Strona 2 z 20
: 11 sie 2014, 22:48
autor: Zwiastująca Łuska
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Tak. Zwiastująca byłą uosobieniem ciszy i spokoju. Ale to była tylko maska, pod którą znajdowała się cienista natura. Intrygi, zdrady, oszustwa.
Samica zauważyła, jak smok wzbija się w powietrze. Myślała, że sobie odleci, ale usłyszała jego głos.
~ Jasne ~ odparła, po czym wstała i wyszła z ciemnej groty, ruszając za Plugawym. Pytanie tylko, gdzie wyruszą Będą krążyć po okolicy czy utną sobie małą wędrówkę? Jej było wszystko jedno. Spojrzała na samca i czekała.
: 11 sie 2014, 23:16
autor: Śnieżny Kolec.
Khan nie miał w zwyczaju bratać się szczególnie z innymi smokami. Zwiastująca była tutaj dziwacznym wyjątkiem, prawdopodobnie dlatego, że swego czasu spędzili ze sobą trochę czasu. Khantar nie zastanawiał się nad tym zupełnie. Jak już było wspomniane najpierw robił, potem rozmyślał nad działaniami o ile robił to w ogóle.
Gdy samica wyszła z groty i wzbiła się w powietrze, samiec uśmiechnął się do niej drapieżnie.
– A sądziłem, że się nie skusisz na moje towarzystwo. – Prychnął z nutą złośliwości, po czym machnął mocniej skrzydłami i wzbił się wyżej, wyżej i wyżej... Spojrzał w dół na smoczycę i rzucił jej wyzywający, bezczelny uśmiech po czym czmychnął jeszcze wyżej. Jak tak dalej pójdzie, Khan zniknie w przepływającym po niebie obłoku.
: 11 sie 2014, 23:25
autor: Zwiastująca Łuska
Zwiastująca także nie zastanawiała się nad powodem, dla którego Khan posuwał się tak daleko jak na niego. Ale to nieistotne. Na jego uwagę uśmiechnęła się szeroko, aż błysnęły jej śnieżnobiałe kły.
~ Czasem każdemu coś strzeli do łba ~ powiedziała żartobliwie. Widząc, jak samiec wznosi się jeszcze wyżej, ona zrobiła to samo. Silnie machała skrzydłami, wznosząc się na większy pułap. Powoli go doganiała, aż w końcu zrównała się z nim. Ale nie na tym koniec. I ona zaczęła wznosić się coraz wyżej. Kochała latać. Czuła się świetnie, mogłaby tak cały dzień. Nie potrzebowała niczego więcej do szczęścia. Tylko ona i przestworza. No i Khantar, ale on przecież nie trafiał się zawsze.
~ Gdzie lecimy? W jakiechś konkretne miejsce, czy zostajemy tutaj? ~ zapytała z szerokim uśmiechem. W końcu przestała się wznosić, i spojrzała na Khantara z dołu.
~ Ścigamy się? ~ zapytała, drapieżnie szczerząc kły. Czemu by nie? Od czasu do czasu można zaszaleć.
: 12 sie 2014, 23:11
autor: Śnieżny Kolec.
Gdy zmniejszyła dzielący ich dystans w myśli Khana wkradło się stwierdzenie "Pierwszy raz masz okazję z kimś latać tak dla zabawy" Kto by pomyślał, że ten nietowarzyski smok, który kiedyś na wszystko reagował agresją zacznie się uspołeczniać? Pozwolił sobie nie zastanawiać się nad tym. Wznosił się wyżej, aż poczuł jak powietrze rozrzedza się i musi brać głębsze, bardziej równe oddechy. Zwiastująca nie zostawała w tyle więc i samiec nie przestawał się wznosić. Dopiero kiedy padło jej pytanie, zatrzymał się. Spojrzał w dół uśmiechajac się krzywo.
– Jak masz jakieś ciekawe miejsce do pokazania, to prowadź. – Odparł głośno, tak by go usłyszała, a po chwili znów jego pysk rozciągnął zadziorny uśmiech. Nie odpowiedział jej werbalnie na wyzwanie, ale uderzył mocno skrzydłami i... rzeczywiście zniknął w chmurze.
: 13 sie 2014, 10:09
autor: Zwiastująca Łuska
Smoczyca też specjalnie nie myślała nad zmianą w charakterze Khana. No, może nie tyle w charakterze co osobowości.
Wciąż machała silnie skrzydłami, i w końcu także poczuła rzadsze powietrze. Nie przeszkadzało jej to zbytnio i ponownie zrównała się z poziomem smoka.
~ Osobiście nie znam miejsca godnego uwagi ~ mruknęła, jeszcze zanim Khantar zniknął za chmurami. Uśmiechnęła się sama do siebie z nutką drapieżności i również zaczęła nabierać prędkości. Początkowo nie mogła dostrzec potomka Uśmiechu, ale po pewnej chwili dostrzegła jego czarnołuską sylwetkę, która robiła się coraz większa. Adeptka po chwili się z nim zrównała, i leciała łeb w łeb z Khanem. Ciężko było określić, kto aktualnie jest pierwszy.
: 16 wrz 2014, 13:48
autor: Pradawna Łuska
Przyszła pora na naukę tej cholernej magii. Adeptka musiała to jednak zrobić – chociaż nie była zachwycona tymże faktem.
~ Czym możemy atakować. Praktycznie rzecz ujmując to prawie wszystkim co nam przyjdzie do smoczej głowy. Przykładowo, można posłać kulkę zbitego śniegu w przeciwnika, a ta w kontakcie z łuskami miałaby wybuchnąć, na duży obszar, gorącym ogniem. Można by też stworzyć stalową obrożę, która dusiłaby przeciwnika poprzez naciskanie na szyję, w tym gardło. Zapalić trawę pod łapami, stworzyć potężny wiatr, który przyciskałby smoka od góry do ziemi lub standardowo, kamienne kolce, zatrute igły, pnącza i korzenie oraz wiele, wiele innych. Jedynym ograniczeniem jest zapas energii oraz wyobraźnia. Jednakże im bardziej skomplikowany twór tym więcej trudności w tworzeniu. Stworzenie zimnego ognia wymaga więcej naszej energii niż normalny, gorący ogień. Poza tym, im bliżej tworzy się twór tym większą odległość musi przebyć w postaci czystej energii, gubiąc jej nieco po drodze, a zatem zmniejszając efekt. A, nie można też sprawić, że krew w żyłach zamarza czy coś w tym stylu, bo każdy ma w skórze naturalną powłokę maddary, niepozwalającą na bezpośrednie interakcje w nasze ciało ~ pomyślała, odkopując stare wspomnienia. Czas na praktykę. Uformowała kamiennego smoka, który miał służyć jako obiekt testów. Był jednakże niezniszczalny, bo po co tworzyć cały czas to samo. W każdym razie, skupiła się na ataku. Wyobraziła sobie jak na szyi posągu powstaje stalowa obręcz. Była wąska, ale za to wykonana ze srebra. Jej zadaniem było zmniejszanie swojej wielkości, a jednocześnie podduszanie smoka. Na zewnątrz były drobne igiełki, pokryte kwasem, który działał tylko na żywe obiekty. Dzięki temu nie można było jej złapać i zerwać albo przeciąć. Znaczy, można, ale będzie to bardzo szkodliwe i bolesne. Plugawa zamknęła oczy i skupiła się na odnalezieniu źródła maddary. Odsunęła zbędne myśli i emocje, pozostawiając jedynie owy plan ataku, a także chęć poszukiwania energii. Szybko ją znalazła, nabierając coraz więcej wprawy. Przez chwilę tkwiła w ciepłu magicznej mocy, ale zaraz potem zaczerpnęła jej trochę i przeniosła w atak. Otworzyła powieki, oglądając efekt swych działań. Kamienny posąg miał na szyi tą obręcz, dokładnie tak jak to sobie wyobraziła. Efekt nie był tak silny, bo rzeczywiście energia nieco się pogubiła po drodze... Ale działało. Usunęła magicznie srebro z obiektu ataków, a potem pomyślała nad kolejnym. Wyobraziła sobie stalowy kolec, długi i wąski. Czubek był ostry, nasączony w truciźnie, która miała dostać się do krwi i sparaliżować układ nerwowy. Kolec miał lecieć w kierunku prawego boku smoka, ale nie miał normalnego toru lotu. Bez żadnego schematu miał przesuwać się na różne strony, przez co powinie unikać drobnych bloków. Jedynie bariera albo duża ściana byłaby w stanie powstrzymać niebezpieczny atak. Azlopea zaczerpnęła magię i przelała w twór. Stalowy obiekt odbił się od kamiennego boku posągu nie robiąc mu krzywdy, ale po drodze faktycznie leciał dziwacznie, utrudniając obronę. Następny atak... Deszcz drobnych igieł. Taka mała ich chmura miała spać na posąg, ale pod takim kątem, aby wbiły się w ciało pod kamiennymi łuskami. Było to niezwykle bolesne, a kwas, który je okrywał, powinien sprawić dodatkowe szkody. Oprócz tego, ta substancja miała nie oddziaływać na igły, by przypadkiem ich nie zniszczyć. Tylko tego by brakowało, jakby sama sobie unieszkodliwiła atak. Jeszcze raz przelała w to swoją energię, patrząc jak igiełki trafiają w cel, ale nigdzie się nie wbijają i opadają na ziemię. Czas na ostatni atak. Wyobraziła sobie pnącza, która wyskakują spod ziemi i oplatają kamienny pysk oraz skrzydła wraz z ogonem. Ciasno i mocno, by nie dało się ich rozerwać. Oprócz nich, pojawić się też miały twarde korzenie, które złapałyby łapy smoka, unieszkodliwiając je. Ogólnie cała ta roślinność miała też ciągnąć posąg do ziemi, całkowicie unieruchamiając. Plugawa zaczerpnęła nieco energii i przelała w twór, a potem obserwowała atak natury na wyrzeźbionego w kamieniu smoka. Plan się powiódł i był skuteczny. Adeptka z dużą dozą irytacji przystąpiła do następnej nauki. Znowu magia. Obronna. Poprzednio stworzony kamienny smok oczywiście zniknął, a smoczyca przeszła do kolejnej nauki.
________________________________
Czas na magię obronną. Rzecz jasna, począwszy od teorii.
~ Jak najlepiej się bronić. Co tworzyć? Co wykorzystywać? Najlepiej tworzyć obronę w pewnej odległości od ciała, co da nam jeszcze trochę czasu na unik, oraz tworzyć ją tylko przy części, która jest zagrożona, bo wtedy zużyjemy mniej maddary niż podczas osłaniania całego ciała. Jeśli ktoś atakuje nam prawy bok, to tarcza stojąca na drodze wroga będzie najkorzystniejsza. Najlepsza jest prostota, bo mamy mniej szans na niepowodzenie, lepiej nie kombinować z jakimiś wymyślnymi technikami obrony magicznej. Nie może też na nas działać. Taka ściana ognia mogłaby nas oparzyć, co byłoby całkowitą głupotą i błędem. Można działać na zasadach przeciwności czyli woda kontra ogień, wiatr kontra kamień i takie tam. Kamienna ściana nie zablokuje tylko wiatru, ale też inne ataki takie jak kule ognia czy cieczy, więc ta zasada działa, ale nie odnosi się do wszystkich sposobów obrony ~ pomyślała. Teraz nadeszła kolei na praktykę. Wpierw obrona przed najprostszymi sposobami ataku. Kula ognia. Wyobraziła sobie wodną tarczę o okrągłym kształcie, która miała stać na drodze atakowi. Temperatura cieczy powinna być bardzo mroźna, a gdyby atak był na tyle mocny, by wyparowała część wody, to miała ją zastępować wilgoć czerpana z otoczenia. Szybko przelała w to maddarę i po chwili mogła oglądać ścianę, lekko falującą przy działaniu wiatru. Czas dalej iść. Gdyby oplotły ją pnącza i korzenie, jakby się obroniła? Najpewniej stworzyłaby bardzo ostry kamień albo kawałek stali, który z łatwością ciąłby takie rzeczy tak, by nie zranić Plugawej. To było raczej najprostsze rozwiązanie. Przed deszczem igieł z kwasem, zastosowałaby pawęż dwu warstwowy. Górna warstwa byłaby wodą, która miała zneutralizować kwas, a dolną warstwę stanowiłby kamień, który zablokowałby igły już bez kwasu. Chwila. A jak czarodziej radzi sobie z atakami wojowników? Skupiła się na wymyślonym zadaniu i wyobraziła sobie błonę przylegającą do ciała. Nie krępowała ruchów oraz przepuszczała cenne powietrze. Kontakt z pazurami miała udaremniać, sprawiając, iż ślizgałyby się po niej, nie czyniąc żadnej szkody czy przerwy w obronie. Przelała w to maddarę i zadowolona stwierdziła, że to mogłoby się udać w walce przeciwko tym, którzy skupiają się na walce fizycznej. Następna obrona... Obręcz. Stalowa. Pokryta na zewnątrz igiełkami z trucizną paraliżującą układ nerwowy. Nie mogła jej zdjąć za pomocą ostrego kamienia, bo jeszcze sama by sobie coś zrobiła. Zamiast tego polałaby wodą, która zmyłaby truciznę albo chociaż rozrzedziła, a potem stworzyła cienkie lecz twarde i mocne pnącza, które miały złapać obrożę i ciągnąć w dwóch różnych kierunkach o takiej samej sile, rozrywając ją. A co z kamiennymi kolcami o dziwnych trajektoriach lotu? Na takie stworzyłaby półkulę wokół siebie, które grube, kamienne ściany blokowałyby wszelakie ataki, a jednocześnie przepuszczały powietrze. Magia potrafiła tworzyć dziwne rzeczy, ale cóż. Co tu jeszcze... Wiadomo, ogień dusić zimniejszą wodą, ataki fizyczne magiczną osłoną, pnącza ciąć, kamienne kolce blokować ścianą z tego samego materiału, kwas neutralizować wodą, obroże rozrywać... A bańki? Taka bańka wokół głowy, która blokowałaby przepływ powietrza? Ta nauka magii była irytująca dla samicy. Stworzyłaby niewidoczny kanał powietrzny, który miałby przebić się przez bańkę i doprowadzać tlen z zewnątrz. Bańkę mogłaby też stworzyć, jakby ktoś próbował zatruć powietrze wokół. W sumie, zrobi teraz coś takiego. Skupiła się na planie stworzenia takiej osłony. Miała obejmować głowę, zwłaszcza nozdrza i pysk. Była przezroczysta, ale jej ścianki miały filtrować powietrze i przepuszczać tylko takie normalne, bez zbędnych pierwiastków i związków chemicznych. Zaczerpnęła i przelała w to maddarę, po chwili otrzymując efekt. Stworzyła czarny dym wokół bańki, który jednak uniósł się do góry, ale po prostu ominął przezroczyste ścianki. Uśmiechnęła się drapieżnie, a potem zlikwidowała osłonę. Na koniec stworzyła jeszcze raz błonę ochraniającą całe ciało. Poprzednio pazury miały się po niej ślizgać, ale co z atakiem ogona lub taranowaniem? Teraz zmieniła jej właściwości na odbijanie takich ataków, neutralizując siłę uderzenia. Czyli gdyby teraz ktoś się na nią rzucił, to odbiłby się z równą siłą, a Azlopea nie przesunęłaby się nawet o szpon. To tyle jeśli chodzi o magię.
: 17 lis 2014, 18:29
autor: Dwuznaczna Aluzja
Grzeszna była ostatnio trochę przygaszona ze względu na nudę. Przez całe jej życie jedynym godnym sposobem na rozładowanie energii była walka, ale Uśmiech stanowczo to odradził, a wręcz zabronił narażania się na ewentualne rany. Ewidentnie coś planował. Może jakąś wojnę? Grzeszna nie zdziwiłaby się, gdyby Kheldar chciał znowu napaść na Życie by całkowicie się go pozbyć. Byłyby wtedy dwa stada, Cień i Ogień, więc właściwie zaczęłaby się prawdziwa zabawa.
Jak to u tejże samicy ciągle coś jej po głowie chodziło – nigdy nie było tam pusto. Po prostu nie potrafiła całkowicie wyczyścić swojego umysłu – nawet przy korzystaniu z maddary czasem jakaś błyskotliwa myśl jej się nawinie. Tak było też teraz, kiedy spokojnie sunęła po niebie. Była w połowie powietrzną, a więc lubiła latać. Nie kochała, ale ją to odprężało. Jednak po kilku godzinach leniwego szybowania w końcu dopadło ją zmęczenie i ból mięśni skrzydeł, więc postanowiła wylądować.
Znalazła dość pokaźną jaskinię, w której panował półmrok. Jako cienista dobrze widziała w ciemnościach, więc w ogóle jej to nie przeszkadzało. Położyła się z skrzyżowanymi, przednimi łapami i oparta o chłodną ścianę groty, z ogonem owiniętym wokół łap.
Odpoczywała.
: 17 lis 2014, 18:39
autor: Niosący Zgubienie
Gdyby nie ta brzydka pogada Niosący miałby całkiem inny charakter. Zmrużył ślepia i westchnął ciężko, zastanawiając się nad paroma sprawami. Dlaczego tutaj jest tak zimno? Ile by dał, żeby poczuć kilka promieni Złotej Twarzy na swoim ciele. Wszystko było męczące.. niestety, samiec już od początku czuł tutaj tylko mróz. Życie stawiało go w niekomfortowej sytuacji. Musiał wybierać pomiędzy bardzo ważnymi rzeczami. Szedł on niespiesznie po terenach stada, czasami się rozglądając. Łowca westchnął po chwili po raz kolejny. Życie bywało bardzo zaskakujące... Jednak cóż, przynajmniej ma to co chciał. Chciał być łowcą i łowcą został. To powód do dumy, prawda? Tak więc Cienisty szedł i od czasu do czasu spoglądał w bezchmurne niebo, czuł jak przez łuski przechodzi zimny wiatr, nasłuchiwał delikatnego śpiewu ptaków, zamykając oczy.. gdyby jeszcze pojawiła się Złota Twarz wraz ze swoimi promieniami.. No nic. Tak czy siak łowca znalazł dużą grotę. Jakoś coś go podkusiło, aby do niej wejść. Powoli znalazł się w środku. Nie był jednak sam, wyczuł bowiem Grzeszną.
– I znowu się spotykamy.. – Mruknął. Znowu w grocie! Uśmiechnął się lekko na tę myśl, przyglądając się fioletowołuskiej z zaciekawieniem i przysiadł spokojnie, opierając się o drugą ścianę. Przy niej czuł się swobodnie.
: 17 lis 2014, 18:46
autor: Dwuznaczna Aluzja
Chciał zostać łowcą, i łowcą został, to fakt. Grzeszna niestety musiała jeszcze trochę poczekać, ale w sumie to drugi raz w jej życiu, gdy będzie wojownikiem. Przecież żyjąc daleko poza barierą też miała jakieś życie, którego swoją drogą nie wspominała najlepiej.
Może i smoczyca łowczynią nie była, ale to wcale nie znaczyło że jej zmysły nie były w najlepszym stanie. Wręcz przeciwnie. Co się więc dziwić, że bez większych problemów wyczuła cienistą woń, a ściślej rzecz mówiąc – Zgubienia. No i do tego te dobrze słyszalne kroki. Cienisty się przecież tutaj nie skradał, dobrze było go słychać. A poza tym złote ślepia Ankai dość sprawnie wypatrzyły czarny zarys sylwetki smoka, który tutaj wszedł.
– Fascynujące. Co drugi smok, którego spotykam, to Ty, Ionharze. Nie mniej dobrze Ciebie znowu widzieć. Jak mniemam nie wiele się zmieniło od naszego ostatniego, jakże dalekiego spotkania – powiedziała z wyraźną nutką sarkazmu przy ostatnich dwóch słowach. Widzieli się przedwczoraj. A właściwie wczoraj, na ceremonii Ionhara. Czas leci, jak tak dalej pójdzie to Grzeszna za kilka dni będzie starą panną karmiącą koty. Kiepsko by było tak szybko się zestarzeć, ale taka prawda.
Takie życie.
: 17 lis 2014, 18:58
autor: Niosący Zgubienie
Tak, w końcu otrzymał coś na co czekał. W sumie to był powód do dumy, gdyż.. po tylu księżycach w końcu mu się udało. No nic, trzeba teraz jakoś wyżywić stado. Wierzył jednak, że i smoczyca niedługo stanie się doskonałą wojowniczką. Na jego pysku zagrał uśmiech. Fakt, nie skradał się tu.. było go słychać. Nie zamierzał ukrywać swojej obecności, zwłaszcza przy swoich. Spojrzał na smoczycę z wesołymi ognikami w jasnych ślepiach.
– Ja również Cię witam Droga Ankao. – Zaśmiał się gardłowo i przechylił łeb w bok. Cóż, fakt. Na Grzeszną natrafiał cały czas.. Była jedyną personą jaką spotykał niemalże codziennie.
– Jedyne co się mogło zmienić to to, że już jestem łowcą. – Odparł spokojnie, uśmiechając się lekko. U smoczycy za pewne też się nic ciekawego nie działo.. chyba, że może jednak coś?
– A u Ciebie? Poznałaś może kogoś? – Rzucił kąśliwie, drapieżnie się przy tym uśmiechając po czym poprawił ułożenie skrzydeł. Cóż, Zgubienie już był starym kawalerem.. Bez kotów. Ale czy narzekał? Może troszkę, ale.. serce nie sługa!
: 17 lis 2014, 21:05
autor: Dwuznaczna Aluzja
Skinęła mu łbem. No więc powitanie mają za sobą.
– Wiem, byłam na Twojej ceremonii – powiedziała oczywistą sprawę. Nawet podeszła do niego pod koniec. Kto by pomyślał, że minął od tego już jeden dzień. Grzeszna czuła się... Staro. Co w takim razie mógł sobie myśleć biedny Kheldar!
– Poznałam, ale to tylko pisklęta z Cienia. Musiałam je uczyć, wiadomo że to uwielbiam – odpowiedziała z nutą sarkazmu i kpiny w głosie. W rzeczywistości nienawidziła uczyć innych, ale cieniści to cieniści, ich musiała. Postanowiła tak jak niektórzy uczyć smoki spoza swojego stada za pewną opłatą. Dzięki temu niewiele smoków zawraca jej głowę, a przynajmniej jest z tego jakiś zarobek.
Biedny Zgubienie, kawaler bez... Kotków? Co to za życie! Powinien sobie kupić, bo samotność na starość to rzecz straszna. Grzeszna miała zamiar oswoić jakiegoś kompana, kotołaka ściślej mówiąc, ale najpierw musiała zebrać trochę kamieni szlachetnych. I wytrzymać marudzenie Nauczyciela.
: 18 lis 2014, 9:19
autor: Niosący Zgubienie
W sumie racja, była. I to podeszła jako pierwsza.. po co więc o tym w ogóle wspomniał? Pokiwał łbem z lekkim rozbawieniem wymalowanym na pysku. Nie tylko ona czuła się staro, jeśli miałbym być szczery..
– Starość nie radość. – Zaśmiał się gardłowo, kręcąc lekko łbem na boki. Cóż, a więc i jemu czasami zdarzało się popełnić jakieś błędy.. to nic strasznego. Nikt jeszcze nie ucierpiał. Chyba. Słysząc wzmiankę o pisklętach, spojrzał na nią uważnie.
– Ostatnio paru cienistych również i mnie prosiło o nauki.. chociaż, ja tam lubię uczyć. – Mruknął bardziej do siebie, przypominając sobie naukę z Keithem. Na samą myśl wesoły grymas po raz kolejny zawitał na jego pysku. Dla niego nauki to i może powolny proces, ale cóż.. jakoś to lubił. Nie widział żadnych problemów, aby ich nie udzielać. Cóż, zazwyczaj łowcy zawsze prowadzili samotne życie! A samotność mu nie przeszkadzała, więc jakoś.. da radę. Oddał się wieczną gonitwą za zwierzyną.
: 18 lis 2014, 11:43
autor: Dwuznaczna Aluzja
Skinęła łbem na jego słowa.
– Starość nie radość, młodość nie wieczność, śmierć nie wesele – dodała tylko w odpowiedzi. Czemuż by nie pobawić się formułkami? Grzeszna wolała jednak wrócić do tematu.
– Lubisz uczyć? W takim razie będę Ciebie polecać, bo mi się nigdy nie chce – odparła z drapieżnym uśmiechem na swym gadzim pysku.
– A jak tam polowania? – zapytała niby od niechcenia, ale w sumie trochę ją to nawet interesowało, bo jeśli nie zdoła niczego zdobyć na polowaniu to będzie musiała się zgłosić do jakiegoś łowcy, a tak się składało że Ionhara widziała najczęściej. Pewnie dlatego, że byli z jednego stada, a wielu cienistych gdzieś poznikało. Prawdopodobnie byli najaktywniejszymi jak na razie członkami stada, ale bez przechwałek. Ankaa czuła głód i w ostateczności będzie musiała poprosić jakiegoś łowcę o mięso – jak nie Zgubienie, to Bezchmurnego. Jak wiedziała, Wolne Stada mają czterech łowców, z czego aż trzech jest z Cienia, ale ich nie znała i nie wiedziała jak znaleźć.
: 18 lis 2014, 13:23
autor: Niosący Zgubienie
Skinał powoli łbem, cóż.. mimo to on czuł się w pełni szczęśliwy! Oby szły mu dobrze polowania, to z pewnością będzie jeszcze bardziej szczęśliwszy. Słysząc na wzmiankę o uczniach zaśmiał się lekko.
– Niewidzę żadnego problemu. – Rzucił pogodnym głosem, patrząc na nią spokojnie. Cóż, dla niego nauki nie tylko były obowiązkiem, ale również poznaniem bliżej członków stada. Same korzyści! Słysząc jednak jej pytanie odnośnie polowania, skrzywił się lekko.
– Wytropienie idzie mi całkiem szybko. Gorzej z upolowaniem. – Westchnął nieco smutnym głosem. Na wszelki wypadek posiadał jeszcze mięso. Wiedział jednak, że to marny zapas i prędzej czy później będzie musiał się nawet udać do świątyni aby wymienić kamienie na mięso. Był początkującym łowcą, jednak z czasem na pewno nabierze wprawy. Zerknął na nią uważnie.
– Mam nadzieję, że niedługo zostaniesz wojowniczką. – Mruknął z lekkim uśmiechem.
: 18 lis 2014, 13:40
autor: Dwuznaczna Aluzja
Uśmiechnęła się, a w ślepiach zabłysły złośliwe ogniki.
– W takim razie oczekuj natłoku uczniów jakoś na dniach, dopilnuję tego – powiedziała z cichym, drapieżnym chichotem, który był tak silny iż wzbudził widoczne wibracje na całym jej ciele.
– Skąd ja to znam? W przeszłości też miałam problemy, z tym że na odwrót. Znaleźć nie umiałam, ale zabić to już owszem – mruknęła. Znowu nabyła potrzebne umiejętności, więc może będzie szło jej lepiej z tropieniem. Nic dziwnego, że zabijanie to dla niej igraszka, była w końcu wojownikiem, a niedługo zostanie nim ponownie. Wreszcie chyli się ku końcowi tych bezlitosnych treningów.
– Ja również, chociaż w sumie ranga to nic specjalnego. Na tych terenach wiąże się to jedynie ze zmianą imienia, a przynajmniej tego znanego poza Cieniem, no i więcej przywilejów i obowiązków. Ale nie ukrywam, że mi zależy. Dobrze będzie wrócić do dawnej formy i stylu życia. Może będę miała więcej rzeczy do roboty – powiedziała, wciąż opierając się o chłodną ścianę groty.
: 18 lis 2014, 19:20
autor: Niosący Zgubienie
Wystawił jej jezyk.
– Oj.. no bez przesady.. – Mruknął z rozbawieniem wymalowanym na pysku, po czym poprawił nieco swoją pozycję, prostując swoje masywne skrzydła. Czasami były one niewygodne. Zaśmiał się na jej słowa, cóż.. Polowania były trudne. Łowca jednak liczył, że z czasem się wszystkiego wyuczy. Jednak.. najpierw będzie go spotykać zawiedzenie, złość i rozczarowanie.. choć jak na razie liczył, że zostanie wspomożony przez Bogów. Nie miał złych zamiarów, chciał ratować głodujących!
– Masz rację. Ranga daje tutaj tylko zmianę imienia.. chociaż pojawiają się nowe przywileje i na więcej można sobie pozwolić. – Rzekł, przedstawiając swój punkt widzenia. Cóż tak już bywało. Samiec cieszył się, że miał to za sobą. Teraz nikt mu tyłka nie będzie zawracał.. chyba, że smoki proszące o mięso. Lubił jednak pomagać póki ma z tego korzyści więc.. nie było tak źle.
: 18 lis 2014, 20:08
autor: Dwuznaczna Aluzja
Odwzajemniła gest i również wystawiła swój język. Był złoty, więc łatwo było go dostrzec w ciemnościach. Przekrzywiła odrobinę łeb.
– Podobno lubisz uczyć innych, czyżby nagle coś się zmieniło? – zapytała złośliwie się uśmiechając. Lubiła Ionhara, to fakt, ale nie zmieniało to faktu że lubiła denerwować i dręczyć inne smoki, nawet te do których żywi jakąś sympatię, a i oni są naprawdę nieliczną grupą.
– Słyszałeś, że Uśmiech chce wysłać kilku cienistych na poszukiwanie tej plagi szczurów? Myślałeś, żeby spróbować? – zapytała, zmieniając zupełnie temat. Nie można w kółko rozmawiać o tym samym, prawda? Ostatnio było dość głośno w Cieniu na temat kradzieży kamieni szlachetnych. Podobno zostało pogryzionych kilka piskląt, co było równie niepokojące. Ile tych szczurów może być, i skąd w ogóle się tu do cholery wzięły. Dobrze by było je wytępić, co było oczywiste, więc Grzeszna nie zdradzała swoich myśli, bo sądziła iż każdy ma do tej sprawy podobne podejście, co ona.
: 20 lis 2014, 18:00
autor: Niosący Zgubienie
Zaśmiał się raz jeszcze i pokiwał lekko łbem na boki, po czym zmrużył delikatnie swe ślepia. Cóż.. to była trudna kwestia, jednak nie odezwał się, uznając temat za nieaktualny. Słysząc o szczurach wzdrygnął się lekko. Och, lepiej przy nim o tym nie wspominać. Był wściekły.. jednak udało mu się to ukryć pod maską swojej nieskazitelnej łagodności i spokoju ducha.
– Słyszałem i od razu jak się o tym dowiedziałem, zgłosiłem się na ochotnika. Mają coś mojego. – Rzucił z lekkim błyskiem w oku, nie był jednak egoistą.
– Poza tym te stworzenia zraniły nasze pisklęta, toteż tym bardziej zasługują na jedyną karę. Śmierć. – Dodał, a w jego oczach na moment pojawił się szalony blask. Szybko jednak odchrząknął, opanowując się.
– Uważam, że w tej misji przyda się jakiś łowca. Szybciej pójdzie wytropienie ich.. – Stwierdził własną opinie, po czym uśmiechnął się lekko.
– a Ty? – Zapytał, choć prawdopodobnie domyślał się odpowiedzi.
: 26 lis 2014, 15:20
autor: Dwuznaczna Aluzja
Kiwnęła łbem.
– Też się zgłosiłam, zawsze to jakieś odstępstwo od codziennej, beznadziejnej rutyny. Po księżycach życia egzystencja robi się nudna, zwłaszcza jak nie masz nic ciekawego do roboty. Oprócz straszenia piskląt – powiedziała z drapieżnym uśmieszkiem na pysku, którzy mimo wszystko był widoczny w półmroku, zwłaszcza dla cienistego, którzy słynęli z genialnego wręcz wzroku.
– Życie po prostu robi się męczące, gdy żyjesz tylko po to by... Żyć – mruknęła skrzywiając się z niesmakiem. Taka była prawda. Ziewnęła przeciągle, ukazując cały arsenał białych kłów oraz gardziel. Mlasnęła cicho.
– Przynajmniej tak to wygląda w moim przypadku, może u Ciebie jest lepiej. W sumie jesteś łowcą, masz więcej roboty niż ja. Chyba że jest wojna, wtedy to ja przejmuję pałeczkę – dodała z gardłowym chichotem.
: 08 gru 2014, 16:03
autor: Niosący Zgubienie
// Spoko. (;
Samiec zaśmiał się lekko, widząc jej minę. Widać nie była za bardzo zadowolona ze swojego trybu funkcjonowania.. Cóż, nie dziwił się. Odwzajemnił więc lekki uśmiech, ukazując kły.
– Cóż moja Droga, takie życie. – Rzekł, wzruszając leniwie barkami. Słysząc jednak jej słowa, pokiwał łbem.
– Żyjesz po to, aby dojść do samorealizacji. Dla jednych jest to osiągnięcie maximum umiejętności i znajomości w swojej dziedzinie, dla drugich jest to niesienie pomocy innym, a dla trzecich jest to miłość.. rodzina. – Mruknął nieco zamyślonym głosem, spoglądając w bok.
– Polowania są długie, ale nie zaprzeczam. Mam co robić.. hm, wojna.. możesz się też sprawdzić na arenie. – Rzekł z lekkim błyskiem w oku.
: 08 gru 2014, 16:17
autor: Dwuznaczna Aluzja
A kto by się cieszył tym, że w jego życiu nic się nie dzieje? Grzeszna nie należała do grupy smoków, które najchętniej tylko by jadły i odpoczywały w grocie. Ona potrzebowała ruchu, emocji... A jak na razie tylko walki na arenie oraz polowania zapewniały jej to, chociaż nie w takim stopniu jaki by sobie życzyła. Ale lepszy rydz niż nic.
– Takie życie – odparła tylko, potwierdzając jego słowa – Dlatego dobrze jest zrobić przed śmiercią możliwie jak najwięcej rzeczy, które chciało się wykonać. Potem nie będzie żalu – dodała po chwili.
– Niedługo będzie się działo coś ciekawego... Takie mam przeczucie – odparła cicho, ale wystarczająco słyszalnie.
– Jak na razie oczekuję tylko ceremonii, ma być jakoś na dniach. Wreszcie, jestem na tych ziemiach już siedem księżyców, czuję się dziwnie będąc adeptką w tak... Starym wieku – powiedziała, przekrzywiając niezadowolona łeb.