A: S: 5| W: 4| Z: 3| M: 2| P: 3| A: 1
U: W,B,PŁ,MP,Prs,Skr,MA,MO,Kż: 1| L,Śl,O: 2| A: 3
Atuty: Zdrów jak ryba; Pechowiec; Adrenalina; Czempion; Pojemne Płuca; Uzdolniony;
Jak w zwolnionym tempie obserwował jak Naranlea obraca swój pysk w jego kierunku. W tym momencie Hisseth nie rejestrował, co się działo z bardzo dookoła niego. Cały jego wzrok uwaga były skupione na jednym miejscu. Sylwetkach trzech bogów i prorokini przed sobą. Ponad 20 księżyców bycia wojownikiem nie mogło go przygotować do takiego obrotu wydarzeń, mimo że cały jego organizm krzyczał o zagrożeniu. Księżyc przywództwa, tyle miał, jeden księżyc nosił ten tytuł.
W końcu bogini przemówiła, a on zamrugał zaskoczony, słysząc jej słowa. To nie było to czego się spodziewał, choć może powinien, Naranlea w końcu była boginią, czy oni nie byli wieczni? Czym dla niej byłaby cała era czasu?
Cofnął łeb w drygnięciu-odruchu gdy bogini podniosła łapę, tak znany gest jeśli walczyło się z czarodziejem. Zaraz jednak pojawiły się iluzje tak realistyczne, że, tak doskonałe, jakich nigdy nie widział. Hisseth odetchnął z ulgą. Opowiadała o stadzie Cienia, ich jeszcze dalszych przodkach niż Plaga. Dopiero w tym momencie w tym właśnie momencie jak stał, dotarł do niego zasadniczy fakt. Mianowicie był pierwszy, był pierwszym przywódcą, który wykluł się z mgieł i został ich przywódcą, jeśli dobrze kojarzył historie opowiadane przez dziadka. To za jego życia Plaga upadła. Ironicznie to właśnie napełniło jego wewnętrzny płomień nowym blaskiem. Nawet jeżeli się bał, zamierzał doprowadzić sprawę do końca.
Nigdy wcześniej nie czuł lęku przed Bogami tych ziem, jednak nigdy nie miał z nimi do czynienia tak bezpośrednio, nie przeciwstawiał się ich doktrynie tak otwarcie. Nigdy też nie miał ich trzech przed sobą, a swojego stada dookoła.
Obserwował w skupieniu historie, która rozgrywała się jeszcze daleko przed jego wykluciem, starając się zapamiętać jak najwięcej.
Dopiero potem ponownie odczuł na sobie srebrne spojrzenie bogini. Nie wiedział, jak to działo, być może jego własna maddara reagowała na jej obecność, czuł tak znane elektryczne iskry przeskakujące mu po łuskach. Nigdy nie czuł, by jego magia tak reagowała.
Słuchał, nie przerywając jej w tym momencie. Nie znał tych historii, był zbyt młody, musiałby prawdopodobnie liczyć sobie tyle ile ich dawny prorok, bo wyłapał chyba jego sylwetkę wśród iluzji jeśli się nie mylił. Rozumiał to co Naranlea przedstawiała, to co tutejsi bogowie im dawali. Mógł być zestresowany, ale nie głupi.
Nie zdążył dobrze zastanowić się nad jej odpowiedzią, zanim zadał kolejne pytanie, podważające neutralność proroka rozległ się znany mu cichy pomruk za sobą. Z pewnym zawahaniem oderwał czerwone ślepia od Bogów i odwrócił łeb, oglądając się za siebie. Venhendis, Hyralia i dziadek zajmowali miejsce za nim w formie cichego wsparcia, albo tak właśnie się poczuł. Był zbyt zajęty i zestresowany Bogami, by zwrócić uwagę na to kiedy się tu pojawili. Jego ogon trochę zwolnił nerwowe przeorywanie ziemi za nim, choć w tym momencie powstała tam już niezła bruzda. Które z nich ściągnęło dziadka? Był pewien, że go tu nie było wcześniej. Kiwnął łbem na znak podzięki, nim nie odwrócił się z powrotem w stronę Bogów.
To Bezczas Gwiazd zabrała głos, kiwnął jej nisko łbem na jej neutralne gratulacje. Zaraz jednak zaczęła mówić dalej, a Skaza zdał sobie sprawę z błędu, jaki popełnił. Nie musiała mówić groźnie, wystarczyły jej słowa. Zdał sobie sprawę ze śmiertelnego nieporozumienia. Dobrze nieporozumienie było bardzo złym słowem, niech będzie, przeoczenie, nierozumienie swojej nawzajem perspektywy. Nie miał księżyców doświadczenia dziadka, czy jakiegokolwiek innego smoka siedzącego za nim.
Czuł, jakby stąpał po krawędzi przepaści, gdzie najmniejszy wiatr mógł go zepchnąć w przepaść, a jego skrzydła były związane. Starał się by jego słowa były wyważone, niczym kroki bestii stąpającej po cienkiej tafli zamarzniętego jeziora.
– Wybacz mi Bezczasie Gwiazd, Źle to ująłem i rozumiem twoje oburzenie. Prawdopodobnie byłbym równie oburzony gdyby to mi ktoś zarzucił, choć, nie wprost podobny występek.
Taki występek było od razu założenie, że smoczyca pierwsze co zrobi, to wejdzie na ich tereny i popędzi do swojego starego stada by przekazać im informacje na podstawie jakich mogą wywołać wojnę. Nawet jeśli nie celowo to wystarczyło parę źle dobranych słów. Czerwonych ślepi jednak nie opuszczał, widział całą siedzącą razem czwórkę. Zastygł, słysząc słowa dziadka za pomocą magii.
– Nie miałem jeszcze szans spotkać się z Rytmem Słońca, lub Barwami Ziemi, tak jestem przywódcą od księżyca, choć nie obawiam się agresji z ich strony teraz. Przywódcy się jednak zmieniają, Członkowie stada się jednak zmieniają. Smoki zmieniają się ciężko. Jak sama powiedziałaś, byłaś przywódczynią. Gdyby pojawił się nowy dla ciebie przepotężny byt, który zamierza interferować ze wszystkimi prawami, na podstawie których do tej pory żyłaś i musiałabyś przyjąć go i z miejsca zaufać dla dobra swojego stada zrobiłabyś to?
Jego głos był stanowczy, choć od połowy zaczynał robić się łagodny. Odczekał jej odpowiedzi.
Kątem oka dostrzegł kolejnego smoka za sobą. Odwrócił delikatnie łeb, spoglądając na Mgły. Mgły, które go wspierały samym staniem za nim. Mgły ściągały kolejne mgły, nawet te, których wcześniej tu nie było.
Ci, którzy byli od początku wściekli i prawdopodobnie zestresowani jak on, widział strach i zmieszanie i w tym właśnie momencie stwierdził, co przypomina mu zgraja. Dzikie zwierzęta otoczone przez smoki, które, choć nie chcą zrobić krzywdy, próbują narzucić swoją wolę. Przecież tak gwałtownie nie zdobywało się kompanów.
Odetchnął głęboko, zestresowany, strach dalej krył się w jego wnętrzu, gdy tym razem zamierzał zabrać głos. Nie zamierzał popełnić znów tego błędu pominięcia kogoś, nawet jeżeli narażał się na jeszcze większy stres i strach. Bał się, bał się jak cholera. Nabrał powietrza w płuca i postarał się je spokojnie wypuścić. Smoki Mgieł stojące za nim mogły zauważyć, jak drgał. Mimo to stał prosto, z łapami mocno wbitymi w ziemię. Bał się w tym momencie zarówno Bogów jak i zawiedzenia smoków, które zdecydowały się go wesprzeć. Wiedział, że zawiedzie, że być może jego dziadek i reszta stada będą jednak żałować jego wyboru na przywódcę. Mimo to stał dumny i skierował swoje następne słowa dość bezpośrednio.
– Naranleo, Kammanorze, Uessasasie, Bezczasie Gwiazd, powrót do Starego Porządku to nie jest coś, co jest możliwe. Wśród Mgieł nie żyje ani jeden smok, który mógłby pamiętać tak odległe dla nas czasy. Dla nas to nie jest powrót, tylko coś całkowicie nowego, inny czas. Wpuszczenie na tereny obcego smoka, który zobowiązuje się do neutralności, na czas swojej służby brzmi aż nazbyt idealnie, zwłaszcza że istnieje możliwość zrzeknięcia się urzędu, jak właśnie jesteśmy świadkami.
Być może przez chwilę brzmiało to jak oskarżenia przerażonego młodego przywódcy. Zaraz jednak kontynuował. Jego ton zmiękł
– Chciałbym jednak zaproponować pewnego rodzaju ustępstwo jeśli jest jeszcze na to opcja. Prosić jeśli trzeba. Pozwólcie nam oswoić się z tą obecnością prorokini przynajmniej przez jakiś czas jako gościa, przyzwyczaić, aż nie będziemy czuli się zagrożeni. Przez jakiś czas przenieść ceremonie na tereny jeśli trzeba. Udostępnić tylko część terenów, by nasz obóz pozostawał bezpieczny, byśmy mieli pewność, że możemy zaufać jej z czasem.
Czy Bogowie mogli czytać jego uczucia jego wątpliwości? Jego porównanie Mgieł do nieoswojonych jeszcze kompanów, które przy złym podejściu zaatakują lub uciekną? Jego strach przed obiema opcjami, jakimi były, osłabienie stada przez odmowę, ale trzymanie się kodeksu, a potencjalne zagrożenie wpuszczenia obcej, ale nie trzymania się kodeksu, który robił mu za spis praw przez całe życie?
Bezczas Gwiazd Naranlea Kammanor Uessas
+ Mglista horda siedząca za nim: Sięgający do Nieba Czarci Pomiot Koszmarny Kolec Jedno Słowo Perła Oceanu Hektyczny Kolec Onyksowa Pieśń Triada Herezji Wichrogłos
Licznik słów: 1187
 |
> Zdrów jak ryba <
odporność na choroby. Leczony dostaje bonus już od min. ilości ziół.
> Pechowiec <
po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji. Bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.
> Adrenalina <
dodatkowa kość do biegu, ataku i obrony, w przypadku niepowodzenia – rana ciężka
> Czempion <
raz na walkę +1 sukces do ataku fizycznego
> Pojemne płuca <
raz na walkę -2 ST do ataku, ale +1 ST w następnej turze |