Strona 9 z 9

Posąg Kammanora

: 21 lis 2023, 14:14
autor: Kammanor

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Wrota Dziejów okazała się być osobą niegodną do chociażby spojrzenia na boską łaskę. Ledwie mrugnęła i w środku swojego wywodu, nagle ni stąd ni zowąd pojawiła się na środku wyspy proroków, daleko od światyni.

Natomiast Tęsknota Wolności po tym jak skończyła mówić poczuła dotyk łapy na swej piersi i gorące ciepło rozlewające się po jej ciele. Pewność siebie i gotowość do pracy napełniła jej duszę, a z pyska buchnął jej nowiusieńki, własny płomień.


Tęsknota Wolności
+ Płomień Kammanora

Wrota Dziejów
ZT -> viewtopic.php?p=603327#p603327 

Posąg Kammanora

: 19 sty 2024, 4:33
autor: Mackonur
Kto tutaj się zjawił? Axarus! Gdzieś w trawie piszczy, że ktoś tutaj rozdaje magiczne płomienie. Axarus nie był pewien, czy nie chodziło o jakieś substancje psychoaktywne i ta nazwa nie oznaczała właśnie tego. Hmm. Magiczny płomień. Płomień kammanora doda ci skrzydeł. Tak, to mogła być przykrywka dla jakiejś organizacji sprzedającej substancje dla dorosłych, prowadzona przez jakiegoś bogatego szejka ludzkiego. Albo i nie... czas się przekonać. Dlatego właśnie Mackonur przyszedł, niosąc pod pachą Nos Szyszki, który sobie niuchał świątynne zapachy.
– Dzień dobry, słyszałem, że rozdajecie tutaj takie magiczne płomienie, czy mógłbym prosić taki dla mojego noska? To ten tutaj, taki brązowy. Dałoby się zrobić, żeby on nim jakby, no... ział? Bardzo, bardzo byłbym wdzięczny, pannie Kammanorze! Ja to nie potrzebuję, no ale mój nosek, razem moglibyśmy ziać! Bo my tak wie pan, drużynowo walczymy, ja stoję, a on walczy. Czasami też latam na przykład. – Powiedział i dał przed siebie Nosek, który tylko sobie tam niuchał i czekał na błogosławieństwo, może nawet w języku nosów wyszło mu jakieś "proszę", ale bardzo ciche. Był zdecydowanie mniej skromny od Axarusa.
– O, w ogóle, przyjmujecie może zapisy na proroków? To mógłbym pomóc mojemu przyjacielowi Strażnikowi! Albo taki... honorowy prorok? Bo on to na pewno ma peeeełne łapy roboty, tak ciągle go widzę na tym placu, umęczony życiem chłopak. To mógłbym tam trochę postać i pomagać. O, o, ćwiczyłem! Proszę, nawet przyniosłem kamienie szlachetne, rekwizyty. – Powiedział i wyłożył przed siebie dwa kamienie szlachetne, ametyst i bursztyn. Potem stanął z drugiej strony, wcielając się w rolę Strażnika Gwiazd. Zmrużył oczy i patrzył się przed siebie, tak trochę oceniająco, trochę ostrożnie i jeszcze z nutką profesjonalizmu. Potem coś pomruczał pod nosem, jakby zamyślony i pokiwał głową, tak przynajmniej sześć razy i przysunął do siebie kamienie szlachetne.
– Następny. – Powiedział gardłowym głosem, patrząc się w eter i czekając na następną osobę, która będzie chciała przyjść po błogosławieństwo. Po chwili jednak wrócił mu uśmiech, gdyż postanowił wyjść ze swojej roli.
– Widzi pan? Dobry będę w tym! Trochę go pozastępuję, o, może nawet kryształy bym wręczał! A on sobie pójdzie na wakacje i wróci jak nowo wykluty. No, może nie aż tak, bo pisklę ten, no... no nie za bardzo by dało radę, no ja wiem coś o tym, kilka córek odchowałem! Także ten, no, ja chętny do pomocy zawsze jestem i nawet mi płacić nie trzeba! Nie, nie, nie, Nosie Szyszki, tobie też nie! Po co ci w ogóle tyle kamieni szlachetnych? Na operację nosa? Hm, no nie wiem, nie wiem. – Spojrzał się oceniająco na Nosek i CHOLERA, znowu wszedł w rolę Strażnika Gwiazd! Był w tym diabelsko dobry.

Kammanor