Strona 8 z 25
: 25 gru 2015, 1:05
autor: Przedwieczna Siła
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
// no... trochę dziko. W evencie mogłyśmy już się sobie nie przedstawiać, ale trudno już. Po prostu będą dobrze poznane XD
Przedwieczna przyjrzała się uważnie Płomieniowi. Taak... Dobrze, że Cień miał choćby jednego Łowcę, czyżby w Ogniu ich brakowało? W sumie ostatnio jeden z ich piskląt chciał, by uczyła go umiejętności łowieckich...
–
Łowcę. – położyła nacisk na to słowo –
Tylko ja obecnie poluję, niestety. Głodnych jest wielu, w sumie ledwo wyrabiam z polowaniami. – mruknęła, od razu zwierzając się właściwie obcej smoczycy z jej spraw. Jej, ale jednak nie tylko jej. Przedwieczna dawała jej za darmo mięso, nie oczekując niczego więcej w zamian.
–
Karmię smoki tylko z Cienia i Ognia. – odparła, nie wstydząc się tego specjalnie.
Tylko i aż... Nienawiść całego jej stada do Życia i Wody była otwarta, więc i Płomień nie powinna być tym faktem zaskoczona. Ale w sumie... Musiała być świeżą Przywódczynią. Ah, postanowiła jednak spytać.
–
Jeśli mogę... co się stało z Runą Ognia? Poznałam ją niedawno... na spotkaniu w dokładnie tym samym celu, co teraz z Tobą. – powiedziała, a jej pysk rozszerzył się w paskudnym uśmiechu.
: 25 gru 2015, 12:54
autor: Oddech Pustyni
Oddech była dobrą obserwatorką, ale nie za bardzo szło jej przetwarzanie i interpretowanie, tych dostrzeżonych detali. Łowczyni mogła sobie pałać nienawiścią, ale dopóki nie powie tego wprost, Pustania nie była w stanie tego z niej wyczytać.
–Można w takim razie pow-powiedzieć, że oba stada mają coś w rodzaju zastoju– sojusz nie upoważniał jej w prawdzie do zdradzania jakichś wewnętrznych spraw Ognia, ale tyle można było wywnioskować i bez żadnego wnikliwego wywiadu –Tak czy inaczej mam nadzieję, że za jakiś czas nie bets-będziemy musieli szarpać waszych zapasów– już pożyczanie mięsa od Ognistych było nieprzyjemne, a co dopiero od obcego stada.
Na pytanie Łowczyni, Oddech zamyśliła się na moment. No tak, Runa nie była już przewodniczką... –Nadal żyje– odpowiedziała jakoś nieprzytomnie, ale zaraz poruszyła gwałtownie łbem, żeby się pobudzić –Najwyraźniej potrzebowała trochę odpoczynku, więc wyznaczyła kogoś na swoją pozycję– a czy słusznie, że właśnie ją, o tym przekonanają się dopiero za jakiś czas.
: 25 gru 2015, 14:57
autor: Przedwieczna Siła
Przywódczyni Ognia nie skomentowała jej uwagi, chociaż Przedwieczna szukała wszelkich oznak jakiejś opinii na swój temat na jej pysku. Choćby cień myśli? Nic... Płomień z pewnością była... wyjątkową smoczycą. A dodatkowo pustynną. Sombre także była częściowo pustynną, chociaż ich wygląd kompletnie się różnił... Cóż, kwestia genów.
– Niestety, tak Cień jak i Ogień obecnie mają mały problem z Łowcami, bo zwierzyny z tego co zauważyłam, o dziwo nie brakuje. – o dziwo, bo przecież zbliżała się zima. Na pewno zwierzęta będą teraz mniej aktywne i trudniejsze do znalezienia...
– Chętnie będę dzielić się zapasami, póki Ogień nie będzie miał Łowców, którzy dadzą radę zaspokoić głody. Mogę też pomóc w wyszkoleniu Adeptów, gdyby brak było nauczyciela z zakresu umiejętności łowieckich. – odparła po chwili. Tak, mogła im zaoferować swoją pomoc. Chciała, by stosunki między Cieniem i Ogniem były dobre, a taka wzajemna pomoc zacieśniała powoli relacje. Zresztą... Sombre już szkoliła ze trzy smoki z Ognia, więc nawet nie musiała o tym zapewniać. Jednak to była Przywódczyni... Przy niej takie słowa nabierały mocy obietnicy.
– Odpoczynek, rozumiem. – skinęła delikatnie łbem. Runa też zrobiła na Przedwiecznej niemałe wrażenie... dlaczego pierwsze, co myślała o każdym, kto wzbudzał w niej szacunek, to chęć zmierzenia się w pojedynku? Chętnie spróbowała by się także z obecną Przywódczynią, ale nie śmiała jej tego teraz zaproponować. Może kiedyś...
– Jestem pewna, że dobrze się sprawdzisz jako Przywódczyni. – pochyliła łeb w wyrazie szacunku, mówiąc pewnym siebie tonem. Słowa wsparcia, choćby od obcych, czasem naprawdę potrafiły zdziałać cuda. Wiara w siebie i swoje możliwości to pierwsze i najważniejsze do osiągnięcia celu.
: 25 gru 2015, 16:30
autor: Oddech Pustyni
Sojusz był niewątpliwie korzystny, szczególnie kiedy przychodziły cięższe czasy, smoki mogły się wspierać. W prawdzie Oddech wiedziała, że mogły istnieć gorsze problemy, a i brak łowców nie był szczególnie niebezpieczny, więc nie przejmowała się nim zbytnio. Oczywiście nie lekceważyła sytuacji i wiedziała, że dobrze by było gdyby aspirujący na brakującą rangę nieco się pospieszyli, ale wiedziała, że poprawa często wymaga czasu. Tym bardziej ucieszyła się na sugestię Cienistej –Myślę, że znajdą się u nas smoki chętne do nauczania młodych, ale dobrze, że możemy liczyć na taką pomoc i w tych kwestiach– nie mówiła bezpośrednio o Przedwiecznej, ale przywykła już do takiego ogólnego opisywania sprawy –Ah... dziękuję– dorzuciła nieco bardziej zmieszana. Nie wiedziała jak zachowywać się, kiedy jej gratulowano albo ją chwalono –Nie chcę już zaj-zajmować ci czasu, więc...– na co skinęła łbem i cofnęła się o kilka kroków. Nie lubiła odchodzić jako pierwsza, więc postanowiła poczekać aż ciemnołuska się oddali. A może miała coś jeszcze do powiedzenia?
: 25 gru 2015, 16:32
autor: Przedwieczna Siła
Skinęła tylko łbem, szczególnie, że widziała, że Płomień woli już zakończyć rozmowę. Poza tym, co ona robiła! Gawędziły sobie, kiedy tamtej burczało w brzuchu.
– Oczywiście, Płomieniu Pustyni. Do zobaczenia. – skinęła jej łbem raz jeszcze, ale tym razem na pożegnanie. Dopiero wtedy odwróciła się i oddaliła o kilka kroków, by chwilę później już znaleźć się w powietrzu i lecieć w stronę terenów Cienia.
: 29 gru 2015, 13:29
autor: Cichy Potok
// Event
Cichy z konsternacją podążył więc do wydrążonego pnia. W końcu to jedyne miejsce, jakie jeszcze przychodziło mu do głowy w Dzikiej Puszczy i także nadawało się na idealną kryjówkę. Dlatego Przywódca Wody ze spokojem podszedł do pnia, aby go przeszukać. Uważnie przyglądał się wnętrzu, jak i otoczeniu wokół pnia, wypatrując kamieni szlachetnych, bądź innych śladów, które mogłyby mu podpowiedzieć, gdzie szukać dalej. Jego błękitne ślepia były bardzo skupione na tym, aby wyłapać nawet najdrobniejsze błyski, mogące świadczyć o kamieniach szlachetnych.
: 30 gru 2015, 13:58
autor: Przedwieczna Siła
W starym, wydrążonym pniu, faktycznie mógł znajdować się poszukiwany kamyk. Cichemu nie zajęło wiele czasu znalezienie go – był wielkim smokiem o dużym doświadczeniu, więc wyłapanie go wzrokiem nie zajęło wiele czasu. Kamień błysnął, odbijając jasne światło (swoją drogą, skąd w puszczy tyle światła?), na chwilę oślepiając Czarodzieja.
Dokładnie w tym momencie smok usłyszał za sobą jakiś głos. A raczej... głosik. Za Przywódcą Wody stał chochlik i wyraźnie zirytowany i oburzony wskazywał to na smoka, to na.. pień! Chyba uważał, że błyskotka należy do niego... Może uda się go jakoś przekonać, że powinien go zwrócić?..
: 30 gru 2015, 17:00
autor: Cichy Potok
Cichy pochwycił magią kamień, po czym spojrzał za siebie, słysząc dziwny odgłos. Zmierzył wzrokiem chochlika, po czym spojrzał na kamień i ponownie na małego drapieżnika. Pysk smoka zmarszczył się. – To nie twoje, ukradłeś to pewnemu staremu, czarnemu smokowi, czy się mylę? – zapytał, przechylając lekko łeb. – Widzisz...on wcale nie jest zadowolony z faktu okradania go i jeśli odpuścić ten mały kamyczek...w zasadzie nic ci się nie stanie, a kto wie...może znajdziesz równie piękny gdzieś indziej? A na pewno taki, który nie należy do nikogo. – powiedział łagodnym, spokojnym głosem, uważnie jednak przyglądając się chochlikowi. W końcu nie był pewien, czy zwierze to zrozumie go, czy zaatakuje. Na każdą ewentualność Cichy był przygotowany.
: 31 gru 2015, 13:35
autor: Przedwieczna Siła
Chochlik zamilkł i przyglądał się smokowi ze skupieniem wymalowanym na pyszczku. Nawet przekrzywił łeb, jakby naprawdę go słuchał z wielkim zainteresowaniem. Co z tego, jeśli i tak nie rozumiał jego słów?
Wiedział jednak, że smok nie chce zrobić mu krzywdy. A po chwili zastanowienia, nawet udało mu się (prawdopodobnie) zrozumieć sens tego, co mówił! Czy teraz smok zrozumie jego?
Złodziejaszek pokiwał głową, a po chwili coś zaczął mówić, po swojemu, oczywiście. Wskazał najpierw na kamień, a potem na smoka. Czyżby pozwalał mu go zatrzymać? A nie, chwila... Teraz chochlik pokazał na.. smoka, a potem na siebie! Nie, to jeszcze nie to... Łuska! Chciał łuski smoka w zamian za.. kamień!
: 03 sty 2016, 0:30
autor: Cichy Potok
Cichy spojrzał na chochlika skonsternowany, bowiem nie był pewien, czy dobrze go zrozumiał. Jednak jego wygibasy i wskazywania dały mu jasno do zrozumienia. Zabierze w spokoju kamień, jak da małemu swoją łuskę. Cóż, gubił ich sporo, więc jedna tą czy w tamtą nie robiła mu różnicy. Po chwili samiec oderwał jedną z wielu miedzianych łusek, a następnie przy użyciu maddary powoli przetransportował ją do chochlika, przekrzywiając z zainteresowaniem głowę, zastanawiając się, czy dobrze odczytał to, co mu drapieżnik wskazał.
: 03 sty 2016, 20:06
autor: Przedwieczna Siła
Chochlik czekał niecierpliwie, podpierając się nadgarstkami o biodra i tupał stopą o ziemię. Patrzył natrętnie na smoka, unosząc jedną brew podejrzliwie. Kiedy jednak spostrzegł, że smok nie ma zamiaru go oszukać, zmienił swoje nastawienie w jednym momencie! Uśmiechnął się szeroko i przyjaźnie, a potem wyciągnął łapy w stronę lecącej ku niemu, dużej i miedzianej łusce. Pochwycił ją i obejrzał niczym najprawdziwszy skarb – chyba będzie chwalił się kolegom, że powalił wielkiego drapieżnika! Ta łuska miała dla niego większą wartość, niż błyskotka, którą trzymał Czarodziej. Mały drapieżnik pomachał mu radośnie na pożegnanie i odszedł, podskakując żywo. Czy smok w ogóle przyjrzał się wcześniej kamieniowi? Agat, jak nic!
+ agat, jeśli smok zechce go zatrzymać, a nie oddać Nauczycielowi
: 03 sty 2016, 20:56
autor: Cichy Potok
Cichy patrzył na oddalającego się chochlika w zadumie. Cóż, jak widać dość nietypowe spotkania z drapieżnikami ostatnio się go trzymały. Teraz jednak w zasadzie obeszło się bez ran. Potem Cichy faktycznie przyjrzał się w końcu znalezionemu kamieniowi, bo wcześniej jakoś nie miał okazji. Zaraz potem stwierdził, że czas zwrócić własność Nauczycielowi. W zasadzie każdy smok Wolnych Stad płacił mu za to, że ich uczył..no ale zebrał te kamienie swoją pracą. Prawda? Po chwili nie było już tutaj smoka.
: 14 lut 2016, 11:34
autor: Dziki Agrest
Dzika akurat przechodziła po terenach wspólnych. Co tutaj robiła? Zwiedzała, rozglądała się. Nic szczególnego. Samica nagle zatrzymała się przy wydrążonym pniu. Z groty zaś przyzwała nieco mięsa, porcję wręcz idealną dla niej! Samica szybko spożyła pożywienie. Ewentualne resztki zostawiła na ziemi. Może jakieś zwierzątka przyjdą i je zjedzą. Następnie odwróciła się i ruszyła na dalszą przechadzkę. Miała wreszcie okazję pozwiedzać tutejsze tereny.
: 27 lut 2016, 19:46
autor: Rebeliancka Łuska
Doszłaś do Wydrążonego Pnia. Od razu spodobała ci się okolica – wielki, pusty w środku pień, a wokół niego polana. Sporo miejsca. Idealnie, aby trochę... pobiegać!
Ugięłaś wszystkie łapy, docisnęłaś lekko skrzydła do swoich boków, aby nie przeszkadzały ale i nie krępowały ruchów, wyciągnęłaś szyję i obniżyłaś ją, zrównując swój łeb z wysokością łopatek. Uniosłaś też wyżej ogon, nie na chwilę oczywiście, zostanie tam w górze na jakiś czas.
Skupiłaś wzrok przed siebie i naprężyłaś mięśnie szykując się do odbicia – po czym i odbiłaś się z tylnych łap! Wyciągnęłaś przednie, złapałaś się palcami ziemi wbijając w nią trochę pazury, podczas gdy tylne już zginały się i wędrowały pod brzuch, gdzie prawie spotkały się z przednimi, już od ziemi oderwanymi – no, wystartowałaś! Następne spotkanie łap z ziemią – tym razem tylnych, najpierw prawej, ale i za chwilę lewej, następne odbicie, ponowne wyciągnięcie przednich łap i ponowne złapanie się ziemi – wszystko przebiegało już płynniej. Spokojnie patrzyłaś przed siebie, gdzie biegniesz.
Czułaś też swój ruch, o czym mówił ci wcześniej tata. Nie było to coś, co musiałaś się poczuć starać, to po prostu było. I to właśnie ci się w biegu tak podoba! Każde uderzenie łapy o ziemię, moment jej uchwycenia i od niej odbicia, każde naprężenie mięśni, każde ich rozluźnienie. Jak wygina ci się grzbiet, jak i lekko szyja; choć głowa zostaje w miejscu, dzięki odpowiednim szyi ruchom. Nawet i powietrze napierające głównie na twój pysk. Wszystko.
Powoli kończyła ci się trasa, a więc czas na skręt! Obróciłaś łeb w lewo, razem i szyję. Zaraz po tym całe ciało, też ogon, przybierając kształt podkowy. Lewe skrzydło zostało trochę ściśnięte, prawe w tym czasie mogło cieszyć się krótką chwilą lekkiego rozluźnienia. Łapy odbiły się ze skosa. A gdy tylko pomyślnie skręciłaś, z podkowy znowu przeszłaś w linię prostą – szyja się swobodna wyprostowała, wraz z nią ciało, ogon najpierw powędrował z zupełnie przeciwną stronę, szybko po tym i on znalazł się na miejscu prawidłowym; pomógł utrzymać równowagę przy zmianie póz. Łapy biegły znowu prosto. Zawróciłaś, biegłaś w przeciwnym kierunku niż przed chwilą. Przebyłaś niewielki dystans i skręciłaś znowu, w końcu to ćwiczenia! Tym razem obróciłaś się w prawo, szyję, ogon, odbijałaś się od ziemi ze skosa. Skręciłaś, wyprostowałaś, ogon wrócił na miejsce. I znów biegłaś prościutko do przodu. Oczywiście nic się nie zmieniło, ruchy były takie, jak na początku – tylne łapy odbijały cię od ziemi, przednie najpierw wyprostowane jej się łapały, potem odrywały i niedaleko tylnych zginały pod brzuchem. Biegłaś dość szybko, jak na swoje możliwości. W końcu jednak zwolniłaś trochę i obrałaś kurs w stronę pnia- nie było sensu robić całkowitego skrętu, zamiast ślicznie wygiętą podkowę przypominałaś bardziej delikatny łuk – szyja i ogon były tylko trochę zwrócone w prawo, a i różnica między ruchem łap niewielka. Płynnie zwróciłaś się ku środkowi polany, mocno zwolniłaś, aż przy samym pniu zatrzymałaś.
Powoli weszłaś do środka, gdzie usiadłaś, by chwilę odsapnąć. Rozejrzałaś wokoło i... położyłaś. Chwilka odpoczynku nie zaszkodzi. Byłaś trochę zmęczona, jednak nie na tyle, aby leżeć; tkwienie w miejscu od razu cię znudziło, nawet jeśli leżałaś tylko chwilkę. Wstałaś, otrzepałaś się (co robisz naprawdę często, nie wiedząc do końca czemu, tak odruchowo) i wyszłaś na zewnątrz.
Znów przyszykowałaś do biegu: Zrównałaś wysokość łba na wyciągniętej szyi z wysokością łopatek, ugięłaś łapy, poprawiłaś skrzydła, uniosłaś ogon. Odbiłaś się z tylnych łap i... ruszyłaś tak jak wcześniej, przed siebie, jak najdalej od pnia! Nie biegłaś tak szybko, jak przed dotarciem do tego tunelu – była to raczej twoja średnia prędkość. Odbiegłaś kawałek, trochę na obrzeża i znów lekko skręciłaś, wyginając się w niewielki łuk – nie chcesz wracać na środek, do pnia, a po prostu go trochę okrążyć. Cały czas biegłaś lekko... jakby na bok. Biegnąć prosto pień wyminiesz bokiem, a nie okrążysz.
Łeb w miejscu, szyja w ruchu, grzbiet a to w łuk, a to w chwilową strzałę; Łapy dotykają ziemi, odrywają się, zginają, prostują, znowu spotykają podłoże i znów od niego uciekają; wszystko się zapętla. Patrzyłaś przed siebie. I przed siebie biegłaś. Okrążyłaś pień i postanowiłaś zmienić kierunek – twoja głowa znów powędrowała w lewo, a za nią szyja, a potem znów ogon – był to całkowity skręt, jak wtedy na samym początku ćwiczeń, a więc przybrałaś kształt podkowy. Odbiłaś się lekko ze skosa, pomyślnie skręciłaś i od razu wróciłaś szyją i ogonem w linię prostą. Okrążyłaś pień, wróciłaś jakby do poprzedniego miejsca, ale biegłaś dalej.
Zaczęłaś powoli zwalniać tempo, coraz wolniej mijałaś kolejne odległości. Aż w końcu z powolnego biegu przeszłaś bardziej w taki szybszy chód; a po tym i w chód wolniejszy, prostując się przy tym z pozycji do biegania.
Zatrzymałaś się i spojrzałaś za siebie – tak w sumie, to przebyłaś całkiem dużą odległość! I czujesz się już bardziej zmęczona, niż wtedy w środku. Starczy treningu na dziś! Jakby co, zawsze będziesz mogła tu jeszcze wrócić. Albo i w inne miejsce. No, czas wracać do domu i odpocząć tam... bezpieczniej niż tutaj. Odeszłaś więc w stronę groty.
: 15 mar 2016, 15:42
autor: Obnażony Kieł
Rozejrzała się uważnie dookoła. Okolica była naprawdę piękna. Można powiedzieć że więc idealna do nauki. W końcu nie bez powodu wybrała właśnie to miejsce. Dodatkowym plusem było to że znajdowała się na terenach wspólnych. Usiadła niedaleko wydrążonego pnia czekając na przybycie Martwego Kolca.
: 19 mar 2016, 23:54
autor: Martwy Kolec
Szczęście dopisywało młodej smoczycy. Ustalone miejsce spotkania było dobrze znane przez samca. Pomimo jego spóźnienia dotarł na miejsce. Kroczył w sumie dość powoli, jakby nigdzie się nie spieszył. Nie uśmiechnął się nawet. Podszedł do niej, po czym powiedział swoim ochrypłym głosem.-Hej. Gotowa do nauki?-Spytał, po czym zmierzył ją wzrokiem. Wydawała się być taka skromna i delikatna. Czy na pewno ma w sobie na tyle siły, by ćwiczyć bieganie? No nic. Najwyżej przekaże jej teorię, a praktyki nauczy się z czasem. Mimo to nie miał niczego ciekawszego do roboty. Usiadł więc i obserwował smoczycę. Podrapał się po gardle pazurem ze skrzydła odsłaniając liczne blizny znajdujące się w okolicy nadgarstka. Niektóre blizny wydawały się dość świeże, ale smok nie chciał ich ukrywać. W sumie nie zwracał na nie uwagi. Po chwili jednak zagadał do młodej ognistej jeszcze raz zanim jeszcze powiedział co ma robić. W sumie całkowicie o tym zapomniał. Był nieobecny myślami.-A co w ogóle wiesz o technice w bieganiu? Opowiedz mi zanim zaczniesz biegać.-powiedział wstając i pochylając się nad smoczycą.
: 20 mar 2016, 9:49
autor: Obnażony Kieł
Zauważywszy nadchodzącego samca uśmiechnęła się nieznacznie. Nie zwracała uwagi na jego spóźnienie bo dzięki temu miała trochę czasu żeby sobie pomarzyć. Kiwnęła mu pyszczkiem na powitanie zastanawiając co ma odpowiedzieć na pytanie.
– Na początku trzeba przyjąć pozycję startową czyli ugiąć kolana, pochylić się tak żeby brzuch prawie dotykał ziemi, wygiąć grzbiet w łuk i ogon unieść do góry. Biegnąc truchtem łapy trzeba stawiać jakby na krzyż przy każdym kroku nieco je uginając. Skręcając najlepiej jest nieco zwolnić żeby siła rozpędu nie wyrzuciła biegnącego na zewnątrz. Grzbiet trzeba wygiąć w kierunku skrętu i łapy ułożyć tak żeby czuć jak się skręca. Myślę że najbardziej lubiany w biegu jest sprint. Wtedy łapy stawia się przednie z przednimi a tylne z tylnymi. – Zamilkła zastanawiając się czy o wszystkim wspomniała. Nie mogąc przypomnieć sobie nic więcej powiedziała powoli:
– To chyba tyle.
: 20 mar 2016, 15:07
autor: Martwy Kolec
Nagle posypał się potok słów, które brzmiały dla Martwego niczym mówienie w innym języku. Otworzył szeroko oczy, po czym ze zdziwieniem spytał o jedną rzecz, którą udało mu się wyłapać.-Po co chcesz mieć brzuch mieć tak nisko? Jeszcze o coś zahaczysz.-powiedział zastanawiając się, czy ona nie wie więcej o biegu niż on sam. Na dodatek jej wiedza w porównaniu do rozmiaru i wieku. Wręcz nienormalne. Można by powiedzieć, że cienisty poczuł pewien dyskomfort. Zmrużył ślepia i delikatnie się uśmiechając .-No dobrze...słówka masz nieźle wyćwiczone. Pokaż więc co umiesz. naprawdę.-powiedział swym niskim tonem, po czym wskazał jej głową kierunek w którym ma pobiec.-No dalej. Pokaż, że taki młodziak umie biegać nie tylko w swojej gadce
: 20 mar 2016, 18:46
autor: Obnażony Kieł
Opłacało się uważnie słuchać na nauce biegu u Kruczopiórego oj opłacało. Nie zadając żadnych pytań obróciła się w stronę którą wskazał Martwy Kolec. Ugięła kolana, pochyliła głowę do wysokości grzbietu, przycisnęła skrzydła do boków i uniosła nieco ogon. Grzbiet wygięła w łuk tak że był giętki. Wybiła się ze wszystkich łap jednocześnie. Na początku biegła truchtem przy starcie uderzając ogonem jak biczem dla nabrania prędkości. Łapy stawiała prosto, przed siebie, przy każdym kroku nieco je uginając. Zawsze prawa przednia z lewą tylną i lewa przednia z prawą tylną tak jak powiedziała na początku czyli na krzyż. Po chwili płynnie przeszła z truchtu do sprintu stawiając łapy inaczej. Najpierw wyskakiwała przednimi łapami a potem tylnymi. Kiedy tylne doskakiwały do przednich tylne odskakiwały od razu do przodu i tak w kółko. Uznawszy że przebiegła wystarczająco duży kawałek zawróciła. Na początku zwolniła żeby siła rozpędu nie wyrzuciła jej na zewnątrz a potem wygięła grzbiet w prawo ustawiając łapy do środka żeby czuć jak skręca. Potem dalej biegła sprintem powoli zwalniając kiedy zbliżała się do samca. Zatrzymała się przed Martwym Kolcem patrząc na niego wyczekująco.
: 22 mar 2016, 21:43
autor: Martwy Kolec
Bieg Mariny wyjątkowo zdziwił Martwego. Nie popełniała żadnych błędów. Przynajmniej takich, które mógłby dostrzec. Chociaż to uderzanie ogonem jak biczem smokowi nie pasowało. Zmarszczył łuki brwiowe, po czym skrzywił się nieco. Widocznie się zastanawiał. Po chwili dodał jakby w wielkim skupieniu.-Pobiegnijmy razem obok siebie dystans do tamtego drzewa. Chcę coś sprawdzić.-Powiedział, by po chwili pobiec przed siebie. Wybijając się z tylnych nóg biegł przed siebie wyginając elastycznie swój kręgosłup. Biegał bardzo lekko i jednocześnie pokazując w tym swoją siłę. Był dość szerokiej budowy, a wszystkie jego mięśnie podczas biegu były widocznie napięte. Skrzydła miał dociśnięte mocno tułowia, ale nagle zrobił to, co Marina wcześniej. Zaczął uderzać ogonem jak biczem by nadać sobie prędkości. Jednakże niczego to nie zmieniało, poza marnowaniem energii na machanie nim. Może to z powodu, że jego ogon był krótszy niż u innych smoków i zakończony kolcami ułożonymi na kształt szyszki. Bardziej jego ogon się nadaje do roli maczugi, niż bicza. Mimo to rola, jaką miało być przyspieszenie wciąż nie pasowała smokowi. Lecz wciąż biegł obok smoczycy i co jakiś czas obserwował jej zachowania by je skopiować i sprawdzić, czy mogą jej faktycznie pomagać. Wszystko pozostałe było raczej podstawą, która jednak pomagała w biegu. Gdy przeszli do sprintu bacznie obserwował jej nogi. Przeplatały się w sposób prawidłowy, ale biegała mimo wszystko dość sztywno. Może to ze stresu? Tak czy siak już druga rzecz, którą jej wypomni. Ale to jak wyginała tułów podczas biegu było zdumiewające. Postarzało ją to, a smok biegnąc zaczerpnął głęboko powietrza próbując poczuć stopień dojrzałości smoczycy. Był strasznie niski, ale może coś z tego wyjdzie. Okaże się z czasem.
: 23 mar 2016, 17:16
autor: Obnażony Kieł
Ledwo się zatrzymała a ten znów każe jej biec? W sumie dlaczego nie tylko ,,tamto drzewo" to znaczy które? Bez ociągania przyjęła pozycję startową (ugięła kolana, przycisnęła skrzydła do boków, pochyliła głowę do wysokości grzbietu i uniosła ogon) i ruszyła truchtem za Martwym Kolcem. Nie zapomniała o uderzeniu ogonem. Chciała dogonić samca ale nie było to proste nie dość że wystartował pierwszy to jeszcze był przynajmniej dwa razy większy przez co stawiał większe kroki. Uśmiechnęła się pod nosem widząc jak Martwy Kolec uderza ogonem w powietrzu. Kiedy uczyła się u Kruczopiórego popełniła ten sam błąd. Jak się zapyta to mu powie że to działa tylko na starcie. Przeszli do sprintu czyli jej ulubionego sposobu na bieg. Może faktycznie biegła nieco sztywno ale nie przywykła jeszcze do tego że ktoś na nią patrzy. Nie lubiła tego! Mimo to biegła dalej próbując wyprzedzić Martwego Kolca. Wiedziała że jest to niemożliwe ale mimo to dawała z siebie wszystko.