Strona 2 z 38

: 29 kwie 2014, 19:46
autor: Czarny Kolec2

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Czarny uwielbiał takie zachody...Oznaczało to, że przelana zostanie krew tej nocy. A taka prognoza od razu wprawiała go w dobry nastrój. Zwłaszcza, jak krwista łuna rozlewała się również po śniegu, nadając mu niesamowitej barwy...Postanowił wylecieć z Obozu, aby coś przekąsić. Albo kogoś. Polowania dają mu frajdę, zwłaszcza jeżeli są to polowania na kogoś...Albo zwykła zabawa w kotka i myszkę. Kanibale maja klawe życie w tej krainie...
Oszust z pewnością mógł zobaczyć kątem oka czarny kształt przemykający między zaroślami. Jak cień.
-Bóg. Bóg jest jeden.
Odezwał się głos. Pozbawiony jakiejkolwiek barwy, emocji czy uczucia głos, który mógł przyprawić o dreszcze. Niby to była drwina, lecz nie...Nie dało się wyłapać czegokolwiek, co mogłoby za nią przemawiać.
Kto to powiedział?
Smok, który wylegiwał się na skale. Smukły, lecz atletycznie zbudowany. Czarny jak smoła i posiadający całkiem imponujący zestaw szponów. Rogi i wyraźne mięśnie wskazywały na Zwyczajnego, zaś szerokie i ostro zakończone skrzydła, na Powietrznego.
Pysk natomiast wieńczyły jadowite żółte oczy, równie puste co głos. Ale było w nich coś...niepokojącego. Coś, co widziały. A widziały zdecydowanie za dużo. Lecz na zewnątrz były one puste, jak u lalki...Upiór, czy żywa istota?

: 29 kwie 2014, 19:53
autor: Strasznik
Gdyby nie fakt, że Kanciarz do tchórzy nie należał zdecydowanie, pewnie by sie przestraszył. Niejedno małe Pisklę z piskiem pobiegłoby do swego opiekuna po zobaczeniu Czarnego. O ile ów łuskaty wyglądał groźnie, to Kanciarz nie wyglądał ani trochę na groźnego – no, może tylko jego ślepia były takie... Nieprzyjemne. Ale nie był straszny. Za to gdyby ktoś spojrzał w jego serce, zobaczyłby tam lód. Samiec nie należał do uczuciowych osobników.
Też tkwisz w tej iluzji? Więc jakie nosi miano? zapytał ze spokojem, nie odwracając się w stronę nowoprzybyłego. Nie zmartwiła go obecność samca. Był on młodszy od Oszusta, co jednak nie oznaczało wcale gorszego wyszkolenia – Kanciarz wierzył w zdolności młodych. Chodziło raczej o to, że był świadomy, że ma nieco większe szanse przez swój nieznacznie większy rozmiar. Możliwe też, że był zwinniejszy od Adepta – w końcu nie na darmo mówiono, że jest Bogiem Skrytobójstwa. Blizny na jego grzbiecie lśniły lekko przez ostatnie promienie słońca, a sama runa na lewym barku też połyskiwała tajemniczo... I groźnie.

: 29 kwie 2014, 20:10
autor: Czarny Kolec2
// Nie zaktualizowałem wieku, ale jestem starszy o 1-2 księżyce ;P


– Jedyny. Pan Śmierci.
Odparł. Śmierć jest absolutna. Nie patrzy, czy smok, czy król, czy pachołek. Każdego traktuje po równo. A ci, którzy pomarli wędrują w ponurych salach Jego strasznej twierdzy. Fenrir służy mu, jako ostatecznemu władcy. Śmierć bowiem zawsze będzie, póki ten świat istnieje. Jej nie można zabić, bo to ona jest końcem.
Nagle spojrzał na ziemię, a w punkcie na który patrzył pojawiła się ciemnoczerwona mgiełka. Rozlała się w kształt ptaka, nabierając szczegółów takich jak pióra, dziób, oczy...Aż oczom ukazał się kruk. Zwykły, czarny kruk. Wyczarowany ptak zakrakał, strosząc pióra, a następnie rozmył się w obłokach krwistej mgły.
-A to iluzja.
Powiedział, wracając wzrokiem do swojego rozmówcy. Uznał też, że nie będzie krył już woni za pomocą maddary. Zapach jaki wydzielał czarny gad również nie był za przyjemny. Siarka zmieszana z...Cóż. Trupem. Smoczym trupem.

: 29 kwie 2014, 20:24
autor: Strasznik
//sorki! Zapamiętam xD

Zapach sprawił, że samiec zmrużył oczy, po czym ostatecznie odwrócił się w stronę Czarnego. Chwilę obserwował kruka, a następnie przeniósł wzrok na łuskatego smoka. Milczał, ale jego ślepia spoglądały prosto w oczy Czarnego. Starszy samiec nie mógł nie dostrzec w nich pewności siebie, która tkwiła głęboko zakorzeniona w charakterze szarofutrego. Bóg Skrytobójstwa nie wydawał się ani trochę poruszony sytuacją. Ciężko było przyprawić jego lodowe serce o szybsze bicie.
Skoro jest tylko bóg śmierci, to jak powstaje życie? zapytał, nie mówiąc już tego, co Czarny przecież usłyszał w grocie Przewodniczki Plemienia Płomieni. Słońce już prawie całkiem zaszło, pogrążając powoli dwóch samców w mroku...
... Ukochanym mroku Skrytobójcy...

: 29 kwie 2014, 22:12
autor: Czarny Kolec2
– Smok spotyka smoczycę. Tak powstaje.
Odparł, chcąc już zapytać czy nie pytał o to swoich rodzicieli...Wszak ma ciało, więc ktoś musiał wypluć go z lędźwi, okutego w wapienną skorupę prawda?
Pytanie, po co. Wszystko tu to Jego pożywka. Tacy jak ja zbierają dla niego plony. A on zawsze. Głodny.
Odparł, zaś pod wpływem braku światła jego sylwetka zaczęła zlewać się z narastającym mrokiem, i jedynie oczy odbijające ledwo dochodzące promienie Złotej Twarzy stawały się widoczne. Oczy które jak u kota zaczęły błyszczeć jaskrawym blaskiem. Tak. Tak samo jak jego ojciec i mnóstwo smoków przed nim, był mordercą i wyznawcą Jedynego. Przed "bogiem" stał morderca, szaleniec i kanibal. I to urodzony.

: 30 kwie 2014, 8:47
autor: Strasznik
Spojrzal z niezmaconym spokojem w slepia czarnoluskiego. Poki oczy Kanciarza do mroku nie przywykna, nie bedzie mogl normalnie i bez problemu obserwowac konturu samca. Ale to kwestia kilku chwil – w koncu jego wzrok byl lepszy niz u innych smokow.
– Gdyby byl tylko bog smierci, to naprawde myslisz, ze zwykly stosunek dwoch osobnikow odmiennej plci dalby cos? Bypby poczatkiem zycia? – wciaz z niezmaconym spokojem zapytal szarofutry, a gdy Czarny dodal kolejne slowa od siebie; slepia zablysly groznie.
– Twoj bog kaze ci skladac ofiary z innych, ty myslisz ze temu podolasz... Zabiles juz smoka? Watpie. Mysle ze to czcze przechwalki i nigdy nie splamisz sie krwia innego z tych ziem – usmiechnal sie szyderczo w strone rozmowcy. Jego biale kly odcinaly sie od mroku nocy. Ta sytuacja robila sie dla Boga coraz to ciekawsza, to musial sam przyznac.

: 30 kwie 2014, 17:16
autor: Czarny Kolec2
– A na skutek czego smoczyca wypluwa z siebie jaja? Czy to ma jakiekolwiek znaczenie, skoro i tak skończysz w Jego ponurych salach?
Zapytał, nie oczekując odpowiedzi. Bóg który ma blizny? Więc krwawi. Zatem nie jest bogiem. Bogowie nie krwawią.
Na drugie pytanie smoka, brwi Czarnego odrobinę się zmrużyły, a kącik pyska uniósł o kilka milimetrów. Oszust chyba nie zdawał sobie sprawy, w jak wielkim jest błędzie, i dlaczego jego czarnołuski rozmówca gada do niego jak maszyna. Bo nie był to zwykły, monotonny ton mający maskować emocje. Ich po prostu nie było. Czy zabił? Oczywiście...I to nie byle kogo. Pożerał własnych rodziców żywcem, a potem wyrżnął praktycznie całe swoje rodzeństwo. Części pozwolił się pozabijać, aby nie sprawiali kłopotu...Ale resztę...Zamordował i zjadł. I nawet palec mu nie drgnął. Miał to we krwi. Zasmakował w tym.
Oczy Czarnego ulokowały się dokładnie na oczach Oszusta. Pustka...czysta pustka i..głód emanowały z tych jadowitych, żółtych ślepi. Ten smok ma krew na łapach. I tylko kwestią czasu jest to, kiedy znów je splami.

: 30 kwie 2014, 17:29
autor: Strasznik
Spojrzał w ślepia Czarnego, nie reagując na pustkę w jego oczach. Kanciarz też już zabił – też swoich rodziców. Zrobili to razem z siostrą, Zmrokiem.
Dziwny ten bóg. Jeśli istnieje na prawdę i rzeczywiście jest jedyny, to czemu w takim razie po prostu sam nie wybije wszystkich? Może coś mu zabrania? Czyżby był ktoś silniejszy od twojego boga? w głosie Kanciarza zabrzmiała kpina. Patrzył spokojnie prosto w te puste oczy i żartował sobie z tego, którego wyznawał Kanciarz. Nawet szarofutry nie był tak głupi, by uważać, że bóg jest jeden. Wiedział, że inni istnieją. Pewnie Wolni też mieli boginię skrytobójstw, która prędzej czy później stanie sie rywalką Oszusta. Można było uważać Kanciarza za pomylonego, ale się tym nie przejmował. Krwawił – jak każdy. Bogowie też krwawią, ale Czarny widocznie był zbyt zaślepiony, by to zobaczyć.
Wątpię, czy będziesz w stanie kogokolwiek zabić powiedział, starając sie sprowokować samca. Ryzykował? jeśli tak, to niewiele. Nie bał się ani trochę. Spodziewał się, że w starciu mieliby równe szanse. Krwawe ślepia Kanciarza zaczęły się przyzwyczajać do mroku i wychwytywał już sylwetkę rozmówcy.

: 30 kwie 2014, 18:47
autor: Czarny Kolec2
– A czemu miałby zabić wszystkich naraz, skoro i tak ich pożre. Czemu miałby sobie odmówić tej...przyjemności, skoro może trwać wiecznie?
Odparł, nie zmieniając pozycji. Głupiec nie wie, że On pożre wszystkich... Czemu ma pożerać wszystkich od razu, skoro i tak trafią do Jego ponurej twierdzy? Niech drwi. Żniwiarze Jedynego zasiądą ze swym Panem do uczty, a ignoranci...Cóż. Będą jej elementem.
Na następne słowa, wyczuł nutę głosu brzmiącą jak prowokacja... jakże to proste, sprawić iż ktoś nie ma Cię za zagrożenie.
-Nie ma w tym frajdy, jak mięso jest świadome.
Odpowiedział, nawet nie wiedząc że zastąpił smoka mięsem. Znów. Kanciarz chciał go sprowokować...Gdyby Czarny miał emocje, na pewno by się udało. Lecz jego serce cały czas bije tym samym rytmem. Był socjopatą, ale nie narcyzem. On chciał, aby tak o nim myślano. Jak o kimś, kto nic nie potrafi...Zaskoczenie na ich pyskach jest wtedy takie zabawne...

: 01 maja 2014, 12:37
autor: Strasznik
Wzruszył barkami.
Naprawdę myślisz, że przez wieczność to mu się nie znudzi? W końcu wieczność jest bardzo długa zapytał ze stoickim spokojem, wciąż wpatrzony w Czarnego. Teraz już dokładnie widział jego kontur na tle nocnego nieba. Jednak czerń odcinała się od granatu, więc naturalny kamuflaż nie był idealny – co innego gdyby Czarny stał w cieniu czegoś. Wtedy rzeczywiście byłoby o wiele trudniej widoczny dla smoków i zwierzyny. Kantujący, po usłyszeniu kolejnych słów czarnołuskiego, uśmiechnął się. Nie był to jednak uśmiech przyjemny, a raczej taki... Odrzucający. Z ukryta groźbą.
Według mnie lepiej jawnie dać znać świadomej, rozumnej ofierze, że jest celem. Pomyśl, jaką panikę, jakie szaleństwo można wprowadzić do jej serca, gdy bać się będzie, że w każdym cieniu, za każdą skałą i za każdym drzewem czyhać na nią może ktoś, kto nie zawaha się zabić. Zwierzyna nie pomyśli w tej sposób, ale istoty ras rozumnych owszem. po tych słowach przesunął językiem po swoich białych kłach. Sam widok nie był ani trochę niepokojący przez niegroźny wygląd samca. Jednak jego oczy... No właśnie, te oczy pokazywały w sobie dziwne szaleństwo.

: 02 maja 2014, 11:25
autor: Czarny Kolec2
– Świat nie istnieje od wczoraj, i jakoś Mu się to nie znudziło...On jest Wieczny. Śmierć jest wieczna.
Odparł, pokazując wyrazem pyska iż nie należy do otwartych umysłów, jeżeli mowa o religii. Bogowie, boginki, bożki...Śmierć pochłania wszystko.
Na drugie słowa Kanciarza, Czarny również się uśmiechnął. był to delikatny, lecz "brudny" uśmiech...Doskonale rozumiał, co podmiot liryczny ma na myśli. Chociaż wolał to przyprószyć dodatkowym smaczkiem...Widocznie trafił swój na swego.

– Zaczynam Cię lubić, bożku.

Powiedział, wstając z głazu na którym wylegiwał się, kompletnie zrelaksowany. Podszedł bliżej do smoka, z lekkością kota zeskakując ze swojego "podestu". Każdy krok miał dziwna elegancję, takt, a jednocześnie był drapieżny i dziki...Oczy smoka natomiast nadal ziały pustką, co kontrastowało z chytrym uśmiechem pyska.
– Dodaj do tego zaskoczenie, kiedy ten "ktoś" jest niepozorny. Albo jest ich...bratem. Wtedy jest...Frajda.
Powiedział, poszerzając swój uśmieszek, zaś w oczach Czarnego coś zaiskrzyło...Coś równie niepokojącego, co pustka. A nawet o wiele gorszego, bo jeżeli już okazuje jakieś emocje, to nie może się to skończyć dobrze.

: 03 maja 2014, 23:15
autor: Strasznik
-Ale świat ma swój kres. Kiedyś twój bóg się znudzi, a wtedy zakończy to wszystko. Pytanie tylko brzmi, czy zabije wszystkich na raz, czy też zakaże tworzyć nowe życia? I czy da radę, gdy śmiertelni i nieśmiertelni się zbuntują? – zapytał cicho swoim szumiącym głosem Kantujący Kolec, po czym ze spokojem w czerwonych ślepiach obserwował zaiste pełen gracji skok mordercy. Lubić? Zawsze dobry początek. Czarny nie musiał być wyznawcą, ważne by nie wchodził im w drogę...
... Właściwie zawsze mógł odnieść z tego powodu jakieś korzyści, prawda? Tak, to przyniosło Oszustowi na myśl dobry pomysł. Smoki lubią zysk, jak każdy. Są chciwe. A on będzie miał klejnoty jeśli będzie długo polował... Tak, to jest myśl!
Spojrzał teraz znów prosto w ślepia szaleńca, z którym mówił. Kto wie, co skrywał umysł Czarnego? Kanciarz nie zamierzał się przekonywać na swojej skórze, ale na innych już tak.
– Wkraść się w łaski, zaprzyjaźnić, rozkochać, omamić, wykorzystać, zdradzić, prześladować, zabić? Brzmi cudnie – uznał, wyszczerzając kły. Zadziałałoby to pewnie głównie na smoki przytulne, kochane, urocze... Oblizał się mimowolnie. Może Czarny zostanie sojusznikiem skrytobójcy? Ale, ale! Bez zapędzania się! Nie chciał w końcu być zdradzony przez sojusznika, więc musiał pierw lepiej Czarnego poznać.

: 04 maja 2014, 11:08
autor: Czarny Kolec2
– Nuda to przywara śmiertelnych. On nie czuje. Konsumuje. Nie nudzi się. Jest tym czym jest. Dzieli. Rządzi. Nie można pokonać Śmierci. Jest wieczna.
Odparł, nie zmieniając pozycji ani o krok. Demagogia nie podziała na niego...Jego umysł jest zbyt roztrzaskany, zbyt poszarpany i zniszczony aby wyciągnąć z niego cokolwiek. Może, gdyby egzystował w normalnej rodzinie...Ale nie egzystuje. Jego nowa rodzina – owszem, daje mu sens życia, lecz mimo to woli spędzać czas chadzając własnymi ścieżkami, jak kot. Robi to też dla bezpieczeństwa stada...jest bowiem niestabilny. Jeden atak paniki i piekło zawita na Ziemię...
Na drugie słowa Kanciarza, Czarny uśmiechnął się żywo, co było do niego zupełnie niepodobne. Jad Duszy powiedziałby pewnie, że wygląda teraz jak idiota. Ale to Jad.
Jakby spotkał kogoś podobnego do siebie...Co zdecydowanie poprawiło mu humor w tym akurat momencie... Świat jest jednak mały. A może to tylko gra, którą szaleniec prowadzi, czy może nagły atak euforii? Któż to może wiedzieć...

: 04 maja 2014, 13:29
autor: Strasznik
Skinął powoli łbem. To, co Czarny mówił o śmierci, było całkiem logiczne – śmierć nie mogła po prostu się znudzić, bo inaczej albo nikt by nie umierał, albo wszyscy na raz by umarli i świat by się skończył.
Czarny Kolcu, powiedz mi, czy Wolni mają boga śmierci? zapytał ze spokojem. Wiedział, że Czarnołuski Adept był dłużej od Kanciarza i jego "rodziny" mieszkańcem Wolnych Stad. Powinien znać nieco lepiej te smoki i ich wierzenia, prawda? Czerwonooki spojrzał na uśmiech czarnołuskiego i poczuł zimny dreszcz. Bynajmniej nie był to lęk, ale po prostu.. Naturalna reakcja organizmu na tak niepokojący widok. Samiec potrząsnął łbem, wyrywając się z zamyślenia.
Czemu tu zamieszkałeś? zapytał ze spokojem, chcąc lepiej poznać mordercę.

: 04 maja 2014, 14:21
autor: Czarny Kolec2
– Mają. Lecz nie jest to...On.
Odparł. Śmierć nie ma twarzy. Nie ma ciała. Ona po prostu jest. Nie sądzi, jest sprawiedliwa. Zabiera i niegodziwca, i świętego. Nic więcej, nic mniej.
Na zapytanie Oszusta smok prychnął, odwracając łeb. Odwrócił się na pięcie, i ponownie wskoczył na płaski głaz, przy czym wyglądało to jakby wpłynął na niego tchnięty jakąś eteryczną siłą. Ruch tak płynny i nonszalancki, jakby był błędnym ognikiem tańczącym nad kurhanem.
– Dali mi sens. Więc jestem.
Odpowiedział, gasząc niemalże natychmiast entuzjazm z pyska. Nie wdawał się w rozmowy o przeszłości z nikim...Co najwyżej Nieśmiertelna może wiedzieć o tym, co przeżył. Nikogo więcej nie dopuszczał. Stado dało jego egzystencji sens, więc jest mu wierny. Każdy bowiem potrzebuje "usług" takiego jak on. Żniwiarza który zbierze plony. Potwora który zrobi to, czego inni nie chcą, bądź nie potrafią. Maszynę bez jakiejkolwiek bariery moralnej.

: 05 maja 2014, 18:36
autor: Strasznik
Skinął powoi łbem. Więc Czarny akceptował obecność innych bogów, ale to swojego uważał za tego głównego, wszechmocnego? Tyle Kanciarz wywnioskował z tej krótkiej wymiany zdań i myślał póki co, że się nie myli. Odpowiadało mu takie nastawienie Czarnego. Można było go przekonać o boskości, ale jednak nie czerpać z tego profitów umieszczając go w worku "wyznawców", ale też nie zostawiając w worze "wrogów". Neutralni byli potrzebni by zbalansować tę chwiejną strukturę. Widząc reakcję smoka na pytanie, jego zbywającą odpowiedź, przeklął w myślach. No... Dobra... Co by teraz..? Zmieni temat. Tak, to dobry plan.
Rozumiem, nie mów. Powiedz mi lepiej, czy wiesz, do czego to służy.. po tych słowach przywołał magicznie lodowe jajko wielkości kurzego, które roztopiło się w łapie Skrytobójcy i oczom Czarnego ukazał się Szafir.

: 06 maja 2014, 23:16
autor: Czarny Kolec2
Smok przekrzywił łeb, zdziwiony błyskotką jaką mu Oszust zmaterializował. Do czego służy? A czort wie!
Jeżeli nie nadaje się do zabijania, jest dla niego bezużyteczne. Nikt bowiem nie wyjawił mu, czemu smoki szukają takich kamieni. Czemu podążają za błyskotkami. Dla niego, to po prostu błyszczące COŚ. Smok zniżył łeb i wyciągnął szyję, by się przyjrzeć, lecz nie widział praktycznego zastosowania tego...czegoś.
– Kamień. Błyszczący. Do rzucania?
Odparł, patrząc pytająco. No bo skąd miał wiedzieć, co to na 7 piekieł ma być?

: 10 maja 2014, 11:34
autor: Strasznik
Skinął powoi łbem, po czym odesłał kamień w lodowym jaju – czyli w taki sam sposób, w jaki go przyzwał. Potrząsnął powoli łbem, rozczarowany.
– Myślałem, że to ma jakieś zastosowanie. Widziałem tego nieco w grocie Nieśmiertelnej. – przyznał spokojnie. – Jak długo mieszkasz w Ogniu? – zadał kolejne pytanie, nieco zaciekawionym głosem. Chciał wiedzieć więcej o pierwszym poznanym przez niego smoku. W jakim celu? Chyba tylko by zaspokoić swoją naturalną ciekawość. Samczyk siedział wciąż, nie przejmując się faktem, że miał przed sobą mordercę wtapiającego się w tło nocy. Zwykły smok by się na pewno bał, coraz bardziej z każdą chwilą. Lecz Kanciarz nie był zwykły, nie był też wcale odważny – był szalony, a w tym szaleństwie być może tkwić będzie jego przyszła zguba.

: 19 cze 2014, 12:38
autor: Zagubiony Kolec
Zagubiony leciał od strony obozu ognia gdy w dole dostrzegł srebrzysty staw. Wybrał się tu by zbadać wspólne tereny. Jak zwykle leciał bardzo wysoko więc by obniżyć lot złożył po prostu skrzydła i skierował się niemalże pionowo w dół. Cieszył się pędem który czuł w całym swoim ciele i powietrzem płynącym z zawrotną prędkością po jego ciele. W ostatniej chwili wygiął ciało mocno do tyłu rozkładając szeroko skrzydła. Wylądował z głośnym łupnięciem w chmurze wzburzonego śniegu. Rozejrzał się po okolicy czując jak śnieg wokół niego powoli opada. Otrząsnął się z wszystkiego co się na nim osadziło i przysiadł na chwilę by delektować się atmosferą tego specyficznego miejsca.

: 21 cze 2014, 16:44
autor: Bremor
Klerykowi nie dane było długo czekać, ponieważ wkrótce po nim nad stawem zjawił się i uzdrowiciel. Oczywiście poświata wyglądał na radosnego, chociaż zima wciąż trzymała się wolnych stad mocniej, niż można by przypuszczać. Białołuski samiec ruszył za swoim nosem, który doprowadził go do młodego Ognistego. Przystanął naprzeciwko niego i uśmiechnął się lekko, witając go w ten sposób.
To ty mnie wzywałeś? – zapytał, mrużąc lekko ślepia.

: 21 cze 2014, 16:50
autor: Zagubiony Kolec
Zagubiony spojrzał spokojnie na przybyłego smoka. Skinął spokojnie głową.
-Witaj. Tak. To ja. Szukam Uzdrowiciela. Ale w innym celu niż większość smoków z mojego stada. Nazywam się Zagubiony Kolec. Potomek Nieśmiertelnego Ognia. Pragnę zostać uzdrowicielem. Zagubiony odetchnął chwilę zastanawiając się jak ubrać w słowa swoją prośbę.
-Chciałbym prosić Cię byś nauczył mnie jak leczyć smoki.