Strona 10 z 48

: 10 mar 2015, 23:02
autor: Nathi

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

//Całe Życie w niewiedzy D:

Pokręcił głową.
– To nie kwestia stada – stwierdził pewnie, spoglądając samicy w oczy. Były specyficzne. – Tak sobie to wszystko tłumaczycie. Szukacie różnic między Życiem, a Ogniem. Różnic, których nie ma – powiedział smutno, opuszczając wzrok na pokrytą śniegiem ziemię. Zrobił krótką przerwę, ale następnie ponownie podniósł spojrzenie i kontynuował.
– Złudzenie źle rządzi Życiem. Jest strażnikiem zamkniętej komnaty, bojącym się przyznać, że zgubił do niej klucz. My wszyscy siedzimy w niej ściśnięci. Ty wyszłaś przez okno, do następnej – mówił dość tajemniczo. Słowo lubił przenośnie i niedopowiedzenia. Często porównywał rzeczy w swoich historiach do uniwersalnych obrazów. – Ale drzwi wciąż są zamknięte. Ja chcę je wyważyć. Otworzyć wrota i odzwyczaić nasze oczy od ciemności. Ciemności, której należy się pozbyć. Rozumiesz? Czy tak nie byłoby łatwiej? – oczekiwał odpowiedzi w milczeniu. Jak Hipnotyzująca zareaguje? O co spyta? Czy pojmie sens jego Słów? Czy zobaczy w nich Prawdę?

: 13 mar 2015, 20:07
autor: Tejfe
Słowo naprawdę był intrygujący. On. Jego słowa. I prawdę, którą głosił. –Uważasz, że stada to są klatki, komnaty, w których jesteśmy schowani?– spytała. W jej głosie nie było nuty oskarżenia, czy niedowierzania, tylko lekkiego zdziwienia. –Nawet jeżeli to prawda...– zaczęła. Starała się uważnie dobierać słowa a nie było to jej najlepszą domeną. –Ty sam siedzisz ściśnięty w takiej klatce. Mówisz, że chcesz ją wyważyć, zniszczyć, ale od tylu księżyców nie podjąłeś żadnej próby. Inaczej byłyby efekty. Jak zamierzasz tego dokonać, Słowo? Mów konkrety.– powiedziała, mrużąc kryształowe ślepia i skubiąc pazurem ziemię na, której powoli topniał śnieg. –Stada są nam potrzebne. Musimy mieć miejsce do, którego możemy wrócić, gdzie mamy grotę i schronienie. Nie jestem zwolennikiem wojen, kłótni między stadami i wiecznych fochów przywódców i poczucia za dużej władzy. Naszym prawdziwym wrogiem są Równinni, gobliny, bestie, a nie my sami. Nie mogę tego jednak wpoić żadnemu przywódcy i nie zamierzam próbować tego z Runą. Te dwa księżyce po odejściu z Życia były straszne. Leciałam w dzień, a kiedy wracałam... Nie miałam dokąd wrócić. Znalazłam sobie pustą grotę, pachnącą pleśnią i bałam się w niej. Ktoś mógł do niej wejść. Na przykład Aluzja i mnie skrzywdzić w nocy. Nie byłam chroniona. Teraz jest jednak inaczej. Może nie czuję się stuprocentową Ognistą, tak jak nie czułam się Życiową, ale myślę, że bardziej tam pasuję. Choć tak naprawdę jestem tylko Tehanu, a nie jakąś tam samicą rozpoznawaną po stadzie to chcę gdzieś należeć. Nie chcę być w klatce, choć stado faktycznie nią jest, ale chcę poczucia bezpieczeństwa i poczucia, że gdzieś przynależę. Teraz powiem może coś co Cię zdziwi, ale... Najbardziej nie lubię tego przymusu składania przysięgi, poczucia, że nie możesz o sobie decydować. Powtarzam, że chcę gdzieś przynależeć, ale nie kosztem własnej wolności. W życiu może się wiele wydarzyć, ale Ty jesteś w szponach tej jednej przysięgi. Chcesz zmienić swój plan, swoje życie, musisz się liczyć z tym, że zostaniesz okrzyknięty zdrajcą, lub skrócą Cię o łeb. Moja słowa mogą się wydawać sprzeczne ze sobą, raz mówię to, raz tamto. Jeżeli jednak uwolnisz mnie z tej komnaty, pozostawisz wolną, ale dasz mi też poczucie bezpieczeństwa, domenę w której mogę się spełniać, wspólnotę do której mogę należeć, to przyłączę się do Twojej sprawy. – powiedziała, po czym umilkła.

: 17 mar 2015, 18:43
autor: Nathi
Patrzył jej prosto w oczy, w niektórych momentach kiwając lekko głową, a w innych nią kręcąc. Nie przerywał jej jednak. Czekał, aż skończy. Był dobrym słuchaczem. Można by powiedzieć, że równie dobrym, co mówcą. Posługiwał się obrazami, porównywał. Zawsze wiedział, co chce przekazać. Był w swojej pośredniości bardzo bezpośredni, jakkolwiek mogłoby się to wydawać bezsensowne. Potrafił jasno powiedzieć, o czym myśli. Przedstawić swój punkt widzenia. Powiedzieć Prawdę.
– Dwie komnaty, którym usunie się ścianę wciąż będą komnatą, ale otwartą. Ci, którzy się w niej znajdą będą mądrzejsi, a przede wszystkim silniejsi, bezpieczniejsi. Mam to samo zdanie, co ty. Nie smoki są swoimi wrogami. Jesteśmy jednym gatunkiem, a mimo to dzielimy się na stada. Ja chcę zatrzeć granice. Połączyć Życie z Ogniem, a Cienia pozbyć się raz na zawsze. Są obcymi, którzy pozwalają sobie na zbyt wiele. Trzeba wymierzyć im sprawiedliwość. Powiesz, że wojna jest zła. A ja powiem, że jedna, ostateczna wojna jest najlepszą rzeczą, do jakiej może dojść. Gdyby powstało jedno, wielkie stado... Pomyśl tylko, ile wojen by nie wybuchło. Jedno stado, sami sojusznicy, księżyce pokoju. Po jednym, zdecydowanym ruchu. Po kroku do przodu po latach stania w miejscu, cofania się i potykania. Zastanów się nad tym – powiedział spokojnie. Obrócił łeb, jakby sprawdzając, czy nikt ich nie podsłuchuje. Następnie spojrzał powtórnie na Tehanu.
– Jestem cierpliwy. Taki plan miałem od dawna, ale sytuacja nie była sprzyjająca. Byłem młody, Złudzenie mnie pilnował. Wcześniej Oko Zmierzchu mi groził. A smoki zatykały uszy na słowa, które mówiłem. Sam niczego nie jestem w stanie zmienić – mówił z goryczą. – Zamiast wymagać ode mnie ruchów, wesprzyj mnie. Tylko o to proszę. O poparcie. Stanięcie po mojej stronie. Albo zapomnij moje słowa i nie myśl o nich więcej. Wybór należy do ciebie. Bezchmurne Niebo i Gałązka Jaśminu mnie wstępnie poparli, choć jeszcze nie podjęli ostatecznej decyzji.
Stał, wyczekując odpowiedzi.

: 17 mar 2015, 18:59
autor: Tejfe
Dołączam do Ciebie. – powiedziała bez wahania. Jak mogła się nie zgodzić na taką propozycję? To była tak wspaniała wizja. Ostateczna wojna. Pojednanie wszystkich smoków i zero konfliktów i głupich waśni. Bo co to za różnica kto ma jakie tereny? Wszystko będzie jednością, to jej odpowiadało. Nie będzie uznawania za zdradę, bo dołączyłeś do innego stada, gdyż wszyscy będą wspólnym stadem. I każdy będzie miał prawo decydować o swoim losie... To by było wspaniałe. Pozostaje jednak kwestia, dosyć nieprzyjemna. –Chcesz wypędzić wszystkich Cienistych? Pisklęta i adeptów też? A jakby bardzo chcieli zostać, bo wiesz niektórzy z nich po prostu się tam urodzili. Każdy jest inny, Słowo. Na przykład Ciemna. Ona też chciała zjednoczyć wszystkie stada, choć raczej jej się to nie uda. Jest jeszcze młoda i zbyt ambitna. Ale liczą się intencje. – spojrzała na niego spode łba. Co jej odpowie? Czy jego decyzja co do WSZYSTKICH Cienistych jest ostateczna?

: 18 mar 2015, 15:12
autor: Nathi
No proszę. Nie spodziewał się natychmiastowego poparcia. To się praktycznie nigdy nie zdarzało. Żałował teraz, że wcześniej nie odezwał się nigdy do Hipnotyzującej. Okazała się nie być głupia. Choć już nie tak młoda, to nie zamknięta na świat, jak Złudzenie. Wiedziała, że wszystko jeszcze można zmienić.
– Być może – odpowiedział krótko. Zaraz jednak rozbudował swoją odpowiedź. – Jeśli któryś z Cienistych poprze mnie i nie sprzeciwi się wymierzeniu sprawiedliwej kary tym Cienistym, którzy na karę zasłużyli i uznają nowy porządek, nie odrzucę ich. Pisklęta i młodych adeptów też powinno się jeszcze dać uratować. Być może ich umysły nie zostały do końca zmącone przez charakter i przekonania większości Cienistych – wyprostował się, by wyglądać na nieco wyższego. I tak miał długie łapy, choć pod tym względem nie dorównywał chociażby Złudzeniu.
– Nie mów nikomu o szczegółach. Plan nie może wyjść na światło dzienne zbyt szybko. Komuś mógłby się nie spodobać, ktoś inny przekręciłby moje słowa. Do wszystkiego musi dojść stopniowo, krok po kroku. To, co chciałbym, żebyś zrobiła na początek, to zniechęcenie Ognia do Cienia i poprawienie stosunków z Życiem. Nie mów proszę źle o stadzie, z którego pochodzisz. Wspominaj Życie dobrze i spraw, żeby inni dobrze o nim myśleli. Ale zwracaj uwagę na zachowanie Cienistych. Wyłapuj ich agresję i mów Runie o każdej obeldze, czy innej krzywdzie, jaką wyrządzą Cieniści – mówił powoli i spokojnie. Nie było w jego głosie tonu rozkazującego, wręcz przeciwnie.
– Jeszcze coś – spojrzał w dół, a następnie z powrotem na Ognistą. – Przekonaj Słodycz Zbawienia, by nie leczyła ran Cienistym.

: 18 mar 2015, 16:14
autor: Tejfe
Skinęła łbem na jego słowa. –O Życiu nigdy nie mówię źle. Zawsze je dobrze wspominam. Co do twojej prośby, postaram się ją wykonać jak najlepiej, ale nie wiem, czy uda mi się zmusić Słodycz, aby zaprzestała leczenie Cienistych.– powiedziała, przekrzywiając głowę na prawo. –Cieszę się, że zgodziłeś się na to "dać szansę niektórym Cienistym".– posłała mu lekki półuśmiech. –Wiesz co? Nigdy Cię nie lubiłam Słowo. Kiedyś , aż kipiałam jadem na twój widok. Nawet nie wiem czemu. Ale Ty chyba czułeś to samo do mnie.– zaśmiała się cichutko. –Cieszę się jednak, że doszliśmy do porozumienia. Nie jesteś wcale taki zły.– Gdyby rozmawiała z Ważką, lub Zapomnianym najprawdopodobniej szturchnęła by go w bok. Jednak on był inny. Ryzykować nie będzie. –Skąd właściwie jesteś? Czyim jesteś synem? Kto Cię wychował?– spytała brunatnego smoka. Pierwszy raz zaciekawiła ją jego historia. –Jeszcze jedna, a raczej dwie sprawy. Co w tym czasie będziesz robił Ty, aby doprowadzić swój plan do użytku? Kiedy do tego dojdzie? Wiem, że działasz pomału, ale jestem dosyć spontaniczna i lubię mieć wszystko na tacy. Więc chociaż powiedz mi, jaki przewidujesz czas na dopełnienie swojego planu? I co zrobisz jeśli nieodpowiednie uszy się o tym dowiedzą? A druga rzecz jest taka. Możesz spróbować przekonać mojego partnera do tego. Zrobiłabym to sama, ale jak wolisz działać po swojemu. Poza tym wątpię, ale może odmówić.

: 18 mar 2015, 18:12
autor: Nathi
Słuchał uważnie, ale nie mrugnął nawet okiem. O, tak. Nie dziwił się, dlaczego go wcześniej nienawidzono. Jako adept miał tę samą wizję, ale inne słowa. Nie potrafił w ten sposób formować swoich wizji. Chciał działać szybko. Chodził po Wolnych Stadach próbując przekonać innych na siłę do swojego zdania. Nie wykorzystywał atutów, które już posiadał. Nie szukał okazji.
Teraz wiedział, jak dotrzeć do smoka. Smok musi tego chcieć, to pewne. On miał za zadanie jedynie wypatrzeć odpowiednią osobę.
Zmrużył oczy, gdy zapytano go o jego przeszłość.
– Jestem stąd. Nie znam rodziców. Mrucząca Łuska mnie wychowywała – rzucił chłodno. – Zginęła nim awansowałem na adepta, podobnie mój brat – dopowiedział. Nie wspomniał, że to on zabił brata, wpychając go jako pisklę do lodowatej rzeki. Nathi i Tethi, tak się wtedy nazywali.
Tymi słowami zakończył temat dzieciństwa, a po spojrzeniu spode łba Hipnotyzująca mogła być pewna, że Słowo nie chce do niego wracać.
– Rozmawiał – odpowiedział jej na kolejne pytanie. Co innego mógł robić? – Szukał sojuszników. Rządził nowym stadem, wyszedł do Ognia z propozycją połączenia i poprowadził atak na Cień. Poprowadził Stado Światła, które rozproszy Cień.
Wzruszył barkami.
– Nie wiem, kim jest twój partner. Myślę jednak, że jesteś najlepszą osobą, która by go przekonała. Jeśli jest dorosłym smokiem, a ty szybko awansujesz na... Jakąkolwiek rangę chcesz objąć, to wsparcie dwóch dorosłych Ognistych byłoby kluczowe. Ile macie w stadzie smoków z rangą wojownika, łowcy, uzdrowiciela lub czarodzieja? – spytał. Gdyby Runa spytała swoje smoki o zdanie na temat połączenia z Życiem, Słowo musiał wiedzieć, ilu musiałby jeszcze przekonać, żeby uzyskać większość głosów. Pomyślał, że nie wie nawet, na kogo jego rozmówczyni się szkoli.

: 21 mar 2015, 17:04
autor: Tejfe
Ona również słuchała uważnie. Nie chciała przeoczyć niczego co mówiło o tym, że plan Słowa faktycznie zakończy się sukcesem. Kiedy skończył całą wypowiedź, kończąc na pytaniu o smoki Ognia, adeptka wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić. –Ja również jestem stąd, ale to już chyba wiesz. – uśmiechnęła się leciutko. Po co w ogóle to mówiła? Wyszłaś na idiotkę, Tehanu.– uświadomiła sobie. Dlatego już nie kontynuowała tego tematu. –Mówisz, że będziesz władał nowym stadem. Rozumiem, że chcesz przejąć władzę po Złudzeniu, ale jak? Jeżeli Marzenie nie zrobi demokracji, to nie sądzę, aby sam z własnej woli oddał Ci władzę. Masz jakiś plan na zapas? I co zrobisz jak Runa nie zgodzi się na twoją propozycję? Co jeśli nie będzie chciała oddać władzy? Jakie warunki jej przedstawisz?– spytała Tehanu, przekręcając ogon na drugi bok. –A co do smoków Ognia to mamy Runę, przedstawicielkę, jedną uzdrowicielkę i jedną kleryczkę, tyle samo łowców i czarodziei, 4 wojowników, a niedługo pięć, i kilku adeptów i trochę piskląt. – powiedziała, posyłając mu pytające spojrzenie. Po co mu to wiedzieć? Czyżby chciał wiedzieć ile jeszcze osób musi przekonać na swoją stronę?

: 23 mar 2015, 22:18
autor: Nathi
Kiwnął głową.
– Jeśli poprze mnie większość dorosłych smoków Życia, to Złudzenie nie będzie tu miał nic do gadania. Każę mu odejść. Uczynił cię zdrajczynią i zezwolił na zabicie cię. A jednak to on stoi w miejscu. Surowo nie pozwala swojemu stadu się rozwinąć. To on jest zdrajcą, nie ty. Opuści te tereny jako zdrajca. Z ciebie natomiast ściągnę to miano. Gdy stanę na czele Życia, wszystko się zmieni. Musi mi się udać przekonać Ogień, nie ma innej opcji. Nie będę z wami walczył, to by było samobójstwo. Mijałoby się z celem – wzruszył barkami. Następnie powtórnie się ku niej zwrócił, tym razem znacznie poważniejszym i głębszym tonem.
– Przekonaj swojego partnera. Przekonaj innych. To bardzo ważne. Gdy zostanę przywódcą, pomówię z Jadem Duszy. Ciekawe, czy mnie jeszcze pamięta... – zamyślił się. – No nic. Plan istnieje. Wiemy, co chcemy osiągnąć. Pytania? Wątpliwości?

: 30 mar 2015, 18:51
autor: Tejfe
Słuchała i kiwała łbem. Tyle mogła zrobić. Już nie potrzebowała więcej informacji. Wiedziała tyle ile potrzeba. Znała swoje zadanie i cały plan. –Jak myślisz ile księżyców jeszcze minie, nim twój plan się powiedzie?– spytała, po czym jednak uznała, że odpowiedź nie jest tak ważna. –Wiec Słowo, że popieram Cię w tym co robisz i postaram się nie zawieść. Ale to już koniec naszego spotkania. A więc do następnego.– powiedziała, po czym mrugnęła podwójnie i posyłając mu ostatnie hipnotyzujące spojrzenie, odsunęła się. Wzbiła się w powietrze i odleciała do Ognia. Miała misję.

: 08 kwie 2015, 12:46
autor: Lazurytowa Łuska
Na miejsce spotkania przybyła jako pierwsza, co napełniało jej drobne serduszko dumą i radością, gdyż lubiła punktualność – bynajmniej ze swojej strony. Była samiczką porządną i na tyle (w swym wieku) wyrozumiałą, by nie mieć żalu do nauczycielki gdy okaże się że ta, spóźni się kilka lub kilkanaście minut. Była przecież tylko podlotkiem, nikim ważnym. Rahvik liczyła się z tym iż inne, dorosłe już smoki mają mnóstwo innych, o wiele ważniejszych zajęć niż nauczanie piskląt. Tym bardziej nie swoich.
Usiadła więc na piaszczystym brzegu rzeki chowając drobne ciałko wśród kęp zeschłej trawy i czekała nadstawiając uszu.

: 08 kwie 2015, 14:07
autor: Zorza Północy
Ulotna była podekscytowana i poddenerwowana. Nie dalej, jak wczoraj pogodziła się ze swą przyjaciółką, a potem dowiedziała się, że ma młode! Och, jak bardzo chciała poznać pisklęta Hipnotyzującej! Przecież nie tak dawno sama była pisklęciem, którym się ona opiekowała! Poniekąd była ciocią!
Uśmiechała się, lecąc ku Zimnemu Jeziorowi, gdzie miała czekac na nią ta mała duszyczka. Dostrzegła w dole tą małą plażę i uśmiechnęła się, lądując na miękkim piasku. Od wody jednak trzymała się jak najdalej, rzucając tafli jeziora podejrzliwe spojrzenie. Niby było spokojniejsze, niż rzeka, ale równie zdradzieckie.
Rozejrzała się, szukając Rahvik. Nie od razu ją dostrzegła, dopiero gdy mignął jej granat łusek pomiędzy trawami.
Usmiechnęła się ponownie, mimowolnie, nie mogła przestać!
Zbliżyła się do małej, patrząc na nią ciekawie morskimi ślepiami. Porównywała, dopatrywała się podobieństw...
Cześć – szepnęła, pochylając pysk nad młodą.

: 08 kwie 2015, 16:25
autor: Lazurytowa Łuska
Rahvik niemal podskoczyła słysząc głos Ulotnej. Bądź co bądź samica nieco ją zaskoczyła... A może małą zwyczajnie za bardzo pochłonęło obserwowanie migoczących w świetle słońca fal rzeki? Niemniej chłodny dreszcz niespodziewanie przebiegł wzdłuż jej kręgosłupa sprawiając, że granatowa samiczka w ciągu kilka sekund stała już na równych nogach zwrócona pyszczkiem ku Ulotnej.
– No Cześć... Em to znaczy, Witam? Wycedziła niemrawo, była lekko zdenerwowana gdyż podziw dla piękna samicy ogarnął ją całą zapierając dech w piersiach i jednocześnie w ułamku sekundy, mącąc słowa które ta tak starannie przygotowała na chwilę przybycia samicy.
– Nazywam się Rahvik, córka Chłodu i Hipnotyzującej. Przedstawiła się w jednym tchu, gdy jej drobna mordka przestała wreszcie przypominać wydętą w podziwie literkę "O"...
– Mama powiedziała że nauczy mnie Panie biegać... Dodała po chwili cofając się o krok, nie zrobiła tego gdyż była speszona, nie... Chciała swymi drobnymi oczkami objąć całość sylwetki smoczycy, nigdy nie widziała tak wielkich piór na skrzydłach, ani też futra, które przecież zewsząd porastało ciało Ulotnej.
– Ale pani ładna. Wygięła szyjkę we wdzięczne "S", gdyby mogła zarumieniłaby się.

: 08 kwie 2015, 17:42
autor: Zorza Północy
Uśmiechnęła się przepraszająco, unosząc smukły łeb, gdy samiczka drgnęła przestraszona. Zakołysała ogonem, układając wygodniej pierzaste skrzydła na grzbiecie.
Przepraszam, nie chciałam się przestraszyć – zamruczała miękkim głosem, podziwiając to malutkie stworzonko. Hipnotyzująca musiała ją tu przynieść, bo jakoś wątpiła, aby to maleństwo większe od zająca samo tutaj przykicało. Była taka malutka! Serce Czarodziejki rosło, gdy na nią patrzyła, a w jej duszy odradzało się to nowe dla niej pragnienie, aby posiadać własne potomstwo. Poczuła żal rozlewający się po jej duszy, bo miała świadomość, że nigdy nie będzie miała piskląt ze swym ukochanym, który spoczywał w ziemi.
Zdusiła westchnięcie.
Dostrzegła ten zadziwiony wyraz pyszczka samiczki, a podziw w jej oczkach zaskoczył Czarodziejkę, ale mimowolnie ściągnęła łopatki, pusząc pióra na skrzydłach.
Miło Cię poznać, Rahvik, ja jestem Ulotne Wspomnienie, Czarodziejka i była podopieczna twojej mamy, a także jej przyjaciółka. Możesz mi mówić jednak Ailla – odpowiedziała ciepłym głosem, przekrzywiając łeb na bok.
Tak, pouczymy się, jak stawiać te śliczne małe łapki, będziesz prędka, niczym rączy zajączek – dodała, uśmiechając się szerzej.
Zamrugała powiekami, słysząc komplement, który padł z pyszczka młodej.
Zaśmiała się cicho i zniżyła łeb, liznąwszy w policzek pisklę.
Dziękuję ci bardzo, kochanie, ty też jesteś małą ślicznotką – odpowiedziała, a potem odsuneła się o krok, rzucając jej figlarne spojrzenie morskich ślepi.
To jak, będziesz mnie gonić? Jeżeli mnie złapiesz, dostaniesz nagrodę – kusiła.
A potem stanęła na rozstawionych nieco łapach, uginając je lekko w kolanach. Skrzydła luźno ułożyła po bokach, unosząc rozluźniony leciutko ogon. Szyję obniżyła i wyciągneła, tak iż tworzyła linię prostą z kręgosłupem i ogonem.
Tknęła ją nosem w bark.
Gonisz! – rzuciła, a następnie ruszyła do przodu.
Nie biegła szybko, truchtała, stawiając kolejno łapy, chcąc, aby młoda obserwując ją, uczyniła podobnie.

: 08 kwie 2015, 19:14
autor: Lazurytowa Łuska
– Wcale się nie przestraszyłam... Odpowiedziała głośniej kręcąc łebkiem na boki, po chwili wstała otrzepując gwałtownym i ciut nieporadnym ruchem ciałko. Zatrzepotała radośnie skrzydełkami gdy Ulotna okazała jej przyjemną i motywującą dla maleństwa czułość.
– Po mamusi. Przyznała prężąc się dumnie gdy z pyska Ulotnej wypłynęły słowa pochwały względem jej aparycji.
Propozycja zabawy bardzo ją ucieszyła, maleństwo nie myślało o tym że właśnie rozpoczyna ważny trening, przeciwnie. Gdy Ulotna wspomniała o nagrodzie, Rahvik nie myślała już o niczym innym, jak tylko o dogonieniu swojej nauczycielki. Pierwsze kilka kroków samiczki przypominało nieporadny taniec na tafli zmrożonego jeziora, w prawdzie truchtała prosto lecz niezgrabnie. Tylne łapy nierównomiernie wyprzedzały przednie, ogon chaotycznie bujał się na boki i zginał w dół. O skrzydłach nie wspominając, gdyż można by spokojnie powiedzieć, że żyły one własnym życiem. Przystanęła a dziwne uczucie oblało jej wnętrze chłodem... Czyżby był to chłód porażki? Może zawód własnie tak smakuje? Zimnem. Posmutniała spuszczając rogaty łebek ku drobnym pazurom, dlaczego nie mogła dogonić pięknej Ulotnej?
Zrozumienie tego faktu nieco jej zajęło, stojąc tak i przyglądając się jej stopniowo oddalającej się sylwetce rozumiała gdzie popełniła błąd. Kroki samicy Życia były tak płynne i delikatne, jak gdyby latała nie rozkładając skrzydeł.
Rahvik syknęła przekornie smagając ogonem powietrze, zwinęła łapki w ciasne piąstki, prostując się. Tylne łapki rozstawiła szeroko, przednie ciut mniej. Ogon usztywniła zrównując go z linią kręgosłupa a potem także i karku, z tym że łeb osadziła nieco wyżej barków. Skrzydła przyległy ciasno do boków ciała, samiczka spięła mięśnie i odbiła się od ziemi wykonując długi, zgrabny sus przed się.
– Dobrze mi idzie? Zawołała do Ulotnej z nadzieją że ta usłyszy jej wołanie i pochwali poprawę którą maleństwo już samo zauważyło.

: 08 kwie 2015, 19:35
autor: Zorza Północy
Samica liczyła, iż młode pisklę samo wyciągnie wnioski poprzez obserwację. Ulotne nie cierpiała teorii. Przecież była nudna, a więc kogoś mogła nauczyć poprzez zabawę i naukę obserwacji, niż wykładając suche, fakty, prawda?
Co jakiś czas obracała łeb, zerkając ponad swym prawym barkiem, jak radzi sobie mała. Z początku zupełnie jej to nieszło. Nieporadne jeszcze pisklę miało trudności z koordynacją dodatkowych kończyn. Pamiętała, jak ona ciągle sie przewracała przez skrzydła lub ogon, który plątał się pomiędzy łapami.
Na pysku smoczycy pojawił się lekki uśmiech. Dokładnie tak, mała! Dopingowała ją w myślach, kiedy zauważyła w końcu, co robiła nie tak.
Słysząc cienki głosik, zaśmiała się wesoło, dobrodusznie.
Radzisz sobie doskonale, kochanie. To teraz szybciutko do mnie, bo obejdziesz się smakiem! – wyrzuciła i ruszyła dalej raczej wolnym truchtem, pozwalając samiczce nadrobić braki.

: 08 kwie 2015, 20:19
autor: Lazurytowa Łuska
A ta nadrobiła je niesamowicie szybko i sprawnie! Pochwała wiele znaczyła dla młodej Ognistej. Ciepłe i krzepiące słowa powabnej Ulotnej działały na małą jak woda wlewana w tłoki młyna. Sprężyła się nie przerywając biegu, który z każdym kolejnym susem stawał się coraz płynniejszy i zgrabniejszy. Z czasem sztywna, zbyt sztywna szyja ułożyła się w wygodne, giętkie "S" umożliwiając Rahvik w miarę swobodną obserwacją terenu podczas biegu. Samiczka truchtała przez kilka chwil starając się opanować bujające się z góry na dół skrzydła, o których na jakiś czas zapomniała. Para błoniastych skrzydeł ponownie przylgnęła sztywno do ramion smoczycy, łokcie skrzydeł natomiast zajęły stabilną pozycję tuż przy żebrach. Wyciągnęła przed się pierwszą, przednią łapę strosząc pazury, które zagarnęła ku sobie gdy druga łapa zajęła miejsce tej pierwszej. Czynność tą powtórzyła jeszcze kilka razy, do momentu aż owy ruch kończynami nie wszedł jej w krew. Podobnie było z ogonem, ten z kolei pozostał sztywny i porosty niczym strzała, maleństwo prędko przekonało się że zmienianie jego pozycji jak narazie nie jest zbyt dobrym pomysłem, parsknęła i biegła dalej. Jakież zdziwienie pojawiło się na jej mordce gdy tuz przed jej nosem ujrzała czubek włochatego ogona Ulotnej.
– Prawie złapałam! Zakomunikowała głośno uśmiechając się od ucha do ucha.

: 08 kwie 2015, 20:26
autor: Zorza Północy
Czarodziejka nadal biegła raczej wolnym truchtem. Wiedziała, że to i tak szybko dla pisklęcia, które miało kilkadziesiąt razy krótsze łapki i musiało nimi przebierać znacznie energicznie, biegnąc z całych sił, aby jej dorównać.
Poczuła i usłyszała za sobą obecność Rahvik.
Zachichotała.
Prawie! – odkrzyknęła, a następnie biegnąc piaszczystym lądem skręciła w prawo, wyginając delikatnie ciało w zamierzoną stronę, przechylając nieznacznie. Długi ogon wygiał się lekko w przeciwną dla zachowania równowagi, skrzydła przywarły nieco mocniej do boków, opierając sie na żebrach.
Spróbuj tego, maleńka! – rzuciła, prostując sie i biegnąc w stronę, której przebiegły, ale na tym nie poprzestała, ponieważ po przebiegnięciu około ogona znowu skręciła, tym razem w lewo, powtarzając zabieg z wygięciem i przechyleniem ciała i ogonem przesuwającym się w przeciwną stronę.

/Jak opiszesz to ładnie, to będzie raport ;p

: 08 kwie 2015, 21:38
autor: Lazurytowa Łuska
Powieki okryte drobną, granatową łuską zwęziły się nieco, tym samym przysłaniając czerwień ślepi małej. Była zdeterminowana i chętna do nauki choć manewr który wykonała smoczyca tuż przed nią wydawał się jej niezwykle trudny... Nie mniej przyśpieszyła. Bieg w linii prostej jak do tej pory nie sprawiał jej problemów, więc i przejście do zgrabnego skrętu w bok też nie mogło być aż tak trudne.
Wystawiła łapki przed siebie pokonując sporą odległość w powietrzu, ciągnąc tylne nogi za sobą wylądowała na przednich zatapiając szpony głęboko w ziemi. Odetchnęła ciężko, zmęczenie i brak kondycji zaczynały dawać o sobie znać, w tym momencie, Rahvik wystawiła lewą łapę w przód i oparła na niej ciężar ciała. Prawą zaś podwinęła pod brzuch wyginając kręgosłup w lekkie "c". Zadnie partie kończyn wykonały ruch ten sam co przednie chwilę temu gwałtownym ruchem motywując długi ogon do wygięcia się do wewnątrz ciała. Lewe skrzydło docisnęła do żeber a gdy ciało uchyliło się pod odpowiednim kątem, lekko rozprostowała prawe by złapać równowagę. Udało się! Co więcej mała to polubiła, przypominała nieco węża lawirującego między niewidzialnymi kamieniami. Wyszczerzyła ząbki w triumfalnym uśmiechu i wyciągając szyję pochyliła ciało, tym razem w przeciwną stronę. Kolejny raz przetasowała łapy osadzając stabilnie pazury w ziemi, ogon zatańczył na wietrze tnąc powietrze z głośnym świstem.
– Chyba już umiem! Jak się nazywa ten ruch?
Zapytała wyprowadzając ciało z zawiłego manewru, ani się obejrzała a zapominając się, skręciła jeszcze kilka razy już z większą wprawą.
Zapomniała o nagrodzie, skręcanie i bieg dawały jej tyle radość! Dopiero gdy zaczęła biec prosto i coraz szybciej przypomniała sobie o obietnicy Ulotnej, przyśpieszyła resztką sił doganiając znacznie od niej większą samicę. Zatrzymała się kilka ogonów od niej, głośno sapiąc i dusząc...
– Chyba nie mam już sił... Mruknęła siląc się na pogodny uśmiech.

: 09 kwie 2015, 11:04
autor: Zorza Północy
Samica nadal nie przyspieszała znacznie, mając w pamięci, iż to pisklątko miało zaledwie dwa księżyce. Ale obserwowała czujnie poczynania pisklęcia i nie mogła się nie uśmiechnąć, widząc jej postępy. Czuła się w tej chwili za nią odpowiedzialna, a gdy ta poczeła zwalniać, aż się zatrzymała, Czarodziejka zawróciła i podeszła do małej.
Wysunęła długi futrzasty ogon i owinęła go dookoła jej tułowia, a następnie podsunęła ku swym przednim łapom. Zapewniła jej zatem ochronę przed sypiącym przez wiatr piaskiem, a także możliwość odpoczynku. Musnęła nosem główkę stworzonka.
Poradziłaś sobie bardzo dobrze, Rahvik, rodzice mogą być z ciebie dumni – zamruczała cicho, unosząc łeb. – Te wygibaski, które wykonywałaś, nazywały się skręcaniem, ponieważ skręcałaś swoje ciałko, aby móc pobiec w inną stronę – odrzekła pogodnym głosem, patrząc na pisklę morskimi ślepiami.
Obwiodła jęzorem pysk.
Zasłużyłaś na nagrodę i możesz wybrać, którą wolisz – rzuciła nagle tajemniczym głosem i podniosła się do siadu, unosząc przednią prawą łapę wnętrzem do zewnątrz.
Na morskich poduszkach coś zamigotało, światło załamywało się, tworząc dziesiątki, jak nie setki refleksów o przeróżnej barwie, aż uniosło się nad stopą, wirując wdziecznie. Były to drobinki kryształów.
Pierwsza forma polega na tym, iż te błyszczące drobinki kryształów mogą stać się elementem ozdobnym na twym ciałku, wybrałabyś miejsce i kształt. Druga zaś... – zawisiła głos, unosząc drugą łapę, a pył przepłynął do lewej, formując się w powietrzu w delikatny kielich kwiatu niezapominajki, błyszczący chabrem i błękitem, w środku zaś widniało jedno pojedyncze czerwone kółeczko, niczym ślepię Rahvik.
Drugą formą prezentu jest ten kryształowy kwiatek – rzuciła wesołe spojrzenie samiczce, ciekawa, co też wybierze.

/Bieg I

: 09 kwie 2015, 12:27
autor: Lazurytowa Łuska
Ziewnęła szeroko układając łebek i przednie łapki na miękkim futrze porastającym ogon Ulotnej. Karmin spojrzenie pisklęcia spoczął teraz na łbie i morskich oczach smoczycy spod znaku Życia a następnie przeniósł się ku jej łapom i temu, co tak kusząco migotało pomiędzy smoczymi szponami.
Rahvik podniosła nieznacznie główkę, rozszerzając powieki w zdumieniu i zaskoczeniu... Pierwszy raz widziała takie cuda na własne oczy... Czubek nosa samiczki poruszył się delikatnie, gdy mała instynktownie spróbowała rozpoznać woń magicznego tworu Ulotnej. Nie poczuła jednak nic poza delikatnym mrowieniem ciała, które obmywało jej sylwetkę falami, podobnie jak chłodny, wilgotny wiatr znad jeziora. Nie wiedziała czym spowodowany jest owy dreszczyk... Było jej przecież ciepło dzięki futerku Ailli, która dbałą o nią niemal tak jak jej własna matula. Pokręciła głową ziewając głośno, mlasnęła. Niedługo potem wspięła się na przednie łapki siadając zgrabnie i zauroczona przyglądała się błyszczącym płatkom kwiatu.
– A a jak to zrobiłaś Aillo? Zapytała lekko speszona, a co jeśli nie należało pytać o takie rzeczy? Tak czy siak oczy małej zdradzały przepełniającą ją ciekawość i chęć poznawania wszystkiego co dlań nowe, nawet jeśli w grę wchodziła magia. Wyciągnęła łapki przed się dając tym gestem samicy jasno do zrozumienia iż wybiera błyszczący kwiat niezapominajki.