanęła na łapy. Sama pewnie nie dałaby rady, ale nie nie doceniała swojego przeciwnika nigdy. Wiedziała, że takowy, bazujący na zręczności mógł wywinąć się manewrowi i stanąć na łapy, by błyskawicznie zaatakować. Jeżeli Wichura będzie leżeć, zielona zamortyzuje dużo mocniej upadek na przednich łapach, niż będzie to konieczne. Wbije pazury w ziemię dla przyczepności, gdy jeszcze nie wszystkie jej kończyny będą na ziemi. W końcu nie chciała być też wytrącona z równowagi, gdyby nastąpił kontratak. Jej ogon wywijał za nią, nadążając za ruchami, żeby jeszcze bardziej wzmocnić własną równowagę. Mocno ugnie łapy, aby jej pysk znalazł się bliżej przeciwniczki. Miała bowiem zamiar ugryźć najbliższą sobie łapę przeciwniczki. Nie mocno, uściśnie łapę, być może nawet do krwi, ale w przypadku, w którym mogła zmiażdżyć kość tamtej, po prostu zamierzała ugryźć, by tamta odczuła cios. Wtedy machinalnie otworzy paszczę i wyprostuje przednie łapy, znów unosząc tylne, żeby się oddalić krótkim odskokiem. Tak dla bezpieczeństwa. Jeżeli smoczyca będzie stać, gdy szmaragdowa zrobi doskok – wtedy również ugnie przednie łapy mocno, ale nie jak w poprzednim przypadku i gdy tylne dotkną ziemi – ugnie i je. Bardzo mocno. Ogon powędruje w dół, wszystkie łapy wyprostuje, najbardziej zaś tylne. Zamierzała powtórzyć gest. Lekko skręci „w locie” ciało, aby móc uderzyć barkiem. Nie zamierzała całkiem wybijać się od ziemi. Pazury tylnych łap wbije w ziemię, żeby się dodatkowo o nią zaprzeć. Nie chciała użyć tu całej siły. Chciała przewrócić być może jeszcze chwiejącą się po ciosie przeciwniczkę. Gdyby użyła całej swojej mocy mogłaby co najmniej wybić bark przeciwniczki ze stawu. Nie, chciała ją pchnąć, by wyprowadzić z równowagi.


















