Strona 7 z 25

: 03 sty 2016, 16:54
autor: Kruczopióry

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

// Event cd.

Kamyk? Hmmm...? No... Z daleka wyglądało na cenny kamyk, czy więc był skarbem Nauczyciela, czy też nie, nie zawadziłoby go sobie wziąć. Cóż, o rozwiązanie prosiło się jedno – Kruczopióry machnął potężnie swoimi wielkimi skrzydłami, wznosząc się w gorę, aby zatrzymać się w powietrzu tuż obok szczelin. Stworzył kolejne maddarowe światełko, tym razem mocniejsze od poprzedniego, szerokie na może pazur i jasne jak słońce, skierowane swym blaskiem dokładnie tam, gdzie znajdował się skarb. Aby nie raziło go w oczy, otoczył je z zewnątrz małą, drewnianą, wydrążoną półkulą, dzięki czemu rozświetlona pozostawała jedynie skalna półka.

Namyślił się; ciekawe, jak mocno ten kamyk tam utkwił? Jako że najbardziej lubił posługiwać się maddarą, zaczął od niej; spróbował wytworzyć delikatny, wzmagający się coraz bardziej z każdą sekundą wicherek, który bił jakby "od wewnątrz" szczeliny, mając przymusem wytoczyć z niej świecidełko. Wprost w łapy smoka, który ustawił je w "koszyczek" zaraz za dziurą. Jeśli to było za mało... cóż, można uciec się do brutalniejszych metod. Takich jak dłuto; metalowy, spłaszczony na końcu klin o długości mniej więcej smoczej łapy i gruby na pazur mógł całkiem skutecznie służyć za obiekt pomocny w wyciąganiu kamienia. To znaczy... pewnie nie bez powodu chochlik rzucił tą gałązką, którą Kruczopióry mógłby sobie pomóc równie dobrze, ale skoro tak bardzo lubił maddarę, to czemu gałązką, a nie własnomagicznie skonstruowanym klinem? Gdyby skarb nie chciał wyleźć, smok planował obić swoim tworem delikatnie skałę wokół, krusząc ją, aby wytworzyć wokół nieco więcej przestrzeni. Po odpowiednio długim czasie powinno mu się udać, taki kamień szlachetny wszak mały jest, więc i wiele miejsca nie potrzebuje, czyż nie?

: 04 sty 2016, 19:54
autor: Administrator
/odpis eventowy

Chochlik raczej nie rzucał gałązką po to żeby pomóc smokowi, ale mniejsza o to. Śmiały podleciał do półki skalnej i z pomocą maddary spróbował wyjąć kamień. Zarówno światełko, jak i podmuch pojawiły się na życzenie, w swojej pełnej okazałości. A sposób, na jaki zdecydował się Kruczy, jak najbardziej zadziałał i po chwili błyskotka wylądowała w jego łapach.
Mógł teraz bezpiecznie wylądować i przyjrzeć się skarbusiowi chochlika, który gdzieś tam w tle znowu zaczął krzyczeć. Kamień rzeczywiście był szlachetny. Teraz pozostało tylko wyjść z jaskini.

+ cytryn

/Kamień możesz zatrzymać lub odnieść nauczycielowi do legowiska

: 05 sty 2016, 14:17
autor: Kruczopióry
// Event – odejście

Kruczopióry zawahał się. Powinien, nie powinien...? Kamień szlachetny to... wartościowa rzecz. Obrócił w łapie, przyglądając mu się baczniej. Nie, stop, o czym on w ogóle myśli?! To nie jego własność, to własność Nauczyciela, która powinna do niego wrócić! Nie ma dyskusji! I nim ponownie zdążyły go najść jakiekolwiek wątpliwości, wraz z kamieniem wyfrunął, od razu kierując się ku legowisku tego starego zrzędy.

: 21 sty 2016, 6:15
autor: Sketch
Było zimno, było wręcz strasznie, strasznie zimno! Poza tym zapadała już noc, a Assuremith wybrał się na swój spacer po terenach wspólnych trochę za późno. Teraz jego ciałem ciągle targały konwulsje związane z zimnem.
W końcu udało mu się odnaleźć jaskinię, gdzie mógł na spokojnie przeczekać ten mróz. Wszedł głębiej i głębiej, aż w końcu zrobiło się kompletnie ciemno. Wtedy też smok plunął ogniem w posadzkę i za pomocą maddary podtrzymywał ogień- była to nieco łatwiejsza forma maddary- dzięki temu nie musiał wytwarzać samego tworu, a jedynie sprawiać, iż będzie się trzymał, dawał światło i ciepło.
Potem położył się obok ognia i skulił, próbując nabrać nieco ciepła od płomieni. Pustynny miał już serdecznie dość zimny i przez to zarazem całych wolnych stad. Pustynia nocami wydawała się przyjemniej zimna, jako alternatywa to piekielnie gorącego dnia.
W wolnych stadach wciąż było zimno i na razie nie zapowiadało się, aby miały zbliżać się jakieś ocieplenia.

: 21 sty 2016, 9:50
autor: Przedwieczna Siła
Przedwieczna też odczuwała to zimno, prawie tak dotkliwie, jak Zwiastun. Nie była czystą pustynną, ale miała w sobie ich krew – ich ciało było skonstruowane w ten sposób, by poprzez dużą powierzchnię skrzydeł i drobne łuski tracić nadmiar ciepła... ale nie je zatrzymywać czy tym bardziej gromadzić. Mała zaleta w postaci trzech rzędów piór na skrzydłach trochę chroniła, ale to tylko kawałek skrzydeł, a reszta smukłego ciała?..
Tak wyszło, że dla rozgrzewki i utrzymania kondycji ciała, truchtała po terenach wspólnych. Czasem dość już miała spotkań z Cienistymi, z tymi wszystkimi pisklętami, które ciągle tylko chciały się uczyć. Ileż można wytrzymać w takim młodym, głupkowatym towarzystwie? Sombre nie przepadała za młodymi, nie dziwota, że zachciało jej się wyjść z tego cyrku. Czarne Wzgórza okazały się być dobrym miejscem na bieganie. Utrzymywanie ciała w dobrej kondycji było jej obowiązkiem, jako jedynej Łowczyni stada. Jakby wyglądała, gdyby teraz się roztyła i nie potrafiła upolować zwierzyny? Ma mnóstwo smoków do karmienia! Kiedy poczuła lekkie zmęczenie, przeszła do spacerku, a wzrokiem odszukała jakiegoś skrytego miejsca, gdzie będzie mogła odpocząć. Wiał silny wiatr wraz ze śniegiem – tak jakoś się stało, że akurat nie wyczuła zapachu samca, który już zajął tę miejscówkę... Bez wahania wkroczyła do jaskini, cichymi krokami. Czuła, jak krew i rozgrzane mięśnie powoli się uspokajają. Jej oddech był bezgłośny i głęboki – nie dało się po tym poznać, że właśnie biegała. Jej uwadze nie uszedł cień i nienaturalna jasność... Weszła do jaskini głębiej, aż jej ślepiom ukazał się jakiś smok. Całkiem podobny do Kaszmirowego, może brat albo syn? To skojarzenie sprawiło, że już przygotowała się na niezłą zabawę. Usiadła i oparła się bokiem o jedną ze ścian, a potem chrząknęła znacząco, wbijając żółte ślepia w pysk nieznajomego.

: 21 sty 2016, 18:40
autor: Sketch
Być synem tego błędnego wojownika? W sumie nie miał nic do Kaszmirowego, jednak po walce, którą po prostu poddał, stracił nieco szacunek do starszego smoka. Niemniej Kaszmir nie miał w sobie nic z pustynnego, a ten tutaj samiec to czystej krwi Pustynny. Nie tylko wygląd miał prosty, ale również tradycje i swój język, który czasami tylko wtrącał w spólny język. Zresztą z jego ślepi nie można było wyczytać nic poza pewną dozą drapieżnego rozbawienia. Oczywiście patrzył już na przybyłą, zanim ta zdążyła chrząknąć. Jego źrenice się zwęziły do pionowych kresek, a nozdrza chodziły, węsząc i upewniając się. Samica, z pewnością- czuł jej wyraźny zapach typowy, a zarazem taki różny u każdej samicy. Potem mocna nuta stada Cienia wraz z zapachem krwi. Zwierzęcej i niewielkiej mieszanki krwi smoczej. Postawa bardzo jednoznaczna, a zarazem gotowa do ewentualnego skoku. Czujna... W nikłym świetle nie widział zbyt wielu jej wdzięków, ale po smukłym przodzie mógł uznać śmiało, że samica lubuje w tym samym co on- zręczności. Cały ten wywód oczywiście nie był nie do zauważenia. Assuremith dokładnie lustrował ją wzrokiem przez pewien czas, aż w końcu powstał z zimnej ziemi, a płomień obok nieco zapłonął mocniej. Obrócił się w wąskim korytarzu i stanął pyskiem w stronę przybyłej. Nawet ślepiec zauważyłby, iż samica chociaż po części należy do jego szlachetnej rasy.
Oot, Par'chin.– Rzekł w swoim języku, chociaż od początku nie spodziewał się czy w ogóle samica go zrozumie.
W twoich oczach widzę niebezpieczeństwo, podoba mi się to...-Na jego pysku pojawił się szczery uśmiech i nie miał on ironicznego podtekstu jak pewnie mogłaby stwierdzić. Assuremith nie pozostał jej dłuży i teraz on również 'odwzajemniał' spojrzenie swoich złotych ślepi.

: 21 sty 2016, 20:32
autor: Przedwieczna Siła
Przedwiecznej nie obchodziły za bardzo więzy krwi smoków w Życiu, co raczej było oczywiste. Kiedy samiec wstał, poruszył się, chociaż właściwie nie zbliżył, jego woń doleciała do jej nozdrzy z większą intensywnością. Nie... on w ogóle nie był stąd. Nie posiadał rodziców pod barierą. Ale dlaczego w ogóle o tym myślała?
Nie zrozumiała jego słów, ale zmrużyła po tym delikatnie ślepia. Bądź co bądź, Siła pochodziła spod bariery – oboje rodziców było z Cienia, no, matka była spoza bariery, ale... w Cieniu wszyscy wyrażali się znanym słownictwem. Zwiastun nabrał przez to dla niej nieco egzotycznego charakteru. Jego czerwone łuski przypominały mu jej boginię... Chociaż nic nie mogło dorównać jej pięknu, a Sombre kochała własną czerń.
Niebezpieczeństwo... czyżby wyczytał to jedynie z jej ślepi? A może smocza krew, krew Cienistego, krew Wojownika Życia mu o tym podpowiedziała? Oczywiście, na łuskach nie było po tamtych zdarzeniach żadnego śladu. Dopilnowała, by każda była doskonale czysta i lśniąca, zapach jednak mógł pozostać. Nie przeszkadzało jej to specjalnie... lubiła przerażać, lubiła wzbudzać niepewność, wahanie. I to właśnie nie podobało jej się w tym samcu. Był zbyt pewny siebie, podobnie jak kiedyś Kaszmirowy.
A co, lubisz ryzyko? – zapytała, a lewy łuk brwiowy drgnął. Wyzywający półuśmieszek pojawił się na jej pysku. Bez żadnego skrępowania obejrzała sobie całe jego ciało, przenikliwie badając go wzrokiem. Był zwinny, a jego ciało smukłe – podobnie jak jej, chociaż nie tak doskonale. Nie czuła od niego zwierzęcej woni, nie posądzała go więc o bycie Łowcą, a jedynie kolejnym Wojownikiem. Ciekawe, ile wartym?

: 21 sty 2016, 21:07
autor: Sketch
Assuremith znał po prostu swoją wartość i nie oznaczało to wywyższania się, ani nawet pewności siebie. Pokonał dwóch przeciwników na arenie- fakt, nie było to jakieś pokaźne zwycięstwo, niemniej w obu walkach nie odniósł najmniejszych obrażeń. Przy walce ramię w ramię z przywódcą wody pokonali wspólnymi siłami sześciu przeciwników!
Duma- o tak, posiadał w sobie mnóstwo dumy z tego co uczynił do tej pory. Niemniej jednak nie było to puszenie się. Trzeba znać umiar w obie strony. To samo tyczyło się chęci do walki. Pomimo, iż zwyczajowo w jego rodzimych stronach wojowników nazywano "Pustynnymi Demonami", on nie czuł pieklącej potrzeby przyłożenia komuś w pysk. A już w szczególności samicy.
Znacznie bardziej wole spokój w ciepłym leżu...
Potem zwrócił swój wzrok w stronę ognia i się cicho zaśmiał. Ogień mocno płonął, jednak samiec celowo dmuchnął w niego jeszcze raz, aby rozjaśnić wąskie 'gardło' jaskini i zarazem spowodować, iż będzie dawało więcej ciepła.
Pachniesz jak Gai'Ting, wydaje się jednak, iż minęłaś się z powołaniem...
Gratulacje dla tych, którzy wąchają. Nie trzeba być szczególnie skupionym na takich rzeczach, ale Assur miał łeb na karku i niekiedy go używał. Pomimo dość neutralnego podejścia do samicy nie był wcale taki spokojny. Mogła widzieć jego gotowość, a więc nie do końca był taki pewny zamiarów samicy i gotował się do uniku. Przezorny zawsze ubezpieczony, prawda?

: 21 sty 2016, 21:43
autor: Przedwieczna Siła
On może nie był pyszny, ale trochę takim go widziała. Wystarczyła jej pewność, z jaką się wypowiadał. Słowa były odważne, ale czy to samo będzie można powiedzieć o jego zachowaniu? Swoją drogą, Przedwieczna to dopiero pewna siebie sztuka! Nie tyle upewniały ją wygrane z drapieżnikami i w pojedynkach (jakby nie patrzeć, jest Łowczynią, a potrafiła przyłożyć tak, że żaden Wojownik by się nie powstydził), co raczej pochodzenie. Była dumna z tego, że jest z Cienia, że jest potomkiem słynnej Aluzji i Spojrzenia, o trochę gorszej sławie... A jednak potrafiła zabłysnąć własnymi dokonaniami. Była trochę zapatrzona w siebie, trochę w Cień... a poza tym, dla reszty raczej odczuwała tylko pogardę lub zachowywała chłodną neutralność.
Nie pomylił się co do niej – ryzyko w spotkaniach z nią było zawsze. Groźba wisiała w powietrzu, można by rzec, ale to właśnie podsycało emocje i atmosferę! Takiemu samcowi jak on tym bardziej powinno się to podobać...
Spostrzegawczy jesteś. – zamruczała, a półuśmiech poszerzył się, ukazując niby przypadkiem także kły. Jasne, że widziała, jaki był napięty. Niby wyluzowany, rzucał spostrzeżeniami swobodnie, ale nie był pewien jej zamiarów. Nigdy nie można było być pewnym, kiedy miało się do czynienia z Nieustraszoną.
Zwróciła uwagę na jego uszy. Przypominały jej te... elfickie! W jej ślepiach pojawiło się rozbawienie, wesoła iskra, chociaż pysk ani drgnął. A on? Czego on mógł od niej chcieć? Wydawało się, że albo pojedynku (najlepiej na śmierć i życie) i jej śmierci, albo... może raczej czegoś, z czego byłyby pisklęta? Trochę się do niej szczerzył, ale jeszcze nie wiedziała, jak powinna to zinterpretować. Równie dobrze mógł świetnie grać, bo to ona wkroczyła do jaskini i "uwięziła" go tym samym w głębszej jej części.

: 21 sty 2016, 23:17
autor: Sketch
Zwiastun umiał ocenić dość trafnie zachowania swoich rozmówców. Potrafił również się dostosować do nich, ponieważ strategia jest tak samo potrzebna w rozmowie co i w walce.
Obserwował ją, ale nie oceniał z góry. Nieobliczalna. Nie trzeba być ekspertem, aby zauważyć, iż stali na rozdrożu, a on dodatkowo jeszcze musiał kroczyć po wąskiej drodze.
Raczej bym powiedział "mam ślepia", albo "nie jestem Bosh'tet"...
Westchnął przeciągle, jednak ani trochę nie nie rozluźnił. Jego ogon nawet strzelił o podłogę. Czy się bał? Skądże znowu. Dopóki samica się jednak nie określi ze swoimi zamiarami, no cóż...
Czego on chciał- w tej chwili nie miało większego znaczenia, ponieważ faktycznie to ona blokowała wyjście i to ona mogła zdecydować czy woli rozstać się, czy może zrobić coś siłowego.
Mam na imię Assuremith, ale te ziemie zmusiły mnie do innego imienia... A więc drugie imię to Zwiastun Światła...
Nie prosił o to, aby się również przedstawiła, nie zamierzał też zbyt dużo się tłumaczyć i mówić, iż miło mu ją poznać. Zaiste- dopiero się okaże czy to spotkanie faktycznie będzie miało jakiś nieco zabawniejszy charakter.
Jego uszy? Były jakie były. Nie zamierzał ich sobie odcinać tylko dlatego, że komuś mogły przypominać elfie. Ponoć teraz smoki są przyzwyczajone do obecności elfów...
Ale nie zmieniajmy tematu. Jest tylko tu i teraz.

: 23 sty 2016, 23:06
autor: Przedwieczna Siła
Nieobliczalna... Nie, nie pasowało to do niej. W tej konkretnej sytuacji dla niego owszem, mogła się taka wydawać, ale tak naprawdę, zazwyczaj zachowanie samicy było łatwe do przewidzenia. O ile dobrze się ją znało... a tak dobrze znały ją ze trzy, cztery smoki. Zwiastun na pewno do nich nie należał i póki co, nie zapowiadało się, by miał do tej "elity" należeć.
Egzotyczny pustynny, który przed nią stał, wciąż był tak dziwnie spięty. Nie wiedział, czego się po niej spodziewać... i dobrze. To powodowało u niej rozbawienie i tym bardziej nie miała ochoty ruszać się z miejsca, żeby on wciąż musiał się zastanawiać i tym samym coraz bardziej irytować. Niepewność w końcu zawsze prowadzi do tego typu wybuchów.
W końcu postanowiła zrobić kilka kroków w przód. Uniosła się zgrabnie i stawiała łapa za łapą w jego kierunku. Zatrzymała się tak, by nie być zbyt blisko niego. Obróciła się, by miał wolne pole. Odejść i zostawić jej tę grotę, albo zostać i... no i nie wiadomo co będzie. Dała mu wybór – niech okaże wdzięczność!
Moje imię to Przedwieczna Siła. – odparła mrukliwie. Przyjrzała się uważniej jego pyskowi, próbując wwiercić się do umysłu, prześwietlić myśli, odgadnąć jego kolejne słowa, następny ruch. Prawdziwe zamiary samca. Oczywiście, podała jedynie imię ostatnio wybrane, dorosłej rangi. Pisklęce, prawdziwe miano pozostanie jedynie dla niektórych, nie lubiła, kiedy ktoś nieznajomy lub nielubiany tak się do niej zwracał. Uważała to za pewnego rodzaju... spoufalanie się.
Półuśmieszek nie znikał z jej pyska, a ślepia zmrużyły się. W jaśniejszym świetle bliższego płomienia, źrenice zwężyły się do pionowych kresek, przez co wyglądała jeszcze bardziej "gadzio".

: 24 sty 2016, 8:58
autor: Sketch
Faktycznie wydawał się być spięty i skupiony, jednak kiedy samica podchodziła, on jakby zaczynał się uspokajać, albo przynajmniej tak się mogło jej wydawać. Dała mu szanse odejść, ale on tylko spojrzał jej w ślepia złotymi ślepiami z kocimi źrenicami i się uśmiechnął, chociaż nie ironicznie. Oboje wiedzieli już, że z okazji do odejścia nie skorzysta. Był pustynnym smokiem i w jego krwi płynęło wyzwanie! Na pewno nie ustąpi samicy, chociażby mieli sobie skoczyć do gardeł.
Sevin...-Odparł chrapliwym głosem, ale niedługo musiała czekać na wytłumaczenie-"Ładnie", chociaż znacznie bardziej doceniam prawdziwe imiona.
Nie zamierzał naciskać, ale zarazem dał jej do zrozumienia, iż będzie dążył do poznania jej imienia, a wiec zarazem jej. Oczywiście czas pokaże co się stanie pomiędzy nimi. Chociaż samiec czuł nutkę zagrożenia z jej strony, nie zamierzał sobie odpuścić i odejść.
Oh, byli podobni do siebie- Ich ślepia były niemal identyczne, a i nieustępliwością zapewne razem staliby tutaj całą wieczność. Samiec znów plunął ogniem, aż powiększył plamę łatwopalnego płynu. Zrobiło się znów cieplej, a Assur jakby stracił tą nutę przezorności. Jego mięśnie się rozluźniły, a ciałem obrócił się w stronę ognia.
Nie stój jak skała. Podejdź i się ogrzej...
Rzekł to nawet nie patrząc w jej stronę. A więc docenił możliwość, którą mu dała? Owszem, w podzięce zaprosił ją do 'ogniska'.

: 25 sty 2016, 23:06
autor: Przedwieczna Siła
Przedwieczna nieco się skrzywiła. Kolejne niezrozumiałe słowo. Egzotyczny typ powoli zaczynał ją irytować, jakby chciał ją obrażać tymi obcymi jej wyrazami. Lekka irytacja, ale i niezadowolenie odbiły się oczywiście na jej wyrazie pyska. I to pomimo zauważenia, że smok się rozluźniał – to jej się podobało. Nie to, żeby ją w jakiś sposób kręcił – ale tracił czujność.
Wolę swoje miejsce. – zmrużyła ślepia, a jej głos stał się znacznie chłodniejszy, niż wcześniej. Lodowate serce dało o sobie znać i żadne ognisko tego nie zmieni. A do tego to stado... Jak mógł jej coś takiego proponować?
Pozostawiła sobie od niego dystans, mimo, że i tak już się zbliżyła. Woń, a raczej smród życia drażnił jej nozdrza w najmniej przyjemny sposób. Wolałaby mieć przed sobą goblina – a jednak była tutaj i sprawiała pozory spokojnej. Bo i była spokojna w niektórych momentach swojego życia – ale dla tych, którzy jej nie znali, była nieobliczalna. Być może i Zwiastun Światła będzie mógł się o tym przekonać całkiem niedługo.
Jak się wam teraz wiedzie w stadzie? Tęsknicie za Cienistymi? – zapytała od niechcenia. Gdzieś w głębi jej duszy pojawiło się rozbawienie, ale nie miała zamiaru tego okazywać w najmniejszym stopniu. Miała raczej nadzieję na potyczkę podobną do tej z Kaszmirem. Odrażająca bliskość, gra słów, wspólna nienawiść... a ten czerwony o elfich uszach zdawał się być – co ją zadziwiło – nudniejszym typem od czerwonofutrego!

: 26 sty 2016, 6:10
autor: Sketch
Jeśli próbowała go 'podejść' to z pewnością powinna zachować chociaż odrobinę pozorów, iż sama nie widzi powodów do ciągłego napinania mięśni. Po jej wypowiedzi jednak, samiec przesunął się jeszcze trochę i to bynajmniej nie po to, aby samica miała więcej miejsca. Po prostu teraz stał na przeciwko niej, a ognisko oddzielało ich od siebie.
W takim razie stój...– Skoro nie chciała to po co w ogóle miał się wysilać? Plunął znów w ogień, aby zwiększyć płomienie, po czym podniósł łeb do góry, a na jego pysku malowała się nieukryta irytacja. Uderzyła widocznie tam, gdzie 'bolało'. Chociaż raczej nie mogła się spodziewać takiej gwałtownej reakcji z jego strony.
Nie obchodzi mnie konflikt Cienia z Życiem. Jeśli jesteś na tyle krótkowzroczna, aby patrzyć wyłącznie pryzmatem stad na wszystkie smoki...-Przerwał na chwilę, aby nie 'zajść' za daleko w swoim nagłym gniewie. Zrobił może dwa wdechy i kontynuował... Oczywiście w tym czasie też wstał, a jego mięśnie ujawniły gotowość.
Widać, że jesteś stąd i nie wystawiałaś nozdrzy za barierę. Z takim podejściem bałabyś się własnego Cienia...
Gdzie ten spokój i opanowanie, które mu towarzyszyły nieco wcześniej? Widocznie samica go sprowokowała. Czy właśnie tego chciała?

: 28 sty 2016, 22:42
autor: Martwy Kolec
Powoli coraz głośniej i wyraźniej słychać było stukanie pazurów o skalne podłoże. Po chwili widać było wyłaniające się za zakrętem ciało Martwego, który zawędrował tam by schronić się przed paskudną pogodą na zewnątrz. Wszędzie było mokro, zimno i wietrznie. Nie miał ochoty przebywać na zewnątrz w taką pogodę. Szedł w głąb jaskini przekonany, że nikogo tam nie ma. Nie było bowiem słychać obecności, ani tym bardziej rozmowy smoków. Gdy nagle jednego z nich usłyszał podniósł wzrok przed siebie i ujrzał dwa smoki. Jeden z nich był mniejszy od niego, którego w ogóle nie znał. Poruszył nozdrzami próbując wyczuć zapach smoka i ustalić skąd jest i wyczuł to samo stado, w którym jest Opiewający Kolec i Dynamika. Pewnie je zna. Tak wygląda. Ale obok niego stałą Nieustępliwa. Mimowolnie uśmiechnął się delikatnie, chociaż nie przepadał za nią. Jednakże mimo to była dla niego jak siostra. Miło było zobaczyć znajomy pysk. Jednakże poczuł, że może jest zbędny. Może mają romans. Martwy marzył o własnej takiej chwili chociaż przez chwilę, lecz tego nie pokazywał. Co najwyżej jego oczy, które wyglądały jakby tęskniły za czymś. Trochę się pochylił i powiedział niepewnie.-Ja chyba pójdę już. Nie wiedziałem, że ktoś tu jest, a nie chcę przeszkadzać.-powiedział trochę przybity. Odwrócił głowę i już powoli zaczął zawracać. Wyobrażał sobie jak Nieustępliwa romansuje z nieznanym mu smokiem. Czuł się nieswojo, a nawet mu zazdrościł. -Chyba pójdę do swojej nory i tam się zdrzemnę...-pomyślał sobie smok patrząc na kamyczki leżące pod jego łapami.

: 28 sty 2016, 23:27
autor: Przedwieczna Siła
Zaczynało jej być ciepło. Nigdy nie było jej natomiast zbyt gorąco – ah, wspaniale było być częściowo smokiem pustynnym! A jednak ogień drażnił ją. To jego ciągłe plucie ogniem, jakby... No nie wiem. Jakby to określić? Jakby robił to wymuszenie, na pokaz?
Potrafię patrzeć ponad to, co reprezentują sobą stada. Fakt jest taki, że Cień nieraz walczył z Życiem, ostatnio nawet całkiem niedawno. Brałeś udział w którejś bitwie, czy może wtedy też nie wspomogłeś swego stada, nie chcąc patrzeć przez pryzmat nienawiści, jaką sieją wszyscy między sobą z Cienia i Życia? – wyszeptała, ale coś w jej głosie stanowiło o gniewie. Płomyczki były niemalże widoczne w jej złotych teraz ślepiach. A może to tylko złudzenie przez ogień podtrzymywany przez Zwiastuna? Nie zamierzała komentować jego słów dotyczących zapuszczania się za barierę. Miała swoje zdanie na temat tych głupców, którzy to robili i jakoś nie zamierzała się nim dzielić z nim – póki co. Miała raczej wrażenie, że samiec mimo, że był tak egzotyczny, to jednak nie był tolerancyjny. Nie był, a żądał tego od innych. Jakież to popularne zachowanie! Najgłośniej krytykują ci, którzy sami powinni zachować ciszę.
Pojawienie się innego smoka było dla Przedwiecznej zbawieniem. Zbawieniem? Taak, można tak powiedzieć. Jeśli chodzi o smoki z Życia, to jedyne, co mogła z nimi robić – to krwawa walka. Rozmowa jej nie odpowiadała, szczególnie w taki sposób, w jaki prowadził ją Zwiastun. Zerknęła w stronę wejścia do jaskini. Kogo tu do nas przywiało?
Martwy. – odparła lodowato, wbijając w niego spojrzenie. – Zostań z nami, ogrzej się. Przecież na zewnątrz taki mróz. – rzekła ochryple, pozornie miłym, a jednak rozkazującym tonem. Ani śmiała romansować z Assuremithem, o co mógł ją podejrzewać? Nawet na takich nie wyglądali!
Na pewno Zwiastun nie będzie miał nic przeciwko, prawda? – odwróciła się w jego stronę, a jej pysk wykrzywił kpiący uśmieszek. Brakowało tylko, by nazwała go przyjacielem, czy kimś takim.

: 30 sty 2016, 13:18
autor: Sketch
Ogień po prostu nie był stały, szczególnie przy braku materiału, który mógł się palić, a Assuremith ograniczał użycie maddary jak tylko mógł. Dlatego też pluł ogniem nieco częściej, niż było to potrzebne. Poza tym lubił bardzo ciepło, a w tej jaskini wcale nie było jeszcze na tyle ciepło, aby poczuł się lepiej.
To prawda. Słyszał o walce pomiędzy Życiem, a Cieniem. Niemniej nie brał w niej udziału, ponieważ nawet nie miał na nią szans.
Znam tą historię. Wiedz jednak, że pojawiłem się tutaj niedługo po walce, a więc nawet gdybym chciał to bym nie mógł brać w niej udziału. Niemniej nie moje pisklęta ginęły w tej walce, a więc nie potrafię zrozumieć dlaczego w ogóle się odbyła...
Mówił spokojnie i na jego pysku nie malował się uśmiech, a powaga. Przedwieczna nie wiedziała, ale na dzień dzisiejszy wojownik nie wziąłby udziału w walce mającej na celu takie podstępne działania. Gdyby jednak Dynamika postanowiła wziąć w niej udział, byłby zmuszony pójść z nią. Niemniej chroniłby tylko ją i nie zaatakowałby nikogo ponad tych, którzy spróbują zranić przywódczynię. W innych przypadkach uznałby, iż to nie jego walka i zapewne brzydziłby się każdym biorącym udział w bezsensownej walce. Sprawiedliwości nie szuka się we krwi. Takie przynajmniej było jego zdanie.

Chwilę później zawitał drugi smok, a jego zapach był znów taki odmienny. Kolejny Cienisty. Po prostu cudownie. Niemniej samiec wyglądał na niegroźnego. W przeciwieństwie do samicy, która mimo wszystko go zaprosiła bez zgody Assura, który był tutaj pierwszy.
Jestem Assuremith-Poprawił samicę z naciskiem na swoje prawdziwe imię. Zdawał sobie sprawę z tego, iż Cieniści również posiadali prawdziwe imiona. Powinni więc zrozumieć dlaczego tak bardzo domagał się wypowiadania jego prawdziwego imienia.
Nie, nie mam żadnych obiekcji...
Dodał po chwil patrząc tylko przez chwilę na adepta, a następnie wlepił wzrok w samicę. Był przekonany wręcz, iż to na samicę musiał uważać. Teraz i wcześniej.

: 30 sty 2016, 15:46
autor: Martwy Kolec
Słysząc jak smokom nie przeszkadza jego towarzystwo westchnął odnawiając swój skromny uśmiech i do nich podszedł nieco bliżej. A dokładniej do samicy, którą już znał i położył się w odległości może kilku metrów i próbował się ogrzać ocierając łapy o łapy. Jego skrzydła drżały i były całe zmarznięte, a on sam obserwował co się tu dzieje. Po głosie Przedwiecznej domyślił się, że wcale nie była zadowolona z obecności życiowego. Trudno się jej dziwić, skoro mieliśmy z nimi takie relacje, a nie inne. Pewnie gdy nadarzy się okazja nie oszczędzi go w żadnym stopniu. Ta myśl sprawiła, że Martwy uśmiechnął się jeszcze szerzej. W tym momencie czerwony smok się przedstawił. W tym momencie adept delikatnie się zaśmiał, bo nie widział sensu życia tego smoka. Ale odpowiedział.-Witaj. Ja jestem Martwy.-powiedział mierząc wzrokiem samca i oceniając jego siłę. Wydawał się być wyszkolony w walce znacznie bardziej od niego. Miał różne wypłowiałe i gojące się blizny. Pewnie po szkoleniach, czy pojedynkach. Jednakże nie mógł liczyć się ze smoczycą, przy której leżał.-Zatem co tu robicie? Też chronicie się przed zimnem?-spytał smoki, bardziej jednak kierując to pytanie do Przedwiecznej. Pomimo tego, że było to nieuzasadnione niczym to od razu skazał nowo poznanego smoka na antypatię.

: 04 kwie 2016, 13:25
autor: Adramus
Maluch był niespokojny. Był coraz starszy, a w wyniku problemów, jakie miało ich stado, a także osobistych spraw ojca i reszty jego rodziny nie miał ani kiedy, ani nie miał go też kto nauczyć najważniejszych umiejętności, aby Adramus był w stanie poradzić sobie samodzielnie w życiu. Nie umiał latać, biegać, polować.. Jak przyjdzie mu sobie poradzić jako adeptowi? Zakładając oczywiście, że tym adeptem zostanie, bo i to teraz stało pod znakiem zapytania.
Czuł w tym miejscu zapach ojca, ale go nie widział. Czyżby Zwiastun przebywał tu niegdyś, ale poszedł w inne miejsce? Cóż, być może, Adramus tego teraz nie sprawdzi, a nie było sensu wypytywać ojca o to, gdzie i kiedy chodził. Był dorosły, wszystko było mu wolno i pisklak nie powinien tego kwestionować.
Czerwony westchnął. Chętnie przywitałby kogoś, kto zostałby jego nauczycielem.

: 04 kwie 2016, 16:38
autor: Chłodny Obrońca
Przechadzał się powoli wśród Czarnych Wzgórz sprawdzając ogólne bezpieczeństwo ich ziem. To znaczy ziem Wolnych Stad. Mgła, demony, centaury… ciekawe co jeszcze ich zaatakuje. Wolał więc w wolnej chwili zrobić dobrowolny patrol wewnątrz ich terenów. Łaził sobie i całkowicie przypadkowo zajrzał do Cichej Jaskini. Było tam dość cicho i spokojnie. Może zawiesi na moment patrol i odpocznie sobie z dala od zgiełku? Brzmiało kusząco, wtedy jednak usłyszał czyjeś smutne westchnięcie. Zamrugał szybciej ślepiami i obwąchał powietrze. Pachniało kimś z Życia i… Zwiastunem? Przekręcił łeb na bok i wszedł głębiej wiedziony zapachem. Westchnął i wyczarował sobie niebieski płomyk który miał dawać jedynie światło i wtedy też ujrzał najsmutniejszego smoka pod słońcem. To chyba młody Zwiastuna. Podszedł do niego powoli i pochylił swój wielki łeb z imponującym granatowym porożem, jego wąsiska dotknęły ziemi.
-Hej, co tu robisz kompletnie sam?– zagaił. Miał nadzieję, że nie wystraszył młodzika. Posłał swoje światełko pod sufit i nakazał być jaśniejszym. Kilka nietoperzy zdenerwowanych obrotem sytuacji uciekło z piskiem na zewnątrz. Chłód drgnął mimowolnie, nie przepadał za tymi stworzeniami. Usiadł sobie na ziemi i wpatrywał się swoimi błyszczącymi szmaragdowymi ślepiami w pisklę. Choć określenie pisklę niezbyt chyba już do niego pasowało.

: 16 kwie 2016, 19:27
autor: Adramus
Czerwonego zaskoczyło pojawienie się dużego, obcego smoka. Spojrzał na niego z zaciekawieniem, ponieważ nigdy wcześniej tego konkretnego osobnika nie spotkał, a w błękitnawym smoku było coś co zdecydowanie przyciągało jego uwagę i skłaniało do uznania jego autorytetu.
Nie boję się być sam – odpowiedział mu Adramus. Dorosły wyglądał na zaskoczonego albo przynajmniej dość zdziwionego tym, że czerwony poruszał się sam, bez obecności ojca, ale Zwiastun miał swoje sprawy na głowie, a Adramus był ciekaw świata i otaczających terenów. Miał też nadzieję, że niedługo wrócą do domu i pozbędą się mgły, ale jak dotąd ta konkretna zachcianka nie znajdowała realizacji w jego życiu. – Tata jest zajęty i szukam kogoś, kto nauczyłby mnie jak być dorosłym smokiem. Rodzice mieli trochę problemów i nie mieli czasu się tym zająć, a ja nie chcę być ciągle od nich zależny.