Strona 6 z 32
: 05 paź 2014, 15:23
autor: Ćmienie Maddary
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Powiedzmy, że kleryczka nie do końca wybijała się w jakim ma kierunku z trudem uniknęła drzewka, które musnęło ją o nos. Nic się jednak nie stało, absolutnie nic. No, może drzewko rozchyliło i kłapnęło jej dolną wargą. Potem na chwilkę Ćmienie się zamyśliła. Sięgnęła do źródła swojej maddary i zaplotła nad kleryczką kilka lian w ciężką sieć. Potem ucięła je sprawiając, że siatka zaczęła na nią spadać. Lepiej nie eksperymentować teraz z maddarą. Może nie był to raniący atak, ale adeptka miała szansę poćwiczyć uniki.
: 05 paź 2014, 15:32
autor: Muzyczna Łuska
Spojrzała instynktownie w górę, czując nad sobą maddarę. Zauważyła siatkę zrobioną ze splecionych ze sobą lian. W tej sytuacji odskok nie wchodził w grę – smoczyca zwyczajnie sama zaplątałaby się w spadającą na nią siatkę. Dlatego też mocno ugięła łapy, podkulając się i tworząc z siebie coś w rodzaju kokonu pochyliła się mocno w prawo, wciąż zachowując pozycję kokona. Chciała odturlać się szybko na bezpieczną odległość, tak by siatka upadła zwyczajnie na ziemię. a sama cienista była wolna i nienaruszona. Chociaż w sumie i tak nic by jej się nie stało.
: 05 paź 2014, 15:52
autor: Ćmienie Maddary
Ten ruch wyszedł jej zaprawdę dużo lepiej niż poprzedni, a siatka spadła w bezpiecznej odległości od kleryczki. Ćmienie lekko się uśmiechnęła, jakby gratulowała adeptce. No. – Wyglądasz na czystej krwi północną, więc zapewne masz predyspozycje do ziania lodem. Weź głęboki wdech i cofnij nieco język. Poczujesz na nim charakterystyczny smak. Tchnij to powietrze w stronę drzewa, twego nowego przeciwnika, a twój lodowy oddech zamrozi korę. To atak siłowy, warto jednak, byś go znała. – Powiedziała wyciszonym, spokojnym głosem. Wydawało się, że jest lekko zduszony. Obserwowała uważnie kleryczkę. Niestety podczas tej nauki nie może mieć kontroli nad adeptką i nie może zainterweniować w razie problemów. Jednak do tej pory szło gładko.
: 05 paź 2014, 15:56
autor: Muzyczna Łuska
Ucieszyła się gdy unik jej się powiódł, co było widać dzięki radosnym ognikom w jej błękitnych ślepiach, częściowo przykrywanych przez falistą, granatową grzywę w srebrne opalizujące plamki.
Zianielodem? Czemu nie. Kleryczka wzięła duży haust powietrza i cofnęła język do tyłu. Przytrzymała owe powietrze przez chwilę, do czasu aż poczuła dziwny posmak w ustach. Był on słodkawy. Dziwne, ale prawdziwe.
Po chwili otworzyła pysk, z którego wyleciała długa, ale wąska wiązka lodu, która pomknęła w stronę kory drzewa i po chwili ją zmroziła. Wyglądała jak pokryta szronem i o to chyba chodziło.
: 05 paź 2014, 16:01
autor: Ćmienie Maddary
Gdy Muzyczna się odwróciła dostrzec mogła aprobatę w ślepiach Ćmienia. Więc chyba jednak o to chodziło. Czarodziejka wstała i wolnym krokiem znów zaczęła kuśtykać w stronę Ognia pozwalając adeptce na dogonienie jej. – Można kontrolować ten lód. Zależy on od ułożenia żuchwy i języka. Im bardziej cienki stworzysz strumień tym dalej dotrze. Jednak dając mu się rozproszyć będzie miał krótszy, szerszy zasięg. Takie są podstawy walki. – Za jakiś czas powinny znaleźć się niedaleko granicy. Wtedy pożegna się z Muzyczną. Traciła siły dość szybko. Nie okazywała tego, ale zastanawiała się czy sama dotrze do obozu.
/Raport: Atak i Obrona I
: 05 paź 2014, 16:05
autor: Muzyczna Łuska
Odetchnęła z ulgą i truchtem podbiegła do kuśtykającego Ćmienia, dotrzymując jej kroku. Niedaleko będzie granica, i tam Muzyczna będzie musiała ognistą zostawić. Ale na terenach ognia ognistej raczej nic nie groziło – no i miała ona tam swoich pobratymców.
Cienista obserwowała ja uważnie.
~ Dziękuję. Dobrze się czujesz? ~ spytała na wszelki wypadek. Może czuła się słabo i woli stanąć na chwilę. Kleryczka obiecała sobie doprowadzić ognistą aż do granicy, choćby nie wiadomo ile to trwało.
: 05 paź 2014, 16:24
autor: Ćmienie Maddary
Caaałąą wieecznoość! Przynajmniej Ćmienie tak myślała. Sądziła też, że nie chce, by widział ją jakikolwiek pobratymiec. Być może wystarczy tylko odpocząć? Przynajmniej nie teraz. Na granicy. Zdrzemnie się tam. Jest tam na tyle intensywny smoczy, a więc i drapieżnicy zapach, że nie powinno tam być innych drapieżników. W przeszłości też ich nie widywała tam. – W porządku. – Mruknęła bardziej hardo i trochę przyspieszyła. Kulała, ale zdarzało się jej to w przeszłości. Może jak wyzdrowieje zacznie myśleć nad popracowaniem nad mięśniami skrzydeł?
/Kończymy? xD Czy chcesz coś jeszcze?
: 07 paź 2014, 15:54
autor: Muzyczna Łuska
Spokojnie szła na równi z Ćmieniem. Były coraz bliżej granicy, ale kleryczka nie miała zamiaru jeszcze odchodzić. Obiecała sobie, że odprowadzi ranną ognistą do samego początku terenów Ognia.
Nie odzywała się już ani słowem. W sumie nie było chyba o czym rozmawiać. Cienista nie miała pomysłów, co powiedzieć, więc milczała. Cisza była trochę niezręczna, ale jakoś dawały sobie radę... Chyba.
: 03 lis 2014, 21:37
autor: Fantazjotwórcza
Kuroi postanowiła sama się czegoś nauczyć. Przybyła więc na bujne zarośla. Jej celem było nauczenie się ataku. Podeszła do jednego z krzaków i zaczęła go kopać. Tak, kopać. Jednak nie wyglądało to jak normalne kopanie. Najpierw samiczka powoli dotykała łapą krzewu, a później zaczęła nią dziwnie machać na boki. Nie, to nie było kopanie. No, a drapanie pazurkami. Postanowiła poćwiczyć to na ziemi. Wbiła w nią palce i przejechała po niej. Znaczy się... Próbowała to zrobić. Nawet nie mogła nimi ruszyć. Ani wyjąć. Biedna samiczka musiała czekać na pomoc. Pazurki utknęły w ziemi. Dzisiaj szczęście na pewno jej nie sprzyjało. Mała więc jako tako usiadła na mokrej od deszczu trawie i... Czekała.
: 03 lis 2014, 23:48
autor: Pasterz Kóz
Czerwnołuski akurat przelatywał nad okolicą. Jego bystre oczy wychwyciły Ognistą oraz jej problem. Wydawało się to komiczne, że nie mogła się wydostać, ale cóż, wolał nie mówić tego głośno. Miękko wylądował tuż obok niej i uśmiechnął się łagodnie.
-Co robisz?– spytał, jak gdyby był pisklakiem. Żadnego imienia, przywitania, nic. Po prostu zadał pytanie, bez zbędnych ceregieli. No bo faktycznie, jak często ktoś klinuje się w jakichś zaroślach, przez co musi czekać na pomoc? Zwłaszcza pisklę, które same sobie nie poradzi!
: 04 lis 2014, 7:08
autor: Fantazjotwórcza
Kuroi ucieszyła się widząc innego, chyba morskiego smoka. Nie pachniał ogniem, a raczej innym stadem. Ziemiowoda? Znaczy się... Życie? Możliwe. Tak czy siak mała nie była pewna czy chce jej pomóc. Czy w końcu nie było widać że utknęła? Ach... Ale ten smok nie miał źrenic! Może był niewidomy. Ale w sumie jak tak to ją zobaczył? Hm... Ciekawe.
– Utknęłam. – Krótko i na temat – jak zawsze. Mała spróbowała jeszcze raz wyjść z tej pułapki. Wbiła delikatnie pazurki tylnych łap do ziemi by się nie wywrócić i ciągnęła. Najmocniej jak mogła. Może i po chwili minimalnie te pazurki się ruszyły ale to nie była za wielka zmiana. Może ten smok jednak jakoś jej pomoże? Oby...
: 04 lis 2014, 22:45
autor: Pasterz Kóz
-Czemu?– spytał z podniesionymi łukami brwiowymi. Jego białe ślepia spoglądały na nią, ale nie dało się z nich nic wyczytać. Usiadł sobie spokojnie zamiast pomóc. Był ciekaw, co też to pisklę wyrabiało. No bo tak utknąć w ziemi? Nawet jeśli idąc zostawiało się małe bruzdy w ziemi to jednak całkowite utknięcie znaczyło, że specjalnie "zaatakowała podłoże". I tutaj pojawiło się pytanie, które tak bardzo go nurtowało. Dlaczego? Próbowała czegoś się nauczyć, przestraszyła się i starała się atakować czy też miała to być jakaś zabawa? Ciężko odgadnąć myśli pisklęcia... no bo to pisklę!
: 05 lis 2014, 6:49
autor: Fantazjotwórcza
// telefon się ścina :/
Kuroi pomyślała. No, a czemu on jej najpierw nie wyciągnie, a dopiero potem by pogadali?
– Próbowałam nauczyć się ataku i obrony – odpowiedziała mu po chwili i zamerdała delikatnie ogonem z nadzieją, że może chociaż teraz ją wydostanie z ziemi. Jeśli zada jeszcze jedno pytanie... To kuroi mogła już zostać tutaj na naprawdę długo.
: 05 lis 2014, 19:15
autor: Pasterz Kóz
// :(
Jeszcze bardziej się zdziwił słysząc słowa pisklęcia.
-Na ziemi? Chyba Ci się nie udało. Czemu sama? Nie masz nikogo kto mógłby Cię tego nauczyć?– spytał, dalej spokojnie sobie siedząc i nie wyciągając jej jeszcze z opałów. Nie śpieszyło mu się, a wcześniej czy później ją uwolni. Może. Musi chwilę poczekać i pomyśleć nad tym co zrobiła. Nie zawsze przybędzie ktoś kto by mógł jej pomóc.
: 05 lis 2014, 19:34
autor: Fantazjotwórcza
Chyba się nie udało? Chyba!? Przecież ona utknęła w ziemi, a jeśli ćwiczyła sama to oczywiste, że robiła to bez nauczyciela, którego nie udało się jej znaleźć.
-Tak. – Odpowiedziała na pytanie związane z ziemią. No chyba, że to w co wbiła swoje pazurki to nie ziemia, a drewno. Jednak po jej barwie, zapachu i ogólnym wyglądzie chyba było to oczywiste, że to coś było ziemią.
Samiczka powolutku wyciągnęła jeden ze szponów wysłuchując innych pytań. Na ostatnie postanowiła, że odpowie. Oczywiście tak jak powinna.
– Nie. – Krótko dała odpowiedź na ostatnie pytanie nieznanego jej łowcy. W końcu kto miałby ją nauczyć ataku i obrony skoro jedyny wojownik Ognia – Jad Duszy uczy ją już pływania, a nauka ta trochę im się przeciąga...
: 06 lis 2014, 17:56
autor: Pasterz Kóz
Łowca westchnął jedynie cicho. Zaczerpnął maddary, po czym grudka ziemi wraz z pazurami Ognistej uniosła się w powietrze, a potem rozsypała się, w pełni uwalniając pisklę.
-Przecież w Ogniu są smoki zdolne do nauczania- uznał. Chyba nie odmówiliby nauki dla małej samiczki, skoro ktoś musiał ją nauczać, żeby mogła się rozwijać. Na pewno kogoś tam mieli, kto by się tego podjął. A może Ognista nie chciała zawracać im głowy? Może. Z resztą, to nie jego problemem było edukowanie piskląt Ognia, on miał swoje stado do dbania.
: 07 lis 2014, 15:22
autor: Fantazjotwórcza
Młoda podeszła więc do bezchmurnego i przymrużyła ślepia wpatrując się w jego wielkie oczy. Cicho westchnęła. Chciała się już go spytać czy on ją na uczy ale w sumie... mogła zawsze pójść do jadu. On zawsze tak chętnie nauczał inne smoki Zamerdała więc ogonem i pacnęła go łapą. Następnie odbiła się odskakując do tyłu. Mimo, że spotkanie to trwało krótko to jednak już trochę polubiła tego smoka.
– Rybka? Daj mi rybkę. – Wyszeptała do niego cicho po czym uśmiechnęła się, zachichotała i pobiegła dalej w stronę zarośli. Zachowywała się zupełnie jak nie ona, a jakaś inna smoczyca. Tak czy siak jeszcze gdy bezchmurny jeszcze ją widział ta zaczęła zwalniać i stanęła gdzieś dalej. Skinęła mu łbem wracając do swojego poważnego wyrazu twarzy i powolnego chodu. Kierowała się ku Stadu Ognia. Skoro są tam smoki zdolne do nauczenia ją ataku to je odszuka i poprosi o naukę!
: 07 lis 2014, 19:22
autor: Pasterz Kóz
//Rybcia ;3
To było... Dziwne. Pamiętał pewną smoczycę, która też prosiła o rybkę. Nie wiedział co się z nią stało, ale takie było smocze życie. Wtedy nie miał ryby, lecz teraz miał, ale nie wydawało się, by Ognista rzeczywiście jej chciała. Może uznała to za śmieszny żart? Nie będzie sobie tym zawracał głowy. Skinął jej łbem na pożegnanie, po czym wzbił się w powietrze i odleciał. Nic tu po nim, uratował biedne pisklę z pułapki.
: 08 lis 2014, 8:58
autor: Głodny Kolec
Drzewa osłaniały przed śniegiem podłoże niczym parasolki. Wszędzie było pomarańczowo... brązowo... biało... zielono... Istna paleta kolorów. I on – ciemnobrązowy – przechadzający się niczym ogień po suchej trawie. Tak wściekły, że mógłby nakrzyczeć na każdego, który by mu teraz przeszkodził. Wyrywał zarośla i długą trawę swoimi zębiskami aby tylko móc jakoś przejść. Nieraz poplątane rośliny owijały mu się wokół nogi i wywracały go na pysk. Z tego już można sobie wyobrazić jaki był brudny. Cały w błocie, śniegu i poobklejany wyrwanymi roślinami po raz kolejny został zaskoczony pułapką matki natury. – Cholerne miejsce! Cholerne rośliny! Zatłuc i spalić! – Krzyknął rozwścieczony i zaczął wijąc się w złości łamać gałązki drzew. – Łamcie się! Łamcie się! Umierajcie pod siłą mojego gniewu! – I tu zaczął się śmiać... Chory? Zdrowy? Nerwowy? Taka to już jego druga osobowość.
: 28 gru 2014, 16:29
autor: Tejfe
Była sfrustrowana i wściekła. Dopiero teraz, kiedy już ochłonęła zauważyła, jak jedna, nieprzyjemna sytuacja może ją wnerwić. Wkurzyć. Jakim prawem ten nieudacznik nazwał mnie przybłędą? Chciał mi rzucić wyzwanie? Proszę, mogłam się zgodzić! Najwyżej bym przegrała. Oj, gdy już zdobędę rangę Wojownika to mu pokażę! Po co ja w ogóle się wtrącałam?– rozmyślała Hipnotyzująca, przypominając sobie ostatnie wydarzenia. I jeszcze ta głupia wojna z Cieniem! Mam nadzieję, że ten typek będzie walczył i ktoś mu coś pokaże! Tego drugiego mogą oszczędzić. Cóż, Tehanu zawsze przeżywała każdą sytuacje bardzo mocno. Było to zarazem przekleństwo, jak i błogosławieństwo. Zwykła przyjemna chwila, objawiała się euforią, nieustającym poczuciem szczęścia, natomiast nieprzyjemny moment, wzbierał w niej gniew, złość, smutek. I mogła minąć chwila, by wyjść z owego stanu, ale mogła też minąć wieczność, niż samica się pozbiera do pierwotnego stanu. Tym razem wychodziło na to drugie. Nie chcąc wracać do Życia w takim stanie, postanowiła wylądować i odpocząć w Dzikiej Puszczy. Miejscu, które z jednej strony bardzo lubiła, lecz do którego zaglądała też coraz rzadziej, chcąc uniknąć spotkania z elfami. Okryła się w zaroślach, chcąc zostać niezauważona, chcąc pobyć sama i usiadła na kępce, zaśnieżonego mchu. Czekała, aż emocje opadną.
: 28 gru 2014, 16:43
autor: Ujmujący Kolec
Nie był dobry ani w tropieniu smoków, ani lataniu. A przyszło mu robić te dwie rzeczy naraz, gdy opuścił okolice bliźniaczych skał za Hipnotyzującą. Na szczęście jednak nie ściemniało się jeszcze, toteż w powietrzu sylwetka smoczycy aż tak szybko nie znikała mu z oczu. Trochę trudniej zaczęło się robić nad Dziką Puszczą, gdzie samica z resztą wylądowała. A Ujmującemu nie pozostało nic, jak również to zrobić.
Drzewa nie sprzyjały lądowaniom, ale w końcu udało mu się pomyślnie wrócić na ziemię. Złożył niedbale skrzydła, rozglądając się. Zmarszczył nos. Na pewno po zapachu jej nie odnajdzie, tak samo po śladach. Nie był dobry w te klocki.
– Hipnotyzująca? – zawołał, ruszając przed siebie. Zarośla i śnieg nie ułatwiały przedzierania się przezeń, ale cóż miał zrobić? – Jesteś tu? – zawołał raz jeszcze. Uszy postawił na sztorc, nasłuchując. Chociaż tyle zrobi. Chociaż, Dzika Puszcza była na prawdę duża... poszczęści mu się, jeśli trafił od razu w dobre miejsce.