Strona 8 z 31

: 23 sty 2016, 17:07
autor: Szaleństwo Cieni

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Kerrenthar na pewno nie odnalazłby drzewnego smoka o maskujących barwach na tle drzewa. Nie był Łowcą, nie znał się na śledzeniu. Teraz jednak szukał właśnie jego. Drzewnego smoka o maskujących barwach. Wzrok wyczulony na brązową sylwetkę błądził po otoczeniu od dłuższego czasu. Cienisty szukał go po całych terenach wspólnych. I w końcu znalazł.
Zapikował, idiotycznie nie lądując na ziemi, a próbując zająć jedną z większych gałęzi tuż obok. Upadł z impetem, całe drzewo zatrzęsło się, drobne gałązki połamały. Kerrenthar wbił szpony w drewno, otaczając gałąź wszystkimi czterema kończynami i ogonem. Kiedy jednak uznał, że siedzi w miarę stabilnie, zerknął na starszego samca.
– Witaj, Słowooo. Szukałem cięęę – wychrypiał. – Odszedłeś. Dlaczego? Przeze mnieee? – spytał z ciekawością, ale i spokojem. Bez wrogości, jaką na pewno odczuwałaby taka Aluzja czy inny Przywódca za sam fakt, że Biały się wyniósł z Cienia. Cóż, po tym jak go potraktowali – Kerr niespecjalnie mu się dziwił. Tylko nie rozumiał, dlaczego to zrobili.

: 24 sty 2016, 14:29
autor: Nathi
Nie obrócił łba w kierunku nadlatującego smoka, gdy wyczuł jego odległość. Nie poruszył się, gdy ten wylądował na drzewie. Wciąż patrzył przed siebie, w horyzont, jakby nikogo tu nie było.
Być może sprawiał wrażenie, że nie słyszy. Że zamknął się w swoim własnym świecie. Czy oby jednak na pewno tak było?
Był młody. Słowo wątpił, by miał w sobie dość charyzmy, by poprowadzić całe stado. Z całą pewnością nie wzbudzał jeszcze grozy, a na szacunek innych stad będzie musiał sobie jeszcze zasłużyć.
Gdyby Słowo odszedł za czasów Ankai, ta z całą pewnością okrzyknęłaby go zdrajcą i uznała ten czyn za pozwolenie na zabicie go. Kheldarowi też nie spodobałoby się, że po tym, jak przyjął go do stada ten tak po prostu je opuszcza, bez słowa. Ale Uśmiech nie był takim idiotą – albo pozwoliłby mu złożyć przysięgę i przyjąłby go oficjalnie, ale w ogóle nie pozwoliłby mu wejść na tereny Cienia. To było to, co decydowało o dobrym przywódcy. Aluzja się bawiła. Nikogo nie szanowała. Gardziła Słowem, więc nie zrobiła mu ceremonii. Nie kazała niczego przysięgać. Nie zawarli żadnego układu, ale on i tak mógł żyć z nimi, robiąc dokładnie to, co każdy inny członek stada. Gdyby sprawiła, że ten stałby się oficjalnie Cienistym, miałaby silnego sojusznika, a w razie jego odejścia oczywistym byłoby to, że drzewny stał się zdrajcą. Nikt nie mógłby się buntować przeciwko temu stwierdzeniu. Ale przecież była tylko Cienistą. Nie można było wymagać od niej myślenia.
Och, no proszę. Czyżby młody Karrentin zamartwiał się, że to przez niego Biały odszedł? Nie, nie... Robił to źle. Jeśli był przywódcą, niech przynajmniej zachowuje się jak przywódca.
– Nie zamierzam być częścią czegoś niekompletnego. Jestem ponad to – odpowiedział, nie wiedząc do końca, dlaczego. I tak tego nie pojmie. On jeden narodził się z darem widzenia. Patrzył przez ściany, które tak skutecznie oddzielały innych od wizji całości, które oddzielały ich od Prawdy.

: 28 sty 2016, 22:37
autor: Szaleństwo Cieni
Kerrenthar nie uważał, że przejęcie się tym, iż jakiś smok odszedł ze Stada, jest niegodne Przywódcy. Dbał o Cień, a więc takie coś zapewne było w centrum jego zainteresowań.
Przyjrzał się uważnie Białemu. Cóż za melancholijna postawa, wzrok wlepiony w dal, słowa pełne przenośni, metafor, drugich, trzecich i piątych den. Jakie to wszystko było głębokie i ponad "to".
– Chciałem jedynie przeprosić – odezwał się spokojnie. – Przeprosić za słowa moich współbraciii. Nie rozumieją wielu rzeczyyy – dodał, prostując się nieco, gdy znalazł stabilniejszą pozycję na gałęzi. – Chcę byś wiedział, że jeśli zapragniesz wrócić, będzie dla ciebie miejsceee. Dostaniesz ceremonię, imię, będziesz mógł złożyć przysięgę – jeśli będziesz potrafił im wybaczyć. Zrozumiem, jeśli nieee – rzekł cicho i sapnął, wbijając szpony mocniej w gałąź, gdy ta zadrżała. – Znam ostatnią wolę mego ojca. Wierzę, że nie bez powodu chciał cię w Cieniuuu. Jestem zły na matkę, że jej nie wypełniła. Jestem gotów ją wypełnić nawet wbrew niej.

: 30 sty 2016, 19:23
autor: Nathi
Przeprosiny. Jak mało znaczyły. Jedna z najbardziej pozbawionych sensu rzeczy. Czy istniało coś jeszcze mniej sensownego? Oczywiście; przepraszanie "za kogoś". Karrenthar nie wiedział jednak, że to nie przez niczyje słowa odszedł z Cienia. Żadna decyzja nie była podejmowana przez jeden tylko powód. Większość z nich działa się przez wiele skumulowanych ze sobą powodów. Tak było i tym razem, a odkąd Nathi opuścił stado, zrozumiał jeszcze więcej rzeczy. Zrozumiał, że plany, które całe życie starał się wprowadzić w rzeczywistość nigdy nie były możliwe, nawet w najmniejszym stopniu. Najpotężniejsza rasa nie mogła zasiąść na szczycie, bo patrzyła ze złej strony – z dołu. Podzieleni, niekompletni, niewykorzystujący pełni potencjału. Zadowoleni z życia dla życia i umierania dla umierania. Wstyd.
Nawet? – powtórzył, stawiając na to słowo szczególny nacisk. Westchnął, kręcąc powoli łbem z dezaprobatą. – Musisz robić trochę więcej, niż robienie rzeczy nawet wbrew matce. – Nie miał w końcu pięciu księżyców. Słowo przeniósł spojrzenie swoich ślepi na niego. – Twoja matka pożarła pisklę. Katowała niewinnego adepta z własnego stada. Wiele razy usiłowała odebrać smokom życie w honorowych walkach na arenie. Za nic miała sobie zasady, którym wszyscy podlegamy. Jest prymitywną, nierozumną bestią. Chwastem, który należy wytępić. I właśnie od usuwania takich chwastów powinieneś zacząć. Zabij ją – ostatnie zdanie wypowiedział niskim, chłodnym głosem, choć ze stoickim spokojem.

: 24 mar 2016, 17:56
autor: Szaleństwo Cieni
Kerrenthar uśmiechnął się nagle kącikami pyska, a z jego gardzieli wydostał się cichy, głęboki pomruk rozbawienia. Szkarłatne ślepia zmrużyły się lekko.
– "Nawet wbrew matce" to tylko jedno z wielu "nawet", które mam zamiar robić – stwierdził spokojnie. – Nawet wbrew matce, nawet wbrew stadu, nawet wbrew bogom, a nawet brew... – spojrzał uważniej na Słowo. – ... sobie.
Fioletowołuski jak każda nieobliczalna i nie do końca zdrowa psychicznie istota, był zdolny do wszystkiego. A jego czyny i sposób rozumowania nie do końca musiał być logiczny.
Historia o tym, jaka to jego matka była straszna i podła, nie poruszyła go ani odrobinę. Niemniej, nie miał zamiaru tego pokazać, choć zdania Nathiego nie podzielał. Jednak, gdy usłyszał jego... propozycję? uśmiechnął się nagle szaleńczo, z duża doża okrucieństwa, szczerząc zębiska.
– Ciekawy i kuszący pomysł... – wychrypiał gardłowo. – ...ale co ja z tego będę miał poza osłabieniem Cienia? Może i jest stara, ale nadal może uczyć. Nadal może walczyć – wymruczał z zamyśleniem.

: 24 mar 2016, 19:21
autor: Nathi
Odwinął ogon z gałęzi, puszczając go teraz swobodnie. Dyndał, powoli zwalniając. Niczym śmiertelne narzędzie tortur, jakby miał na końcu ostrze, zbliżające się do gardła Aluzji.
Spojrzał w obłąkane ślepia przywódcy Cienia. Doskonały pomysł; kiedy nie wie się, kogo wybrać na nowego przywódcę, najlepiej wybrać szalonego młodzieńca.
– Rzeczywiście, jej użyteczność jest nieoceniona – wywrócił ślepiami. Gdzie sprawiedliwość? Jak miał żyć w świecie, w której ktoś taki, jak Ankaa żyła, bo uznano ją za zbyt potrzebną? Potrzebną do czego? – Jest stara i i tak nie pożyje zbyt długo. Mógłbyś chociaż sprawiać wrażenie sprawiedliwego i zapunktować u paru smoków, choć niewiele zmieniając rzeczywistość i tylko o włos wyprzedzając Aterala. Więcej ci podziękuje, niż przeklnie. Podziękuję również ja, a bywam nie mniej użyteczny od twojej matki. Pozbędziesz się szkodnika, wzmocnisz kilka sojuszy i jednego sojusznika zyskasz – zamilknął na chwilę, ziewając i spoglądając w dół, na znajdującą się wiele konarów niżej ziemię. Egzekucja byłaby spektakularna. Mógłby jednocześnie pokazać siłę i bezwzględność, brak sentymentalności, zyskać szacunek u wrogów Ankai i... Dobrze się przy tym bawić? Zerknął na niego i jego szaleńczy uśmiech. Wzruszył ramionami, jakby do siebie. Jeśli coś takiego sprawiłoby mu przyjemność...

: 14 kwie 2016, 22:07
autor: Martwy Kolec
Wiosna. Cudowna pora roku, kiedy wszystko kwitnie, a ptaki śpiewają. Wszędzie słychać bzyczenie owadów, a w szczególności pszczół. Pośród zieleni rosło samotne drzewo. Było solidniejsze niż pozostałe i z całą pewnością bardziej pomarszczone. Gałęzie sięgały wyżej jakby wszystkimi siłami sięgało w stronę słońca. Nieopodal wędrował Martwy, który przechodząc obok owego drzewa zatrzymał się na chwilę. Zerknął na drzewo i podszedł w jego stronę. Po chwili zaczął kopać przy nim dołek, by się trochę ochłodzić o zimną ziemię. Nie minęło wiele czasu gdy mu się to udało, a sam smok położył się i z zamkniętymi ślepiami wsłuchiwał się w otoczenie. Chciał odpocząć od wszystkiego co irytujące, a przy drzewie była cisza i spokój zakłócana jedynie przez latające owady, które jednak nie były powodem do nerwów w porównaniu do towarzystwa wodnistych. Leżał więc, a czas powoli mijał...

: 15 kwie 2016, 17:18
autor: Eridor
Pisklę patrząc dookoła, nie wiadziało nawet że już tak daleko odeszło od gniazda matki. Co prawda czemu się tu dziwić, jak pisklę przeszło już naprawdę wiele lasów, oczywiście samo nie liczyło przespanych nocy i przebytych dni...
Młody smok patrząc w niebo zobaczył piękne chmurki które raz zasłaniały, a raz odkrywały słońce.
Pomyślało wtedy że w takie dni "koronka" do chłodzenia się, która nie była jeszcze dość duża, nie wystarczy mu by się schłodzić. Wytężając wzrok szukał dookoła siebie jakiegoś, bylejakiego cienia.
Przeszedł troche i patrząc przed siebie zobaczył solidne drzewo, które wyglądało na generator cienia. Podszedł bliżej i położył się obok rowu, w którym chłodził się jakiś inny, nieznajomy smok. On sam nie zwrócił na to uwagi, i powoli zamykając oczy, odszedł w głęboki sen.

// Opuszcza temat.

: 01 maja 2016, 21:10
autor: Obnażony Kieł
Mroczna przybyła w to miejsce w takim celu jak zazwyczaj. Umówiła się na naukę obrony za pomocą magii z Przedwieczną Siłą. Nie wiedziała czego się spodziewać po cienistej. Jej stado zawarło z cieniem sojusz a granice były otwarte. Mimo to Mafrin wolała być czujna. To nie prawda że nie lubi cienia po prostu była nie ufna z natury. Jednak chęć zdobywania wiedzy zawsze była silniejsza od tej cechy. Więc młoda adeptka siedziała pod tym wiekowym drzewem rozglądając się we wszystkie strony i wyglądając smoczej sylwetki.

: 01 maja 2016, 22:05
autor: Przedwieczna Siła
Mroczna była tak samo nieufna, jak i smoczyca, z którą się umówiła. Żeby zdobyć zaufanie Siły, trzeba było naprawdę nieźle się napracować, zasłużyć sobie na to. Może właśnie przez to, że Sombre nie chciała mówić nic o sobie, wszystkim wydawała się być taka zimna i nieprzyjazna... a może po prostu faktycznie taka była. W przypadku Łowczyni liczyły się nawet najmniejsze gesty, zmiany tonu głosu, sposób wypowiadania słów oraz sama wypowiedź. Liczyło się wszystko – ale to wszystko mogło być ledwie grą pozorów.
Przedwieczna przybyła na spotkanie Mrocznej Łuski, Adeptki Ognia, której wcześniej jeszcze nie poznała. Samiczka wybrała neutralny teren, mimo że granice między ich stadami zostały zupełnie otwarte – gdyby czuła zagrożenie ze strony Cienistej, z pewnością wolałaby być u siebie, niż na Terenach Wspólnych, a już na pewno nie w Cieniu. Smoczyca podeszła do młodszej od siebie i stanęła przed nią.
Witaj. Przedwieczna Siła, Łowczyni Cienia. – odparła chłodno, zachowując jak zwykle dość sztywny, ale kulturalny gest przedstawienia się tak oficjalnego, jak i teatralnego. Nie skłaniała jej się – nie dość, że Ognista była młodsza, nie miała jeszcze rangi, to nie była nikim ważnym, przy kim Sombre winna zachować się inaczej. Może kiedyś nadejdzie dla niej czas na wielkie czyny i sławę, ale póki co, z ich dwójki to Siła zasłynęła brutalnością i zwycięstwami, a nie Mroczna.
Przejdę od razu do konkretów. – mruknęła, siadając wygodnie. Nienawidziła nauk dotyczących maddary, ale jeśli trzeba było, to trzeba. Oby tylko Mroczna nie chciała zostać Czarodziejką...
Magia Obronna służy rzecz jasna do obrony. Wiesz już zapewne, jak używa się maddary i jakie są konsekwencje jej wyczerpania, więc ten punkt pominiemy. Jeśli chodzi o samą obronę, musisz pamiętać o tym, żeby twory nie były zbyt duże ani zbyt skomplikowane, póki nie wyszkolisz się na tyle, by móc sobie na to pozwolić. Jeśli przeciwnik atakuje tylko ogon, nie twórz tarczy na całym ciele. Jakieś pytania? – zapytała dla pewności, bo już za chwilę zaczną trening i nie będzie już czasu na pytania. Dobrze, by Mroczna już teraz oczyściła umysł i skupiła się na swym źródle.

: 01 maja 2016, 23:04
autor: Obnażony Kieł
Po niedługiej chwili oczom Mrocznej ukazała się Przedwieczna Siła. Jak zwykle przy smokach z innych stad Mroczna zachowała obojętny wyraz pyska. Poczekała aż przybyła usiądzie i skłoniła jej lekko łbem. Nie chodziło tu o uprzejmości tylko o podziękowanie za jej przybycie. Przecież cienista mogła się nie zgodzić albo nie przyjść na umówione spotkanie. Nawet ona potrafiła okazać wdzięczność przynajmniej na swój sposób. Mimo wszystko fioletowołuska również się przedstawiła:
– Mroczna Łuska, adeptka Ognia ale już to wiesz. – Powiedziała cichym ale dobrze słyszalnym tonem. Często tak mówiła i zaczęła się do tego przyzwyczajać. Słuchała jej dalszego gadania ciesząc się w duchu że cienista nie zadaje żadnych pytań tylko od razu zaczęła od konkretów. Pamiętała swoją pierwszą naukę maddary. Pytań żadnych nie miała dlatego skinęła łbem na znak że rozumie i że mogą przejść z nauką dalej. Powoli zaczęła przygotowywać swój umysł oczyszczając myśli. Nie wiedziała czego oczekiwać ale była dobrej myśli.

: 01 maja 2016, 23:11
autor: Przedwieczna Siła
Sombre swój wyraz pyska za to miała przy każdym taki sam – chłodny, zdystansowany, czasem ten okrutny, paskudny grymas. Nauki mogła odmówić, ale nie odważyłaby się – miała to poczucie, że szkoliła mnóstwo piskląt i Adeptów, a było to potrzebne... a skoro ktoś zgłaszał się po naukę do niej, to oznaczało tylko jedno – że każdy inny nie miał czasu. No bo kto mógłby CHCIEĆ się z nią uczyć?
Sombre odczekała krótką chwilę na znak Mrocznej, że ta jest już gotowa. Łowczyni nie miała żadnego problemu ze skupieniem się i użyciem swojej maddary, bo robiła to w trakcie niemal każdej nauki, dzięki czemu doszła do jako takiej wprawności w posługiwaniu się nią. Nie była i nigdy nie będzie mistrzem w tej dziedzinie, nawet by tego nie chciała, ale czasem było to po prostu przydatne.
Kiedy tylko Mroczna była gotowa, nadszedł pierwszy atak. Magiczny. W stronę Adeptki leciała kula ognia średnicy trzech łusek, poruszała się szybko, na wysokości jej klatki piersiowej. Kula płonęła żywym ogniem i z pewnością mogła poparzyć, czuć było od niej ciepło. Leciała od lewej strony Adepki, po lekkim łuku.

: 01 maja 2016, 23:56
autor: Obnażony Kieł
Siła się nie odezwała co wprawiło Mafrin w lekkie zakłopotanie. Jednak już po chwili ku niej leciała kula ognia co mogło oznaczać tylko jedno – nauka rozpoczęta.

Na początku Mroczna przyjrzała się atakowi. Stwierdziła że jego celem jest jej klatka piersiowa a dokładnie jej lewa strona. Zamknęła oczy. Ponieważ jej umysł był już oczyszczony bez przeszkód zaczęła wyobrażać sobie obronę. Wyobraziła sobie metal. Taki zwykły, srebrny metal który łatwo się wygina. Był zimny i nie przyjemny w dotyku. Utworzyła z niego kwadrat. Jego boki miały długość pięciu łusek. Specjalnie był większy od ataku stworzonego przez Sombre bo ogień przy zderzeniu mógł rozprysnąć na boki. Metalowa tarcza miała grubość dwóch łusek jakby Mafrin bała się że siła rozpędu mogłaby wgnieść metal. Dzięki takiej grubości była zdecydowanie na to odporniejsza. Adeptka nie miała pewności czy metal się nagrzewa czy nie dlatego nadała mu właściwości ognioodporne. Ten wymysł miał się pojawić dokładnie w miejscu gdzie zmierzała kula( lewa strona klatki piersiowej). Jednak nie centralnie przy ciele tylko o łuskę od niego. Mafrin mimo wszystko wolała mieć pewność że jakby coś poszło nie po jej myśli a chodziło o ognioodporność to się nie oparzy tylko poczuje ciepło. Sięgnęła do swojego źródła maddary i tchnęła jego kawałek w wyobrażenie. Już po chwili miała otwarte oczy i oczekiwała efektu. Bólu albo uczucia tryumfu.

: 05 maja 2016, 18:20
autor: Przedwieczna Siła
Kula poszybowała wprost w stronę Mrocznej. Nie zwalniała, ani nie stawała się chłodniejsza czy mniejsza. Zabójczy, trawiący wszystko ogień zbliżał się ku niej – a ona bez problemu się przed nim uchroniła. Kula rozprysła się o metal, łechtając tylko suchym ciepłem jej łuski wokół tarczy, ot... nic więcej. Zaraz potem jednak Mroczna poczuła wibracje maddary pod sobą. Cztery pnącza wyrosły z ziemi nagle, pnącza były oczywiście zielone, grube i wytrzymałe. Ogień z pewnością nie zrobi im krzywdy. Pnącza miały pochwycić wszystkie jej łapy i zacisnąć się na nich w okolicach kolan/łokci i pociągnąć w dół, przycisnąć do ziemi.

: 05 maja 2016, 20:40
autor: Obnażony Kieł
Widząc że kula się zbliża przymknęła oczy. Nagle zwątpiła w moc swojej tarczy. Wydawała się taka krucha i licha w porównaniu z trawiącym wszystko zabójczym ogniem! Jednak kiedy do jej łusek dotarło ciepło zrozumiała że obrona się powiodła. Odetchnęła z ulgą. Przedwieczna Siła nie dała jej dużo czasu na świętowanie. Już po chwili wokół jej łap poczuła wibrację maddary. Z ziemi wyrosły grube pnącza. Na pierwszy rzut oka można było zrozumieć jaki jest cel ataku. Mroczna oczywiście nie chciała żeby ten się powiódł. Zwalczyła w sobie chęć odskoku w bok a w jej łbie zaświtał plan.

Oczyściła umysł z nowo powstałych myśli. Wyobraziła sobie cztery metalowe koła. Metal był twardy, mocny i bardzo zimny. Każda obręcz była idealnie dopasowana do jej nogi. Koła były szerokie na siedem łusek i cienkie na jedną. Skutecznie odbijały światło co teraz raczej nie robiło różnicy. Obręcze jednak do zwykłych nie należały. Wyrastały z nich ostre jak brzytwa kolce zdolne przebić metal. Przynajmniej wedle jej mniemania. Kolce miały trzy łuski długości i zajmowały one każde miejsce na obręczy. Nawet najsprawniejsze smocze oko nie dojrzy tam szpary wolnej od kolców. One też były metalowe i posiadały te same zdolności. Obręcze miały pojawić się na jej kolanach/łokciach i poruszać się w kółko. Ruch był tak szybki że niemal zlewał się z otoczeniem. Dzięki temu pnącza miały zostać przecięte dzięki czemu nie oplotłyby jej łap. Tchnęła maddare w twór wprawiając go w życie. Patrząc w dół na swoje łapy zastanawiała się czy jej plan się powiedzie. Jednak miała pewne wątpliwości.
– Przedwieczna Siło czy za pomocą maddary można się bronić atakując? Taki kontratak!

: 05 maja 2016, 21:17
autor: Przedwieczna Siła
Pnącza na początku nie chciały się poddać kolcom i zdążyły lekko ścisnąć łapy Mrocznej, ale ostatecznie rozerwały się na drobne kawałki i odpuściły, a po chwili zniknęły. Tak, jak i kolczaste, metalowe obręcze Adeptki.
Nie bardzo rozumiem, o co pytasz, ale postaram się jasno wszystko wyjaśnić. Istnieje coś takiego, jak kontratak, ale w tym nie ma ani trochę z obrony. Kontratak jest wykonaniem ataku w trakcie ataku przeciwnika, kosztem własnej obrony. Co do obrony, może chodzi Ci o coś podobnego do tego, co zrobiłaś teraz... każda forma zneutralizowania ataku przeciwnika jest obroną, nawet, jeśli zawiera takie formy ataku, jak ten teraz. Jeśli atakuję Cię ogniem i nie uodpornię go na wodę, możesz go ugasić wodą. Jeśli atakuję pnączami i nie są odporne na ogień, możesz je spalić. To atak, ale na atakujący twór, a nie na smoka. Czy o to chodziło? Masz jeszcze jakieś pytania? – zapytała na koniec. Musiała się chwilę zastanowić nad odpowiedzią, bo bardzo nie chciała wprowadzić młodszej smoczycy w błąd, a szczerze mówiąc – maddara nie była pasją Cienistej.
Kiedy skończyła mówić nadleciał kolejny atak – tym razem była to powłoka, która mocno przywierała do łba Mrocznej. Powłoka ta była cienka, ale wytrzymała – nie była przezroczysta, lecz zupełnie czarna. Zakrywała widok, ale co ważniejsze – zamykała dostęp powietrza! Mroczna mogła przez chwilę poczuć brak tlenu, bo tak nozdrza jak i cały pysk szczelnie zamykała ów powłoka. Jeśli szybko nie zadziała, może faktycznie zabraknąć tlenu nie tylko na jeden wdech.
Twory Przedwiecznej oczywiście byłyby neutralizowane, gdyby Mroczna okazała się nie skupić wystarczająco lub też nie wymyślić obrony. Sombre miała to na uwadze, przecież nie chciała zabić Ognistej...

: 07 maja 2016, 15:50
autor: Obnażony Kieł
Uśmiechnęła się triumfalnie widząc jak jej obrona niszczy atak Przedwiecznej. Dokładnie o to chodziło! Nie zawracała jednak długo sobie tym głowy bo już po chwili nastąpiło tłumaczenie na zadane przez nią pytanie. Zastanowiła się chwilę.
– Tak o to mi chodziło. – Powiedziała. Siła nie dała jej się długo nudzić. Już po chwili do jej pyska przylegał jakiś czarny... kokon. Mafrin nawet nie wiedziała jak nazwać ten twór. Jednak był bardzo skuteczny. Uniemożliwiał jej oddychanie i dodatkowo zasłaniał widok. Po prostu cudownie! Musiała działać szybko i skutecznie!

Mimo niezbyt sprzyjających warunków skupiła się i ponownie oczyściła umysł. Bez chwili wahania zaczęła sobie wyobrażać obronę. Były to trzy sporej wielkości haczyki. Miały bardzo prostą strukturę na początku proste a potem zakończone półokrągłym łukiem. Miały mniej więcej cztery łuski długości. Haczyki były ostre jak smocze szpony. Właściwie nawet je przypominały. Nie były jednak stworzone z metalu jak mogłoby się spodziewać. Wyglądały jak ogień. Ten sam czerwono-pomarańczowo-żółty kolor. Te ogniste haczyki pulsowały żywym ogniem jednak nie sypały się z nich iskry. Wyglądały na bardzo bardzo gorące ale takie nie były. Mroczna przecież nie chciała żeby oparzyły ją przy obronie ! Bo co to za obrona kiedy sama by się nią zraniła? Ogień jednak zachował swoją niszczycielską siłę. Mroczna chciała żeby ta obrona pojawiła się przy jej pysku. Haczyki miały zaczepić się o końcówki czarnego "kokonu" i go rozerwać. Miało to dziać się z taką szybkością żeby Mafrin zdążyła nabrać powietrza nim się udusi. Tchnęła maddare w swój wymysł i z bijącym sercem oczekiwała efektów.

: 15 maja 2016, 23:41
autor: Przedwieczna Siła
Obrona wyszła całkiem przyzwoicie – ogniste haczyki pojawiły się zgodnie z planem, chociaż nieco dłużej niż Mroczna przewidywała, udało im się jednak w końcu zdjąć przylegającą do jej pyska powłokę. Mogła zaczerpnąć świeżego, wiosennego powietrza pełnymi płucami i odetchnąć z ulgą – chociaż to wciąż nie był koniec nauki.
Adeptka Ognia mogła poczuć ponad sobą wibracje maddary Przedwiecznej – smoczyca stworzyła deszcz metalowych, drobnych igiełek. Igiełki miały bardzo szybko opadać na ciało samiczki, a kiedy do niego by dotarły – miały wbijać się głęboko w skórę i nawet pod nią. Te rany nie byłyby wielkie, dlatego też miały kolejną właściwość – po wbiciu się w ciało, miały uwolnić do krwiobiegu truciznę. Igiełki wisiały przez chwilę ponad grzbietem Mrocznej na wysokości półtora ogona, a potem zaczęły w bardzo szybkim tempie opadać wprost na nią.

: 16 maja 2016, 17:48
autor: Obnażony Kieł
Kiedy tylko czarny "kokon" oderwał się od jej pyska złapała łapczywie powietrze. Oddychała przez chwilę ciężko kiedy poczuła drgania maddary ponad sobą.

Otrząsnęła się i zaczęła przygotowywać obronę. Zamknęła oczy i oczyściła umysł ze wszystkich myśli. Zaczęła sobie wyobrażać prostą obronę. Była to drewniana płyta o grubości dwóch łusek. Deska była wytrzymała i stworzona z drewna dębowego. Była naprawę duża. Deska miała kształt prostokąta o wielkości Mrocznej. Dla wszelkiej pewności na dole deski Mroczna doczepiła metal. Był naprawdę cienki. Był wielkości drewna i bardzo wytrzymały. Mroczna nie była pewna czy drewno wytrzymałoby atak który wymyśliła Przedwieczna. Obrona miała się pojawić nad ciałem Mafrin i zostać tam aż do ataku. Tchnęła maddarę w wyobrażenie i z drżącym sercem czekała na efekty.

: 18 maja 2016, 19:38
autor: Przedwieczna Siła
Metalowe igły, które stworzyła Cienista, były nie tylko zatrute i szybko spadały w stronę Gałązki – były także bardzo ostre, co było raczej oczywiste, jeśli miały wbić się głęboko w skórę smoczycy. Drewno dębowe było wytrzymałe, ale wystarczająco – cienkie igły zmieściły się między włókna drewna, z łatwością przez nie przechodząc. Dobrym pomysłem okazało się dodanie metalowej płyty, która to dopiero ochroniła jej drobne ciało przez tym atakiem.
Mogłaś od razu stworzyć metalową tarczę, albo nadać drewnu właściwości takie, by nie przebiły go igły. Im więcej elementów, tym więcej zużytej maddary. – mruknęła. W tym momencie przy nasadzie ogona Mrocznej pojawiła się cienka, metalowa linka, a właściwie obręcz. Obręcz ta miała gładką powierzchnię, ale po wewnętrznej stronie, która oplatała ogon smoczycy, posiadała wiele ostrych niczym potłuczone szkło zakrzywień – ostre krańce z łatwością mogły przebić nawet najtwardsze łuski. Obręcz miała pojawić się łuskę od ogona i stopniowo zmniejszać swoją średnicę, dodatkowo obracać, by bardziej dotkliwie poranić ciało Adeptki Ognia.

: 20 maja 2016, 15:16
autor: Obnażony Kieł
Mroczna odetchnęła z ulgą nie czując na ciele żadnych ukuć. Wysłuchała tego co powiedziała Przedwieczna po czym mruknęła:
– No mogłam... – Jednak nic więcej nie powiedziała bo poczuła wibracje maddary przy swoim ogonie.

Szybko zamknęła oczy i oczyściła umysł. Bez zbędnego czekania zaczęła sobie wyobrażać obronę. Była to tarcza. Srebrna, metalowa, wytrzymała i bardzo mocna. Odporna na ogień i lód. Miała wielkość jednego szpona i grubość dwóch łusek. Metal z którego była stworzona był bardzo elastyczny i nie miał jakiegoś określonego kształtu. Później Mroczna dodała krawędzie. Krawędzie te znajdowały się na bokach tarczy i miały wysokość trzech łusek. Podobnie jak tarcza były stworzone z metalu i były wytrzymałe, mocne. Nie wyróżniały się na jej tle. Całość wyglądała na spójną i odbijała promienie słońca. Ten wymysł miał się pojawić u nasady jej ogona. Miał do niego przylegać przez co żaden atak miał jej nie dosięgnąć. Przynajmniej jeżeli jej obrona zadziała. Szybko tchnęła maddarę w wyobrażenie i otworzyła oczy. Czekała na efekty.