Strona 2 z 33

: 10 maja 2014, 13:01
autor: Lodowy Kolec

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

On także pochodził z miejsca, gdzie zwykle było zimniej niż tutaj w normalnych okolicznościach. Może nawet było to niedaleko miejsca z którego pochodził Kanciarz? Całkiem możliwe, choć kto wie ile jest tu mroźnych krain. Słysząc jego pytanie mruknął coś cicho, a końcówka jego ogona przez chwilę machała w miarowym tempie. Sam Mróz nigdy o tym nie myślał, zimno mu odpowiadało. W lecie pewnie będzie mu tu zbyt gorąco, jego futro było idealna na czasy śniegu i zimna, takie jak teraz.
-Nie wiem. Przyszedłem tu gdy tak było. I dalej tak jest. Stamtąd skąd pochodzę też była zima, choć gdy odchodziłem śnieg już topniał. Tutaj tak zostało. -odpowiedział spokojnym głosem.
Po raz pierwszy był uznany za kogoś kto wie dużo o tej krainie, do tej pory zwykle on sam był tym, który nad wszystkim się zastanawiał, choć nie zadawał zwykle zbyt wiele pytań.

: 12 maja 2014, 16:47
autor: Strasznik
Skinął powoli łbem. Jego futro też było grube, więc świetne na chłodne dni. Nie był pewien, jak zareaguje jego organizm na nagłe ocieplenie. Może zrzuci zimowe futro? Albo się ugotuje z gorąca. Właściwie potajemnie liczył na to pierwsze, bo ciekawie by było, gdyby całkiem mu się zmienił wygląd na lato. To znaczy... No, nie całkiem, bo rogi i oczy na pewno nadal będzie miał takie same. No i runę może też.
– Dziwne to wszystko. Słyszałem, że niektóre smoki chodzą i rozmawiają z bogiem. Czy to prawda? Słyszałeś coś o tym? – Kanciarz korzystał ze wszystkich źródeł informacji, a Lodowy, chociaż był tu krótko, pewnie conieco usłyszał o tutejszych zwyczajach. Zawsze warto było wypytać

: 13 maja 2014, 15:39
autor: Lodowy Kolec
Nic nie słyszał. Może kiedyś, gdy jeszcze nie żył tutaj wśród stad, ale nie uważał nic z tych opowieści za fakty, a jedynie za wymysły niektórych smoków. Nie słyszal nigdy by ktoś rozmawiał z jakimś bogiem i nie wierzył w to by było to możliwe w jakikolwiek sposób. Wydał z siebie ciche, pogardliwe prychnięcie.
-Bogowie? To bajki dla pisklaków. nic co istnieje naprawdę.-stwierdził ze spokojem.
Odpowiadanie na pytanie było dla niego lepsze niż konieczność zadawania własnych, więc po prostu czekał na kolejne pytania Kanciarza. Widział, że ten smok nie mieszka tu zbyt długa, gdyby spędził tu dłuższy czas pewnie dowiedziałby się wielu rzeczy.

: 12 cze 2014, 18:24
autor: Agresja
Ingmar przechadzał się po terenach Wolnych Stad, chcąc nieco pozwiedzać. Ostatnio miał coraz mniej wolnego czasu, ponieważ coraz musiał coraz dłużej i ciężej trenować, a chwila odpoczynku byłaby bardzo miłą odmianą...
Tak więc Cienia przywiało aż tutaj. Chodził teraz w kółko po wzgórzu, napawając się skutymi lodem i śniegiem widokami. Dobrze, że wiosna jeszcze nie przychodziła...

: 15 cze 2014, 22:35
autor: Oczywistooki
Niebieski chodził sobie po okolicy, gdy nagle zauważył wzgórze. Lubił wdrapywać się na pagórki, więc z miłą chęcią wszedł na szczyt i zauważył białofutrego przedstawiciela stada Cienia. Z jednej strony cieszył się, że nie jest sam, ale z drugiej miał pewne obawy, przez ostatnie spotkanie z cienistym, które zakończyło się wpadnięciem do lodowatej wody.
Jednak odważył się podejść i nie obijając w bawełnę, miłym głosem się przywitał.
-Witaj, nieznany mi smoku! Jestem Niebieski Kolec, a ty?

: 16 cze 2014, 8:02
autor: Agresja
Gdy ktoś wyrwał go z zamyślenia, niemal podskoczył. Jak mógł go nie wyczuć? A gdyby nie miał dobrych zamiarów?! Ekh, musi być bardziej czujny... Zanotował to w myśli, po czym usiadł przed smokiem Życia, patrząc na niego dzikimi, żółtymi ślepiami. Teraz odbijało się w nich jeszcze coś w rodzaju zaciekawienia. Wszystkie smoki Życia, jakie dotąd spotkał, były to niego raczej miło nastawione.
Witaj. Nazywam się Ingmar. – powiedział, jednak po tym zamilkł. Nie potrafił prowadzić rozmowy i liczył na to, że sam Niebieski powie coś jeszcze. On tylko czekał. A trzeba dodać, że był bardzo cierpliwy jak na pisklaka...

: 21 cze 2014, 16:21
autor: Iskra Nadziei
Na wzgórzu było widać cień przesuwający się ku dwóm smokom, owy cień był coraz większy. To był cień błękitnej samicy, która właśnie lądowała obok dwóch samców. Jednego znała, był to jej przybrany syn, dlatego postanowiła wylądować, zaciekawiona oraz znudzona. Podeszła do smoków wolnym krokiem i kiwnęła łbem na przywitanie.
-Witajcie, jestem Puszysta Łuska, co tutaj robicie? Nie przeszkadzam? -spytała uprzejmie choć od nieznajomego wyczuła woń cienistych, za którymi nie przepadała, lecz to nie zniechęciło ją, ani nie ocieniła pisklaka przed poznaniem go. Czekała na odpowiedź, jeśli przeszkadza, odleci, jeśli nie to zostanie. Proste prawda?

: 04 lip 2014, 23:00
autor: Oczywistooki
Nastała chwila ciszy, już Niebieski miał coś powiedzieć, lecz nagle zauważył lądującą matkę. Uśmiechnął się do niej, po czym odpowiedział na jej słowa.
– Nie przeszkadzasz, mamo, właśnie spotkałem tegoż osobnika. Zwie się Ingmar. To nic, że jest z Cienia, jest nawet całkiem miły.
Oczywiście nie miał pojęcia, czy jest przyjazny, czy nie tylko po samym przywitaniu, lecz wolał przedstawić matce Ingmara z jak najlepszej strony, by nie popsuć miłej atmosfery.

: 08 lip 2014, 9:22
autor: Agresja
Niestety, Ingmar nie okazał się 'nawet miły' przy dalszej części spotkania. Widząc nową smoczycę, zapamiętawszy w myśli, że trzeba być czujnym, ledwo zauważalnie przygotował się do skoku, napiął mięśnie, pokazując swoją gotowość do ewentualnej obrony. Czuł się co najmniej zmieszany, gdy okazało się, że to po prostu znajoma... nie, nie znajoma, tylko matka Niebieskiego Kolca. Nagle dopadł go smutek, że on sam tak rzadko widuje się z własną rodzicielką; owe uczucie odzwierciedlało się w jego żółtych ślepiach. Spojrzał to na Niebieskiego, to na Puszystą, po czym, z pewnym zmieszaniem, zaczął się wycofywać.
Bardzo miło mi Cię poznać, Puszysta Łusko. – zaczął powoli, cały czas patrząc na samicę. – Jestem pewien, że chcecie spędzić trochę czasu sami, jak matka z synem, a ja nie chcę, żeby ktoś taki jak ja przeszkadzał wam w tych chwilach. – był teraz obok Niebieskiego, ponieważ szedł właśnie w jego stronę. – Nie zmarnuj tej szansy. Nie popełnij tego samego błędu, co ja.
Zbyt skupiony na naukach Ingmar miał mało czasu, by chociaż pogadać ze swoją matką... nie chciał, aby to samo spotkało kogokolwiek innego, dlatego też zaraz skinął obu smokom łbem, rozłożył szeroko skrzydła i odleciał na nich w stronę obozu Cienia.

: 09 lip 2014, 1:42
autor: Iskra Nadziei
Było jej trochę głupio że prawdopodobnie przerwała ich spotkanie, bo cienisty smok odleciał. Mówił mądre słowa. Nim się obejrzysz, a Twoje pisklaki opuszczą grotę, by wybrać się w dalsze życie. Tak naprawdę słabo znała Niebieskiego, którego wzięła pod swoje skrzydła, ale od razu poczuła z nim więź, jaka łączy matkę z synem. To była dobra okazja na zapoznanie się bliżej.
-Przepraszam, chyba przerwałam Wam spotkanie. -spuściła wzrok i zaczęła grzebać łapą w śniegu. Skoro już zostaliśmy sami, to może zdradzisz mi na kogo zamierzasz się szkolić? -spytała z zaciekawieniem. Chciała pomóc swojemu synowi w osiągnięciu rangi. Choć sama nie przeszła jeszcze ceremoni na czarodzieja, to i tak stawiała dobro pisklaków ponad swoje.

: 23 lip 2014, 12:34
autor: Oczywistooki
W sumie to Niebieski wolał większe towarzystwo, ale skoro ten smok chciał odejść, to niech sobie pójdzie. Popatrzył jeszcze chwilę na odlatującego wojownika. Ah ci Cieniści... strasznie są dziwni.
W końcu odwrócił się w stronę matki i uśmiechnął się do niej.
– Nic się nie stało. – odpowiedział.
– Ja? Hmm... Chciałbym być wojownikiem, który budziłby strach samym swoim wyglądem...
Co prawda niebieskołuski wiedział, że takowym nigdy się nie stanie, ale co jest złego w dzieleniu się swoimi marzeniami?

: 24 lip 2014, 22:36
autor: Iskra Nadziei
Spojrzała na syna, nie była zdumiona wyborem profesji, każdy idzie własnymi śladami. Wystarczy chcieć i darzyć do tego wszystkimi siłami, a na pewno to się osiągnie.
-Na pewno bedziesz świetnym wojownikiem, wierze w Ciebie -powiedziała szczerym, ciepłym głosem. Była co do tego pewna, wierzyła w swoje dzieci całym sercem i chciała im jak najlepiej. Przez chwile zastanowiła się gdzie może być jej drugi syn, ale był już na tyle duży, iż mógł sam decydować gdzie chce być.

: 03 wrz 2014, 10:14
autor: Gałązka Jaśminu
Korzystając z ładnej pogody Liliowa wybrała się na tereny wspólne. Może i powinna w tym czasie odbywać jakiś trening, ale przecież każdy potrzebuje czasem chwili wytchnienia, a było jedno miejsce, którego nigdy wcześniej nie odwiedziła – Czarne Wzgórza. Okazało się, że to, co o nich słyszała, jest prawdą. Ponure miejsce o dziwnej aurze... Może powinna wybrać się tu w południe, a nie o zachodzie? Machnęła łapą na te przemyślenia. Cóż mogło się stać tutaj, w samym sercu ziem Stad? Więc mimo tego, że wśród posępnych drzew i głębokich cieni jej smukła sylwetka odznaczała się nad wyraz dobrze, to nie czuła się zaniepokojona. Sukcesywnie przemierzała nieznane sobie tereny starając się zapamiętać jak najwięcej. Widząc charakterystyczne miejsca, próbowała dopasowywać do nich konkretne nazwy, których nauczyła się już wcześniej. Na tej zabawie zeszło jej trochę czasu, więc gdy wspięła się na Wzgórze, niebo było już pomarańczowo – fioletowe i słońce powoli kryło się na zachodzie.
Wystawiła pysk do ostatnich promieni i uśmiechnęła się do siebie. Tutaj było nawet przyjemnie, jeśli nie miało się uprzedzeń. Miała widok na sporą część Czarnych Wzgórz, które w obecnym świetle zachodu sprawiały mniej posępne wrażenie... zdawały się raczej melancholijne. Kleryczka usiadła na samym czubku Wzgórza i odetchnęła głęboko powietrzem przesyconym zapachem wilgotnej ziemi. Tak tu spokojnie...

: 03 wrz 2014, 12:44
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Spokój Liliowej Łuski został jednak zaburzony, bowiem ktoś postanowił tędy przejść. Złudzenie, który pomimo swej zwykłej siły i pewności siebie był jakiś dziwny. Z daleka ciężko było orzec, o co chodzi. Dopiero z bliska widać było paskudne rany na całym ciele i miejscami wypalone futro. Gdy dostrzegł Liliową, zatrzymał się nieopodal niej. Powoli zmierzchało, a ona jeszcze nie poznała podstaw walki.
Powinnaś uważać. – powiedział, zbliżając się do niej. Pomimo tych wszystkich ran, nie kulał, a jedynie szedł nieco wolniej.
Gdy smoki stąd znikają na noc mogą się pojawić drapieżnicy. Albo wywerny, które mogą znowu przypuścić atak. – stwierdził. Tym razem w jego głosie brzmiała powaga.

: 03 wrz 2014, 13:55
autor: Gałązka Jaśminu
Mając dobry ogląd na sporą częśc Wzgórz, Liliowa szybko dostrzegła jasną sylwetkę na tle ciemnych pagórków i niewiele zajęło jej rozpoznanie wędrującego samotnie smoka. Z chwilą świadomości przyszło też przyspieszone tętno, a z tym lekka panika, która urosła gdy samiczka zrozumiała, że Złudzenie zmierza ku niej. Od razu wstała i pochyliła głowę jak miała w zwyczaju od samego początku. Nie tylko w wyrazie szacunku, ale też by ukryć swoje pierwsze zmieszanie. Gdy się zbliżył, z łatwością dostrzegła pokiereszowane ciało i naprawdę żałowała, ze jeszcze nie ukończyła swojego treningu leczenia, choć... presja wyowłana leczeniem akurat jego, mogłaby jej przeszkadzać. Wiedziała, że nie powinna kierować się uczuciami w sprawach swej profesji, ale jakże trudno było uspokoic rozedrgane serce...
Zastrzygła długimi uszami gdy głos przywódcy rozszedł się w ciszy wczesnego wieczoru. Uniosła pysk i obdarzyła samca zakłopotanym uśmiechem. Martwił się? Naprawdę się ucieszyła gdy o tym pomyślała, ale za chwilę przypomniałą sobie też, że był przywódcą i dbanie o swoje smoki miał zapewne w obowiązku.
– Nie miałam zamiaru zostawać tu aż do zmierzchu, ale oczywiście będę uważać. – Odparła z powagą, choć łagodny uśmiech nie znikał jej z pyska. Obrzuciła sylwetkę samca zmartwionym spojrzeniem, ale za chwilę powróciła nim na jego pysk. Złote ślepia skrzyżowały się ze spojrzeniem Złudzenia. Wszystko, od nieśmiałych spojrzeń po nerwowe ruchy ogona, mówiło jasno, że albo Liliowa jest chorobliwie nieśmiała, albo... Złudzenie miał przed sobą swoją cichą wielbicielkę. – Cieżka walka?
Głupie pytanie, ale nie miała pojęcia co powinna jeszcze powiedzieć, a za nic w świecie nie chciała trwać w niezręcznej ciszy. Nie wiedziała czy traktować to spotkanie jako szczęśliwe zrządzenie losu, czy może jednak jako coś strasznie kłopotliwego...

: 04 wrz 2014, 1:32
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Nie zamierzał zostawiać jej tutaj samej, bo chociaż mocno pokiereszowany, dałby sobie radę z jakimiś stworami, które czyhałyby na młodą i atrakcyjną smoczycę. Przysiadł więc na ziemi. Na jego pysku nie pojawił się najmniejszy grymas, a z gardzieli nie wydobył się najcichszy nawet syk. Choć pewnym było, że rany piekielnie mu dokuczają. Owinął łapy ogonem i jedynym, co było dziwne, poza widocznymi ranami, to nieco cięższe niż zwykle oddechy.
Drapieżniki pobłogosławione przez Viliara są potężniejsze niż przypuszczałem. Najwidoczniej nawet ja nie jestem w stanie stawić im czoła za jednym zamachem. – stwierdził, mrugając do niej nieco rozbawiony. Choć był praktycznie mistrzem w walce, który swą odpornością na ból i zmęczenie nie ma sobie równych, zdawał sobie sprawę z własnych ograniczeń. Nie był zły na to, że przegrał. Może jedynie trochę zawiedziony, że z koboldem. Ale cóż poradzić. Przechylił lekko łeb na bok, patrząc na Liliową.
Jak ci się podoba w Życiu? Udało ci się zadomowić?

: 05 wrz 2014, 0:23
autor: Gałązka Jaśminu
Liliowa patrząc na Złudzenie zastanawiała się jakim cudem samiec nie pokazuje po sobie nawet cienia bólu, to zaś rodziło pytanie czy w związku z tym, jest taki ogólnie jeśli chodzi o okazywanie uczuć, albo swoich słabości? Liliowa chciałaby wiedzieć o nim jak najwięcej i choć ukradkiem starała się wypytać innych członków stada o Złudzenie, nikt nie powiedział jej nic konkretnego. No może jedynie Oko, ale on zdawał się mieć do swego ojca jakiś żal. Musiała więc polegać na własnej opinii, lecz tę trudno było sobie wyrobić kiedy miało się aż tak mało śmiałości... Gdy zajął miejsce na przeciw niej rysując się na tle ciemnych wzgórz i płonącego zachodu, wydał się jej niesamowicie dostojny. Nawet rozbawienie, które chyba pierwszy raz dostrzegła na jego pysku miało w sobie jakąś niezrozumiałą dumę... Złudzenie według niej był uosobieniem przywódcy. Miał w sobie pewną łagodność, ale i stanowczość, ale przede wszystkim to coś, co sprawiało, że Liliowa nie mogła przejść obok niego obojętnie. Smoczyca machinalnie odpowiedziała na uśmiech własnym uśmiechem.
– Jestem pewna, że zostaniesz czempionem. – Odparła całkiem śmiało. Próbowała się rozluźnić i cieszyć wieczorem jaki zesłali jej bogowie, nawet jeśli miał być to tylko test którego nie zda. – Wszystko wymaga pracy i może dlatego tak bardzo wtedy cieszymy się z osiągnięcia celu...
Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale kolejne pytanie zamknęło jej pyszczek, a raczej spowodowało lawinę odpowiedzi, których na raz nie mogła wypowiedzieć więc pierwszy był uśmiech. Szczery, szczęśliwy, pozbawiony uprzedzeń i nieśmiałości. W ślepiach pojawił się żywy błysk, choć może to tylko zachód odbił się w złocie tęczówek?
– Nie wiem od czego zacząć... Dostałam wielką szansę za którą bardzo dziękuję. Udało mi się zadomowić, tak, jak najbardziej. Poznałam większość smoków i myślę że z większością się dogaduję. Iskra i Niebo są mi niemal jak rodzina. Ich pisklęta są niesamowite. Myślę, że Słoneczko jest taką moją bratnią duszą, doskonale się z nią bawiłam, a i porozmawiałam od serca. Podobnie z Iskrą... – Gdy mówiła o bliskich jej smokach znikła gdzieś nieśmiałość, zniknął gdzieś nietypowy dla niej dystans, a pojawiła się prawdziwa Liliowa, ta która była gadatliwa i radosna. – Oko powiedział mi wiele o Stadach, ach i zyskałam współlokatora! Wiele się wydarzyło przez ten krótki czas, ale jestem naprawdę szczęśliwa. Nie mogłam lepiej trafić.
Dopiero przy ostatnich słowach spojrzała Złudzeniu w pysk. Wcześniej spoglądała gdzieś obok jego głowy dając się ponieść wspomnieniom z minionych księżyców. Nim przypomniała sobie na kogo patrzy jej pysk był roześmiany, a mimika niezwykle żywa. Dopiero po chwili speszona odwróciła wzrok, uśmiech jednak nie zgasł, za to przygasł entuzjazm.

: 05 wrz 2014, 0:40
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Gdy Liliowa mówiła, to chociaż nie patrzyła, na pysku Złudzenia widać było skupienie. Słuchał jej uważnie, chcąc znać jak najwięcej opinii o Życiu. Może i przez pozostałe Stada uważani za nudnych, oni zazwyczaj byli po prostu sobą, spokojni i opanowani. Nie wyobrażał sobie, że miałby być na miejscu Uśmiechu, na przykład. Tutaj czuł się jak u siebie.
Cieszą mnie twe słowa. No i przyda nam się ktoś taki radosny, jak ty. Słoneczko ostatnio spochmurniała. Mam nadzieję, że uda ci się zaradzić smoki Życia swoim dobrym humorem. – powiedział. Na jego pysku cały czas widniał delikatny uśmiech. Ból stał się jego towarzyszem, stąd też łatwo było go akceptować. Akceptować i żyć z nim, dopóki ktoś nie pomoże. Nie wiedząc o tym, gdzie krążą myśli Liliowej, on sam przeniósł spojrzenie na zachodzącą Złotą Twarz, a jego pysk się zmienił. Pojawiła się melancholia.
Zastanawiam się, czy gdyby znalazł mnie smok innego Stada, to czy byłbym taki jak teraz. – nie było to ani pytanie, ani stwierdzenie. I nie bardzo wiadomo, czy po prostu wypowiedział na głos swe myśli, czy chciał znać opinię Liliowej. A może jedno i drugie?

: 05 wrz 2014, 21:15
autor: Gałązka Jaśminu
Och, czyli naprawdę uważał ją za radosną? Co za szczęście! Liliowa obawiała się, że zostanie źle odebrana i niezrozumiana, ale najwyraźniej nieb było z nią aż tak źle. Może była dla siebie zbyt krytyczna?
– Też mam taką nadzieję, choć nie każdy jest równie wyrozumiały co smoki Życia dla których mój hm... entuzjazm nie jest kłamstwem. Spotkałam ostatnio Cienistą i odniosłam wrażenie, że kompletnie źle mnie odebrała. To przykre wszędzie szukać nieszczerości...
Skrzywiła się nieznacznie przypominając sobie nieprzyjemne słowa jakie usłyszała na granicy i swoje próby wybrnięcia z sytuacji bez zbędnej agresji. Może tak naprawdę nie powinna się tym w ogóle przejmować?
Długie uszy poruszyły się i obróciły w stronę Złudzenia kiedy jego głos przybrał zamyślony ton. On też nie przyszedł na świat wśród smoków z Życia? Rozumiał co czuła gdy przybyła do zupełnie obcego sobie świata? Ta myśl sprawiła, że Liliowa poczuła coś na kształt przynależności w trochę inny sposób niż dotychczas. To było porozumienie na zupełnie innej płaszczyźnie... a może podświadomie starała się szukać choćby najdrobniejszej rzeczy, która zbliżyłaby ją do niego? Po chwili zaskoczenie ustąpiło łagodnemu uśmiechowi. Przez kilka uderzeń serca przyglądała się profilowi przywódcy i jego melancholijnemu spojrzeniu. Serce zabiło jej mocniej.
– A jaki jesteś teraz? – Nim zdała sobie sprawę jak te słowa brzmią, już wypłynęły w ciszę miękkim szeptem. Nie była świadoma, że jej pysku pojawiła się niezrozumiała tęsknota. Nie spuściła też wzroku. W tamtym momencie gotowa była stawić czoła swojemu wyborowi, więc gdy Złudzenie znów na nią spojrzy, ujrzy przejrzyste oczy patrzące tylko na niego, w ten specyficzny sposób, jaki kiedyś na pewno dane było mu ujrzeć. Liliowa patrzyła na niego tak, jakby poza nim na świecie nie było już nikogo innego.

: 06 wrz 2014, 0:15
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Wydawał się nie słyszeć słów Liliowej, nie zdawać sobie sprawy z jej obecności. Trwał tak dłuższą chwilę, po czym drgnął. Właściwie to poruszył się jego ogon, ale to wystarczyło. Przeniósł spojrzenie swych żółtych ślepi na Kleryczkę. Po chwili melancholia zniknęła, a pojawił się dobroduszny uśmiech.
Jaki jestem? Sam nie wiem. Niektórzy uważają, że jestem naiwny. Inny, że surowy. Jeszcze inni, że niesprawiedliwy. – stwierdził, po czym pokręcił lekko łbem.
Wydaje mi się, że jestem po prostu doświadczonym przez los samcem, który stara się ochronić tych, którzy mu zaufali. – powiedział, a po chwili jego ton się zmienił. Stał się bardziej miękki, trochę niższy i w pewnym sensie uwodzicielski, jakby jego samczość aż się wylewała ze słów.
Powinnaś patrzeć w ten sposób na kogoś innego, Liliowa. Nie jestem dobrym wyborem. – czy ją odrzucał? W pewnym sensie. Lepszym byłoby stwierdzenie, że on ją ostrzegał. Niech zmieni swoje podejście do niego, póki ma szansę. Wiedział, jak to jest wybrać nieodpowiednią samicę. A później cierpieć. Nie chciał narażać na to tej wesołej, pogodnej samicy.

: 06 wrz 2014, 12:24
autor: Gałązka Jaśminu
Jego milczenie podsyciło niepewność samiczki, ale gdy odpowiedź padła, odwzajemniła jego uśmiech. Właściwie teraz gotował była podjąć ten temat, porozmawiać o wpływie środowiska na charakter smoka, ale padły kolejne słowa, a te skutecznie zamknęły jej pysk. Wibrujący tembr jego głosu sprowadził na Liliową ciepły dreszcz, aż futro zjeżyło się na jej karku. W ślepiach natomiast najpierw pojawiło się zaskoczenie, potem wstyd, a na końcu żal. Skąd Złudzenie mógł wiedzieć, że był dlań nieodpowiedni? Przecież tego nie można było określić zanim się nie spróbowało, prawda? I w ogóle, skąd wiedział? Kleryczka nie zdawała sobie sprawy z własnej ekspresji. Milczała przez chwilę, ale nie spuściła wzroku. Patrzyła nań powtarzając w myślach słowa, które już po chwili wypłynęły z jej pyska. Teraz nie było odwrotu, skoro i tak wiedział, czy mogła zrobić cokolwiek innego niż po prostu się przyznać? Z resztą właśnie to proponowała jej Iskra, lecz do tej pory Liliowa nie miała na tyle śmiałości, widać okazja zrodziła się sama.
– Nie potrafię tak patrzeć na kogoś innego. – Jej głos choć zdecydowanie cichszy miał w sobie niebywałą pewność i powagę. Choć serce tłukło się w jej piersi tym razem nie dała po sobie poznać tego ogromnego zażenowania oraz niepewności. Stało się i teraz trzeba mierzyć sie z losem.