Strona 2 z 40

: 21 sty 2014, 19:00
autor: Opiekunka Gwiazd

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Smoczyca lekko kiwnęła głową.
~ Amputacja to trudna sztuka. Moja pierwsza... Skrzydło, Łowczyni Wiatru zwana Światłem Księżyca, o ile dobrze pamiętam.
Uśmiechnęła się lekko, choć z nutką smutku.
~ W przypadku łapy najlepiej odciąć kość nad stawem łokciowym. Długi kikut będzie smokowi tylko przeszkadzał. I tak – to ty musisz połączyć naczynia i nerwy tak, by miały nowe drogi, które nie zaburzą całego przepływu krwi czy informacji.
Prorokini rozłożyła skrzydła i przeciągnęła się, prostując z trzaskiem wiekowe kości.
~ Myślę, że na teorii zakończymy.

: 21 sty 2014, 21:02
autor: Kobaltowy Szpon
Przytaknął Opiekunce, powierzając jej rady pamięci. Oby nigdy nie musiał ich wykorzystać w praktyce. Szkoda, że życie miało zwykle inne pomysły.
– Dziękuję, prorokini, za poświęcony mi czas – powiedział uprzejmie, kłaniając się przed nią z szacunkiem. – Nie będę cię więcej odrywał od obowiązków. I nigdy nie zapomnę tych nauk.
Uśmiechnął się do Opiekunki ciepło, po czym rozłożył swoje pierzaste skrzydła, odszedł parę kroków, wzbił się w powietrze i odleciał, kierując się w stronę terenów Ziemi.

: 03 lut 2014, 23:40
autor: Esencja Przeszłości
Nim opuściłam Weyr, zaszłam do groty Nieposkromionego, zabrać Jaskółkę i Świt, by móc nieco je poduczyć. Może zrzekłam się opieki nad nimi, ale nadal miałam wobec nich jakies obowiązki. Młode usadowiłam na swym grzbiecie porośniętym gęstym, grubym futrem o osłoniłam szczelną kopułą, aby nie spadły i było im ciepło. Szukałam zacisznego miejsca, takiego osłoniętego przed smoczymi ślepiami, ale także wiatrem, bo chociaż ten się uspokoił, wolałam zapewnić młodym na tyle bezpieczne miejsce, by nic im się nie stało.
Manewrowanie pomiędzy konarami drzew nie było łatwe, ale w końcu wylądowałam wśród białego puchu i przycupnęłam na ziemi, kładąc się na niej, aby młode mogły bezpiecznie zejść na ziemię. Nie odzywałam się jeszcze, tylko czekałam, aż te zsunął się z mojego grzbietu, aby im to ułatwić, rozprostowałam prawe skrzydło, opierając je na ziemi.

: 05 lut 2014, 11:13
autor: Świt
Świt już po raz drugi oglądał świat poza grotą. Pierwszy raz miał niemiłą przyjemność podczas przeprowadzki od mamy do taty. Teraz chyba będzie to weselsza okazja. Nie za bardzo go interesowało to wszystko co mijali choć widoki były piękne, jednak nie mógł ich dotknąć. To było dla niego najważniejsze. On chciał poznawać świat nie tylko przez nudne gapienie się na niego. Chciał dotykać go własnymi łapami. Teraz było to niezbyt realne więc leżał na grzbiecie matki, przewieszony przez niego w pół przysypiając trochę. Dopiero gdy przybyli na miejsce ożywił się nieznacznie. Niczym jakieś zwłoki spłynął po skrzydle na cienką pokrywę białego puszku. Na całym swoim łuskowatym cielsku poczuł bardzo niemiłe, lecz znajome uczucie chłodu. Usiadł dokładnie tam zjechał po skrzydle. Owinął łapy ogonem i trochę skulił się w sobie. Nie wiedział co tu robią, ale na pewno jest jakiś ważny powód dla którego zabrano jego i Jaskółkę w to zimne miejsce.

: 08 lut 2014, 16:04
autor: Jaskółka
Jaskółka, w przeciwieństwie do brata, wciąż była bardzo czujna. Z nastawionymi na sztorc uszami, wyprostowana jak struna, wpatrywała się w ziemię pod i przed nimi. Gdy matka wylądowała, zwlekała chwilkę, patrząc na śnieg, którego jeszcze nigdy nie dotykała. Wyglądał tak miło. Jak jej brat. Czuła jednak, że nie będzie zbyt przyjemny przez promieniujące od niego zimno.
Zsunęła się po boku matki w lodowaty puch. Ku jej zdziwieniu nie był aż tak mroźny, jak myślała, jednak wciąż sprawiał, że czuła się niekomfortowo. Jej białe ślepia znalazły wzrok matki, pytając, co się dzieje.

: 08 lut 2014, 16:21
autor: Esencja Przeszłości
Czekałam, aż młode zejdą z mojego grzbietu. Wiedziałam, że to będzie dla nich wazny dzień. Zapoznają się nieco z otoczeniem, a także chłodem, ale, aby nie narażać młode na całkowite wyziębienie, zwłaszcza, że były niedojrzałymi organizmami, stworzyłam na ich ciałkach przejrzystą i elastyczną błonkę, przepuszczająca powietrze, ale utrzymującą stałą ciepłotę ciała. Otrząsnęłam się lekko i przysiadłam wygodniej, patrząc na maluchy czarnymi ślepiami. Uśmiechnęłam się leciutko pod nosem.
Dzisiaj się pouczymy, musicie nauczyć się żyć w tym świecie. Ale, nim poznacie zasady panujące w ów świecie, lepiej będzie, jak przyswoicie sobie bieg, który ułatwi wam przemieszczanie się – przemówiłam swym cichym, tym razem łagodnym głosem.
Jak widać, uwolnienie się od źródła ciągłego bólu znacznie ułatwiało mi egzystencję, ale... nie było tak, jak niegdyś.
Aby móc biegać, musicie przyjąć odpowiednią postawę – zaczęłam ponownie cichym głosem i wstałam z zadnich łap, stając na wszystkich czterech. – Spójrzcie – poleciłam.
W tym czasie rozstawiłam lekko łapy i ugięłam je w kolanach, jednak nie za mocno. Szyję obniżyłam i wysunęłam, tak, że tworzyła jedną linię z kręgosłupem. Ogon, rozluźniony, uniosłam, że dopełnił to wrażenie. Skrzydła złożyłam szczelniej, dociskając je do boku.
Teraz wy spróbujcie i ruszcie do przodu, przebierając łapkami tak, jakbyście chodzili, z początku wolno, potem nieco szybciej – zamruczałam jeszcze i skinęłam na nich.

: 08 lut 2014, 18:23
autor: Świt
Biały pisklak miał bardzo dziwne uczucie. Jakby wlazę w wielką pajęczynę i się cały nią pooblepiał. Zaczął instynktownie próbować ją z siebie zdrapać. Z łap, łba czy ogona. Wyglądało to jakby miał pchły, a to była tylko ta dziwna otoczka z maddary, która zapełniała mu jakieś tam ciepło. Po wielu nieudanych próbach w końcu przestał się obdrapywać. Jego siostra też wiedziała, że jej brat nie cierpił pajęczyn. Choć nie było widać ich na łusce to uczucie go bardzo irytowało.
Gdy w końcu zwrócił uwagę na dużą smoczycę usłyszał coś co bardzo go interesowało. To słowo klucz zawsze przyciągało jego uwagę, nauka.
– Biegać? – powiedział cicho od siebie. Raczej nikt nie był w stanie dosłyszeć, że się odezwał.
– Postawa? – kolejne słowo które wydało mu się ważne powiedział pod nosem.
Nie zostało mu nic innego jak ustawić się tak jak mama. Pierwsze co zrobił to przestał leżeć na śniegu. Wstał i przypatrywał się dość mętnym wzrokiem postawie jaką miał sam przybrać. Wszystko chwilowo wydało mu sie tak dziwnie sztucznie, nienaturalnie ułożone. Przekrzywił lekko łeb na prawo. Jaskółka widziała zapewne, że się zainteresował jednak dla Esencji mogło to wyglądać jakby samczyk miał zaraz zasnąć. Zaczął udeptywać pod sobą śnieg jakby zamiast przybierać postawę wskazana przez mamę, nieumiejętnie robił sobie miejsce żeby się położyć. Jednak Świt powoli oceniał jak dokładnie ma rozstawić łapy. Nie zamierzał tam wywinąć szpagatu. Gdy już uporał się z odległością, która była według niego idealna, z ugięciem łap nie miał już takich problemów. Z ułożeniem łba w linii grzbietu. Gorzej było ze skrzydłami i ogonem, bo zazwyczaj nie musiał ich kontrolować, co nie znaczyło że nie umie. Zajęło mu trochę ogarniecie tego. W końcu ogon posłusznie znalazł się też tak jak być miał. Skrzydła cały czas kurczowo przyciskał do boków. Nie był to szczyt jego możliwości, ale bułką z masłem to też nie było.
Miał teraz iść w tej dziwnej postawie. Mama każe to dzieci posłusznie robią. Spróbował ruszyć. Dał jedną łapę do przodu pilnując żeby cały czas choć lekko była ugięta. Potem druga. Nie było tak źle. Zaczął chodzić w koło Esencji w kółko swoim ślimaczym tempem. Właściwie to nieznacznie przyśpieszył. Cały czas kontrolował wszystkie ruchy swojego ciała. Do biegu było to daleko. Nadawało się na powolny spacer.

: 08 lut 2014, 18:54
autor: Jaskółka
Jaskółka od razu skupiła całą uwagę na sensie słów, które wypowiadała matka, a także na tym, co im pokazywała. Z uwagą ułożyła swoje ciało na wzór Maddary, co rusz zerkając to na nią, to na siebie, wciąż z niezmienną, kamienną miną.
Podreptała chwilę w miejscu, by się rozluźnić, po czym ugięła lekko łapy. Strzepnęła skrzydłami, gdy te nie chciały się układać, po czym złożyła długie ramiona przyciskając je ciasno do boków, złożone na trzy. Ogon był trochę cięższy do ułożenia – był strasznie długi i nie chciał się cały podnieść, gdyż jego biczowata końcówka z uporem opadała na ziemię. W końcu uniosła go względnie wysoko, po czym zniżyła łeb, wyciągając długą szyję przed siebie.
Zaczęła przebierać łapkami, zwyczajnie, jakby szła. Przyspieszenie przeniosło ją do spokojnego truchciku, w którym automatycznie starała się zachować rytmikę małych podskoków. Ciężko jej było nie zerkać pod łapy i choć bardzo starała się tego nie robić, to co jakiś czas jej wzrok uciekał w dół. Mama kazała przyspieszać, więc Jaskółka przyspieszała – w pewnym momencie jej rytm zmienił się dość naturalnie i, sama nie wiedząc kiedy, zaczęła biec na trzy takty. Wybicia przy odbiciach od ziemi sprawiały, że jej długie ciało falowało jak flaga na wietrze.

: 08 lut 2014, 19:29
autor: Esencja Przeszłości
Z uwagą obserwowałam młode, przysiadając w śniegu. Były na tyle małe, że miały dosyć sporo miejsca na bieg, by nie przejmować się tym, że się nie pomieszczą.
Patrzyłam czarnymi ślepiami, jak przybierają pozycję, którą im pokazałam, a na moich gadzich wargach odmalował się nieznaczny uśmiech. Kiedy ruszyły do przodu, skinęłam lekko głową.
To teraz skręcanie. Aby skręcić, musicie przechylić się lekko w stronę skrętu, wyginając delikatnie ciało w łuk, zaś ogon odbija nieznacznie w przeciwną stronę. Pamiętajcie o tym, aby skrzydła mieć zwinięte, a ogon dostatecznie rozluźniony – mruknęłam cicho, nachylając lekko głowę w ich stronę.

: 11 lut 2014, 10:15
autor: Jaskółka
Zauważyła, że przy biegu lekka końcówka jej ogona sama unosiła się do góry pod wpływem rozpędu, co bardzo jej pomagało. Usłyszała, jak mama daje im nowe zadania. Wpierw przeanalizowała ich treść – miała przed sobą jeszcze kawałek, nim dotrze do przeszkody w postaci drzewa, a chciała wszystko zrobić na raz i dokładnie. Lekko też zwolniła. Skręcamy w tą, ogon w tą, ciało w tą, łapy pewnie pójdą tak...
Jaskółka przeniosła myśli do rzeczywistości. Wygięła swoje ciało w mały łuczek w lewą stronę, tym samym odbijając ogonem w prawą. Starała się tak jakby zagarniać ziemię od wewnętrznej strony skrętu, by choć lekko zacieśnić półkole, które właśnie obiegała.
Nie zapomniała też o pozie. Wciąż myślała o tym, by mieć ściśnięte skrzydła, uniesiony luźno ogon, ugięte łapy. Nic jej nie mogło umknąć.

: 11 lut 2014, 18:37
autor: Świt
Gdy Jaskółka już w miarę normalnie biegała, jej brat właściwie jeszcze truchtał. Niby robił jakieś tam kółka. Jednakże nie wymagało to od niego żadnej wiedzy na temat zakrętów ponieważ biagł zbyt wolno. Malec westchnął w głębi siebie. Nie mógł zostawać w tyłu. Były wtedy zbędnym bagażem dla siostry. Nie chciał aby tak było. Postanowił przestać trzymać się matki i ruszył prosto przed siebie, o wiele szybciej niż wcześniej. Teraz przypominało to właściwie bieg, a nie chodzenie w miejscu. Jednak po chwili zwolnił. Esencja zaczeła wydawać im kolejne instrukcje a malec wolał ich posłuchać. Cały czas pamiętał o stosownej pozycji. Łapy miał czały czas ugięte. Nie zabardzo wiedział dlaczego tak, ma być, ale się sprawdzało. Do tego pamiętał o skrzydłach cały czas złożonych. Poza tym ogon. W pełnym pędzie co prawda nie było z nim zbyt dużych problemów, jednak i tak go pilnował. Ponad to trzymał łeb uniesionyrowno z linią grzbietu.
Ich mama zaczeła wydawać kolejne instrukcje więc Świt zwolnił powoli a w końcu się zatrzymał, aby w spokoju jej wysłuchać.
Malec miał w pełnym biegu wyginać ciało w stronę skrętu i przechylić. Ogon miał mieć swobodę ruchu.
Biały samiec ruszył powoli do przodu, przyśpieszając szybko. Gdy osiągnął ostatnie tępo przeszedł do aktualnego ćwidzenia. Tak jak jego siostra wybrał skręt w lewo. Gdy tylko przechylił się w tą stronę poczuł, że dzieje się coś niepokojącego. Trochę spanikował, lecz pomimo wszystko jego ciało wygieło się w ten łuk a ogon zrównoważył całe jego przedsięwzięcie tak, że udało się mu z względną łatwością powrócić do pionu. Udało się to w pełni dlatego że instynkt samozachwawczy poinstruował jego ciało jak się nie wywalić.
Po chwili malec spróbował skrętu w prawo. Ten drugi raz był o wiele prostszy. Co prawda strach był nadal, ale o wiele mniejszy tak, że pisklak był w pełni świadom tego co robił.

: 12 lut 2014, 21:27
autor: Esencja Przeszłości
Jaskółka, jak zauważyłam, jako pierwsza zabrała się do wykonywania ćwiczenia, dlatego też skupiłam na chwilę na jej małej, czarnej sylwetce uwagę, zaraz jednak przeniosłam ślepia na białego samczyka i trąciłam go lekko nosem, gdy ten nadal truchtał dookoła mnie z pobłażliwym uśmiechem. W końcu i on zabrał się do pracy, dlatego też poruszając miarowo ogonem śledziłam ich bieg i skręty. Skinęłam lekko łbe.
Bardzo dobrze, to teraz ostatnie ćwiczenie – przemówiłam swym cichym głosem i stworzyłam trzy drewniane kije oddalone od siebie o około pół ogona, może mniej, ustawione w jednej równej linii.
Waszym zadaniem jest skręcać pomiędzy nimi, najpierw w prawo, omijając pierwszy słupek, potem w lewo i tak dalej, spróbujcie – rzuciłam i kiwnęłam ku nim, że mogą zabrać się do dzieła.

: 12 lut 2014, 22:38
autor: Jaskółka
Jaskółka od razu zabrała się za ćwiczenie. Obiegła luźne kółko wokół toru, by zacząć od strony bliżej matki. Nie zatrzymując się, pobiegła umiarkowanie szybkim, trzytaktowym biegiem w stronę pierwszego słupka. Wykręciła ciało w lewo, odbijając ogonem na prawo, jednocześnie przypominając sobie o pozie: zacieśniła trochę skrzydła, które przy truchciku rozluźniła, a przy wyrzucie ogona w bok uniosła go tym samym na wysokość bioder. O łapach już mogła zapomnieć, ich ugięcie zaczęło być dla niej naturalne jak oddychanie. Gdy dobiegła do miejsca, gdzie zrównywała się z pierwszym kijkiem, zmieniła ustawienie ogona i ciała na lustrzane. Uważnie obserwowała odległości – będąc dokładnie na linii słupków, w połowie drogi między nimi, znów odbiła i znów zmieniła kierunek: zaczęła robić półkole w prawo, wyginając w tą stronę ciało, a ogon odchylając na zewnątrz. Mniej więcej w tym samym miejscu co przedtem, między drugim a trzecim kijkiem, znów odbicie, ostatnie już – znów dokładne lusterko pozy. I voila. Koniec toru.
Podbiegła do mamy żywym sprintem i zwolniła przed nią tylko troszkę, by móc wbić się z wesołym rozpędem w miękkie futro mamy na piersi. Przysiadła sobie potem obok niej, zakopując grzbiet w puchu. Czekała na jeszcze tylko na brata. Gdy znalazł się w pobliżu, uniosła w górę łepek i postanowiła poświęcić się i wydać z siebie ten dźwięk, mimo że tak bardzo nie lubiła mówić.
Dziękujemy~! – pisnęła wesoło swoim lekko chrapliwym głosem.

: 13 lut 2014, 1:15
autor: Świt
Młody samiec poczekał ponieważ jego siostra zaczęła już wykonywać ćwiczenie. Przyglądał jej się z ukrywaną ciekawością.
W końcu przyszła jego kolej. Tak więc ustawił się na przeciwko tych powstałych znikąd trzech kijów. Przybrał postawę której nauczyła go wcześniej matka. Dokładnie rozstawił i ugiął łapy. Przycisnął skrzydła do boków, a także utrzymywał ogon i łeb w odpowiednim ułożeniu. Gdy wszystko wreszcie było gotowe ruszył do przodu. Pierwszy kij miał po swojej prawej. Gdy był już blisko nieznacznie zwolnił. Wygiął soje ciało w łuk i przechylił lekko w prawo dając ogonowi lekki luz. Dzięki temu zakręt wyszedł bardzo sprawnie. Zaraz po nim wyprostował się. Miał po swojej lewej kolejny kij do ominięcia. Tym razem powtórzył całą sekwencje z drobną zmianą. Ciało wygiął i przechylił w lewo, a ogon powędrował dobrowolnie w prawą stronę. Na koniec właściwie okrążył ostatni kijek robiąc dość długi skręt w prawo. Powrót był już prosty. Jeden skręt mijając kijek z lewej i jeden mijając z prawej. Potem prosty trucht z powrotem do mamy. Zwalniał powoli tępo, aż znalazł się koło siostry.
On tylko lekko się uśmiechnął na początku ale Już razem powiedzieli.
– Dziękujemy.

: 14 lut 2014, 11:20
autor: Esencja Przeszłości
Uśmiechałam się pod nosem patrząc na swe najmłodsze pociechy. Żałowałam tylko tego jednego, co mnie ominie wraz z ostateczną decyzją. W sumie ta została już podjęta, ale...
Widząc, jak Jaskółka pędzi ku mnie, lekko otworzyłam ramiona skrzydeł dla zachowania równowagi i wygięłam szyję, czekając, aż malutka wpadnie w moje objęcia. Zniżyłam głowę i liznęłam córeczkę za lewym uchem, a zaraz zgarnęłam też bardziej nieśmiałego samczyka, pocierając nosem o jego polik. Zamruczałam cicho, a następnie pozwoliłam im na swobodę. Nie każde młode lubiły czułości, moje szczególnie, chociaż były... trzy wyjątki?
Spojrzałam na maluchy, przekrzywiając łeb.
Może teraz dowiemy się czegoś o świecie. Co was najbardziej interesuje,maluchy? – przemówiłam swym cichym głosem.

: 14 lut 2014, 11:31
autor: Jaskółka
Jaskółka zaśmiała się cicho pod nosem i wtuliła łepek w ramiona, gdy mama liznęła ją za uchem. Łaskotało! Wwierciła się jeszcze trochę w puszyste futro mamy, po czym uniosła w górę łepek. Patrzyła na przez chwilę na pysk mamy z tej dziwnej perspektywy, przy czym zaczęła rozmyślać. Czy ona chce coś wiedzieć? Na pewno chce coś wiedzieć! Ale trzeba przecież liczyć słowa. Co jest najważniejsze? Jaskółka zgubiła się na chwilę we własnych myślach, rozważając możliwości.
Gdzie jesteśmy? – rzuciła.
Po chwili zastanowienia uznała, że pytanie zabrzmiało dość głupio. Cóż. Nie chciała się poprawiać. Nie lubiła mówić. Miała tylko nadzieję, że mama zrozumie jej pytanie.