Strona 2 z 32
: 07 cze 2014, 10:59
autor: Krzyk Honoru
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
-Oj Winna...Winna....– westchnąłem kręcąc łbem z niedowierzaniem. Niby taka inteligentna i sprytna samica, a ironii rozpoznać nie potrafi. No ale dobrze, nad tym nie będziemy się roztrząsać, bo to nic istotnego.
Wybuchłem śmiechem, gdy Łuska zaczęła się kłaniać. –
No bez przesady!– wymamrotałem między kolejnymi wybuchami śmiechu.–
Aż takiej wdzięczności od ciebie nie oczekuję. – śmiałem się i śmiałem....
-To prawda, to jest domena Uzdrowicieli.– skinąłem łbem już nieco bardziej uspokojony. Skupiłem się na słowach Winnej, których swoją drogą nie było za dużo.–
Jednak tu cię zaskoczę! Czarodziej i Wojownik też może z tego korzystać! Z tym, że tutaj pojawia się jeden mały problemik. W przypadku Wojownika użycie magii, gdy zmierza do przerwania ciągłości skóry spowoduje, że jego atak będzie dużo słabszy, niż gdyby użył swoich zwyczajnych atutów, czyli kłów, pazurów, czy ogona. Atak magiczny może w ogóle mu nie wyjść. Zapewne nie usłyszysz o Wojowniku atakującym ten sposób, bo to za duże ryzyko niepowodzenia. Wolą się skupiać na tym, co potrafią. Z kolei u Czarodzieja obrona, której się zaraz nauczysz wynika z czegoś podobnego. -zamilkłem pozwalając jej na analizę moich słów. Trochę nowości nikomu jeszcze nie zaszkodziło, a i Winna powinna wiedzieć takie rzeczy.
-No a teraz moja miła przygotuj się do użycia maddary. Jak mniema wiesz jak to zrobić.– uśmiechnąłem się lekko kpiąco.
: 07 cze 2014, 19:24
autor: Zabójczy Umysł
No właśnie. Niby. Niby inteligentna i niby sprytna. Nie ma tu określenie jest – albo coś w ten deseń. Jest tylko to nieszczęsne, nieciekawe ... Niby. To prawie jak ... prawie. A prawie robi wielka różnicę, czyż nie. – Wiem, mogłam się nazwać inaczej. Ale nic innego mi do głowy nie przyszło – skwitowałam z udawanym ... hm ... żalem? Wyrzutem? Taaaak. Takie coś pomiędzy. Jednak, i to trzeba było również zaznaczyć, wykonałam szybkie mrugnięcie. Wręcz, w oka mgnieniu. Nieuważny obserwator, a taki właśnie nie mógł być czarodziej, mógłby tego nie zauważyć. Linka zarzucona?– Kapuję – najpierw nastąpiło potwierdzenie, a potem ... W skrócie? Ślepia mi się nieco rozszerzyły – można rzec, w zdumieniu – a kilka mięśni na mym pysku, ale nie tylko, lekko drgnęło. Jakby się zastanawiały nad tym, czy mają coś zrobić – otworzyć pysk, aby coś powiedzieć, trzasnąć lub machnąć ogonem, przekrzywić głowę. Coooo? Czarodziej i wojownik też mogą skorzystać? Poważnie?! No nic trzeba dokładnie słuchać. Wróć. Dokładnie i uważnie. I tak słuchałam i słuchałam, i jeszcze raz słuchała, wszystko sobie zapamiętując. Nie część, nie większej części, ale całej. O dziwo. Nie. I stwierdzam to teraz. W tym miejscu i o tym czasie. Z tej obrony lepiej nie korzystać. Nie ma tutaj żadnych plusów, ale są minusy. Czemu? Bo i po jednej i po drugie stronie, nawet od samych umiejętności, największą rolę odgrywa tutaj szczęście. I tylko szczęście. I nic innego. Słabszy może wygrać z silniejszym. Młody ze starszym. – Już się robi – przechodzimy od razu do właściwego treningu? I to w dodatku z teorii do praktyki? Świetnie! To właśnie lubię! Konkrety.
Skupić się? Co w tym jest trudnego? Dla mnie trudnego? No właśnie, nic! Najpierw oddech. Równy, spokojny, głęboki. Żadnych spowalniań i przyspieszeń. Potem postawa. Krótka analiza. Nic do zmian. Łeb miałam ustawiony prosto, zad na ziemi, tak samo jak i ogon, skrzydła przy ciele. Następny etap. No, i tutaj robi się problem. Czemu? Bo mamy za dużo możliwych tematów do przemyślenia, aby teraz siedzieć spokojnie i marnować czas – cenny czas. Ignorowanie otoczenie? Pomysł dobry, ale nie idealny. Żaden drapieżnik – żadna istota żywa, jeśli chciała przeżyć – nie mógł ignorować tego, co działo się wokół niego. No chyba, że ma inne plany na życie. Nie. Trzeba skupić się na sobie. I tak też zrobiłam. Zaczęłam wsłuchiwać się w swoje ciało. Jak pracowały organy, jak biło moje serce ... Ale wciąż starałam się również pracować nad umysłem. Wyrzuciłam z siebie negatywne myśli. Złość, irytację, znudzenie ... takie tam ...
Na koniec, co to raczej było potwierdzeniem wcześniejszym słów, że oczyściłam całkowicie swój umysł, skinęłam krótko głową. Raz.
: 09 cze 2014, 22:11
autor: Krzyk Honoru
Czekałem spokojnie, aż Winna oczyści umysł i przygotuje się do działania. Nie odzywałem się, by przypadkiem nie rozproszyć Adeptki, która i tak, sądząc po jej częstym potoku słów miała tysiąc myśli na minutę.
Gdy dała znak, że jest przygotowana do dalszej nauki odezwałem się cichym i spokojnym głosem
Spróbuj wyizolować maddarę ze skóry. Pamiętaj jednak, że nie wolno manipulować komórkami bo skończy się to dla ciebie źle. Musisz być ostrożna i skupiona. Jeśli poczujesz, że coś idzie nie po twojej myśli lepiej się wycofać i zacząć od podstaw, niż brnąć w coś, co może zrobić ci krzywdę...
: 10 cze 2014, 8:09
autor: Zabójczy Umysł
//Podobno smoki – nie Uzdrowiciele – nie znają pojęcie komórek xD I to właśnie dlatego nie można było Ci zaliczyć kolejnego, V, poziomu MO :mrgreen: :mrgreen:
Nie mogę powiedzieć, że to jakieś trudne zadanie – bo maddarę pobiera się z różnych warstw, i ja z tego korzystałam aż nadto – ale nie mogę też powiedzieć, że jest to łatwe zadanie. Bo na pewno takie łatwe i przyjemne to jednak nie jest. A zwłaszcza wtedy, kiedy coś – myśl, emocje – lub ktoś Cię zdekoncentruje. Nawet delikatnie. Wtedy konsekwencja jest tylko jedna. Leżysz i kwiczysz. Z bólu, rzec jasna. Spalona skóra, spalone tkanki, no i spalone nerwy, naczynia krwionośne. Ale, ale ... jeden plus jest. Krwi tutaj nie będzie. Dla jednych to dużo, dla drugich to mało ... Argh! Nie ważne, zresztą. Miałam być skupiona, to i byłam. I nie zamierzałam niszczyć swojego wspaniałego ciała. Jeszcze mi się ... yyy ... do czegoś przyda. Chyba?! Dlatego też, uważnie – od początku do końca – wysłuchałam swój ognistego. Nie ruszać komórek, cokolwiek to znaczy. Brać tylko samą maddarę, i nic więcej. W razie czego miałam się wycofać. Komendy akurat na moją główkę. Proste, aczkolwiek i konkretne. I tak, nie zastanawiając się wiele zaczęła przeszukiwać swoje zasoby maddary. Niemniej jednak, nie szukałam – bo nie miałam takiego zamiaru – gdzieś dalej. Nie. O nie! Szukałam blisko. Tuż pod łuskami. Być może nie byłam Uzdrowicielem, ale doskonale wiedziałam – głównie po fizycznym kontakcie z przeciwnikiem – że coś tam jednak jest. Czemu? Ano dlatego, że parę razy zdarzyło mi się, w chwili zawieszenia mojego oprawcy, spoglądać na swoje rany. A jakże! W celu oszacowania. Rana głęboka czy rana płytka ... – coś w tym stylu. Ha! Jak to mówią: szukajcie a znajdziecie! I ja właśnie znalazłam to co chciałam. Zresztą, czy maddary nie da się nie zauważyć, nieważne gdzie by była? To coś czego nie da się przeoczyć. Niestety. I co ja miałam z nią zrobić? Aha. Wyizolować. no tak! Hm. Powoli czy szybko? Szybko to chyba nie, bo mogło by się coś stać, a zwłaszcza wtedy kiedy robi się coś po raz pierwszy, a więc ... pozostaje tylko jedna opcja! Robimy to powoli. Krok po kroku. Pfff. To będzie dość mozolna praca, ale cóż zrobić. No nic! Ale zacznimy od początku. Najpierw, po odszukaniu swoich zasobów maddary – na całym ciele – zagłębiłam się w niej, a potem ... potem ... to zaczęłam ją wyciągać na zewnątrz. Pamiętając, żeby niczego innego nie ruszać.– Zrobione – miałam to oznajmić kiwnięciem słowy czy też i zwykłym krótkim słowem? Hm. Postawiłam na to drugie. Szczerze mówiąc w ciemno.
: 10 cze 2014, 20:55
autor: Krzyk Honoru
//To jak to nazwać inaczej? Pamiętam, że z tym miałam problem, ale nie potrafiłam wymyślić zamiennika :D
-To teraz musisz tę maddarę hmmm...rozluźnić, tak by rozpłynęła się po twoich łuskach tworząc osłonkę. – nakazałem, a wiedząc, że polecenie może być niejasne dodałem jeszcze- Niech maddara rozpłynie się po twoich łuskach tworząc coś na kształt drugiej skóry, możesz nadać jej właściwości odporne na atak fizyczny. – zaproponowałem wiedząc, że bez tego i tak by nic Winnej nie wyszło.
: 11 cze 2014, 11:03
autor: Zabójczy Umysł
//Szczerze mówiąc nie wiem :P Maddara z najbliższych warstw ciała – łuski to raczej coś co jest na zewnątrz (jak nasze ubranie) a nie coś, co wyrasta z ciała – tak jak sierść, futro? Jak Ci łuska odpadnie to koniec – masz dziurę xD
Mam ją rozluźnić? Ale jak? Kazać jej się rozluźnić? Tak po prostu? W sumie, to jest jakaś myśl. Maddara nie myśli, to jej trzeba rozkazywać. Po prostu. Masz obraz w umyśle, dodajesz drogocennej siły i koniec. Twór się materializuje. Chyba. A jeśli nie ... to pora popracować nad swoim umysłem. I tyle w temacie. A co! No więc, nie przedłużając zbyt długo (bo się nie chce i szkoda czasu) zmobilizowałam swój umysł do działania. Bardzo szybko, żeby nie powiedzieć, że błyskawicznie. Pfff. Obraz. Trzeba mieć obraz – konkretny, szczegółowy, mało-madarożercy obraz. I taki właśnie miałam. Kazałam swojej maddarze wypłynąć na zewnątrz, tworząc jakby taką ... zbroję. Zbroja, kombinezon, druga skóra – jak zwał tak zwał – to właśnie miało znajdować się na moim ciele. Elastyczne jak ... no ... pnącza (spokojnie mogłam się w tym poruszać, choć takich planów, oczywiście, nie miałam) lekkie jak piórko ... nie wróć ... piórko ma jakiś tam ciężar, a moje cudo – o ile tak mogłam to tak nazwać – cudem właśnie było, więc nie mogło być za ciężkie. Przepraszam bardzo, czy ja wyglądam jak jakiś koń? Albo osioł? No właśnie ... nie, nie i jeszcze raz nie! Smoki nie noszą żadnych przedmiotów na ciele. Czemu? Bo to drapieżniki a drapieżników trzeba się bać. Drżeć na samą nazwę, brać łapy/nogi/kopyta/skrzydła za pas jak się tylko wyczuje jego zapach, i tak dalej i tak dalej. Oh. Ale wróćmy jednak do tematu. Ładnie prosimy? A więc, po przyjęciu przeprosin, kontynuujemy. Mój twór, moja skóra była lekka jak puch. Albo inaczej, w ogóle nie miała ciężaru. Fajnie nie? Też się cieszę. Co jeszcze? Ah. Kolor, kolor, nie można zapomnieć o kolorze. I ja również nie zapomniałam. Barwa, a jakże – to akurat nie było zaskoczeniem, bo zawsze stosowałam tą barwę – czerwona. Jak moje łuski. Czyli, bez jakiś skaz – przejaśnień, przyciemnień, innych kolorów ... Co prawda nad parametrami obronnymi się zastanowiłam (głównie to była rozmowa coś w stylu: tak, nie, nie wiem, a po co? Oczywiście, z konkretnymi powodami, których tu jednak nie wymienimy) ale w końcu ... je dodałam. Jaka padła komenda? Już tłumacze. Obrona przed każdym fizycznym atakiem. I tak, ani kamień ani pazury ani kły nie mogły się przez nią przedrzeć ...
: 11 cze 2014, 19:39
autor: Krzyk Honoru
//No właśnie łuski to chyba coś jak futro, tylko nie tak miękkie :D Tak jak u ryb, czy u czegoś, to jest jakaś tam stwardniałą warstwa skóry, albo i nie.... nie wiem. No nic zobaczymy, może ci to uznają.
-Świetnie. – skinąłem łbem oglądając samicę i sprawdzając, czy wszystko wyszło tak, jak powinno. – No to teraz spraw, żeby twoja maddara zaczęła świecić. – nakazałem. Zamilkłem wpatrując się wyczekująco w Winną. – Tylko pamiętaj, że manipulujesz maddarą, a nie tkanką. Uważaj, żeby nie zrobić sobie krzywdy.
: 11 cze 2014, 21:02
autor: Zabójczy Umysł
//Nie wiem jak jest u ryb. Nie jem ich xD
O! Coraz ciekawsze te polecenia. Najpierw przeszukiwanie konkretnych pokładów maddary – dość nudne polecenie – potem jej wyizolowanie – ciepło, ciepło – a na koniec, i to jest właśnie najlepsze, a przynajmniej według mnie, najbardziej niesamowite. I intrygujące. Ha! Zawsze marzyłam być jak ... ten no ... ten co świeci w ciemności .... co to było? Aha ... robaczek świętojański! Niewielka to ja byłam, skrzydła również posiadałam, no i świeciłam. Hm. Ale nie w ciemności, a szkoda. To by dopiero było. Wszechobecna ciemność i Ja gdzieś na środku – powiedźmy, że byłam na środku – tejże polanki. Niesamowity widok, oj niesamowity o byłby widok. Cóż. Niestety nie dane mi było to przetestować, o tym czasie, więc z miną naburmuszonego pisklaka (w zasadzie, tak wyglądałam) zabrałam się do działania. To co miałam utrzymywać utrzymywałam, a to co nie miałam utrzymywać – bo tego akurat nie było, jeszcze – tooooooo ... ugh! ... Dobra! Nie będziemy nikogo trzymać dłużej w napięciu/tajemnicy – czy jakoś tak. Trzeba było sobie to najpierw wyobrazić. Tak po prostu. Obraz, jako tako miałam, więc do poprzedniego wyobrażenia dodałam coś jeszcze. Światło. Nie za mocne i nie za słabe. Do tego – i o tym nie można było zapomnieć – przyjemne w odbiorze przez zmysł wzroku oraz nie posiadające namacalnej struktury (na liście i kwiatki, to miało być światło a nie coś innego) Cień, cień ... Hm. Chyba też powinien być, czyż nie? To znaczy, pasowało by, żeby był, ale czy to coś zmieni? Czy moja osłonka stanie się przez to lepsza? Cóż, szczerze w to wątpiłam, dlatego też to sobie akurat podarowałam.
Ok. Nie pozostało mi teraz nic innego jak przeniesienie zebranej wcześniej maddary do wyobrażenia – a 'wyglądało' to tak, jakby napełniała jakieś naczynie wodą lub inną cieczą.
: 14 cze 2014, 19:29
autor: Krzyk Honoru
Uśmiechnąłem się pod nosem. Czerwona świecąca Chochlik wyglądała na prawdę uroczo. Nawet nie jestem w stanie tego do czegoś porównać! Smoczyca wyglądająca jak przerośnięty świetlik, tak, to jest zabawny widok.
-Hehe...no dobra...he....– mówiłem przez śmiech. Próbowałem się powstrzymać, ale nie byłem w stanie–.... to teraz niech połowa twojej osłonki zapłonie. – wydałem kolejne polecenie. Tak, to będzie ciekawe jedna część Winnej będzie świecić czerwienią, a druga będzie płonąć ogniem...mieszanka iście pasująca do tej samicy. -Jedna część twojej otoczki ma płonąć, a druga dalej się świecić. – sprecyzowałem, gdyby Winnej przyszło do głowy neutralizować to, co teraz zrobiła.
: 16 cze 2014, 9:53
autor: Zabójczy Umysł
//Pamiętasz może o Bujnych Zaroślach? :mrgreen:
O cholerka! jedna część ma płonąć a druga świecić. Ale która? Prawa ma świecić a lewa płonąć? A nie na odwrót. Niech prawa płomienie a lewa świeci? A może wrócimy do pierwotnej wersji? Nie wiem, nie wiem ... Ekh! ... nie potrafię się zdecydować. Którą stronę mam ładniejszą, aby ją podświetlić (wróć, podtrzymywać to, co już mam) a którą sobie odpuścić, bo brzydsza? Hm. Pysk mam, chyba, ładniejszy od zadu – i bardziej wyszczekany, to już prędzej – więc niech to zad + coś jeszcze, tak aby było równo, płonie, a druga połowa mojego ciała (od środka kręgosłupa aż do pysk świeci. I tak też zrobiłam. To co już świeciło, pozostawiłam bez zmian, choć wciąż ten obraz miałam w swoim umyśle, i w razie czego dokładałam do niego niewielkie pokłady maddary – a to co nie miało świecić, a świeciło, przemianowałam w ogień. Najpierw jednak musiałam skupić się na wyobrażeniu. Ogień. Nie jakiś przesadnie wielki, ale też nie jakiś mikrus. Ot, dopasowany co moim parametrów. A także i do tego, aby mi, po prostu, pasował. Wciąż chciałam wyglądać jak smok, a nie jak ... yyyyy .... żywa tyle, że płonąca istotka, którą ciężko jakoś zidentyfikować. Gdzie pysk a gdzie zad? No coś w tym stylu. Na zewnątrz, na zewnętrznej powłoce, miały tańczyć zmysłowe, tańczące – ale i niebezpieczne – płomyczki. Co jeszcze można było o nich powiedzieć? Ano to, że: Po pierwsze, nie gasły a także i nie rozprzestrzeniały się pod wpływem wiatru (wciąż były stałe) a po drugie, temperatura – obojętnie jaka – miała im nic nie robić (gorąco ani nie miało ich zwiększać, a zimno nie mogło ich zniwelować, od zmniejszenia/osłabienia ich płomieni aż po całkowite ich wygaśnięcie. Nie mogłam również zapomnieć o drobnym elemencie, który w rzeczywistości był bardzo ważny. Bo od tej niewielkiej drobnostki zależało to jak skończę. Czy z oparzeniami, dość konkretnymi, czy też i nie – taka opcja też była – ale za to z skutkami typowi dla przegrzania się. Zmęczenie, zawroty głowy, etc. Ba! Takich przykładów można mnożyć i mnożyć, ale mnie się akurat nie chce. Mogę? Mogę, nikt mi przecież nie zabroni co nieco zachować dla siebie. Zwłaszcza, żem czarodziej i skutki swoich ataków powinnam wiedzieć. Albo też je przewidywać. Tfu, tfu ... A więc, trzymając się jednak tematu, moja wewnętrzna – od mojego ciała – strona miała mnie chronić. Przed płomieniami, przed przegrzaniem się, przed odparzeniami. Jednym słowem przed wszystkim, czego konsekwencją był wpływ ognia. I ciepła. Pomyślmy, warstewka maddary między jedną a drugą ... konstrukcją? Noooo ... czymś tam. Ah. Jak w dobrze mnie znacie, naprawdę. I to by było na tyle, chyba. O! A czy wspominałam o tym, że mój ogień był gorący, bardzo gorący. Coś w stylu: Pęcherze, ogromny ból, spalenie tkanek – o łuskach, skórze już nie wspominając? Nie? Ni to teraz o tym mówię. Jak to mówię: Lepiej później, niż w ogóle.
Zad zasiliłam nową porcja maddary. Im większe wyobrażenie tym, ... trzeba użyć większych zasobów. Chyba?
: 18 cze 2014, 15:43
autor: Krzyk Honoru
//Ano nie pamiętałam :D Ale już ci tam odpisałam. Przepraszam.
Uśmiechnąłem się szeroko. No cóż za widowisko! To dopiero jest zabawne....
-Idzie ci całkiem nieźle. Dlatego w ramach przerwy w użyciu maddary wysil umysł i wymyśl do czego można zastosować to, czego przed chwilą się nauczyłaś. – nakazałem przysiadając sobie wygodniej na ziemi.
: 19 cze 2014, 19:07
autor: Zabójczy Umysł
//Dobrze wiedziec ;) ale tak na powaznie . Spoko xD
Przerwa? O! Jak fajnie. Ja lubic przerwy. One sa takie fajne.
– Yyy ... A ta oslonke mam zneutralizowac na czas tej przerwy, pczy mam ja zostawic?
w zasadzie, ja nie widzialam zadnej roznicy – i tak i tak – musialam byc czujna i miec caly czas otwarty umysl (na zmiany, na – tak jak teraz – odpowiedzi i ... No by bylo na tyle w tej kwestii) wiec moglam ja miec i moglam tez jej nie miec. Proste czyz nie?
– Hm ... Jedyne co mi przychodzi do glowy to to, ze malo ktory smok pokusilby sie na atak. Czemu? Bl majac ta oslonke na sobie mozna ja modyfikowac. Albo zwiekszyc plomien na niej, albo tak po manipulowac swiatlem, ze stanie sie one nieprzyjemne. Bedzie wygladac jak swiatlo ale tak naprawde bedzie to zimne swiatlo.
W miedzyczasie, tak mniej wiecej w polowie mej wypowiedzi, podrapalam sie po brodzie. Oczywiscie, aby nie doznac od tego zadnych oparzen, uwzglednilam to w moim wyobrazeniu. Nie spalic pazurow. Nie oparzyc lap.
: 23 cze 2014, 15:38
autor: Krzyk Honoru
//Przepraszam, obiecuję poprawę, Teraz powinnam mieć odrobinę więcej czasu :)
-Zneutralizuj, po co masz się niepotrzebnie męczyć?– machnąłem łapą lekceważąco. Skinąłem lekko łbem, gdy samica skończyła mówić. Wysłuchałem jej uważnie- Masz rację.– przyznałem krótko. Jakby nie było Chochlik odpowiedziała po części poprawnie, choć przypominając sobie słowa swojej nauczycielki , musiałem wspomnieć o tym, że to nie wszystko. -Twoja odpowiedź jest poprawna, ale to nie wszystko. Zastanów się jeszcze...
: 24 cze 2014, 15:06
autor: Zabójczy Umysł
Zneutralizować? Niech będzie. Zamiast się odezwać vel skomentować tojakoś wzruszyłam tylko barkami. I tyle. To miało właśnie oznaczać – w skrócie – coś co miało brzmieć jako: "No i dobra" Jednym, płynnym i precyzyjnym ruchem przerwałam dopływ maddary do tworu. Jak to się skończyło? Ano tak. Mój twór przestał istnieć. Jedyne co mówiło o tym, że przed chwilą korzystałam z many był specyficzny zapach oraz coraz bardziej zanikające drganie powietrza. – Co jeszcze? – zamiast cicho myśleć postanowiłam, od czasu do czasu, upubliczność swoje rozmyślania. Co jeszcze? Co jeszcze? No myśl Winna, myśl. – Smoka, który ma taką osłonkę, nikt nie będzie atakować. Tak, to już było i o tym już wiemy ... i ... Maddara szybciej się regeneruje? – to była kolejna rzecz na którą wpadłam. To znaczy, ta myśl sama wpadła mi do głowy. Przekrzywiwszy łeb, zaczęłam stukać pazurem w swój pysk. A konkretnie, nos
: 25 cze 2014, 22:24
autor: Krzyk Honoru
Westchnąłem. Cóż, ja sam miałem na początku problemy z odgadnięciem na co mi taka obrona, więc nie dziwię się, że Zabójczy Umysł także trochę się z tym męczy. -Tak, to ju ustaliliśmy. Inny smok nie zaatakuje takiego świecącego się cusia jakim jesteś. Ale chodzi mi jeszcze o to, że osłonka, którą stworzyłaś, znajduje się bardzo blisko samego źródła. Właściwie to nawet można powiedzieć, że jest tym źródłem. W końcu tworzysz ją z maddary, a nie urzeczywistnienia. No i tak jak zwykła osłonka przydaje się , gdy atakowana jesteś tuż przy ciele. – wyjaśniłem spokojnie. – To co skup się i spróbuj obronić wykorzystując tę wiedzę, którą przed chwilą zdobyłaś. – nakazałem. Sięgnąłem do wnętrza ziemi i stworzyłem pnącze. Jedno grube, gibkie i elastyczne pnącze, które miało opleść się wokół prawej przedniej łapy samicy. Niezwykle wytrzymałe i odporne na temperaturę powinno być wyzwaniem dla samicy. Zwykły ogień, czy lód nie mógłby go rozwalić , tak samo jak nie powinno dać się go rozerwać.
: 26 cze 2014, 14:43
autor: Zabójczy Umysł
//krótko, bo post na szybko ;P
Skinęłam krótko głową. To było dość logiczne, ale ... A zresztą, nie było to takie ważne. Chwilę później, poczułam silne drganie ziemi. Trzęsienie ziemi to na pewno nie mogło być (okoliczna zwierzyna jakoś nie uciekła, słysząc a także i czują, że coś jest nie tak), więc to musi być maddara. A jak maddara to trzeba szybko reagować. Na mojej łapie, tej atakować, miała się pojawić osłonka. Dokładnie taka sama jak poprzednio. No prawie. Czyli: elastyczna, pozwalająca na swobodną wymianę powietrza, czerwona ... Jednak, z racji, że nie mogłam wykorzystać ani żadnej temperatury, ani również czegoś, co mogło by rozerwać ów pnącze (jakoś to wyczułam instynktownie) zastosowałam tylko jedną właściwość, która mi wpadła do głowy. Atak ognistego miał zostać w pełni zneutralizowany przez moją barierą.
Tchnęłam maddarę w swoje wyobrażenie. No bo to było wyobrażenie.
: 01 lip 2014, 19:15
autor: Krzyk Honoru
-Świetnie. -pochwaliłem widząc, obronę Zabójczego Umysłu. Nie czekając więc dalej zaatakowałem po raz kolejny tuż przy ciele. Tym razem na jej przednich łapach pojawiły się dwie bransolety. Wyglądały jak zrobione z cienkich, suchych patyków. Witki były jednak giętkie i wytrzymałe, a żeby dodatkowo utrudnić zadanie Chochlikowi uodporniłem bransolety na temperaturę i uszkodzenia mechaniczne. Nie zadziała więc na nie ani ogień, ani próba przecięcia, czy przerwania. Bransolety ciasno oplotły łapy Czarodziejki i choć nie zaciskały się bardziej to i tak boleśnie wżynały się w łuski raniąc i niszcząc skórę.
: 02 lip 2014, 13:57
autor: Zabójczy Umysł
Co? Moje łapki miały zostać uszkodzone? Zranione – dość lekko? Zmiażdzone? Pokiereszowane? Odcięte? Eeeee ... co mogło się z nimi jeszcze stać? No nie ważne! Najwazniejszy był tylko jeden, jedyny przekaz. Mój przekaz! NIEDOCZEKANIE! One są mi bardzo, ale to bardzo, potrzebne. Obrzuciłam nauczyciela szybkim spojrzeniem – nieco naburmuszonym, nieco poirytowanym – a potem wziełam się do roboty. Po drganiu powietrza, po specyficznym zapachu magii, i jeszcze po czymś tam, wiedziałam gdzie zaatakuje ognisty. Akurat wybrał przednią część ciała, która była najłatwiejsza do bronienia. Czemu? Bo wszystko miało się na łapie. Żeby zobaczyć/usłyszeć, wywęszyć coś z tyłu lub z boku, niestety, trzeba było się namęczyć. No więc, gdy tylko dostrzegłam oznaki oznaczające materializację tworu ognistego, od razu nałożyłam na całe swoje łapy osłonkę. W końcu, nie wiedziałam gdzie konkretnie zaatakuje czarodziej. Łapa to pojęcie ogóle, a ja potrzebowałam jakiś konkretów. Ale skoro ich nie dostałam, to musiałam improwizować. A konkretnie, chronić całość – od stóp aż po same biodro. W ten oto sposób miałam, wróć! wiedziałam, że jest najlepiej chroniona. Sama powłoka – tak jak wczesniejsza i wcześniejsza – miała być elastyczna. Każdy mój ruch – czy to siad, czy to położenie się, czy ten poruszanie się – miał być swobodny. I bezproblemowy. Co prawda, atakowane były tyllko przednie łapy, ale i tak musiałam się czuć komfortowo, czyż nie? I dlatego też, oprócz tego, że moja bariera była elastyczna była też cieniutka. Jak pajęcza nić, albo i ... no nie wiem co. Nie ważne zresztą! Łuska? Nie pół łuski! Dobra! 3/4 Łuski.Jednak – w porównaniu do nici pająka – powinna być też wytrzymała i odporna na rozerwanie, pęknięcie lub po prostu rozdarcie. Taka mała zbieżność sprzecznych cech. Ale, ale ... to w końcu była magia. W magii, czego nie można było powiedzieć o życiu, było wszystko możliwe. Czemu? Bo wszystko wychodziło z głowy, z umysłu. Co jeszcze? Ah. Oczywiście, posiadała również właściwość przepuszczania powietrza. W moim planach, dość skutecznych, nie było czegoś takiego jak odparzenia. Co to, to nie! Takie coś to nie w moim przypadku, niestety. Na koniec, bo na nic innego nie wpadłam, ustaliłam zadanie. Szósty zmysłem – czy jak to się tam to nazywa u smoków, którym coś (jakiś głos, jakieś wenętrze JA) mówi, przed czym mają się bronić – wyczułam, że wciąż nie mogłam się bronić przed temperaturą. Do tego doszły jeszcze uszkodzenia mechaniczne. Czyli, z tego wynika, że opcja rozrywania, rozszerzania, i tak dalej i tak dalej, stanowczo odpada. A kwas? Mogę go zastosować? Hm. Niby nie "wyczułam" żadnego zakazu, ale Ocean wcale nie musiał mi niczego ułatwiać. Mógł ukryć ów substancję, aby utrudnić mi zadania, nieprawdaż? No ale cóż, na inny pomysł (oczywiście, pomijamy wcześniejszą myśl) jakoś nie wpadłam, więc ... Na zewnętrznej stronie swojej osłonki umieściłam kwas. Kwas pochodzenia smoka drzewnego. Choć – i to trzeba było przyznać – nieco go ubarwiłam. Czemu? Bo był jaskrawozielony i było go znacznie więcej – o parę łusek – niż defacto znajduje się w ślinie, pewnych gruczołach we wnętrzu ciała każdego jaszczura. O! Nie można było również zapomnieć o tym, że:
a) kwas nie spływał w dół
b) był odporny na czynniki atmosferyczne
c) mojej barierze – od wewnętrznej stronie – nie mógł nic zrobić. Przeżarcie, oparzenia chemiczne – aut
Poszperałam nieco w najbliższych warstwach skóry (nie raz, nie dwa byłam poszkodowana, więc wiedziałam, że pod łuskami jest jeszcze coś) chcąc znaleźć najlepsze, największe pokłady mojej many. Gdy je tylko znalazłam od razu sięgłam do nich, zagarniając potrzebną (nie za dużą i nie za małą) ilość potrzebną do aktywacji czarów. Na koniec, przelałam ją błyskawicznie – nie gubiąc ani jednej sztuki – do swojego tworu. Będzie sukces? Musi być! Koniec kropka!
: 05 lip 2014, 15:12
autor: Krzyk Honoru
//Próbujesz raporcik?
Wszystko poszło zgodnie z planem samicy Życia, więc mogłem zaatakować po raz kolejny. Tym razem w kierunku pleców, klatki piersiowej i karku samicy leciały kolce. Miały około dwie łuski średnicy, były długi i bardzo, bardzo ostro zakończone. Wszystkie kolce były lodowe, a w ich wnętrzu pływał zielonkawy kwas. Kiedy kolec dotrze do ciała samicy i wbije się w nie, w jednej chwili uwolni kwas. Co prawda do celów ćwiczeniowych użyłem kwasu, który nie zrobiłby wielkich szkód, niemniej podrażni skórę i lekko ją poparzy. Wszystkie kolce mknęły z tą samą prędkością i miały uderzyć w tym samym czasie.
: 07 lip 2014, 20:37
autor: Zabójczy Umysł
//Nie odmówię nie spróbowania xD
O nie! Znowu jakiś atak zmuszający mnie do myślenia?! Ja rozumiem, że to idealny pretekst to ćwiczenia i spostrzegawczości, i samej inteligencji i siły odpowiedniej reakcji – a konkretnie refleksu – ale bez przesady. Ja też potrzebuję nieco przerwy. Nie samym atakiem i obroną smok przecież żyje. Nooooo ... Na więcej, oprócz szybkiego o i krótkiego skrzywienia się, nie miałam czasu (bo oto znowu byłam atakowana) więc szybciutko, szybciutko, zabrałam się do roboty. A raczej – bo mi się za bardzo chciało – do lekkiej modyfikacji. Pamiętacie moją poprzednią tarczę? Tą chroniącą moje łapy? Tak? No to Fajnie, bo to właśnie ją wykorzystałam (po niewielkich przeróbkach) do własnej obrony. Ale do rzeczy. Z jednego obrazu przeskoczyłam do drugiego. Wróć! Złączyłam dwa obrazy w jedno. To co było, w to co jest. a konkretnie to co miało być, a jeszcze nie było. Błyskawicznie w moim umyśle obraz z łap został przesunięty na klatkę, kark oraz plecy. Z tym, że część tworów (a jak pamiętacie było ich tylko dwie sztuki) przemieściłam na wybraną część, a tą drugą połowę, no cóż, musiałam stworzyć na nowo. Czemu? Bo by mi zabrakło materiału! Z drugiej jednak strony, i to było idealna myśl, musiałam też chronić i okoliczne fragmenty ciała. A jak mi się trafi rykoszet to co? Albo coś do niego podobnego? (Trwałe) okaleczenie niemal na własne życie! Argh! Zawsze o czymś takim marzyłam, nie ma co! Tja. Resztę moich skromnych właściwości pozostawiłam, czyli powłoka:
a) była w pełni przepuszczalna (mimo, że to nie mój pysk był akurat atakowany)
b) była leciutka jak ... no ... powietrze!
c) była elastyczna (bieg, skok ... jedynym zdaniem, każda umiejętność mogła by się w niej odbywać normalnie zupełnie jakby jej nie było)
d) nie wiem, ale jak sobie przypomnę to sobie tutaj uzupełnię
No. I to by było na tyle, więc pozostaje nam tylko ustalenie odpowiednich substancji broniących się. Taaaak. Z tego co widzę, a widzę dużo, w moim kierunku lecą kolce. Ale z czego są te kolce to ja nie wiem. Z lodu? E! Chyba nie! Powietrze przed a także i po ich przelocie nie marznie, więc ... ta substancja całkowicie odpada. Ocean jej nie użył. Kamień?! Albo coś a la kamiennego? Cóż, innej opcji jakoś nie widzę. To musi być coś twardego, aczkolwiek i bardzo wytrzymałego. Czyli? Kamień jak się patrzy. No to jak kamień, to zastosujemy ... także i kamień. Tyle, że bardzo, bardzo, bardzo wytrzymalszy. I odporny na skruszenie. Na pękanie zresztą także! W ogóle, to miała być substancja nie do ruszenia. Tak sobie dodając na koniec. Nie do zniszczenia. Hm! Ale cos tu jeszcze było? Coś śmierdzącego? Czyżby ... kwas? Tylko on ma taki specyficzny zapach. No, ogień również, ale ogień by inaczej pachniał. Pachniał by tak jak Oceanu, czyli siarką, a tutaj jest coś zupełnie innego! A więc to musi być kwas?! A jak to jest kwas, więc musiałam zastosować substancję, która by go zneutralizowała. I jak zapowiedziałam, tak i zrobiłam. I tak, z jednej strony miałam kamienną warstewką (dość cieniutką) a z drugiej (również była cienka) a z drugiej, substancję anty-kwasową. Obie warstwy nie wchodziły jednak ze sobą w żadną negatywną reakcję. Ot, po prostu miały być ze sobą połączone. Trwale!
Gdy tylko upewniłam się, że wszystko jest OK (obroniony miał być i mój kark, i moje plecy, no i moja pierś, a także i części ciała, które mogły być jakoś oberwać) )jeszcze raz przelałam swoją maddarę. Niemniej jednak, poprzednią dawkę wciąż utrzymywałam – tą z poprzedniej bariery. No i swoją "moc" a jakże, brałam tylko i aż tylko z górnych warstw mojego ciała. Ze skóry!
: 24 lip 2014, 20:19
autor: Jaskiniowy Kolec
Czuł się znacznie lepiej. Siły mu wracały. Wyglądał znacznie lepiej niż jeszcze księżyc temu. Jego sierść dokładnie dolegała do ciała i nie było w niej już puklów zimowego poszycia. Znów był biały jak śnieg i fioletowy, tam gdzie miał taki być.
Ze spokojem wpatrywał się w dal, jak zawsze zamyślony nad swoimi następnymi działaniami. Znów był dumnym wojownikiem, a przynajmniej się tak czuł. Zmieniło się wiele przez ten jeden księżyc. Tyle zmian...