Strona 8 z 39

: 05 lut 2015, 19:23
autor: Posępny Czerep

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Chłód nie słyszał jej myśli, a jednak miał wrażenie, że dobrze rozumie wyraz jej oczu. Gdyby tylko istniała taka magia, która pozwala na przyjęcie czyjegoś bólu.. A może i..? Może tą magią jest przyjaźń? Miłość? A może wystarczy zatrzymać się wcześniej? W końcu.. Czy samo zrozumienie i zaufanie nie było własnie tym lekiem? Westchnął, widząc jej łzę, słysząc głos i wreszcie czując też dotyk. Tyle nowych bodźców.. Zaczynał rozumieć w pełni jej imię. Czuł się jak kukiełka pod jej wzrokiem, choć nie było to coś złego. Nie, wręcz przeciwnie! Był jak uwięziony w pięknym śnie.. Nie chciał, by ten kończył się..
Sen jednak tylko się pogłębił, gdy Hipnotyzująca się doń przysunęła. Samica w jego oczach zdawała się płynąć w przestworzach. Sennie obserwował jej ruchy, pozwalając pochłonąć się oczarowaniu. W jego ślepiach błyszczał podziw. Była jak płatek śniegu, jak piórko spadające z wysokości chmur! Lecz partnerka wkrótce przerwała lot i spojrzała na Lunarnego wyczekująco. Ten nie zwlekał, z bijącym sercem odbił się od miejsca, w którym wisiał, pozwalając, by pochłonął go instynkt. Zwinął skrzydła częściowo, płynnie nurkując pod smoczycą i okrążając ją. W jego ruchach nie było tyle gracji i delikatności, a raczej siła i sprawność. W najwyższym punkcie leciał grzbietem do dołu, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy. Po okrążeniu zatrzymał się ponownie przed nią i tym razem wysunął tylne łapy, uginając je w stawach i wysuwając szpony. Chciał, by złapała się go mocno i razem z nim zapikowała w dół, kręcąc się wokół własnej osi i przekazując sobie najwyższy dowód zaufania. Nie miał zamiaru jej puścić, ani pozwolić, by stała jej się krzywda. Jeśli Tehanu miała kiedyś okazję widzieć taniec w wykonaniu orłów, mogła się domyślić wszelkich ruchów. Nie wątpił jednak ani odrobinę w jej umiejętności lotnicze. "Czemu aż tak jej ufam?" zadumał się mroźnołuski, przekrzywiając lekko łeb.

: 06 lut 2015, 20:50
autor: Tejfe
Z zachwytem patrzyła na jego ruchy. Jednocześnie pełne dostojności i niepohamowanej namiętności. W Lunarnym biła pełnej gracji siła. Widać było, że lot to coś więcej niż jego pasja. Adeptka wiedziała, że gdyby nie miał skrzydeł nie miałby po co żyć. Gdyby ktoś teraz zabrał mu najcenniejszy dar jaki dostał, jego życie byłoby pełne melancholii i rozpaczy. Został stworzony po to, aby latać. Zupełnie jak ja.pomyślała adeptka, widząc jak Kolec kończy okrążenie i zatrzymuje się przed nią. Nie myślała wiele. Ufała mu. To on sprawił, że zapomniała o swoich problemach. Kiedy tylko samiec wystawił swoje tylne kończyny w jej stronę, ona pochwyciła jego ruch. Również zgięła je w stawach i wystawiła tak, aby ich stopy się złączyły. Po chwili przysunęła do niego również resztę swojego ciała, tak aby móc objąć przednimi łapami jego grzbiet, tuż nad torsem. Swój brzuch przysunęła do jego, aby móc wlepić się w niego. Stali się jednością. Teraz tylko pochylenie, złożenie skrzydeł i... Jestem gotowa.szepnęła mu w ucho. Czekała, aż on również obejmie ją mocniej, aby potem mogli zacząć finałowy punkt.

: 16 lut 2015, 17:08
autor: Posępny Czerep
Jego towarzyszka trafiła w samo sedno jego istoty, choć smok nie miał o tym pojęcia. Lot był sensem jego życia, jedynym, co naprawdę rozumiał i czuł. Ze szczerego serca współczuł bezskrzydłym i rozumiał ich jad, choć im tego nie okazywał. Byli kalecy i pozbawieni możliwości poznania czegoś pięknego.
Teraz jednak Hipnotyzująca złapała go i wtuliła się w niego, na co zareagował cichym westchnięciem. Z wyczuciem wplótł palce tylnych łap, zacieśniając uścisk, po czym objął jej talię tuż przy błonie skrzydeł, napawając się ciepłem jej łusek. Uśmiechnął się, czule, spokojnie i przymknął ślepia. Gdy zbliżali się do siebie, ich skrzydła czasem wypadały z rytmu, nie mając wystarczająco wiele miejsca na swobodne ruchy. Przytulił ją jeszcze mocniej, po czym silniejszym ruchem ciała pochylił się nad jej szyją i mocniej uderzył skrzydłami. Świat zmienił położenie, a Niebo zamieniło się miejscem z Ziemią, gdy dwa złączone ze sobą smoki zaczęły przechylać się ku dołowi. Chłód zwinął skrzydła, nie przyciskając ich przy tym mocno do boków. Musiał wierzyć, że jego partnerka za chwilę zrobi to samo. Gdy zaczęli swobodnie spadać, wysunął lekko prawe skrzydło, wprawiając ich w ten sposób w lekkie zawirowanie. Mruczał do wtóru wiatru w uszach i napawał się jej obecnością, pozwalając, by wszelkie smutki odleciały w bezkresny przestwór niebios. "Wolność.." tylko tyle wymruczał jej do ucha.

: 16 lut 2015, 17:25
autor: Tejfe
Wolność... Tak niewiele trzeba, by ją poczuć...
W tej chwili była chyba najszczęśliwszą istotą na ziemi. Przepraszam, na niebie. Wszystkie zmartwienia, które czuła przed spotkaniem z Księżycem odpłynęły. Nie było ich. Wydawało się jakby nigdy nie istniały. Jakby te troski i lęki porwał silny podmuch wiatru, który postanowił, że odda je dopiero gdy czar pryśnie. Ale czar na razie nie zamierzał znikać. Trwał. A ona była pod jego zaklęciem. Kiedy Lunarny przechylił się w dół i złożył skrzydła, ona zrobiła to samo. Pikowała w ten sposób pierwszy raz, ale mimo to czuła się bezpiecznie. Lunarny pokazał jej, że latanie może nie tylko podsycić uczucia, ale też sprawić, że zupełnie znikają. Zastąpione innym uczuciem. Uczuciem najgłębszym ze wszystkich. Miłością. A miłość ma różne odcienie. Tym razem była to miłość pełna pasji. Pasji do latania. Oni oboje kochali. Więc skoro nauczył ją tego... Czuła, że może mu ufać. Bezgranicznie. Spadali w dół, kręcąc się wokół własnej osi, zatopieni w innej rzeczywistości. Byli niczym lecąca strzała spadająca gwiazda. Hipnotyzująca, ani na chwilę nie przymknęła oczu. Cały czas wpatrywała się w złote ślepia samca, nie zwracając uwagi na to co dzieję się wokół niej. Była spełniona. Przynajmniej w tej sekundzie...

: 26 lut 2015, 17:47
autor: Posępny Czerep
Czuł, jak Hipnotyzująca rozluźnia się w jego objęciach, co wywołało w nim stan głębokiej radości, wzmocnionej wyciem wiatru w uszach. Czuł jej ulgę, jej spokój i szczęście. Czuł, że na nim polega. Miał ledwo powstrzymaną ochotę ryczeć na cały głos, pozwolić, by całe niebiosa dowiedziały się o jego szczęściu! Ale coś go powstrzymało – były to jej oczy, wpatrzone w niego z tak uroczym wyrazem.. Sprawiała, że uspokajał się i całkowicie relaksował. Musiał jednak pamiętać gdzie się znajduje – a był co raz bliżej ziemi. Uśmiechnął się do Łuski łobuzersko, mrucząc jej do ucha: "Z chęcią bym tu został, ale chyba czas rozwinąć skrzydła!" i przygotowując ją tym do koniecznej akrobacji. Paręnaście uderzeń serca później, gdy znaleźli się niebezpiecznie blisko gruntu, Chłód rozplótł palce z Tehanu i lekko odepchnął ją tylnymi łapami, sam w tym czasie ślizgiem rozkładając skrzydła. Przeszybował z rozpędem sporą odległość, unosząc się powrotnie ku górze. Wzrokiem szukał ją na niebie, gotów zanurkować ku jej sylwetce, gdyby tylko coś poszło nie tak. Gdyby jednak powtórzyła jego ruchy, Księżyc zawirowałby wokół niej, królując wraz z samicą na niebie.

: 27 lut 2015, 15:28
autor: Tejfe
Mogłabym tak zawsze.– wyszeptała samcowi do ucha, po czym zmrużyła ślepia. Wiedziała, że ona również musi się odepchnąć i wylądować. Ale zaraz, on wcale nie lądował! Ona również posłała mu figlarne spojrzenie i z powrotem przechodząc do pierwotnej pozycji, rozwinęła skrzydła. Nie wzlatywała jednak w górę, przynajmniej nie teraz. Była nisko nad ziemią, lądować też jednak nie zamierzała. Leciała przed siebie, kierując się na strumień. Będąc nad nim, wykrzywiła ciało na ukos, maczając kawałek skrzydła w diamentowej wodzie. A potem to samo z kolejnym. Zaśmiała się radośnie. Leciała tak jeszcze chwilę, otrzeźwiając swój umysł z wspomnienia tych złotych ślepi, a potem ponownie nakazała skrzydłom wzlecieć w górę, aby znaleźć się na wysokości Księżyca. Skręciła w jego stronę. Będąc przed nim, z powrotem poczuła to dziwne i ekscytujące uczucie. Ciepło, rozlewające się po jej ciele. Czuła się tak po raz pierwszy. Co to było? Nie wiedziała, ale chciała się oddać temu uczuciu całą sobą. I nawet nieświadoma tego do czego wpada, była tym zafascynowana. –To był najlepszy dzień, najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek przeżyłam. – powiedziała samcowi. Czuła przyjemne drżenie ciała.

: 01 mar 2015, 2:26
autor: Posępny Czerep
Śledził ją czujnym okiem, przywodzącym na myśl sokole i odetchnął z ulgą, kiedy ta zgrabnie wytraciła prędkość, szybując lekko nad strumieniem. W głowie wciąż miał jej słowa, od których serce przyspieszyło swój rytm. Samiec zwinął częściowo prawe skrzydło, uderzając powietrze lewym, dzięki czemu udało mu się zwinnie zakręcić w powietrzu i opaść niżej susem. Znów zwinął skrzydła, pikując krótko i po zaledwie momencie rozwijając skrzydła z hukiem, co szarpnęło go ku górze. Tak igrając z wiatrem zbliżył się wreszcie ku niej, spiralą opadając ku rzece. Ona również się do niego zbliżyła, a widok jej wiotkiej, zręcznej sylwetki wprawił go w ponowny zachwyt. Jego serce nie było już puste! Coś powiem wykiełkowało na tej żyznej ziemi, która przez ponad dziesięć księżyców leżała ugorem. Widok jej oczu i ruch jej skrzydeł podlewał to nasionko, sprawiając, że samiec ożywał. Był pełen wigoru i radości. Pobudzony, rozemocjonowany.. Niemal wpadł jej w objęcia! Zachował jednak delikatność, dlatego zbliżył się do niej, niemal tak ostrożnie jak przy pierwszym spotkaniu. Jego lewa łapa schwyciła ją – delikatnie, jakby była ze szkła – pod łokciem, przyciągając do siebie. Druga zaś objęła za karkiem, wtulając się. Czuł to drżenie. Ona mogła poczuć szaleńczy galop jego mocnego serca, tuż pod łuskami na piersi. Przytulił policzek do jej policzka. Mruczał cicho.
– Dziękuję Ci, że jesteś.

: 02 mar 2015, 17:34
autor: Tejfe
Oczy samicy zwilżyły się, kiedy tylko Pożeracz objął ją i wyszeptał te słowa. Słowa tak cudowne i piękne, nie takie, które sprawiały, że w jej sercu płonął dziki i namiętny ogień, bo to już sprawiała sama obecność samca, ale takie, które sprawiały, że miała ochotę płakać. Ze szczęścia. Była tak wzruszona i schwycona za serce, że nie dało się tego opisać. Nikt jej nigdy tak nie powiedział. Oczywiście rodzice, siostra, brat i przyjaciele mówili, że ją kochają i, że jest dla nich ważna i okazywali to na wiele sposobów, ale nikt jej nigdy nie podziękował za samo jej istnienie. To było cudowne. Czuła się komuś potrzebna, kochana, chciana. Czuła, że jest ważna dla tego samca, dlatego nie chciała go zranić. Czując, że samiec niepewnie ją obejmuje, jakby bał się, że ją skrzywdzi, adeptka najchętniej prychnęłaby śmiechem. Starał się być jak najdelikatniejszy, co w porównaniu z jego muskulaturą i wielkością mięśni było nieco śmieszne, choć samica doceniała to jak się dla niej starał. Poza tym w tej chwili nic nie mogło jej rozśmieszyć. Wtuliła się w niego najmocniej jak umiała, przyciskając go do siebie, najbardziej jak umiała. Łapami oplotła mu szyję i kark, on również miał tam jedną łapę, a więc ta nałożyła mu swoją dłoń na jego i odruchowo zaczęła wbijać pazury w jego palce. Nie wiedziała czemu to robi, jednak kiedy zorientowała się co się dzieje, nie przestawała. Nie sądziła, żeby on był za to na nią zły. Wysunęła język i zaczęła nim lizać samca pod okiem i trochę nad. Robiąc to wszystko czuła się tak spełniona i podekscytowana jak nigdy dotąd. Przechodziły ją cudowne dreszcze. –Bądź ze mną. Teraz i na zawsze.– szepnęła mu w ucho, mrużąc ślepia.

: 17 mar 2015, 20:38
autor: Posępny Czerep
Zadrżał ponownie, gdy tylko samica wtuliła się w niego cała i polizała jego policzek. Widział łzy w jej oczach i tym razem napawały go one dumą. Wątpił, by kiedyś jeszcze potrafił dokonać tak heroicznego czynu, jak zamiana kobiecych łez rozpaczy, w łzy szczęścia. Dopiero teraz był Wojownikiem. Dopiero teraz był Obrońcą – jej Obrońcą, Strażnikiem. Dostał rolę ochrony jej serca i nie zamierzał zawieść. Jej słowa tylko potwierdziły te myśli. Samiec otarł się policzkiem o szyję Hipnotyzującej i polizał ją pieszczotliwie tuż pod szczęką, gdzie łuski były mniejsze i nie zasłaniały nerwów całkowicie.
– Jestem, będę. – Jego niski głos przypominał kontynuację mruczenia. Brzmiał w nim zachwyt, pewność i coś jeszcze. – Teraz.. Jesteśmy związani. Nie chce jednak, by były to pęta oplatające się wokół szyi, o nie. Pragnę, by nasze skrzydła i oddechy były jednością. By nasze serca biły jednakim rytmem. – Mówiąc wodził jednym szponem po jej łuskach, tworząc niewidoczne szlaki w ich wgłębianiach. Przy ostatnich słowach postukał pazurem w jej pierś, po czym położył całą dłoń nad jej sercem. – Znam Cię chwilę, a jakby całe życie. Chce, by jego reszta była poświęcona nie tylko Stadu, ale i Tobie.

: 18 mar 2015, 11:43
autor: Tejfe
Samica pisnęła z rozkoszy, kiedy tylko Księżyc dotknął swym językiem jej brodę. Takie miłe uczucie... Takie ciepło, które rozeszło się po jej ciele. Po jej drobnym ciele, które w porównaniu z muskularnym Pożeraczem było prawie pisklęce... Ale to było wspaniałe. Tehanu czuła się jakby znalazła swojego rycerza, wojownika gotowego stanąć dla niej do walki. Nie tylko Lunarny postrzegał siebie jako jej obrońcę. A ona sama... Czuła się jego damą, księżniczką. Czuła się tak jakby była postrzegana na równi z Boginią. I nie było to żadne egoistyczne pragnienie, po prostu wiedziała, że samiec z, którym się związała tak ją postrzega... –Teraz jesteśmy jednością. Tak.– potwierdziła jego słowa, wtulając łeb w jego naprężoną szyję. W jej życiu tyle się teraz działo, tyle łez przelała, tyle kłótni przeprowadziła... Ale w tym jednym momencie, liczył się tylko i wyłącznie On. Ona i On. Jej, jej... Kim właściwie dla nie był? Partnerem? Czy teraz skoro się związali, są razem? Pragnę tego.– pomyślała samica, wyciągając łeb w tył, aby móc spojrzeć Księżycowi s jego złote ślepie. Powiedz to, Tehanu. Nie bój się.– pomyślała. Spuściła wzrok na łapę samca, która spoczywała na jej piersi. Zaczęła oplatać swój ogon z jego ogonem, uważając, aby kolce, które posiadali oboje nie zranił ich nawzajem. –Kocham Cię.– szepnęła, podnosząc łeb do góry. Jak dawno mówiła komuś te słowa? Jak dawno powiedziała jej jakiemuś innemu samcowi, niż jej ojciec? Ile to było temu? 10 księżyców temu? 15 księżyców? Kiedy to było? Kiedy ostatni raz patrzyła w jego niebieskie, smutne ślepia, czekając na odpowiedź. Odpowiedź, która ją zabolała. Poprosiłam go o przyjaźń. Zamiast tego ją zniszczyłam. Zamiast słów pocieszenia, odszedł bez słowa...– po jej ślepiach popłynęła łza żalu. –Zapomnij o tym, Tehanu! To głupie, nic nie znaczące zauroczenie! Już go nie ma. Jest teraz i tutaj, nie myśl o przeszłości.– skarciła się niebieskołuska. –Kocham Cię, Pożeraczu Księżyca. Znamy się tak krótko, ale to jest miłość od pierwszego wejrzenia.– powiedziała tym razem głośniej i pewniej, niż poprzednio. Wiedziała, że jej nie zrani. On czuje to samo do mnie, co ja do niego. Inaczej nie powiedziałby mi tych, kojących ucho słów.Jesteśmy jednością.– dodała jeszcze, po czym zamilkła. Z wyczekiwaniem, z głębokim uczuciem patrzyła i czekała. Kochała go i on kochał ją. To nie ulegało wątpliwości.

: 15 maja 2015, 12:40
autor: Poszukiwacz Kości
Minęło wiele księżyców od kiedy ktoś ponownie przerwał naturalną ciszę panującą w tym miejscu. Szum krystalicznej wody teraz zakłócony chlaśnięciem czarnej łapy która zderzyła się z brzegiem strumienia. Chłodny dreszcz przeszedł przez całe jego ciało gdy poczuł chłód tutejszych wód.
Samiec cofnął się i rozejrzał pobieżnie dookoła. To będzie idealne miejsce na przerwę od jego podróży. Pochylił swój łeb bliżej strumienia i skosztował kilka łyków czystej wody. Wyjątkowo orzeźwiająca. Po chwili przerwy jeszcze raz pochylił się ku strumieniu. Jego pragnienie dopiero teraz odezwało się po więcej.
W tym samym czasie, jego uszy drgnęły wyłapując zupełnie inny dźwięk. Czyżby ktoś się zbliżał?

: 15 maja 2015, 12:52
autor: Zorza Północy
Smoczyca czuła, że się udusi, jeżeli nie opuści brzegów Jeziora Naksary, Srebrzystego Wodospadu i grot będących czymś w rodzaju kurhanów dla dawnej świetności nie istniejącego już Stada, którego krew jednak nadal płynęła w żyłach co poniektórych smoków życia, w tym i w jej. Kropelka zaledwie.
Leciała na skrzydłach wiatru, wyłapując intensywne prądy powietrza, aby zużyć mniej i tak wątłych sił. Tak, zdecydowanie musiała odsapnąć i poukładać sobie w głowie pewne sprawy, zweryfikować poglądy i zastanowić się, co ma robić, co bardziej przybliży ją do celu. Miała tak mało informacji... A Ważka sprzymierzyła się z jej bratem. Tylko nie wiedziała, co to oznacza. Czy zrezygnowała z planów odrodzenia na rzecz pokoju, by zapewnić godne życie własnym młodym, czy może jej brat, w co trudno było jej uwierzyć, mógł jej zagwarantować to, z czym wyszła ku niej sama Ailla? Dlaczego się od niej odwrócili?
Westchnęła, zniżając lot, aż opadła pomiędzy skałami, nieopodal srebrzącego się strumienia. Otrząsnęła się gwałtownie, jakby coś ją zabolało i zniżyła wyschły pysk ku krystalicznie czystej wodzie, zgarniając ją w kilku łykach, aby zwilżyć spragnioną gardziel. Dopiero wtedy, unosząc długie uszyska, usłyszała siorbanie. Mrugnęła powiekami, a unosząc smukły, rogaty łeb ku górze, gdzie morska grzywa poddawała się zabiegom wiatru, dostrzegła ciemną sylwetkę. Tak, jakby znajomą, ale nie była pewna, skąd mogłaby znać tego samca...
Gadzie wargi drgnęły w nieznacznym uśmiechu, gdy spojrzała na czarną sylwetkę.

: 15 maja 2015, 13:56
autor: Poszukiwacz Kości
Czarnofutry obrócił swój łeb w kierunku źródła tego dźwięku. Zbieg okoliczności chciał by złota twarz akurat wyszła zza chmur, oślepiając swoimi promieniami jego ślepia. Przymrużywszy błękitne oczy, ujrzał obcą smoczycę o smukłej sylwetce. W chwili gdy ją wypatrzył, zdawało mu się że skądś ją zna.
Dlatego też podszedł zaciekawiony bliżej, kierując się po ukosie. Dopiero teraz jej wyjątkowa aparycja przypomniała mu skąd ją pamięta. Stanął w bezruchu przyglądając się jej z zainteresowaniem.
Ulotne Wspomnienie ze stada Życia, no proszę. Miło cię spotkać osobiście! – Rzucił od razu, po czym skromnie ukłonił się w jej stronę.
Mnie zaś zwą Widmowym Kolcem. A przynajmniej tak będzie do czasu ukończenia szkolenia. – Stwierdził wzruszając przy tym barkami. – Pamiętam cię ze spotkania. – Wyjaśnił, zostawiając więcej wspomnień dla siebie. Oj działo się wtedy, a zapowiadało się tak usypiająco.
Młody samiec usiadł na nasłonecznionej trawie, poprawiając skrzydła i nerwowo stukając ogonem o ziemię. Zapowiadało się interesujące spotkanie, nawet jeśli miało być krótkie. Coś wydawało mu się, że samica nie wytrzyma z nim za długo.

: 15 maja 2015, 15:00
autor: Zorza Północy
Ogniste Ślepię znajdowało się tuż za nią. Złociste promienie opadały na jej grzbiet i skrzydła, otulając je ciepłem. Zbyt intensywnym, aby było przyjemne dla pokrytego futrem ciała. Widziała jednak wyraźnie smolistą sylwetkę młodego samca. Był całkiem rosły, nie tylko smukły, ale wyraźnie rysujące się ścięgna i mięśnie podpowiadały jej, że jest też silny. Uśmiechnęła się lekko, widząc, jak mruży powieki, okrywając częściowo intensywny błękit spojrzenia, patrząc również w jej stronę.
Kiedy ruszył ku niej, sama smoczyca ze zgrzytem szponów ocierających się o zaokrąglone przez wodę kamienie, cofnęła się nieco, aby nie wpaść do wody. Nie potrafiła pływać, więc zapewne taka przygoda nie wyszłaby jej na dobre. Szczęście jednak jej dopisywało, zważywszy na to, iż tutaj nurt był dosyć płytki, widziała skaliste dno strumienia.
Stanęła na przeciw samca, unosząc smukły pysk, a ciemne, granatowo zielone rogi rozbłysły, wyłapując promienie Ognistego Ślepia.
Kiedy przemówił, zastrzygła długimi uszami, układając z szelestem piór ramiona skrzydeł po bokach. Była raczej drobną smoczycą, niską, o dłuższym tułowiu.
Skinęła mu łbem w odpowiedzi, a w morskich ślepiach samiec mógł dostrzec zaskoczenie. Była ciekawa, dlaczego też jest mu aż tak miło.
Wzmianka o spotkaniu rozwiała jej niepewność. Ach, a więc jednak stąd go kojarzyła.
Uśmiechnęła się odrobinę szerzej.
Miło cię poznać, Widmowy Kolcu – odpowiedziała swym cichym, dźwięcznym głosem, a morskie ślepia zamigotały raźnie. Przymrużyła nieco powieki, a długi ogon za nią wił się, muskając od czasu do czasy karłowate krzewy obsypane jasnym, zielonym listowiem.
To chyba dla ciebie jakiś czas temu przesyłałam zwierzynę? – dodała, a jej głos wzniósł się w pytające brzmienie.
Mam nadzieję, że dobrze ci się przysłużyła – uzupełniła, śmiejąc się pod nosem.

: 16 maja 2015, 12:55
autor: Poszukiwacz Kości
Samiec cofnął swój smolisty łeb słysząc o podarunku który otrzymał nie tak dawno temu. Doceniając wagę gestu, tenże ze spokojem skinął łbem w jej stronę.
Nie miałem okazji ci podziękować. – Powstał by ukłonić się, uchylając przed nią czoło i rozkładając do połowy skrzydła w akcie pokory. Wykonał krótki ukłon i wrócił do wcześniejszej postawy.
Moje zapasy mięsa są skromne, a akurat wtedy wiązałem już koniec z końcem. – Wyjaśnił. I była to prawda, przynajmniej w większej części. Mógł też wciąż wymieniać cenne kamienie na mięso. Ostatni jednak który mu wówczas został, należał do jego matki i był dla niego wyjątkowo ważny. Dlatego też tym bardziej był jej wdzięczny.
Zrewanżuje się przy najbliższej możliwej okazji. – Stwierdził, przechylając nieznacznie łeb na bok. Zresztą takie jest moje zadanie jako przyszły łowca. – Ujął z kwaśną miną. – Kiedyś.
Odetchnął przeciągle przyglądając się jej urodzie. Była nią wręcz pobłogosławiona. Jednak w świadomości adepta, nie potrafił zrozumieć jak jej naturalna szata pomaga jej w życiu codziennym. Prymitywnie na to spoglądając, interesowało go w jaki sposób radzi sobie na polowaniu.
Nie mogę ukryć, że twój wdzięk jest niecodzienny. – Skomentował krótko, przyglądając się jej budowie. – Szkolisz się na uzdrowicielkę? – Zapytał, mocno ryzykując tym pytaniem. Absolutnie nie wyczuwał od niej woni ziół, więc wniosek mógł być prosty. Jednak jej postawa w jakiś sposób zanegowała myśl o tym że mogła być czarodziejką. Takie jednak było rozumowanie adepta, czasem dość proste.

: 18 maja 2015, 15:24
autor: Zorza Północy
Widząc, jak samiec wstając, kłania się w jej stronę, położyła zaskoczona po sobie uszy, a następnie zaśmiała się cicho, kręcąc smukłym łeb. Machnęła przednią prawą łapą.
Och, przestań. Nie musisz mi się kłaniać, naprawdę, chociaż to urocze – uśmiechnęła się ciepło w stronę czarnego samca. – To nic wielkiego – dodała, a końcówka ogona Czarodziejki podrygiwała tuż koło jej zadniej, lewej łapy.
Moje polowania pozostawiają wiele do życzenia, jednak ostatnimi czasy pokonałam kilka drapieżników Viliara, a skoro miałam mały nadmiar, mogłam się podzielić. Jestem pewna, że jak byłabym w potrzebie, uczyniłby ktoś podobnie dla mnie – dodała, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę, że nie koniecznie musiało tak być, ale była ciekawa reakcji Widmowego Kolca.
Otworzyła powieki odrobinkę szerzej.
Nie musisz mi niczego oddawać, licze jednak, że jak przyjdzie twój czas to wspomożesz mnie, gdy i ja będe w potrzebie – odrzekła lekkim tonem.
Widząc uważny wzrok samca lustrującego jej sylwetkę, uniosła długie uszy, jakby w pytającym geście. Widziała również zastanowienie w jego niebieskich ślepiach. Gadzie wargi drgneły nieco niepewnie.
Komplement był dla niej zaskoczeniem. Spuściła odrobinę wzrok. A kiedy zapytał, czy szkoli się na uzdrowicielkę, zaśmiała się nagle, dźwięcznie, rzucając mu rozbawione spojrzenie.
Dziękuję, jesteś uroczy, ale nie, jestem Czarodziejką. Wolę zadawać rany, niż je łatać – rzuciła śmiejąc się pod nosem. – Skąd to wrażenie?

: 19 maja 2015, 12:04
autor: Poszukiwacz Kości
Przede wszystkim, nie mógł narzekać na dużą ilość ciekawostek i informacji jaką ta rozmowa wniesie. Tym bardziej skłaniał się do jej kontynuowania, zwłaszcza że już wcześniej czarodziejka zyskała według niego swój autorytet i tutaj w żaden sposób swoich wcześniejszych opinii z nią związanych nie mógł podważyć.
Skinął jej łbem gdy przedstawiła mu swoje rozumowanie. O ile w większości przypadków byłaby to prawda, czasem łatwo się potknąć widząc świat w tak kolorowych barwach.
Możesz na mnie liczyć. – Odpowiedział z nieukrywaną sympatią. Czy na ich oczach, rosły zalążki przyszłej współpracy? Póki co, adept widział to jako okazję by kiedyś odwzajemnić się.
Widząc jej reakcję, uśmiechnął się pod nosem. Taki komplement zapewne nie jest dla niej nowością, nie mógł jednak powstrzymać się by zwrócić na to uwagę.
A więc jednak pomylił się w swoich przemyśleniach.
Nie spodziewałem się, po prostu wyciągnąłem błędne wnioski. – Stwierdził, przejeżdżając łapą po szramie która została z wcześniejszego polowania. Tą drugą na pysku ukrywał przed jej wzrokiem w mniejszym lub większym stopniu.
Zgadywałem, może pochopnie rzuciłem takie stwierdzenie. W każdym razie.. długo już posiadasz obecną rangę? – Zapytał, będąc ciekawy jakie posiada doświadczenie.

: 19 maja 2015, 13:57
autor: Zorza Północy
Och, nie zawsze każdy jest tym, na kogo się wydaje, a sama Czarodziejka już jakiś czas porzuciła swą naiwność i zbyt kolorowy optymizm na rzecz... ograniczonego zaufania. Niestety, życie nauczyło ją, że zbytnia ufność prowadzi jedynie do cierpienia, a ona nie była masochistką, chociaż patrząc na wydarzenia ostatnich księżyców można było wyciągnąć inne wnioski.
Mimo to, ten samiec przesycony wonią wulkanicznego pyłu, a także siarki, nie wyglądał na takiego, którego powinna podejrzewać o jakieś niecne plany i chęć manipulacji.
Uśmiechnęła się ciepło, słysząc zatem jego zapewnienie.
W dzisiejszych czasach już takie zapewnie jest warte więcej, niż nie jeden kamień szlachetny – wyjawiła, muskając przednią łapą futrzastą końcówkę ogona pałętającego się koło niej.
Obserwując tak czarnołuskiego samca, dostrzegła, iż samiec robi wszystko, aby ukryć przed nią jakieś znamiona. Zmarszczyła, zaskoczona nos i podeszła bliżej niego, przyglądając mu się uważniej. Unosząc prawą łapę musnęła szponiastymi palcami jego nadgarstek.
Nie kryj znamion walki, powinieneś być z nich dumny – wyrzekła, zaglądaąc w jego jasne, niebieskie ślepia.
Sama nosiła kilka świadectw stoczonych pojedynków. Nie wstydziła się ich.
Zastrzygła uszami, jak to często się jej zdarzało.
Och, całkiem długo. Szkolenia podstawowe ku awansowi zakończyłam w wieku dziewięciu księżyców, księżyc później miałam test ze swą mistrzynią i ceremonię. Dzisiaj mam już nieco ponad trzydzieści księżyców, zatem można powiedzieć, że dwadzieścia to doświadczenie – zaśmiała się pod nosem na to stwierdzenie.

: 19 maja 2015, 16:23
autor: Poszukiwacz Kości
Uniósł ogon w zainteresowaniu ukazując przy tym czarną, puchatą kitę. Jak dobrze że oboje podzielali podobne myślenie i wiedzieli co jest najcenniejsze.
Tylko mruknął przeciągle w zastanowieniu kiedy zauważył jej zaciekawienie dotyczące jego ran. Ani z jednej, ani z drugiej nie był dumny. Jednak je na swój sposób akceptował i każdą inaczej postrzegał.
Nie skomentował tego jeszcze, gdyż jego uwagę skupiła ciekawa odpowiedź. Aż uniósł wyżej powieki słysząc ile księżyców doświadczenia ma za sobą.
20 księżyców? Na Immanora, to wyjątkowo sporo. – Odpowiedział zaskoczony, po czym wrócił ponownie do jej wcześniejszej wypowiedzi.
Jeśli zaś chodzi o rany, to nie są czymś z czego mogę być dumny. – Wskazał na swoją pierś która nosiła na sobie ślady po trzech cięciach. – Tą zyskałem w walce z drakonidem. Gad na tyle zawzięty, że nie wiem czy dałbym sobie radę gdyby nie interwencja Jadu Duszy. – Wyjaśnił, po czym ukazał bok pyska i łapą odsłonił już znacznie mniej poważne cięcie, przeczesując futro pod włos.
A to pamiątka po spotkaniu z Bezkresną Galaktyką, a dokładnie jej towarzyszki. – Wyjawił, nie zagłębiając się w szczegóły. – Z zazdrości by zabiła. – Dodał tylko, delikatnie podpowiadając, że całe to zdarzenie było dla niego dziwne. Chociaż lekcję którą wyciągnął po powrocie uświadomiła go w kilku innych kwestiach, i może powinien jej podziękować za to..
..nie. Jego twarz to sacrum. Nie pole do wyładowań emocjonalnych.

: 19 maja 2015, 21:44
autor: Zorza Północy
Uśmiechnęła się życzliwie, odczytując z sylwetki samca jakieś poddenerwowanie, może skrępowanie? Nie, nie dążyła do tego, aby go zawstydzić. Ostatnio zbyt wiele chwil przeżyła, które wywołały w niej podobne emocje. Można powiedzieć, że w sercu Czarodziejki rodził się cień sympatii do tego smoka. Był zupełnie inny od samców, które spotykała na swej drodze. Nie czuła tego chaosu w głowie, ani duszy, jak przy Śnieżnym, ani chęci wzmożonej czujności, gdy była ze Słowem. Przebywanie z nim było łatwe i przyjemne, to musiała przyznać. Mogliby się zaprzyjaźnić, jeżeli czasy i sposobnośc na to pozwolą.
Zaśmiała się pod nosem.
Można powiedzieć, że wcześnie zaczęłam – mówiąc to poruszyła pyskiem, jakby te słowa kryły jakąś dwuznaczność, na szczęście jedynie w żartobliwym tonie, niźli faktycznym wyznaniu niegrzeczności.
Słuchała uważnie jego opowieści o ranach, a następnie położyła smukłą łapę na jego prawym barku, a morskie ślepia migotały wesoło.
Nie przejmuj się. Ja, gdy wyruszyłam na swoje pierwsze polowanie natknęłam się na chochlika. Ale cóż to był za chochlik! – niemalże wykrzyknęła. – Bestia, jakich mało, zażarte maleństwo, które mnie powaliło, uwierzysz w to? Zawsze byłam raczej drobna, ale nie spodziewałam się, że pokona mnie chochlik! Kolejnym razem natrafiłam na watahę wilków, tez nie dałam sobie rady i musiałam wzywać pomoc. Czasem pomimo wyszkolenia brakuje nam czegoś istotnego, doświadczenia, a przede wszystkim szczescia, jakoby sami bogowie zabawiali się naszym losem dla własnej rozrywki – przekrzywiła lekko łeb, uśmiechnąwszy się ciepło.
Wzmianka o Ważce sprawiła, iż pysk smoczycy momentalnie zatracił radosny wygląd, a ona sama zdjęła łapę z jego barku, jakby się oparzyła. Odetchnęła drzącym haustem, chcąc się wziąć w garść. Nawet uśmiechnęła się niepewnie, chociaż gadzie wargi podrygiwały, tak jak długi ogon za nią.
Tak, Paraliż bywa niezwykle zaborcza – odmruknęła nieco słabszym głosem, ale można było wyczuć w tym nutkę pewnej niechęci.

: 20 maja 2015, 18:30
autor: Poszukiwacz Kości
Uniósł łuk brwiowy w odpowiedzi na jej krótki komentarz. Wydawać się mogło, że jej słowa ukrywały jakieś inne przesłanie, które Widmowy odczytać nie potrafił. Spojrzał na nią jedynie pytająco, wnioskując jedynie że to nawiązanie do jej przeszłości, ale samemu już nie drążąc tego tematu. Jego myśli skupiły się wówczas na swoich znamionach. Nie ukrywał, że nie był to dla niego ciekawy punkt do rozmowy, szczególnie że nie posiadł ich w godnym pojedynku. Najpierw blizna która pozostała w jego duszy po utracie matki, teraz te dwie. Ile jeszcze przykrości go czeka?
Położyła swoją łapę na jej barku, no co przesłał jej pytające spojrzenie. Nie mógł tego nazwać odwagą, gdyż nigdy nie starał się ani nie był groźny dla otoczenia. Jednak w pewien sposób potrafiła złamać ograniczające bariery. Wysłuchał jej opowieści, przy czym próbując to sobie wyobrazić – uśmiechnął się szczerze. Jej przygoda z chochlikiem uświadomiła go, że początki zawsze są i będą trudne. Takie przemyślenie utrwaliły jeszcze jej ostatnie słowa. Miał przed sobą na prawdę inteligentną smoczycę.
Tak, coś w tym jest. – Przyznał jej rację, przechodząc do kolejnej rany. Nie sądził jednak że tak zareaguje. Widocznie coś jej leżało na sercu skoro tak ją to poruszyło. Samiec spojrzał najpierw ze zdziwieniem, kompletnie nie zdając sobie sprawy że jej przeszłość też będzie nawiązywać do nich. Zainteresował go jednak jej nietypowa reakcja, a następnie to co miała do powiedzenia.
Przekonałem się. – Odpowiedział, już pomijając fakt że to przez jego zagrywki do czarodziejki do tego doszło. To jego rozmówczyni mogła się domyślić.
Przybliżył do niej swój smolisty pysk i zetknął się z nią spojrzeniami.
Też nie wiążesz z nią najprzyjemniejszych wspomnień, co nie? – Zapytał, nie ukrywając przy tym zainteresowania sprawą. W przeciwieństwie do niej, na jego gadzi pysk uraczył nietuzinkowy uśmiech.