Strona 7 z 27
: 20 sie 2015, 16:25
autor: Oddech Pustyni
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
//Wybacz, że ostatnio tak beznadziejnie odpisuje. Muszę się ogarnąć xD
Co do samego ataku, może ja jestem jakaś nie tego, ale opisuj dokładniej czym atakujesz. Z postu zrozumiałam, że zadajesz cios bokiem, ale przy "podnoszeniu się" nie wiem jak dosięgnąłby do jej pyska. Chyba, że stanął dęba, no nie wiem. Wybacz za nieogar
Nie była szczególnie doświadczona. Miała już swoje księżyce, wcale nie tak wiele, ale jednak wystarczająco, żeby jako tako się czegoś nauczyć. Wiedziała jak bardzo uwielbia walkę, jak ceni sobie oryginalność przeciwników, ponieważ to właśnie dzięki nim rozwijała swoje umiejętności. Chociaż wspominała, że całe ciało smoka jest bronią, nie miała jeszcze okazji spotkać się z tego typu rozwiązaniem. Była zadowolona, że Kolos zdecydował się je wykorzystać.
Błędnym byłoby jednak myślenie, że Oddech była zaskoczona. Niczego po czarnym nie zakładała, w końcu nie znała go zbyt dobrze, ale nawet jeżeli nie spotkała się z podobnym atakiem, nie czuła zdezorientowania. Nie przewidywała ruchów przeciwników, po prostu na nie reagowała.
Widząc ja Kolos ugina się na łapach, a także z jaką lekkością odwraca się do niej bokiem, kalkulowała jaką obronę mogłaby zastosować. Nie lubiła unikać, zręczność nie była w końcu tym na czym zamierzała polegać. Odwróciła się do ciemnołuskiego. Zdawałoby się, że robi to niczym w lustrzanym odbiciu, ale jednak zdecydowała się na krótszy, mniej ryzykowny ruch. Nie zamierzała przyjmować jego ciosu na pysk czy bark, sama chciała uderzyć. Rozpędziła ogon i zadała cios tam, gdzie łuska stawała się drobniejsza, aby nie utrudniać gadowi ruchu. Po zewnętrznej stronie jego stawu skokowego, prosto w piętę. Po szybkim odwrocie, środek ciężkości samca padł zapewne na łapy po stronie Oddechu, więc wytrącenie z równowagi jednej z nich, bez problemu mogło zburzyć jego stabilną pozycję. Ognista uderzyła grubą częścią ogona i kiedy już wydawałoby się, że potraci wszystkie zęby, zad samca opadł gwałtownie, kiedy podtrzymująca go łapa zgięła się niemalże do siadu. Pustynia odeszła kawałek, żeby znaleźć się od Kolosa na podobną co wcześniej odległość. Nie odezwała się. Ponownie stanęła przodem do niego, w pozycji gotowości.
A tak na marginesie. Staraj się opisywać ruch ogona i innych, ważnych w pozycji gotowości części ciała. Nie jest to najważniejsze, ale raczej warto o tym pamiętać, żeby nie było, że ci się potem ogon pomiędzy nogami zaplątał :D
: 22 sie 2015, 10:15
autor: Dwoisty Kolec
W sumie, to ja też już przestaję ogarniać xD Chyba chodziło mi o to, że ona miała ten pysk pochylony. O ogonie będę pamiętać. Uczymy się teraz ataku i obrony czy tylko ataku, btw? Chyba na II albo nawet III?
Gdzieś w głębi naszego gardła zrodziło się warczenie, kiedy straciliśmy równowagę i byliśmy zmuszeni usiąść. Czułem wściekłość i poniżenie Kolosa, który obserwował walkę moimi oczyma. Nie mogliśmy przegrać. On tego nie chciał, ja też nie. Co dwie głowy, to nie jedna. Spojrzałem z nienawiścią na Oddech Pustyni, podnosząc się i ponownie przybierając odpowiednią pozycję do walki. Cały gotowałem się z gniewu. Ledwie powstrzymałem się od wypowiedzenia słów. Nie rozumiałem czegoś takiego jak "nauka" – my musieliśmy od razu być mistrzami. Kolos miałby w sobie pokorę i uspokoiłby się. Tak jak w przypadku nauki pływania z Kiarą.
Czułem, że nasza złość nieco przygasa, kiedy znika jego własna. No chodź. Ona nas ośmiesza. Razem będziemy niepokonani! Roześmiałem się w głowie.
– To będzie moja ulubiona nauka, jak do tej pory – mruknąłem. Niewiele zastanawiałem się nad dalszym atakiem. Zadziałała złość i obraz, który kształtował się w głowie Kolosa, słowa które do mnie docierały. Berserk. Tak, to zdecydowanie nasza metoda walki.
Rzuciłem się do przodu ponownie, przyciągając głowę w dół tak, że widać było tylko opancerzoną i pokrytą kolcami część mojego ciała. Zamieniłem się w pancernego jeża, który miał z całej siły uderzyć w Oddech głową, nadziewając jej ciało na rogi na naszej głowie – jeszcze rosnące, ale powinny zdać egzamin. Jakąkolwiek część jej ciała, w końcu ciężko widzieć z pochyloną głową. Prawdopodobnie powinniśmy uderzyć w jej lewy bark. Nasz ogon podążał biernie za resztą ciała w linii prostej, służąc jako ster.
: 24 sie 2015, 14:52
autor: Oddech Pustyni
//Jak chcesz, możemy wbić do 3. Obronę i atak oczywiście, nie opłaca się robić jednego. Wtedy nie atakowałam bo mi jakoś pomysły uciekły xD
Słowa Kolosa. Tak, to mogła być zdecydowanie najciekawsza nauka. Nie tylko dla niego, ale i dla niej.
Patrzyła jak Kolos szarżuje w jej stronę. Jego ciało było kolczaste tak samo zresztą jak szyja, a nawet łeb. Nie da się ukryć, że gad był pewnego rodzaju wyzwaniem, ale to tylko mobilizowało Pustynię. Młodszy wyglądał groźnie, ale było w nim coś co uspokajało Ognistą. Gniew. Smoczyca nie była dobra w rozpoznawaniu emocji w głosie, albo po mimice, ale jej uczeń zdradzał swoje rozsierdzenie, gwałtownymi ruchami. Nie koniecznie wszystko przemyślał, był szybki i agresywny, ale też nieprecyzyjny. Boki jego łba zapewne miały jakieś ostre wypustki, ale nie stanowiły one takiego zagrożenia, jak arsenał porastający resztę jego ciała. Samica uniosła prawą łapę. Wyglądało na to, że gad zakręca lekko w kierunku jej lewego barku, więc uderzając go po skosie, prawą łapą, łatwo było zmusić go do wyminięcia swojego celu. Ognista zbiła prawą dłoń w pięść i zamachnęła nią, żeby uderzyć w polik atakującego samca. Łeb smoka odskoczył mimowolnie na bok, a szarża straciła na sile. Ciało gada mechanicznie wyminęło Piaskową z lewej strony, chociaż bokiem musnęło o jej bark, czyniąc na nim niewielkie zadrapanie.
Kiedy pięść Pustyni zetknęła się z jego szczęką, samiec poczuł jak jego zęby zgrzytają o siebie. Mógł mieć nawet wrażenie, że kilka z nich się ukruszyło, ale nie była to prawda. Smoki były twarde to pewne, ale jeszcze twardsze miały narzędzia, którymi rozrywały przeciwników.
W ten sposób Kolos znalazł się po lewej stronie Oddechu, ale tym razem smoczyca nie oddaliła się od niego, ale przystąpiła do własnego ataku. Kiedy po uderzeniu opadła prawa kończyna, Ognista natychmiast uniosła przeciwną. Wystawiła pazury i wymierzyła je w pachwinę udową samca. To kolejne miejsce w którym łuski musiały być drobniejsze, ani nie było na nim kolców, ponieważ kaleczyłyby gada podczas chodzenia. Łatwo było przebić się przez nią, rozedrzeć mięso, a także dosięgnąć pazurami do tętnicy, bo na to zapowiadał się atak Pustyni. Zamierzała wbić tam swoje pazury, a potem szarpnąć, powodując jeszcze rozleglejsze rany.
: 24 sie 2015, 17:48
autor: Dwoisty Kolec
Wydałem z siebie głuche warknięcie, czując siłę uderzenia Piaskowej. Potrząsnąłem łbem, starając się szybko wrócić do siebie. Zęby wydały z siebie nieprzyjemny odgłos, ale to nic. Z pewnością zostawiłem jej choć jakiś uszczerbek na łapie. Wiedziałem, że muszę się skupić na walce. Była to jedyna szansa na zakończenie tego pojedynku w nieco bardziej optymistyczny dla mnie sposób. Uniosłem wzrok i dostrzegłem, jak Piaskowa unosi swoją łapę. Zdałem sobie szybko sprawę z tego, co teraz było odsłonięte – pachwina. Jedno z miejsc, na których miałem mniej kolców. Odsłoniłem kły w niemej groźbie. Nie odskakuj. Uderz ją. To pomoże wywrócić ją z równowagi! Nie zastanawiałem się długo, bo czasu też było mało. Bezmyślnie podążyłem za instrukcjami Kolosa. Uniosłem prawą łapę. Byłem dość silny, ale z pewnością nie w połowie tak silny jak Oddech Pustyni, więc mogłem mieć tylko nadzieję, że to zadziała. Uderzyłem wierzchnią powierzchnią łapy, którą zacisnąłem w pięść prosto w staw Oddechu na łapie, którą zamierzała mnie zaatakować. Miało to wybić jej łapę jak najwyżej, co mogło sprawić, że straci nieco równowagę. Kiedy kończyłem swoją obronę, miałem już w myślach przygotowany atak – równie bezlitosny jak poprzednie, ale tym razem nieco lepiej przemyślany. Ogon. Stałem teraz po lewej stronie smoczycy, a mój ogon wciąż zostawał gdzieś z tyłu. Na tyle blisko, żeby sięgnąć gardła. Zamachnąłem się z całej siły, po czym uderzyłem maczugą, celując dość nisko. Mogłem pokaleczyć klatkę piersiową, gardło, łeb – nie obchodziło mnie to zbytnio. Ważny efekt.
: 26 sie 2015, 21:46
autor: Oddech Pustyni
//W nauce nie będę na to narzekać bo walka to walka, ale staraj się unikać nieokreślonych celów
Obrona Kolosa zadziałała tak jak sobie zaplanował. Potem gad szybko kontynuował swoje działanie. Chciał wykorzystać swoją aktualną pozycję, bardzo dobra strategia. Możliwe, że dosyć trudna do opanowania, zaraz po obronie, ale samiec poradził sobie również z nią. Zamachnął się masywnym ogonem, prosto w Pustynię, a ta jedynie stanęła twardziej na ziemi, gotowa przyjąć atak. Podkurczyła przednie łapy i schyliła łeb jak do szarży, a potem zamachnęła nim jak gdyby próbowała nadziać kogoś na swoje rogi. W rzeczywistości jej celem było uderzenie nadlatującego ciosu od dołu, wykorzystując do tego najgrubszą część swoich rogów, czyli ich nasady. Potężna broń samca, wydająca się być na tyle silna, żeby druzgotać kości właśnie zderzyła się z kostnymi wypustkami samicy. Ogon podskoczył, omijając swój cel, a wokół rozbrzmiał głuchy dzwięk uderzenia. Ognista potrząsnęła łbem. Miała wrażenie, że na chwile pociemniało jej przed ślepiami, że zaraz straci przytomność. Może nawet Kolos dostrzegł ten ułamkowy bezwład, jak nogi Pustyni miękną, gotowe ugiąć się i zmusić smoczycę do upadku. Ale nic z tych rzeczy. Jej łapy zesztywniały na powrót, w momencie kiedy sama zaatakowała. Jeżeli Cienisty zastosował przeciw niej ogon, zapewne wiedział jak sam powinien się przed nim bronić. Postanowiła, że skorzysta z ich podobnego ustawienia. Machnęła ogonem i wycelowała go prosto w podgardle samca. Jeżeliby trafiła mogłaby łatwo uszkodzić tchawicę, utrudnić samcowi oddychania, lub w ogóle na jakiś czas odebrać mu taką możliwość. Kolejne z listy miejsce, które nie koniecznie miało najdrobniejsze łuski, ale jednak i tak nieporównywalnie słabsze do tych porastających szyję niżej. Tak jak te przy pachwinach czy zgięciach łap musiały być odpowiednio drobne, żeby nie utrudniać Kolosowi odwracania albo pochylania łba. Smoczyca nie zaatakowała jednak w pełni tak samo jak jej uczeń. Nie chciała przecież, żeby w razie czego zastosował tę samą obronę. Poprowadziła biczowaty ogon tak, żeby rozpędzić go jak najniżej, niemalże przy ziemi, a potem w ostatnim momencie uniosła go, z zamiarem trzaśnięcia z wężową prędkością w jego podgardle, tuż przy dolnej szczęce. Nie sposób było zagarnąć to rogami, ponieważ atak szedł bezpośrednio od podłoża, idealnie wymierzony w swój cel.
: 28 sie 2015, 8:30
autor: Dwoisty Kolec
Walka poszła w ruch – w końcu stoczyły się ze sobą pycha i naturalne predyspozycje z prawdziwymi umiejętnościami i doświadczeniami. Zupełnie się zapomniałem. Obrona Piaskowej zadziałała bez problemu – ogon był silny, ale łatwo dało się przed nim obronić, jeśli się uważało na ruchy przeciwnika. Dostrzegłem lekkie osłabienie Oddechu i mlasnąłem z zadowoleniem. Zemdleje, padnie? Wygrałem? Nagle kątem oka dostrzegłem, że w moją stronę leci długi, biczowaty ogon. Szybko zwróciłem pysk w tamtą stronę, unosząc ponownie prawą łapę. Pustyń miała tą niedogodność, że nie posiadała żadnych wypustek na jednym z ważniejszych narządów w walce. Uderzyłem z całej siły w ogon, starając się przycisnąć go do ziemi – niczym nieznośnego węża, który tylko zawadza. Mlasnąłem ponownie i, nie spuszczając łapy ze schwytanej kończyny (choć Pustynia pewnie się wywinie) uniosłem w górę lewą łapę zakończoną ostrymi pazurami. Była nieco dalej, ale przecież miałem nogi – mogłem się ruszać. Przesunąłem się na tylnych łapach, opierając się na prawej, która dalej trzymała ogon, a moja lewa ruszyła w stronę zadu Oddechu. Pazury miały wbić się jak najgłębiej z użyciem dużej siły, a potem zostać wyciągnięte, zostawiając za sobą głęboką ranę kłutą, z której zacznie lać się krew.
: 29 sie 2015, 12:17
autor: Oddech Pustyni
Samiec przycisnął ogon do ziemi, dzięki czemu ochronił się przed ciosem Pustyni. Ale czy takie trzymanie go w uścisku mogło wyjść mu na dobre? To, że broń Ognistej nie posiadała żadnych wypustek nie utrudniało jej w wykorzystaniu go do zadania obrażeń. W prawdzie nie korzystała z niego zbyt często, ale po treningu z Kolosem, zapewne zdecyduje się to zmienić. Smoczyca nie szarpała się, żeby uwolnić się z uchwytu samca, ale był to celowy zabieg, o którym Cienisty mógł się zorientować wraz ze swoim następnym atakiem. Wytrącanie walczącego z równowagi najwyrazniej spodobało się pustynnej, gdyż kiedy ciemnołuski uniósł lewą łapę, samica skupiła się na tym, że ciężar jego przedniej części ciała, był wsparty jedynie połowicznie. Oznaczało to, że ruszenie pozostałej mu łapy nie będzie łatwe. Była niemalże jak potężny, głęboko zakorzeniony pień wieloletniego drzewa. Kolos miał w końcu swoją wagę i skoro tylko ta jedna podpora zapewniała mu stabilność, to właśnie na niej skupił się jego ciężar. Ale jego łapa miała pewną znaczącą wadę, taką która sprawiała, że nie do końca można było przyrównać ją do wytrzymałej rośliny. Nie była w pełni stabilna, ponieważ spoczywał pod nią ogon Pustyni, który chociaż leżał nieruchomo to i tak utrudniał wczepienie się pazurami w grunt, albo płaskie, wygodne ułożenie. W momencie kiedy szpony Kolosa błysnęły, gotowe opaść i wbić się w ciało Ognistej, samiec poczuł jak jego prawa kończyna wygina się, a potem ciągnie za sobą resztę jego ciała. Ponieważ sam ogon nie wystarczył, samica podrzuciła zadem niczym niespokojny koń i szarpnęła ogonem, próbując wysunąć go z uścisku samca. Zanim jednak to zrobiła, owinęła długim końcem jego łapę i przytrzymała ją, żeby poruszyła się wraz z trzymanym obiektem. W ten sposób podpora ciemnołuskiego zakręciła do wewnątrz, niemalże pod lewą, atakującą łapę. Samiec musiał zmienić jej przeznaczenie inaczej grzmotnąłby ciałem o grunt.
Dalej, Pustynia nie zamierzała tracić czasu. Otworzyła szczęki i skierowała je gwałtownie w kierunku łba Kolosa. Aby do niego dosięgnąć, wybiła się jednocześnie z przednich łap i zręcznie odwróciła na tylnych, przerzucając przód w kierunku atakowanej części ciała. Korzystając z tego, że Cienisty stracił równowagę, zamierzała chwycić jego pysk od góry i wbić zęby po obu stronach. Wbić zęby zamierzała tam, gdzie znajdywały się jego ślepia, więc gdyby była to prawdziwa walka, jej celem zapewne byłoby ich przebicie.
: 28 paź 2015, 10:31
autor: Tejfe
Siedziała samotna, wśród wysokich skał, które nie były wcale takim przyjemnym towarzystwem, jak na początku myślała. A właściwie nie myślała. Latała nisko nad Wspólnym, próbując znaleźć dogodne miejsce, gdzie mogłaby pobyć sama, ale jednocześnie nie odczuwałaby tak trącającej jej samotności. Znalazła skalny zakątek w Dzikiej Puszczy. Jednak mimo pierwszego wrażenia, samotność która tu była, była tak ogłuszająca, tak przytłaczająca, że chciało się płakać. A, że Wichura płakała nawet przy okazji, gdzie płacz był niepotrzebny, zawyła głośno i rozpaczliwie, dając upust emocjom. Umiała się pozbierać po żałobie. Przeżyła ich tyle, że chyba nie wystarczyłyby jej wszystkie palce na obu, przednich łapach. Jednak musiał minąć jakiś czas, zanim całkowicie się jej wyzbyła. I właśnie dlatego potrzebowała paru, takich chwil, by móc się w spokoju wypłakać. To jej pomagało wrócić później do rzeczywistości.
: 28 paź 2015, 13:34
autor: Zbierający Kolec
O, tutaj jeszcze nie był. Spacerował sobie po okolicy i jak zwykle myślał o swoimi nowym imieniu. W sensie jakby się tu nazwać. Nadal uważał że to głupie, przecież ma jedno imię i koniec....było parę rzeczy których nie potrafił zaakceptpwać na wolnych stadach no ale co zrobić... Nagle do jego uszu dotarło coś, co przypominało lament i jakiś ryk... Odruchowo zaczął iść w poszukiwaniu źródła dźwięku i nagle pomiędzy głazami ujrzał dużą, rosłą smoczycę. Poczuł znajomy woń siarki po czym szybko poznał że to smok z ognia. Wichura nóż go zauważyła to widziała tylko łeb jego i szyję wystającą zza dużego głazu. Anubis nie ruszał się ale odezwał się jako pierwszy – Co się stało?
: 29 paź 2015, 13:39
autor: Tejfe
–Nieważne.– odpowiedziała całkowicie zażenowana. Co mogłoby powiedzieć komuś kogo całkowicie nie znała? Że umarł jej najlepszy przyjaciel i musi dać upust swoim emocjom? To by dopiero była wylewność. Samiec, który nagle jak jakiś dąb wyrósł przed nią był dla niej kimś obcym i nie chciała w nim szukać towarzystwa. Była zawstydzona tym, że usłyszał jej wybuch i najchętniej, by sobie poszła. Ale nagłe odejście byłoby jeszcze bardziej dołujące, niż to, że ten młody samczyk widział jej wybuch. Nie wiedząc co ma zrobić, czy powiedzieć, zaczęła się mu przyglądać.
: 29 paź 2015, 15:16
autor: Zbierający Kolec
Jakby mógł to by uniósł "brew" ale z racji iż na jego łbie tkwiła maska, nie było to za bardzo możliwie
– Nie kłam, to na pewno bardzo poważne i ważne. Nazywam się Anubis i jestem adeptem w stadzie Wody i przyszły, jak na razie, jedyny wojownik w tym stadzie– przedstawił się. Powoli wychynął cały zza kamienia. Oh, zrobiło mu się...., żal z powodu smutku nieznajomej. Trochę to niefajne a ona wyglądała jakby cała jej rodzina zmarła... Przynajmniej takie miał wrażenie. Podszedł do niej powolo i zapytał – Wiesz, możesz mi się wygadać to zawsze dobrze robi a ja nikomu nie powiem
: 30 paź 2015, 1:03
autor: Dwoisty Kolec
To działo się tak szybko – Oddech Pustyni była niezwykle doświadczoną wojowniczką, więc każdy jej ruch zdawał się być niczym sztorm. Uderzała silnie, ale celnie. Wszystko było przemyślane i klarowne. Zupełnie na odwrót, niż działo się w mojej głowie. U mnie było tylko pragnienie zemsty. To już nie była nauka – tutaj liczyło się kto wygra. Zapomniałem się w tym pojedynku. Kolos coś krzyczał, podpowiadał, ale ja działałem sam.
Upadek był niespodziewany i ciężko było mu przeciwdziałać. Rozległ się dźwięk uderzającego kolosa o ziemię. Spojrzałem w górę, a przed mymi oczyma pojawiły się kły bestii. Krew znowu zapulsowała w ciele. Może to był strach, a może pragnienie zemsty? Bo do tej chwili zdążyłem wyciągnąć prawą nogę spod ciała. Uniosłem się błyskawicznie w górę, wyrzucając się do przodu na mocno ugiętych łapach. Mój łeb ozdobiony jeszcze rosnącymi rogami miał uderzyć mocno w pysk Oddechu Pustyni, czyniąc szkody w delikatniejszych kościach. W prawdziwej walce oznaczałoby to tyle, że nie mogłaby więcej używać zębów.
: 01 lis 2015, 12:04
autor: Tejfe
Wichura była smoczycą wylewną i nie miała problemu z mówieniem o swoich smutkach i problemach. Ale ten tutaj był dla niej kimś obcym, choć teraz przynajmniej wiedziała jak ma na imię. Poza tym nie wydawał się tak zażenowany jak ona, nie szydził z niej, z 50 księżycowej smoczycy, która zalewa się łzami, niczym pisklę. Wyglądało na to, że szczerze jej współczuł, a nie pytał ze złośliwej, czy też nie ciekawości. Uśmiechnęła się lekko. Tak, uśmiech i łzy. To były jej znaki rozpoznawcze, gdyby ktoś nie potrafił jej rozróżnić po kolorze łusek i kryształowych, niczym sople lodu ślepiach. –Zmarł mój najlepszy przyjaciel.– wyszeptała cicho, pociągając nozdrzami. –Umiem pogodzić się ze stratą, żebyś nie pomyślał. Wiele razy przeżyłam żałobę, a zawsze gdy w niej trwałam był przy mnie mój przyjaciel. Ale teraz płaczę nad nim. Nie przejmuj się mną. Po prostu musiałam dać upust emocjom.– zwierzyła się i poczuła się dużo lepiej. –Zapomniałam Ci się przedstawić. Jestem Nadciągająca Wichura.– zaśmiała się smutno. –Powiedz, po co Ci maska?– spytała po dłuższej chwili. Na myśl przyszedł jej Shiro.
: 01 lis 2015, 20:46
autor: Zbierający Kolec
Aha czyli jednak jest w żałobie, najwyraźniej tylko on ukrywa tak emocje. Jemu też zmarła przyszywana siostra, jednak jakoś tak....no nie trwał długo ten smutek. Sam nie wiedział czemu, po prostu taki był. Chciał być przygotowany na wszystko, czyli swoją i inną śmierć, wiele bólu. Nie mógł się rozczulać ani pozwolić aby psychiczny i fizyczny ból przejął w całości jego ciało. Usiadł przed Wichurą i powiedział – Straciłem ostatnio siostrę.... Współczuję ci– z grzeczności wspomniał. Następnie z lekkim uśmiechem odpowiedział – A co, znasz Shiro? Nie ma to połączenia, czysty przypadek. Jestem z Równin i tam mam rodzinę gdzie naszym znakiem rozpoznawczym były maski z kryształów... To historia na dłuższą chwilę. No a kim jesteś w stadzie? Wyglądasz na wojowniczkę
: 04 lis 2015, 8:58
autor: Oddech Pustyni
Zęby Oddechu miały nieco inną budowę niż u reszty smoków. Wyrastały bezpośrednio z czaszki, więc żeby się nie połamać przy pierwszej lepszej okazji, były zbudowane z nieco innej materii, twardej ale możliwie giętkiej. W teorii była w stanie znieść uderzenie, ale przy sile i budowie smaczego łba, głupotą byłoby gdyby chciała się przekonać. Zamknęła szczęki i zagarnęła łeb bliżej swojej szyi, wycofując go z zasięgu ataku Cienistego.
Nie poddawał się, szukał wyjścia z każdej sytuacji, nawet jeżeli czasami trochę chaotycznie.
–Masz ochotę poćwiczyć walkę w powit-powietrzu?– zapytała po chwili milczenia. Samiec miał już podstawową praktykę, więc można by rozwinąć go na jeszcze wyższy poziom.
//myślę że tle wystarczy na atak i obronę II
Jeżeli chcesz możemy zrobić III :3
: 05 lis 2015, 1:22
autor: Dwoisty Kolec
Świadomość. Siedząc ścieśniony we własnej czaszce zacząłem powoli ją tracić i czuć, że... znikam? Teraz jednak gdy emocje opadły, powróciłem ja. Czułem się niekomfortowo, tak jakby prawie porwała mnie jakaś wielka fala – fala nieświadomości. Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło. Gdzieś po głowie przemknęła mi myśl: "A co jeśli kiedyś zniknę?". Odrzuciłem ją. To głupstwo. Głodny mnie nie zdradzi. Jesteśmy drużyną. I dlatego dam mu imię.
Spojrzałem w nieco zagubiony sposób na Pustynię. Pytanie. Zadała pytanie. Powoli wracałem do normalności. Głód milczał. Nie wiedziałem, co knuł.
– My nie latamy – odparłem, starając się ukryć pogardę. Nie byłem żadnym nietoperzem, aby wznosić się w powietrze. W następnej kolejności będę zjadał robaki, jeśli dam sobą tak manipulować. – Właściwie, jest coś innego, co chciałbym poćwiczyć. Smoczy oddech.
Z moich nozdrzy uniosła się niewielka smuga dymu. Emocje. Ogień mnie niezwykle ekscytował.
: 08 lis 2015, 11:09
autor: Tejfe
Wichura natomiast każdą stratę, ale też i radość przeżywała dużo mocniej, niż jakikolwiek inny smok. Taka już była. Poza tym patrząc w przeszłość i tak teraz dużo lepiej potrafiła utrzymywać emocje na wodzy, niż kiedyś. –Dziękuje.–patrząc już nieco mniej skrępowana w stronę tego młodego, dziwnego samca. –I ja również Ci współczuję.– dodała po chwili, choć wcale nie czułą żeby było to młodemu samcu potrzebne. Nie wyglądał na smutnego, ale zrobiła to z czystej uprzejmości. –Znam Shiro... To mój siostrzeniec.– pomyślała zdziwiona, że tak szybko odgadł tok jej myśli. –Zawsze mnie interesowały smoki z równin. Mój przyjaciel też nim był. – westchnęła cicho. –Nie wyglądasz na typowego równinnego. Myślę, że nie są oni jedyni za barierą. Pewnie jest wiele odległych dolin, gdzie żyją smoki... Tak, jestem wojowniczką. Pewnie zgadłeś po bliznach.– zaśmiała się.
: 08 lis 2015, 17:56
autor: Oddech Pustyni
Oddech kłapnęła szczękami skonsternowana. Kolos rzeczywiście nie miał zbyt wielkich skrzydeł, ale chyba nie były aż tak bezużyteczne, że nie byłyby w stanie wznieść go w powietrze. Oczywiście Oddech nie mogła mieć mu za złe, jeżeli po prostu nie potrafił. Sama długo się tego uczyła i dopiero Jad pokazał jej jak poprawnie wznieść się, a potem utrzymać ponad ziemią. Od tego czasu pokochała latanie i chociaż starała się dopasować do myśli smoków, nigdy nie potrafiła zrozumieć, jak ktoś mógł nie trawić jakiejś dziedziny –W takim razie poćwiczymy smoczy oddech... nie chciałbyś jednak dowiedzieć się czegoś o locie, k-kiedy skończymy? To znaczy... wy?– konsternacja odrobinę się nasiliła, kiedy smoczyca pojęła, że Cienisty nazwał się liczbą mnogą. Tak czy inaczej nie zwalniała tempa, cofnęła się i odeszła na bok. Musieli mieć dużo miejsca, żeby nawzajem się nie przysmażyć. Na pytania i odpowiedzi będą mieli trochę czasu podczas nauki
–Znasz już jakąś teorię na temat ziania ohs-ogniem?– zaczęła, ale zanim pozwoliła mu odpowiedzieć, kontynuowała. Najwyraźniej w końcu nauczyła się pytań retorycznych –W twoim gah-gardle znajdują się specjalne gruczoły, których ściśnięcie spowoduje wyth-wytrysk odpowiedniej substancji. Zianie ogniem jest związane z siłą, ponieważ musimy włoss-włożyć odrobinę wysiłku, żeby konkh-konkretnymi mięśniami ścisnąć gruczoły. Od-odh... to znaczy, instynktownie powinieneś wiedzieć gdzie się znajdują, więc po prostu z nich skorzystaj. W kontakcie z powietrzem, substancja zamienia się w płomienie, ale jesteś w stanie konth-kontrolować ich długość oraz szerokość– wyjaśniła po kolei, niemalże całą teorię –Jak myślisz, w jaki sposób zionąć kh-krótkim, ale wąskim płomieniem?– zapytała kontrolnie, chociaż wciąż ciekawa, wcześniej poruszonego tematu.
: 08 lis 2015, 23:36
autor: Dwoisty Kolec
– Nie, nie chciałbym się niczego dowiedzieć o locie. Nie jestem nietoperzem – odparłem tonem nieco bardziej zdenerwowanym, niż zamierzałem. Uspokoiłem się i odchrząknąłem. Nietoperze. Brudne stworzenia. Upodobnić się do nich? W życiu. Oddech mogła sobie latać ile chciała, ale ani myślałem się wzbić w powietrze.
– Krótkim, ale wąskim płomieniem... – mruknąłem w zamyśleniu, skupiając się już całkowicie na nauce. Zmarszczyłem łuk brwiowy. W myślach rzuciłem okiem na Głodnego w pytający sposób. Ten jedynie się uśmiechnął.
Z jakiegoś powodu potrafiliśmy się porozumiewać na innym poziomie, niż komunikat słowny. Nie byłbym w stanie tego wytłumaczyć innym smokom, ale pewnie nie było to tak skomplikowane, jak myślałem.
Po prostu myślisz o tym, że chcesz wycelować między pośladki. Tak, żeby miał problemy przez najbliższy księżyc.
Wybuchnąłem prawie że histerycznym śmiechem, podrzucając łbem w górę. Spojrzałem w rozbawieniu na Oddech. Zaraz. Ona nie słyszała dowcipu. Och. Uspokoiłem się i przybrałem na powrót poważną minę.
– Szczerze mówiąc, nie mam zielonego pojęcia. Pewnie nie otwiera się pyska za szeroko – mówiąc to, starałem się ignorować chichot Głodnego. Znów uważał, że plotłem głupstwa. Pewnie miał rację. Nie miałem zielonego pojęcia o zianiu ogniem. Z reguły smoki jaskini preferowały użycie magii niż smoczy oddech. Głównie ze względu na to, że łatwiej było kontrolować dzieła stworzone przez maddarę. Gdyby ktoś tak zionął na drzewa w Ogrodzie... Ciężki byłby nasz los.
: 11 lis 2015, 8:35
autor: Oddech Pustyni
Chociaż Oddech nie lubiła być natarczywa, czasem zupełnie o tym zapominała, kiedy coś ją interesowało. Cienisty nie lubił latać. Jakiś uraz, strach, skąd to się brało? Albo co miały do rzeczy te nietoperze?
–Wybacz– skłoniła szybko łbem. Czasem kiedy wchodziła na tę "nieodpowiednią" strefę, przepraszała rozmówców ruchem łba, a potem i tak drążyła temat –Latając nie upodobnisz się do niet-nietoperza, jeżeli jest to twój jedyny ph-problem. Nie tylko one wzbijają się w powietrze i z pewnością nie do nich nam najbliżej jeżeli latamy– no chyba, że pierzaści ubolewają, że są podobni do ptaków i jest to jakaś typowa, międzygatunkowa obsesja –Nie warto ograniczać możliwości swojego ciała, a już szczególnie nie wtedy, kiedy daje ci ono tak wiele. Nie mówię tu nawet szybkim przemies-przemieszczaniu się, lot sph-sprawi, że będziesz lepszy w walce, a wzbicie się w powietrze z tym kolczastym c-ciałem jakie masz, tylko zaskoczy przeciwników– znów kłapnęła szczękami –Po za tym po co w ogóle ph-przyrównywać się do innego gatunku? Nawet nie jesteś ssakiem, ani nie śpisz do guh-do góry nogami, przyczepiony do skały. Nie jesteś nietoperzem, ptakiem, ani owadem, tylko sssmokiem– zakończyła. Zapewne Kolos będzie mieć jakieś obiekcje, ale skoro uprze się przy swoim poglądzie, Ognista będzie musiała odpuścić.
Na śmiech smoka nie zareagowała w ogóle, jakby tego nie zauważyła. Nie ogarniała tych gardłowych dzwięków, a już szczególnie nie takich, które pojawiały się spontanicznie i urywały, zupełnie bez sensu –Płyn i tak się wydostanie, jeżeli przymkniesz pysk. Chodzi o ułożenie języka oraz oczywiście, siłę oddechu. Na gruczoł naciskasz dłużej, ale lżej, wtedy płomień utrzyma się, ale nie sięg-sięgnie bardzo daleko. Język ustawiasz wtedy płasko, pozwalasz żeby płyn nieco się po nim h-rozprowadził, i nie wyleciał z pyska cienką strugą– objaśniła, a potem zaprezentowała na boku, wysoko nad ziemią, żeby niczego nie popalić –Co do dh-drugiej wersji, długi i wąski płomień. Tutaj nie mamy zbyt wiele miejsca, ale jeżeli maksymalnie się od siebie oddalimy, możemy to pss-przetestować– cofnęła się jeszcze odrobinę od Kolosa –Język ma być teh-teraz wąski, żeby płyn przemknął po nim błyskawicznie, zaś mięśniami musisz mocno nacisnąć na gh-gruczoły. Podobnie i w tym przypadku, postaraj się nieco dłużej ut-utrzymać nacisk. Spróbuj tych obu wersji, zioń w moim kierunku– no bo dlaczego nie? Z pewnością miała jakiś plan na obronę.
: 11 lis 2015, 22:08
autor: Zbierający Kolec
Nadciągająca Wichura pisze:Wichura natomiast każdą stratę, ale też i radość przeżywała dużo mocniej, niż jakikolwiek inny smok. Taka już była. Poza tym patrząc w przeszłość i tak teraz dużo lepiej potrafiła utrzymywać emocje na wodzy, niż kiedyś. –Dziękuje.–patrząc już nieco mniej skrępowana w stronę tego młodego, dziwnego samca. –I ja również Ci współczuję.– dodała po chwili, choć wcale nie czułą żeby było to młodemu samcu potrzebne. Nie wyglądał na smutnego, ale zrobiła to z czystej uprzejmości. –Znam Shiro... To mój siostrzeniec.– pomyślała zdziwiona, że tak szybko odgadł tok jej myśli. –Zawsze mnie interesowały smoki z równin. Mój przyjaciel też nim był. – westchnęła cicho. –Nie wyglądasz na typowego równinnego. Myślę, że nie są oni jedyni za barierą. Pewnie jest wiele odległych dolin, gdzie żyją smoki... Tak, jestem wojowniczką. Pewnie zgadłeś po bliznach.– zaśmiała się.
Adept lekko się uśmiechnął, dowiadując się że kolejna smoczyca zna Shiro. Co więcej jest z nim spokrewniona. Siostrzeniec? Nie słyszał nigdy takiego słowa więc musiał spytać
– Siostrzeniec? Czyli co..– Usiadł sobie wygodnie przed wojowniczką, spoglądając na jej blizny tu i ówdzie. Raczej poznał to....
– Nie... Zauważyłem najpierw twoje wyćwiczone, mocne mięśnie a potem zauważyłem blizny. Co do tych Równinnych....mam mieszane zdanie. Czasem chciałbym być jak oni a jednak lubię siebie i to, jak emocje ze mnie nie wychodzą a uwalbiają się w środku. A ty? Co sądzisz o historii równin i wolnych stad?