Strona 9 z 13
: 23 gru 2019, 13:41
autor: Trująca Jagoda
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Wulkan wybuchł, a samica wraz z siostrą mogły wracać na miejsce spotkania z bogiem. Scorpia upewniła się, że wzieli kryształ od Nimfy i że ten się nie zgubi... Jednak co jeśli czarny smok zechce im go zabrać? To też była opcja. Nigdy nie wiadomo, co takie osobniki mają w swoich głowach.
Jednak gdy znaleźli się ponownie na miejscu zebrania, swe skrzydła spokojnie rozłożyła, a przednią część ciała wyciągnęła do przodu, by przeciągnąć się w kociej manierze. Ziewnęła i usiadła się gdzieś obok Złudnej Łuski.
: 23 gru 2019, 13:58
autor: Błysk Przeszłości
Nie tracąc czasu Mętny, dzierżący przez całą drogę powrotną wielkości smoczej pięści malachit w swojej prawej łapie, nie zaczepiany i nie zaczepiając nikogo przeszedł pomiędzy resztą zgromadzenia, której dopisywały chyba dobre humory, udając się prosto w stronę siedzącego zupełnie tak samo, jak przedtem Kaltarela, czy jak mu tam było. Ten to dopiero odgrywał rolę idealnego monumentu.
Szedł tuż za nieznaną mu czerwono-złotą samicą ze stada Plagi, która najwyraźniej też miała taki sam cel tego krótkiego dodatkowego dystansu podróży. Widział, jak kładzie wielki onyks tuż przed łapami boga, więc postanowił podejść równie blisko i położyć przy nim swój zielony malachit, emanujący równie potężną mocą.
– Proszę. – Podniósł łeb w górę, patrząc się w mrożące krew w żyłach ślepia górującego smoka nawet, jeśli te byłyby skierowane w jakąkolwiek inną stronę.
Odwracając się rzucił jeszcze krótkie, obojętne jak zwykle spojrzenie Eskalacji Konfliktu. Heh, bała się dzierżyć kamień gołą łapą, że przyniosła go w tym dziwnym tobołku? A myślał, że to te smoki raczej powinny być nieustraszone. Niewzruszony udał się z powrotem w stronę swojego stada, czekając na rozwój wydarzeń.
: 23 gru 2019, 14:24
autor: Światłość Wspomnień
Udało się jej dolecieć! Chociaż lądowanie nie było zbyt zgrabne. Wylądowała obok Złudnej i Ciemnej, praktycznie łapy ugięły się pod nią i położyła się na śniegu. Była wyczerpana, ale no co zrobić. Przynajmniej nie muszą rozbudzać tutaj żadnego wulkanu. Rozglądała się jedynie czy nie idzie Olchowy lub inny smok z ich "ofiarą"... Ona nawet nie chciała tego ruszać, bo miała wrażenie, że mogłaby to zgubić po drodze i tyle byłoby z ich wysiłku.
Dostrzegła gromadę innych smoków, z innych stad. Wygląda na to że im powiodło się również. Starała się wymusić swoją uwagę. Bądź co bądź, była ciekawa jak to wybudzanie lata będzie wyglądać.
: 23 gru 2019, 14:45
autor: Przesilenie Północne
Przybyli na Skały Pokoju w momencie, w którym zaczęły zbierać się i pozostałe stada. Opadł ciężko na ziemię, wzbijając w powietrze opadły śnieg, lądując niezgrabnie. Blizna na łapie i udo zaraz zostały schowane za złożonym skrzydłem, a on sam przeszedł powoli do stada, podchodząc do Liany.
~ Pozwolisz? ~ zapytał mrukliwie, przenosząc wzrok na trzymaną w bańce perłę. Otrzymawszy pozwolenie, skinął łbem i uśmiechnął się słabo, otaczając kamień swoją własną maddarą.
Pokuśtykał w kierunku Kaltarela, opuszczając perłę obok leżących u łap boga onyksu i szmaragdu. Bańka prysła w momencie zetknięcia się z ziemią; perła spoczęła na glebie, błyskając nienaturalnie w promieniach Złotej Twarzy, a on wpatrywał się w niesione przez jedną z Plagijek zawiniątko, zaciskając kły i kotłując się w środku.
Skoro to nie ich pisklę, najwyraźniej nie obchodził ich jego los.
Parskął, odchodząc do stada, naburmuszony siadając przy siostrze, chociaż ani słowem nie wspominając o oskórowanym smoczęciu, myślami powracając do Dae. Może powinni sprawdzić, jak się mają i czy ludzie nie założyli kolejnego obozowiska?
Ta niewyraźna myśl pomknęła ku Nanshe, chociaż jeżeli sama nie zauważyła zawiniątka, nie mogła poznać jej powodów.
Odszukał wzrokiem pisklęta, sprawdzając, czy Wodne mają się dobrze, a potem wrócił spojrzeniem do Kaltarela. Wyglądało na to, że wszyscy powoli zbierali się, wypełniwszy swoje misje; zaraz powinien przemówić.
: 23 gru 2019, 16:00
autor: Barbarzyński Pogrom
Kiedy Khardah zjawił się na Skałach Pokoju, większość członków jego Stada już tu była. Miał lekkie opóźnienie, nieco oszołomiony po zagubieniu się we mgle... i dziwacznych wizjach, który stanowczo wolałby nie widzieć, jak ten nieszczęsny umarlak świdrujący go spojrzeniem pustych oczodołów.
Nastroszył aż łuski ze zdegustowaniem i sapnął, ciesząc się, że to już koniec, a mgła zniknęła. Pojął, że reszcie Stada musiało udać się zadanie, choć nie widział do końca, co miało miejsce ani na Urwisku, ani przy jednorożcu. Zdołał dostać jedynie od starszego brata informację w sprawie tego ostatniego, ale nie zdążył wydostać się z mgły do momentu rozwiązania problemu.
Przybył więc teraz nieco, cóż, na gotowe, przylatując za resztą Plagi. Zasiadł przy nich, rozglądając się nieco niechętnie, uważnie po zgromadzonych wokoło obcych Stadach.
Czuł jakąś dziwną, pociągającą, intensywną moc, kiedy usiadł obok Sufrinah – ale rzucił jedynie spojrzenie jej łapie, na której tkwił kamień... uznając, że chyba woli nie wnikać. Sapnął jedynie i potrząsnął łbem.
– Hrrh... Te wszystkie magiczne cholerstwa zdecydowanie nie są dla mnie.
: 23 gru 2019, 16:25
autor: Uśmiech Szydercy
Przywódca przyleciał wraz ze swoim stadkiem. Trzymał się dość blisko Eurith, by mieć na oku niesiony przez nią kamień, dziwaczny i napawający niepokojem. Zauważył skórę jakiegoś obcego pisklaka, ale nie zwrócił na nią większej uwagi, co najwyżej unosząc łuk brwiowy z początku. Gorsze rzeczy już widział i nie robiło to na nim wrażenia. Przede wszystkim nie było to żadne pisklę z Plagi, więc nie było godne zainteresowania.
Obserwował zawiniątko niesione do boga z innego powodu, a jego spojrzenie prawie przeszywało je na wskroś. Czuł od niego moc i wiedział, że kamień może być niebezpieczny. Był podejrzliwy, wodząc spojrzeniem po otoczeniu, ale póki nic nie zagrażało jego Siewcom Plagi, zachowywał spokój. Jedynie instynkty postawione były na baczność.
: 23 gru 2019, 16:39
autor: Rytm Lasu
Wraz ze swoim Stadem, na Skały Pokoju przybył i Olchowy. Był w dość dość dobrym humorze, mimo faktu że przebudzenie wulkanu właściwie w innej sytuacji uważałby za... Lekkie komplikacje. Aczkolwiek teraz tak sobie myślał, że może wróci tam po wszystkim i spróbuje odnaleźć Nimfę jeszcze raz.
Tymczasem zainteresowani mogli zobaczyć, że niesie coś ze sobą. Pulsujący przedwieczną mocą rubin, który po prostu niósł w łapkach, będąc niemal pewnym że Nimfa nie dała by akurat jemu czegoś, co by go skrzywdziło. Kamień świecił i kusił zamkniętą w sobie potęgą.
Adept usiadł, rozglądając się wokół. Wzrokiem szukał Istry, a kiedy wylądowała, podszedł do niej, obdarzając niewinnym wzrokiem pisklaka. A jednak, był jej tu coś winien, ściana ognia prawie ją sparzyła, a z jakiś powodów wcześniej nawet go to nie obeszło. Czuł się z tym trochę głupio.
-Przepraszam siostrzyczko, jeśli się o mnie niepokoiłaś.
Uśmiechnął się, licząc na to że nie będzie się gniewać za te wybryki.
Potem zaś uśmiechnął się do Scorpii, która też stała przy nim, mimo że sam nie czuł się zagrożony i wreszcie podszedł do Kalterala, kładąc rubin przy reszcie kamieni.
: 23 gru 2019, 17:25
autor: Berius
Uśmiechnął się do swojej córki gdy doszli do reszty Ziemistych. Nie chciał jej martwić faktem że nic na owe oko nie widzi ale musiał się jakoś wytłumaczyć.
To tylko małe zadrapanie nic poważnego.
Usiadł obok Chromy czekając aż Bóg znów przemówi. Patrząc na resztę stad można by się spodziewać że nim wszyscy zrobią co do nich należy to minie trochę czasu. Pochylił się więc do Zirki i zaczął rozmowę.
A w ogóle to jak było na wyprawie? Poznałaś jakiś nowych przyjaciół?
Zapytał się ciekawsko. Miał nadzieję że mała ma większy dar do poznawania nowych smoków niż miał jej ojciec. Może kiedyś wykorzysta te znajomości w jakimś szczytnym celu.
Wszysko się dopiero okaże a na razie skupił się na słuchaniu córki i pilnowaniu by w porę zakończyć rozmowę gdy Bóg zacznie przemawiać.
: 23 gru 2019, 17:41
autor: Spuścizna Krwi
Wszyscy przynieśli zawiniątka, kamienie czy cokolwiek tam było. Rakta nie spieszyła się. oczekiwała, ze zadanie będzie bardziej interesujące. A tutaj co? Jakaś... pomoc? Serio? KI to jeszcze w zasadzie nie stało się nic, co mogłoby jej przypaść do gustu. Wylądowała nieopodal Siewców Plagi, wyraźnie pozbawiona entuzjazmu. Nie żeby wcześniej jakoś szczególnie nim pałała, ale była zawiedziona, ze w sumie niewiele się działo, nie to co na ich misjach zwiadowczych. Odnosiła wrażenie, że odnalezienie iskier było trudniejsze niż przywrócenie boga, o którym żadne z nich nie słyszało. Ale jak trzeba to trzeba. tylko czy na pewno trzeba?
Złote ślepia przesunęły się po kamieniach. Obdarzone mocą czy nie, były piękne. A Rakta je chciała. Wszystkie. Co w tym dziwnego? Zawsze ciągnęło ją do błyskotek. jednak zdecydowali się je oddać. Jaka szkoda... Cóż, potulne, bezrozumne bydle mogło się jedynie przyglądać na ładne kamyczki.
: 23 gru 2019, 17:44
autor: Kres Pragnień
W czasie lotu leciał w towarzystwie swojego mistrza i rodzeństwa. Właściwie to cały Ogień leciał dość blisko siebie i wzajemnie siebie pilnował czy nikt nie oddala się. Jego brat Sio był poniekąd najważniejszy w tej chwili, dzierżył w łapach najpotężniejszy przedmiot z jakim do tej pory miał styczność. Czy coś przebije potęgę tego pulsującego kryształu? Być może, ale do tej pory było to coś niesamowitego co długo nie zostanie pobite.
W końcu widząc że jego rodzeństwo dobrze się trzyma, postanowił trzymać się bliżej swojego mistrza. Był ciekaw co na temat całej tej akcji sobie myślał. Wybuchający wulkan, kąpiąca się w lawie Nimfa i krwistoczerwony kamień o zapewne potężnej mocy. Teraz tylko czekać na rezultat ich spotkania.
Wygląda na to że smoki z innych stad również sobie poradziły. Ciężko było stwierdzić po minach innych jakie doświadczenia przeżyli w kontakcie ze swoją Nimfą. Tylko pisklęta były nad wyraz zadowolone, w większości. Ale czego się dziwić skoro Nimfa Wiatru uwielbiała zabawy, miały widocznie ubaw po pachy.
Odetchnął głębiej. Już po wszystkim. Co prawda mają teraz wulkan na głowie, ale czy Nimfa której ten wulkan pomogli odzyskać nie byłaby teraz zdolna go kontrolować? Miał więc taką nadzieję że oprócz rubinu który im dała, obiecuje się też go w miarę kontrolować. Chociaż.. Ciężko było w to jakoś uwierzyć.
Popatrzył na Sio jak przeprasza siostrę. Zdecydowanie jakieś słowo należało się się. Istra wyglądała na bardzo zmartwioną a w tamtej sytuacji niewiele dało się zrobić. Nic tylko pogodzić się z faktem że Sio ma coś do Boskich Istot.
Kątem oka widział że Złudna nie przepada za mrozem. Oh.. Jakiś czar na pewno by pomógł! Tylko czy Bóg mrozów nie obrazi się za magiczne ognie? Lepiej może więc nie ryzykować. Chyba.. Chyba sobie poradzi..
: 23 gru 2019, 17:45
autor: Lekkość Wiatru
I znowu wracali w ten paskudny tłum! Aż sierść jej się jeżyła na karku, kiedy myślała o ilości otaczających ją smoków, ale przynajmniej tym razem nie oddzieliła się od reszty Fal. Liana przekazała perłę Fenowi, a ten z kolei wręczył ją pomysłodawcy całego zgromadzenia. Kaltarel otrzymał całkiem niezły łup, ale czy te magiczne kamienie wystarczą mu do osiągnięcia celu? Może zaraz przypomni sobie o innych potrzebnych rzeczach i znowu roześle smoki po terenach Wolnych Stad? Lekkość nie miałaby nic przeciwko – przygoda z nimfą wody skończyła się zdecydowanie za wcześnie. Żeby tę noc uznać za naprawdę udaną, przydałoby się trochę więcej walk i heroicznych poświęceń... Chociaż, możne na to drugie można było jeszcze liczyć? Bo a nuż Kaltarel powie zgromadzonym, że do ukończenia jego czarów potrzebna będzie smocza dusza albo w wersji ulgowej: czyjeś najprzyjemniejsze wspomnienie. Ach, niech mędrzec już wreszcie się odezwie!
Aderyn przymknęła ślepia i oparła się mocniej o bok Belenus.
: 23 gru 2019, 18:23
autor: Strażnik
Spóźnić się? On? Hahaha, szło mu przecież świetnie, wcale nie wpadł na ostatni moment, gdy cała akcja była już za nim, prawda? Nie pieprzyć głupot? Co takiego robił w alternatywie? No proroczył, właśnie to robił, a to składało się z proroczego stania, chodzenia, patrzenia i ogólnie proroczego załamywania się. Miał też pisklęta na głowie, świeżo wyklute, a takowe były świetnym usprawiedliwieniem, żeby się obijać. To znaczy być ważnym z dala od reszty smoków!
Doleciał na miejsce, zakołował nad tłumem, raz, drugi, trzeci; w zasadzie krążył tak jak głupi, patrząc jak się zbierają, niczym wygłodniały sęp szukający odpowiedniego kąska. Skoro były to misje stadne, a smoki wyraźnie znały swój cel, być może nie był tam aż tak potrzebny? Może jeszcze niczego nie zawalił? Przyglądał się z góry, jak jeden po drugim młodzi i starzy podchodzą do Kalterala, żeby podrzucić mu jakieś błyskotki. Mętny też? Kto by pomyślał.
Uznał to za najważniejszą scenę, choć jego uwadze nie umknęła tęczowość reszty grupy, a już szczególnie wyróżniające się smoki z Plagi, które obrzuciły ciała jakimiś materiałowymi dodatkami.
Po może siedemnastym okrążeniu, zebrał w sobie w końcu dość odwagi i zapikował w stronę boga, żeby wylądować w wolnej przestrzeni obok niego, ale nie jakby przychodził do niego z interesem, a siadł jak przy równym sobie, po prawej stronie. Oczywiście nie był równy i nie miał pojęcia, czy to co zrobił było w ogóle legalne, ale najwyżej Kaltarel skróci go o głowę i nie będzie musiał dłużej się męczyć. Dla innych powinien wyglądać jak zwykle, posągowo sztywny, z prezentacyjnie, wysoko wzniesioną głową i emanującą chłodem (trochę zadufaniem, ale to przez stres) aurą, chociaż wiadomo, że nie tak silną, jak u czarnołuskiego. Patrzył czujnie na smoki, ale na nikim na dłużej nie zatrzymywał wzroku, przy tym synów (czy syna) to już w ogóle unikał. Jedyną zaletą mrozu jaki wstąpił w niego za sprawą boskiej magii był fakt, że krew nie gotowała mu się teraz z nerwów.
: 23 gru 2019, 18:29
autor: Wieczna Perła
Wulkan wybuchł, a oni mogli jak najszybciej uciec od tej szalonej nimfy. Leciała wraz z resztą Ognia ku Skałom Pokoju. Wylądowała wśród Ognistych.
Dostrzegła również Strażnika, krążącego nad zebraniem. Patrzyła się na niego nieco zdziwiona, a kiedy wylądował, skinęła mu łbem z wyraźnym uśmiechem. Wolała nie podchodzić i się nie pytać jak tam młode, chyba z wiadomych powodów. Celowo wybrał sobie miejsce obok Boga Zimy? A może zwyczajnie musiał? No nic, póki jedynie mu się przyglądała, czekając na dalszy obrót spraw.
: 23 gru 2019, 18:32
autor: Zew Płomieni
Zew przybył jako kolejny będąc najwyraźniej gdzieś w środku grupy wracających ogni. Był lekko mówiąc zadowolony z obrotu spraw i z rezultatu ich działań, choć to co stało się na ich własnych terenach na dłuższą metę... mogło być troszkę niebezpieczne. No ale nie są na tyle głupi by mieć w tamtej okolicy obóz. Samiec wylądował miękko w okolicy miejsca, które wcześniej zajmował. Zdawało się, że jego odcisk jego zadka wciąż jest na białym puchu widoczny. Świetnie. Zew usadowił się wygodnie przy okazji obserwując Sio, który chyba najbardziej przysłużył się ociepleniu stosunków z nimfą. Powiódł również wzrokiem po zebranych. Był Kheldar, była Rakta, której Zew posłał przyjacielski uśmiech i był też Burdig, w którego futrze Fern dostrzegł plamkę łudząco podobną do jego córki. Nie będzie jej wołał, przynajmniej na razie skoro i tak w futrze będzie jej cieplej niż przy nim. Zew zadygotał z zimna czekając na słowa Kaltarela i miejmy nadzieję pojawienie się tego boga lata. Zima ledwo się zaczyna, a Zew miał już jej dość.
: 23 gru 2019, 18:47
autor: Heroiczna Łuska
Istra wylądowała, z satysfakcją wspominając rozbudzanie wulkanu. To było coś niesamowitego! Coś, o czym będą przekazywać w stadzie przez wiele księżyców! Może przy okazji opowiadać będą o jej udziale w tym przedsięwzięciu? Ha, nie ma wątpliwości! W końcu zrobiła podczas tej misji tyle pożytecznego! Gdyby nie jej udział, z pewnością nie udałoby im się podchlebić Nimfie i zdobyć tego kamyczka!
A przynajmniej takie rzeczy chodziły jej po głowie... Z tego też powodu, samiczka rozmarzyła się, uśmiechając i chichocząc co chwila pod nosem. Dopiero słowa Sio wyrwały ją z tego stanu i wówczas jej nastrój uległ momentalnie drastycznej zmianie.
– A... a co sobie myślałeś? – mruknęła, odwracając od niego wzrok. – Dałeś sobie przypalić łuski, choć cię ostrzegałam, głupku! I o co chodziło z tym pocieraniem się pyskiem?! – Warknęła, a ton jej głosu wyraźnie wskazywał na naburmuszenie. Oprócz niego tkwiła w nim również prawdziwa troska oraz poczucie odpowiedzialności za bezpieczeństwo młodszego rodzeństwa. – Byłeś w niebezpieczeństwie... następnym razem powinieneś bardziej uważać. – Powiedziała to stanowczo i z lekkim przygnębieniem. Gdyby tylko spostrzegła, że Nimfa przymierza się do ataku, przeszłaby przez zaporę choćby jej futerko miało stanąć w płomieniach. Tak bardzo chciała zapewnić mu ochronę...
Po chwili potrząsnęła głową, a jej pyszczek ponownie wyszczerzył się w szerokim uśmiechu. Powinna się cieszyć, że do tego nie doszło, prawda? Oczywiście!
Samiczka wstała, po czym gwałtownie skierowała się ku najmłodszemu z braci.
– Hej Sio, powiedz, jaki ten kamyczek był w dotyku? – Zapytała z nieukrywanym zaintrygowaniem. – Był ciepły? Parzył? Miał ładny kolor! Był gładki? A może szorstki? – Trochę żałowała, że wcześniej sama tego nie sprawdziła, ale trudno.
: 23 gru 2019, 18:55
autor: Despotyczny Ferwor
Plamistemu już kompletnie nie chciało się wracać ma ten zgiełk. Zwłaszcza, że ten drugi zapewne zrobi mu wtedy wywód, dlaczego marnuje ich wspólne ciało... W sumie... Dziwne, że do teraz się ani razu nie odezwał. Chociaż z nim to jest różnie...
Samiec szedł spokojnie, nie śpiesznie. Miał nadzieje, że ich wspólny wysiłek, nie był na marne. Zwłaszcza, że przecież mógł ktoś tam poważnie ucierpieć. Eh... Ta noc, była męcząca. Zbyt wiele się działo. W zasadzie, tylko budowa świątyni mu się podobało. Mógłby to robić codzienie.
Gdy dotarł na miejsce. Samic położył się koło Fena i Nanshe, najwyraźniej znudzonu i zmęczony. Z nudzów zaczął sobie rysować na ziemi, czekając na rozwój sytuacji.
: 23 gru 2019, 18:56
autor: Światokrążca
Trzęsienie przybył wraz z resztą swojego stada, co jakiś czas zerkając na nich, w szczególności na Honi i Mętnego. Niedługo później zjawili się inni w tym stado piskląt, a jego uwagę zwrócił krzyczący młodzik, który hucznie przedstawił się jako Luthien. Żer wyszczerzył rozbawiony kły. Młody najwyraźniej bardzo pragnął uwagi.
Zaraz potem przybyła Zirka i witający się z nią Krwawy. Widok bardzo uroczy i kochany. Pomarańczowołuski najwyraźniej znalazł swoje powołanie w byciu ojcem, na co uśmiechnął się lekko. I wtedy przywódca zastrzygł uchem, wyraźnie zainteresowany pytaniem wnuczki. Żer posłał jej rozbawiony uśmiech, słysząc, że wcale nie dostała odpowiedzi.
– To krew, jest w każdym smoku i większości zwierząt. Tak jak maddara, krew daje nam życie. Krew siedzi w naszym środku i wypływa przy zranieniu. – demonstracyjne podniósł prawą łapę i białym szponem rozciął sobie skóre na lewym bicepsie. Ciemno czerwona posoka zabłysła w świetle zachodzącego księżyca, a kilka ciękich czarnych łusek spadło na ziemię. Następnie wystawił zakrwawiony szpon bliżej Zirki by mogła to obejrzeć. – Rany sprawiają ból, ale takie coś lub to co ma twój ojciec jest całkowicie niegroźne. Ale jak się nauczysz w czasie walki, niektóre rany mogą nawet zabić, jeśli uzdrowiciel nie zareaguje odpowiednio szybko. Na przykład... utrata kończyn. – poruszył kikutami skrzydeł.
: 23 gru 2019, 18:57
autor: Niespokojna Toń
Krzyki pisklaka Plagi jedynie ją zirytowały. Przekręciła oczami, skupiając wzrok na smokach oddających kamienie bogu. Wtedy... znieruchomiała, spoglądając na to, co trzymała jedna Plagijka, a z krtani mimowolnie wydobyło się głuche warknięcie. Skóra pisklaka... Zatrzęsła się, odwracając gwałtownie wzrok. Parszywe smoki Plagi! Czy były świadome, ile to pisklę musiało wycierpieć, by mogli użyć jego zwłok?!
Skinęła łbem Fenowi na jego muśnięcie. Myśleli o tym samym. Mógł sam dostrzec, jakie wrażenie wywarł na nią ten widok!
: 23 gru 2019, 19:20
autor: Szara Rzeczywistość
Godny patrzył przybywających smokach i oczywiście zauważył siostrę oraz Fena, który łypali wzrokiem na jego partnerkę... chociaż to raczej nie było jeszcze nic oficjalnego i w sumie nie zamierzał się tym chwalić dookoła.
Usiadł zaraz obok siostry.
–Jak na waszym zadaniu? Dziwne to stwory są... te całe nimfy.
Musiał przecież coś powiedzieć do siostry, a nie tylko stanąć... i co. Patrzeć w dal na Fena. Z tym olbrzymem pogada przy innej okazji.
–Nanshe, co jest? Wyglądasz na zdenerwowaną.
To wcale nie było zabawne, że obserwowała wojowniczkę plagi. Jego wojowniczkę plagi. No ale to nie jest wiadomość na teraz chyba. Inaczej nadszarga rodzinnych więzów. Coś tak czuł...
: 23 gru 2019, 19:54
autor: Posępny Czerep
// Oczywiście post na drugą turę, przepraszam za spóźnienie
Cała reszta wydarzeń była dla Aank nierealna. Wycofała się i lizała rany – na całe szczęście w przenośni, bo pomoc jej młodszej siostry była jak zawsze nieodzowna. Wystraszyła się po raz kolejny, całkiem poważnie – kiedy wybuch Wulkan. Nie można było nazwać to małą rzeczą...
Krzyknęła i wzbiła się w powietrze, z góry obserwując tylko, jak jej Ogniści nadal współtradują z Nimfą. Nie miała za złe im, ani też jej – przynajmniej nie jakoś bardzo. Ale jednak poparzone wcześniej skrzydło nadal ją nieznośnie mrowiło, roznosząc dreszcze na całe ciało. Starała się cieszyć ich powodzeniem – naprawdę się starała...
Po prostu gdy widziała Wulkan wymiotujący przeżartą przez piekielne gorąco skałą, jak jakieś odwrócenie Uzdrowicielskiego kotła – jej mięśnie ściskały się ze stresu, szczęka boleśnie zagryzała na języku. Strach – jej dawny demon – zaciskał swoją żelazną pięść na gardzieli smoczycy.
Poleciała przodem, wyżej niż reszta Stada, nie izolując się, ale wyraźnie potrzebując przestrzeni. Wzrok nie skupiał się na magicznym klejnocie dzierżonym przez jej brata, za to głównie poszukiwał swoich młodych, kiedy wszyscy na powrót zbierali się na Skałach Pokoju.
Czy to nie dziwnie, że wszyscy zakończyli swoją część misji w podobnym czasie? Widocznie wszystko było przesadzone, narzucone z góry – oni zaś byli jedynie narzędziami dla wyższego celu. Ktoś inny może zbuntowałby się na taką myśl – na nią jednak spłynął pewny spokój.
Wylądowała niedaleko Zewu i wzrokiem wyszukała Burdiga. Koło niej była Junko i Vultur. Uśmiechnęła się błogo i podeszła do nich, tuląc się do każdego z osobna, ale nic nie mówiąc. Wyglądała na napiętą, jedno skrzydło trzymała luźniej, a kraniec ogona giął się na wszystkie strony. Wiedziała jednak, że zaraz stanie się coś więcej, zaraz wydarzenia zaczną toczyć się szybciej, bardziej – i ona powinna ograniczyć skupianie na sobie cudzej uwagi.
Jeśli dzieci odpowiedziałby jakoś na jej obecność – zapewniłaby im ochronę z nienaruszonego skrzydła i szepnęła czule:
– Nie mogę się doczekać aż po wszystkim opowiecie mi o swoich przygodach.
: 23 gru 2019, 20:15
autor: Niespokojna Toń
Nie zdążyła doczekać reakcji Fena. Jak na zawołanie tuż obok pojawił się drugi brat, który choć młodszy, w jej głowie zajmował rolę starszego, być może dlatego, bo to on ją odnalazł. Nanshe posłała mu nieco zaskoczone spojrzenie, wybita ze swoich myśli.
Przez moment wahała się, czy nie zdradzić mu tego wszystkiego, co kłębi się w jej wnętrzu. Czy nie podzielić się wspomnieniem Plagi odbierającej im połowę terenów, gdy Kaskada umarła, jej matka po kryjomu uciekła, a Dymiący porzucił stado i własne dzieci. Małego Fena przejmującego wielki ciężar przywództwa, z którym nie radzili sobie dorośli.
Obrazami zmasakrowanych smoków i wiszących na ścianach smoczych skór. I jeszcze wielkiego przerażającego stołu. Takhary poprzecinanej w kilku miejscach dziwnymi obręczami, zagłodzonej, poranionej i dzikiej, będącej cieniem samej siebie i córki Stepu, olbrzymki jak Fen chroniącej się za ich ciałami.
Umierającego smoka o zmiażdżonej klatce piersiowej, którego musiała zabić, by skrócić jego cierpienia...
Łowców smoków walczących na zewnątrz i o mało nie zawalającej się na nich konstrukcji budynku... A potem ucieczki przed całą chmarą kolejnych łowców. Późniejszych koszmarów.
Choćby mentalnie. Zrozumiałby, prawda?
Ta odrobina nieufności zrodzona po ponownym spotkaniu ze Sztorm zwyciężyła. Nanshe odsunęła na tyły świadomości bolesne myśli o tym, co wydarzyło się w jej życiu, a o czym okrutnie przypominały praktyki Cienistych. Gdyby dowiedziała się o partnerstwie brata... Na szczęście tym razem jej tego oszczędzono.
Oparła się o bok Fena, czując się słabo. Maddara szalała w jej wnętrzu. – Nimfa Wody to dość... burzliwa istota. – Odpowiedziała Godnemu zmęczonym głosem, nieświadoma, że obserwował ich spojrzenia skupiające się na czerwonołuskiej.