Strona 10 z 33

: 06 sty 2016, 22:43
autor: Zawierzony Kolec

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Zdziwił się, gdy usłyszał, że ma zaatakować. Ot tak? Nie zostanie zjedzony ani nic? No dobra, tym lepiej dla Piewcy! Jak zawsze pierw zaczął od dokładnej imaginacji. Skoro to był atak, musiał dać mu dodatkowe właściwości, które w jakiś sposób miałyby zranić tego obcego mu samca, prawda? No dobrze, to zaczynajmy: samczyk wyobraził sobie małą kulę, która miała pojawić się tuż przed pyskiem smoka. Miała ona mieć pół szpona średnicy i być bezbarwna, jak również być zbudowana z czegoś na kształt powietrza, ale utrzymywać swoją formę – po prostu chodziło o to, by Koszmarny nie mógł jej odrzucić swoją łapą, ale Piewca nie widział nic złego w tym, by oboje mogli zobaczyć skąd nadchodzi atak – w końcu to była pierwsza lekcja niebieskołuskiego samczyka i twór mógłby pojawić się w złym miejscu. W przyszłości jednak na pewno bardziej będzie kryć swe ataki! Kuleczka miała po pojawieniu się, zacząć promieniować bardzo jasnym światłem, takim jak słoneczne, ale dwa razy boleśniejszym dla ślepi – atak ten miał być skierowany tylko i wyłącznie w stronę pysku samca, więc Piewca nie zostałby nim "ranny". Celem tego zaklęcia było oślepienie, tymczasowe patrząc na obecnie zbyt słabe zdolności samczyka, czarnołuskiego smoka. Gdyby Opiewający był już dobrym magiem, taki cios mógłby trwale uszkodzić wzrok Koszmarnego... Ale nie był na tyle dobry i był tego świadomy. Dobrze, teraz musiał przelać Manę w wyobrażenie – zajrzał do swego wnętrza i połączył źródło z wyobrażeniem niewidzialną dla nikogo poza jego oczyma duszy nicią, a następnie wyszeptał zaklęcie, by jego źródło-kwiat rozłożyło swe płatki i by Mowa pozwoliła Mocy obudzić twór:
Nie na darmo twe nauki
Smoku z obcym mi imieniem
Uczysz mnie ataku sztuki
A więc zmierz się z jasnym lśnieniem!

Maddara popłynęła do iluzji, materializując atak... Ale jak wyszedł?

: 06 sty 2016, 22:57
autor: Wirtuoz Iluzji
Kula sie pojawiła i chociaż zaczęła robić sie jasna to zaraz otoczyła ją woda która zmieniła swą barwę na szkarłat. Potem zaczęła sie zmniejszać w skutku czego kula znikła.
Im dalej tym gorzej. Spróbuj wysłać twór od siebie. – Polecił i czekał na następne arcydzieło tego adepta, czy tam pisklaka. To jest już nudne. Bardzo nudne. Przydałoby się zmienić cokolwiek w sposobie walki. Zerknął na swoją protezę. Przyszedł mu do głowy pomysł, ale to później.

: 06 sty 2016, 23:06
autor: Zawierzony Kolec
Skinął głową. Widział znudzony pysk smoka i nie umknęło jego uwadze, że czarnołuski samiec zerka na swoją drewnianą łapę, jakby coś knując. No dobrze... Lepiej załatwić to szybko, nim ten wymyśli coś niekoniecznie przyjemnego dla Piewcy. Teraz kolejne wyobrażenie... Samczyk wyobraził sobie małe igiełki – miało ich być dziesięć i miały pojawić się skierowane prosto w Koszmarnego. Igiełki miały być zrobione z czegoś bardzo podobnego do kamienia i mieć bardzo ostre czubki. Każda z nich miała długość góra pół szpona, a także była cienka, ale miały być wytrzymałe. Nie były w takim rozmiarze, by jakkolwiek zranić smoka, więc ich zadaniem było coś innego – miały być pokryte mocno żrącym kwasem i wszystkie zaatakować w tym samym czasie przód gardła smoka, wypalając w nim w sumie dość sporą, ale raczej płytką piekącą dziurę. Łuski na gardle nie były zbyt twarde, co powinno ułatwić dodatkowo atak Opiewającego. Pojawić się miały na wysokości gardła dużego samca i polecieć w jego stronę w linii prostej, błyskawicznie, by ten nie miał wiele czasu na namyślenie się. Samczyk znów sięgnął w głąb siebie, po czym znów połączył źródło z wyobrażeniem i przelał Moc, używając Mowy:
Skoro takie me zadanie,
Poznaj igieł tych ukłucie.
Tylko nie narzekaj, panie,
Na bolesne to uczucie!

Twór zmaterializował się, atakując smoka o nieznanym Piewcy imieniu.

: 07 sty 2016, 17:46
autor: Wirtuoz Iluzji
Igiełki rozbiły się o kamienną tarczę odbijając sie z cichym pukaniem. Nie było to zbyt skuteczne.
Stól pysk, bo tak tylko mówisz jak atakujesz i kiedy. – Westchnął. Coraz dziwniejsze stają się te smoki. Oby tak dalej, to niedługo zaczną chodzić tyłem, śpiewać ptakom i zbierać kwiatki bo uznają że to przynosi szczęście.
Kryształ. Zrób coś z kryształu. – Polecił.

: 07 sty 2016, 17:59
autor: Zawierzony Kolec
Zirytował się nie na żarty, gdy czarnołuski skomentował jego Mowę, wyobrażając sobie w milczeniu, jak wokół szyi samca powstaje kryształowa obroża – twór miał być twardy, a także wyposażony od wewnętrznej strony w ostre długie kolce. Całość kryształu miała być wytrzymała, by nie pęknąć na skutek uderzeń czy naprężeń. Iluzja miała pojawić się w odległości szpona od szyi smoka, dookoła niej, czyli ledwie powinna dotykać go końcami kolców, a następnie błyskawicznie jednym ruchem zmniejszyć się, wbijając kolce dookoła gardzieli samca i przebijając ją. Piewca po raz pierwszy w swoim życiu poczuł szczerą nienawiść do kogoś i nie zamierzał się hamować, atakując tego smoka. Wiedział, że zapewne nic mu nie zrobi, ale to nie było ważne. Wiedział, że ten obcy samiec obraził tradycję Klanu Opiewającego i zarazem wyśmiał efekt placebo, którego ofiarą stał się niebieskołuski młodzieniec. Nie, ta zniewaga krwi wymaga i tyle! Jak nie teraz, to w przyszłości, na arenie, a wtedy Koszmarowy pożałuje, że kiedykolwiek zakpił z Adepta Życia. Już wiedział, czemu wszyscy źle mówili o Cieniu. Skupił się znów na ataku – sięgnął do źródła swej Moc i wyszeptał zaklęcie:
Może ci to nie pasuje,
Ale mnie to nie obchodzi.
Skoro tak cię to frapuje
Kryształ niech twój los osłodzi...

Przelał energię w wyobrażenie, urzeczywistniając je i patrząc na czarnołuskiego z nieprzyjemnym uśmiechem na pysku.

: 12 sty 2016, 20:39
autor: Wirtuoz Iluzji
Kryształ zaczął się tworzy i naciskać, ale pod własną siłą pękł na kamiennym "szaliku". Kravsax spojrzał na niego groźnie i sprawił że nie będzie paplać. Na pysku Piewcy pojawił się skórzany kaganiec, z otworami na nozdrza, dokładnie dopasowany. Przelał maddarę w wyobrażenie.
Chcesz coś jeszcze powiedzieć? Lepiej atakuj,bo ja,to zrobię za ciebie. – Warknął.

: 12 sty 2016, 21:05
autor: Zawierzony Kolec
Samczyk zawarczał gardłowo, czując że nie otworzy pyska, po czym zarył paszczą w śnieg i gdy obcy czarnołuski nie patrzył, smok łapami zdjął z siebie kaganiec. Nie musiał się martwić o zbytnie problemy, bo utworzony przez tego groźnego kalekiego samca twór nie miał wcale żadnych dodatkowych wiązań ani nic – zwykły kawałek czegoś, co zamykało Piewcową mordkę. Odrzucił na bok twór, po czym spojrzał wyzywająco w ślepia nieznanego mu z imienia samca.
Jak chcesz, możesz atakować
Nie boję się ciosów twoich.
Słów mych nie musisz blokować,
Nie ciebie dotyka zło ich.

Nim jednak dał starszemu wykonać ruch, wyobraził sobie, że na pysku samca pojawia się kaganiec – miał on być z czegoś podobnego w dotyku do ścięgien zwierzęcych i być zaczepiony za łbem samca oraz o jego rogi, by nie dało się go zsunąć łapą tak łatwo, jak przed chwilą zrobił to Opiewający z wyobrażeniem ciemnego smoka. Powinien być nieelastyczny, ale wytrzymały na zerwania. Nie miał mieć żadnych otworów na nozdrza, a także miał szczelnie zacisnąć się na pysku tak, by samiec nie mógł wziąć wdechu tą drogą. Materiał, z którego miał być wykonany ów kaganiec, miał nie przepuszczać powietrza i dzięki swej dodanej po chwili chropowatości nie powinien ześlizgiwać się z łusek. Dla efektu wizualnego, Opiewający wyobraził sobie, że jego atak ma ładną czarną barwę, pasującą do łusek samca, który odważył się go wyśmiać. Sięgnął do kwiatu-źródła i przeciągnął nić, po której Moc miała przepłynąć od źródła, do wyobrażenia, urzeczywistniając je, po czym pobudził Moc do działania:
Bezimienny dla mnie smoku,
Pozwól, że ci sekret zdradzę:
Może zaraz doznasz szoku,
Lecz ja na to nie poradzę.

Atak to wyobrażenie,
Więc dokładność jest tu ważna
A to dla cię pouczenie:
Moja magia rzecz poważna.

Tymi słowami pobudził swą Moc i urzeczywistnił iluzję, patrząc kpiąco w ślepia starszego od siebie smoka. Nie zamierzał żartować ani jawnie szydzić z przeciwnika, ale jego spojrzenie mówiło wszystko.

: 12 sty 2016, 21:36
autor: Wirtuoz Iluzji
Że co? Ten mały szczyl pozwolił sobie na zbyt wiele. Poczekał spokojnie aż jego twór sie zmaterlizuje. Gdy już się to stało, po prostu go odciął bo wcześniej zrobił wdech. Spkojnie wszystko zdjął i odrzucił. Spojrzał wymownie na wyrostka.
Pora zobaczyć czy dobrze się palisz. – Uśmiechnął się paskudnie. Ku twarzy Piewcy poleciała gorąca ognista kula, gotowa wypalić mu cały pysk. Niech się broni.

//raport MA 1//

: 12 sty 2016, 21:49
autor: Zawierzony Kolec
Czy dobrze się palił? Och, na pewno! W końcu jego ciało pokrywało też gęste granatowe futro – nie tylko grzywa na łbie, ale też kępki włosia wystawały spomiędzy łusek na piersi czy na udzie samca... No i nie tylko w tych miejscach. Był trochę jak krowa pod tym względem, ale przynajmniej to futro na reszcie ciała było zdecydowanie krótsze niż to na łbie, bo inaczej wyglądałby komicznie i dziwnie. Gdy tylko poczuł ruch Maddary, wyobraził sobie błyskawicznie, że między nim, a Koszmarnym pojawia się tarcza stworzona z wody, która miała mieć wysokość i szerokość wystarczającą, by zasłonić całego samca, a nie tylko jego pysk. Ponadto osłona miała być gruba na dwa szpony, bo chociaż zużywało to więcej Maddary, to przy pierwszej lekcji magicznej obrony samczyk wolał nie ryzykować bycia poparzonym. Ciecz miała być w ciągłym ruchu, przelewając się z miejsca na miejsce po całej powierzchni tarczy, ale nie rozlewając się poza jej prostopadłościan. Miała też utrzymywać stałą temperaturę bliską bardziej temperaturze zamarzania niż wrzenia, by płomienie nie mogły łatwo sprawić, żeby woda z tarczy chociażby miejscowo wyparowała. Zabezpieczony odpowiednio samiec sięgnął do źródła, łącząc je z wyobrażeniem. Swoją drogą zdziwił się, że cienisty nie zaatakował czymś groźniejszym – w końcu Piewca atakował, by zabić, a nie by skaleczyć. Może czarnołuski nie poczuł się zagrożony przez ataki młodego adepta?
Nie obawiam się płomieni,
gdy w zanadrzu mam Maddarę.
Los mój się prędko nie zmieni,
Poznasz za to sztuczek parę...

Słowa te wyszeptał prędko, ale w miarę wyraźnie, chociaż nadal obcy mu z imienia smok na pewno nie byłby w stanie ich usłyszeć... Chyba, że miał jakiś ostry słuch. Przelał przebudzoną Moc w wyobrażenie, materializując tarczę.

: 13 sty 2016, 17:31
autor: Wirtuoz Iluzji
Kulka się rozbiła, ale to tylko początek. Teraz w stronę tego pisklęcia poleciał szybko kryształowy kolec z zamiarem wbicia się w jego prawą pierś. Dostatecznie długi by dotrzeć do serca. Czyżby chciał go zabić? Nie wiadomo. Od tamtej chwili nic nie jest pewne co do zachowania Kravsaxa.
Broń się. – Warknął w jego stronę przelewając maddarę.

: 13 sty 2016, 18:33
autor: Zawierzony Kolec
Nie trzeba mu było drugi raz powtarzać, że musi się bronić. To było tak naturalne jak to, że po dniu nastaje noc – po prostu po ataku następowała obrona, chyba że ktoś był naprawdę szalony i ryzykował kontratakiem. W każdym razie samczyk sięgnął znów do źródła Maddary, po czym wyobraził sobie, że spod ziemi, w odległości połowy ogona od samca i pod torem lotu ataku, ma wyrosnąć grube, wytrzymałe i elastyczne pnącze, którego zadaniem było pochwycenie błyskawicznie kolca z kryształu utworzonego przez przeciwnika i zmiażdżenie go – kryształ jako materiał nie był zbyt wytrzymały, ale na wszelki wypadek iluzja Piewcy miała trzymać kolec w taki sposób, by ten nie mógł polecieć dalej i zaatakować samczyka. Połączył wyobrażenie ze źródłem nicią w swoim umyśle, po czym wyszeptał zaklęcie, pobudzając Moc do działania i przelewając ją w iluzję w celu urzeczywistnienia jej:
Kolec twój mnie nie zabije.
Kryształ nie jest wrogiem moim.
Moje pnącza, niczym żmije,
Dziś postawią wnet na swoim.

Maddara przelała się ze źródła do wyobrażenia, urzeczywistniając to, co zaplanował Opiewający.

: 15 sty 2016, 21:25
autor: Wirtuoz Iluzji
Kolec został zatrzymany, ale zaraz nad głową Piewcy pojawiła się kula kwasu o średnicy łuski, zdolna wyżreć mu oczy, wejść w głąb ciała przez łuski i mięśnie. Ciekawe co wytworzy. Oby coś skutecznego inaczej będzie trup. Cóz. Wypadek przy pracy. Takie życie.
Wyobraził sobie jak by wyglądał jego topniejący łeb. Rozlewające się tkanki, wylewające białko oczu i różowiutki mózg. Ciekawe. Przelał maddarę.

: 15 sty 2016, 21:45
autor: Zawierzony Kolec
Kula kwasu, he? Samiec szybko się zastanowił. Kwas, kwas... Musiał jakoś go rozcieńczyć. Ha! Miał plan! Wyobraził sobie, że tuż nad jego łbem, na obszarze, który miała zaatakować kula, powstaje okrągła tarcza o bokach uniesionych ku górze, tak, by krople kwasu pryskające na boki nie mogły dotknąć samczyka. Tarcza miała być gruba na szpon i stworzona z wody utrzymującej się w jednej stałej formie cały czas. Jej zadaniem nie było odbicie czy rozbicie kuli, ale wchłonięcie jej, rozcieńczając i zatrzymując w sobie – dla większej pewności samczyk dolną warstwę tarczy zrobił z nieprzepuszczającej niczego błony. Po prostu kwas miał stać się częścią tej tarczy, a następnie zniknąć wraz z tworem, gdy ten już nie będzie potrzebny. Sięgnął do źródła Maddary, po czym połączył je tą samą nicią co zawsze z wyobrażeniem i wyszeptał:
Tylko woda mnie ocali
Zanim atak mnie powali,
Zanim kwas mi skórę spali
I mój krzyk zabrzmi z oddali.

Przelał Moc w wyobrażenie, patrząc ciągle uważnie na samca i czekając na jego kolejny atak. Co teraz...?

: 16 sty 2016, 13:52
autor: Wirtuoz Iluzji
Obserwował poczynania ucznia.
Dobrze. Koniec nauki. Umiesz walczyć. – Zaczął się powoli oddalać, gotów jeszcze zawrócić gdyby Piewca miał zamiar jeszcze coś powiedzieć, dodać, a może spróbować przetestować swoje nowe zdolności. Jednak tego ostatniego mu nie życzył. Był wyszkolony. Czyli śmiertelny na walkę.

//raport MO 1//

: 16 sty 2016, 18:42
autor: Zawierzony Kolec
Skinął łbem w podziękowaniu. Zastanowił go ten czarnołuski samiec – nie zareagował na żaden z potencjalnie śmiertelnych ataków i jak gdyby nigdy nic sobie poszedł... Dziwne były smoki Cienia, oj dziwne. Piewca był jednak pewien, że przyjdzie dzień, gdy ich dwoje stoczy na arenie walkę. Nie zamierzał puścić mu płazem tego czegoś, co utworzył niestarannie na pysku niebieskołuskiego. Hańbił sztukę walki... Piewca poczekał, aż smok o nieznanym mu imieniu odejdzie, po czym sam zawrócił, niespiesznie wracając na tereny swojego Stada. Może ma tam jakąś ceremonię do zobaczenia czy coś...? Właściwie musiałby jeszcze nauczyć się zwykłego ataku, ale to tam kiedyś przy okazji. Dla niego magia była najważniejsza i to jej chciał używać, a nie swojego ciała – chociaż rasowo był dość ciężki i spory, to nie czuł się ani silny, ani zwinny, za to wiedział, że ma dobry wzrok i czuł się szczęśliwy władając magią. Łowców mieli dużo, więc nie było to potrzebne jego Stadu... Za to dobry Mag zawsze się przyda! Odszedł z Ustronia z uśmiechem na pysku

//zt

: 31 sty 2016, 13:41
autor: Martwy Kolec
Pogoda zaczynała wreszcie bardziej przypadać do gustu smoka. Wciąż było stanowczo za jasno dla smoka, ale przynajmniej temperatura się podniosła topiąc śniegi. Przechadzając się wzdłuż jeziora zobaczył polanę, gdzie przebijała się uklepana trawa. Gdzieniegdzie widać było jakiś krzak lub małe drzewko. Gałązki nie poruszały się wcale, bowiem wiatr omijał to miejsce. Martwy uśmiechnął się i zawędrował w owe miejsce. Panował tam spokój i cisza, a on sam mógł trochę odpocząć. Położył się na brzuchu i obserwował niebo i pojedyncze chmury tworzące różne kształty. Po chwili położył się jednak na plecach wyciągając łapy luźno na boki i ciesząc się z ciepła. Bowiem słońce grzało dziś wyjątkowo przyjemnie. Nie było gorąco, ale też nie wiało wstrętnym wiatrem. Tak leżąc przypominał sobie Subtelnego, który stworzył dziwną bańkę za pomocą jakiejś magii. Wstał więc po dłuższym wylegiwaniu się i skupił. Próbował stworzyć ową bańkę, lecz za nic mu to nie wychodziło. Prężył mięśnie, mrużył oczy i parł mocno. Lecz niestety widocznie robił to nie tak. Skąd mógłby wiedzieć jak to się robi. Zrezygnował więc i zaczął obserwować z obojętnością trawę przed nim.

: 05 lut 2016, 21:22
autor: Oddech Pustyni
Suntrux? Smoczyca zakołowała wysoko nad nim, zastanawiając się czy rzeczywiście go rozpoznała. Urósł i trochę zmienił mu się pysk, ale zdecydownie był to jedyny smok o takim wyglądzie. Samica złożyła skrzydła i zapikowała, a potem wylądowała parę ogonów od samczyka – czy może już samca – i powoli do niego podeszła.
Witaj– zaczęła, spokojnie przysiadając. Nigdy nie była najlepsza w rozpoczynaniu rozmowy i nawet znajomość z Cienistym jej w tym nie pomagała. Chociaż z drugiej strony, czy rzeczywiście go poznała? Pamiętała, że zachowywał się dosyć dziwnie, ale skupili się wtedy na nauce i nie miała kiedy go wypytać. Potem rozeszli się jakoś bez słowa i tak ich znajomość zginęła na kilkanaście księżyców.
Nie psh-przeszkadzam? Dawno cie nie widziałam więc... zmieniłeś już może imię?– pierwsza rzecz o którą postanowiła zapytać. Wystarczyła krótka odpowiedź, a Ognista już mogła się czegoś o nim dowiedzieć. Ciekawiło ją jeszcze jak wyglądały relacje smoka w Cieniu oraz ile zmienił się w charakterze, ale przecież nie mogła od tak zalewać go falą pytań.

: 06 lut 2016, 12:11
autor: Martwy Kolec
Widok Piaskowej był miłą niespodzianką dla cienistego. Gdy tylko zobaczył ją na niebie od razu się uśmiechnął, a gdy wylądowała podszedł do niej nieco bliżej wciąż jednak zachowując dystans. Mimo, że była już starsza, to wciąż trzymała się bardzo dobrze. Wyglądała nawet na groźniejszą niż ją zapamiętał.-Cześć Piaskowa. Nie spodziewałem się Ciebie tutaj. Co Cię tu sprowadza?-spytał zaciekawiony i jakby lekko pobudzony. Jego ruchy były gwałtowne, ale to ze względu na radość, jaka panowała z powodu zobaczenia starej znajomej. Przypomniał sobie jak chciał by go uczyła, a on usnął. Nawet nie pamiętał co się wydarzyło później. Zaśmiał się więc delikatnie pod dziobem przypominając sobie tę starą chwilę.-Nie przeszkadzasz, a nazywam się teraz Martwy.-Powiedział dumnie prężąc pierś przed smoczycą, lecz po chwili i tak się rozluźnił.-A co u Ciebie? Wiesz, że jakaś dziwna mgła się pojawiła przy rzece Falar? Poza tym jakieś dziwne macki w niej żyją, które nie boją się zabijać. Dlatego też chciałem się nauczyć tego, co potrafi Subtelny. Zrobić taką dziwną bańkę ochronną, ale mi nie wychodzi.-Gdy wspomniał o mgle widać było w oczach lęk, lecz i tak się uśmiechał na pysku. Widocznie emocje związane z rozmową górowały i smok nie czuł się przy niej zagrożony.

: 07 lut 2016, 15:35
autor: Oddech Pustyni
Martwy? Imię miało jeden człon, więc samczyk zapewne był jeszcze Adeptem. Tak, zdecydowanie nim był skoro nie potrafił jeszcze korzystać z maddary. Wspomnienie o mgle nieco zaniepokoiło samicę. Najwyraźniej dosięgnęła już wszystkie terytoria. Do tej pory Oddech myślała, że Życie ucierpiało najbardziej, ale kiedy smok wspomniał o mackach i zabijaniu, zaczęła sie zastanawiać jak sprawa wyglądała u niego.
Ja zwę się teh-teraz Płomień Pustyni– przedstawiła się, a potem ukłoniła jak to zawsze robiła po wymówieniu swojego imienia –Czasem tak po ph-prostu patroluje teren– lubiła spotykać nowe smoki, a latanie w tę i z powrotem znacznie to ułatwiało.
A mgła... co to znaczy, że nie boi się zabijać? Jakiś Cienisty ucieh-ucierpiał?– zmierzyła smoka wzrokiem, jakby doszukując się jakichś oparzeń albo rozdartej skóry. Na szczęście nie było na nim znać żadnych rozleglejszych ran, pomijając kilka tych, które zapewne sam sobie zrobił –Ktoś opowiadał ci wcześniej o magii? W sensie, wiesz skąd się bieh-bierze?– nie wiedziała kim był Subtelny o którym wspomniał, ale nie uznała tego za szczególnie ważne. Wiedziała, że wśród Cienistych było jeszcze sporo smoków, których nie poznała.
Nie przypominała sobie w prawdzie, żeby kiedykolwiek uczyła maddary, ale pamiętała dokładnie swoją naukę z Runą, a także trening z Apokalipsą, więc nie bała się, że coś pominie.


//jak cuś, patrzę na KP a tam nie ma nic wpisanego jeżeli chodzi o rany xD

: 19 lut 2016, 18:35
autor: Martwy Kolec
Gdy Martwy dostrzegł jak Piaskowa się ukłoniła zrobił to samo. W sumie nie wiedział po co, a jego oczy latały na boki. Przełknął ślinę, po czym podniósł wzrok na smoczycę. Widocznie tak się robi w ogniu. Jego ogon zaczął machać na boki, po czym podszedł bliżej do starszej znajomej i patrząc na nią zaczął opowiadać o tym co go spotkało.-Bo byłem sobie nad rzeką i podszedł do mnie Subtelny kolec. Taki smok z różowym futrem i małymi różkami. Nagle zrobił taką dziwną złotą bańkę, w której było ciepło. Lecz nie trwało to długo bo zobaczyliśmy dziwną mgłę, która się do nas zbliżała. Po chwili przyleciał też jakiś jeszcze smok. Nie wiem jak się nazywa, ale też jest cienisty. Byłem ciekawy tej mgły, więc podszedłem bliżej. I wtedy jakieś dziwne coś jakby ogon z lepkimi wypustkami mnie zaatakował. Momentalnie skóra zaczęła mnie palić. Czułem jak wypala mi mięso Udało mi się wyrwać i od razu odleciałem.-opowiadał pełen emocji. Jego oczy stały się większe, a ogon sztywno i gwałtownie machał na boki. Było to dla niego straszne przeżycie. Spuścił wzrok ze smoczycy i zaczął drapać swoimi pazurami ziemię. Znów spojrzał w oczy smoczycy. Nie wiedział, że jest dowódcą. Mimo to okazywał jej szacunek, chociaż nie było to widoczne. Gdy zapytała o magię, smok pokręcił delikatnie głową zaprzeczając.-Jedyne co wiem, to że każdy może się jej nauczyć i w każdym smoku ona płynie. A różni się ona u smoków? Chodzi mi o to, czy jak Subtelny stworzył bańkę, to czy ja mogę zrobić jakąś broń.-spytał się z błyskiem w oczach i upadając zadkiem na ziemię, by wygodnie usiąść.

: 29 mar 2016, 22:50
autor: Wirtuoz Iluzji
Czarnołuski.. A zresztą. Każdy wie o co chodzi. Jak zwykle się przechadzał i to tyle. Nie zwracał na nic uwagi, jedynie co mogło go zainteresować to jakiś smok, lub niezwykły okaz.. Czegoś. Smoka też. Byle, by dodać jakiś kolejny punkt jego kolekcji, bo krew siedmiu ogrów to przeżytek. Krew smocza... To już coś. Swoją oczywiście miał, więc nie potrzeba mu więcej.
W pewnym momencie, postanowił wdrapać się na drzewo i zrobił to z miłą chęcia. Po udanej czynności położył się wygodnie i mimo zagrożeń zaczął medytować. Zmysły pozostawały czułe, ale sam organizm nie zareaguje, nawet na czynniki wrodzone, takie jak ruch łukowy na ból. Zalety medytacji. Tak oto samiec ze zwisającym ogonem siedział na drzewie obserwując leniwe okolice wokoło.