OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Kolejny raz dostałam magiczną wiadomość i to od kogo? Od Jadu Duszy. Zaczynałam się już do tego przyzwyczajać i zastanawiać, co się dzieje z tą Życiodajną?Wylądowałam nieopodal Wpjownika i zmrużyłam ślepia, uważnie go obserwując, a także nieprzytomnych kompanów. Westchnęłam w duszy i zbliżyłam się do niego.
Przywołałam babkę i jałowiec z zapasów Cienia, a także lulek i melisę z zapasów Ognia.
Najpierw zajęłam się obrażeniami Wojownika. Stworzyłam kamienną miseczkę i z wrzątkiem, a do niej wsypałam sproszkowane nasiona lulka. Gdy napar przestygł, podałam go do wypicia Wojownikowi. Następnie zgniotłam liść babki lancetowatej i położyłam go na rannym skrzydle i śladach po ugryzieniu, czyli ranach poważniejszych wiedząc, że ta lekka zaleczy się sama w trakcie leczenia. Następnie przyłożyłam palce do jego barku i tchnęłam Manę do jego ciała. Usunęłam zakrzepłą krew, brud i zarazki, a następnie poczęłam łączyć zerwane naczynia i żyły, pilnując aby były drożne, gładkie, wytrzymałe i elastyczne. Potem zajęłam się odbudową mięśni i nerwów, aż przeszłam do skóry którą złączyłam ze sobą przyspieszając jej regenerację, a na koniec wzrost czerwonych łusek. Tchnęłam Maddarę i przeszłam do Antaresa.
/Konsyliarz
Dodano: 2014-03-09, 18:47[/i] ]
Zbliżyłam się do Antaresa, sprawdzając stan jego skrzydła, a następnie wyciągnęłam dwie jagody jałowca, rozwarłam ostrożnie dziób kruka i wsunęłam dwie jagody do niego, pomagając mu przełknąć. Na koniec stworzyłam kamienną miseczkę z wrzącą wodą i wrzuciłam do niego liście melisy, zaparzyłam zioła i przestudziłam, a następnie ostrożnie wlałam do jego gardzieli. Chciałam, aby w razie przebudzenia zachował spokój.
Następnie przyłożyłam palce do jego skrzydła i przesłałam do jego ciała Manę. Oczyściłam ranę z zakrzepłej krwi i zarazków, a następnie sprawnym szarpnięciem nastawiłam ramię skrzdła, by następnie zregenerować jego kość sporą wiązką Many, pilnując by była cała, gładka, dostatecznie twarda, taka jak wcześniej. Zebrałam wszystkie odłamki, które dopasowałam do szczelin i zasklepiłam. Następnie połączyłam zerwane żyły i naczynia krwionośne, chcąc aby były drożne, gładkie, elastyczne i wytrzymałe. Na koniec skupiłam się na skórze, którą zregenerowałam i przyspieszyłam odrost białego pierza.
/Konsyliarz
Na koniec postąpiłam krok ku kotołakowi, odchylając ostrożnie jego łeb, obserwując dosyć głębokie cięcie na jego szyi. Stworzyłam kamienną miseczkę z wrzątkiem i wrzuciłam do niej listki melisy, a gdy zioło się parzyło wzięłam swą babkę i zgniotłam ją w palcach dla puszczenia soków, by następnie ostrożnie posmarować nią rany na szyi. Gdy melisa przestygła ostrożnie napoiłam kotołaka. Przykładając palce do jego barku wysłałam do jego ciała Maddarę. Usunęłam zakrzepłą krew, brud i zarazki, a następnie poczęłam łączyć zerwane żyły i naczynia krwionośne, pilnując aby były gładkie, wytrzymałe, elastyczne, ale przede wszystkim drożne. Połączyłam na nowo zerwane nerwy, a potem przeszłam do mięśni, regenerując ich włókna. Jeszcze tylko dopasowałam do siebie fałdy skóry i przyspieszyłam jej regenerację, usuwając zgrubienia, a potem przyspieszyłam odrost futra. Tchnęłam Maddarę, odetchnęłam i w końcu spojrzałam na całą trójkę czarnymi ślepiami.
/Konsyliarz