Strona 6 z 8

Spotkanie 11

: 10 maja 2025, 20:34
autor: Sięgający do Nieba

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

– Nie jestem pewien. Na razie mamy do czynienia z nową dyplomatką – mruknął sucho do Pomiot. Sam nie orientował się jeszcze do końca, co się tu dzieje. Domyślał się jednak po reakcji Powrotów Słońca, która reprezentowała sobą postawę urażonego pisklęcia pełnego kompleksów, że to ona została mianowana nowym prorokiem i wyniknął z tego jakiś nowy problem. Nie wykazywała zrozumienia, nie starała się nawet ku nim pochylić i choćby podjąć próby zainteresowania się sprawami Mglistych, ale pokazała, że potrafi się ładnie obrazić, a problemy jednego stada sprowadzić do kaprysu, który trzeba zadeptać. Wypowiedziała tylko kilka zdań, a Horus już doszedł do wniosku, że Strażnikowi wiele brakowało do ideału, aczkolwiek nowa prorokini nie dorastała mu do spodu ogona, zwłaszcza że zapamiętał ją jako jednostkę wyjątkowo uległą i skłonną do podążania na ślepo za innymi, tak jak podczas inwazji podążała za Pasterzem Ziemi pomimo jego karygodnego zachowania, choć nie miał z nią poza tym wydarzeniem styczności.
~ Nie będę się w to wtrącał dopóki nie uznasz, że tego potrzebujesz, Harmonijny, dlatego publicznie zachowam milczenie i nie będę wtryniał się w Twoje działania. Nie jesteś sam, jesteśmy z Tobą. Jeśli o zaufaniu i agresji mowa pragnę wspomnieć, że Słońce i Ziemia mają ze sobą sojusz przez co na pewno patrzą na te sprawy inaczej niż my, a także przypomnieć sprawę Aazghula Niebosiężnego, który za mojego życia został zamordowany na wyprawie poza tereny stad przez kogoś z dwoch pozostalych stad o czym dowiedziałem się od zaprzyjaźnionego duszka. Zabójca nigdy się nie ujawnił i równie dobrze może już nie żyć, to było wiele księżyców temu, jednakże wyciągnąłem z tego naukę o ostrożności, nawet nadmiernej. O ile nie uważam, by Rytm Słońca i Barwy Ziemi knuli przeciwko nam, tak nie ufam każdemu smokowi Ziemi i Słońca, które mogą działać na własną łapę bez wiedzy swoich przywódców, a nasz nowy prorok to smok, który byl przywódcą i przez dziesiątki księżyców należał do innego stada, a my go nie znamy. Na pewno ma przyjaciół, rodzinę i relacje, o których nie zapomni w dwa uderzenia serca; to naturalne, jesteśmy tylko smokami. Nie wierzę w zapewnienia o uczciwości, których gwarancją jest ładny uśmiech... o ile kiedyś ów uśmiechem zostaniemy zaszczyceni. A poza tym może mi ktoś wyjaśnić czego dokładnie od nas żądają? ~ Zwracał się głównie do wnuka, gdyż to jemu chciał okazać wsparcie, a jednocześnie przestrzec go przed nadmiernym zaufaniem, aczkolwiek jego cichy mentalny pomruk mógl usłyszeć każdy Mglisty, a ostatnie pytanie każdy Mglisty z wyjątkiem Hissetha, bowiem jemu nie zamierzal zawracać głowy i zmuszać go do wyjaśnień w takiej chwili; to mógł zrobić każdy inny obecny. Hisseth był młody, podobna presja mogła go mocno uderzyć, zwłaszcza iż nowa prorokini uderzała w jego brak doświadczenia. Uświadczył świeżą prorokinię przelotnym spojrzeniem, lecz jego wzrok prędko powrócił do Naranlei, gdyż to jej zdanie się w tym momencie liczyło, choć domyślał się, że nie musi przejąć się argumentami Hissetha, nieważne jak trafnymi.


Spotkanie 11

: 10 maja 2025, 21:45
autor: Pomroki Przedświtu
  • Przedświt przyleciał. Nie do końca chciał, ale skoro reszta Bandy leciała i nalegała, skoro nawet Tora mówił, żeby miał przylecieć – przyleciał. Nie był pewien, bo... coż. Bogowie. Przestrzegał ich zasad – w końcu mieszkał na ich terenach i czytał kroniki. Bogowie byli żywi w tutejszej historii – co było idealnie widać, gdy para się pojawiła. Jednak to wszystko nie znaczyło, że im ufał. Istoty mające taką władzę, taką potęgę.... może kiedyś mógłby uwierzyć, że są dobrotliwi, że wiedzą lepiej, żeby szary smok im zaufał, bo byli więksi, mądrzejsi, potężniejsi i na pewno wiedzieli, co było najlepsze dla szarego smoka. Tak. Kiedyś. Nie dziś.
    Przestrzegać zasad, szanować moc, szanować, jak pustynię na której się żyje, która oferuje ochronę, życie, czasem nawet błogosławieństwo oazy, ale nikt o zdrowych zmysłach nie mógł stwierdzć, że pustynia była dobrotliwa bądź łaskawa. Była. I szary smok jej nie obchodził.
    Dlatego gdy Arel – smoczyca, która była bliżej z Jarą, została.... prorokiem. Wybrańcem bogów. Pieskiem na posyłki.... coż. Stare dobre nawyki przejęły kontrolę. Głowa wysoko, skrzydła lekko otwarte, mięśnie rozluźnione. Oddech.
    Rzeczy działy się dalej. Stare prawa wracające do światła. Stado Mgieł zadowolone z tego, jak było z ich perspektywy dotychczas, jak z ich perspektywy mogło być przecież zawsze. Ale mieszkali na teranach bogów, bogów, dla których żywot smoczy był jedynie mrugnięciem. Bogów, dla których to właśnie stan aktualny był chwilową perwersją.
    Bogini magii. Obrazy w głowie. Krew i wojna. Mrok. Zapiski o nim były w kronikach. Zapiski o nim były w Dzienniku.
    Działo się.
    I Ishamaar, z pięknym zafalowaniem ogonem pomyślał, że bardzo chciał się bardziej upierać nad zostaniem na terenach Słońca.

Spotkanie 11

: 10 maja 2025, 22:04
autor: Lilia na Wodzie
Pokręciła jedynie głową na pytanie Połowu, nie brała Krabiego, bo miał jakieś niecne plany z Krabusiem, czy coś takiego. Nie wnikała w te krabie zabawy. Do brata uśmiechnęła się lekko, gdy ten spróbował ją podnieść na duchu. Tak wiele smoków, tak wiele aur...tak wiele emocji i...wcale nie było ich mniej, gdy przemówili bogowie, a ich dawna przywódczyni, jak się okazało, teraz była prorokiem. Uh...
Zerknęła niepewnie na całe zgromadzenie, delikatnie się kuląc, ale zaraz potem odetchnęła głęboko i słuchała. Bo tylko to jej pozostało....

Udany Połów Najpiękniejsza Łuska

Spotkanie 11

: 11 maja 2025, 2:24
autor: Skaza Granatu
Jak w zwolnionym tempie obserwował jak Naranlea obraca swój pysk w jego kierunku. W tym momencie Hisseth nie rejestrował, co się działo z bardzo dookoła niego. Cały jego wzrok uwaga były skupione na jednym miejscu. Sylwetkach trzech bogów i prorokini przed sobą. Ponad 20 księżyców bycia wojownikiem nie mogło go przygotować do takiego obrotu wydarzeń, mimo że cały jego organizm krzyczał o zagrożeniu. Księżyc przywództwa, tyle miał, jeden księżyc nosił ten tytuł.
W końcu bogini przemówiła, a on zamrugał zaskoczony, słysząc jej słowa. To nie było to czego się spodziewał, choć może powinien, Naranlea w końcu była boginią, czy oni nie byli wieczni? Czym dla niej byłaby cała era czasu?
Cofnął łeb w drygnięciu-odruchu gdy bogini podniosła łapę, tak znany gest jeśli walczyło się z czarodziejem. Zaraz jednak pojawiły się iluzje tak realistyczne, że, tak doskonałe, jakich nigdy nie widział. Hisseth odetchnął z ulgą. Opowiadała o stadzie Cienia, ich jeszcze dalszych przodkach niż Plaga. Dopiero w tym momencie w tym właśnie momencie jak stał, dotarł do niego zasadniczy fakt. Mianowicie był pierwszy, był pierwszym przywódcą, który wykluł się z mgieł i został ich przywódcą, jeśli dobrze kojarzył historie opowiadane przez dziadka. To za jego życia Plaga upadła. Ironicznie to właśnie napełniło jego wewnętrzny płomień nowym blaskiem. Nawet jeżeli się bał, zamierzał doprowadzić sprawę do końca.

Nigdy wcześniej nie czuł lęku przed Bogami tych ziem, jednak nigdy nie miał z nimi do czynienia tak bezpośrednio, nie przeciwstawiał się ich doktrynie tak otwarcie. Nigdy też nie miał ich trzech przed sobą, a swojego stada dookoła.
Obserwował w skupieniu historie, która rozgrywała się jeszcze daleko przed jego wykluciem, starając się zapamiętać jak najwięcej.
Dopiero potem ponownie odczuł na sobie srebrne spojrzenie bogini. Nie wiedział, jak to działo, być może jego własna maddara reagowała na jej obecność, czuł tak znane elektryczne iskry przeskakujące mu po łuskach. Nigdy nie czuł, by jego magia tak reagowała.
Słuchał, nie przerywając jej w tym momencie. Nie znał tych historii, był zbyt młody, musiałby prawdopodobnie liczyć sobie tyle ile ich dawny prorok, bo wyłapał chyba jego sylwetkę wśród iluzji jeśli się nie mylił. Rozumiał to co Naranlea przedstawiała, to co tutejsi bogowie im dawali. Mógł być zestresowany, ale nie głupi.

Nie zdążył dobrze zastanowić się nad jej odpowiedzią, zanim zadał kolejne pytanie, podważające neutralność proroka rozległ się znany mu cichy pomruk za sobą. Z pewnym zawahaniem oderwał czerwone ślepia od Bogów i odwrócił łeb, oglądając się za siebie. Venhendis, Hyralia i dziadek zajmowali miejsce za nim w formie cichego wsparcia, albo tak właśnie się poczuł. Był zbyt zajęty i zestresowany Bogami, by zwrócić uwagę na to kiedy się tu pojawili. Jego ogon trochę zwolnił nerwowe przeorywanie ziemi za nim, choć w tym momencie powstała tam już niezła bruzda. Które z nich ściągnęło dziadka? Był pewien, że go tu nie było wcześniej. Kiwnął łbem na znak podzięki, nim nie odwrócił się z powrotem w stronę Bogów.

To Bezczas Gwiazd zabrała głos, kiwnął jej nisko łbem na jej neutralne gratulacje. Zaraz jednak zaczęła mówić dalej, a Skaza zdał sobie sprawę z błędu, jaki popełnił. Nie musiała mówić groźnie, wystarczyły jej słowa. Zdał sobie sprawę ze śmiertelnego nieporozumienia. Dobrze nieporozumienie było bardzo złym słowem, niech będzie, przeoczenie, nierozumienie swojej nawzajem perspektywy. Nie miał księżyców doświadczenia dziadka, czy jakiegokolwiek innego smoka siedzącego za nim.
Czuł, jakby stąpał po krawędzi przepaści, gdzie najmniejszy wiatr mógł go zepchnąć w przepaść, a jego skrzydła były związane. Starał się by jego słowa były wyważone, niczym kroki bestii stąpającej po cienkiej tafli zamarzniętego jeziora.

– Wybacz mi Bezczasie Gwiazd, Źle to ująłem i rozumiem twoje oburzenie. Prawdopodobnie byłbym równie oburzony gdyby to mi ktoś zarzucił, choć, nie wprost podobny występek.
Taki występek było od razu założenie, że smoczyca pierwsze co zrobi, to wejdzie na ich tereny i popędzi do swojego starego stada by przekazać im informacje na podstawie jakich mogą wywołać wojnę. Nawet jeśli nie celowo to wystarczyło parę źle dobranych słów. Czerwonych ślepi jednak nie opuszczał, widział całą siedzącą razem czwórkę. Zastygł, słysząc słowa dziadka za pomocą magii.
– Nie miałem jeszcze szans spotkać się z Rytmem Słońca, lub Barwami Ziemi, tak jestem przywódcą od księżyca, choć nie obawiam się agresji z ich strony teraz. Przywódcy się jednak zmieniają, Członkowie stada się jednak zmieniają. Smoki zmieniają się ciężko. Jak sama powiedziałaś, byłaś przywódczynią. Gdyby pojawił się nowy dla ciebie przepotężny byt, który zamierza interferować ze wszystkimi prawami, na podstawie których do tej pory żyłaś i musiałabyś przyjąć go i z miejsca zaufać dla dobra swojego stada zrobiłabyś to?
Jego głos był stanowczy, choć od połowy zaczynał robić się łagodny. Odczekał jej odpowiedzi.

Kątem oka dostrzegł kolejnego smoka za sobą. Odwrócił delikatnie łeb, spoglądając na Mgły. Mgły, które go wspierały samym staniem za nim. Mgły ściągały kolejne mgły, nawet te, których wcześniej tu nie było.
Ci, którzy byli od początku wściekli i prawdopodobnie zestresowani jak on, widział strach i zmieszanie i w tym właśnie momencie stwierdził, co przypomina mu zgraja. Dzikie zwierzęta otoczone przez smoki, które, choć nie chcą zrobić krzywdy, próbują narzucić swoją wolę. Przecież tak gwałtownie nie zdobywało się kompanów.
Odetchnął głęboko, zestresowany, strach dalej krył się w jego wnętrzu, gdy tym razem zamierzał zabrać głos. Nie zamierzał popełnić znów tego błędu pominięcia kogoś, nawet jeżeli narażał się na jeszcze większy stres i strach. Bał się, bał się jak cholera. Nabrał powietrza w płuca i postarał się je spokojnie wypuścić. Smoki Mgieł stojące za nim mogły zauważyć, jak drgał. Mimo to stał prosto, z łapami mocno wbitymi w ziemię. Bał się w tym momencie zarówno Bogów jak i zawiedzenia smoków, które zdecydowały się go wesprzeć. Wiedział, że zawiedzie, że być może jego dziadek i reszta stada będą jednak żałować jego wyboru na przywódcę. Mimo to stał dumny i skierował swoje następne słowa dość bezpośrednio.

– Naranleo, Kammanorze, Uessasasie, Bezczasie Gwiazd, powrót do Starego Porządku to nie jest coś, co jest możliwe. Wśród Mgieł nie żyje ani jeden smok, który mógłby pamiętać tak odległe dla nas czasy. Dla nas to nie jest powrót, tylko coś całkowicie nowego, inny czas. Wpuszczenie na tereny obcego smoka, który zobowiązuje się do neutralności, na czas swojej służby brzmi aż nazbyt idealnie, zwłaszcza że istnieje możliwość zrzeknięcia się urzędu, jak właśnie jesteśmy świadkami.
Być może przez chwilę brzmiało to jak oskarżenia przerażonego młodego przywódcy. Zaraz jednak kontynuował. Jego ton zmiękł
– Chciałbym jednak zaproponować pewnego rodzaju ustępstwo jeśli jest jeszcze na to opcja. Prosić jeśli trzeba. Pozwólcie nam oswoić się z tą obecnością prorokini przynajmniej przez jakiś czas jako gościa, przyzwyczaić, aż nie będziemy czuli się zagrożeni. Przez jakiś czas przenieść ceremonie na tereny jeśli trzeba. Udostępnić tylko część terenów, by nasz obóz pozostawał bezpieczny, byśmy mieli pewność, że możemy zaufać jej z czasem.
Czy Bogowie mogli czytać jego uczucia jego wątpliwości? Jego porównanie Mgieł do nieoswojonych jeszcze kompanów, które przy złym podejściu zaatakują lub uciekną? Jego strach przed obiema opcjami, jakimi były, osłabienie stada przez odmowę, ale trzymanie się kodeksu, a potencjalne zagrożenie wpuszczenia obcej, ale nie trzymania się kodeksu, który robił mu za spis praw przez całe życie?

Bezczas Gwiazd Naranlea Kammanor Uessas
+ Mglista horda siedząca za nim: Sięgający do Nieba Czarci Pomiot Koszmarny Kolec Jedno Słowo Perła Oceanu Hektyczny Kolec Onyksowa Pieśń Triada Herezji Wichrogłos

Spotkanie 11

: 11 maja 2025, 7:34
autor: Gwiezdny Tropiciel
Uśmiechnął się do swojej partnerki gdy przybyła, a gdy usiadła obok niego, trącił ją czule nosem w szyję. Teraz gdy była tu jego najbliższa, nie czuł się tak obco pośród grona tak wielu obcych smoków.
Dziwna smoczyca która początkowo zafascynowała początkowo łowcę, niemalże od razu wywołała u niego konfuzję, która niemal od razu przerodziła się się w gniew. Dar od Strażnika który otrzymał tyle księżycy temu, zagrzechotał delikatnie w torbie owcy, który teraz poruszył się niespokojnie, napinając mięśnie gdy sytuacja nagle przerodziła się w konflikt.
Szacunek... A co z szacunkiem do nich, historii, praw i tradycji Mgieł? Czy faktycznie można było nazwać takie żądania i koncesje zwykłą prośbą o szacunek? To brzmiało jak służalczość. To nie po stronie przyjmującej szacunek leżała definicja takiego czym on jest... chyba że chciano po prostu cynicznie nagiąć te słowo.
Spojrzał się po swoich stadnych pobratymcach, gdy usłyszał że "w starym porządku" prorocy mogli wchodzić na tereny... Cienia? Plagi? Co? Wyraźnie skonfundowany, powrócił wzrokiem do Naranlei. Nie, nie wierzył jej. Już poprzednie jej słowa były podejrzane, wydawały się podszyte złą wiarą. To co teraz usłyszał było po prostu kłamstwem. Przecież ile razy słyszał że stare Mgły, Plaga, Cień były z natury bardziej bezwzględne, traktujące kodeks jako nienaruszalną świętość, gotowe zabić na miejscu, byle go tylko ochronić. Nie wierzył by te smoki z odległej przyszłości wpuściłyby obcego na tereny, nie mówiąc już o swobodnym przyjściu do obozu. W tym momencie stracił już ostatnie krztyny zaufania wobec bogów. Matka miała absolutną rację te osiemdziesiąt księżycy temu...
Nowo mianowany prorok odezwał się. Smok który dopiero co dobrowolnie zgodził się by wszelkie jego poprzednie doświadczenia stały się nieważne, poprzednie przysięgi zatarte w nicość, a jego wola stała bez znaczenia na rzecz woli bogów... oburzył się że został potraktowany jak pionek, a przywódca Mgieł zwrócił się do jego właścicielki.
Cieszę się że prorok się odezwał i pokazał że nie rozumie istoty problemu. -Odezwał się rozbawiony, mimo że do tej pory milczał, pozwalając swojemu przywódcy rozmawiać. Nie starczyło mu silnej woli by siedzieć dalej cicho słysząc takie słowa, a obok cynicznego rozbawienia, skrzypce w jego głosie dalej grał gniew.– Słowa o neutralności padły ledwie parę uderzeń serca temu. Nasze prawa są wyryte w twardej skale od setek księżycy, poparte czynami dziesiątek smoków, kilkunastu przywódców, upojone krwią smoków gotowych za nie zginąć. Chyba widzisz różnicę.
Zamilkł na chwilę, po czym dokończył:
Mam nadzieję że teraz dostrzegasz też że prośba o zignorowanie tego niewiele ma wspólnego z szacunkiem o który sami prosicie.
Pokręcił łbem starając się odsunąć myśli o tym jaki brak poważania, ponoć "neutralny", nowo mianowany prorok miał dla Mgieł. Ile warte są obietnice smoka który był przywódcą swoich smoków, a wszystkie swoje przysięgi był gotowy unieważnić ledwie w jedno uderzenie serca?
Cynizm bogów i proroka był w tym momencie wręcz wstrętny, te wszystkie słowa i zapewnienia – farsą, tak jawną że stający się obrazą dla inteligencji. Mgły i Prorok znalazły księżyce temu rozwiązanie i kompromis pozwalający na uszanowanie praw, tradycji i woli obu stron, jednak jak widać ten fakt stał się właśnie problemem.


Naranlea Bezczas Gwiazd

Spotkanie 11

: 11 maja 2025, 8:25
autor: Budowniczy Ruin
Po zapoznaniu z rodziną Selebi, Budowniczy już tylko spokojnie jej towarzyszył. Badał spojrzeniem kolejne smoki, był świadkiem przybycia Kommanora i przemowy dotyczącej mianowania.

Gdy doszły do niego słowa Naranlei, wiedział już, że nie niosły niczego dobrego dla ich stada. Stary Porządek? Jak stary? Kodeks Stada Cienia był starszy, niż jego historia na terenach Wolnych Stad. I w takiej formie nowe stado zostało dopuszczone, by się tu osiedlić. Czy istniał wtedy jakiś Prorok? Czy był nim Strażnik? Tego Budowniczy nie wiedział.

Bagienny nie musiał nawet czekać, aż Hisseth poruszy się, by zacząć swoje przemówienie. Bez zdziwienia odebrał wizję od Wichrogłosu. Wiedział, że czas, by stanął przy swoich. Posłał ostatnie, smutne spojrzenie Pokornej Łusce, po czym odsunął się od niej i ruszył spokojnym, acz zdecydowanym krokiem ku swojemu Przywódcy. Smoki wymijał ostrożnie, z szacunkiem. Zatrzymał się dopiero pomiędzy mglistymi, by dodać do poczucia jedności stada.

Słuchał słów obydwu stron. Widział przybycie kolejnych mglistych. Obserwował spektakl Naranlei. Czekał na dalszy rozwój wydarzeń.

Pokorna Łuska Skaza Granatu

Spotkanie 11

: 11 maja 2025, 8:27
autor: Ślepa Sprawiedliwość
A co jej tam, pogłaskała sobie te kotocosie Uessasa. Najwyżej jej odgryzą łapę.

W sumie trochę współczuła Arel. Dopiero co została prorokiem, a tu już się zaczęły problemy. I nawet niczego nie odwaliła, jak ona! Dobrze pamiętała, jak Plaga była pierwsza, by się na nią rzucić z zębami i jej własne stado ją musiało chronić. Teraz zanosiło się na coś podobnego, skoro tyle Mgielnych zaczynało się zbierać.

Znaczy wiecie, nie powiedziałabym, że lokacja waszego obozu jest aż tak wielkim sekretem, he he. – A dostrzec go pewnie nie byłoby ciężko, jeśli zrobiłoby się to z głową. Gdyby miała ślepia, to powiedziałaby komuś, żeby wywołał problemy z Mgielnymi, podczas gdy ona latała by sobie wysoko nie tak daleko granicy. Potem tylko wypatrzeć, z której części gór startowało by najwięcej Mglistych i gotowe! Nie miała oczywiście w planach tego robić, ale raczej nie byłoby to trudne.

Podrapała się po podbródku w zastanowieniu.

A nie moglibyście po prostu dodać nowej zasady do swojego kodeksu? Prawo służy smokom, a nie smoki prawu. Smocze prawa już kilka razy zmieniano i szczerze nie chce mi się wierzyć, że Mgły też nie robiły jakichś modyfikacji w swoim własnym kodeksie od czasów Cienia.

O ho ho, to był niezły argument. Ta cała ślepa wierność kodeksowi zawsze wydawała jej się nieco... hmm...

Według mnie to nawet trochę niebezpieczne trzymać się starych zasad, kiedy świat się zmienia. Wszak chyba twórcy kodeksu nie robili go w czasach, gdy bogowie byli tak aktywni i wszechobecni, jak jest teraz? Tak tak, prawo powinno odzwierciedlać czasy, w których żyjemy, a nie na odwrót.

Oparła się grzbietem o Uessasa, a na jej pysku wymalował się nieskromny uśmiech zadowolenia z siebie.

Tak więc, jak dla mnie, zmiana w kodeksie Mgieł to będzie świetny kompromis.

Skaza Granatu Gwiezdny Tropiciel

Spotkanie 11

: 12 maja 2025, 18:31
autor: Kammanor
  Z nozdrzy Kammanora już od dłuższego czasu unosiły się cienkie stróżki czarnego dymu. Obserwował cierpliwie wystraszonego młodzika w roli przywódcy. Mimo poruszenia wśród Mgielnych i pogardliwych szeptów między nimi, Kammanor nie reagował.
Wtedy jednak, Gwiezdny Tropiciel zapomniał gdzie jest jego miejsce w hierarchii.
  – Zamilcz łowco. Rozmawiamy z Przywódcą – zagrzmiał Kammanor, przerywając mu w trakcie drugiej wypowiedzi. Bóg nie poruszył się nawet o łuskę, lecz Tropiciel poczuł jak potężne niewidzialne łapsko chwyta jego pysk i przygniata do ziemi. Napór olbrzymich palców na czole, kufie i potylicy, przycisnął jego szczękę do szorstkiej skały. Pan Siły puścił Tropiciela dopiero po kilku oddechach – o ile łowcy znowu nie przyszło na myśl zabranie głosu. Jeśli jednak próbował pisnąć nawet słowem, niewidzialna łapa dalej go przytrzymywała.

  W tym czasie podjudzaczka z Słońca spróbowała otworzyć swój pysk, lecz Naranlea uciszyła Ślepą Sprawiedliwość na swój sposób. Kammanor posłał morskiej karcące spojrzenie, które poczuła na skórze jako przeraźliwy parzący dreszcz.

  Nieczułe spojrzenie Kammanora padło na resztę Mglistych.
  – Wasz kodeks zmieniał się jeszcze za życia niektórych spośród zebranych. Nie powołujcie się więc na prawa wyryte w kamieniu, gdy mogą się dostosować raz jeszcze, jeśli wymaga tego porządek większy niż stado. Wszak decyzje bogów od wieków stoją ponad zasadami śmiertelnych. – rozbrzmiał głęboki głos boga. Kolejny kłąb czarnego dymu wydobył się z nozdrzy Pana Siły, a powietrze zawibrowało od mocy. Gdy drżenie głosu ucichło, jego ciemne ślepia skierowały się na Bezczas Gwiazd.



Gwiezdny Tropiciel Bezczas Gwiazd

Spotkanie 11

: 12 maja 2025, 18:32
autor: Bezczas Gwiazd
... Oburzenie? Im dłużej słuchała i obserwowała młodego przywódcę Mgieł, tym coraz klarowniejsze było jego napięcie. Strach? Wydało jej się to wręcz abstrakcyjne. Kogo się bał – jej, bogów? Czy samego zabierania głosu? Popełnienia błędu? Ostatecznie każda z tych opcji była w aktualnej sytuacji równie sensowna. Może gdyby była na jego miejscu, jako świeża przywódczyni, czułaby się podobnie... Ale teraz miała już zbyt wiele za sobą. Pozostało jej – z podwyższenia, mając za swoimi plecami dwójkę bogów – obserwować, jak Skaza Granatu próbuje rozpleść własny słowny supeł. Nazbyt idealnie, że bogowie chcą objąć swoimi darami każde z trzech stad. Nazbyt idealnie, że żyjąc pod jednym dachem mieliby prawo do tych samych benefitów. Sami ziali sobie w stopy paranoją. Ustępstwo. Końcówka jej ogona uniosła się, a kita zadrżała w powietrzu; kosmyki żółtego futra opadły na drugą stronę i zawisły na wskroś grzbietu Kirima.

Nie obdarzyła Gwiezdnego Tropiciela spojrzeniem, choć zastrzygła uchem. Dopiero ruch zmusił ją do przeniesienia uwagi – otworzyła szerzej ślepia. Słysząc, jak Kammanor przemawia zza jej ucha, odruchowo wyprostowała się odrobinę bardziej. Nic to pewnie nie radziło na to, jak mikra się wydawała w obliczu jego sylwetki.
Oddech. Patrzyła na Tropiciela. Była jeszcze Sprawiedliwość, ale jej pysk zamknęła Naranlea – subtelniej.
Porządek ustalony przez bogów jest jeszcze starszy od Mgieł, Plagi czy Cienia. Prorocy istnieli przed waszymi stadami, pełnili swoje obowiązki i jakimś sposobem ich rola nie została splamiona hańbą w postaci zdrady swoich wartości do dziś. – Przymknęła na moment ślepia, nim odezwała się ponownie, z trudem opanowując głos po interwencji Kammanora. – ... Ekhm. Będziemy prowadzić rozmowę w węższym gronie. Nie chciałabym, żeby starania Skazy Granatu straciły na wartości przez czyjąś nieopatrzność. – Jej ton był uprzejmy mimo... przygniatających... okoliczności. Na moment spojrzała w zamyśleniu pod łapy, nim przeniosła wzrok na Skazę Granatu. Nie spieszyła się z ponownym zabraniem głosu. Wypowiadać się w imię boskich mocy i intencji jednak wiązało się z pewną presją.
Pomóc? Rozbawiona iskierka zamrugała przez więź. Miałaby ochotę parsknać, gdyby sytuacja nie była tak napięta; zamiast tego przeczyściła gardło.
Skazo. Jeśli bogowie przystaną na taki kompromis, ja również się zgadzam. – Skinęła mu łbem.– Co do scenariusza, który kazałeś mi przywołać... widzę w nim nieścisłości. Jeśli chcesz mi powiedzieć, że tak czują się Mgły, jednej rzeczy nie rozumiem – w jaki sposób bogowie są dla ciebie lub kogokolwiek innego nowymi bytami? Powinieneś wiedzieć o ich porządku i prawach od wyklucia. Ja o nich wiedziałam od wyklucia, bo z tym wiąże sie życie na tych ziemiach. Gdyby za mojej władzy współpraca między bogami, ich prorokiem a moim stadem miała dopiero powstać... nie widzę powodu, by się nie zgadzać. Oceniłabym tego proroka sama. A gdybym była nim zawiedziona, zastanowiłabym się nad rozwiązaniami. Rozróżnianie prawdziwego zagrożenia od mar to cenna umiejętność. – Rozważała zadane jej pytanie praktycznie tak jak dyskutuje się ze znajomym – prawie jakby zapomniała o ogromnej widowni, jaką mieli. Dopiero na ostatnie zdania położyła nacisk; nutę oczekiwania, gdy przypatrywała się Hissethowi.

Skaza Granatu

Spotkanie 11

: 12 maja 2025, 18:35
autor: Naranlea
Naranlea przeniosła wzrok na szepczącego Hektycznego Kolca, a jej spojrzenie złagodniało. Z natury nie zaglądała w myśli śmiertelnych, lecz gdy Kammanor to zasugerował, nieinwazyjnie uchyliła sobie umysł wystraszonego adepta. Chaos kotłujących się tam myśli nieco ją przytłoczył, więc gdy tylko dostrzegła to, co powinna, natychmiast się wycofała.

Jedną z wątpliwości Skazy, którą podzielał z Hektycznym, rozwiała od razu.
Prorok dożywotnio podlega zasadom, którym przysięgał będąc naszym posłańcem.

Wojownik zaproponował kompromis, a bogini lekkim skinieniem głowy dała mu przyzwolenie, by mówił dalej. Kiedy padło ostatnie z jego słów, w powietrzu zawisła cisza.

Nie trwała za długo.

Poczekała, aż Bezczas Gwiazd sama odpowie na zarzuty, które w nią wymierzono. Na reakcję wuja nie drgnęła jej nawet powieka. Jednak gdy odezwała się Ślepa Sprawiedliwość, Naranlea zmrużyła oczy.

"Znaczy wiecie, nie powiedziałabym," było ostatnim, co wypłynęło spomiędzy jej warg. Kolejne słowa nie tyle ugrzęzły w gardle piastunki, co nie niosły się żadnym dźwiękiem.
Mgły mają własny głos w Skazie Granatu i nikt inny nie będzie za nie przemawiał – powiedziała ostrzej niż zwykle, nie zostawiając miejsca na dyskusję.

Srebrne ślepia raz jeszcze spoczęły na skulonej sylwetce Rairisha. Później na prorokini. Po jednym uderzeniu serca znów zwróciły się ku przewodnikowi Mgieł.
W porządku – zgodziła się tonem z powrotem zabarwionym spokojem. – Do nadejścia kolejnego śniegu obecność obu proroków ograniczy się do ceremonii odbywających się w wyznaczonym przez Ciebie miejscu na waszych terenach. – Zrobiła krótką pauzę, spoglądając na swoją Gwiazdę. – Liczę, że ten czas posłuży wam do poznania ich i rozwiania wątpliwości.

– – –

Temat pozostanie zamknięty na około 24h, aby każdy mógł przemyśleć potencjalne posty i nadrobić fabułę.

Spotkanie 11

: 13 maja 2025, 15:40
autor: Uessas
  • Uessas siedział grzecznie, głaszcząc kocie chimery, i jeśli ktoś spojrzał w jego stronę, posyłał tej osobie miły, ciepły uśmiech. Nie był tu po to, by przeszkadzać, dlatego też zajął takie, a nie inne miejsce. Ale ktoś postanowił się przysiąść! I to nie byle kto!

    – Oh, Mirri, no proszę! – przywitał się równie uprzejmie. – Nie, nie mam nic przeciwko. Choć to mocne słowa na kogoś, kto jest ślepy i nie widział połowy wejścia. Nie bądź dla siebie jednak taka surowa – wejście z niezgrabnym hukiem bardzo ci pasuje. – Bóg Miłości był dzisiaj w bardzo dobrym humorze, toteż nie powiedział nic więcej. Same chimery – o dziwo – nie miały nic przeciwko temu, by być głaskane.

    Sam Uessas nie odzywał się już więcej, delikatnie nawijając bujną grzywę na palec. Spojrzenie przybyłego Kammanora odwzajemnił lekkim pochyleniem łba i uśmiechem promiennym jak złota twarz. Przysłuchiwał się wszystkiemu z dystansem i powagą, gdy rozmowa przybrała taki ton dość... szybko. Ale nie odzywał się, choć gdy Przywódca Mgieł zwrócił się również do niego, bardzo powoli kiwnął głową, dając znać, że przyjął jego słowa do wiadomości. Tak po prostu – nie czuł potrzeby dodawania czegokolwiek do dyskusji.

    No i wtedy Ślepa Sprawiedliwość uznała, że fenomenalnym pomysłem będzie oprzeć się o jego grzbiet. Zamarł na pół uderzenia serca – samica nie zdążyła nawet dobrze się oprzeć, a tu puf! Uessas pojawił się nagle po jej przeciwnej stronie, a chimery, bez większego wzruszenia, przesunęły się do niego. Bóg spojrzał jedynie na Słoneczną, lekko mrużąc ślepia, a potem westchnął cicho.

    ~ Taka rada na przyszłość: nie dotykaj kogoś bez uprzedzenia. – odezwał się w jej myślach, a potem wzrokiem wrócił do toczącej się dyskusji, której nie zamierzał przerywać.

Spotkanie 11

: 13 maja 2025, 20:16
autor: Skaza Granatu
Być może powinien się spodziewać, że Valnar spróbuje swojego własnego podejścia. Jednak kiedy zabrał głos, spojrzenie czerwonych ślepi zostało wbite w jego wuja, który postanowił wszem i wobec podzielić się swoją opinią. Hisseth chciał syknąć, warknąć gdyby mógł to z siebie wykrzesać w tym momencie, tylko piorunując go wzrokiem. Czy Valnar nie wiedział, jak kapryśni i niebezpieczni potrafią być bogowie? Jeszcze stał w oddaleniu od reszty mgieł. Jednocześnie wprost stwierdzenie, że Bogowie rozmawiają z nim z przywódcą, sprawiło, że Hisseth dopiero teraz poczuł ciężar, jaki na nim spoczywał.
Skaza z przerażeniem obserwował, jak zagrzmiał smoczy gigant, Kammanor, a łowca zdawał się przyciśnięty do ziemi. Jakim cudem był jedynym, który widział w bogach w tym momencie tak wielkie zagrożenie, że rozsądniejszym wydawało się z nimi układać niż stawać im naprzeciw.
Jego instynkt krzyczał, że powinien uciekać, a jednocześnie bronić, gdy ciemne spojrzenie prześlizgnęło się po jego stadzie i po nim.
Jednak słuchał, gdy Bóg mówił. Poczuł wstyd gdy wytknął, że za życia niektórych ze smoków za nim kodeks się zmienił. Nie zamierzał tego negować. Za bardzo lubił swoją głowę na karku.
Na słowa skierowane do Sekcji, roztwarł szerzej ślepia zaskoczony. Nie słyszał pierwotnych słów wypowiedzianych przez smoczycę, nawet tych kilku pierwszych nim Boginii nie odebrała ich czasowo.
Następna odezwała się prorokini i to na niej spoczęły jego szkarłatne ślepia. Być tylko może był zbyt ostrożny, wolał to określenie od paranoiczny, w swoim podejściu do tej sytuacji. Kto by mu się dziwił. Dobrze, kto z Mgieł by mu się dziwił?
Na pierwsze jej słowa opuścił łeb. Skąd miał to wiedzieć, Mgły raczej nie pałały wielką miłością do takiej historii, nie takie historie słyszał, dorastając. Następne jej słowa o prowadzeniu rozmowy w węższym gronie, sprawiły, że spojrzał na nią z czystym zdumieniem. Nie spodziewał się po początku, że jego starania mogły mieć tutaj jakąkolwiek wartość. Zniżył przed nią łeb w podzięce.

– Doceniam i jestem wdzięczny.
W napięciu czekał na jej dalsze słowa, obserwując. Być może od jego ogona szarpiącego glebę z nerwów zostanie niedługo trwałe wgłębienie w kształcie półksiężyca. Pierwsze zdanie prorokini po przerwie sprawiło, że odetchnął lżej z ulgą. Zaraz jednak zaczęła mówić dalej. To nie był jeszcze koniec, najwyraźniej. Najpierw jednak.
– Dziękuje Bezczasie Gwiazd. Jeśli chodzi o scenariusz, jest bardzo uproszczony. Wiemy o ich prawach i przestrzegamy ich. Jednak część z naszych smoków do tej pory jedyny kontakt prorokiem miała podczas błogosławieństwa wydawanego na wyprawę i podczas ceremonii nadawania tytułów, a co dopiero z Bogiem. Do tej pory żyliśmy z boku, jak sama to ujęłaś bez tej zawiązanej współpracy.
Wyjaśniał swoje porównanie, łagodnie jak się dało.
Następne jej słowa potraktował jako poradę.

– Być może byłem zbyt prędki, by wyrobić opinie, na temat tak... –zawahał się nad doborem odpowiedniego słowa. Jak przecież miał wyjaśnić swój tok rozumowania w tym momencie? Zmarznięte zwierzę wrzucone do ciepłej wody też będzie z niej wyskakiwać, bo parzy, mimo że jest dla niego dobre, by się rozgrzać. By nie walczyło z pomocą, należy podnosić temperaturę stopniowo.– bez zapowiedzi, przedstawiony. Następnym razem będę bardziej rozważny.
Jedna z wątpliwości dotyczących stanowiska proroka została rozwiana wcześniej przez Naranlee.
Wstrzymywał oddech gdy Bogini na niego spojrzała, łapiąc jego spojrzenie. Decydowała, a on był bardziej zestresowany niż kiedykolwiek.
W końcu usłyszał zgodę na jego propozycję i dopiero mógł odetchnąć pełną piersią, po raz pierwszy odkąd zaczęła się dyskusja między Mgłami a bogami.
Dopiero w tym momencie, dotarła do niego cała wypowiedź Boginii. Obu proroków? To miało być ich dwóch? Chyba naprawdę był zbyt szybki z reakcją, nic dziwnego, że Bogowie byli źli jeżeli przerwał mianowanie tego drugiego, kimkolwiek by był. Nieważne kim był, mógł, być nawet nie wiadomo kim, choć do tej pory się nie odzywał, co było zaskakujące.
Skłonił łeb kolejno przed Trzema Bogami i Prorokinią. Czy Uessas zmienił miejsce? Był chyba zbyt zestresowany, by zauważyć.
Stado być może go udusi, spodziewał się tego nawet jeżeli tylko swoimi opiniami. Wypowiedział jednak słowa, pieczętując umowę.

– Dziękuje za szansę, do kolejnego śniegu to rozsądna ilość czasu, byśmy mogli poznać proroków.
Chyba że Bogowie rzucą w nich śniegiem w okresie za parę dni, ale na razie wolał się o to nie martwić. Na jego pysku pojawił się pełen ulgi uśmiech, choć niewielki. Nie było tu jeszcze miejsca na sukces, liczył tylko że bogowie nie zmienią swojego zdania. Odwrócił delikatnie łeb i cofnął się o krok, by móc spojrzeć na Mgły. Nie wiedział kto miał być drugim prorokiem, ale ktokolwiek to był, nie mogło być tak źle prawda?

Kammanor Naranlea Uessas Bezczas Gwiazd

Spotkanie 11

: 14 maja 2025, 0:02
autor: Opowiastka Kuglarza
Dobry uzdrowiciel nigdy się nie spóźnia, ani nie przybywa za wcześnie. Pojawia się zawsze wtedy gdy jest najbardziej potrzebny i niestety nie robi tego trzeciego dnia o świcie. No i powodem akurat w przypadku Ebrill nie było zbieranie armii a zbieranie... samej siebie. Kuglarka ostatnie kilka księżycy zmagała się z ulubioną chorobą duszy wśród Wolnych zwaną smoczym snem i nic nie było w stanie jej wybudzić. Nawet to, że sarnią skórę zwiało jej z łap i nie miała już naturalnej ochrony przed potworami co przychodzą tylko jak się śpi i liżą po grzywie by rano nie dało się jej ułożyć. Całe szczęście bogowie byli niezawodni i mentalne stuk puk od Naranlei w tempie spowolnionym ale jednostajnym podniosło Kuglarkę z leża. Samica miała łeb rozsadzony gorzej niż przy najgorszym kacu, parę razy przywaliła nim chyba nawet o ścianę w norze, ale jako tako zebrała się by pomyśleć nad tym co tak właściwie ją obudziło. Coś tam coś tam prorok coś tam skały pokoju... chyba tak? Pijąc wodę samica zastanawiała się czy powinna tam ruszyć. Była spóźniona tego na milion procent mogła być pewna, a wybranie proroka wiązało się z obecnością bogów. Meh jak o tym pomyślała, ale w sumie znaleźć miało się tam całe stado, a ona jedyna by został w grocie? Też średnio to brzmiało. Gorzej niż spóźnienie. No i może będzie miała kolejną okazję do luźnej pogadanki z kimś po za Mgły? Może odświeży jakieś stare znajomości? Albo zawiąże nowe?! No to Kuglarkę zdawało się przekonać bo szybko wyruszyła z jaskini i zaraz już drogą powietrzną kierowała się ku Terenom wspólnym.
Chwila kołowania na obserwację, szybka kalkulacja ilość obecnych jaką oceniła na sporą i dość udana próba cichego lądowania za "swojakami". Parę szybszych kroków z przepraszająco opuszczonym łbem i już stała by zaraz usiąść za Wasakiem jak jakiś strzegący młodzika gargulec. Może coś przeczuwała? Bo akurat Hisseth kończył mówić, a atmosfera zdawała się tak gęsta, że mogłaby pociąć ją pazurem. Schyliła więc łeb by zbliżyć go do ucha piastuna.
~ To jak wiele mnie ominęło? Co się dzieje z prorokiem?~ Zapytała nieświadoma, że właśnie wybrano nowego. I że między nimi jest para bogów. A czekaj trójka. Gdy Opowiastka podniosła łeb można było łatwo zauważyć, że zdębiała widząc Uessasa. No ładnie, a na herbatę nie mógł się pojawić tylko niewidzialnie opróżniał jej kubek. Musi mu powiedzieć, że posąg go lekko pogrubia biedak pewnie przez całą wieczność tego nie zauważył.

Budowniczy Ruin

Spotkanie 11

: 14 maja 2025, 10:30
autor: Budowniczy Ruin
Z jakiegoś powodu przyjął szept matki jako coś zupełnie naturalnego, co powinno pojawić się przy jego uchu. Sam się cofnął krok, by bardziej się z nią zrównać i nachylił lekko w jej kierunku.
Bogowie mianują nowego Proroka. To ta jasna smoczyca stojąca z nimi. – Wyszeptał niemal konspiracyjnie.
Ale zdecydowali, że Prorok powinien mieć dostęp do każdego miejsca na terenach Wolnych Stad. Będzie nadawał tytuły i te takie magiczne kamyki tylko na ceremoniach stadnych. – Starał się wyjaśnić w jak największym skrócie całe zajście.
No i Skaza.. znaczy Skowyt, teraz walczy o nasze prawa dotyczące nieprzekraczalności granic. Bo został Przywódcą jak spałaś. – Zerknął na nią i dopiero mówiąc to, zorientował się, że przecież jego matka nie śpi!
O rety.. – Wyjęknął tylko, po czym bezceremonialnie przytulił Opowiastkę, zupełnie zapominając o powadze całej sytuacji. – Ale się cieszę, że cię widzę. – Wyszeptał. Musiała go z siebie zdejmować, by wrócił do porządku.

Opowiastka Kuglarza

Spotkanie 11

: 14 maja 2025, 19:36
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Wywróciła się niezdarnie na grzbiet, nie znajdując za nim żadnego oparcia. Przez chwilę tak leżała w lekkiej panice, nie wiedząc co zrobić. Dopiero gdy pozbierała myśli, podniosła się z ziemi i wzięła w łapy ubrudzony kapelusz.

Przepraszam, zapomniałam się – powiedziała bezgłośnie z pochylonym łbem. Nie miała zamiaru dalej przeszkadzać i tylko słuchała uważnie dalszej części tego spotkania.

Wszak powinna potem napisać coś o nim w Gigancie.

Spotkanie 11

: 14 maja 2025, 21:23
autor: Topielczy Skrzek
  Młoda dość zauważalnie spóźniła się na spotkanie, które ważyło losy nadchodzących księżyców, ale udało się jej pojawić. Wezwanie dotknęło ją na samej północy Słonecznych mórz, skąd dotarcie drogą wodną na tereny wspólne było niemożliwe. A droga lądowa przysparzała Topielczej problemy.
  Widząc już z daleka całość spotkania które było w trakcie, obserwowała wszystkich jakby wyszukując – kogoś lub czegoś. Ponoć byli tu bogowie. Dwóch dostrzegła od razu – nie było to trudne. Trzeciego ujrzała dopiero, gdy jej bordowe cielsko zawinęło się gdzieś z boku zgromadzenia i przystanęło znajdując czas i przestrzeń na dokładniejsze rozejrzenie się po tłumie.
  Tłum to było dobre określenie. Mnóstwo zapachów, mnóstwo dźwięków – to wszystko uderzało morską jak młot rozgrzane, miękkie żelazo, ubijając je na płaską płytkę. Nie witała się z nikim, nie zagadywała do nikogo, nawet jeżeli dobrze tego kogoś kojarzyła lub obcy by ją zainteresował. Chce być świadkiem tutejszego zdarzenia, a nie uczestnikiem.

Spotkanie 11

: 16 maja 2025, 0:04
autor: Administrator
Czas na reakcje jest do poniedziałku 19 maja!

Spotkanie 11

: 16 maja 2025, 9:50
autor: Odnaleziona na Jawie
  • Chmiel wpatrywała się dalej, jakby chciała wyżreć spokojnym spojrzeniem mózg biednemu Budowniczemu. Cofnęła łapę już całkiem, słuchając Pokornej.
    – To nie to. – ucięła, odpowiadając w skupieniu. Próbowała gdzieś odnaleźć ten zapach, jednak głowa była pusta, no cóż. – Nic się na razie nie dzieje, jednak jeżeli tak uważasz.. – wzruszyła barkami, nie zmieniając swojej pozycji. Przybycie Uessasa odnotowała, jednak nie zamierzała go na razie zaczepiać.

    Ułożyła się między przednimi łapami Siderusa. Była.. zmęczona. Niby powinna odespać wysiłek, szczególnie że zniesienie jaja dla karlicy było dwa razy bardziej męczące niż dla przeciętnego smoka, jednak Chmiel wiedziała jak ważne było to dla jej ukochanego. A ona nie umrze od braku snu, prawda? Przecież u niej to normalne się nie wysypiać.. Jednak gdy tak sobie siedziała, oparta łbem o jego lewe, umięśnione przedramię. Akurat wtedy wylądował Kammanor, jednak.. jedynie co to słabo spojrzała w jego stronę i lekko, niezauważalnie wręcz mu się ukłoniła. A raczej jedynie skinęła głową.

    Dalsza, zawiła dyskusja i sytuacja z Mglistymi odbyła się już poza świadomością Chmiel, która tak po prostu usnęła sobie, oparta policzkiem o ich nowego proroka numer dwa. I żadne głośne dźwięki nie były teraz w stanie jej zbudzić.

    Budowniczy Ruin
    Pokorna Łuska
    Fioletowooki

Spotkanie 11

: 17 maja 2025, 9:23
autor: Osąd Gwiazd
Wyglądało na to, że już na sam początek będzie czekało na niego nie lada wyzwanie. Cierpliwie czekał, obserwując uważnie, w jaki sposób nowa prorokini radzi sobie z zaistniałym problemem. Jej doświadczenie było nie do niezauważenia. Nawet jeśli nie zamierzał jej naśladować, może wyciągnie z tej dyskusji cenną lekcję, która pomoże mu w przyszłości.

Prawą łapą delikatnie czesał grzywę Chmiel. Była zmęczona. Nocami targały ją koszmary senne. Nie chciał jej budzić w tej jedynej chwili, jaką udało jej się znaleźć na odpoczynek.

Spotkanie 11

: 17 maja 2025, 22:48
autor: Jarzmo Brzasku
/// Uwaga! Czasoprzestrzeń: reakcja jedynie na Kino 5D Naranki. ///

  Nie wiedziała czy czuła się bardziej wściekła, zdradzona czy porzucona. Ze wszystkich smoków na Wolnych, ze wszystkich księżyców historii, trafiła na jej życie tutaj i jej wybraną samice. Nieśmieszny żart. Kpina bogów.
Czy Arel wiedziała wcześniej? Musiała wiedzieć wcześniej. Nie była zaskoczona. Jak długo wiedziała?
Czy bogowie się uwzieli? Nie... Jarzmo była zbyt błahą jednostką by się nią przejmować. A jednak trudno było się nie doszukiwać złośliwości w tym absurdalnie nieprawdopodobnym zarządzeniu losu.

  Drgnęła się gdy burze bólu przerwał dotyk Lamby. Na moment oddech zamarł w jej piersi. Nieznacznie pochyliła pysk by kątem ślepia spojrzeć na Lambe. Pojedyncze krystaliczne łezki spłynęły po jej policzkach. Jej ogon wił się niespokojnie po ziemi, a gdy Lamba próbowała ją złapać własnym ogonem mogła się poranić o poszarpane kryształowe ostrza.
Mimo to część wściekłości wyparowała z Jary, pozostawiając wyjący żal i smutek.

  Potem pojawił się Mysza. Początkowo nie zareagowała na jego obecność. Zbyt zatopiona we własnym umyśle i dotyku Lamby. Pomruk samca (już samca! a nie pisklęcia), przyjemnie zawibrował w tle jej myśli. Mysz położył łape na jej barku, a Jara gwałtownie się wzdrygnęła odsuwając od nagłego dotyku. Zmarugała kilkukrotnie. Oszołomiona spojrzała na młodego samca.
Czy chciała się przejść?
Uchyliła pysk.
Jej wzrok po raz kolejny samoistnie znów się przesunął na Bezczas Gwiazd.

  Gorzki Miód... nie... Bezczas Gwiazd, spojrzała na Jarzmo Brzasku. Pytanie...? Pytanie w spojrzeniu?
Czy Miód dowiedziała się czegoś nowego spoglądając na nią?
Dowiedziała się tego, że Jara cały czas się w nią wpatrywała z szeroko otwartymi ślepiami.
Wystrarczyło, że spojrzała w jej stronę by złapała z nią kontakt wzrokowy. Z fiołkowymi zaszklonymi ślepiami.

  Gardziel boleśnie zadrżała, gdy kolejne spazmo urywanych oddechów przeszyło jej ciało. Przez moment słodycz ślepi Miodu skupiła całą uwagę Jary. Spijała każdy gest i każde ukradkowe spojrzenie Miodu. Odciągając siebie od wirujących wewnątrz emocji. Nie trwało to długo, nim iskra irytacji znów się zatliła w jej wnętrzu.
Skromna Miód siedzącą między dwoma bogami. Istotami tak potężnymi, że mogli ich wszystkich zmiażdżyć jednym pstryknięciem. Przeszedł ją dreszcz.
Jara zacisnęła szczęki, a pysk wykrzywił się w niezadowoleniu. Mięśnie grzbietu gwałtownie się spięły. Pazury zgrzytnęły o skałe. Już miała się zerwać zmiejsca. Już poderwała zad, lecz zamarła a półsiadzie – oczarowana przedstawieniem Naranlei.

  Raz jeszcze jej oczy otwarły się szerzej – niczym naiwnego pisklęcia, które po raz pierwszy w życiu ujrzało tęczę. Zamarła w bezruchu. Jej rozedrgane ślepia, śledziły maleńkie sylwetki Smoków Przeszłości. Gardło znów się ścisnęło. Znała...  Znała te historie. A teraz mogła je zobaczyć na własne ślepia. Poczuła jak gardło podskoczyło jej do gardła gdy pstrokata sylwetka mignęła jej wśród obrazów. Od tego momentu nie potrafiła się skupić na niczym innym jak śledzeniu Jego.
Był... wtedy tak młody.
Tęskniła za nim.
Bez myślenia, jej kościsty zad znów usiadł na ziemi. Tym razem jej żmijowaty cięki ogon sam odnalazł ogon Lamby i zacisnął się wokół niego. Złoty pazur pazur skrzydła nieznacznie zaczepił o futro na barku Myszy.
  – Widzicie tego pstrokatego bezskrzydłego morskiego? – zapytała ściszonym, ścisnietym głosem, wskazując na migającą sylwetkę drżącym szponem chudej łapy.



// Bezczas Gwiazd Naga Magia Przejściowy Kolec

Spotkanie 11

: 18 maja 2025, 7:00
autor: Triada Herezji
__
__Brązowe ślepia przesuwały się z sylwetki na sylwetkę. Ohydna pokusa parła jej się z gardła pomiędzy wargi; chęć dodania czegoś od siebie, wrzucenia się w coraz bardziej gęstą maź, jaka rozlewała się między skrajnymi stronami konfliktu. Skały Pokoju. Nie zdołała powstrzymać cichego parsknięcia na samą myśl o tym; zwłaszcza, gdy odczuwała niesamowitą, nagłą chęć obnażenia kłów i wbicia się w czyjeś gardło. Wszelkie składane w ciszy samej sobie obietnice o nie ingerowaniu zaczęły pękać, niczym szklane fiolki.

__Nie zgadzała się z dyplomatycznym podejściem Hissetha, ale nie zamierzała też wciskać się pomiędzy jego, a rzekomą nową prorokinię. Bańka mydlana, w jakiej Triada desperacko próbowała żyć – pękła. Jakąkolwiek ostoję oferowała jej obecność bogów po trudnym dzieciństwie i poczuciu bycia odepchniętą przez niemalże każdego po kolei – przestało to już obowiązywać.
Poczuła się dziwnie pusta, ale jednocześnie ustał szum w jej czaszce. Pustka nagle okazała się błogim spokojem; pytaniem pozostawało jednak, czym teraz przyjdzie jej ją wypełnić.

Jak daleko od jabłoni mogło upaść jabłko?

__Ostry, krótki warkot wyrwał jej się z gardła, gdy przekrzywiła szyję w kierunku małej, czarnołuskiej samicy. Jeżeli była jednym z bogów, to wyglądała wprost żałośnie, więc Triada nie zamierzała przyjmować takiej opcji do wiadomości. Zachowanie czarnołuskiej kojarzyło jej się z turystą na terenie objętym wojną. Zafascynowany, zaślepiony i całkowicie niemile widziany. To, że jakaś magiczna siła zamknęła jej pysk, zanim ta zdołała powiedzieć cokolwiek więcej, było dla Triady jedynym pozytywem tej farsy.

__Instynktownie przysunęła swój ogon bliżej. Lśniąca bioluminescencyjnym błękitem końcówka ogona wygięła się lekko, zupełnie jakby była wężem cofającym się na chwilę przed wykonaniem ofensywy. Nadal nie rozumiała, dlaczego Hisseth postanowił w jakikolwiek sposób przystawać na boskie warunki i podejmować próby dyplomacji. Stracił przez to w jej ślepiach, ale wątpiła, by miało to znaczenie, więc nie zamierzała dzielić się tą opinią – przynajmniej na razie. Postawa Gorzkiego Miodu zaś jedynie przypominała jej Ojca; świadomość tego, że kolejna jego kopia miałaby pełnić identyczną funkcję przez kolejne setki księżyców wywoływała u niej irracjonalną wściekłość.
Z trudem powstrzymała więc odruch wymiotny, lekko wyginając szyję i zaciskając zęby, gdy muśnięcie własnego źródła maddary naparło na jej wnętrzności; drobinki energii podrażniały każdą tkankę, gdy tylko były wykorzystywane w jakimkolwiek celu, skupiając się teraz na formowaniu niewidzialnej, mentalnej liny między umysłem Triady, a Arel.
~ Graj swoją piękną rolę; otchłań zawsze domaga się bisu.
Charknęła cicho pod nosem, momentalnie odcinając dopływ magii do swojego umysłu, odczuwając coraz intensywniejsze wykręcanie się żołądka. Zachowanie nowej prorokini wyglądało dla niej na słodko-fałszywe – maska, którą Gorzki Miód nałożyła na siebie, była w oczach Venhedis stworzona z delikatnego papieru; a płomienie absolutnie uwielbiają papier.
  • ━━━━━━━━━━
    :: Bezczas Gwiazd] ::