A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 2| P: 1| A: 3
U: W,B: 1
W końcu, wreszcie i nareszcie! Gdy zobaczyła w zasięgu swego wzroku jelenia, od razu zorientowała się że jest wyczarowany. Prawdziwy w życiu by nie podszedł do dwóch rosłych smoczyc. Musiała jakoś zboleć ze jest magiczny. Niekoniecznie dlatego że chciałaby od razu, a zapewne nie udałoby się za pierwszym razem, upolować prawdziwe stworzenie. Chodziło o to że nie lubiła mieć jakiejkolwiek styczności z maddarą, ale cóż, mówi się trudno...
Szybko przyjęła odpowiednią pozycję. Schyliła łeb, by był mniej widoczny, a także o nic nie zahaczał. Jednak nadal daleko mu było do ziemi. Musiała nadal mieć ofiarę na oku, by wiedzieć kiedy jest odwrócona tyłem a kiedy przodem i może ją dostrzec, a tego by nie chciała. Magiczna czy nie, z pewnością uciekłaby. Zmrużyła lekko oczy, by nie ''błyszczały'' tak. Ciekawe jak dobry wzrok mają jelenie, może te magiczne jeszcze lepszy? Albo przeciwnie, gorszy. Przyjęła jednak że Wichura jak najbardziej upodobniła je do tych prawdziwych. O ile znała takie o nich fakty, jak ich percepcja. A teraz nie była pora by się o to spytać, a potem pewnie wyleci jej z głowy..za dużo analizowania za mało działania.
Skrzydła złożyła starannie, jednak bez marnowania na to czasu, podczas którego zwierzę mogłoby się oddalić, w harmonijkę, i docisnęła je do boków, ciasno, ale bez większego wysiłku włożonego w utrzymanie tam ich. Raczej bardziej leżały czy opierały się na grzbiecie. Co było naturalną ich pozycją w której spoczywały nawet podświadomie dla ich właściciela. Ogon podniosła do góry, lekko usztywniony, jednak mogła nim manewrować w razie potrzeby. I tu znowu, nie za nisko i nie za wysoko. Zgięła lekko wszystkie łapy, które stawiać miała bardzo sprężyście i hyżo. Wyruszuła dopiero gdy wiatr wiał w jej stronę. Wzięła głęboki oddech, starając się przy tym nie świszczeć. Psychicznie się uspokoiła i rozluzniło całe swoje ciało, szczególnie mięśnie, nie zmieniając jednak przybranej postawy. Jednak jej mięśnie cały czas były ''czujne'', by wykonać precyzyjnie i możliwie jak najszybciej określony ruch.
Ruszyła do przodu. Pierwsze kroki były powolne i napięte. Czuła podniecenie i lekkie napięcie, zdenerwowanie. Odrzuciła je, wmawiając sobie pewność siebie, ale i ostrożność.
Po kilku skrzydłach przyzwyczaiła się do przemieszczania w takiej pozycji, nabrała pierwszego wyczucia. Płynęła w niej krew drapieżnych, dzikich przodków. Wiele zreczy robiła całkowicie instynktownie. Podnosiła wysoko łapy, które jednak w większości nadal zasłaniała równie wysoka trawa. Dobre cechy terenu.
Stawiała je miękko spoglądając czy nie kładzie ich w miejscu gdzie leży coś co mogłoby powiadomić ofiarę o jej obecności, i spłoszyć ją. Ta była niemal bez przerwy obserwowana bystrymi jej oczyma.
Starała się także by o nic nie zahaczyć pozostałymi częściami ciała. Gładko omijała wszelkie przeszkody przed sobą, mniejsze, większe, kamienie, korzenie, nad pod czy bokiem. Robiła to starannie jednak chciała też w miarę szybko. Oddychała spokojnie, zdając o swoje rozluznienie. Gdy zwierzę było skierowane czy to łbem czy całym ciałem w jej kierunku, zastyagała w miejscu, lub cichutko przucupnęła za czymś za czym przycupnąć się dało, następnie wyglądają czy może już kontynuować swą wędrówkę do skończenia nauki skradania. Takim to sposobem w końcu zbliżyła się do jelenia na tyle, ze uznała iż może wykonać ostatnią cześć – skok. Cichutko, jednak też prężnym tempem by nie zaprzepaścić okazji zmieniła nieco swą pozycje, nadal ostrożnie by się nie wydać. Sprawdziła jeszcze wiatr. Był w porządku. Uniosła bardziej ogon, pochyliła mocniej łeb, sprawdziła skrzydła i poprawiła je tak by błona nie zaszeleściła. Na końcu więcej łapy, kierując większy nacisk na te tylne. Na trzy cztery, wystrzeliła jak sprężyna ze swej kryjówki skacząc jednocześnie w górę i wprzód. Wykonując wszystkie czynności jakie się wykonuje podczas każdego skoku, po łuku przeleciała w powietrzu, lądując na grzbiet jelenia. W czasie lotu otworzyła paszczę i wyszczerzyła kły, rozwarła także wszystkie szpony. Gdy tylko poczuła pod nimi sierść parzystokopytnego wczepiła się s całej siły pazurami w jego kark kły zaś zaciskając na jego szyi. Chciała go udusić. Szarpała się ze zwierzęciem, chcąc je powalić. Byłą w swoim żywiole.
Licznik słów: 646
''Chciałabym być ptakiem, umieć odlecieć dalej niż inni,
Ponad szarość dnia i codzienność,
Wspinając się na górę i już nigdy z niej nie spadać,
Przerwać pasmo niepowodzenia.
Chciałabym uzdrawiać z samotności,
Darować uśmiech,
Zmienić świat i bezwzględną rzeczywistość.
Chciałabym by łzy nie istniały,
By słońce tylko wschodziło,
I swoimi promieniami cieszyło by to o czym marzę,
Snem się tylko nie okazało,
Kiedy otworzę oczy.''
Atuty
~
~
~
~