Strona 2 z 3
: 02 wrz 2022, 23:29
autor: Infamia Nieumarłych
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nie skomentowała już kwestii jego życia w wiecznej irytacji. Nie mogła mu przecież pomóc w żaden sposób, nawet gdyby faktycznie chciała. Jak już, to była dodatkowym źródłem z którego owa frustracja mogła wypływać – a nie gdzieś, gdzie można było się jej pozbyć.
Dziwny wybór podjął, wychodząc do niej z tą całą propozycją, doprawdy. Może jednak masochizm miał w sobie jakiś urok?
Znowu nastała ta dobrze im znana, przydługa cisza. Samica wpatrywała się w niego, kołysząc się lekko na boki, niczym jesienny liść na subtelnym wietrze. Wszystko, co do tej pory jej powiedział zdawało się albo do niej nie dotrzeć, albo stracić w zupełności jakąkolwiek wartość w obliczu pytania, które jej zadał.
Nie wiedziała, dlaczego tak dziwnie poczuła się, gdy zapytał ją o jej opinię, albo raczej o jej wyobrażenie sytuacji. Zawahała się na moment, jakby ważyła słowa, dobierała je z godną pochwały ostrożnością, chociaż efekt był mieszany i wątpliwej jakości.
– Widzę siebie, wpełzającą resztkami sił do świątyni, ze szlakiem krwi ciągnącym się za mną. – Przemówiła w końcu, odchrząkując lekko by pozbyć się niechcianej ochrypłości w głosie. – I ciebie, stojącego na jednym z tych pustych piedestałów, obserwującego wszystko z tą sztuczną neutralnością.
Może nie do końca odpowiedziała na pytanie w sposób, w jaki tego oczekiwał, bądź w jaki powinna, ale zdawała się być niezdolna do skonstruowania jakiejkolwiek innej myśli. Zrobiła się dziwnie sztywna.
: 02 wrz 2022, 23:49
autor: Strażnik
//gdyby ktoś był w zasięgu słyszenia to byśmy nawet nie rozmawiali aight xD
Istotnie, cisza była im znajoma.
Sarna zakołysała się nerwowo. Nie znała pojęcia melancholii, lecz przywykła już do swobody z jaką obrońca łączył nie pasujące do siebie emocje. Smok którego miała przed sobą zdawał się dodatkowo je potęgować, w dodatku do tego stopnia, że zaczynała bać się przesycenia ów nastrojem. Przychodzący za tym gniew, o dziwo był dla niej bardziej komfortowy, ze względu na jego powtarzalność. Był jak noc, której nie lubiła, lecz zdawała sobie sprawę z jej nieuniknionego nadejścia, ale i przemijania.
Na chwilę opuścił wzrok i rytmicznie postukał pazurami przed sobą. Twarde, zakrzywione końcówki szponów przypominały mu kim był i dlaczego się tutaj znajdywał. Chyba.
– Wolałbym żeby do tego nie doszło – odpowiedział w końcu, po niemożliwie długim namyśle i znów spojrzał jej prosto w ślepia. Czy jej wizja była nierealistyczna? Nie. Dlatego nie mógł jej zwyczajnie zaprzeczyć.
– Czy jest inne miejsce, w którym wolałabyś mnie widzieć? – Zbyt bezpośrednie. Ofensywne. Jasne, że się wycofa, bądź zbędzie to w jakiś inny sposób. Nie winił by jej zresztą, ponieważ niewiele odpowiedzi byłoby w tej sytuacji stosownych. Nie miał zresztą pewności czego właściwie od niej oczekiwał. Niemniej przełknął dyskomfort, w zupełności go teraz nie okazując.
: 03 wrz 2022, 0:06
autor: Infamia Nieumarłych
Jej wzrok znów, po raz pierwszy od dłuższego czasu, powędrował ku sarnie. Nie tyle z ciekawości, co palącej potrzeby spojrzenia gdziekolwiek w bok. Gdyby zerwała kontakt wzrokowy tylko po to, by udawać zafascynowanie niebem za plecami Strażnika, od razu okazałaby dyskomfort – o ile już na tym etapie nie był wystarczająco widoczny. Za to obserwacja sarny, stworzenia żywego i co jakiś czas ruszającego się, a więc mimowolnie tańczącego gdzieś na peryferiach pola widzenia miała sens i nie wydawała się zanadto podejrzana. Nie wyglądała jak ucieczka, nawet jeśli nią była.
– Nie wiem. – Przyznała w końcu, znów po dłuższej chwili namysłu, nieświadomie powtarzając jego stukot pazurów o podłoże. – Myślę że tak. Myślę, że powinnam preferować jakąś alternatywę. Ale chyba nie potrafię. Nie z braku chęci, tylko z siły przyzwyczajenia. To, kim jesteś i kim wydajesz się być przyrosło do ciebie przez te wszystkie księżyce. Niczym pleśń na gnijącym owocu.
Paskudne porównanie, ale jej zdaniem trafne. Zastanawiała się, czy może z czasem nie stanie się częścią tą jego pleśni. Częścią tej aury obrzydzenia, którą zdawał się rozsiewać z każdym krokiem, każdym słowem, każdym gestem.
Najgorsze możliwe zakończenie dla kogoś, kto zawsze pragnął odejścia w ogniu sławy.
– Czy jest inne miejsce, w którym mogłabym cię widzieć? – Zapytała zamiast tego, z rezygnacją w głosie, jakby zaakceptowała już słuszność swojej pierwotnej wizji, ale trzymała się szansy na istnienie alternatywy jakimiś śmiesznymi resztkami nadziei.
: 03 wrz 2022, 14:13
autor: Strażnik
Dobrze widział pułapkę w której się znaleźli. Żadne z nich nie było pewne czego właściwie pragnie, lecz wciąż zasysała ich ciekawość, czy mogą pozwolić sobie na więcej. Co pogarszało ich pozycję to nierówne stanowiska, rozbieżne ścieżki i nie pasujące do siebie wnioski. Oboje bali się, że powiedzenie słowa za wiele lub za mało, nie tyle rozjuszy rozmówcę, co odsunie, czyniąc jego intencje i pragnienia jeszcze mniej zrozumiałymi. Innym faktorem było pozostanie w zgodności ze swoimi zasadami. Przykładowo Mahvran, choć była chaotyczna, pchana ciekawością i pragnieniem poruszenia, wciąż zdawała sobie sprawę z barier, których nie chciała przekraczać.
Prorok był natomiast formą ciasno zbitych, potężnych emocji, które niezdefiniowane przez setki księżyców, nie mogły zostać przelane w czyn, który by go zadowolił.
Co za cholernie durna sytuacja.
– Każdy nakład pracy powiązany jest z wizją zysku – zwrócił uwagę szorstko, zastanawiając się jednocześnie, skąd jej zmiana punktu obserwacji. Sarna zdawała się zesztywnieć w reakcji na jej spojrzenie.
– Nie zawsze fizycznego. Czasem uwzględnia się w nim samą ideę, tak jak smok umierający za stado, zysk postrzega w zachowaniu konsekwencji względem własnych zasad. – odchrząknął na to nerwowo. Kolejne zdania wypowiedział ostrożniej, z większym namysłem i wydłużonymi przerwami między każdym słowem.
– Jeśli miałbym znaleźć się w innej pozycji, musiałaby być uzasadniona dobrym powodem. Ten powód zatem, wolałbym żeby nie wywodził się z urojenia, czy nietrafionej nadziei, że nie jestem jedyną osobą, która widzi weń wartość. – Choć niewątpliwie potrafił wyrażać część swoich poglądów wprost, ubieranie ich w skomplikowany język i krążenie wokół danej myśli, zdawało się dla niego bardziej komfortowe. Nie stawiał wszystkiego jasno, jako dokonane, a jedynie sugerował potencjalny kierunek. Wystarczyło, że Mahvran nie podejmie rozmowy, a wtedy wszystko wróciłoby do normy.
: 03 wrz 2022, 14:33
autor: Infamia Nieumarłych
Nie wiedziała w sumie, w jaki sposób był dla niej istotny. Czy aby na pewno potrzebowała go aby podtrzymać się przy życiu? Czy faktycznie cały czas zaspokajał jej chęć walki z samotnością? Wyniszczał ją, kawałek po kawałku, czego była świadoma i co akceptowała. Dlaczego? Bo nie miała alternatyw. Był jedynym smokiem z jej czasów, a co za tym szło, jedynym żywym powiązaniem z przeszłością, której trzymała się kurczowo, bojąc się teraźniejszości. Dlaczego? Bo z nią nie miała już żadnych powiązań. Według teraźniejszości mogłaby w ogóle nie istnieć.
Zranił ją, nie odrzucając jej wizji przyszłych wydarzeń. Podejrzewała, że nieświadomie, bo po prostu taki był – czego więc się mogła spodziewać? Mimo to nie zdołała powstrzymać sfrustrowanego westchnięcia. Znowu spojrzała na sarnę, jakby widziała w niej chwilowe ukojenie, tylko po to by znowu spojrzeć w ślepia Strażnika. Chłodno, z konieczności, a nie potrzeby.
– Rozumiem. – Mruknęła jedynie, zamykając wszelkie emocje i cisnące się na pysk słowa w sobie, po czym powoli odwróciła się, tym samym sygnalizując chęć zamknięcia rozmowy.
– Doceniam dodatkowe informacje o łowcach. – Powiedziała to tak sucho, że mogłaby na dobrą sprawę powiedzieć, że w ogóle jej ta wiedza nie interesowała. Spojrzała na feniksa, siedzącego w oddali na jednej ze skał. – Za twoim przyzwoleniem.
Bah, jakby było jej potrzebne. Jeśli nic nie stało jej na przeszkodzie, po prostu rozłożyłąby skrzydła i odleciała, wraz z niezainteresowanym niczym ptakiem.
: 03 wrz 2022, 15:08
autor: Strażnik
Jasna cholera!
Oczywiście, że powiedział coś nie tak, chybił jej czaszkę i teraz musiał wdychać jad, który rozsiał w powietrzu. Nie uciekałaby jak spłoszone pisklę, gdyby w głowie nie uznała go za wroga, na którego nie ma ochoty marnować więcej czasu. Kłótnie były w końcu satysfakcjonujące, gdy miało się do nich siły, wtedy stanowiły rozrywkę, jak prucie sobie flaków na arenie. Gdy temat był ważny i wymagał zaangażowania czegoś więcej, niż ściśniętej w środku nienawiści, którą możnaby splunąć komuś w pysk, w formie dosłownej albo ubranej w wyższość i sarkazm, jedynym wyjściem pozostawała ucieczka. Żałosne!
Przeliczył się sądząc, że wyrwie z niej jakiś rodzaj zaangażowania albo chęć pokonania najprostszej przeszkody w postaci wyrażenia jakichkolwiek oczekiwań wobec jego osoby. Teoretycznie nie powinien jej winić, w końcu angażując się w ten sposób mogłaby ukazać mu swoją szyję, a z takiej pozycji nie byłoby już odwrotu.
Bez przesady. Byli dorośli, czy to doprawdy zbyt wiele, żeby konsekwentnie włączyć się w grę, która ułatwi im zrozumienie siebie nawzajem? Po co zawierali to "partnerstwo", jeśli nie zamierzała wykonać jakiegokolwiek wysiłku w jego stronę. Tylko on musiał się starać, reszta tylko dąsała się i prychała, zadowolona z wartości utworzonych na poczekaniu.
– Czemu odchodzisz? Przecież to nie koniec – zaczepił ja, gdy już zdążyła się odwrócić i niemal zaczęła unosić skrzydła do wybicia. Nie wiedział jakie słowa wypadłyby w tej sytuacji lepiej, więc zatrzymał się przy jakichkolwiek, do których popchnął go instynkt.
– Albo ty ewidentnie czegoś nie rozumiesz albo ja – rzekł głośniej, mieszając krytykę z wyraźnym niezrozumieniem, jak gdyby zrobiła coś zupełnie niepojętego.
Sarna cofnęła się tylko, nie chcąc stać blisko niego. Nie była teraz najlepszą pomocą, zwłaszcza że nie potrafiła znieść emocji swojego smoka. Zabolały ją i zmusiły do chwilowego odcięcia.
: 03 wrz 2022, 15:26
autor: Infamia Nieumarłych
Westchnęła znowu, ciężej. Ależ on był trudny. Zmęczyła się już tą rozmową. Liczyła, że wyczuje to i zostawi ją w spokoju, ale tym razem musiał ciągnąć. Może dlatego, że oboje nie lubili tracić prawa do ostatniego słowa, a może... Może faktycznie nie załapał w ogóle aluzji? Ugh, miała wrażenie, że czasem potrafił być naprawdę tępy emocjonalnie.
W sumie to był. A zaakceptowała go mimo to, mimo listy pieprzonych wad dłuższej, niż średnia życia przeciętnego smoka.
Chciałaś emocjonalnego ułoma, to masz.
Zatrzymała się, chociaż pozostawała odwrócona bokiem, jakby nadal rozważając możliwość ucieczki z miejsca spotkania. Spojrzała jednak na niego, zimno, za wszelką cenę nie zamierzając się teraz przed nim rozlać.
– Jeżeli chcesz powiedzieć coś jeszcze, to mów. – Odpowiedziała krótko. No dalej, wbij kolejną szpilę. No przecież wiedziała, że tak będzie. Nie mogło być inaczej. Podjęła ryzyko, wiedząc doskonale jaki jest on, a jak emocjonalnie chwiejna była ona sama. Wrzucili się w ten pakt, ale zdawać by się mogło że ani on, ani ona w ogóle nie rozumieli, co za tym szło i jakie w sumie było tło całej sytuacji.
: 03 wrz 2022, 16:20
autor: Strażnik
Powiedzenie jej teraz, że nie dotrzymała umowy by opowiedzieć mu o elfach byłoby zapewne mocno nie trafione. Prawdziwe w obiektywnym sensie, lecz szkodliwe dla nich. Jakieś pojęcie emocjonalne zatem miał, choć część negował świadomie, ponieważ go denerwowała, a część podświadomie, już z pielęgnowanego od bogowie wiedzą jak dawna, skrzywionego instynktu.
– Wyjaśnij co powiedziałem nieodpowiednio – zarządzał, nie ruszając się z miejsca. Tym razem jednak pojął przesadzoną skalę swojej ofensywnej postawy i głośno przeczyścił gardło.
– Sądziłem, że pytasz o moje ograniczenia wewnątrz rangi. Wykluczające się przysięgi czy możliwość zaangażowania w... – próbował wyjaśnić, niby przepraszająco, choć wciąż bardziej nerwowym tonem. Finalnie brzmiał bardziej na zawiedzionego nią, niż sobą, nawet jeśli było na odwrót.
– Wyjaśnij – powtórzył znów z naciskiem, znów nie wiedząc w pełni jakiego wyniku oczekiwał.
: 03 wrz 2022, 16:41
autor: Infamia Nieumarłych
Ah, szlag. Zupełnie zapomniała o pierwszej części rozmowy, o tym, że miała dać coś od siebie w zamian za informacje od niego. Nadal to do niej nie dotarło; zafiksowała się tak na "co jeśli?" że wszystko inne właściwie przestało dla niej istnieć. Teraz zaś była uwięziona w analizowaniu gorzkiego smaku, jaki pozostał po jego odpowiedzi.
Co mogła zrobić? Przyznać się do tego, jak zraniona się poczuła? Zniżyć się do poziomu dziecka? W życiu. Na pewno nie przed nim i na pewno nie przyznając, że to z jego winy, że to jego zasługa, jego pieprzony sukces. Nie, zgrywanie głupiej było znacznie bezpieczniejsze.
– Nie stwierdziłam, że powiedziałeś coś nieodpowiedniego. – Odpowiedziała zwyczajnie, wzruszając barkami by upozorować nonszalancję. – Zadałam pytanie, odpowiedziałeś, więc przynajmniej znam twoją pozycję. Nie ma w tym żadnej innej głębi.
Jest, cholera, jest wielkie, nieodkryte dno, ale prędzej poderżnęłaby sobie gardło niż powiedziała, co na tym dnie jest i co ona tam widzi. Były bariery, których nie była w stanie przekroczyć, bo były one jedynym co odgradzało resztki jej psychicznego zdrowia od wyniszczających wpływów świata zewnętrznego. Strażnik był jednym z najsilniejszych z nich.
– Dowiedziałam się czego chciałam, więc byłam gotowa uznać rozmowę za zakończoną. – Dodała, bardziej jednak chcąc uspokoić i zapewnić samą siebie o swoich intencjach, aniżeli jego. Nie ruszyła się z miejsca, obserwując go czujnie, jak gdyby widziała w nim drapieżnika zastanawiającego się nad atakiem.
: 03 wrz 2022, 20:08
autor: Strażnik
Prychnął, tym razem z wyraźną intencją zakomunikowania swojej irytacji. Czy tak będzie to teraz wyglądało? Z zawiłej gry, dyskusyjnych zaułków i niewypowiedzianych zasad zamierzali uczynić żenującą tyradę na skalę rozmowy ze smokiem niedomagającym psychicznie? Oboje znali siebie na tyle, że nie powinni być zaskoczeni swoim charakterem, a jednak, z jakiejś chorej przyczyny, wciąż oczekiwali odwrotnych zachowań.
– Nie wiedziałaś ile tematów zamierzałem poruszyć, a próbując podsumować całą rozmowę i to jeszcze przed zakończeniem obecnego wątku, gdzie miałaś przybliżyć swoją relację z elfami, dajesz mi jasną sugestię, że uczyniłem coś aby cię odstraszyć.
Czy ułatwienie życia nam obojgu w tak prostym aspekcie, byłoby dla ciebie zbyt dużą ujmą na dumie? – Tym razem w końcu podniósł zad i okrążył ją, w bezpiecznej odległości.
Nie powinni walczyć.
Nie walczyli. Wypalali się tylko psychicznie.
Oczekiwał zbyt dużo. Zbyt szybko. Infamia nie była taka jak Szary. Potrzebowała kogoś, ale nie jego, jakiejś rozmowy, ale nie z nim, rozrywki, ale w inny sposób.
Zawód był w tej sytuacji nieuczciwy i egoistyczny, bowiem to wyłącznie on wpieprzał się w życie samicy, która o to nie prosiła. Nie insynuowala nawet.
Gdy już się zgodziła, na przekór wszelkiej logice, z jakiegoś powodu zamiast zyskać do niej dodatkową cierpliwość, jedynie stracił tą, którą z ledwością posiadał.
.– Sparafrazuj chociaż co takiego twoim zdaniem miałem na myśli. – Ponaglił ją, przy okazji zamiatając po ziemi ogonem, gdy stabilizował swoją pozycję. Mową ciała zdecydowanie nie sugerował przyjaznych intencji, ale nie byli prostymi zwierzętami, żeby zwracać uwagę tylko na to, prawda?
: 03 wrz 2022, 21:17
autor: Infamia Nieumarłych
Może ten ich przeklęty układ tak wypaczył jej oczekiwania? Tak, oczekiwała czegoś więcej, mimo że nie miała ku temu sensownych podstaw. Liczyła, że będzie w stanie go zmienić... Ale po co? Przecież był prawie taki sam, jak ona. Irytujący, ślepy, pełen hipokryzji.
Gdy zaczął ją okrążać, aktywowały się w niej instynkty; łuski na ciele, ostre, ale do tej pory leżące wzdłuż ciała, nastroszyły się powoli, sprawiając, że jej ciało nabrało objętości. Zatrząsła ogonem, poniekąd w ten sposób zdradzając nagłą ekscytację. Ukochałaby go teraz, gdyby się na nią rzucił. Gdyby dał jej pretekst do starcia się kłami, szponami, nawet bez magii. Chciała poczuć jego krew. Po prostu. Dla zabawy.
Nie zaatakował jednak, chociaż jego mowa ciała wciąż działała na jej dziką, zwierzęcą stronę.
Nie odniosła się do jego przytyku odnośnie jej dumy, chociaż widać było, jak zaciska szczęki, uwydatniając żuchwę.
– Jesteś uparty. Tak rozkosznie uparty. Mógłbyś osiągnąć tak wiele, gdybyś tylko potrafił kierować to w odpowiednią stronę, ku konkretnym celom. Ugh. – Mlasnęła jęzorem, kręcąc powoli głową. – Sądziłam, że będąc prorokiem jesteś, oczywiście, obrzydliwie neutralny, więc będziesz obserwował jak łowcy nas mordują i nie zrobisz nic. Nie pobrudzisz się krwią. Nie będziesz walczył o przetrwanie bo i tak żyjesz na wypożyczonym czasie. To, że liczysz, że do tego nie dojdzie, jest bez znaczenia.
Powstrzymała drżenie w głosie, zaciskając kły jeszcze mocniej.
Zmiana tematu. Żałosna, śmieszna forma ucieczki.
– Co chcesz wiedzieć o mrocznych elfach? – Zapytała w końcu, licząc, że porzuci poprzedni temat. Naiwna.
: 03 wrz 2022, 23:25
autor: Strażnik
Całe życie był niezdecydowany, ponieważ oczywiste, a jednocześnie obiektywnie dobre cele nie istniały, przynajmniej nie na tyle by jakikolwiek cholerny byt był w stanie ułatwić mu obranie właściwej ścieżki. Był może uparty dla samej upartości, może marnował czas na błądzenie i kłócenie się ze sobą, ale przynajmniej nie uciekał stale i dostrzegał potrzebę znalezienia definicji. Mahvran nie chciała od świata niczego konkretnego poza zadowoleniem teraźniejszych potrzeb, dlatego łatwiej jej było mówić o oczekiwaniach i...
Odetchnął w końcu, powoli zbierając myśli. Brudy w jego głowie sprawiały, że w gniewie gubił się i tracił przejrzystość obrazu, który miał przed sobą. Znów nie tylko projektował, lecz także odbierał jej cechy i zdolności, które rzeczywiście posiadała. Swoją odpowiedzią jasno wskazała, że interesowała ją przyszłość i to nie byle jaka, a dotycząca jego bezpośrednio.
Jego bezpośrednio...
Zamrugał szybko, jakby zdał sobie sprawę z istotnego elementu, który mu dotychczas umykał. Widział przecież zmiany w jej zachowaniu, napięcie, stroszenie się i uciekanie od nazywania pewnych rzeczy wprost. Sam przecież wiedział jak to jest, nawet jeśli to nie partnerstwo było wątkiem, który postrzegał za najtrudniejszy.
Czy chciałaby żeby złamał dla niej swoje zasady? By walczył u jej boku, zrzekając się neutralności? Po co miałaby tego oczekiwać, jeśli sama nie byłaby zdolna do czegoś podobnego?
Smoki były hipokrytami, oto dlaczego. Jeśli tak upierali się, że nie był w niczym wyjątkowy, mógł bez przeszkód założyć, że inni mieli tak samo egoistyczne pragnienie by zadowolić swoją rządzę pożerania. Chciał należeć do kogoś, tak samo mocno, jak chciał posiadać, lecz nie wynikało to z żadnych szlachetnych pragnień, chęci tworzenia ani wewnętrznego dobra, a zaspokojenia pustki. Udowodnienia samemu sobie, że potrafił być funkcjonalny i użyteczny.
Chciał być narzędziem na tyle użytecznym, by sięgano tylko po niego. Mahvran mogła widzieć to identycznie, ale tylko jedno z nich mogło być naprawdę skuteczne w wykorzystywaniu się.
– Walczę gdy trzeba – odrzekł powoli i choć planował usiąść, był teraz zbyt spięty by się tego podciąć.
Oczywiste, że gdyby chodziło tylko o to, zamiast obruszać się i próbować odejść, rzuciłaby jedynie złośliwym komentarzem, mającym wyśmiać jego pasywność.
Była zatem zazdrosna o jego pozycję, lub oczekiwała że zniży się do śmiertelników, specjalnie dla niej.
A może się mylił? Może chodziło o coś jeszcze? Czego takiego nie był w stanie zobaczyć?
– Wspomniałem, że nie chcę opierać zmiany standardowego postępowania na samej nadziei, która równie dobrze może być nietrafiona. To oznacza, że jeśli ty widziałabyś mnie gdzie indziej, chciałbym mieć pewność, że to coś czego rzeczywiście pragniesz. – wyjaśnił sucho, choć z dziwną nuta zapytania w tonie, jakby świadomie wstępował na grząski grunt.
: 04 wrz 2022, 0:13
autor: Infamia Nieumarłych
Czy na pewno chciała mieć go po swojej stronie, u swojego boku? Nadal patrzyła na niego oczami przeszłości, oczami pisklęcia otoczonego obcymi, dorosłymi smokami. Mógł być Strażnikiem Gwiazd, ale gdzieś w głębi duszy zawsze widziała w nim Opiekuna Ziemi, a więc jednego z winowajców najgorszego wydarzenia w jej życiu; mimo, że było to nieuczciwe wobec niego, bo zawinił najmniej.
Cóż, antagonizowanie go było po prostu jej prywatnym rytuałem.
Czego chcesz, samico... Sama nie wiesz.
On chciał mieć poczucie przynależności; ona chciała posiadać. Wydawać by się mogło, że powinni dopasować się do siebie idealnie... Ale nie. No właśnie nie. Coś nie pasowało. Coś zgrzytało. Byli zbyt chaotyczni we własnych pragnieniach, by się do siebie dopasować i by dogodzić sobie samym.
Wypuściła powoli powietrze z płuc, odwracając wzrok i udając zainteresowanie kamykiem przed jej łapami, szturchając go środkowym palcem prawego skrzydła. Nie potrafiła stać w miejscu, musiała być w ruchu, zawsze ekspresyjna, zawsze szukająca czegoś, na czym może się skupić jeśli coś w rozmowie nie idzie po jej myśli.
Chwyciła kamień pomiędzy palce, obracając go leniwie w szponach.
– "Gdy trzeba". Atak łowców, którzy chcą nas wyrżnąć nie jest dla ciebie wystarczającym powodem? Twoje życie, twoje przetrwanie naprawdę ma dla ciebie tak zerowe znaczenie? Na litość Otchłani, nie chodzi o twój stosunek do smoków, tylko do siebie samego. Przecież ich nie obchodzi kim jesteś, nie obchodzi ich tutejszy śmieszny podział na rangi. Smok to smok, ma łuski, będzie z niego zysk. Czy planujesz walczyć dopiero, gdy staną pod drzewie, na gałęziach którego akurat będziesz spał?
Fuknęła cicho, odrzucając kamień w bok. W przeciwną stronę do samca – nie chciała przypadkiem skrzywdzić stojącej za nim sarny.
– To, czego ja pragnę jest bez znaczenia. – Znowu wzruszyła barkami, zupełnie nie zauważając jakiejkolwiek sugestii. Wolałaby, by jednak wypytywał ją o te elfy, ale najwyraźniej ten temat póki co umarł. Cóż, jedna droga ucieczki mniej.
Zawsze możesz odlecieć.
Hm. Jak tchórz.
: 04 wrz 2022, 18:09
autor: Strażnik
Uniósł łeb, łagodnie go przekrzywiając, jakby spojrzenie na nią pod innym kątem miało ułatwić mu zrozumienie jej pozycji.
–Ah tak... – mruknął z kpiną wprawioną sprawnie w styl wypowiedzi. Potem powrócił do zwyczajniejszej pozycji, wciąż uwagi nie odwracając od jej pyska.
– Krytykujesz mnie za pośpiech, a sama wyciągasz pochopne wnioski. – skomentował bardziej w ramach spostrzeżenia, tudzież wyjaśnienia, niż wbicia się jej pod łuskę.
– Zrobię to co będzie miało sens w praktyce lub postąpię mniej logicznie, ale zgodnie z zasadami. Moje życie interesuje mnie na tyle żeby go nie wyrzucać i na tyle żeby o nie walczyć, w samoobronie jak i prewencyjnie, ale wtedy strategią. Także na tyle żeby w popłochu NIE rzucać się na wszystko co kojarzy się z zagrożeniem, choćby raniło innych.
Jaki jest twój zarzut do mnie? Czy to nie oczywiste, że jeśli stoję bardziej na straży idei, nie będę krwi przelewać za zmieniające się granice? – zasady przedstawił jej logicznie. Wprost. Bez komplikacji. Jeśli miała do nich zarzut, ponieważ uważała je za głupie powinna to do cholery powiedzieć, a potem obronić. Nie chciał zmieniać się dla kaprysu, ani w ciemno, tylko żeby miało to sens.
– Twoje pragnienie ma znaczenie, ponieważ o nie zapytałem. Adekwatną reakcją byłoby uhonorowanie ów pytania odpowiedzią. Jeśli tego nie zrobisz, sam wyciągnę wnioski. – westchnął przeciągle, w końcu odwracając wzrok, choć bardziej dla niej, niż z własnej potrzeby. Może jeśli będzie słaby i zażenowany tak jak ona, zdołają się jakkolwiek porozumieć.
– A wtedy nie zmieni się nic – dodał z nutą irytacji.
: 04 wrz 2022, 19:02
autor: Infamia Nieumarłych
Właściwie to miał rację – pospiesznie wyciągała wnioski, zbyt zirytowana by porządnie się skupić. Najgorsze było w tym to, że nie rozumiała źródła swojej frustracji. Jak mogła wymagać od Strażnika czegoś więcej, czegoś konkretnego, jeżeli sama nie potrafiła zdefiniować swoich pragnień? Przecież nie wyczyta tego z jej myśli.
Ewidentnie, ona sama też nie potrafiła tego zrobić.
W przypadku irytacji, nieuniknionym kierunkiem dalszej rozmowy w przypadku Infamii była hipokryzja. I to właśnie jej się uchwyciła, byle tylko wydusić z samca jakąś bardziej konkretną reakcję. Może coś, co nie jest, dla odmiany, tylko suchą kpiną albo zmęczeniem?
– Ileż można żyć tylko dla idei? – Zapytała, wzdychając z frustracją. – Rozejrzyj się dookoła. Spójrz na świat jak na coś materialnego, a nie na ideę. Nie mówię, że masz nagle zacząć macać trawę, czy przytulać się do smoków i hasać pośród wilków, ale jeżeli dla ciebie jedynym sensem jest niematerialna, wyimaginowana idea, i tylko jej podporządkowujesz swoje życie i swoją taktykę, to właściwie... Nie ma w tobie nic żywego.
Nieuczciwe zagranie ze strony kogoś, kto spędził już blisko dwieście księżyców życia, chłonąć idee martwego stada i martwych przodków, ale nie interesowało jej to. Na jej szczęście, Strażnik raczej nie wiedział jak bardzo ciążyła na niej przeszłość. Mógł mieć lekki zarys sytuacji, ale daleko było do pełnego obrazu. Chciała więc to wykorzystać, przedstawiając jego jako upośledzonego, zaś siebie jako wciąż tętniącą życiem i badającą świat wszystkimi zmysłami. Nawet, jeśli była żywymi zwłokami.
Znowu zaszurała ogonem, zdradzając nerwowość. Kołysała się lekko, nie wiedząc gdzie w sumie chce patrzeć: jej wzrok przeskakiwał to z oczu proroka na jego barki, ku skrzydłom, by potem skupić się na złotej obroży. Ugh, ta przeklęta obroża. Czy ona naprawdę odcinała mu dopływ tlenu do mózgu?
– Tak? A więc chcę tego: naucz się funkcjonować bez neutralności. Trzymaj jakąś stronę, miej jakieś wartości, które nie są szare. Tchnij w siebie trochę więcej... – Zakręciła łaposkrzydłem w powietrzu, jakby szukając słowa. – Życia. Na tyle, byś faktycznie bał się śmierci.
Ugryzła się w język, nim powiedziała 'emocji', bo to byłoby już zbyt pretensjonalne. Chyba.
: 04 wrz 2022, 21:46
autor: Strażnik
Znów to samo, choć tym razem w jakiś sposób gorsze.
Mniej zainspirowane. Po prostu desperackie. Takie były jej oczekiwania.
Denerwował go fakt, że chciała od niego dokładnie tego samego co inni. Nie zamierzała pokazać w jaki sposób to osiągnąć, ani jak sobie to chociażby ułatwić. Nie, po prostu stawiała przed nim polecenie, najbardziej tępe z możliwych i nakazywała mu wykręcić sobie mózg, żeby zrównał się z jej poziomem.
Pragnął być jak inni, lecz gdy słyszał że nie istniało żadne inne wyjście, opętywala go wściekłość. Zwłaszcza, że inni też nie wiedzieli czego chcieli. Jedyna przewaga jaką dzierżyli to niekwestionowany komfort.
Tego mieć nie potrafił. Więc co? Miał po prostu zignorować tę część siebie, która go definiowała? Nie przejmować się niczym, tylko słuchać intuicji, dokładnie tej samej, która pokierowała jego zęby w stronę Kazesa? Pieprzony naiwny bełkot. Krew gotowała mu się na samą myśl, że musiał ten wątek w ogóle zgłębiać.
Nie uciekał jednak. Spętał gniew, zmiażdżył go do maleńkich rozmiarów i przełknął, jak chrząstkę. Jedynie jego aura była nieznośna. W końcu oczekiwał odpowiedzi, więc ją dostał – nawet jeśli była głupia.
–Uważasz, że mam szare wartości? Lękanie się śmierci uważasz za taki sukces? – zapytał nie unosząc głosu, choć jego ton wyraźnie wskazywał niechęć i urażenie. Nie maskował ich ponieważ właśnie tak powinna jego stanowisko odebrać. Może w wielu aspektach się mylił, ale nie zamierzał dać się stłamsić grze życzeń osoby, która nie miała o nim żadnego pojęcia.
– Nie interesuje mnie życie dla doświadczania, jeśli czynności w które miałbym się zaangażować znów mają być skazane na niewiadomą. Zmarnowałem już dość księżyców, żeby pławić się w komforcie ignorancji, którą WY nazywacie wybieraniem stron. Nie jestem idiotą, żeby stać bezczynnie, gdy łowcy zaczną mordować smoczą rasę, ale to nie znaczy że mam obowiązek na KAŻDYM kroku wiązać się z waszym mięsem, dla pustej nadziei, że moje oczekiwania nie są jednostronne. – Mówił dalej, w formie gniewnego rozkazu, niż próby wyżalenia się. Jakby ów stanowisko przemyślał jako oczywiste i jakby niezrozumienie Mahvran było pokazem jej obrzydliwego stępienia umysłowego. Splunięcia mu w pysk.
Stało to wszystko w oczywistej sprzeczności z partnerstwem, które z zasady było nieprzewidywalnym związaniem się z czyimś mięsem.
Przełknął kwas.
: 04 wrz 2022, 22:10
autor: Infamia Nieumarłych
Chciała, początkowo, przejechać sobie łapą po pysku w wyrazie absolutnego zażenowania. Nim, a nie sobą, rzecz jasna. Ugh, ciągle rozrywali swoje wypowiedzi na kawałki, analizując i odnosząc się tylko do niektórych, a inne odrzucając, a więc pozbawiając swoje słowa sporej części kontekstu, sensu. Nie mogli się zrozumieć, bo z jednej strony chcieli, a z drugiej nie – bardzo umiejętnie sabotując siebie nawzajem.
Skąd w ogóle doszło do tej rozmowy? Jakiż to talent posiadali i dzielili między sobą, że nawet coś o tle czysto praktycznym, politycznym, udawało im się za każdym razem zmieniać w emocjonalną batalię pod tytułem "ty nie rozumiesz"?
Lubisz to, przyznaj. Lubisz to, bo tylko on w całym tym pustym świecie potrafi ci się jeszcze w miarę sensownie postawić.
Z niewygodnym naciskiem na to "sensownie".
– Nie potrafię pojąć, jak z tak nietypowo ponadprzeciętną inteligencją potrafi być połączona taka głupota. – Syknęła, kłapiąc lekko szczękami. Zakręciła w miejscu subtelne półkole, wyginając przy tym szyję, niczym wąż zastanawiający się, z której strony zaatakować. – Tu nie chodzi o dosłowne lękanie się śmierci. Rozdrap trochę moją wypowiedź, zamiast trzymać się płycizny. Ty nie masz żadnych mocno definiujących ciebie wartości. Twoje idee, których tak łapczywie się podtrzymujesz, spłycają cię. Dobre rozwiązanie, jeżeli chcesz po prostu stać się nikim i oderwać od świata, ale absolutnie beznadziejne jeżeli twoim celem jest jakkolwiek zrozumieć otaczający cię świat i żyjące w nim istoty. Jak chcesz badać, dowiadywać się więcej, jeżeli masz zbyt płytki światopogląd, aby dostrzegać faktyczny stan rzeczy? Chcesz być tylko łącznikiem między bandą nieśmiertelnych, a bandą śmiertelnych, czy kimś, kto faktycznie jakkolwiek jest częścią ekosystemu? I zanim znowu spróbujesz włożyć mi w pysk inne słowa, nie mówię o to, byś stał się częścią smoczego gatunku. Po prostu zacznij żyć czymś więcej, niż tylko teoriami.
I ona starała się mówić w miarę spokojnie, chociaż jej nerwowe kołysanie się i ciągłe smaganie powietrza wężowym językiem przeczyło tylko minimalnie zirytowanej naturze jej głosu.
– Dla siebie, nie dla mnie. – Podkreśliła jeszcze, nie chcąc, by znowu doszedł do błędnych wniosków.
Co za komedia.
: 04 wrz 2022, 22:35
autor: Strażnik
Zacisnął zęby, siłą powstrzymując się przed przerwaniem jej w środku monologu. Jakaś prymitywna część osobowości pragnęła zaprzeczyć dla samej zasady, ale czym dłużej analizował jej słowa, tym bardziej pojmował, że miała w tym wszystkim rację. Ich dyskusja zaczynała przypominać tę, którą stoczył ze Światokrążcą. Morski otworzył mu wtedy ślepia na pewne sprawy, ale wciąż był zbyt inny i poświęcony własnym problemom, by uczynić dla niego coś wiecej. Zwyczajnie wskazał niekonsekwencję, skrytykował grząski grunt, na którym się znajdywał, a następnie podążył we własną stronę, taką której uczący się od niego Strażnik, w żaden sposób nie mógł pochwalić.
Spodziewał się, że podobnego zjawiska doświadczy z Infamią. Samica powie mu coś względnie sensownego, powierzchownie wybroni konsekwencji, stworzy kolorowo spójną ideę, a gdy przyjdzie do udowodnienia jak miałaby działać w praktyce, wszystko się znów posypie.
Najprostszym wyjaśnieniem wobec jego niechęci był lęk, nie przed śmiercią, a życiem, które nie miałoby celu, jaki możnaby pozytywnie podsumować.
Może nie był dobry, w stanie który okupował teraz, ale przynajmniej nie był tak samo zły, gdy rzeczywiście się czemuś poświęcał.
Otworzył pysk, pozwalając by chmura cuchnącego kwasu otoczyła jego łeb. Zgnilizna, była mniej irytująca od gryzącej w nos kwaśności. Jego już nawet nie brzydziła, choć istniał okres, w którym nie potrafił znieść, tej idiotycznej ułomności. Dawno temu w każdym razie.
Dopiero po kilku przydługich oddechach, chmura straciła na intensywności, chyba że Mahvran jakoś przyspieszyła ten proces.
Zmyśliłby do tego jakąś metaforę, gdyby miał na to ochotę, ale nie miał. Jedynie spuścił wzrok, przyglądając się ziemi przed jej skrzydłami.
Chciałby przestać być głupi, ale to przecież nie komenda, której mógł posłuchać od tak. Odchrząknął nerwowo, przełykając kolejna gulę w gardle.
– Jak? – zapytał, niby wrogo, choć z przebijającą się przez to słabością.
– To nie działa
: 04 wrz 2022, 23:06
autor: Infamia Nieumarłych
Skrzywiła się minimalnie, widząc jak łeb samca otacza żółta chmura gazu. Było to zbyt nieistotne by faktycznie ją irytowało, czy męczyło, bądź odpychało, ale zarazem ciężkie do zignorowania jeżeli miało się jakkolwiek sensowny zmysł węchu.
Zdziwiła się jego ciszą. Na Otchłań, czyżby udało mu się go zamknąć i zmusić chociaż przez chwilę do autorefleksji? Oh. Niezwykłe. Cisza, jaka zapadła między nimi była tak nagła i niespodziewana, że wywerna potrzebowała chwili, by faktycznie ją zarejestrować. Już prawie zaczęła szukać jakiejś alternatywy, na której mogłaby poświęcić uwagę, by nie musieć stać jak głupia w miejscu i czekać na jakieś słowa z jego strony, gdy w końcu się odezwał.
Hm. Jak? Świetne pytanie, cholera. Odchrząknęła cicho, szukając szybko jakichś słów.
– Mógłbyś zacząć od rzeczy obejmujących mniejszą skalę. Masz kompana. – Powiedziała, wskazując łbem na częściowo schowaną za nim sarnę, mniej lub bardziej dobrowolnego świadka całej ich interakcji. – Chcesz lepiej zbadać świat? Zacznij od niego. Zwierzęta wcale nie są takie płytkie, jak się wydaje z perspektywy ras rozumnych. Mają w sobie ciekawą głębię. Próbowałeś konkretniej zbadać łączącą cię z nim więź? Masz, dosłownie, bezpośredni dostęp do umysłu żywej istoty. Próbowałeś zgłębić konkretne schematy, drobniejsze detale w psychice tego zwierzęcia, czy traktujesz je jak zwykłą sarnę, która po prostu nie ucieka na twój widok?
Zaszurała pazurami po ziemi, rysując półświadomie jakiś pozbawiony znaczenia wzorek, nim spróbowała, spokojnie, ciągnąć dalej.
– Bogate życie jest zależne od rozumienia wielu perspektyw. Spróbuj zobaczyć świat oczami sarny, potem porównaj to do swojej percepcji. Spróbuj... Być sarną. Chociaż przez jakiś czas. Żeby nie tyle zrozumieć, co kieruje jej życiem – bo generalnie, jest to instynkt przetrwania – tylko poczuć to, co ona i zobaczyć, jak reaguje przez to na bodźce. – Dodała, nie rozumiejąc dlaczego nagle zaczęła pełnić rolę pseudoterapeutyczną. Chyba czułaby się bardziej komfortowo, gdyby jednak znowu na nią prychnął i powiedział, że pieprzy bezsensu. Łatwo było na niego warczeć, gorzej, gdy faktycznie chciało się... Yyyy.
Pomóc?...
: 05 wrz 2022, 3:08
autor: Strażnik
Jakże naiwne było oczekiwanie, że oferuje mu właściwą odpowiedź. Czego się spodziewał zresztą?
Przymknął ślepia powoli, znów od niechcenia wydychając kwaśne powietrze.
– Najpierw wejdź w umysł sarny. Stań się nią. Dopiero wtedy zaangażujesz się emocjonalnie i zaczniesz dostrzegać uroki życia. – podjął flegmatycznie, jakby zaczął opowiadać jej jakąś historię. Nawet sztucznie złagodził głos.
– Zwróć uwagę na zapach trawy, szum drzew i wartko płynącej rzeki. Doceń ciepłotę ziemi pod łapami albo gęstość gruntu po którym stąpasz.
Z tego wynika chęć życia. Z ekscytacji, ciekawości, odkryć, doceniania małych rzeczy, gestów, kształtów, krótkich powitań z nieznajomymi. Medytuj, wczuj się we własny oddech, zrozum własne ciało.
Bądź jak sarna, która istnieje złączona ze światem, niczym jego maleńki składnik. W niczym nie wyjątkowa, ale dzięki temu dopasowana do reszty materii.
Bądź jak sarna, nie waż konsekwencji swoich działań, uciekaj od dyskomfortu, nie dyskutuj, chęć życia znajduj w doświadczaniu, tylko dla siebie, tylko dla swoich zmysłów. Śmierć to tylko abstrakcyjny koncept, cierpienie jest nieuniknione, więc przemknij obok nich, zamknij oczy.
Nie ma tu miejsca na zawiść, jakąś tradycję, moralne założenia, rangi. Sarny radzą sobie bez tego, bez konceptu zła i dobra, bo to przecież utrudnia doświadczanie.
Innymi słowy istniej tylko dla siebie. – przerwał na chwilę, a jego ton nabrał znów surowości.
–Dobrze rozumiem? Czy to życie oparte wyłącznie na doświadczaniu służy ci jakoś? Jesteś szczęśliwa patrząc na swoje stado, zupełnie nie związana żadnymi konsekwencjami, które wyżerają cię od środka? Jesteś zadowolona z tego co robisz? Rozmowa o pogodzie i kształcie gałęzi byłaby czymś co przyniesie ci satysfakcję, tak? – pytanie retoryczne. Zafiksował się na swojej bezsensownej historii, wykładając ją, jak treść paktu związującego życie. Był w tym i gniew i kpina, ale jakieś poszukiwanie również.
Prawda jest taka, że znał ten stan dawno temu, lecz teraz las był zatruty i już nie mógł do niego wrócić.
– Nie – znów spojrzał jej w ślepia, minimalnie, wrogo marszcząc pysk.
– A zatem krokiem do czego jest ten eksperyment? Nawet jeśli moje słowa uznasz za nietrafiona hiperbolę , jakie możliwie rozwiązanie możesz mieć na myśli? Emocjonalne wypalenie czy kolejny wariant samotnej niezależności?
: 05 wrz 2022, 19:59
autor: Infamia Nieumarłych
Z jednej strony była wdzięczna, że jednak ciągnął to w formie konfliktu, zaprzeczał, dalej odrzucając każde jej słowo. To było bardziej znajome; a to, co znajome, przynosiło komfort. Infamii łatwiej było odnaleźć się w stresie, bo był jej lepiej znany niż spokój i zrozumienie. Wyniszczało ją to, jak wiele innych rzeczy i cech, ale nie znała za bardzo innych alternatyw.
Z drugiej jednak... Ugh. To, że zdawał się w ogóle jej nie rozumieć, to jak ukryty sens jej słów zupełnie przelatywał mu nad głową, doprowadzał ją do szewskiej pasji.
– Nie. – Pokręciła głową, lekko pocierając palcem prawą powiekę. – Nie, nie i jeszcze raz nie. Wymyślasz własne teorie do moich słów.
Poruszyla barkami, jakby przygotowując się do dalszej części jakiejś wykańczającej nauki. Zupełnie jakby uczyła dziecko. Dwustuksiężycowe, uparte, irytujące dziecko.
– Nie masz żyć jak sarna, stary półgłówku. Masz zacząć od niej i zbierać po prostu sieć perspektyw, nakładając je na siebie i z tej bogatej sieci wyciągając wnioski. Nie masz siedzieć w promieniach słońca i medytować, zachwycając się zapachem traw. Nie jestem na tyle popieprzona, by sugerować takie idiotyzmy. Takich porad szukaj u elfów wysokiego rodu.
Skrzywiła się, wyraźnie zniesmaczona na samo wspomnienie tej rasy, nim nie kontynuowała dalej. – Skrócona lista twoich problemów to brak intuicji, brak wyczucia i generalna pustka, czasem mieszająca się z frustracją. Stoisz w miejscu. Niczego nie osiągasz. Stoisz, jak wierny strażnik, którym się ochrzciłeś i właściwie nie robisz nic, poza patrzeniem na upływ czasu. Biernie. Nie wyciągając żadnych wniosków. Nie zmieniając się. Jak chcesz zrozumieć świat i uczyć się od niego, jeżeli masz w sobie głębię kamienia?
Przekrzywiła rogata głowę, a jej ślepia zabłysły, gdy uchwyciła się innego sposobu toczenia rozmowy.
– Gdy oferowałeś mi wspólną wizytę w tej wiosce, która została niedawno wymordowana, umotywowałeś ten zwiad chęcią nawiązania kontaktu z innymi rasami. – Przypomniała, jakże uprzejmie, nim nie przeszła oschle do sedna. – Co wyciągnąłeś z tych interakcji? Zrozumiałeś cokolwiek? Wzbogaciłeś się?
Raczej znała odpowiedź na to pytanie, ale naiwnie liczyła, że w jakiś sposób prorok ją zaskoczy. Pozytywny, dla odmiany.