A: S: 2| W: 1| Z: 1| I: 5| P: 1| A: 1
U: L,S,B,Pł,M,MP,Skr,Śl,Kż,A,O,W: 3| MA,MO: 5
Atuty: Inteligentny; Niezdarny Wojownik; Mistyk
Czerń futra niczym czerń umysłu. Wpatrywała się w wodę, a potem na niebo. Słońce zaczynało ukrywać się pomiędzy pojedynczymi chmurami, zapowiadającymi, że niedługo znów spadnie ulewny deszcz. Trawa nadal była wilgotna... I nie było tu nikogo oprócz tej stoickiej, ponurej bestii. Ciekawe o czym myślała. A może właśnie nie myślała? Czy to właśnie ją koiło? Patrzeć na spokojny brzeg jeziora, które niedługo rozorywać będą setki kropel wprawiając taflę w niepokój, tworząc fale wzmagane wiatrem, który się wzmoże? Z pewnością chciała tu zostać sama. Ale nie! Nie dało się! Usłyszała kroki, głośne kroki. Nawet nie patrzała w tę stronę warcząc do siebie. Byle tamten gad ją zostawił.
Ale pysk Liliowej wtrynił się w kadr Ćmienia. A ta warknęła wściekle! Ach! Groźnie! Odejdź miernoto! Oj, chciałaby. Ale zrobiła tylko duże oczy na widok wielkiego uśmiechu. A potem już całkiem zachciało się jej milczeć, gdy zgrabniejsza samica odezwała się. Aww! Coś niespotykanego. Podsumujmy, kiedy spotkała kogoś równie pozytywnie nastawionego, kto nie był pisklęciem? Am... Am... Am... Wcale? I jak tu się dziwić, że agresywnie reagowała na każdego spotkanego osobnika, kiedy wiało od niego cynizmem albo wredotą i chęcią zapanowania nad światem? Teraz była już po prostu zaskoczona i nieprzygotowana do tego jak powinna się zachować.
Nie odpowiadała chwilę, potem drugą. I być może nawet trzecią. Wtedy uspokoiła myśli. W zasadzie ona z nikim się nie trzymała, z nikim nie rozmawiała.
– Chyba masz rację. – Mruknęła dość przyjaznym głosem. Spojrzała w niebo. Przy takich smokach świat zmieniał kolory. – Chociaż zimne deszcze przyjemnie schładzają. – Rzekła siląc się na niewielki uśmiech. Potem przypomniała sobie, że tamta się jeszcze przedstawiła. Uspokoiła się całkiem i stanęła przodem do Liliowej kuśtykając na prawej, przedniej łapie, na której widniała głęboka rana. Ten ból odciągnął ją od pewnych emocji. Przypomniała sobie jaka była kiedyś. Jak kiedyś by zareagowała. – Nazywam się Ćmienie Maddary, czarodziej Ognia. – Powiedziała tym samym schematem co kleryczka uśmiechając się przyjaźnie. No dalej, otwórz serduszko. Ten smok nie chce z ciebie zaszydzić. Rzuciła w myśli. Odseparowywała się od wszystkich i wszystkiego hartowana w Ogniu, a tu nagle taka Życiodajka się znajduje! Przecież to nie tak, że jest taka z wyboru. Ona sobie po prostu nie pozwalała. I jej zostało, że zwykle nie takie smoki chyba spotykała. Z takim smokiem mogłaby spędzić parę chwil. A nie te wszystkie ponuraki. Ach.
– Nie przeszkadzasz. Pomóc ci w czymś? – Zaproponowała uprzejmie pytaniem. Grom z jasnego nieba. Uch. Chyba tak można określić spotkanie tej energicznej samicy tutaj. Chyba jednak wychylanie nosa zza Ognia się opłaciło.
Licznik słów: 418
Od Harriet (czyli w powiększeniu brzydala): klik!
Posiadane:
Pożywienie: 3/4 kobolda
Kamienie: Rubin, szafir
Inne: Kwarcowy kryształ
PH: 6
~Wygrane: Oko Zmierzchu, Zmiana Nastawienia, Piekielna Łuska
~Przegrane: Ocean Ognia, Zatruty Płomień, Runa Ognia *kalectwo*
~Remisy: Znamię Chaosu
Atuty:
I ~ Inteligentny ~ Jednorazowo +1 do inteligencji ~
II ~ Niezdarny wojownik ~ +1ST dla fizycznie atakującego ~
III ~ Mistyk ~ +1 sukces do ataku magicznego w walce ~
Nauczę poziomu MA/MO (poziom IV i V) za jeden kamień szlachetny.
Gubię tematy, więc po upływie 48h spamcie Przypominajkami .–.
> Jak ktoś chce uśmiercić postać i nie widzi fabularnego wyjścia – pomogę fabularnie xD