Strona 6 z 30

: 07 cze 2015, 23:24
autor: Słodki Kolec

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Popatrzyłem na nią. Kolejny bezimienny pisklak. Ale co zrobić? No nic nie zrobić.
Boisz się mnie? – cofam się do tylu – Niemasz imienia? Może ci je nadać? – posłałem jej miły i opiekuńczy uśmiech. Usiadłem na ziemi i czekałem na odpowiedź pisklaka.
Wyglądał on na przerażonego. Czerwone łuski i pióra nie pasowały do bojącego się smoka.

: 07 cze 2015, 23:29
autor: Administrator
Samiczka nadal stała na śmiesznie rozstawionych łapkach, z łebkiem przechylonym na bok i czarnymi ślepiami utkwionymi w sylwetce starszego smoka.
A kiedy rzucił w jej stronę kilka mruknięć i warknięć składających się na słowa i to jakie, prychnęła, potrząsając łebkiem i wypieła dumnie złotą pierś.
Ona miałaby się bać? Teraz, kiedy potrafiła tak wiele?
Nie – odmruknęła krótko, widać i słychać było, iż rzadko używała swego głosu do takiej komunikacji.
Ogon świsnął za nią.
Nie – znowu padła odpowiedź na jego pytanie. – Nie potrzebuję go, skoro nikt go wcześniej mi nie na-nadał – uzupełniła po chwili milczenia.

: 07 cze 2015, 23:40
autor: Słodki Kolec
Rozbawiła mnie wypowiedź samiczki. Nie potrzebuje imienia.
Imię jest potrzebne. Każdy ma swe miano, a tobie w przyszłości też się przyda. – zamilkłem na chwilę. Zmieniłem pozycje i polozyle się na brzuchu opierając łepek na przednich łapkac – Zabana jesteś i co raz bardziej mnie interesujesz – wypowiedziałem to niczym dr. Hause z bardzo miłym uśmiechem na pyszczku

: 07 cze 2015, 23:45
autor: Administrator
Zachowanie samczyka było dla niej bardzo nienaturalne. Zachowywał się tak... miło, tak otwarcie, bez powarkiwań, pomruków, które miałyby ją karcić. Na swej drodze spotkała tylko jednego smoka o podobnym usposobieniu, chociaż nie tak... słodkim?
Zamrugała dwukrotnie powiekami.
Mi nikt go nie nadał, a więc... więc co to oznacza? – odezwała się, mimowolnie robiąc jeden kroczek ku niemu, ale w każdej chwili była gotowa uskoczyć do tyłu poza zasięg zębów i pazurów.
Nieufnie zerkała na jego ciało, gdy się położył.
To podstęp?
No i to imię. Skoro każdy go potrzebuje, a ona go nie miała, może wcale nie było tak potrzebne, jak twierdził ten Shiro? Dotąd radziła sobie z bratem sama, okazjonalnie ktoś pomagał jej dostosować się do tego dziwnego świata, ale tam, gdzie mieszkała nikt nie był taki, jak ten smok. Co było prawdą, a co ułudą?
Wypuściła powietrze ze świstem przez nozdrza.
Zabawna? Dlaczego? – chciała wiedzieć, a w głosie samiczki pojawiła się podejrzliwość.
Co to znaczy zabawna? Dlaczego go interesowała?

: 07 cze 2015, 23:57
autor: Słodki Kolec
Na jej pytanie zacząłem i śmiać
Dlatego, że przypominasz mi mnie przed kilku księżyców. Jeśli chodzi o imię to będziesz zwać się... – zastanawiałem się jak mogę ja nazwać. Albo lepiej będzie jak sama się nazwie Może sama nadasz sobie imie, śliczna
Poszedłem powoli do niej i położyłem się przed nią tak jak leżałem wcześniej.

: 09 cze 2015, 11:55
autor: Administrator
Samiczka raz jeszcze zamrugała powiekami, zniżając pysk tak, iż niemalże podbródkiem zahaczała o jeden z mniejszych głazów znajdujących się tuż przed nią. Naprawdę, miała nadać sobie imię sama? Ale po co, dlaczego? Nie czuła takiej potrzeby, przez ten czas radziła sobie bez niego, a nikt dotąd o imię jej nie pytał, więc nie wyglądało na to, aby było jej niezbędne do życia.
Ni to prychneła, ni mruknęła, kiedy samiec nagle wstał i zbliżył się do niej. Blisko, za blisko.
Odsłoniła białe ząbki, które z każdym księzycem robiły się coraz większe. Ogon zafalował, a przez czerwony grzbiet przepłynął mało przyjemny dreszcz. Nie cofnęła się jednak, była tutaj pierwsza, a ten samiec zdecydowanie na za wiele sobie pozwalał, zabierając jej potrzebną przestrzeń osobistą.
Potrząsnęła pyskiem, podrywając łeb do góry, strosząc pióra na skrzydłach, które ułożyła po swych bokach.
Nie – odpowiedziała poważnym głosem. – Nie wiem... – dodała, marszcząc pysk, nieco skonfundowana całym tym zajściem i rozmową.
Słowo śliczna bardzo przypadło jej do gustu. Złoty pysk samiczki wygładził się nieco, a ona uśmiechnęła się mimowolnie samymi kącikami gadzich warg, poruszając ogonem, zadowolona z komplementu.
Spojrzała w ogromny – przestwór – bez – dna, gdzie jaśniał ogromny – płonący – czerwienią – ogień. Obserwowała chwilę wnoszące się ku górze ptaki, które opromieniały smugi gorącego – ognia.
Zerknęła na siebie i znowu na górę, nagle jej lazurowe ślepia zaiskrzyły delikatnie, a złote łuski zajaśniały, odbijając promienie wielkiego – płonącego – ognia.
Jestem jak te promienie, a zatem... jestem Heulyn – mruknęła.

: 09 cze 2015, 16:37
autor: Subtelny Gniew
Spojrzała na obie obracające się magiczne "stworzenia" i pokiwała głową. Na podstawy to chyba tyle. Cud, że nikt się tu nie pozabijał. Miała za co dziękować bogom, gdyby ich odwiedzała.

Dobrze – podsumowała. – Możecie je zniszczyć. Wystarczy, że weźmiecie z nich swoją maddarę i jakby odłączycie się. To tyle na dzisiaj – oczywiście grzeczna propozycja była poleceniem. Adepci nie powinny się bawić tym same... Przynajmniej tak mówił czysty rozsądek.

// Magia Precyzyjna I

: 09 cze 2015, 23:54
autor: Słodki Kolec
Popatrzyłem na samiczkę z duma w szafirowych ślepiach.
Piękne imię dla pięknej samiczki – posłałem jej uśmiech i to bardzo miły. Przytuliłem ją – Może chcesz się w coś pobawić?

: 10 cze 2015, 15:22
autor: Administrator
Na złotym pysku smoczycy można było dostrzec wyraźne zadowolenie z samej siebie. Była dumna, iż udało jej dobrać tak piękne i wyjątkowe imię dla siebie, które oddawało jej majestat i piękno.
Mrugnęła powiekami, patrząc lazurowymi ślepiami na białego samca, gdy przemówił – kiwnęła łebkiem. Tak, zdecydowanie się z nim zgadzała, a jego komplementy przyjemnie łechtały jej ego.
Obwiodła pyszczek jęzorem, a gdy samiec nagle się zbliżył i objął ją łapą, łuski na grzbiecie zjeżyły się, a z gardzioła młodej smoczycy wydobył się niski warkot. Odskoczyła poza zasięg jego łap, niczym oparzona, strosząc piórka na skrzydłach, którymi zatrzepotała gwałtownie.
Spojrzenie lazurowych ślepi nieufnie patrzyły na niego, gdy wysyczała:
Co jest z tobą nie tak? Ciągle się uśmiechasz i jeszcze to... – machneła łapą w bliżej nieokreślonym geście.
Najzwyczajniej w świecie zaskoczył ją. Nie była przyzwyczajona do podobnego zachowania. Nikt nigdy jej nie przytulał, toteż nie wiedziała,, iż samiec miał pokojowe zamiary.
Furknęła cicho pod nosem, potrząsając złotym pyskiem, a następnie zastrzygła czerwonymi uszami.
Pobawić? – zdziwiła się, a następnie na jej pysku pojawił się leniwy, drapieżny uśmiech.
Zakołysała czerwonym ogonem na boki, uginając smukłe łapy.
O ile mnie złapiesz – rzuciła z wyraźnym wyzwaniem w głosie, a następnie pomknęła, niczym rącza gazela pośród stert kamieni, omijając je zgrabnym slalomem.

: 10 cze 2015, 16:18
autor: Słodki Kolec
Zaśmiałem się na pytanie samiczki.
Nie, po prostu lubię się uśmiechać i tulić innych. – nim skończyłem mówić franca mi zwiała przed pyska. – Gonitwa? Obyś się nie przeliczyła.
Przyjąłem pozycje gotowości i popędziłem za cienistą. Nie było łatwo ją dogonić. Ona była mniejsza i wygodniej jej było biegać między głazami. Lekko się zirytowałem i wyskoczyłem z jednego głazu jak z wyskoczni i poleciałem w kierunku samiczki.
Po chwili byłem nad nią. Wylądowałem centralnie przed jej pyskiem i ją znowu przytuliłem –Szybko biegasz słodziutka. – na moim pysku pojawił się uśmiech typu triumf – Ale ja jestem szybszy. I co chcesz teraz robić? – zacząłem ja lekko łaskotać ogonem

: 10 cze 2015, 23:42
autor: Administrator
Franca, naprawdę? Tak się mówi o najpiękniejszej smoczycy, jaką miał okazję oglądać samiec? Doprawdy, cóż za brak szacunku i ogłady! Dobrze, iż samiczka nie potrafiła czytać w myślach, inaczej zapewne rozpoczęłoby się piekło, chaos ostrych, niczym szpony słów mających na celu ubódź jego męską dumę.
Słowa samczyka o tuleniu skwitowała wymownym prychnięciem, gdy przeskakiwała w tej chwili nad formacją pomniejszych kamieni zagradzających jej drogę.
Wypuściła ze świstem powietrze, a ciepłe stróżki nagrzanego oddechem powietrza rozszczepiły się po bokach jej pyska.
Była szybka, ale samiec miał dłuższe łapy i szybko wykorzystał przewagę nad mniejszym pisklęciem.
Pisnęła, kiedy dopadł ją, a ona wybita z równowagi przekoziołkowała dobre pół ogona i zatrzymała się z rozkraczonymi zadnimi łapkami, które drżały jej z wysiłku.
Potrząsneła łbem i rzuciła samcowi zimne spojrzenie lazurowych ślepi, zadzierając pysk z dumą, chociaż kępki mchu wplątały się w jej piękną, karminową grzywę, a kurz osiadł na błyszczących łuskach.
Pacnęła oburzona łapą smyrający ją ogon, trzęsąc się przy tym z tłumionej wściekłości, chociaż irytacja była widoczna aż nazbyt wyraźnie.
Pff, po prostu miałeś szczęście – prychnęła, odsuwając pysk na bok, marszcząc lekko nosek.
Mógłbyś przestać, to doprawdy irytujące – mruknęła, odsuwając ponownie ogon od swego brzucha.

: 11 cze 2015, 22:56
autor: Słodki Kolec
"Slodziutko wygląda jak się złości" pomyślałem jednocześnie patrząc na nią swoimi szafirowymi oczami w jej lazurowe. Zobaczyłem kawałek mchu w jej ładnej czerwonej grzywie. Podniosłem ogon i straciłem to. Byłem ciekaw jak na to zareaguje.
Albo ty nie umiesz przegrywać, słodziutka. – mrugnąłem porozumiewawczo. – Wiesz, że złość piękności szkodzi. Chodź wyglądasz słodziutko jak się gniewasz. – powiedziałem jej to prosto w pysk i czekałem ja jej reakcje

: 19 cze 2015, 17:52
autor: Administrator
Heulyn próbowała ochłonąć, ignorując ostentacyjnie zachowanie samca i jego obecność. Może, jeżeli będzie udawać, że go tutaj wcale nie ma, czy też dla niej nie istnieje, da jej w końcu spokój z tymi zaczepkami.
Zacisneła kurczowo złote szczeki, a gdy poczuła pacnięcie ogonem w grzywę, warknęła zrywając się z ziemi. No, po prostu nie mogła, krew ja zalewała, a jego nonszalancja zupełnie jej nie pomagała. Co prawda, gdyby nie komplementował jej co i rusz z każdym wypływającym z jego pyska słowem, złamałaby własne postanowienie i rzuciłaby się na niego, aby pokazać mu, gdzie jego miejsce.
Otrząsnęła się z gracją i odsunęła na bok, zadzierając pysk, ale nie mogła nic poradzić na to, że kąciki gadzich warg drgnęły z samozadowolenia No cóż, całkiem umiejętnie, chociaż nie wyszukanie, łechtał jej samicze rozdęte ego.
To raczej ty mi szkodzisz, skoro wzburzasz mój gniew – zarzuciła mu nieco wyższym głosikiem, zerkając na niego kątem lazurowego ślepia.
Następnie westchnęła przeciągle i przycupneła na zadnich łapkach.
Jesteś dziwny – mruknęła ponownie.

: 19 cze 2015, 23:33
autor: Słodki Kolec
"Ja dziwny? Chyba sobie coś ubzdurała. Wybuchłem śmiechem na jej słowa. Dobry żart, piwa wart.
Czemu tak sądzisz, czerwono łuska? A raczej krwisto łuska. – zapytałem i lekko przekręciłem głowę ciągle patrzą w jej pięknie lazurowe oczy. Próbuję zgadnąć o czym myśli ta mala istotka. Myśli, że jest pępkiem świata. Niedoczekanie. – Pamiętaj każdy smok jest inny. Ja jestem z tych pozytywnie nastawionych do innych. Są też takie, które mogą cię skrzywdzić. Zapamiętaj sobie tę małą radę. – podeszłem do niej i ją przytuliłem, tak aby nie wynieść jej piórek, bo chyba przez to nie chce przytulać.

: 07 lip 2015, 13:23
autor: Absurd Istnienia
Rudy wylądował na łące głazów (trafna nazwa). Miał tutaj się spotkać z łowcą innego stada. Smok czuł głód od niedawna, ale wiedział, że jeszcze nie może iść na polowanie, a zanim zdobędzie potrzebne umiejętności zdechnie z głodu. Właściwe to nawet nie wiedział jak ten łowca wygląda ani z jakiego stada jest, nawet nie ogarnia jak się dogadali. Mniejsza o to. Płomiennopióry usadowił się na środku łąki, nastroszył pióra i czekał na rozwój wydarzeń.

: 07 lip 2015, 13:30
autor: Lenifiell
Szybko na łąkę przyleciał białołuski smok. Smok Wody. Umysłowe wezwanie adepta o nakarmienie, szybko go wezwało on chciał mu pomóc. – Witaj jestem Duch Łagodności. – Uśmiechnął się przyjaźnie – To ty chciałeś coś zjeść? – Ciekaw był, skąd był ten adept i jak miał na imię.

: 07 lip 2015, 14:08
autor: Absurd Istnienia
Och i przyleciał biały smok. Rudy przekręcił łeb, jednak się nie uśmiechał, a po prostu wpatrywał się w Ducha swoimi dużymi szafirowymi oczami, a na jego pysku widać było tylko całkowitą obojętność. Jednak gdyby się dobrze przyjrzeć, to w jego ślepiach można ujrzeć jego emocje. Teraz był bardzo zaciekawiony przybyszem. Przecież on był w wieku Rudego!
– Nazywam się Pusty Kolec. – przedstawił się. Po raz pierwszy użył tego imienia. Wciąż nie mógł się przyzwyczaić, że to JEGO imię. Duch trochę pachniał Życiem, lecz nie było pewności z jakiego stada jest, ze względu na te jakieś rozłamy. Czy co się tam dzieje. Pustego nie interesowała polityka.
– Tak ja cię wzywałem. Trochę mi głupio, że sam nie mogę polować, ale nie do tego odpowiednich umiejętność. – powiedział zrezygnowany. Westchnął. Wolałby sam złapać jedzenie, niż prosić o nie innych. Zabawną ciekawostką jest to, że właśnie spotkał swojego kuzyna.

: 08 lip 2015, 17:59
autor: Lenifiell
Łowca uśmiechnął się przyjaźnie i pokiwał głową. – Dobrze, a więc życzę smacznego – wyszczerzył zęby a obok niego pojawiło się świeże mięso a dokładnie całe ciało Tura (4/4 mięsa).– Tylko proszę zostaw nie naruszoną skórę może mi się jeszcze przydać – powiedział i czekał jak Pusty wcina mięso.

: 08 lip 2015, 20:09
autor: Absurd Istnienia
Gdy tylko Duch pojawił mięso, Rudy kiwnął głową w podzięce i uśmiechnął się delikatnie. Chwycił jedną nogę tura i oddalił się trochę od Łowcy. Położył się, rozpruł kłami brzuch zwierzaka i zaczął jeść . Po pewnym czasie z roślinożercy zostały tylko połamane kości, mniej więcej cała skóra i jakieś niesmaczne fragmenty. Pusty czuł się trochę nieswoją, wiedząc że inny smok na niego patrzy, no ale przynajmniej jego brzuch nie był pusty (w przeciwieństwie do imienia). Płomiennopióry oblizał zakrwawiony pysk i pazury, po czym wstał, chwycił zębami skórę zwierzęcia i przyniósł do Ducha.
– Dziękuje ci Duchu Łagodności. – powiedział z wdzięcznością. – Gratulacje tak wczesnej rangi, bo z tego co widzę jesteś w moim wieku. Ja muszę już lecieć. – zakończył ich spotkanie tymi słowami. Rozłożył swoje pierzaste skrzydła i odbił się od ziemi. Czas wrócić do obozu Ognia.

: 08 lip 2015, 20:48
autor: Lenifiell
– Żegnaj – zabrał ze sobą skórę tura i ruszył w drogę powrotna do domu. Liczył na to ze na polowaniu znajdzie więcej mięsa, ponieważ było wiele smoków które były głodne a on je także chciał karmić. Ahh to życie łowcy non stop w biegu, odbił się i odleciał spokojnie.

: 13 lip 2015, 0:02
autor: Administrator
Samiczka siedziała na ugiętych zadnich łapach, układając z godnością karminowy ogon tuż przy przednich, gdzie swoim sposobem poczęła przeczesywać pierze czerwonymi szponami, omijając umiejętnie kostne wypustki. Niektóre smoki łatwo było rozgryźć, a to pozbawiało jej swoistej zabawy. Nie lubiła, gdy wszystko szło łatwo, jakby zbiegała ze stromego zbocza. Lepiej było się natrudzić i dojść do czegoś o własnych siłach tak, jak walczyła o to, aby mogła zostać drugim Uzdrowicielem Weyru Cienia. Może i nadal nie wiedziała, dalczego Przywódca nie patrzył na ten pomysł przychylnie, ale liczył się fakt, że swoją pracowitością pokazała, iż nie zamierza się poddać. Był to wart swej ceny wysiłek, który zapłaciłaby i tysiąckrotnie. Mogła być z siebie dumna, bo coś osiągnęła, chociaż nie zamierzała spoczywać na laurach. Och, zdecydowanie nie. Teraz czekała ją jeszcze cięższa praca. Nie wiele może brakowało jej do spełnienia pewnych wymogów szkolenia, ale to nie oznaczało, że młodej to wystarczyło. Ona musiała być przydatna, niezastąpiona, tak jak białołuska, może nawet i bardziej. Nigdy więcej nie chciała czuć się gorsza.
Zmrużyła drapieżnie złociste powieki, a lazurowe ślepia błysnęły ostrzegawczo, gdy samiec ruszył ku niej. Jego ciało wręcz krzyczało o swych zamiarach, na co futro na jej karku zjeżyło się gwałtownie, a spomiędzy zaciśniętych szczęk wydobył się syk.
Nie, ona potrafiła zrozumieć naprawdę wiele, ale nie umyślnego, notorycznego ignorowania przestrzeni osobistej. Czyż nie pokazała mu dobitnie, że nie życzy sobie, aby ją dotykał?
Język mignął pomiędzy wargami. Kłapnęła szczękami tuż przy żuchwie samca, skubiąc jego ciało. Może nie poważnie, ale na tyle, aby zabolało.
Zaś ty najwyraźniej nie zdajesz sobie sprawy z tego, że twoja otwartość może cię zgubić – burknęła, odsuwając łeb.
Cóż, przynajmniej nie tarmosił jej skrzętnie ułożonych piór!
Westchnęła ostentacyjnie, jakby zmęczona tymi przepychankami słownymi. Końcówka ogona wiła się w jej prawej łapie.
Wstała w końcu, wyplątując się z niechcianego uścisku, unosząc dumnie złoty łeb.
Wybacz, ale mam teraz ważniejsze rzeczy do roboty, jak chociaż przypomnienie sobie rodzaju ziół i ich zastosowań – dawała mu tym samym znać, że nawet rośliny są o wiele bardziej pasjonujące, niż on.