OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Kiedy samczyk wypuścił ku mnie obłoczek dymu, zdziwiłam się lekko. Nie sądziłam, że jest skrajnym. Wyglądał zupełnie jak północny, może miał nieco długie łapy, ale... Hm, ja sama reprezentowałam skrajnych, u mnie jednak cechy były wyraźnie. Futro miałam jedynie na łapach i brzuchu, a także na piersi i ogonie. Resztę mojego ciała zdobiły kolorowe, opływowe, gładkie łuski, miałam rogi, no i grzywę. A do tego duże, pierzaste skrzydła... Zostawiłam to jednak w spokoju.– Nie, nie jesteś – przyznałam, zerkając na niego spod grzywy, gdy przystanęłam w końcu na powrót na przeciw rozpadającej się kamiennej tablicy.
Słysząc kpinę dźwięczącą w jego głosie, spojrzałam na niego czarnymi ślepiami, słuchając jego słów. Uśmiechnęłam się krzywo, unosząc nieco łeb.
– Skąd u takiego młodego samca, jak ty, tyle zgorzknienia? – rzuciłam ze spokojem. – Życie nie jest proste, ciężko bywa zbyt ciężkie i zbyt okrutne, ale są rzeczy, dla których warto żyć. Przynajmniej tak kiedyś myślałam. Łatwiej jednak jest żyć przeszłością, niż teraźniejszością, jeżeli ta jest o wiele gorsza od tego, co było – mówiąc to poruszyłam ogonem, posyłając ku młodemu śnieżny pył.