Strona 6 z 45

: 02 lip 2014, 14:27
autor: Opiekunka Gwiazd

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

~ Co Cię trapi, młody smoku?
Nieopodal Wojownika Życia siedziała drobniuteńka i delikatna smoczyca. Drobne, trójkątne łuski zabarwione bielą i szarością odcinały się od otoczenia. Na pierwszy rzut oka wyglądała na bardzo młodego, pełnego życia smoka. Ale później bystre ślepia rozmówcy mogły zauważyć nieznaczne zgarbienie grzbietu, krzywe ułożenie łap. A przede wszystkim ogrom wieku odbijający się w lazurowych ślepiach.
Nie starała się chować. Siedziała, otwarcie spoglądając na samca. Czy w swym zamyśleniu przeoczył ją? Była tu pierwsza, czy po prostu nie zauważył jak nadchodzi? Niewielka, pozbawiona zapachu staruszka nie wyglądała na mistrza kamuflażu.

: 02 lip 2014, 17:33
autor: Jaskiniowy Kolec
Niełatwo było zaskoczyć Oko Zmierzchu.
Tym razem też się tak łatwo nie dał. Nie zauważył jednak samicy wcześniej przede wszystkim, że nie pachniała niczym, a zarazem wszystkim. W przeciwieństwie do Naznaczonego Kolca, który przesiadywał na terenach wspólnych, ta tutaj nie wyróżniała się ani trochę zapachem jakiegoś stada. Ba. Miała wręcz własną nutkę zapachu, który dopiero teraz wyczuł. A może tak mu się tylko zdawało?
Podsumowując więc. Jeśli był zdziwiony, to nie dał po sobie tego poznać. Spojrzał jedynie na Opiekunkę oceniając jej wygląd. To nie takie proste. Nie była młoda, bo młody nie potrafił tak podejść do Oka, do tego wypowiedziała się jasno, że ma go za młodego smoka. Ona jest wiekowa.
Próbuję określić swoją wiarę-Odpowiedział spokojnie, wpatrując się w tą, która go zaskoczyła.
Jestem Oko Zmierzchu. Miło mi Cie poznać, prorokini...-To proste. Słyszał już w swoim życiu o prorokach, ale ich nie widział. Ale jak inaczej nazwać wiekowego smoka nienależącego do żadnego stada, a jednak nie żyjącego jedynie na terenach pokojowych. Poza tym ponoć proroka nie łatwo było spotkać. Dlatego tez nie mieli zapachu stad. Wniosek tylko jeden....

: 03 lip 2014, 14:06
autor: Opiekunka Gwiazd
To prawda – prorocy nie woniali konkretnym Stadem. Czasem żadnym, czasem wszystkimi po trochu. Ale Białe Pióro była całkowicie pozbawiona swojej woni. Zupełnie, jakby jej tam nie było. Albo była tak dobra w ukrywaniu go.
Gdy Wojownik przedstawił się, odpowiedziała mu uprzejmym skinieniem głowy, a jej pysk rozciągnął przepełniony ciepłem uśmiech.
~ Mi Ciebie również, Wojowniku. Jestem Opiekunka Gwiazd, choć możesz mnie też nazywać Białym Piórem.
Darzyła swe stare miano ogromnym sentymentem. Było jedną z niewielu rzeczy, które jej pozostały na własność z dawnych czasów.
Westchnęła delikatnie i owinęła ogonem smukłe łapy, zamykając je w ciepłym uścisku. Wyglądało na to, że nie przepadała za chłodem. Gdy spojrzała ponownie na Oko mógł on wyłapać specyficzny blask w lazurowych ślepiach, który niemalże ich nie opuszczał – czułość. Prorokini była jak kochająca matka, traktująca każdego smoka jak swoje pisklę.
~ A jak myślisz, w co powinieneś wierzyć?

: 03 lip 2014, 18:54
autor: Jaskiniowy Kolec
On jednak nie potrzebował niańczenia ani dawnych imion. Było tylko tu i teraz. Była Opiekunką Gwiazd i zapewne sama sobie wybrała to imię, czyż nie? Czy prorokom narzuca się imiona, abyśmy uciekali do dawnych imion?
To tak jakby Oko Zmierzchu tytułował się Sumiennym Kolcem.
Ale to nie ważne. Ta rozmowa nie jest o imionach i naszych sentymentach.
Rozmowa jest rozpoczęta na temat wiary... Ale właśnie jakiej? Czy Oko nie wierzył w jego bogów, którzy go strzegli? Ależ nie. On w nich nawet nie wierzył. On wiedział, że są. Czuł ich wręcz w każdym swoim ruchu, a może po prostu miał takie dziwne myśli... Tu nie chodziło o tą wiarę.
"Tak jak bogowie, nie gram w kości i nie wierzę w zbiegi okoliczności..."-Krótko zaczął swoją wypowiedź, aby zarazem dać do zrozumienia, iż dla Oka, ich spotkanie nie było przypadkowe.
Powinienem wierzyć, że potrafię wierzyć, odegrać w życiu swoją rolę i wyznaczyć swoje pole działania, ustatkować się, usamodzielnić. Odrzucić spustoszenia moralne, rozważyć co jest wykonalne, na moje siły, a co nie...-Przerwał na chwilę, aby spojrzeć w gwiazdy. Wyglądał na zamyślonego, choć nie okazywał tego zbyt mocno... Gwiazdy były jeszcze bardzo słabo widoczne, ale kilka z nich było już dość mocno widocznych.
Umiem prawdę mówić, ale nie umiem jej słuchać. Chcę też wierzyć, że istnieją smoki, które mają prostą linię życia, że istnieją jacyś idealiści w tych stadach... Powinienem w to wierzyć. A jakoś nie potrafię.

: 04 lip 2014, 14:19
autor: Opiekunka Gwiazd
Smoczyca westchnęła cicho i uniosła łeb, by wraz z Okiem spojrzeć na niebo. Coraz ciemniejsze i coraz bardziej upstrzone gwiazdami. Na jej pysk wstąpił roztargniony, smutny uśmiech. Wypuściła powietrze nosem, co mogło brzmieć jak delikatny chichot.
~ Życie jest bardziej złożone, niż możesz sobie wyobrazić. Gdy zdobywasz odpowiedź na jedno pytanie, chce się wierzyć, że od teraz stało się prostsze. Że dokonywanie wyborów będzie łatwiejsze.
Pokręciła delikatnie łbem i opuściła wzrok na jezioro.
~ Ale tak nie jest. Gdy się starzejesz, wszystko wydaje się być łatwiejsze. Droga ma mniej zakrętów. Ale to tylko pozory – po prostu jesteś przyzwyczajony do podejmowania decyzji i automatycznie dokonujesz ich wedle swojego wzoru.
Miękko poprawiła ułożenie skrzydeł i zerknęła na Wojownika, uśmiechając się ciepło.
~ Nie dręcz się tym. Nawet, jeśli twoje adepckie imię by do tego pasowało. Nie warto być zrzędliwym starcem, gdy twoje ciało jest jeszcze młode. Pamiętaj, by nie działać przeciw sobie. Nie myśl o tym, co powinieneś, a co pragniesz zrobić. Nie udawaj kogoś, kim nie jesteś.
Nagle pochyliła lekko łeb i puściła do samca wesołe, zadziorne oczko.
~ A jeśli przy tym będziesz pamiętać, by myśleć o potrzebach innych i dbać o swoich towarzyszy, będziesz dobrym smokiem.

: 04 lip 2014, 16:15
autor: Jaskiniowy Kolec
Nie zawsze rozumiem... Pojmuję, że los prowokuję, tym jak się zachowuję. Bardzo czegoś chcę, ale odległe to jest. Wierzę, należę i czarne scenariusze szerzę...– Ktoś mógłby pomyśleć, że mówi jakieś brednie, ale jego słowa kryły jakiś sens. Mówienie rymów przychodziło dość prosto... Było to tak jak za czasu rozmowy z Immanorem.
"Pożycz mi oczy, ja nie widzę już nic, pożycz serce, moje wciąż bije, ale to kamień.
Pożycz rozsądek, ja wciąż czuje się jak błazen, pożycz wiedzę, ja nic nie wiem do dzisiaj, uszy też daj, w moich tylko głucha cisza..."

Kolejny raz mówił jakimiś rymami i lekko się uśmiechnął. Ale było to bardzo sztuczny uśmiech. Po chwili przeszedł w grymas. W oczach coś błysnęło. Jakby się obudził z jakiegoś transu.
Mogę myśleć, że się mylę, ale to nie jest powód, żeby przestać myśleć. Jedno pytanie rodzi kolejne. Nigdy nie będziemy wiedzieć wszystkiego i nigdy nie przewidzimy swojego losu. Nigdy nie będziemy tacy jakbyśmy sobie życzyli być. Jestem kim jestem. Nie oznacza to jednak, że będę prostoliniowy. Być dobrym smokiem? A co oznacza bycie dobrym? Gdzie jest granica, pomiędzy dobrem a złem? Kłamstwo jest złe, ale używamy go często w dobrej mierze. Czy to jest zło... czy dobro?
Prorokini będzie miała bardzo twarde mięso do zgryzienia przy tej rozmowie. Nikt jeszcze nawet nie zbliżył się do prawdziwego charakteru Oka. Mogli jedynie przypuszczać jaki był, każdemu ukazywał różne obrazy siebie. Każdy mógł mieć różne poglądy na jego temat.
Tak było. Bóg jeden wiedział czego chce od życia, a co życie chce od niego.
"Kłopot był już nie jeden, jeszcze będzie pewnie. Ta świadomość jest we mnie..."

: 04 lip 2014, 20:06
autor: Opiekunka Gwiazd
Uśmiechnęła się delikatnie. Oh, trafiła na wyjątkowo ciekawego rozmówcę. Ale było też w tym coś smutnego. Jeśli Zmierz za bardzo zagłębi się w wir pytań, może nigdy nie zaznać spokoju. Już zawsze będzie czuł niepewność. Co nie koniecznie ułatwi jego żywot. Wraz z dymem z jej nozdrzy uleciało powietrze. Wywerna podniosła się i podeszła powoli do Wojownika i spojrzała mu w żółte ślepia. Musiała mocno zadzierać łeb, ale nie wyglądało na to, by sprawiało jej to problem. W lazurowych oczach Prorokini Oko odnalazł coś kojącego. Na niebie widniały gwiazdy, ale w oczach smoczycy widniało czyste, spokojne niebo. A może nieskazitelna tafla wody?
~ Wyobraź sobie, że nie jesteś smokiem. Jesteś drzewem.
W wygiętym koniuszku pyska Pióra czaiło się rozbawienie. Nie wyśmiewała się jednak ze smoka, ani nie żartowała. Zwracała się doń na poważnie. Może po prostu już zdążyła to zrobić i wizja drzewa o imieniu Oko Zmierzchu ją ujęła?
~ Jak to jest być drzewem?

: 04 lip 2014, 21:13
autor: Jaskiniowy Kolec
To było dziwne. Miał wyobrazić sobie siebie, jako drzewo? Nic trudnego. Chociaż było to dziwne. Po co istota rozumna i żyjąca miała wyobrażać sobie tak prosty 'żywot' rośliny? Niemniej posłuchał Opiekunki Gwiazd. Spróbować nie zaszkodzi. Patrzył w jej ślepia hardo, jakby w tym jej spokojnym niebie miał się wzbić i odlecieć, ponad cały ten spokój. Wolał nocne odbicia nieba. Wolał wiedzieć, że tam gdzieś jest jasny promień, który być może jednak już nie istniał? Jak w ogóle udowodnić, że my istniejemy? Milion myśli...
Bycie drzewem to walka o przetrwanie. Drzewo może wyrastać pomiędzy innymi drzewami i walczyć o każą kroplę wody. Walczy też o odrobinę światła w lesie... Stara się rosnąć tak, aby nie przeszkadzać nikomu, niemniej nie zawsze się udaje. Wszystkie istoty rozumne czasami nawet nieświadomie niszczą młode drzewa... Odzwierciedla to nasz los. Niektórzy dożyją 120 księżyców, a niektórzy nawet nie dadzą rady wytrwać 15. Ich światło gaśnie. Nikt o nich nie pamięta po pewnym czasie, a życie toczy się dalej... Drzewo też w fazie dorosłości walczy z wiatrem i innymi żywiołami. Pod naporem wiatru ugina się, ale się nie łamie. Ogień jednak jest w stanie zniszczyć je... Drzewo jest ciche, niewiele mówi, ale ma również ma zwolenników. Daje cień, w którym można wypocząć. Drzewo jest jedną łapą w piachu...
Chyba wszystko powiedział co miał do powiedzenia na ten temat. Pytanie było ogólne, więc odpowiedź była stosunkowo długa...

: 06 lip 2014, 22:37
autor: Opiekunka Gwiazd
Ale smoczyca pokręciła delikatnie łbem. Odpowiedź smoka jej nie usatysfakcjonowała. Prorokini chciała czegoś innego. Ale jaki miała w tym cel? Jeśli w ogóle jakiś miała?
~ Nie stałeś się drzewem.
W lazurowych ślepiach zamigotała nutka rozbawienia.
~ Opowiedziałeś mi trochę o nich. Ale nie wczułeś się w swoją rolę.
Raczej nie chodziło o rzecz tak prostą, jak osoba w której się wypowiedział. Być może smoczyca sama spędziła sporo czasu, myśląc o tym i nie koniecznie sprawiedliwie wymagała więcej od Wojownika Życia. Ale chciała coś przedstawić, a do tego potrzebowała, by Oko opróżnił umysł z poprzednich myśli. By poddał się czemuś nowemu.
Albo po prostu bardzo lubiła drzewa.

: 07 lip 2014, 11:17
autor: Jaskiniowy Kolec
Pytanie padło, a więc na nie odpowiedział. Jeśli Opiekunka oczekiwała ciszy, to trzeba było sprecyzować.
Życie bez celu. Życie tylko po to, aby być i nic poza tym... Istnienie, bez żadnej idei. Bez planów na przyszłość...
Powiedział po cichu, po czym zamilkł i zamknął oczy. A po chwili otworzył je ze swoją wizją. Nic nie robił. Stał. Lekki wieczorny wiatr targał jego sierścią.
Życie bez celu. Stoję. Czekam, aż zetnie go ktoś, aż ktoś go wykopie. Na resztę nie mam wpływu. Nic więc nie robię. Po prostu przyglądam się wszystkiemu w około i... pustka.

: 08 lip 2014, 22:20
autor: Opiekunka Gwiazd
Na szarym pysku na moment wykwitł smutek. Czemu ten młody, silny smok o wielkich możliwościach pozwalał, by jego umysł oplątywała czarna sieć ponurych myśli? A jeśli nie to, to co zrobić, by nauczył się szerzej patrzeć na świat? Otwarte oczy nie oznaczały otwartego umysłu.
Podeszła do smoka z karcącym, ale jednocześnie wesołym i ciepłym uśmiechem. Wyciągnęła skrzydło, by pacnąć Wojownika palcami po nosie, zupełnie jakby upominała pisklę. Choć wyglądała na niepozorną staruszkę, poruszała się zbyt szybko, by mógł tego uniknąć.
~ Ograniczasz się, młody smoku. Czemu życie bez celu? Wszystko ma swój cel. Drzewo, krzew, mała zwierzyna, owady. Nie jesteś najważniejszy. Gdyby Cię nie było, świat dalej by istniał.
Wyprostowała się i ułożyła miękko skrzydła przy bokach.
~ Nie oznacza to jednak, że jesteś mało ważny. Jesteśmy elementami nieprzerwanego kręgu. Tak jak ty trenujesz by mieć siłę, drzewo pnie się w stronę nieba, by być silniejsze od pozostałych. By mieć lepszy dostęp do słońca, by lepiej stawić opór złej pogodzie.

: 08 lip 2014, 22:54
autor: Jaskiniowy Kolec
Oko cicho warknął, ale niezbyt wrogo. Po prostu był nieco zaskoczony sprawnością samicy. Z pozorów była wręcz słaba. A jednak prześcignęła go w jego zręcznych ruchach. To wywoływało szacunek. Ale nie zmieniało myślenia smoka.
To rozsądek, a nie wiara w boskie plany co do nas pcha nas do działania. Większość smoków powiedziałaby, że nasz cel życia jest taki, jaki jest, ponieważ Bogowie widzą, iż taki ciąg zdarzeń miałby określony sens i znaczenie. Jeśli to prawda, to coś więcej- nie tylko sama wola Bogów- sprawia, że plan nabiera znaczenia. A zatem sens naszego życia jest w naszych łapach. Drzewo nie wyrasta po to, aby w mgnieniu oka zostało zniszczone choćby nieumyślnie przez wiatr, albo jakiegoś smoka. A gdybym przestał jeść i zdechłbym z głodu... Żyję więc z celem. Żyję, aby żyć, czuć i przedłużać swój gatunek. Żyję, aby służyć Bogom i swojemu stadu. Ich szczęście jest moim szczęściem... Nic mi więcej nie potrzeba.

: 12 lip 2014, 23:39
autor: Opiekunka Gwiazd
Uśmiechnęła się delikatnie. To co powiedział smok tym razem podobało się jej nieco bardzo. Tak niewiele posiadało ostatnimi czasy zdrową pewność siebie. Od zbytniego wycofania i kompletnego jej braku, po arogancję która nie miała przysporzyć im wrogów. Czasem trzeba być po prostu sobą. Nie szukać wad ani u siebie, ani u innych.
~ Szukaj wiec szczęścia, moje dziecko. Stado to jeden wielki organizm, ale składający się z tak samo ważnych elementów. Twoje dobro jest mu potrzebne do osiągnięcia pełni.
Lazurowe ślepia zaćmiła nutka nostalgii, gdy smoczyca westchnęła delikatnie.
~ Kochaj swoje stado tak, jakby miało go zabraknąć następnego dnia. Ale żyj tak, jakbyś nie musiał martwić się jutrem.

: 13 lip 2014, 6:45
autor: Jaskiniowy Kolec
Przezorność Oka nie pozwalała mu na takie proste myślenie. Żyj dniem. Zabij smoka, nie przejmuj się konsekwencjami... Pewną radość przyniosła by śmierć Cieńistego, a jednak raczej musiałby się spodziewać konsekwencji swoich czynów.
Wiem i jeśli mam czelność o coś prosić to tylko dlatego, że za nich mógłbym nosić każdy ciężar...-Nie było w tych słowach szczęścia. To nie szczęście kierowało czynami smoka.
Może dlatego sierść jego straciła blask, który powinna mieć? Może dlatego w tym majestacie wojownika była jakaś skaza.
Stale brnę co raz dalej w szale codzienności, palę przed sobą mosty... Potrzebuję Twej mądrości, ale w całości, to sen ulotny letniej nocy. Ósmego dnia tygodnia pełnej śniegu, mam już dosyć... Ciągły niedosyt rzeczywistości wobec marzeń...
Znów wyglądał jakby był przez chwilę nieobecny. Kiedy skończył jednak mówić, spojrzał bystro na Opiekunkę Gwiazd.
On był sobą. Jednak bycie sobą wyniszczało go...

: 13 lip 2014, 12:21
autor: Opiekunka Gwiazd
Pióro uśmiechnęła się smutno. Oko przypominał jej inny Zmierzch, o nieco podobnych, ponurych myślach. Długo go dręczyły. Dopóki się w niej nie zakochał. Tak dawno temu, że wiele wyrośniętych drzew, jakie mógł Wojownik Życia oglądać, były jeszcze nasionkami.
Stanęła na palcach, wyciągając skrzydła, by objąć nimi Oko w ciepłym uścisku. Oj nie, przed tym nie ucieknie. Prorokini przytuliła nawet Uśmiech Cienia!
~ Mam nadzieję, że odnajdziesz swoje szczęście. Pilnie się rozglądaj – nigdy nie wiesz, pod jaką postacią przyjdzie.

: 13 lip 2014, 12:42
autor: Jaskiniowy Kolec
To oczywiste, że próbował się cofnąć...
Kiedy jednak Opiekunka Gwiazd go objęła, przestał się cofać. Ba. Wręcz przeciwnie. Sam parł łeb na prorokini. Nigdy się niczego nie spodziewaj, jeśli jest obok ciebie Oko...!
Długo stał tak w ciszy nie chcąc wręcz puścić prorokini. W końcu jednak musiał.
Szczęściem dla tego nieszczęsnego świata są smoki takie jak Ty, Opiekunko Gwiazd. Jesteśmy szczęściarzami, że jesteś pomiędzy nami..
Powiedział w końcu nieco łamliwym głosem, jakby miał płakać. W jego ślepiach tak bardzo odgrodzonych lodem od środka, pojawiła się szklista powłoka, jakby lód się nieco stopił. Niemniej żadna łza nie opuściła ślepi.
Czuję się jakbym stracił wszystko co znałem... Nie mogę przetrwać sam... W moim życiu, wszystko było dobrze... Teraz już za późno, raz za razem... Miłość zmieniała się w nienawiść. Ale ja, zostałem po tej samej stronie... I tu już pozostanę. Posunąłem się się tak daleko... Czuje moje serce... a potem i tak będę walczył z nim...
Dopiero po tych słowach, smok opuścił łeb i w jego ślepiach już nie było tego, co przed chwilą. Znów stał się obojętny...
Ale jednak coś tam jest.
I nie można powiedzieć mu że nie ma w sobie drugiej krwi, drugiego obiegu. Tego ważnego dla nas tak, pielęgnowanego u Zmierzchu przez uczucia i sumienie...

: 14 lip 2014, 22:47
autor: Opiekunka Gwiazd
Gdy Wojownik oddał uścisk uśmiechnęła się, pełna matczynej czułości. Dla niej wszystkie smoki były niczym jej dzieci, pisklęta, których nigdy nie miała wiele. Nawet te najbardziej zrzędliwe. A Oko należał do tych, które szczególnie potrzebowały ciepłego podejścia. Potargała grzywę smoka palcami skrzydła i uśmiechnęła się raz jeszcze gdy się cofnął. Słowa smoka były ważne dla Prorokini. Właśnie dlatego tu była.
~ Trudności ukrywają się pod różnymi postaciami. I każdy inaczej na nie reaguje. Zmieniają one smoka, dlatego nie ma dwóch takich samych – nawet, jeśli ciała mieliby bliźniacze. Niektórzy wyrażają miłość złośliwością, bo uprzejmość zostawiają wrogom. Inni boją się, że uczucia mogą zostać wykorzystane przeciwko nim, więc otwierają się w jedynie prywatnych momentach. Są też smoki, które nie potrafią jeszcze odnaleźć swojej ścieżki i błędnie szukają jej raniąc innych. Musimy im pomagać, ale nie możemy niczego narzucić, bo nigdy nie będą dokładnie tacy jak my. Potrzebna jest wyrozumiałość i zdolność do wybaczania, ale i czasem do upomnienia i ostrzeżenia.
Poprawiła ułożenie skrzydeł przy bokach, delikatnie opierając je dla wygody o nieco wystające żebra.
~ Ale nigdy nie wolno nam się poddawać. Nie ważne jest to, czy reszta radzi sobie lepiej czy gorzej. Zawsze najpierw trzeba patrzeć na siebie.

: 28 sie 2014, 13:56
autor: Ćmienie Maddary
Równina rozciągająca się dookoła nad jeziorem o intensywnie niebieskiej barwie. Pewnie z góry jest piękne. Dzień był słoneczny. Ale wydawało się, że ta północna jest uodporniona na udary słoneczne. Za dużo przesiedziała w gorącym Ogniu. Całe jej futro przeszło siarką. Było ciepłe i miękkie. Soczyście czarne z pomarańczowymi elementami. Poza tym, że ta hardkorowa smoczyca żyła w Ogniu to była iście północna. Gdy wydoroślała jej ciało przyjęło krępy, mocarny kształt. Krótka szyja, szerokie łapy, mocne poduszki. Moloch prawdziwy! Na brzegu. Stała też nieruchomo, jakby była kamieniem. Tylko delikatny wiatr delikatnie poruszał jej długim, aksamitnym pokryciem. Poważny, suchy wzrok skierowany miała w taflę wody. Jakby czekała na coś. Na żywą burzę. jedyne co tu nie pasowało, a może właśnie idealnie się wkomponowało to głęboka rana na barku. Pokryta zaschniętą krwią, strupem, goiła się powoli, a łapa była delikatnie ugięta. Samica stała na trzech pozostałych.

: 29 sie 2014, 19:21
autor: Gałązka Jaśminu
Liliowa ostatnimi czasy coraz częściej wybierała się na spacery po terenach wspólnych, głownie z chęci przyjrzenia się innym stadom, a to mogła zrobić tylko tu, lub na granicy. Granice jednak rzadko były okupywane przez smoki za to miejsca takie jak to, już prędzej. Szła raźnym krokiem wzdłuż brzegu Jeziorka. Różowa grzywa podrygiwała w takt jej kroków podobnie jak długi ogon zakończony kitą. Liliowa dzięki domieszce krwi smoków drzewnych, sprawiała wrażenie bardzo zgrabnej, choć zapewne niektórzy złośliwi powiedzieliby, ze jest za chuda i patykowata. Rozglądała się ciekawie w poszukiwaniu nieznanych sobie pysków i... proszę! Udało się jej. Dostrzegając stojącą na brzegu samicę, Liliowa delikatnie wciągnęła w płuca wiatr, smakując zapach jaki ze sobą niósł. Tak! Ten był jej nie znany, czyli zapewne przedstawicielka stada Ognia. Młoda kleryczka bez skrępowania zbliżyła się nie kryjąc swojej obecności. Na wstępie obdarowała obcą samicę szerokim, przyjaznym uśmiechem.
– Gdyby nie deszcze mielibyśmy piękną pogodę. – Zawołała entuzjastycznie, a gdy zbliżyła się na około ogon, dodała – Jestem Liliowa, kleryk Życia. Mam nadzieję, ze w niczym ci nie przeszkodziłam?
Pytające spojrzenie jasnych ślepi spoczęło na poważnym pysku Ognistej wyczekując jej reakcji.

: 29 sie 2014, 20:50
autor: Ćmienie Maddary
Czerń futra niczym czerń umysłu. Wpatrywała się w wodę, a potem na niebo. Słońce zaczynało ukrywać się pomiędzy pojedynczymi chmurami, zapowiadającymi, że niedługo znów spadnie ulewny deszcz. Trawa nadal była wilgotna... I nie było tu nikogo oprócz tej stoickiej, ponurej bestii. Ciekawe o czym myślała. A może właśnie nie myślała? Czy to właśnie ją koiło? Patrzeć na spokojny brzeg jeziora, które niedługo rozorywać będą setki kropel wprawiając taflę w niepokój, tworząc fale wzmagane wiatrem, który się wzmoże? Z pewnością chciała tu zostać sama. Ale nie! Nie dało się! Usłyszała kroki, głośne kroki. Nawet nie patrzała w tę stronę warcząc do siebie. Byle tamten gad ją zostawił.
Ale pysk Liliowej wtrynił się w kadr Ćmienia. A ta warknęła wściekle! Ach! Groźnie! Odejdź miernoto! Oj, chciałaby. Ale zrobiła tylko duże oczy na widok wielkiego uśmiechu. A potem już całkiem zachciało się jej milczeć, gdy zgrabniejsza samica odezwała się. Aww! Coś niespotykanego. Podsumujmy, kiedy spotkała kogoś równie pozytywnie nastawionego, kto nie był pisklęciem? Am... Am... Am... Wcale? I jak tu się dziwić, że agresywnie reagowała na każdego spotkanego osobnika, kiedy wiało od niego cynizmem albo wredotą i chęcią zapanowania nad światem? Teraz była już po prostu zaskoczona i nieprzygotowana do tego jak powinna się zachować.
Nie odpowiadała chwilę, potem drugą. I być może nawet trzecią. Wtedy uspokoiła myśli. W zasadzie ona z nikim się nie trzymała, z nikim nie rozmawiała.
Chyba masz rację. – Mruknęła dość przyjaznym głosem. Spojrzała w niebo. Przy takich smokach świat zmieniał kolory. – Chociaż zimne deszcze przyjemnie schładzają. – Rzekła siląc się na niewielki uśmiech. Potem przypomniała sobie, że tamta się jeszcze przedstawiła. Uspokoiła się całkiem i stanęła przodem do Liliowej kuśtykając na prawej, przedniej łapie, na której widniała głęboka rana. Ten ból odciągnął ją od pewnych emocji. Przypomniała sobie jaka była kiedyś. Jak kiedyś by zareagowała. – Nazywam się Ćmienie Maddary, czarodziej Ognia. – Powiedziała tym samym schematem co kleryczka uśmiechając się przyjaźnie. No dalej, otwórz serduszko. Ten smok nie chce z ciebie zaszydzić. Rzuciła w myśli. Odseparowywała się od wszystkich i wszystkiego hartowana w Ogniu, a tu nagle taka Życiodajka się znajduje! Przecież to nie tak, że jest taka z wyboru. Ona sobie po prostu nie pozwalała. I jej zostało, że zwykle nie takie smoki chyba spotykała. Z takim smokiem mogłaby spędzić parę chwil. A nie te wszystkie ponuraki. Ach.
Nie przeszkadzasz. Pomóc ci w czymś? – Zaproponowała uprzejmie pytaniem. Grom z jasnego nieba. Uch. Chyba tak można określić spotkanie tej energicznej samicy tutaj. Chyba jednak wychylanie nosa zza Ognia się opłaciło.

: 13 wrz 2014, 20:43
autor: Pryzmatyczna Łuska
Skoro już została wezwana na Skały Pokoju, to nie warto od razu wracać do obozu. Mogła sobie sama, bez dorosłych, pozwiedzac te piękne tereny. To miejsce było bardzo przyjemne, łąka i jeziorko. Weszła powoli do wody, rozkoszujac się jej chłodną temperaturą. Przeszła po dnie i położyła się w miejscu, gdzie miała nad sobą pół ogona wody. Ze spokojem obserwowała przepływające rybki. Dzięki drugiej powiece nie sprawiało jej to problemu. Mogła tak leżeć godzinami, tylko czasami wypływając po oddech.