Strona 2 z 38

: 09 lut 2014, 11:55
autor: Niegasnąca Iskra

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

//nauczyciel może wszystko xD Ale tak poważnie, to pisałam to z telefonu i myślałam, że napisałam 3 kule, stąd ta ostatnia ...

Dziwny dobór słów,, naprawdę. Jak coś co jest lodowe, ogniste lub wodne, może się od czegoś odbić? Nawet od gumy? Ok, lód przy małej prędkości może się ewentualnie odbić – chyba, że ma jakieś inne, tajemnicze właściwości, które mogą się roztrzaskać, nawet od gumy, ale ogień i woda? One raczej "rozlewają się" – pojęcie metaforyczne. Ma się bronić przed kulą? Nie ma sprawy. nad swoim zadem stworzyła półkolistą tarczę, takie odwrócone "U", mające jednak gdzieniegdzie, pewne, wysokie krawędzie, nie pozwalające atakowi ziemnego zranić inne części jej ciała. Cóż, czuła, że to jest nie taki zwykły atak, po prostu zaklęcie było skomplikowane, dlatego też zastosowała uniwersalną tarczę. Niwelujące obcą maddarę.
***
Szybko przekształciła powietrze wokół łusek Kolca w coś, co w konsystencji przypominało smołę. I to warstwę dość grubą. Ten atak, miał obkleić całe ciało adepta, utrudniając mu poruszanie się oraz co również było automatyczne, przygniecenie go do ziemi.

: 09 lut 2014, 16:19
autor: Mrucząca Łuska
Rozgwieżdżony cały czas był mocno skupiony, a umysł wyciszony tak, by w razie czego móc bardzo szybko zareagować i obronić się przed atakiem Czarodziejki. I gdy tylko poczuł zawirowania maddary wokół całego ciała Adepta, od razu przystąpił do działania.
Tym razem on postanowił zastosować obronę uniwersalną, pierwszy raz od rozpoczęcia nauki z Iskrą. Wyobraził więc sobie, że całe jego ciało okrywa półprzezroczysta, dosyć cienka osłonka, elastyczna i wytrzymała, zachowująca się mniej-więcej jak druga skóra. Miała swobodnie przepuszczać powietrze, wypuszczać zużyte, a wpuszczać świeże; ale najważniejszą cechą było to, że trzymała wszelkie obce twory na odległość szpona od siebie, tak, by nic nie zaszkodziło ani jej, ani samemu Adeptowi. Tchnął w to maddarę i spokojnie czekał na efekt.
Teraz nadeszła pora na jego ruch. Wyobraziła sobie więc kolec, stworzony z lodu; zimny, przezroczysty i twardy, bez żadnej skazy na powierzchni. Jednolity, o stałej strukturze i długości pięciu szponów miał pojawić się tuż przy prawym boku szyi Czarodziejki. Ale na tym nie skończył, oczywiście, taki atak byłby zbyt prosty jak na niego. Powierzchnię kolca pokryła warstwa płynnej, piekielnie gorącej lawy. Tak, znowu wykorzystał ten element, ale nie przeszkadzało mu to – obu warstwom nadał oczywiście odpowiednie właściwości. Lód miał w żaden sposób nie wpływać na warstwę magmy, nie osłabiać jej ani nie chłodzić. Z drugiej strony i ona miała nie wpływać na lód, nie dopuszczając do jego osłabienia, jak również co za tym szło stopienia. Celem takiego złożonego ataku było najpierw wypalenie dziury w łuskach i skórze, a może i w mięśniach, a później zamrożenie rany, zadając dodatkowy ból i utrudniając leczenie. Po dopracowaniu wszystkich szczegółów Kolec tchnął maddarę w swoje wyobrażenie i patrzył uważnie na efekt.

: 10 lut 2014, 11:47
autor: Niegasnąca Iskra
Dziwne, same inteligentne, czarodziejskie, smoki jej się trafiały. Nie mając innego wyjścia, odwołała swój atak, dostosowując się do nowej stytuacji. Do obrony. Szybko, zastosowała osłonkę, ale nie całą, ale zakrywającą tylko zagrożone cześci ciała – bark, grzbiet, samą szyję – nie reagującą na obcą maddare. Po prostu. To byl najbezpieczniejszy sposób, a i po co miała kombinować? Była już wyszkolona, przecież ...
***
Posłała maddarę do ziemi, powodując, że w kilku miejscach, wokół samego Rozgwieżdżonego, pojawiły się rózne pęknięcia – duże, małe, pojdyncze, grupowe – z których zaczynała się sączyć lawa. I to jak najszybciej.

: 10 lut 2014, 19:02
autor: Mrucząca Łuska
Wędrujący, od razu po swoim ataku skupił się na wyczuciu nawet najdrobniejszych wibracji maddary, które mogłyby mu powiedzieć o nadchodzącym ataku ze strony Niegasnącej. Wyczuł je w ziemi dookoła siebie, a po kilku chwilach dostrzegł lawę wylewającą się z powstałych tam dziur, i od razu wyciszył się i uspokoił, sięgając do źródła maddary.
Wyobraził sobie, że pod jego łapami powstaje kamienna platforma, gruba na pięć szponów, by mogła go spokojnie utrzymać na swojej powierzchni. Długa i szeroka była na tyle, by spokojnie zmieścił się nawet, nawet nie zmieniając położenia swoich łap. Miała matową, jednolitą, ciemnoszarą barwę, w dotyku była zimna i lekko chropowata. Czarodziej nadał jej również wysoką odporność na wszelkie zmiany temperatur, uderzenia, próby rozbić czy pęknięcia. Jej zadaniem było pojawienie się pod łapami Ziemnego, po czym uniesienie się i jego na wysokość pięciu szponów do góry, by ochronić go przed lawą. Tchnął w to maddarę, by się urzeczywistniło.
Potem zaatakował, sięgając do maddarowej łąki ponownie. Wyobraził sobie więc, że spory kawał powietrza wokół pyska Niegasnącej zostaje pozbawiony znacznej części tlenu, ale tylko tlenu. Miało to poddusić Ognistą, tak, by zemdlała z powodu niedotlenienia, oczywiście. Niegroźny atak, ale skuteczny, przynajmniej według samca. Przelał maddarę do wyobrażenia i czekał na efekt.

: 10 lut 2014, 19:44
autor: Niegasnąca Iskra
//LuUUUUzzz ;p

Ok. Tarcza jest, ale ziemny zapomnial, że maddara jest dosc prymitywna sila, i jesli nie okresli sie jej odpowiednich wlasciwosci, mozna sie na tym przejechac. I czegos podobnego wlasnie doswiadczyla Noc. Choc nie wszystko bylo zle wykonane, bo tarcza, jako tako, sie pojawila i uniosla sie do gory – choc dosc opornie – zaczynala się chybotac. A gdzie tu jest utrzymywanie ciezaru ciala? Na szczescie, ognista nie zamierzala dluzej meczyc mlodego czarodziejka, dlatego tez odwolala swoj czar.
***
Sama zaatakowała natychmiast. Czasteczki kurzu, piachu, platki sniegu, czy jakies inne twory, ktore unosily sie w powietrzu, mialy zaczac zarzyc sie wielkim gorącem, przez co stały się uciażliwie parzace. Nastepnie, mialy po prostu opasc na ziemie, to znaczy na cialo ziemnego.

: 11 lut 2014, 16:45
autor: Mrucząca Łuska
Nocny skrzywił się, czując, jak drobinki kurzu w powietrzu zaczynają się rozgrzewać, aż w końcu zaczną parzyć. Nie powinien więc zwlekać i czekać, aż tak się stanie, a od razu zabrać się do swojej obrony. Sięgnął więc do źródła w swoim umyśle i wyobraził sobie, jak maddara w jego futrze i skórze zmienia swoje właściwości, tak, by stać się warstewką wody, grubą na jakąś łuskę, okrywającą całe ciało – przezroczystą, przyjemnie chłodną w dotyku. Miała oczywiście zatrzymać czy zneutralizować parzące drobinki, bo była dodatkowo odporna na wysokie temperatury i ogień. Tchnął dawkę mocy w swoje wyobrażenie i czekał na efekt, a później zaatakował, chwilę później.
Wyobraził sobie więc krótką igłę, mającą mniej więcej dwa szpony długości, ale była dość cienka – stworzona z diamentu. Całą była bardzo twarda i odporna na wysokie i niskie temperatury oraz rozbicia i uderzenia, a co najważniejsze, w środku była wypełniona cieczą posiadającą właściwości paraliżujące mięśnie. Atak miał pojawić się przy przedniej lewej łapie Ognistej i wbić się w nią mocno, a czubek po wbiciu odłamać, wypuszczając do środka ów środek paraliżujący. Samczyk przelał do obrazu maddarę i spokojnie czekał na efekty.

: 12 lut 2014, 12:06
autor: Niegasnąca Iskra
//Nie możesz korzystać z umiejętności, których Cię nikt nie uczył ;P A tworzenie bariery ze skóry właśnie pod to podchodzi, bo w przeciwnym razie uszkodzisz sobie skórę :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Natychmiast wytworzyła wokół swojej łapy skarpetkę – oslonkę – mającą zniwelować atak Noc. Tak po prostu. Jak zwykle, miała być ona cieniutka, na łuskę, albo dwie, łuski oraz elastyczna. Nie chciała mieć w końcu sztywnej łapy.
***
Z ziemi, pod brzuchem ziemnego, miał wyskoczyć kamienny, zaostrzony, kolec, który miał wbić się w miękkie podbrzusze, najpierw przerywając łuski i skórę, a potem, uszkadzając wewnętrze organy.

: 12 lut 2014, 15:09
autor: Mrucząca Łuska
//Ale to w sumie maddara, obrony, czy precyzyjna, to uznałam że jak opowiadali o tym Nocnemu to może wiedzieć, jak to robić ^^ Ale dobrze, już nie będę.//

W sumie, sztywna łapa Czarodziejce by już niezbyt przeszkadzała, bo i tak niedługo zdechnie. No ale nic, nie odzywał się, a sięgnął po maddarę, uspokajając się i przygotowując do obrony. Wyczuł wibracje mocy w ziemi pod sobą, więc zamierzał chronić właśnie brzuch... nie będzie chronił głowy, gdy atakują brzuch, prawda? Wyobraził więc sobie, że na różowym futrze na spodzie ciała pojawia się metalowa tarcza, gruba na jakiś szpon, przylegająca do ciała. Była chłodna w dotyku i gładka, miała srebrzystą barwę. Była również niesłychanie wytrzymała na wszelkie uderzenia i próby rozbicia, by skutecznie ochronić ciało Czarodzieja. Ten zaś tchnął w swoje wyobrażenie maddarę i zaczekał na efekt, a po chwili skupił się na własnym ataku. Groźnym, o tak.
W jego wyobraźni uformował się obraz płomieni, pokrywających łuski Niegasnącej na jej skrzydłach – posiadały morderczo gorącą temperaturę i odporność na zgaszenie. Miały przenikać przez wszystko, raniąc przy tym bardzo dotkliwie, paląc i parząc; dzięki temu spaliłyby na proch błonę jej skrzydeł, i taki też był zamiar Nocnego. Wiedział, że Ognista z łatwością się przed tym obroni, więc pozwolił sobie na tak groźny atak. Gdy dopracował wszystkie aspekty wyobrażenie tchnął w nie maddarę, po czym patrzył ze spokojem, czy pojawia się i jak Niegasnąca się przed tym broni.

: 13 lut 2014, 16:28
autor: Niegasnąca Iskra
Zdechnie nie zdechnie, jak narazie nigdzie sie nie wybiera i moze pociagnie tak z 30 ksiezycow? Byka by wtedy najstarszym, nie prorokowym smokiem.. Kuszaca perspektywa, nie ma co. No ale do rzczy! Znowu obronila sie tak, aby nie poswiecac wyobrazeniu duzo czasu. O, raptem kilka chwil. Zastosowala tarcze uniwersalna. I to na swoich skrzydlach
***
Zaczela podgrzewac powietrze wokol Nocy. Stopniowo. Jej atak mial spowodowac zmeczenie, osabienie, omdlenie. i tyle ale i tak bylo az tyle.

: 14 lut 2014, 23:33
autor: Mrucząca Łuska
Po kilku chwilach od obrony Ognistej Wędrujący poczuł, że temperatura wokół niego zaczyna wzrastać i domyślił się, że to sprawka jego Nauczycielki. Skupił się więc i wyciszył, sięgając do źródła maddary i zaczął wyobrażać sobie, jak się przed tym broni.
Mianowicie postanowił zamknąć się w szklanej, przezroczystej kuli, dużej na tyle, by Czarodziej spokojnie się w niej zmieścił – była pusta w środku, oczywiście, a gruba na jakieś dwa szpony. W dotyku chłodna i gładka, w kolorze – bezbarwna, przezroczysta. Miała swobodnie wypuszczać zużyte powietrze i wpuszczać świeże, ale jej główną cechą, najważniejszą było to, że utrzymywała stałą temperaturę, niezależnie od tego, co się działo na zewnątrz. Po dopracowaniu wszystkich szczegółów, Nocny przelał maddarę w twór.
Gdy atak znikł, i on odwołał swoją obronę i zabrał się do swojego wyobrażenia, bo nadeszła jego kolej.
W jego wyobraźni powstał obraz stalowego kolca, długiego na jakieś pięć szponów, więc był dosyć duży. Miał równą, gładką, jednolitą powierzchnię, śliską i zimną w dotyku, jeden z jego końców zaś był niesamowicie ostry. Wędrujący nadał mu również wysoką odporność na złamania i rozbicia, tak samo na lód, ogień, kwas i w ogóle wszelkie próby ingerencji. Jego zadaniem było pojawienie się przy lewym barku Niegasnącej i mocne wbicie się w niego ostrym czubkiem, jak najgłębiej. Czarodziej tchnął maddarę w twór i czekał na efekty; w przeciwieństwie do wcześniejszych, ten atak był dość prosty i nieskomplikowany, a co.

: 15 lut 2014, 14:06
autor: Niegasnąca Iskra
I znów musiała zastosować obronę adekwatną do czaru Nocy. Odporną na wszystkie możliwe substancje, która – o dziwo – jednak nie była gruba. Ot, na łuskę, może dwie. Obojętnie czym by zaatakował ziemny, i tak czubek jego tworu nie zdołał się przebić przez jej barierę. Barierę, umiejscowioną tam, gdzie istniało zagrożenie.
***
Szybko posłała w kierunku ziemnego ... szyszki. Takie zwyczajne, nie wzmocnione żadną magią. NI była ciekawa jaką obroną zastosuje Wędrująca Noc. Celowała w przednią część ciała.

: 15 lut 2014, 14:40
autor: Mrucząca Łuska
Wędrujący sięgnął od razu do źródła, gdy tylko zneutralizował swój atak. Był gotowy do błyskawicznej obrony, czekał jednak na pojawienie się tworu Ognistej, by wiedzieć, jaki rodzaj tarczy zastosować. Zobaczył jednak... szyszki. Szyszki? Hm, dziwne. I na dodatek, z tego co wyczuwał, nie wzmocnione żadną dodatkową porcją maddary. Przekrzywił lekko łeb, patrząc na nauczycielkę zdezorientowany. Nie wiedział, jak ten atak miałby go zranić, ale skoro tak, to i on może stworzyć coś w tym klimacie.
Sięgnął do źródła maddary i wyobraził sobie, jak nad każdą z szyszek pojawia się igła. Zielona, kanciasta igła, długa na trzy szpony, ciemnozielona i lekko chropowata w dotyku. Była jednak nieco wytrzymalsza, sztywniejsza id zwykłych sosnowych igieł. Miały one pojawić się, po czym z siłą uderzyć w szyszki i przygwoździć je do ziemi, by nie dosięgnęły Czarodzieja. Tchnął w to wyobrażenie maddarę i zabrał się za swój atak. Uśmiechnął się szelmowsko do Niegasnącej, w sumie nauka nie musi być aż tak nudna, jak mu się wcześniej wydawało. I on stworzy coś... ciekawszego.
Na szyi Iskry, mniej-więcej w jej połowie pojawił się miły w dotyku, aksamitny szaliczek we wszystkich kolorach tęczy. Był elastyczny, ale w dość małym stopniu, bo to by się mijało z celem Wędrującego... nadał owemu szaliczkowi również wysoką odporność na rozrywania, tak samo na ogień, lód, wodę i kwas. A cel ataku był taki – pojawić się i zacisnąć, podduszając błękitnołuską. Nocny przelał do iluzji maddarę, by się urzeczywistniła i patrzył uważnie na reakcję smoczycy.

: 15 lut 2014, 18:17
autor: Niegasnąca Iskra
Dosc ryzykowny sposob, w koncu ziemny nie mogl byc pewny czy jego obrona sie powiedzie, ale jednak sie udala. Ale Iskrze ta obrona sie nie podobala, za duzo kombinacji i za duzo tworow. Czasami jedna bariera moze sie nie udac, a tu mamy az twory obronne. Stad tez pokrecila przeczaco lbem. ~ A wystarczylo tylko stworzyc kamienna tarccze, tarcze odbijajaca ataki – jak kauczuk – lub po prodtu tarcze przeciwko atakom fizycznym – przeslala mentalnie. Bo to wlasnie byl taki atak – nabijajacy siniaki, a przynajmniej taki byl plan. O. Gdyby atak ziemnego nie byl taki niebezpieczny z pewnoscia by sie ucieszyla z takie szaliczka, ale. Uduszona to ona nie chciala byc. Stad tez na swojej szyi – tam gdzie mial sie pojawic twor – stworzyla cieniutka oslonke ktorej zadaniem bylo energiczne, blyskawiczne rozerwanie dzaliczka Nocy. Poprzez rozszerzenie sie . Ale z racji, ze w zakleciu ziemnego pojawily sie rozne odporne wlasciwosci na znane substancje, nadala swojej barierze wlasciwosc niwelowania/ niszczenia tworow stworzonych przez jego maddare
**
Szybko zmaterializowala wilka – nie bawila sie w przesadne szczegoly, wiec jej tworowi bylo daleko do prawdziwego basiora – ktory zamierzal chwycic ogon ziemnego, zacisnac na nim kly,, a potem kilkakrotnie szarpnac, porzeszajac tym samym zadana rane.

: 15 lut 2014, 20:44
autor: Mrucząca Łuska
Spojrzał spokojnie na Niegasnącą, kiedy otrzymał mentalną wiadomość. Skinął głową, chociaż uważał, że taka obrona nie była zła. Od siniaków się nie umiera, a skoro był to wyższy stopień zaawansowania, uznał, że może spróbować. W końcu chyba od tego jest nauka, prawda?
Wyczuł drgania maddary za sobą i błyskawicznie odwrócił się w tamtą stronę, jednocześnie przygotowując umysł do użycia maddary, wyciszając go i uspokajając. Ujrzał wilka, który rzucił się z obnażonymi kłami w stronę jego ogona. Od razu zaczął wyobrażać sobie obronę na tej właśnie części ciała, skoro tam celował drapieżnik. Była to zwykła, kamienna osłona, ściśle przylegająca do ciała na całej długości ogona. Miała ze szpon grubości, szarobrązowy, matowy kolor i nierówną powierzchnię, a w dotyku była chropowata i zimna. Była również bardzo twarda i wytrzymała, odporna na wszelkie próby rozbicia i złamania. Powinna zatrzymać zęby wilka, jeśli tylko się spisze. Po dopracowaniu wszystkich szczegółów tchnął w wyobrażenie maddarę i patrzył na efekt, po chwili zaś zabrał się za swój atak.
Wyobraził sobie więc, jak całe ciało Iskry okrywa cienka warstwa maddary, podobnej do jakiegoś zwiewnego materiału, ale mocnego i odpornego na rozerwania, przylegającego ściśle do łusek. Był przezroczysty, ale nie niewidoczny, najważniejszą jednak jego cechą było to, że od jego dotyku Ognistą miało zacząć strasznie piec i swędzieć; nie na tyle, żeby zadać jakieś obrażenia, ale na tyle by wywołać dyskomfort i rozproszyć 'przeciwniczkę'. Czarodziej przelał maddarę do tworu i patrzył uważnie na efekty.

: 17 lut 2014, 13:14
autor: Niegasnąca Iskra
Jej iluzja rozpłynęła się w powietrzu, kiedy tylko powstała tarcza Wędrującej Nocy. Nie sądziła, że coś może mu nie wyjść, za długo z nim trenowała, więc wystarczyła jej tylko sama wizualizacja. Bez możliwości sprawdzenia, czy jej wilk nabije się na jej tarczę czy też i nie. Nie minęła długa chwila, a znowu musiała się obronić. Tym razem musiała chronić całe swoje ciało. I tak też zrobiła. Wyobraziła sobie jak na jej łuskach, i to dosłownie, powstaje cieniutka osłonka, mająca ją ochronić przed działaniem, no działaniem ataku Nocy. Jej bariera miała niwelować skutki swędzenia, podrażnienia ...
Tchnęła maddarę.
***
Powoli kończyły się jej pomysły, bo nie lubiała atakować tymi samymi atakami. Czasami jej się to zdarzało, ale starała się to ograniczac. Poza tym, nie mogła tworzyć ataków, które były by jakieś skomplikowane, Przesadnie manipulować jakiś żywiołem nie mogła, bo nie była bogiem, żeby móc to robić. Dlatego też, stworzyła niezbyt silny wiatr, mający zebrać to wszystko co znajdowało się w pobliżu, i błysakwicznie posłać w kierunku czarodzieja z Ziemi. Jakieś gałązki, kamienie, czasami i śnieg, miały uderzyć frontalnie w pysk Wędrującego Nocą. Trafienie kamieniem w oko albo także jakąś gałązką mogła się zakończyć nawet jego wybiciem.

: 17 lut 2014, 13:50
autor: Mrucząca Łuska
//Iskro, błagam, to nie jest Wędrująca Noc, tylko Wędrujący Nocą x.x//

Przekrzywił lekko łeb, patrząc spokojnie na Niegasnącą Iskrę, umysł jednak skupiając na wibracjach maddary. Wyczuł je w dość sporej odległości od siebie, rozbiegane jak wiatr – i właśnie to po chwili ujrzał, wiatr, który porywał mniejsze przedmioty i ciskał je ku jego pyskowi. Od razu wyciszył się, oczyszczając umysł i zabrał się do tworzenia obrony. On też nie lubił wykorzystywania cały czas tych samych materiałów, ale nie miał dużego pola do wyboru.
Tym razem znowu postawił na kryształ, a co. Mianowicie, była to kula, w której została zamknięta głowa Czarodzieja, stworzona z przezroczystego kryształu grubego na jakiś szpon. W dotyku był gładki i chłodny, a jego powierzchnia pozbawiona skaz. Wędrujący nadał mu również wysoką odporność na uderzenia i pęknięcia, również na lód, ogień i kwas; oczywiście miał też swobodnie wypuszczać zużyte powietrze, a wpuszczać świeże, by Ziemny się nie udusił. Przelał maddarę w wyobrażenie, po czym patrzył na efekt, a po kilku chwilach sam zaatakował.
Wyobraził sobie, że nad smoczycą pojawia się tafla wody, gruba może na pół łuski, ale duża na tyle, by móc objąć całą Ognistą. Miała barwę ciemnego błękitu, chociaż była półprzezroczysta, jak to zwykła woda. Wędrujący nadał jej jednak pewną dodatkową właściwość – mianowicie, po kontakcie z ciałem Starszej miała spowodować poważne odmrożenia. Bo też taki był cel ataku – woda powinna opaść na smoczycę i właśnie zadać jej odmrożenia. Czarodziej tchnął maddarę w wyobrażenie i patrzył, co się dzieje.

: 17 lut 2014, 14:42
autor: Niegasnąca Iskra
//Wybacz, :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Jest poprawka

Odwołując swój czar, musiała się przygotować do obrony. Błyskawicznie otoczyła się ognistą kopuła, od której jednak NI miała nie odczuwać ani ciepła, ani żaru. Również i sam ogień na jej zewnętrznej części składowej miał wogóle nie reagować z drugą, wewnętrzną warstwą? Czemu? Ano d atego, że ognista odgrodziła za pomocą cieniutkiej warstewki, na łuskę, jedną część od drugiej.
***
W kilku miejscach wokół Nocy miały się pojawić niewielkie, na kilka łusek, kuleczki, mające w pewnym momencie
wybuchnąć. Dokładniei na takiej samej zasadzie jak bomba. W rzeczywistości jednak, stworzyła je z substancji zaplających, wokół której miała się pojawić iskra.

: 17 lut 2014, 16:14
autor: Mrucząca Łuska
Ponownie przygotował się do użycia maddary, jak zawsze, wyciszając umysł i uspokajając się. To ćwiczenie miał już opanowane do perfekcji, w końcu za każdym razem je wykonywał, i atakując, i broniąc się.
Wyczuł drgania obcej maddary dookoła siebie, zebrane w różnych punktach. Wolał nie czekać, aż dowie się, co to jest, i od razu przystąpił do dzieła. Zaczerpnął ze źródła nieco maddary i zaczął formować z niej obraz. Miała być to ściśle przylegająca do futra tarcza stworzona z bezbarwnego, przezroczystego kryształu, gruba na jakieś dwa szpony, a w dotyku zimna i śliska, odporna na pęknięcia, złamania i uderzenia. Jej zadanie było oczywiste – zatrzymać wszelkie ataki, które pojawią się na wokół Wędrującego. Czarodziej tchnął maddarę do wyobrażenia i czekał na efekt.
Po chwili wyobraził sobie kulę, wykonaną ze zwykłej wody. No, może nie takiej znowu zwykłej, ale o tym zaraz. Kula owa miała około siedem szponów średnicy, była więc duża. Woda tworząca ją miała głęboką, granatową barwę, wciąż lekko przezroczystą, połyskującą lekko i migoczącą w świetle słońca. Była niesamowicie zimna, zimniejsza niż lód i tylko maddara sprawiała, że nie zamarzała. Atak ten miał pomknąć szybko ku pyskowi Iskry, po czym na nim rozprysnąć i rozlać, odmrażając jak największy obszar. Samczyk tchnął w niego maddarę, by pojawił się, i patrzył na skutki. Był to jeden z jego ulubionych ataków, prostu i skuteczny.

: 24 maja 2014, 11:42
autor: Kropla Goryczy
Drobna, a dzięki swemu ubarwieniu niemalże niewidoczna w półmroku, smoczyca wślizgnęła się bezszelestnie do groty, używając magii by uniknąć przemoknięcia. Mokre futro było zmorą dla Czystego Rodu i północnych, zwłaszcza w okresach mrozu. Deirdre rozejrzała się szybko, sprawdzając otoczenie. Wyczuwała nikły, stary zapach smoków. Może kiedyś ktoś tu mieszkał. Teraz było jednak pusto. Szarofutra przyjęła to niemalże z ulgą i pozwoliła opaść masce spokoju. Natychmiast na jej pysku wykwitło zmęczenie i zagubienie. Rozmawiała już z kilkoma smokami, ale w dalszym ciągu nikt nie potrafił jej dobrze wytłumaczyć gdzie się znajdowała. Najwidoczniej żyły tu jakieś Stada, ale gdzie były? Jak funkcjonowały? Nie potrafiła sobie wyobrazić tak niewielkich Watah, więc tłumaczyła sobie to na różne sposoby. Może przez zimę trzymają się podziemi, żyją w rozwiniętych sieciach jaskiń, podobnych do korytarzy legowisk w Błękitnej Dolinie.
Westchnęła ciężko i przeszła w najciemniejszy kąt jaki znalazła i tam zwinęła się w miękki kłębek szarego futra. Pociągnęła nosem i zmarszczyła go delikatnie. Przesiąknęła dziwnym zapachem terenów, na które wkroczyła najpierw, ale wciąż nie wiedziała, co to oznacza. Smoki, które spotkała, woniały inaczej. Siarką, albo wilgotną ziemią i lasem.
Niedługo będzie musiała podjąć decyzję – zostać tu czy ruszać dalej. Niechętnie myślała o kolejnych niewiadomych i dziwnych terenach, ale nie powinna mieć problemu z drapieżnikami, a od opuszczenia Doliny nie widziała znaków bytności ludzi. Wierzyła, że sobie poradzi. Ale z drugiej strony, tu żyły jakieś smoki. Może jeśli w końcu dowie się, jak żyją, będzie mogła pozostać z nimi.
Ułożyła łeb na łapach i przymknęła ślepia, kompletnie zaniechawszy środków ostrożności.

: 24 maja 2014, 12:46
autor: Instynkt Zabójcy
Muzyka Wolnych Stad, w którą wsłuchiwał się z ukrycia już wiele księżyców temu, tym razem przyprowadziła go aż tutaj, nad Zimne Jezioro, tak idealnie komponujące się z wciąż utrzymującą się zimową aurą.
Melodia Wolnych dudniła mu w uszach, a jej rytm wystukiwały przemierzające śnieżne pustynie łapy Instynktu Zabójcy.
Biała grzywa zwilżona przez śnieg, zmierzwiona przez chłodne powiewy wiatru przysłania ślepia ów Atramentowego Łowcy, który przemierzał tereny jeziora, rozsiewając wokół swą charakterystyczną aurę.
Śledził młodą Cienistą już od jakiegoś czasu, udając zwyczajnego przechodnia, smoka, który ot tak, przybył na tereny jeziora, dzięki czemu Adeptka nie miała powodu spojrzeć nań jako na swego obserwatora czy prześladowcę.
Szedł zań do groty, którą przysłaniały lodowe wrota Wodospadu. Odczekał chwilę, po czym spokojnym i niemal bezszelestnym krokiem powlókł się w jej czeluścia. Ślepiom wystarczyło jedno uderzenie serca by przyzwyczaić się do panującego w pieczarze półmroku, ukochanego mroku Łowcy.
Lazurowe ogniki spoczęły na Cienistej w tym samym momencie, co ten ją ujrzał, obdarzając Ją dziwnym, niejednoznacznym spojrzeniem. Ciekawości, nieprzychylności, zmieszanej z beznamiętnością i charakterystycznym napięciem, które wypełniało każdą komórkę Mawgana.
Zbliżył się do Adeptki na odległość może dwóch ogonów, może nieco mniej, mrużąc ślepia, które patrzyły się nań w zwierzęcy sposób, w którym kryła się ta eteryczna dzikość.
Młoda, przyglądając się sylwetce, która jawiła się mroku kilka skoków przed Nią zauważyła by nienaturalnie napięte mięśnie oraz łuski usłane tatuażami blizn ciągnących się przez całe ciało. Milczał, po czym uśmiechnął się krzywo jednym z kącików warg. Spojrzenie kontrastowało z tym pełnym arogancji gestem. Spojrzenie, wciąż beznamiętne.
Jednak, czy ta młoda Cienista potrafiła patrzeć i ocenić każdy jego gest trzeźwym umysłem?

: 24 maja 2014, 13:09
autor: Kropla Goryczy
Szara nie potrzebowała wiele czasu, by odpłynąć. Szum wodospadu powoli cichł, a umysł ruszył ku krainie snów. Czuła się bezpieczna, a przeraźliwie zmęczona wrażeniami ostatnich dni, chętnie oddała się w szpony Mary. Została jednak z nich wyrwana, gdy zatrzymał się przed nią Instynkt Zabójcy. Nieprzygotowana smoczyca powoli, sennie uniosła łeb, a szare powieki odsłoniły ślepia przywodzące na myśl płynne złoto. Dopiero po chwili odzyskała trzeźwość umysłu i automatycznie spięła mięśnie, w płynnym i pełnym gracji, choć nieco ospałym, ruchu unosząc się do pół siadu. I wtedy zdała sobie sprawę z tego, że ma przed sobą smoka. Upomniała się w duchu za nierozwagę i wyprostowała całkowicie.
Nie było w niej strachu czy agresji. Na pysk wstąpiła perfekcyjnie wyćwiczona maska, nie chłodu czy pustki jak u niektórych, a spokoju. Przyjemnego, niemalże usypiającego rozmówców spokoju. Złote ślepia spoglądały na Magwana czujnie, z nutką łagodności.
Deirdre była specyficzną istotą. Przede wszystkim – bezgranicznie ufała smokom. Oczywiście, wiedziała że mają różne charaktery. Byli Ci dumni i skorzy do walk, wrażliwi na urazy, jak i weseli i otwarci na wszystkich. Myślała tu oczywiście o Trzech Kastach. Czyści byli inni. Chowali swe emocje pod maską spokoju od wyklucia, gdyż tego byli uczeni. Ale nawet w cieniu jaskini smoczyca widziała, że Instynkt nie był północno-bezskrzydłym. Znów ktoś o skalanych genach. Niepokoiło to szarofutrą, jednakże nie mówiła nic, dalej nie znając tutejszych tradycji. Choć z pewnością poczułaby się lepiej w towarzystwie Czystego.
Ciężko stwierdzić, czy była naiwna, czy niedoświadczona. W Błękitnej Dolinie, gdzie się wychowywała, walki smoków które nie były czystym treningiem, nie miały miejsca. To było coś nie do pomyślenia. Czemu mieliby się ranić, osłabiać swój własny gatunek, gdy każdego dnia walczyli o przetrwanie mając ludzi za progiem, którzy dręczyli ich ciągłymi najazdami? Chodź Wiedźma wielokrotnie próbowała jej wyperswadować takie podejście do życia, Deirdre nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Nie czuła więc strachu w obecności innych smoków.
Skinęła delikatnie łbem w stronę samca, unosząc kącik pyska w delikatnym, nieco sztywnym uśmiechu. Choć duch starych nawyków krzyczał w niej, że nie powinna – jest Czystą, lepszą od mieszańców, którzy powinni widać ją pierwsi i słuchać każdego rozkazu – uciszyła go skutecznie. Musiała pamiętać, że nie jest u siebie. A przede wszystkim, że została wygnana. Miała przed sobą starszego i z pewnością silniejszego smoka. A nawet w Błękitnej Dolinie, w obrębie Kast to umiejętności wyznaczały pozycję.
– Nazywam się Deirdre. Czy w czymś mogę Ci pomóc?
Dopiero teraz pozwoliła sobie na dłuższą obserwację towarzystwa. Rasę rozpoznała od razu, dzięki księżycom wprawy, ale wcześniej nie zwróciła uwagi na szczegóły. Jej uwagę przykuły od razu blizny. Zaintrygowana nimi, pozwoliła sobie na krótkie zawieszenie na nich spojrzenia. Rzadko widywała smoki o takich znaczeniach. Blizny były znakiem siły. Tylko najświetniejsi z Kast mogli się pochwalić takimi medalami. I tak długim życiem. Słabi ginęli pierwsi, od razu w walce lub później, w wyniku ran. Nieliczni przeżywali i dawali radę ubytkowi krwi. Nie było tam Uzdrowicieli.
Uniosła nieco łeb, by spojrzeć samcowi w ślepia. Spokojne przeciwko dzikim.