OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Reathay niewiele myśląc poleciała za nim, nie miała pojęcia co to znaczy kuzyn ale miała to gdzieś. Teraz chciala jak najszybciej udać się na polowanie aby móc tylko polować i polować. Skoro ma tutaj trochę sobie pomieszać polowanie będzie jedyną rzeczą jaka pozoli jej zachować swoją naturę. Odleciała z nim.Podnóże Skał
- Kreatywny Kolec
- Dawna postać
Drzewoskoczek
- Posty: 509
- Rejestracja: 15 sty 2016, 17:18
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 20
- Rasa: Skrajny
A: S: 2| W: 1| Z: 3| I: 1| P: 2| A: 1
U: B,Sk,L,MP: 1| W: 2| A,O,Kż,Skr,Śl: 3
Atuty: Zwinny; Pamięć przodka
Licznik słów: 50
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Kruczopióry
- Dawna postać
Ten od maddary
- Posty: 2704
- Rejestracja: 14 wrz 2015, 21:02
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 65
- Rasa: Powietrzny
- Opiekun: Wirtuoz Iluzji
- Mistrz: Sam sobie mistrzem
- Partner: Earie*

A: S: 2| W: 4| Z: 3| I: 5| P: 1| A: 3
U: M,Kż,S: 1| A,O,Śl,Skr: 2| W,Pł,L,B,MP: 3| MO,MA: 5
Atuty: Szczęściarz; Niezdarny wojownik; Mistyk; Magiczny śpiew; Poświęcenie
Jak to miał w swoim zwyczaju – spacerował. Kruczopióry lubił od czasu do czasu przechadzać się po terenach wspólnych, choć pokrywające niebo chmury nie zwiastowały najlepszej pogody – cóż... Fantazyjne kształty otaczającej skały roślinności wyjątkowo przykuwały uwagę smoka, który podszedł w którymś momencie bliżej, wdeptując w jakiś krzak, i wtedy... wziuuum! Nie zdążył nawet warknąć, jedynie otworzył paszczę, kiedy poczuł, jak jego łapa dosłownie zapada się, tonąc w jednym z większych, skrywających sporawą dziurę w ziemi krzewów! Wrrr! Podniósł oczy ku niebu i westchnął cicho; dlaczego...? Wyglądał teraz wyjątkowo zabawnie, kiedy jego zad pozostawał usadowiony zdecydowanie wyżej od łba, swoją błyszczącą czernią wydatnie wyróżniając się wśród okolicy, zaś prawa przednia strona smoka pozostawała właściwie całkowicie zanurzona w krzaczastej otchłani... Przez chwilę zrezygnowany tkwił z bezruchu... po czym jeszcze raz ciężko westchnął, począwszy dość niezdarnie wygrzebywać się z powrotem na powierzchnię. Ech, gdyby go ktoś teraz zobaczył w tym stanie, niewątpliwie miałby z Kruczopiórego niezły ubaw...
Licznik słów: 155
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
"To ... uzależnia, przyznaję. Jest jak upojne ziele, którego w każdej chwili chcesz więcej i więcej, niekoniecznie potrafiąc to pragnienie zatrzymać. Ale ja nie chcę go zatrzymywać" – Kruczopióry
Do woli uczę i pomagam wszystkim smokom oprócz tych, których Kruczopióry nie lubi (a te, których nie lubi, o tym wiedzą).
Żetony: 2 x złoty (wrzesień, listopad), 3 x srebrny (MG czerwiec, wrzesień, grudzień)
Szczęściarz: W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
Niezdarny wojownik: Kiedy smok jest atakowany fizycznie, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.
Mistyk: Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. (ostatnie użycie w świątyni: 4 lipca)
Magiczny śpiew: Jeśli smok zanuci podczas swojej akcji, jego przeciwnik gubi swoją turę (nie może obronić się przed atakiem nucącego lub nie przeprowadza swojego ataku). Do użycia raz na pojedynek/misję/polowanie/co dwa tygodnie w wyprawie lub polowaniu łowcy.
Poświęcenie: Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.
Kruczopióry by: Szydzia Lisia Szkarłat Szydzia2 Młody Niewidoczek
- Brak Słów
- Dawna postać
Kivuli Lekkoduszna
- Posty: 526
- Rejestracja: 15 gru 2015, 22:41
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 23
- Rasa: Drzewny
- Opiekun: Jeździec Apokalipsy
- Mistrz: Przedwieczna Siła

A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 1| P: 2| A: 1
U: MA,MO: 2| B,S,Pł,A,O,W,MP,Skr,Kż: 3| Śl: 4
Atuty: Ostry węch; Pamięć przodka;
Pech chciał, że na Terenach Wspólnych zawsze było komu coś zobaczyć. A i, jak to często bywało, była to Wrzos, która niezwykle rzadko zaglądała do swej groty sypialnej, cały czas patrolując tereny swego stada i Wspólne, które już wszystkie znała jak własną kieszeń.
A teraz wracała akurat z nauki z Lisim, musząc przedreptać przez całe Bliźniacze Skały, by się zbliżyć choć trochę do swoich cienistych terenów. Truchtała dziarsko, z wysoko podniesionym łbem, wielce zadowolona z nowo zdobytej umiejętności. I znajomości. Lis był w końcu całkiem fajny.
Wtem, idąc w lekkim obniżeniu terenu, usłyszała jakiś hałas. Zatrzymała się gwałtownie, na wpół zgiętych łapach, momentalnie nadstawiając uszu i zaczynając przeczesywanie terenu wzrokiem. To musiało być coś większego! Mogła też ewentualnie spaść skądś hałda topniejącego śniegu... Ale nie, nie. Wrzos lubiła odnajdować takie niespodzianki, w postaci różnych zwierząt i smoków, że nie dopuszczała nawet do siebie myśli, iż mogła by to być przyroda nieożywiona.
Ale była w dołku. Nic nie widziała. A hałas był krótki i nie do końca wiedziała, skąd dobiegł.
Powoli więc przeniosła ciężar swojego ciałka na tylne łapki i jak królik zaczęła się z wolna unosić na nich, podpierając z tyłu ogonem. Powoli wyłaniała się z nisko położonej ścieżynki i lustrowała wszystko, by w końcu...
Zadek. Czarny zadek. Jakiś znajomy ten zadek.
Widząc już, że to smok, przyspieszyła swoje ruchy i wyskoczyła z dołka. Idąc żwawo ku smokowi, już zaczynała podłapywać ognistą woń. Zanim jeszcze doń dotarła czy połączyła zapach z osobą, smok wygramolił się już z dziury i Wrzos z miejsca go rozpoznała.
– Kruczopióry! – zakrzyknęła wesoło, wyraźnie miło zaskoczona. – Co ci? – spytała, oglądając jego wymorusane łapy z uśmiechem na pysku.
Nie skomentowała jakoś specjalnie komizmu sytuacji. Po prostu szczerzyła kiełki, uznając sprawę za dość normalną – ją samą pewnie nie raz by się dojrzało w gorszych pozach i sytuacjach!
A teraz wracała akurat z nauki z Lisim, musząc przedreptać przez całe Bliźniacze Skały, by się zbliżyć choć trochę do swoich cienistych terenów. Truchtała dziarsko, z wysoko podniesionym łbem, wielce zadowolona z nowo zdobytej umiejętności. I znajomości. Lis był w końcu całkiem fajny.
Wtem, idąc w lekkim obniżeniu terenu, usłyszała jakiś hałas. Zatrzymała się gwałtownie, na wpół zgiętych łapach, momentalnie nadstawiając uszu i zaczynając przeczesywanie terenu wzrokiem. To musiało być coś większego! Mogła też ewentualnie spaść skądś hałda topniejącego śniegu... Ale nie, nie. Wrzos lubiła odnajdować takie niespodzianki, w postaci różnych zwierząt i smoków, że nie dopuszczała nawet do siebie myśli, iż mogła by to być przyroda nieożywiona.
Ale była w dołku. Nic nie widziała. A hałas był krótki i nie do końca wiedziała, skąd dobiegł.
Powoli więc przeniosła ciężar swojego ciałka na tylne łapki i jak królik zaczęła się z wolna unosić na nich, podpierając z tyłu ogonem. Powoli wyłaniała się z nisko położonej ścieżynki i lustrowała wszystko, by w końcu...
Zadek. Czarny zadek. Jakiś znajomy ten zadek.
Widząc już, że to smok, przyspieszyła swoje ruchy i wyskoczyła z dołka. Idąc żwawo ku smokowi, już zaczynała podłapywać ognistą woń. Zanim jeszcze doń dotarła czy połączyła zapach z osobą, smok wygramolił się już z dziury i Wrzos z miejsca go rozpoznała.
– Kruczopióry! – zakrzyknęła wesoło, wyraźnie miło zaskoczona. – Co ci? – spytała, oglądając jego wymorusane łapy z uśmiechem na pysku.
Nie skomentowała jakoś specjalnie komizmu sytuacji. Po prostu szczerzyła kiełki, uznając sprawę za dość normalną – ją samą pewnie nie raz by się dojrzało w gorszych pozach i sytuacjach!
Licznik słów: 304
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Wróciłam! Zaczynam odpisywać regularnie. Jeśli ci nie odpisałam – śmiało pisz na PW.
1. Ostry węch: +1 kość do testów na Percepcję przy użyciu węchu.
2. Pamięć przodka: -1ST do Ataku i Obrony w walce z drapieżnikami.
Posiadane: 2x perła, 4/4 mięsa, 2/4 owoców, kryształ Nenyi (do 8.05.16)
Fabularne: pióra sroki, bażanta i harpii, skóra lisa
by Szkarłatny

1. Ostry węch: +1 kość do testów na Percepcję przy użyciu węchu.
2. Pamięć przodka: -1ST do Ataku i Obrony w walce z drapieżnikami.
Posiadane: 2x perła, 4/4 mięsa, 2/4 owoców, kryształ Nenyi (do 8.05.16)
Fabularne: pióra sroki, bażanta i harpii, skóra lisa
by Szkarłatny
- Kruczopióry
- Dawna postać
Ten od maddary
- Posty: 2704
- Rejestracja: 14 wrz 2015, 21:02
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 65
- Rasa: Powietrzny
- Opiekun: Wirtuoz Iluzji
- Mistrz: Sam sobie mistrzem
- Partner: Earie*

A: S: 2| W: 4| Z: 3| I: 5| P: 1| A: 3
U: M,Kż,S: 1| A,O,Śl,Skr: 2| W,Pł,L,B,MP: 3| MO,MA: 5
Atuty: Szczęściarz; Niezdarny wojownik; Mistyk; Magiczny śpiew; Poświęcenie
Wygramolenie się z dziury zajęło Kruczopióremu... dłuższą chwilę. Gdyby to była walka, a on miał za plecami przeciwnika, zapewne przywiązywałby większą wagę do tempa i zgrabności swojego zachowania, ale że nic go nie poganiało, po prostu się namyślił. Kurcze, nawet mu nie przychodziło do łba, jak sprytnie zadziałać maddarą. Westchnąwszy cicho, zmrużył ślepia, pochylił łeb lekko do przodu, mruknął coś pod nosem i zupełnie nagle, znienacka wykonał silny ruch swoim zadem w tym, aż poczuł, jak siła niesie go w tył! Nieprzyjemnie syknął, czując na pysku gałązki, syknął po raz drugi, kiedy tylna część jego ciała pacnęła o obniżającą się w tym miejscu ziemię, aż nieco uniosło jego przód ku górze, następnie zaś westchnął – uffff! No, wygrzebał się z pułapki!
Potrząsnął energicznie całym ciałem, aby pozbyć się z niego resztek gałązek i roślinności... i dopiero wtedy usłyszał głos Brakującej. Nieco zaskoczony – i zastanawiając się, czy młoda widziała przed chwilą całą tę scenę, czy też przyszła dopiero po zakończeniu akcji – powoli odwrócił się i uśmiechnął niezgrabnie, drapiąc łapą po głowie.
– Witaj! – rzucił na przywitanie, obserwując smoczycę uważnie. Całkiem sporo wyrosła od czasu ich poprzedniego spotkania; ech, te pisklaki tak szybko się starzeją! – Nic mi, nic, spokojnie, po prostu zakopałem się w dziurze, ale już wróciłem do kontroli nad swoim ciałem... jak widać! – dodał i popatrzył w dół, na swoje łapy; taaaak, dużo lepiej się czuł, widząc je obydwie na tej samej wysokości. – Sowja drogą: gdybyś następnym razem w podobnej sytuacji spróbowała pomóc, tez bym się nie obraził – dopowiedział jeszcze, przewróciwszy ślepiami.. – Ale nic to, nieważne. Miło cię widzieć! – rzucił, znów rozpogodziwszy się. – Co tam u ciebie słychać, Wrzosie?
Potrząsnął energicznie całym ciałem, aby pozbyć się z niego resztek gałązek i roślinności... i dopiero wtedy usłyszał głos Brakującej. Nieco zaskoczony – i zastanawiając się, czy młoda widziała przed chwilą całą tę scenę, czy też przyszła dopiero po zakończeniu akcji – powoli odwrócił się i uśmiechnął niezgrabnie, drapiąc łapą po głowie.
– Witaj! – rzucił na przywitanie, obserwując smoczycę uważnie. Całkiem sporo wyrosła od czasu ich poprzedniego spotkania; ech, te pisklaki tak szybko się starzeją! – Nic mi, nic, spokojnie, po prostu zakopałem się w dziurze, ale już wróciłem do kontroli nad swoim ciałem... jak widać! – dodał i popatrzył w dół, na swoje łapy; taaaak, dużo lepiej się czuł, widząc je obydwie na tej samej wysokości. – Sowja drogą: gdybyś następnym razem w podobnej sytuacji spróbowała pomóc, tez bym się nie obraził – dopowiedział jeszcze, przewróciwszy ślepiami.. – Ale nic to, nieważne. Miło cię widzieć! – rzucił, znów rozpogodziwszy się. – Co tam u ciebie słychać, Wrzosie?
Licznik słów: 279
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
"To ... uzależnia, przyznaję. Jest jak upojne ziele, którego w każdej chwili chcesz więcej i więcej, niekoniecznie potrafiąc to pragnienie zatrzymać. Ale ja nie chcę go zatrzymywać" – Kruczopióry
Do woli uczę i pomagam wszystkim smokom oprócz tych, których Kruczopióry nie lubi (a te, których nie lubi, o tym wiedzą).
Żetony: 2 x złoty (wrzesień, listopad), 3 x srebrny (MG czerwiec, wrzesień, grudzień)
Szczęściarz: W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
Niezdarny wojownik: Kiedy smok jest atakowany fizycznie, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.
Mistyk: Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. (ostatnie użycie w świątyni: 4 lipca)
Magiczny śpiew: Jeśli smok zanuci podczas swojej akcji, jego przeciwnik gubi swoją turę (nie może obronić się przed atakiem nucącego lub nie przeprowadza swojego ataku). Do użycia raz na pojedynek/misję/polowanie/co dwa tygodnie w wyprawie lub polowaniu łowcy.
Poświęcenie: Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.
Kruczopióry by: Szydzia Lisia Szkarłat Szydzia2 Młody Niewidoczek
- Brak Słów
- Dawna postać
Kivuli Lekkoduszna
- Posty: 526
- Rejestracja: 15 gru 2015, 22:41
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 23
- Rasa: Drzewny
- Opiekun: Jeździec Apokalipsy
- Mistrz: Przedwieczna Siła

A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 1| P: 2| A: 1
U: MA,MO: 2| B,S,Pł,A,O,W,MP,Skr,Kż: 3| Śl: 4
Atuty: Ostry węch; Pamięć przodka;
– No cześć – odpowiedziała mu.
Mówiąc to, podkuliła pod zadek swój biały ogonek i usiadła sobie na nim, żeby nie ziębić tyłka. Mimo tego śmiesznego precedesu grzbiet i szyję trzymała wyprostowane, naprężone jak struna, a łeb sięgał przez to nieznacznie wyżej. Ot, lubiła się nie-garbić. Przy okazji można było zauważyć, że jest już sporo większa i sięga Krukowi prawie do połowy szyi.
Samiczka wydawała się też niewzruszona całą akcją, jak i nadmienieniem Kruczego o pomocy. Ona? Pomagać? W sumie to nawet nie wpadła na to, bo gdzieżby ją tam ktoś kiedykolwiek prosił o pomoc!
– Mogłeś pytać, to bym pomogła – powiedziała na tyle wesoło, że gdyby ktoś to uznał za głupotę, mógłby to przyrównać do żartu. – Ciebie też miło widzieć. U mnie w sumie to najwięcej o tym... e, no, muszę znaleźć jakiegoś centaura i wziąć ogon. Szaleństwo chce, żebym mu go pokazała, to mnie zrobi Łowcą. A, no, a ja i mój brat adeptami jesteśmy już. Nazwałam się Brakująca, ale możesz mnie nazywać Wrzos – opowiedziała mu rozwlekle, niejednokrotnie zacinając się w mowie, szukając słów. – A u ciebie? Coś nowego?
Mówiąc to, podkuliła pod zadek swój biały ogonek i usiadła sobie na nim, żeby nie ziębić tyłka. Mimo tego śmiesznego precedesu grzbiet i szyję trzymała wyprostowane, naprężone jak struna, a łeb sięgał przez to nieznacznie wyżej. Ot, lubiła się nie-garbić. Przy okazji można było zauważyć, że jest już sporo większa i sięga Krukowi prawie do połowy szyi.
Samiczka wydawała się też niewzruszona całą akcją, jak i nadmienieniem Kruczego o pomocy. Ona? Pomagać? W sumie to nawet nie wpadła na to, bo gdzieżby ją tam ktoś kiedykolwiek prosił o pomoc!
– Mogłeś pytać, to bym pomogła – powiedziała na tyle wesoło, że gdyby ktoś to uznał za głupotę, mógłby to przyrównać do żartu. – Ciebie też miło widzieć. U mnie w sumie to najwięcej o tym... e, no, muszę znaleźć jakiegoś centaura i wziąć ogon. Szaleństwo chce, żebym mu go pokazała, to mnie zrobi Łowcą. A, no, a ja i mój brat adeptami jesteśmy już. Nazwałam się Brakująca, ale możesz mnie nazywać Wrzos – opowiedziała mu rozwlekle, niejednokrotnie zacinając się w mowie, szukając słów. – A u ciebie? Coś nowego?
Licznik słów: 185
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Wróciłam! Zaczynam odpisywać regularnie. Jeśli ci nie odpisałam – śmiało pisz na PW.
1. Ostry węch: +1 kość do testów na Percepcję przy użyciu węchu.
2. Pamięć przodka: -1ST do Ataku i Obrony w walce z drapieżnikami.
Posiadane: 2x perła, 4/4 mięsa, 2/4 owoców, kryształ Nenyi (do 8.05.16)
Fabularne: pióra sroki, bażanta i harpii, skóra lisa
by Szkarłatny

1. Ostry węch: +1 kość do testów na Percepcję przy użyciu węchu.
2. Pamięć przodka: -1ST do Ataku i Obrony w walce z drapieżnikami.
Posiadane: 2x perła, 4/4 mięsa, 2/4 owoców, kryształ Nenyi (do 8.05.16)
Fabularne: pióra sroki, bażanta i harpii, skóra lisa
by Szkarłatny
- Kruczopióry
- Dawna postać
Ten od maddary
- Posty: 2704
- Rejestracja: 14 wrz 2015, 21:02
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 65
- Rasa: Powietrzny
- Opiekun: Wirtuoz Iluzji
- Mistrz: Sam sobie mistrzem
- Partner: Earie*

A: S: 2| W: 4| Z: 3| I: 5| P: 1| A: 3
U: M,Kż,S: 1| A,O,Śl,Skr: 2| W,Pł,L,B,MP: 3| MO,MA: 5
Atuty: Szczęściarz; Niezdarny wojownik; Mistyk; Magiczny śpiew; Poświęcenie
– Gdybym cię za sobą widział, a nie tkwił w dziurze z zadem zadartym do góry, pewnie nawet bym o tę pomoc poprosił... – stwierdził Kruczopióry, przewróciwszy ślepiami. No cóż... – Niemniej gratuluję; miło słyszeć, że jesteś już adeptką – dodał, mrugnąwszy porozumiewawczo ślepiem. Młoda... mówiła mało, jak zwykle, zdążył się już nawet w pewnym stopniu do tego przyzwyczaić. Choć nieustannie zastanawiał się, skąd u niej taka cecha charakteru.
– No i naprawdę nic? Żadnych marzeń nie spełniłaś w międzyczasie? – zapytał, uśmiechając się, po czym machnął zadziornie ogonem, ruszywszy z miejsca, przed siebie. Zatrzymał się dopiero tuż przed Wrzoem, może pół ogona od smoczycy, aby ta nie musiała zbytnio zadzierać łba, uzyskując z nim kontakt wzrokowy. – A co u mnie? – dodał, wzniósłszy łeb i westchnąwszy cicho. – No cóż... zostałem już oficjalnie czarodziejem. Wprawdzie ceremonia poszła... nie do końca tak, jak to sobie wyobrażałem, bo mnie jeden smok trochę wkurzył, ale nie wiem, czy chciałbym się nad tym rozwodzić – zaznaczył, przewróciwszy ślepiami. następnie jego wzrok znów powędrował na Wrzos. – Oprócz tego odwiedził mnie w jaskini prorok, uciekałem przed mgłą, poznałem parę smoków... Nie, nie działo się zupełnie nic! – niemal zakrzyknął, parsknąwszy śmiechem. – Tylko przy tej pogodzie... – kontynuował jeszcze, wydawszy z siebie cichy pomruk i znów uniósłszy łeb – ...no, chyba nie ma co liczyć na prawdziwe motyle – zaznaczył, westchnąwszy cicho. Zbierało się na burzę... Niezbyt przyjemne zjawisko.
– Nic to, wiesz, co się zaraz stanie? – zapytał, nagle wyszczerzywszy kły... a Brakująca mogła poczuć delikatną wibrację maddary jakieś ćwierć ogona nad sobą... Ni stąd, ni zowąd, dosłownie znikąd powyżej grzbietu smoczycy zmaterializowała się dość spora, szara chmura. Ciemny twór Kruczopiórego tkwił tam nieruchomo, aby zaraz upadła z niego jedna kropla deszczu... Potem druga, trzeci, dziesiąta, setna... Ach, zaraz młoda mogła poczuć, jak całe jej ciało pokrywa się magiczną wodą! Bum! Blask! Maddarowy piorun, oczywiście zupełnie nieszkodliwy, przeszył niewielki skrawek nieba tuż przy młodej, jakby zwiastując to, co stać musi się zaraz... tylko w trochę większej skali.
– Za chwilę pewnie zobaczymy prawdziwe pioruny... – stwierdził nieco mrukliwie czarnołuski, znów kierując ślepia ku nieboskłonowi. – Te chmury nic dobrego nie wróżą... ale chyba się nie boisz, co? – zapytał z uśmiechem, znów przenosząc wzrok na skrytą w sztucznej burzy samiczkę. Kolejny grzmot z błyskawicą Kruczopiórego przeszył powietrze! W gruncie rzeczy... dlaczego Wrzos miałaby się bać?
– No i naprawdę nic? Żadnych marzeń nie spełniłaś w międzyczasie? – zapytał, uśmiechając się, po czym machnął zadziornie ogonem, ruszywszy z miejsca, przed siebie. Zatrzymał się dopiero tuż przed Wrzoem, może pół ogona od smoczycy, aby ta nie musiała zbytnio zadzierać łba, uzyskując z nim kontakt wzrokowy. – A co u mnie? – dodał, wzniósłszy łeb i westchnąwszy cicho. – No cóż... zostałem już oficjalnie czarodziejem. Wprawdzie ceremonia poszła... nie do końca tak, jak to sobie wyobrażałem, bo mnie jeden smok trochę wkurzył, ale nie wiem, czy chciałbym się nad tym rozwodzić – zaznaczył, przewróciwszy ślepiami. następnie jego wzrok znów powędrował na Wrzos. – Oprócz tego odwiedził mnie w jaskini prorok, uciekałem przed mgłą, poznałem parę smoków... Nie, nie działo się zupełnie nic! – niemal zakrzyknął, parsknąwszy śmiechem. – Tylko przy tej pogodzie... – kontynuował jeszcze, wydawszy z siebie cichy pomruk i znów uniósłszy łeb – ...no, chyba nie ma co liczyć na prawdziwe motyle – zaznaczył, westchnąwszy cicho. Zbierało się na burzę... Niezbyt przyjemne zjawisko.
– Nic to, wiesz, co się zaraz stanie? – zapytał, nagle wyszczerzywszy kły... a Brakująca mogła poczuć delikatną wibrację maddary jakieś ćwierć ogona nad sobą... Ni stąd, ni zowąd, dosłownie znikąd powyżej grzbietu smoczycy zmaterializowała się dość spora, szara chmura. Ciemny twór Kruczopiórego tkwił tam nieruchomo, aby zaraz upadła z niego jedna kropla deszczu... Potem druga, trzeci, dziesiąta, setna... Ach, zaraz młoda mogła poczuć, jak całe jej ciało pokrywa się magiczną wodą! Bum! Blask! Maddarowy piorun, oczywiście zupełnie nieszkodliwy, przeszył niewielki skrawek nieba tuż przy młodej, jakby zwiastując to, co stać musi się zaraz... tylko w trochę większej skali.
– Za chwilę pewnie zobaczymy prawdziwe pioruny... – stwierdził nieco mrukliwie czarnołuski, znów kierując ślepia ku nieboskłonowi. – Te chmury nic dobrego nie wróżą... ale chyba się nie boisz, co? – zapytał z uśmiechem, znów przenosząc wzrok na skrytą w sztucznej burzy samiczkę. Kolejny grzmot z błyskawicą Kruczopiórego przeszył powietrze! W gruncie rzeczy... dlaczego Wrzos miałaby się bać?
Licznik słów: 393
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
"To ... uzależnia, przyznaję. Jest jak upojne ziele, którego w każdej chwili chcesz więcej i więcej, niekoniecznie potrafiąc to pragnienie zatrzymać. Ale ja nie chcę go zatrzymywać" – Kruczopióry
Do woli uczę i pomagam wszystkim smokom oprócz tych, których Kruczopióry nie lubi (a te, których nie lubi, o tym wiedzą).
Żetony: 2 x złoty (wrzesień, listopad), 3 x srebrny (MG czerwiec, wrzesień, grudzień)
Szczęściarz: W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
Niezdarny wojownik: Kiedy smok jest atakowany fizycznie, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.
Mistyk: Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. (ostatnie użycie w świątyni: 4 lipca)
Magiczny śpiew: Jeśli smok zanuci podczas swojej akcji, jego przeciwnik gubi swoją turę (nie może obronić się przed atakiem nucącego lub nie przeprowadza swojego ataku). Do użycia raz na pojedynek/misję/polowanie/co dwa tygodnie w wyprawie lub polowaniu łowcy.
Poświęcenie: Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.
Kruczopióry by: Szydzia Lisia Szkarłat Szydzia2 Młody Niewidoczek
- Brak Słów
- Dawna postać
Kivuli Lekkoduszna
- Posty: 526
- Rejestracja: 15 gru 2015, 22:41
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 23
- Rasa: Drzewny
- Opiekun: Jeździec Apokalipsy
- Mistrz: Przedwieczna Siła

A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 1| P: 2| A: 1
U: MA,MO: 2| B,S,Pł,A,O,W,MP,Skr,Kż: 3| Śl: 4
Atuty: Ostry węch; Pamięć przodka;
Wrzos na jego przewrót oczami odpowiedziała tylko lekkim wzruszeniem ramionami, uśmiechając się z lekka zadziornie. Nie powiedziała nic, ale jej wzrok mówił dużo. No bo co? Taki Czarodziej miałby sobie nie poradzić ze zwykłą, niedużą dziurą? I mała, słaba fizycznie adeptka miałaby mu pomagać w tej sprawie? Wrzos pomyślała sobie, że to zabawne, więc na dokładkę parsknęła śmiechem, nim odparła:
– To gratuluję tobie też!
Głos miała serdeczny, bez kszty kpiny, której by się można było spodziewać po tym śmiechu.
A potem poleciało pytanie, którego nie lubiła. Ach, marzenia! Czy ten uparty Ognisty zawsze musiał pytać o marzenia? Wpatrywała się w niego uważnie, śledząc zmiany na pysku.
– Nie – odparła krótko, ale szybko dodała jeszcze: – No, może ewentualnie pierwszy raz walczyłam na poważnie. Ale nie wiem czy to marzenie. Ale ty weź lepiej opowiedz, co "nieważne"? Kto cię rozzłościł? Czym? – sypnęła pytaniami jak z rękawa.
Gdy tak pytała, widać było, że coś by jeszcze powiedziała, ale ją łatwo powstrzymać w mowie. A teraz uczuła wilgoć z tyłu łba. Zamilkła, spoglądając w górę, jak z chmury lecą na nią malutkie, dziwnie równe, a zarazem chaotyczne krople wody. Miała wyprany z emocji wyraz pyska, jakby zapomniała ubrać na siebie ekspresji.
– Nigdy nie widziałam deszczu – stwierdziła trochę ciszej, ale bez żalu w głosie. – I ziemia też jest pierwszy raz bez śniegu. Wcześniej nie widziałam brązowo-zielonego lasu. Ale się nie boję burzy! – przyznała dodatkowo, trochę żywszym głosem.
Ale ciągle brzmiała... obojętnie. Bo i burzy się nie bała, ale co z tego, gdy deszcz rozpuści resztki śniegu, odkryje błoto i mech, pozwoli drzewom się zazielenić – a ona zostanie biała jak śnieg, odkryta, bez kamuflażu?
– To gratuluję tobie też!
Głos miała serdeczny, bez kszty kpiny, której by się można było spodziewać po tym śmiechu.
A potem poleciało pytanie, którego nie lubiła. Ach, marzenia! Czy ten uparty Ognisty zawsze musiał pytać o marzenia? Wpatrywała się w niego uważnie, śledząc zmiany na pysku.
– Nie – odparła krótko, ale szybko dodała jeszcze: – No, może ewentualnie pierwszy raz walczyłam na poważnie. Ale nie wiem czy to marzenie. Ale ty weź lepiej opowiedz, co "nieważne"? Kto cię rozzłościł? Czym? – sypnęła pytaniami jak z rękawa.
Gdy tak pytała, widać było, że coś by jeszcze powiedziała, ale ją łatwo powstrzymać w mowie. A teraz uczuła wilgoć z tyłu łba. Zamilkła, spoglądając w górę, jak z chmury lecą na nią malutkie, dziwnie równe, a zarazem chaotyczne krople wody. Miała wyprany z emocji wyraz pyska, jakby zapomniała ubrać na siebie ekspresji.
– Nigdy nie widziałam deszczu – stwierdziła trochę ciszej, ale bez żalu w głosie. – I ziemia też jest pierwszy raz bez śniegu. Wcześniej nie widziałam brązowo-zielonego lasu. Ale się nie boję burzy! – przyznała dodatkowo, trochę żywszym głosem.
Ale ciągle brzmiała... obojętnie. Bo i burzy się nie bała, ale co z tego, gdy deszcz rozpuści resztki śniegu, odkryje błoto i mech, pozwoli drzewom się zazielenić – a ona zostanie biała jak śnieg, odkryta, bez kamuflażu?
Licznik słów: 277
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Wróciłam! Zaczynam odpisywać regularnie. Jeśli ci nie odpisałam – śmiało pisz na PW.
1. Ostry węch: +1 kość do testów na Percepcję przy użyciu węchu.
2. Pamięć przodka: -1ST do Ataku i Obrony w walce z drapieżnikami.
Posiadane: 2x perła, 4/4 mięsa, 2/4 owoców, kryształ Nenyi (do 8.05.16)
Fabularne: pióra sroki, bażanta i harpii, skóra lisa
by Szkarłatny

1. Ostry węch: +1 kość do testów na Percepcję przy użyciu węchu.
2. Pamięć przodka: -1ST do Ataku i Obrony w walce z drapieżnikami.
Posiadane: 2x perła, 4/4 mięsa, 2/4 owoców, kryształ Nenyi (do 8.05.16)
Fabularne: pióra sroki, bażanta i harpii, skóra lisa
by Szkarłatny
- Kruczopióry
- Dawna postać
Ten od maddary
- Posty: 2704
- Rejestracja: 14 wrz 2015, 21:02
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 65
- Rasa: Powietrzny
- Opiekun: Wirtuoz Iluzji
- Mistrz: Sam sobie mistrzem
- Partner: Earie*

A: S: 2| W: 4| Z: 3| I: 5| P: 1| A: 3
U: M,Kż,S: 1| A,O,Śl,Skr: 2| W,Pł,L,B,MP: 3| MO,MA: 5
Atuty: Szczęściarz; Niezdarny wojownik; Mistyk; Magiczny śpiew; Poświęcenie
– Czyli słusznie mniemałem, iż nie brak ci odwagi – stwierdził Kruczopióry na uwagę o burzy, a następnie odwrócił łeb na bok. Gdzieś w oddali coś błysnęło... Maddarowy deszcz zniknął, zaś czarnołuski znów skupił swoją uwagę na młodej. – Nie należy być strachliwym, ale czasem też trzeba się bać – rzekł, ponownie się uśmiechając. – Strach czasem powstrzymuje nas przed robieniem głupich rzeczy. Na przykład czegoś, w wyniku czego stałaby nam się krzywda. Więc schowajmy się przed burzą – rzekł, wyszczerzywszy wymownie kły. – Ale nie ze strachu; po prostu nieprzyjemnie się siedzi z moknącymi zbyt długo łuskami – zaznaczył, mrugnąwszy do Wrzosu porozumiewawczo ślepiem. I skręcił w bok, zerkając łbem, czy aby na pewno ta idzie zanim, nim wzrokiem zaczął poszukiwać dobrego miejsca gdzieś pod skałą...
– Ważne czy nieważne... Ech – westchnął, rozpoczynając powolny spacer. Nie patrzył na młodą, jedynie słuchem badał, czy ciągle kroczy wokół niego, ewentualnie zatrzymując się, gdyby było inaczej. – Trudne tematy nie znikają od tego, że się o nich nie mówi, to prawda. Więc ci opowiem; masz pełne prawo wiedzieć – dodał, wpatrując się w górę, w niebo. Znów coś w oddali błysło; burza niewątpliwie nadchodziła, choć pierwsze krople deszczu jeszcze nie spadły na ziemię.
– Sama zasadnicza część ceremonii przebiegała całkiem normalnie, jak zazwyczaj – rozpoczął swoją opowieść – ale ta ceremonia w chwili zakończenia tak naprawdę się zaczęła. Nie wiem, ile o tym słyszałaś, ale od jakiegoś czasu Stado Życia ma problem przez atak mgły. Stracili wszystkie swoje tereny, zaś ich przywódczyni, Dynamika... Ech – westchnął smutno i spuścił łeb. Znowu czarne myśli... – Do dziś się nie wybudziła. I nikt nie wie, czy kiedykolwiek się wybudzi. Jej obowiązki musiał przejąć zastępca, Chłodny Obrońca, teraz już Chłód Życia. – Zrobił krótką pauzę; musiał pozbierać myśli, trudno opowiadało mu się nieprzyjemne wspomnienia, choć wiedział, iż nie powinien ich unikać. Tak naprawdę... ta ceremonia mniej go przejmowała niż stan smoczycy. Jemu po prostu coś nie wyszło, ona... może lada moment umrzeć.
– Tak czy tak, kiedy już powtórzyłem przysięgę i otrzymałem rangę, wystąpiłem do Pustyni z jeszcze jedną prośbą – kontynuował, nieco podnosząc wzrok. – Wiedziałem, co działo się w tamtym stadzie... więc poprosiłem ją, aby wyznaczyła zastępcę. Bo choć nie życzę jej źle, chciałem, aby miała w kimś oparcie. – Westchnął. – Poza tym... nie będę, ukrywał, nie ufałem jej do końca. Pustynia chce dobrze dla stada i jest mu wierna, całkowicie oddana, ale... ma pewien problem z odczytywaniem emocji. Bałem się, że może okazać się zbyt łatwa do zmanipulowania przez inne smoki, nie rozumiejąc różnych relacji i podtekstów, że ktoś może sprawić, iż podczas którejś decyzji pokieruje się naiwną wiarą w czyjeś dobre intencje. Poza tym... czasem po prostu brakowało mi, aby swoje uczucia bardziej okazała. Aby była przywódczynią... także duchem. – Spuścił łeb. Czy rzeczywiście powinien był się tak otwierać przed Wrzosem...? Ale jeżeli nie przed nią... to przed kim?
– Zaoferowałem się na to stanowisko – co wreszcie mogłem uczynić, uzyskują pełną rangę – ale gdyby wybrała kogoś innego też nie miałbym obiekcji[/color] – dodał, znów podnosząc głowę do góry. Kilka pierwszych kropel deszczu stuknęło o łuski smoka... – I wtedy pojawił się on. Absurd Istnienia. Smok, który ma się za pępek świata, ale tak naprawdę nie reprezentuje sobą nic ponad czcze gadanie.
Mruknął gniewnie i nieprzyjemnie; sama myśl o Pustym – dożo lepiej pasowało doń adepckie imię! – doprowadzała czarnołuskiego do białej gorączki, ten bowiem objawił wszystkie swoje ciemne strony charakteru. I to niejeden raz; jak ktoś ktoś w pojedynczej sytuacji mógł się wybronić wkurzeniem czy zmęczeniem, tak tutaj już Kruczopióry nie wierzył w przypadek. Absurd był... perfidny. I do tego był idiotą.
– Kiedyś, jeszcze na długo przed ceremonią, zdarzyło mi się z nim spotkać – ciągnął wątek. – Leżał wtedy na polanie, próbując czarować. Chciał pomocy w nauce... więc zacząłem mu pomagać. Nie wiedząc jeszcze, jaki jest. – Warknął groźnie. – Podczas nauki nic nie mówił, ale nie robił tego z onieśmielenia, jak ty. To znaczy... tak zgaduję, bo ty chyba najlepiej wiesz, dlaczego tak mało mówisz – rzekł, na moment odwróciwszy się i uśmiechnąwszy do Wrzosu. Deszcz powoli nasilał się, pojawiał się też coraz mocniejszy wiatr, wobec czego Kruczopióry musiał mówić ciut głośniej.
– On to robił ze zwykłego lenistwa; nie chciało mu się, uczył się na siłę, bo musiał. Do bardzo późnego wieku pozostawał adeptem, co nawet przy jego postawie mnie nie dziwi – stwierdził, przewróciwszy ślepiami. – Przyznał się, ze kiedyś zaczynała uczyć go Runa... ale tych nauk nie skończył. I nawet nie próbował sobie ich przypomnieć, musiałem całą lekcję przeprowadzać "od zera". Co gorsza, potem zaczął obrażać mnie... i wszystkich czarodziejów. – Znów warknął, tym razem wyjątkowo gniewnie. – Więc się wkurzyłem; pogroziłem mu, tworząc wokół szyi wieniec z kolców, i powiedziałem jasno: albo będzie podczas nauki traktował mnie z szacunkiem, albo niech odlatuje czym prędzej. Wybrał to drugie. – Zmarszczył pysk. – Cóż, wtedy już wiedziałem, że jest tchórzem. Ale na ceremonii dowiedziałem się też, że jest mściwy.
Deszcze rozpadał się na dobre; na szczęście Kruczopióry zdążył w międzyczasie wypatrzeć nieco większą wnękę pod pochylonymi skałami, akurat dla dwóch smoków, choć aby się tam wcisnąć, czarnołuski musiał mocno złożyć skrzydła. Zaprosił do siebie gestem Brakującą, nim kontynuował.
– Zaraz po tym, jak się zaoferowałem, zaczął opowiadać o mnie bardzo nieprzyjemne rzeczy – mówił. – Że jestem niezrównoważony, że myślę, że mogę sobie pozwolić na wszystko i nic mi się nie stanie, a potem jeszcze zaczął ze mnie kpić. Ani słowa nie mówił wprost, wszystko półsłówkami, milion wniosków na podstawie jednego spotkania, podczas którego nie miałem złych intencji, a jedynie chciałem go przyprowadzić do porządku. Nie streszczając całości, gdyż ta była długa... no cóż, bardzo dobitnie pokazał mi, z jakiej ziemi jest ulepiony. – Jeszcze raz mruknął. Rozległ się też grzmot; burza znajdowała się gdzieś za skałą, powoli zbliżając ku smokom. – Stwierdził, że to dlatego, że mi nie ufa... ale ja mu nie wierzę. Gdyby mi po prostu nie ufał, załatwiłby sprawę normalnie, bez awantury i robienia ze mnie pośmiewiska wobec wszystkich smoków. On się chciał zwyczajnie zemścić. Odegrać na mnie dlatego, że swego czasu postąpiłem inaczej, niż mu się podobało. Nie chciał w roli zastępcy smoka, który już mu kiedyś pokazał, iż nie toleruje pewnych jego zachowań... bo wiedział, że mogę to pokazać znowu. Zresztą słusznie – zaznaczył, kierując wzrok ku niebu.
– Niestety, zrobiłem jedną rzecz źle: dałem się ponieść emocjom. Wobec wszystkich. – Westchnął głośno. – Nakrzyczałem na niego, nawet trochę grożąc. A kiedy kolejnymi wypowiedziami prowokował mnie coraz bardziej, po prostu wkurzyłem się... i odfrunąłem. W tamtym momencie było mi już wszystko jedno; chciałem uciec byle dalej, uciec ze stada, miałem tego wszystkiego dość. – Jeszcze raz warknął. W międzyczasie rozległ się grzmot. – Zatrzymała mnie Pustynia – i bardzo dobrze, że mnie zatrzymała, to byłoby bardzo głupie, gdybym wtedy odfrunął. Gdyby chodziło o całe stado – to jasne, że nie chcesz być w grupie, w której cie nie szanują. Ale chodziło o jednego... i tylko jednego smoka. A ja, durny, o mało co nie zostałem w ten sposób zdrajcą, przynajmniej w myśl Praw Wolnych Stad... bo moje serce i tak byłoby wciąż Ogniste. – Znowu mruknął. – Więc pozostałem w Ogniu, choć niesmak pozostał. I teraz muszę od nowa pokazać wszystkim, iż sprawdziłbym się w roli przywódcy – dodał, przymknąwszy ślepia.
Na tym zakończył historię, o czym świadczyła dłuższa pauza w jego wypowiedzi. Nie miał pojęcia, czy Brakująca zechce do tego coś dopowiedzieć, czy też nie, wiec po prostu zamilkł; nie chciał w żaden sposób naciskać młodej, nawet nie będąc pewnym, czy wybrał właściwą smoczycę, aby poznała tę opowieść. Bo choć już trochę czasu od ceremonii minęło, właśnie Wrzos usłyszała jego relację jako pierwsza. Należała do małomównych... ale jednak nie wydawała się aż tak pozbawiona uczuć jak Pustynia. Cóż, skoro tak mało mówiła, może i lepiej, że tej historii przekazywać nie będzie dalej... A może powinna?
Tymczasem wicher dął, zaś deszcz z wielką mocą uderzał w okoliczne skały swoimi wielkimi, ciężkimi kroplami. Kilka razy niebo zajaśniało, rozległy się grzmoty; epicentrum burzy zbliżało się. Ale Kruczopióry i tak nie myślał już o burzy; myślał o tym, co się teraz stanie z nim jako Ognistym. Znowu.
– Ważne czy nieważne... Ech – westchnął, rozpoczynając powolny spacer. Nie patrzył na młodą, jedynie słuchem badał, czy ciągle kroczy wokół niego, ewentualnie zatrzymując się, gdyby było inaczej. – Trudne tematy nie znikają od tego, że się o nich nie mówi, to prawda. Więc ci opowiem; masz pełne prawo wiedzieć – dodał, wpatrując się w górę, w niebo. Znów coś w oddali błysło; burza niewątpliwie nadchodziła, choć pierwsze krople deszczu jeszcze nie spadły na ziemię.
– Sama zasadnicza część ceremonii przebiegała całkiem normalnie, jak zazwyczaj – rozpoczął swoją opowieść – ale ta ceremonia w chwili zakończenia tak naprawdę się zaczęła. Nie wiem, ile o tym słyszałaś, ale od jakiegoś czasu Stado Życia ma problem przez atak mgły. Stracili wszystkie swoje tereny, zaś ich przywódczyni, Dynamika... Ech – westchnął smutno i spuścił łeb. Znowu czarne myśli... – Do dziś się nie wybudziła. I nikt nie wie, czy kiedykolwiek się wybudzi. Jej obowiązki musiał przejąć zastępca, Chłodny Obrońca, teraz już Chłód Życia. – Zrobił krótką pauzę; musiał pozbierać myśli, trudno opowiadało mu się nieprzyjemne wspomnienia, choć wiedział, iż nie powinien ich unikać. Tak naprawdę... ta ceremonia mniej go przejmowała niż stan smoczycy. Jemu po prostu coś nie wyszło, ona... może lada moment umrzeć.
– Tak czy tak, kiedy już powtórzyłem przysięgę i otrzymałem rangę, wystąpiłem do Pustyni z jeszcze jedną prośbą – kontynuował, nieco podnosząc wzrok. – Wiedziałem, co działo się w tamtym stadzie... więc poprosiłem ją, aby wyznaczyła zastępcę. Bo choć nie życzę jej źle, chciałem, aby miała w kimś oparcie. – Westchnął. – Poza tym... nie będę, ukrywał, nie ufałem jej do końca. Pustynia chce dobrze dla stada i jest mu wierna, całkowicie oddana, ale... ma pewien problem z odczytywaniem emocji. Bałem się, że może okazać się zbyt łatwa do zmanipulowania przez inne smoki, nie rozumiejąc różnych relacji i podtekstów, że ktoś może sprawić, iż podczas którejś decyzji pokieruje się naiwną wiarą w czyjeś dobre intencje. Poza tym... czasem po prostu brakowało mi, aby swoje uczucia bardziej okazała. Aby była przywódczynią... także duchem. – Spuścił łeb. Czy rzeczywiście powinien był się tak otwierać przed Wrzosem...? Ale jeżeli nie przed nią... to przed kim?
– Zaoferowałem się na to stanowisko – co wreszcie mogłem uczynić, uzyskują pełną rangę – ale gdyby wybrała kogoś innego też nie miałbym obiekcji[/color] – dodał, znów podnosząc głowę do góry. Kilka pierwszych kropel deszczu stuknęło o łuski smoka... – I wtedy pojawił się on. Absurd Istnienia. Smok, który ma się za pępek świata, ale tak naprawdę nie reprezentuje sobą nic ponad czcze gadanie.
Mruknął gniewnie i nieprzyjemnie; sama myśl o Pustym – dożo lepiej pasowało doń adepckie imię! – doprowadzała czarnołuskiego do białej gorączki, ten bowiem objawił wszystkie swoje ciemne strony charakteru. I to niejeden raz; jak ktoś ktoś w pojedynczej sytuacji mógł się wybronić wkurzeniem czy zmęczeniem, tak tutaj już Kruczopióry nie wierzył w przypadek. Absurd był... perfidny. I do tego był idiotą.
– Kiedyś, jeszcze na długo przed ceremonią, zdarzyło mi się z nim spotkać – ciągnął wątek. – Leżał wtedy na polanie, próbując czarować. Chciał pomocy w nauce... więc zacząłem mu pomagać. Nie wiedząc jeszcze, jaki jest. – Warknął groźnie. – Podczas nauki nic nie mówił, ale nie robił tego z onieśmielenia, jak ty. To znaczy... tak zgaduję, bo ty chyba najlepiej wiesz, dlaczego tak mało mówisz – rzekł, na moment odwróciwszy się i uśmiechnąwszy do Wrzosu. Deszcz powoli nasilał się, pojawiał się też coraz mocniejszy wiatr, wobec czego Kruczopióry musiał mówić ciut głośniej.
– On to robił ze zwykłego lenistwa; nie chciało mu się, uczył się na siłę, bo musiał. Do bardzo późnego wieku pozostawał adeptem, co nawet przy jego postawie mnie nie dziwi – stwierdził, przewróciwszy ślepiami. – Przyznał się, ze kiedyś zaczynała uczyć go Runa... ale tych nauk nie skończył. I nawet nie próbował sobie ich przypomnieć, musiałem całą lekcję przeprowadzać "od zera". Co gorsza, potem zaczął obrażać mnie... i wszystkich czarodziejów. – Znów warknął, tym razem wyjątkowo gniewnie. – Więc się wkurzyłem; pogroziłem mu, tworząc wokół szyi wieniec z kolców, i powiedziałem jasno: albo będzie podczas nauki traktował mnie z szacunkiem, albo niech odlatuje czym prędzej. Wybrał to drugie. – Zmarszczył pysk. – Cóż, wtedy już wiedziałem, że jest tchórzem. Ale na ceremonii dowiedziałem się też, że jest mściwy.
Deszcze rozpadał się na dobre; na szczęście Kruczopióry zdążył w międzyczasie wypatrzeć nieco większą wnękę pod pochylonymi skałami, akurat dla dwóch smoków, choć aby się tam wcisnąć, czarnołuski musiał mocno złożyć skrzydła. Zaprosił do siebie gestem Brakującą, nim kontynuował.
– Zaraz po tym, jak się zaoferowałem, zaczął opowiadać o mnie bardzo nieprzyjemne rzeczy – mówił. – Że jestem niezrównoważony, że myślę, że mogę sobie pozwolić na wszystko i nic mi się nie stanie, a potem jeszcze zaczął ze mnie kpić. Ani słowa nie mówił wprost, wszystko półsłówkami, milion wniosków na podstawie jednego spotkania, podczas którego nie miałem złych intencji, a jedynie chciałem go przyprowadzić do porządku. Nie streszczając całości, gdyż ta była długa... no cóż, bardzo dobitnie pokazał mi, z jakiej ziemi jest ulepiony. – Jeszcze raz mruknął. Rozległ się też grzmot; burza znajdowała się gdzieś za skałą, powoli zbliżając ku smokom. – Stwierdził, że to dlatego, że mi nie ufa... ale ja mu nie wierzę. Gdyby mi po prostu nie ufał, załatwiłby sprawę normalnie, bez awantury i robienia ze mnie pośmiewiska wobec wszystkich smoków. On się chciał zwyczajnie zemścić. Odegrać na mnie dlatego, że swego czasu postąpiłem inaczej, niż mu się podobało. Nie chciał w roli zastępcy smoka, który już mu kiedyś pokazał, iż nie toleruje pewnych jego zachowań... bo wiedział, że mogę to pokazać znowu. Zresztą słusznie – zaznaczył, kierując wzrok ku niebu.
– Niestety, zrobiłem jedną rzecz źle: dałem się ponieść emocjom. Wobec wszystkich. – Westchnął głośno. – Nakrzyczałem na niego, nawet trochę grożąc. A kiedy kolejnymi wypowiedziami prowokował mnie coraz bardziej, po prostu wkurzyłem się... i odfrunąłem. W tamtym momencie było mi już wszystko jedno; chciałem uciec byle dalej, uciec ze stada, miałem tego wszystkiego dość. – Jeszcze raz warknął. W międzyczasie rozległ się grzmot. – Zatrzymała mnie Pustynia – i bardzo dobrze, że mnie zatrzymała, to byłoby bardzo głupie, gdybym wtedy odfrunął. Gdyby chodziło o całe stado – to jasne, że nie chcesz być w grupie, w której cie nie szanują. Ale chodziło o jednego... i tylko jednego smoka. A ja, durny, o mało co nie zostałem w ten sposób zdrajcą, przynajmniej w myśl Praw Wolnych Stad... bo moje serce i tak byłoby wciąż Ogniste. – Znowu mruknął. – Więc pozostałem w Ogniu, choć niesmak pozostał. I teraz muszę od nowa pokazać wszystkim, iż sprawdziłbym się w roli przywódcy – dodał, przymknąwszy ślepia.
Na tym zakończył historię, o czym świadczyła dłuższa pauza w jego wypowiedzi. Nie miał pojęcia, czy Brakująca zechce do tego coś dopowiedzieć, czy też nie, wiec po prostu zamilkł; nie chciał w żaden sposób naciskać młodej, nawet nie będąc pewnym, czy wybrał właściwą smoczycę, aby poznała tę opowieść. Bo choć już trochę czasu od ceremonii minęło, właśnie Wrzos usłyszała jego relację jako pierwsza. Należała do małomównych... ale jednak nie wydawała się aż tak pozbawiona uczuć jak Pustynia. Cóż, skoro tak mało mówiła, może i lepiej, że tej historii przekazywać nie będzie dalej... A może powinna?
Tymczasem wicher dął, zaś deszcz z wielką mocą uderzał w okoliczne skały swoimi wielkimi, ciężkimi kroplami. Kilka razy niebo zajaśniało, rozległy się grzmoty; epicentrum burzy zbliżało się. Ale Kruczopióry i tak nie myślał już o burzy; myślał o tym, co się teraz stanie z nim jako Ognistym. Znowu.
Licznik słów: 1358
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
"To ... uzależnia, przyznaję. Jest jak upojne ziele, którego w każdej chwili chcesz więcej i więcej, niekoniecznie potrafiąc to pragnienie zatrzymać. Ale ja nie chcę go zatrzymywać" – Kruczopióry
Do woli uczę i pomagam wszystkim smokom oprócz tych, których Kruczopióry nie lubi (a te, których nie lubi, o tym wiedzą).
Żetony: 2 x złoty (wrzesień, listopad), 3 x srebrny (MG czerwiec, wrzesień, grudzień)
Szczęściarz: W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
Niezdarny wojownik: Kiedy smok jest atakowany fizycznie, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.
Mistyk: Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. (ostatnie użycie w świątyni: 4 lipca)
Magiczny śpiew: Jeśli smok zanuci podczas swojej akcji, jego przeciwnik gubi swoją turę (nie może obronić się przed atakiem nucącego lub nie przeprowadza swojego ataku). Do użycia raz na pojedynek/misję/polowanie/co dwa tygodnie w wyprawie lub polowaniu łowcy.
Poświęcenie: Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.
Kruczopióry by: Szydzia Lisia Szkarłat Szydzia2 Młody Niewidoczek
- Brak Słów
- Dawna postać
Kivuli Lekkoduszna
- Posty: 526
- Rejestracja: 15 gru 2015, 22:41
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 23
- Rasa: Drzewny
- Opiekun: Jeździec Apokalipsy
- Mistrz: Przedwieczna Siła

A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 1| P: 2| A: 1
U: MA,MO: 2| B,S,Pł,A,O,W,MP,Skr,Kż: 3| Śl: 4
Atuty: Ostry węch; Pamięć przodka;
Zaśmiała się lekko na uwagę o odwadze. No ba! Ona była odważna, a przynajmniej tak o sobie myślała. Chociaż Subtelny jej powiedział, że to z głupoty, co ciągle się jej kołatało z tyłu łba, to ciągle była dumna z takiej swojej cechy, którą uważała za szlachetną.
Mimo to bez przeszkód mentalnych skinęła Kruczemu ze zrozumieniem łbem i ruszyła za nim, aby razem z nim szukać schronienia przed deszczem, po drodze odwzajemniając jego uśmiech lekkim uniesieniem kącików pyska.
Zwykle tak nie chodziła, zwykle w ogóle nie chodziła, tylko truchtała – więc musiała teraz myśleć o swoich krokach, by utrzymać wolne tempo u boku Kruczopiórego. Szła z nim prawie ramię w ramię, może z pół kroku w tył, aby pozwolić mu prowadzić.
"Ważne" – pomyślała sobie, gdy Kruk westchnął, ale nic nie powiedziała. Jedynie słuchała, wodząc wzrokiem za jego wzrokiem, też spoglądając na burzowe chmury i błyski. Powietrze zdawało się jej być dziwnie ciężkie. Czy tak zawsze jest przed burzą?
Ciągle patrzyła na Kruczopiórego i widać było, jak czeka na wypłynięcie z jego pyska kolejnych słów, które łapała nadstawionymi w jego kierunku uszami. Jej ekspresja, dotąd neutralna, nabrała lekko zmartwionej barwy, gdy wyszedł temat Dynamiki. Ależ ona ją znała. Kiedy była bardzo, bardzo mała... Ona ją znalazła na Wspólnych terenach. I choć nie było jej dane jej dobrze poznać, gdyż matka ją przyłapała na wymknięciu się z obozu, to i tak czuła względem niej sympatię.
– To dlatego jej tak dawno nie widziałam... – szepnęła w przerwie między słowami Kruczego.
Widać było, jak smętne myśli biegną po jej łebku i ulatniają się dość szybko, gdy czarnołuski kontynuował opowieść. Trzeba się było skupić.
Jej łeb unosił się i opuszczał wraz z łbem Kruczego, a i krótko odwzajemniła jego uśmiech, gdy nadmienił o niej. Nie skomentowała tego, nie wywlekła na wierzch swojego tematu, by rozwiać wątpliwości. Był to temat na kiedy indziej.
Wraz z rozwijającą się opowieścią Kruczego o Absurdzie, jej pyszczek coraz bardziej się marszczył. Co rusz, to gorzej. Już gdy usłyszała, jak się zachował w nauce, mlasnęła z niesmakiem – bo jak on mógł? Przecież nauka jest świętością! Czy to tylko wrażenie łaknącej wiedzy Wrzos?
Podążając za zapraczającym gestem, Brakująca schroniła się przed deszczem, który już zdążył się rozpadać. Przestrzeń pod wnęką była dość mała, ale mimo że młodej brakowało jeszcze do sklepienia, położyła się na piasku, jakby chciała ograniczyć zajmowane przez siebie miejsce. Położyła się dość blisko Kruka – ledwie kilka szponów dzieliło jej ramię od czarnych łap czarodzieja. Nie zadzierała nań łebka, tylko patrzyła w dal, naśladując samca. Oddychała głębiej, delektując się zimnym, wilgotmym i świeżym powietrzem, które jej było dopełnieniem do kruczych słów.
Nastała w końcu dłuższa cisza, mącona tylko odgłosami burzy. Wrzos patrzyła teraz badawczo na Kruka. Nie umiała rozgryźć jego miny, jego myśli – jak się czuł, co mu tam w głowie siedziało. Nie była najlepszą iterpretatorką. Westchnęła ciężej, wypuszczając powili powietrze przez nos.
– Czy inni nie widzą, że Absurd jest głupi? – spytała. – Brzmi jak bardzo nieogarnięty smok. Nie myślisz, że jego słowo liczy się mniej niż twoje? No bo ty jesteś taki, no... rzetelny. I miły. A on taki nie jest, prawda?
Przerwała na chwilę, mlaskając z niezadowoleniem na swój dobór słów. Strasznie trudno jej było się wyrazić o sprawie tak abstrakcyjnej, jak międzysmocze relacje. Opuściła łeb, by spojrzeć na swoje przednie łapki, które wyciągała przed sobą.
– Nie spędziłam pewnie z tobą tyle czasu, co twoje stado spędziło, ale no... No ja już myślę, że się nadajesz. Byłbyś bardzo dobrym Przywódcą. A oni z tobą żyją i tego nie widzą? Muszą widzieć. To widać przecież.
Złożywszy łeb na swoich łapkach, w które się dotąd wpatrywała, zerknęła kątem ślepia na czarnego smoka. Kolejna próba odczytania go poszła na marne. Ach, była w tym taka słaba... Wysunęła w jego stronę bliższe skrzydło, na wpół złożone, by lekko trącić nadgarstkiem bark Czarodzieja.
– Hej, o czym myślisz? Martwisz się? – spytała go z pewną dozą ciekawości, a jej słowa zostały lekko przytłumione przez ułożenie pyska.
Mimo to bez przeszkód mentalnych skinęła Kruczemu ze zrozumieniem łbem i ruszyła za nim, aby razem z nim szukać schronienia przed deszczem, po drodze odwzajemniając jego uśmiech lekkim uniesieniem kącików pyska.
Zwykle tak nie chodziła, zwykle w ogóle nie chodziła, tylko truchtała – więc musiała teraz myśleć o swoich krokach, by utrzymać wolne tempo u boku Kruczopiórego. Szła z nim prawie ramię w ramię, może z pół kroku w tył, aby pozwolić mu prowadzić.
"Ważne" – pomyślała sobie, gdy Kruk westchnął, ale nic nie powiedziała. Jedynie słuchała, wodząc wzrokiem za jego wzrokiem, też spoglądając na burzowe chmury i błyski. Powietrze zdawało się jej być dziwnie ciężkie. Czy tak zawsze jest przed burzą?
Ciągle patrzyła na Kruczopiórego i widać było, jak czeka na wypłynięcie z jego pyska kolejnych słów, które łapała nadstawionymi w jego kierunku uszami. Jej ekspresja, dotąd neutralna, nabrała lekko zmartwionej barwy, gdy wyszedł temat Dynamiki. Ależ ona ją znała. Kiedy była bardzo, bardzo mała... Ona ją znalazła na Wspólnych terenach. I choć nie było jej dane jej dobrze poznać, gdyż matka ją przyłapała na wymknięciu się z obozu, to i tak czuła względem niej sympatię.
– To dlatego jej tak dawno nie widziałam... – szepnęła w przerwie między słowami Kruczego.
Widać było, jak smętne myśli biegną po jej łebku i ulatniają się dość szybko, gdy czarnołuski kontynuował opowieść. Trzeba się było skupić.
Jej łeb unosił się i opuszczał wraz z łbem Kruczego, a i krótko odwzajemniła jego uśmiech, gdy nadmienił o niej. Nie skomentowała tego, nie wywlekła na wierzch swojego tematu, by rozwiać wątpliwości. Był to temat na kiedy indziej.
Wraz z rozwijającą się opowieścią Kruczego o Absurdzie, jej pyszczek coraz bardziej się marszczył. Co rusz, to gorzej. Już gdy usłyszała, jak się zachował w nauce, mlasnęła z niesmakiem – bo jak on mógł? Przecież nauka jest świętością! Czy to tylko wrażenie łaknącej wiedzy Wrzos?
Podążając za zapraczającym gestem, Brakująca schroniła się przed deszczem, który już zdążył się rozpadać. Przestrzeń pod wnęką była dość mała, ale mimo że młodej brakowało jeszcze do sklepienia, położyła się na piasku, jakby chciała ograniczyć zajmowane przez siebie miejsce. Położyła się dość blisko Kruka – ledwie kilka szponów dzieliło jej ramię od czarnych łap czarodzieja. Nie zadzierała nań łebka, tylko patrzyła w dal, naśladując samca. Oddychała głębiej, delektując się zimnym, wilgotmym i świeżym powietrzem, które jej było dopełnieniem do kruczych słów.
Nastała w końcu dłuższa cisza, mącona tylko odgłosami burzy. Wrzos patrzyła teraz badawczo na Kruka. Nie umiała rozgryźć jego miny, jego myśli – jak się czuł, co mu tam w głowie siedziało. Nie była najlepszą iterpretatorką. Westchnęła ciężej, wypuszczając powili powietrze przez nos.
– Czy inni nie widzą, że Absurd jest głupi? – spytała. – Brzmi jak bardzo nieogarnięty smok. Nie myślisz, że jego słowo liczy się mniej niż twoje? No bo ty jesteś taki, no... rzetelny. I miły. A on taki nie jest, prawda?
Przerwała na chwilę, mlaskając z niezadowoleniem na swój dobór słów. Strasznie trudno jej było się wyrazić o sprawie tak abstrakcyjnej, jak międzysmocze relacje. Opuściła łeb, by spojrzeć na swoje przednie łapki, które wyciągała przed sobą.
– Nie spędziłam pewnie z tobą tyle czasu, co twoje stado spędziło, ale no... No ja już myślę, że się nadajesz. Byłbyś bardzo dobrym Przywódcą. A oni z tobą żyją i tego nie widzą? Muszą widzieć. To widać przecież.
Złożywszy łeb na swoich łapkach, w które się dotąd wpatrywała, zerknęła kątem ślepia na czarnego smoka. Kolejna próba odczytania go poszła na marne. Ach, była w tym taka słaba... Wysunęła w jego stronę bliższe skrzydło, na wpół złożone, by lekko trącić nadgarstkiem bark Czarodzieja.
– Hej, o czym myślisz? Martwisz się? – spytała go z pewną dozą ciekawości, a jej słowa zostały lekko przytłumione przez ułożenie pyska.
Licznik słów: 660
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Wróciłam! Zaczynam odpisywać regularnie. Jeśli ci nie odpisałam – śmiało pisz na PW.
1. Ostry węch: +1 kość do testów na Percepcję przy użyciu węchu.
2. Pamięć przodka: -1ST do Ataku i Obrony w walce z drapieżnikami.
Posiadane: 2x perła, 4/4 mięsa, 2/4 owoców, kryształ Nenyi (do 8.05.16)
Fabularne: pióra sroki, bażanta i harpii, skóra lisa
by Szkarłatny

1. Ostry węch: +1 kość do testów na Percepcję przy użyciu węchu.
2. Pamięć przodka: -1ST do Ataku i Obrony w walce z drapieżnikami.
Posiadane: 2x perła, 4/4 mięsa, 2/4 owoców, kryształ Nenyi (do 8.05.16)
Fabularne: pióra sroki, bażanta i harpii, skóra lisa
by Szkarłatny
- Kruczopióry
- Dawna postać
Ten od maddary
- Posty: 2704
- Rejestracja: 14 wrz 2015, 21:02
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 65
- Rasa: Powietrzny
- Opiekun: Wirtuoz Iluzji
- Mistrz: Sam sobie mistrzem
- Partner: Earie*

A: S: 2| W: 4| Z: 3| I: 5| P: 1| A: 3
U: M,Kż,S: 1| A,O,Śl,Skr: 2| W,Pł,L,B,MP: 3| MO,MA: 5
Atuty: Szczęściarz; Niezdarny wojownik; Mistyk; Magiczny śpiew; Poświęcenie
Myslał... Tak, myślał. Analizował i przypominał sobie każde słowo, każdy gest i każdy kolejny moment ceremonii, próbując zebrać to wszystko do kupy. Słowa Wrzosu w jakiś sposób do niego docierały – rozumiał, co mówi młoda – ale przez dłuższy czas pozostawał na nie obojętny. Tylko parsknął śmiechem, kiedy ta stwierdziła, iż Absurd jest głupi; no tak... W istocie, Pusty był głupi. Ale żeby świat był taki prosty...
Dopiero kiedy trąciła go w bark, wzdrygnął się. Odwrócił na moment łeb ku białej smoczycy i niepewnie, blado uśmiechnął się do niej, gdy wokół szalał deszcz, wiatr i waliły grzmoty. Następnie... westchnął głośno i uniósł swoje olbrzymie skrzydło, aby objąć nim całą sylwetkę młodej. I mocno ją uścisnąć, kiedy wzrok czarnołuskiego znów powędrował gdzieś za horyzont. Wokół natura rządził chaos, ale ich się imał; jego też wszelkie problemy świata imać się nie mogły!
– Chciałbym, żeby to było takie proste – rzekł wreszcie, nie odrywając ślepi od padającego deszczu. – Nie zawsze jestem miły, nie będę kłamał; miły jestem wobec tych, którzy są mili wobec mnie. Jeżeli zaś ktoś ma ochotę uczynić cokolwiek na moją szkodę... lepiej niech zejdzie mi z oczu. – Mruknął cicho. – Chciałbym, żeby światem rządziła prawda, żeby smoki były szczere i nie bały się mówić, co myślą; czasem nawet w dosadnych słowach, one bywają konieczne, aby kogoś ocucić. Ale... coś za coś. Ja mówię ostro do ciebie – ty możesz tak samo mówić do mnie. Filozofia prosta jak pień drzewa. – Westchnął. – Absurd powiedział o mnie kilka nieprzyjemnych rzeczy; w porządku, zdarza się, nie każdy musi o każdym mówić dobrze, nie każdy musi każdego lubić czy szanować. Ale kiedy ja zrobiłem wobec niego to samo, on nawet nie próbował słuchać. Walony hipokryta. – Burknął gniewnie. – Niestety, nie każdy miał okazję poznać Absurd z obydwu stron; nie każdy musiał wiedzieć, jaki on jest, nie każdy poznał się na jego wielu twarzach. Na ceremonii... też pokazał się ze złej strony, może inne smoki będą miały na to wzgląd, nie wiem. Nawet nie miałem jeszcze okazji żadnego z Ognistych zapytać, co o tym sądzi – Zamknął ślepia. Jeden z piorunów w tym momencie uderzył wyjątkowo blisko...
– We wszystkim była też jedna moja wina – dodał po chwili. – Moja winą było, że dałem się ponieść emocjom. Dałem się wyprowadzić z równowagi, pozwoliłem sobie na to, żeby inne smoki zobaczyły, jak się unoszę. Emocje są ważne, nie należy ich kryć... ale czasem można w nich zrobić coś głupiego. I ja zrobiłem. – Zmarszczył czoło. – Ta próba ucieczki była zbyt pochopna, teraz... Teraz muszę udowodnić na nowo, że nie jestem taki, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka. I udowodnię. – Wzniósł nagle oczy ku górze. Ulewa wciąż szalała, choć grzmotów było mniej i tak jakby dochodziły z coraz większe oddali. Burza przechodziła gdzieś w pobliżu, jednak nie centralnie nad skałą... i chyba już silniejsza tutaj nie będzie. – Zostanę przywódcą Stada Ognia; uczynię wszystko, aby mi się to udało. Aby udowodnić innym smokom... i przede wszystkim samemu sobie, że potrafię. Pustynia wciąż jest w sile wieku i długo jeszcze pozostanie na stanowisku; mam czas – zaznaczył, mrugnąwszy kilka razy. I... po raz pierwszy od dłuższego czasu, choć nieznacznie, uśmiechnął się.
Na tym zakończył; nie czuł, aby musiał coś dodawać. Obserwował powoli słabnący deszcz, choć jego uszy nasłuchiwały młodej. Młodej, która... wierzyła w niego. Naprawdę wierzyła. Wierzyła w to, co mówił i co myślał... W to, co głosił... Była małomówna... ale szczera. I bezpośrednia. A to rekompensowało wszystkie jej wady.
Dopiero kiedy trąciła go w bark, wzdrygnął się. Odwrócił na moment łeb ku białej smoczycy i niepewnie, blado uśmiechnął się do niej, gdy wokół szalał deszcz, wiatr i waliły grzmoty. Następnie... westchnął głośno i uniósł swoje olbrzymie skrzydło, aby objąć nim całą sylwetkę młodej. I mocno ją uścisnąć, kiedy wzrok czarnołuskiego znów powędrował gdzieś za horyzont. Wokół natura rządził chaos, ale ich się imał; jego też wszelkie problemy świata imać się nie mogły!
– Chciałbym, żeby to było takie proste – rzekł wreszcie, nie odrywając ślepi od padającego deszczu. – Nie zawsze jestem miły, nie będę kłamał; miły jestem wobec tych, którzy są mili wobec mnie. Jeżeli zaś ktoś ma ochotę uczynić cokolwiek na moją szkodę... lepiej niech zejdzie mi z oczu. – Mruknął cicho. – Chciałbym, żeby światem rządziła prawda, żeby smoki były szczere i nie bały się mówić, co myślą; czasem nawet w dosadnych słowach, one bywają konieczne, aby kogoś ocucić. Ale... coś za coś. Ja mówię ostro do ciebie – ty możesz tak samo mówić do mnie. Filozofia prosta jak pień drzewa. – Westchnął. – Absurd powiedział o mnie kilka nieprzyjemnych rzeczy; w porządku, zdarza się, nie każdy musi o każdym mówić dobrze, nie każdy musi każdego lubić czy szanować. Ale kiedy ja zrobiłem wobec niego to samo, on nawet nie próbował słuchać. Walony hipokryta. – Burknął gniewnie. – Niestety, nie każdy miał okazję poznać Absurd z obydwu stron; nie każdy musiał wiedzieć, jaki on jest, nie każdy poznał się na jego wielu twarzach. Na ceremonii... też pokazał się ze złej strony, może inne smoki będą miały na to wzgląd, nie wiem. Nawet nie miałem jeszcze okazji żadnego z Ognistych zapytać, co o tym sądzi – Zamknął ślepia. Jeden z piorunów w tym momencie uderzył wyjątkowo blisko...
– We wszystkim była też jedna moja wina – dodał po chwili. – Moja winą było, że dałem się ponieść emocjom. Dałem się wyprowadzić z równowagi, pozwoliłem sobie na to, żeby inne smoki zobaczyły, jak się unoszę. Emocje są ważne, nie należy ich kryć... ale czasem można w nich zrobić coś głupiego. I ja zrobiłem. – Zmarszczył czoło. – Ta próba ucieczki była zbyt pochopna, teraz... Teraz muszę udowodnić na nowo, że nie jestem taki, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka. I udowodnię. – Wzniósł nagle oczy ku górze. Ulewa wciąż szalała, choć grzmotów było mniej i tak jakby dochodziły z coraz większe oddali. Burza przechodziła gdzieś w pobliżu, jednak nie centralnie nad skałą... i chyba już silniejsza tutaj nie będzie. – Zostanę przywódcą Stada Ognia; uczynię wszystko, aby mi się to udało. Aby udowodnić innym smokom... i przede wszystkim samemu sobie, że potrafię. Pustynia wciąż jest w sile wieku i długo jeszcze pozostanie na stanowisku; mam czas – zaznaczył, mrugnąwszy kilka razy. I... po raz pierwszy od dłuższego czasu, choć nieznacznie, uśmiechnął się.
Na tym zakończył; nie czuł, aby musiał coś dodawać. Obserwował powoli słabnący deszcz, choć jego uszy nasłuchiwały młodej. Młodej, która... wierzyła w niego. Naprawdę wierzyła. Wierzyła w to, co mówił i co myślał... W to, co głosił... Była małomówna... ale szczera. I bezpośrednia. A to rekompensowało wszystkie jej wady.
Licznik słów: 582
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
"To ... uzależnia, przyznaję. Jest jak upojne ziele, którego w każdej chwili chcesz więcej i więcej, niekoniecznie potrafiąc to pragnienie zatrzymać. Ale ja nie chcę go zatrzymywać" – Kruczopióry
Do woli uczę i pomagam wszystkim smokom oprócz tych, których Kruczopióry nie lubi (a te, których nie lubi, o tym wiedzą).
Żetony: 2 x złoty (wrzesień, listopad), 3 x srebrny (MG czerwiec, wrzesień, grudzień)
Szczęściarz: W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
Niezdarny wojownik: Kiedy smok jest atakowany fizycznie, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.
Mistyk: Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. (ostatnie użycie w świątyni: 4 lipca)
Magiczny śpiew: Jeśli smok zanuci podczas swojej akcji, jego przeciwnik gubi swoją turę (nie może obronić się przed atakiem nucącego lub nie przeprowadza swojego ataku). Do użycia raz na pojedynek/misję/polowanie/co dwa tygodnie w wyprawie lub polowaniu łowcy.
Poświęcenie: Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.
Kruczopióry by: Szydzia Lisia Szkarłat Szydzia2 Młody Niewidoczek
- Brak Słów
- Dawna postać
Kivuli Lekkoduszna
- Posty: 526
- Rejestracja: 15 gru 2015, 22:41
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 23
- Rasa: Drzewny
- Opiekun: Jeździec Apokalipsy
- Mistrz: Przedwieczna Siła

A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 1| P: 2| A: 1
U: MA,MO: 2| B,S,Pł,A,O,W,MP,Skr,Kż: 3| Śl: 4
Atuty: Ostry węch; Pamięć przodka;
Z radością przyjęła przytulenie Kruka, wtulając czoło w jego bark na krótką chwilę, drobnym gestem przyjmując jego gest. A potem co? A potem się jej przypomniało skrzydło Nadeithscallieth, które ją tak chroniło przed zimnem, gdy była zupełnie malutka. Wsparła się więc ramieniem o Kruczopiórego, nie uznając tego za nic dziwnego. Ot, coś co lubiła.
Nawet, gdy smok kontynuował swój pesymistyczny wywód, uśmiech błądził po kącikach pyska samiczki, a ona cała zdawała się promienieć.
Wrzos dała Krukowi dokończyć swą wypowiedź, nim sama wypowiedziała choć słowo. Popatrzyła najpierw na deszcz, zastanawiając się nad jego wypowiedzią. Bo czemu to nie było takie proste? Czemu świat w ogóle chciał coś ukrywać, czemu miał być zawiły? Po co obchodzić łąkę naokoło, gdy ją można przebiec na wskroś? To, co mówił, było dla niej oczywistą oczywistością – a prawda o świecie, którą jej przedstawił – mniej. Nie znała działania świata i przyjęła jego zawiłość jako nową informację, która mieszała jej w łebku i nie dawała się ogarnąć.
– Czemu smoki komplikują sobie świat? – spytała w końcu, dublując pytanie zadane sobie w myślach.
Smok spojrzał w górę, a że ona mu się uważnie przyglądała, zauważyła, że coś powie. więc poczekała jeszcze, cichnąc. I, jak do tej pory unosiła tylko kąciki pyska, tak teraz pokazywała cały garnitur swoich białych kiełków, które wyglądały na pisklęce, nie pasując do jej nastoletnich już proporcji. Bokiem szyi i łba obiła się zadziornie o bark i szyję Kruczopiórego, wydając z siebie dźwięk podobny do pojedynczej nuty śmiechu.
– Ha! Pewnie że zostaniesz – powiedziała mu, wesoło zarzucając łbem. – Jeszcze będzie z ciebie Kruczy Płomień. Może nawet wyjdzie, że nie będziesz musiał nic nikomu udowadniać. No bo, jakbyś może pogadał z innymi o Absurdzie, to by pewnie wyszło, że i oni go nie lubią.
Kwitując, zelżała ze swym uśmiechem, przekrzywiając na bok łepek.
– A kim on jest w sumie? Tak z rangi i w ogóle? To rodzina czyjaś?
Nawet, gdy smok kontynuował swój pesymistyczny wywód, uśmiech błądził po kącikach pyska samiczki, a ona cała zdawała się promienieć.
Wrzos dała Krukowi dokończyć swą wypowiedź, nim sama wypowiedziała choć słowo. Popatrzyła najpierw na deszcz, zastanawiając się nad jego wypowiedzią. Bo czemu to nie było takie proste? Czemu świat w ogóle chciał coś ukrywać, czemu miał być zawiły? Po co obchodzić łąkę naokoło, gdy ją można przebiec na wskroś? To, co mówił, było dla niej oczywistą oczywistością – a prawda o świecie, którą jej przedstawił – mniej. Nie znała działania świata i przyjęła jego zawiłość jako nową informację, która mieszała jej w łebku i nie dawała się ogarnąć.
– Czemu smoki komplikują sobie świat? – spytała w końcu, dublując pytanie zadane sobie w myślach.
Smok spojrzał w górę, a że ona mu się uważnie przyglądała, zauważyła, że coś powie. więc poczekała jeszcze, cichnąc. I, jak do tej pory unosiła tylko kąciki pyska, tak teraz pokazywała cały garnitur swoich białych kiełków, które wyglądały na pisklęce, nie pasując do jej nastoletnich już proporcji. Bokiem szyi i łba obiła się zadziornie o bark i szyję Kruczopiórego, wydając z siebie dźwięk podobny do pojedynczej nuty śmiechu.
– Ha! Pewnie że zostaniesz – powiedziała mu, wesoło zarzucając łbem. – Jeszcze będzie z ciebie Kruczy Płomień. Może nawet wyjdzie, że nie będziesz musiał nic nikomu udowadniać. No bo, jakbyś może pogadał z innymi o Absurdzie, to by pewnie wyszło, że i oni go nie lubią.
Kwitując, zelżała ze swym uśmiechem, przekrzywiając na bok łepek.
– A kim on jest w sumie? Tak z rangi i w ogóle? To rodzina czyjaś?
Licznik słów: 317
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Wróciłam! Zaczynam odpisywać regularnie. Jeśli ci nie odpisałam – śmiało pisz na PW.
1. Ostry węch: +1 kość do testów na Percepcję przy użyciu węchu.
2. Pamięć przodka: -1ST do Ataku i Obrony w walce z drapieżnikami.
Posiadane: 2x perła, 4/4 mięsa, 2/4 owoców, kryształ Nenyi (do 8.05.16)
Fabularne: pióra sroki, bażanta i harpii, skóra lisa
by Szkarłatny

1. Ostry węch: +1 kość do testów na Percepcję przy użyciu węchu.
2. Pamięć przodka: -1ST do Ataku i Obrony w walce z drapieżnikami.
Posiadane: 2x perła, 4/4 mięsa, 2/4 owoców, kryształ Nenyi (do 8.05.16)
Fabularne: pióra sroki, bażanta i harpii, skóra lisa
by Szkarłatny
- Kruczopióry
- Dawna postać
Ten od maddary
- Posty: 2704
- Rejestracja: 14 wrz 2015, 21:02
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 65
- Rasa: Powietrzny
- Opiekun: Wirtuoz Iluzji
- Mistrz: Sam sobie mistrzem
- Partner: Earie*

A: S: 2| W: 4| Z: 3| I: 5| P: 1| A: 3
U: M,Kż,S: 1| A,O,Śl,Skr: 2| W,Pł,L,B,MP: 3| MO,MA: 5
Atuty: Szczęściarz; Niezdarny wojownik; Mistyk; Magiczny śpiew; Poświęcenie
Widząc, ze sprawia jej to radość, uścisnął Wrzos nieco mocniej, uśmiechając się; to było takie... dziwne. Młoda, choć jeszcze nie poznała dobrze zawiłości świata i zdawała się nie do końca rozumieć jego prawidła, samą swoją obecnością dodawała Kruczopióremu otuchy. Ona... w niego wierzyła. Być może kierowała się w tym jedynie swoją niemal pisklęcą naiwnością... ale wierzyła. Wierzyła, ze czarny smok dopnie celu, wierzyła, że któregoś dnia rzeczywiście udowodni swoje umiejętności i zostanie przywódcą, kierując Stado Ognia nową drogą. Droga pełnego wsparcia i równości wobec wszystkich... Ech, żeby było to takie proste... Tak proste, jak mówi białołuska adeptka...
Deszcz powoli ustawał; wciąż jeszcze dość liczne krople dżdżu uderzały o ziemię, niemniej głośniejszy od nich był niewielki strumień ściekającej wody, który wytworzył się między skałami na dość sporej wysokości nad ziemią, spadając ze swojego koryta, aby nieustannie uderzać o podłoże. Zwrócił uwagę Kruczopiórego; przez chwile smok wpatrywał się weń bacznie, nim wreszcie przerwał milczenie, przekręcając łeb tak, aby lepiej widzieć Wrzos. Wciąż trzymał ją pod swoim skrzydłem, może już nie tak mocno, gdyż na dłuższą metę zaczynało to stawać się ciut niewygodne, niemniej radości w jej oczach nie dało się nie spostrzec. Czyżby naprawdę lubiła towarzystwo czarnego smoka? Cóż... nie widział powodu, aby jej to odbierać.
– Miło słyszeć takie słowa – rzekł cicho, uśmiechając się. – Dodajesz mi wiary... ale nie ty będziesz o tym we właściwym czasie decydować, lecz smoki Ognia. Ja będę się starał... ale ostatecznie one własnie wybiorą następcę Pustyni – zaznaczył, nie tracąc jednak pogody. I odwrócił znów łeb ku horyzontowi, patrząc w dal.
– Absurd jest łowcą, jeśli cię to interesuje – dodał, choć w jego słowach z tym związanych nie czuć było specjalnych emocji. – I mniej więcej tyle mogę o nim powiedzieć. Nie wiem, kto jest jego rodziną, wiem tylko, ze ma córkę, Arylidię – zupełnie inną w charakterze od ojca – zresztą... kiedy próbowałem z nim porozmawiać, jak już wspominałem, nie zdawał się do tego zbyt skory – podkreślił, cicho westchnąwszy.
– A dlaczego smoki komplikują sobie świat...? – powtórzył jeszcze pierwsze pytanie młodej, zadarłszy łeb w górę. – Nie wiem. Też bardzo chciałbym wiedzieć... – zakończył przybrawszy znów marsowy wyraz pyska. No właśnie: dlaczego...? Dlaczego cały świat nie może się opierać na jasnych, prostych i klarownych zasadach? Na... prawdzie? O ileż stałby się wtedy piękniejszy...
Deszcz powoli ustawał; wciąż jeszcze dość liczne krople dżdżu uderzały o ziemię, niemniej głośniejszy od nich był niewielki strumień ściekającej wody, który wytworzył się między skałami na dość sporej wysokości nad ziemią, spadając ze swojego koryta, aby nieustannie uderzać o podłoże. Zwrócił uwagę Kruczopiórego; przez chwile smok wpatrywał się weń bacznie, nim wreszcie przerwał milczenie, przekręcając łeb tak, aby lepiej widzieć Wrzos. Wciąż trzymał ją pod swoim skrzydłem, może już nie tak mocno, gdyż na dłuższą metę zaczynało to stawać się ciut niewygodne, niemniej radości w jej oczach nie dało się nie spostrzec. Czyżby naprawdę lubiła towarzystwo czarnego smoka? Cóż... nie widział powodu, aby jej to odbierać.
– Miło słyszeć takie słowa – rzekł cicho, uśmiechając się. – Dodajesz mi wiary... ale nie ty będziesz o tym we właściwym czasie decydować, lecz smoki Ognia. Ja będę się starał... ale ostatecznie one własnie wybiorą następcę Pustyni – zaznaczył, nie tracąc jednak pogody. I odwrócił znów łeb ku horyzontowi, patrząc w dal.
– Absurd jest łowcą, jeśli cię to interesuje – dodał, choć w jego słowach z tym związanych nie czuć było specjalnych emocji. – I mniej więcej tyle mogę o nim powiedzieć. Nie wiem, kto jest jego rodziną, wiem tylko, ze ma córkę, Arylidię – zupełnie inną w charakterze od ojca – zresztą... kiedy próbowałem z nim porozmawiać, jak już wspominałem, nie zdawał się do tego zbyt skory – podkreślił, cicho westchnąwszy.
– A dlaczego smoki komplikują sobie świat...? – powtórzył jeszcze pierwsze pytanie młodej, zadarłszy łeb w górę. – Nie wiem. Też bardzo chciałbym wiedzieć... – zakończył przybrawszy znów marsowy wyraz pyska. No właśnie: dlaczego...? Dlaczego cały świat nie może się opierać na jasnych, prostych i klarownych zasadach? Na... prawdzie? O ileż stałby się wtedy piękniejszy...
Licznik słów: 383
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
"To ... uzależnia, przyznaję. Jest jak upojne ziele, którego w każdej chwili chcesz więcej i więcej, niekoniecznie potrafiąc to pragnienie zatrzymać. Ale ja nie chcę go zatrzymywać" – Kruczopióry
Do woli uczę i pomagam wszystkim smokom oprócz tych, których Kruczopióry nie lubi (a te, których nie lubi, o tym wiedzą).
Żetony: 2 x złoty (wrzesień, listopad), 3 x srebrny (MG czerwiec, wrzesień, grudzień)
Szczęściarz: W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
Niezdarny wojownik: Kiedy smok jest atakowany fizycznie, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.
Mistyk: Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. (ostatnie użycie w świątyni: 4 lipca)
Magiczny śpiew: Jeśli smok zanuci podczas swojej akcji, jego przeciwnik gubi swoją turę (nie może obronić się przed atakiem nucącego lub nie przeprowadza swojego ataku). Do użycia raz na pojedynek/misję/polowanie/co dwa tygodnie w wyprawie lub polowaniu łowcy.
Poświęcenie: Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.
Kruczopióry by: Szydzia Lisia Szkarłat Szydzia2 Młody Niewidoczek
- Brak Słów
- Dawna postać
Kivuli Lekkoduszna
- Posty: 526
- Rejestracja: 15 gru 2015, 22:41
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 23
- Rasa: Drzewny
- Opiekun: Jeździec Apokalipsy
- Mistrz: Przedwieczna Siła

A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 1| P: 2| A: 1
U: MA,MO: 2| B,S,Pł,A,O,W,MP,Skr,Kż: 3| Śl: 4
Atuty: Ostry węch; Pamięć przodka;
Gdy została jeszcze szczelniej przytulona do ciepłych, czarnych łusek, skuliła się trochę, jak pisklę wtulające się w bok matki. Spod półprzymkniętych powiek spoglądała na to, na co spoglądał Kruk – na cieknącą wodę.
Spokój i cisza zmusiły jej łepek do zapełnienia go czymś, chociażby myślami, gdy nie było innego zajęcia. A cieknąca woda przypominała jej o Stadzie Wody. Przypomniała sobie, że to z tym stadem jej i Kruczego stado chciało walczyć, od nich brać tereny. A jednocześnie poznała tyle smoków stamtąd – i żaden nie wydawał się zbyt konfliktowy. Szkoda jej tego było, choć wiedziała, że będzie musiała usłuchać rozkazów, gdyby takie nadeszły.
Pomyślała sobie: "A co gdybym spotkała w walce Kruka?". I choć na sekundę zrobiło się jej smutno, to szybko sobie przypomniała, że ten, który ją właśnie obejmuje skrzydłem, jest po jej stronie. Ich Stada są w sojuszu. "Jak dobrze", pomyślała.
Wojny, walki, mgła, przywództwo. W Stadach mnożyły się problemy i konflikty.
Wyrwał ją z przemyśleń głos Kruczopiórego. Uśmiechnęła się do niego z pewną dozą beztroski.
– Ach tam, wątpię, żebym sama miała takie wrażenie. No bo, nie ma się co na zapas martwić. Nie wiadomo czym jest... jakie jest jutro – poprawiła się szybko po przejęzyczeniu.
Wtem usłyszała, kim jest Absurd. Mocno się zmarszczyła, tak że nawet boki pyska się jej uniosły, obnażając zaciśnięte zęby. Szybko rzuciła łbem w drugą stronę, nie mogąc patrzeć na smoka w swojej ekspresji pełnej zawiści.
– Łowca! – powiedziała z niesmakiem. – Tak nie można... Ktoś taki Łowcą? Dlaczego mu pozwolili? Nie można być tak leniwym. Tak się nie godzi... – mamrotała sobie pod nosem z irytacją i niedowierzaniem.
Brakującej brakło już słów, by wyrazić, jak bardzo ją boli i złości ktoś nieodpowiedni w randze, którą tak kochała i którą uważała za tak odpowiedzialną.
Spokój i cisza zmusiły jej łepek do zapełnienia go czymś, chociażby myślami, gdy nie było innego zajęcia. A cieknąca woda przypominała jej o Stadzie Wody. Przypomniała sobie, że to z tym stadem jej i Kruczego stado chciało walczyć, od nich brać tereny. A jednocześnie poznała tyle smoków stamtąd – i żaden nie wydawał się zbyt konfliktowy. Szkoda jej tego było, choć wiedziała, że będzie musiała usłuchać rozkazów, gdyby takie nadeszły.
Pomyślała sobie: "A co gdybym spotkała w walce Kruka?". I choć na sekundę zrobiło się jej smutno, to szybko sobie przypomniała, że ten, który ją właśnie obejmuje skrzydłem, jest po jej stronie. Ich Stada są w sojuszu. "Jak dobrze", pomyślała.
Wojny, walki, mgła, przywództwo. W Stadach mnożyły się problemy i konflikty.
Wyrwał ją z przemyśleń głos Kruczopiórego. Uśmiechnęła się do niego z pewną dozą beztroski.
– Ach tam, wątpię, żebym sama miała takie wrażenie. No bo, nie ma się co na zapas martwić. Nie wiadomo czym jest... jakie jest jutro – poprawiła się szybko po przejęzyczeniu.
Wtem usłyszała, kim jest Absurd. Mocno się zmarszczyła, tak że nawet boki pyska się jej uniosły, obnażając zaciśnięte zęby. Szybko rzuciła łbem w drugą stronę, nie mogąc patrzeć na smoka w swojej ekspresji pełnej zawiści.
– Łowca! – powiedziała z niesmakiem. – Tak nie można... Ktoś taki Łowcą? Dlaczego mu pozwolili? Nie można być tak leniwym. Tak się nie godzi... – mamrotała sobie pod nosem z irytacją i niedowierzaniem.
Brakującej brakło już słów, by wyrazić, jak bardzo ją boli i złości ktoś nieodpowiedni w randze, którą tak kochała i którą uważała za tak odpowiedzialną.
Licznik słów: 293
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Wróciłam! Zaczynam odpisywać regularnie. Jeśli ci nie odpisałam – śmiało pisz na PW.
1. Ostry węch: +1 kość do testów na Percepcję przy użyciu węchu.
2. Pamięć przodka: -1ST do Ataku i Obrony w walce z drapieżnikami.
Posiadane: 2x perła, 4/4 mięsa, 2/4 owoców, kryształ Nenyi (do 8.05.16)
Fabularne: pióra sroki, bażanta i harpii, skóra lisa
by Szkarłatny

1. Ostry węch: +1 kość do testów na Percepcję przy użyciu węchu.
2. Pamięć przodka: -1ST do Ataku i Obrony w walce z drapieżnikami.
Posiadane: 2x perła, 4/4 mięsa, 2/4 owoców, kryształ Nenyi (do 8.05.16)
Fabularne: pióra sroki, bażanta i harpii, skóra lisa
by Szkarłatny
- Kruczopióry
- Dawna postać
Ten od maddary
- Posty: 2704
- Rejestracja: 14 wrz 2015, 21:02
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 65
- Rasa: Powietrzny
- Opiekun: Wirtuoz Iluzji
- Mistrz: Sam sobie mistrzem
- Partner: Earie*

A: S: 2| W: 4| Z: 3| I: 5| P: 1| A: 3
U: M,Kż,S: 1| A,O,Śl,Skr: 2| W,Pł,L,B,MP: 3| MO,MA: 5
Atuty: Szczęściarz; Niezdarny wojownik; Mistyk; Magiczny śpiew; Poświęcenie
– Widocznie mimo lenistwa Absurd zdobył ostatecznie potrzebne umiejętności – stwierdził Kruczopióry, przewróciwszy ślepiami. I westchnął. – Późno bo późno, miał chyba grubo ponad trzydzieści księżyców, ale mu się udało – dodał. – Choć prawda, że wiele mięsa w skarbcu Ognia, odkąd swoją funkcje objął, nie przybyło – zaznaczył, przewróciwszy ślepiami. – Tak czy tak, myślę, że więcej o Absurdzie nie musimy rozmawiać, prędzej czy później życie samo ukarze go za to zachowanie, a przynajmniej tego się spodziewam. Podobne smoki lepiej po prostu ignorować; szkoda czasu i nerwów. Trudno – zakończył temat, wzruszywszy barkami. Cały czas spoglądał przed siebie...
Deszcz już przestał padać – wciąż wprawdzie smokom towarzyszył cichy szum ściekającej i kapiącej ze skał wody, niemniej można było już wyjść na zewnątrz, ciesząc się poburzowym powietrzem. Wyjątkowo przyjemnym w swoim zapachu... Kruczopióry jednak się do tego nie spieszył, a przynajmniej nie dopóki Wrzos nie okazała chęci opuszczenia wnęki – cały czas delikatnie obejmował młodą skrzydłem, obserwując okolicę. Czy musiał coś mówić...?
Gdyby przyznała mu się do swoich myśli, na pewno porozmawiałby na ten temat. Na pewno pouczyłby ją o równości stad... i być może wyprowadził z błędnego myślenia. Ale w tej chwili... nie czuł takiej potrzeby. Po prostu stał, nie mówiąc nic. Może... Może kiedy odda jej inicjatywę, Brakująca wreszcie sama zdoła podjąć jakieś temat? Tego bowiem de facto chciał ją nauczyć...
Deszcz już przestał padać – wciąż wprawdzie smokom towarzyszył cichy szum ściekającej i kapiącej ze skał wody, niemniej można było już wyjść na zewnątrz, ciesząc się poburzowym powietrzem. Wyjątkowo przyjemnym w swoim zapachu... Kruczopióry jednak się do tego nie spieszył, a przynajmniej nie dopóki Wrzos nie okazała chęci opuszczenia wnęki – cały czas delikatnie obejmował młodą skrzydłem, obserwując okolicę. Czy musiał coś mówić...?
Gdyby przyznała mu się do swoich myśli, na pewno porozmawiałby na ten temat. Na pewno pouczyłby ją o równości stad... i być może wyprowadził z błędnego myślenia. Ale w tej chwili... nie czuł takiej potrzeby. Po prostu stał, nie mówiąc nic. Może... Może kiedy odda jej inicjatywę, Brakująca wreszcie sama zdoła podjąć jakieś temat? Tego bowiem de facto chciał ją nauczyć...
Licznik słów: 223
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
"To ... uzależnia, przyznaję. Jest jak upojne ziele, którego w każdej chwili chcesz więcej i więcej, niekoniecznie potrafiąc to pragnienie zatrzymać. Ale ja nie chcę go zatrzymywać" – Kruczopióry
Do woli uczę i pomagam wszystkim smokom oprócz tych, których Kruczopióry nie lubi (a te, których nie lubi, o tym wiedzą).
Żetony: 2 x złoty (wrzesień, listopad), 3 x srebrny (MG czerwiec, wrzesień, grudzień)
Szczęściarz: W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
Niezdarny wojownik: Kiedy smok jest atakowany fizycznie, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.
Mistyk: Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. (ostatnie użycie w świątyni: 4 lipca)
Magiczny śpiew: Jeśli smok zanuci podczas swojej akcji, jego przeciwnik gubi swoją turę (nie może obronić się przed atakiem nucącego lub nie przeprowadza swojego ataku). Do użycia raz na pojedynek/misję/polowanie/co dwa tygodnie w wyprawie lub polowaniu łowcy.
Poświęcenie: Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.
Kruczopióry by: Szydzia Lisia Szkarłat Szydzia2 Młody Niewidoczek
- Chłodny Obrońca
- Dawna postać
Zwiastun
- Posty: 2396
- Rejestracja: 03 sie 2015, 16:07
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 72
- Rasa: Północny
- Opiekun: Jesień+ i Kaszmir+
- Mistrz: Cichy Potok

A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 5| P: 2| A: 2
U: Pł: 1| O,A: 2| B,L,S,W,MP,Skr,Śl,M: 3| MO: 5| MA: 6
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik, Mistyk, Utalentowany
Czas odbyć rozmowę czy też spędzić nieco czasu ze swoimi synami. Przecież nieomal ich nie stracił, a raczej oni nie stracili jego. Postanowił jednak porozmawiać z nimi oddzielnie. Chciał zobaczyć jak w pojedynkę zniosą prawdziwe życie. Niezbyt zabawne, szorstkie i bolesne. Oczywiście postara się być miły… ale odkąd ocknął się z odmętów śmierci w ciemnej grocie Aterala, odkąd słyszał potępieńcze jęki, odkąd okazało się, że poza ciałem widział co Zwiastun robił z jego zwłokami. Ten jego śmiech… ból rozrywanego ciała i wycie umarłych gdy szedł przez cień. Nigdzie pomocy, wkoło tylko mrok, chłód i zapach rozkładających się ciał. Potem się okazało, że to on się rozkłada dopóki ktoś nie chwycił go za szyję i nie wpakował znów do sztywniejącego ciała. Od tamtej piekielnej nocy nie widział swojej partnerki. Im dłużej jej nie widział, tym większa rosła przepaść między nimi. Czuł to… był dalej od niej niż kiedykolwiek. No i pisklęta. Mimo tego co musiał znieść, pozostawały jeszcze one. Dobrze chociaż że Kaszmir się odnalazł. Wszedł do swej groty nocą, niczym zły duch. Mógł już normalnie chodzić bo zdobył diamenty zaskakująco szybko. Nie czuł słabości ale uczucia sztywnych stawów i mięśni nie zapomni nigdy… Pod osłoną nocy złapał małego, biednego Fasolkę za kark i wyniósł z ciepłej jaskini. Dzięki ciemnej nocy pisklę nie widziało jak ojciec naprawdę wygląda. Mógł poczuć tylko jego zapach. Trzymając go pewnie w pysku leciał jak najdalej od terenów Wody. Leciał aż znalazł odpowiednie miejsce u podnóża Bliźniaczych Skał. Pod osłoną sosen z jednej strony i góry z drugiej mogli porozmawiać. Ewentualnie spędzić ze sobą w końcu nieco czasu. Chłód wylądował niczym zły omen na trawie rosnącej na niedużej polance. Wypuścił na ziemię swojego syna którego notabene ledwo było widać w mroku nocy. Czarodziej machnął od niechcenia łapą. Szara mgła widoczna tylko jemu wysączyła się z jego ciała i uformowała w płomyk. Jasny, niebieski płomyk który zawisł pomiędzy ojcem, a synem jakieś kilka szponów nad ziemią. Światło bijące z dołu dawało dość upiorny obraz Chłodu. Patrzył na swojego potomka z góry, a ten mógł dostrzec w końcu w tym świetle coś niepokojącego. Po pierwsze wzrok przywódcy był chłodny i przygaszony, nie bystry i mieniący się. Choć o wiele gorszy był pysk jego taty. Lewa strona głowy wyglądała tak jakby ktoś chciał przedłużyć Chłodnemu uśmiech za pomocą szponów. Zarośnięta tkanką bliznowatą szrama ciągnęła się w dół pod szczękę, a pod nią znajdowały się jeszcze trzy ślady szponów. Szczęka czarodzieja też była nieco przekrzywiona ale tego pisklę nie mogło dokładnie stwierdzić. Wojownik i uzdrowiciel od razu stwierdziliby wcześniejsze złamanie czy raczej prawie wyrwanie dolnej szczęki z czaszki Chłodnego. Pochylił się do Fasolki i jedyne co powiedział to
-Boisz się mnie… synu?– głos nadal miał nieco zachrypnięty ale spokojny, tak jak zawsze.
-Boisz się mnie… synu?– głos nadal miał nieco zachrypnięty ale spokojny, tak jak zawsze.
Licznik słów: 452
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Subtelny Gniew
- Dawna postać
DJ i swatka
- Posty: 2126
- Rejestracja: 27 paź 2014, 16:41
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 19
- Rasa: Północny
- Opiekun: Chłód Życia
- Mistrz: Pawiooka
- Partner: NSSUNSS & CoconutClub

A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 2| P: 1| A: 1
U: MA,MO,Pł: 1| M,MP,W: 2| B,S,Skr,L,Śl,O,A: 3
Atuty: Zwinny; Oporny magik
Kiedy zapadał zmrok, grota miał w sobie coś z ciemności jaja. Leżąc u boku chrapiącego dziadka, obudziwszy się przez huczenie sowy, albo napływ dziecięcych hormonów, wpatrywał się w jej głąb zastanawiając się, czy może go wciągnąć z powrotem do tamtego świata. Do ciemności wspomnień, do niepamięci. Kulił się w sobie przestraszony i podniecony zarazem. Z trudem zasypiał, jakby nie ciągnęło go do kolejnej ciemności rozjaśnionej jedynie snami, które szybko znikały w odmętach pisklęcej wyobraźni. Śniły mu się kwiaty, lazur, drzewa, jeziora i trawa. Śnił mu się czerwony smok – jego dziadek i błękitny smok – jego ojciec. Śniła mu się trójkolorowa smoczyca, i błękitna przypominająca ojca. Śniło mu się czarne, spore pisklę – jego brat i chude, wątłe – on sam. A jeśli bogowie zsyłali mu obrazy przodków i sylwetki smoków, w których ciele żyła kiedyś jego dusza – nie pamiętał ich potem.
Wolał spać po drugiej stronie dziadka, bliżej wejścia. Wolał budzić się z widokiem na jasność nieba. Bowiem noc nie miała w sobie nic z ciemności groty, nie miała w sobie nic z mroku jaja, nie miała w sobie nic z nicości niepamięci. Nie była tak jasna i świecąca, jak dzień. Błyszczała skromniej i bardziej tajemniczo. Tym bardziej była imponująca, tym mocniej kochał ją malec o niedostojnym imieniu.
Ale ta noc była inna. Ta noc była ciemna, jak świat z którego przyszedł. Gwiazdy i księżyc zasłoniły głębokie, szare chmury, zza których nie przebijał się żaden promień dalekich oczu, należących do przodków. Nie przynosiły ze sobą burzy, która rozświetliłaby przestrzeń błyskawicami i rozdźwięczała się grzmotami. Panowała głucha, niespokojna cisza. Otuchy dodawał mu jedynie ciężki oddech dziadka i lżejsze oddechy Dyskretnego i Figlarki. Bał się zasnąć, czuł się otoczony przez dwie ciemności. Każda chciała zakleszczyć go w swojej pustce. Fasolka nie był podniecony, drżał ze strachu.
Nie spał, gdy ojciec wylądował przed grotą. Łopotanie skrzydeł dodało mu otuchy. Nie pomyślał, że mogą to być wrogowie, że przyleciało niebezpieczeństwo. Usłyszał dźwięk wśród ciszy, coś ukuło go wśród beznamiętności. Podniósł zaciekawioną główkę wlepiając wzrok w wejście do groty. Smok wylądował. Ledwo rozróżniał jego sylwetkę w mroku. Była jednak znajoma. To ją pamiętał. Czaiła się we wspomnieniach z bliskiej, a dalekiej dla pisklęcia przeszłości. Podniósł się chcąc wołać z zachwytu, pewny że wrócił jego ojciec. Być może pomyślałby to samo, gdyby był to inny smok. Dzieci zbyt łatwo dają się nabrać powłokom.
Nie zdążył jednak krzyknąć. Ojciec wpadł do groty i chwycił go za kar. Podniósł się, ale nie dzięki magii. Jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, ale nie zaczął panikować. Wyszli z groty. Ojciec odbił się od ziemi i wzlecieli ku chmurom. Wszystko ginęło w ciemności. Czuł, że unosi się w nicość. Otuchy dodawał mu tylko mocny ucisk na szyi. Tylko on dawał mu poczucie, że żyje. To wystarczyło, by schować przerażenie do swojego serca.
Lecieli długo, zbyt długo by Fasolka wiedział, gdzie są. W końcu wylądowali. Poczuł pod łapami miękką trawę, a zatem wciąż znajdywali się na świecie. Otaczały ich ogromne cienie skał, które w wyobraźni malca zamieniały się w ciała olbrzymów. Usiadł przed ojcem i nie ruszał się. Obracał głowę powoli i niespokojnie. W końcu utkwił wzrok w Chłodzie Życie. Przełknął głośno ślinę, a jego gardło zapulsowało. Krew płynęła gwałtownie, serce biło zbyt szybko. Słychać było świszczący oddech, gdy przed nimi pojawił się płomień światła. Nie tak duży by go oślepić. Od razu ujrzał przed sobą to, co miał zobaczyć.
W ciemności wszystko zdawało się złudzeniem. Blizny i deformacje mogły być wytworem nocy. To było jego ojciec. Malec w końcu to ujrzał. Jego futro i jego pysk należały do ojca. Nie pamiętał go dokładnie, bardziej wyczytał to z podobieństw wśród rodziny. To był jego ojciec. Wiedział to.
– Tata! – wykrzyknął pierwsze nieurwane słowo i doskoczył mu do łap. Przytulił się do jego futra. Nawet jeśli jego ojciec nie był tak piękny, jak w jego snach, to przecież jego piękność mogła być tylko wymysłem. Może był właśnie piękny w sposób, w który widział go teraz. – Nie tato! Nie oję się nocy – odpowiedział, nie zrozumiawszy, że Chłód pyta go o co innego.
Wolał spać po drugiej stronie dziadka, bliżej wejścia. Wolał budzić się z widokiem na jasność nieba. Bowiem noc nie miała w sobie nic z ciemności groty, nie miała w sobie nic z mroku jaja, nie miała w sobie nic z nicości niepamięci. Nie była tak jasna i świecąca, jak dzień. Błyszczała skromniej i bardziej tajemniczo. Tym bardziej była imponująca, tym mocniej kochał ją malec o niedostojnym imieniu.
Ale ta noc była inna. Ta noc była ciemna, jak świat z którego przyszedł. Gwiazdy i księżyc zasłoniły głębokie, szare chmury, zza których nie przebijał się żaden promień dalekich oczu, należących do przodków. Nie przynosiły ze sobą burzy, która rozświetliłaby przestrzeń błyskawicami i rozdźwięczała się grzmotami. Panowała głucha, niespokojna cisza. Otuchy dodawał mu jedynie ciężki oddech dziadka i lżejsze oddechy Dyskretnego i Figlarki. Bał się zasnąć, czuł się otoczony przez dwie ciemności. Każda chciała zakleszczyć go w swojej pustce. Fasolka nie był podniecony, drżał ze strachu.
Nie spał, gdy ojciec wylądował przed grotą. Łopotanie skrzydeł dodało mu otuchy. Nie pomyślał, że mogą to być wrogowie, że przyleciało niebezpieczeństwo. Usłyszał dźwięk wśród ciszy, coś ukuło go wśród beznamiętności. Podniósł zaciekawioną główkę wlepiając wzrok w wejście do groty. Smok wylądował. Ledwo rozróżniał jego sylwetkę w mroku. Była jednak znajoma. To ją pamiętał. Czaiła się we wspomnieniach z bliskiej, a dalekiej dla pisklęcia przeszłości. Podniósł się chcąc wołać z zachwytu, pewny że wrócił jego ojciec. Być może pomyślałby to samo, gdyby był to inny smok. Dzieci zbyt łatwo dają się nabrać powłokom.
Nie zdążył jednak krzyknąć. Ojciec wpadł do groty i chwycił go za kar. Podniósł się, ale nie dzięki magii. Jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, ale nie zaczął panikować. Wyszli z groty. Ojciec odbił się od ziemi i wzlecieli ku chmurom. Wszystko ginęło w ciemności. Czuł, że unosi się w nicość. Otuchy dodawał mu tylko mocny ucisk na szyi. Tylko on dawał mu poczucie, że żyje. To wystarczyło, by schować przerażenie do swojego serca.
Lecieli długo, zbyt długo by Fasolka wiedział, gdzie są. W końcu wylądowali. Poczuł pod łapami miękką trawę, a zatem wciąż znajdywali się na świecie. Otaczały ich ogromne cienie skał, które w wyobraźni malca zamieniały się w ciała olbrzymów. Usiadł przed ojcem i nie ruszał się. Obracał głowę powoli i niespokojnie. W końcu utkwił wzrok w Chłodzie Życie. Przełknął głośno ślinę, a jego gardło zapulsowało. Krew płynęła gwałtownie, serce biło zbyt szybko. Słychać było świszczący oddech, gdy przed nimi pojawił się płomień światła. Nie tak duży by go oślepić. Od razu ujrzał przed sobą to, co miał zobaczyć.
W ciemności wszystko zdawało się złudzeniem. Blizny i deformacje mogły być wytworem nocy. To było jego ojciec. Malec w końcu to ujrzał. Jego futro i jego pysk należały do ojca. Nie pamiętał go dokładnie, bardziej wyczytał to z podobieństw wśród rodziny. To był jego ojciec. Wiedział to.
– Tata! – wykrzyknął pierwsze nieurwane słowo i doskoczył mu do łap. Przytulił się do jego futra. Nawet jeśli jego ojciec nie był tak piękny, jak w jego snach, to przecież jego piękność mogła być tylko wymysłem. Może był właśnie piękny w sposób, w który widział go teraz. – Nie tato! Nie oję się nocy – odpowiedział, nie zrozumiawszy, że Chłód pyta go o co innego.
Licznik słów: 672
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
może nieskończoność powie
czy za murem jest odpowiedź
może zna sekrety słońca
lecz kto wie to nie odpowie
wszystko się zaczyna w słowie
nie potrafi znaleźć końca
#CCFFFF
#8F8FBD
Posiadane: 13/4 mięsa, 2x żeton srebrny, 1x brązowy, agat, rubin
Atuty: Oporny magik, kiedy smok jest atakowany magią, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.
~ Fasolka by Chłodnik
~ pełna wersja Finezyjnego by Mgła ~ Finezyjny by Heulyn ~ Finezyjny by Dziki Agrest
KP
- Chłodny Obrońca
- Dawna postać
Zwiastun
- Posty: 2396
- Rejestracja: 03 sie 2015, 16:07
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 72
- Rasa: Północny
- Opiekun: Jesień+ i Kaszmir+
- Mistrz: Cichy Potok

A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 5| P: 2| A: 2
U: Pł: 1| O,A: 2| B,L,S,W,MP,Skr,Śl,M: 3| MO: 5| MA: 6
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik, Mistyk, Utalentowany
Mimo że do pory gorejącego słońca jeszcze nieco księżyców brakowało to ta noc, nie była zimna. Nie była niczym ślepia strudzonego Chłodnego który nie wiedział jak odpowiedzieć na reakcję swojego syna. Czuł… zagubienie. Czy tak powinien odczuwać miłość rodzicielską? Przeklęta niech będzie ciemna noc zabierająca do siebie przedwcześnie swoje dzieci, a potem wypluwające je ze swej matni. Niechciane, ale wcześniej dając im posmakować mroku, śmierci i prawdziwego bólu. Samiec przełknął cicho ślinę by choć trochę zwilżyć suche gardło. Ciepły wiatr zdawał się nie zwracać uwagi na oba smoki. Pełgał sobie po futrze obu samców jakby byli tylko kolejnym drzewami. Płomyk tańczył delikatnie ale nie zamierzał gasnąć. Chłód położył powoli lewą łapę na karku Fasolki i tulił go tak do swej prawej łapy. Nie minęło jednak wiele uderzeń serca, a zabrał szponiastą łapę i z powrotem postawił na ziemi. Cóż miał powiedzieć maleństwu które tak niedawno wykuło się z jaja. Nie potrafił nawet poprawnie mówić. Zacisnął błękitne zęby patrząc na niego w cichy z góry.
-Chciałbym… oddać nam, nasz dom.– rzucił pod nosem choć wiedział doskonale, że pisklę nie zrozumie o co mu chodzi. Osunął się nagle na trawę. Smocze cielsko uderzyło o rośliny wzbijając w niebo mnóstwo dmuchawców. Chłód sapnął
-Gdybyś tylko był starszy o kilkanaście księżyców.– dodał i położył ciężki łeb na przednich łapach. Czuł jak rozłożyste, granatowe poroże znów zaczyna mu ciążyć. Niczym za duża korona którą chciałby choć na moment zdjąć. A może… powinien? Zamknął szmaragdowe ślepia i oddychał powoli. Strzygnął jednak co jakiś uchem, nasłuchując dźwięków z okolicy. Raczej nie pozwoliłby by cokolwiek ich napadało.
Chmury na niebie zdawały bać się ciepłego wiatru. Zaczęły leniwie odsłaniać nieboskłon który u podnóży gór wyglądał zupełnie inaczej niż widziany z groty. Dopiero teraz można było zobaczyć ogrom Bliźniaczych Skał i ilość gwiazd. Przez środek nieba ciągnęła się też jaśniejsza smuga, jakby ktoś postanowił pędzlem zrobić jaśniejszy zygzak wśród gwiazd.
-Chciałbym… oddać nam, nasz dom.– rzucił pod nosem choć wiedział doskonale, że pisklę nie zrozumie o co mu chodzi. Osunął się nagle na trawę. Smocze cielsko uderzyło o rośliny wzbijając w niebo mnóstwo dmuchawców. Chłód sapnął
-Gdybyś tylko był starszy o kilkanaście księżyców.– dodał i położył ciężki łeb na przednich łapach. Czuł jak rozłożyste, granatowe poroże znów zaczyna mu ciążyć. Niczym za duża korona którą chciałby choć na moment zdjąć. A może… powinien? Zamknął szmaragdowe ślepia i oddychał powoli. Strzygnął jednak co jakiś uchem, nasłuchując dźwięków z okolicy. Raczej nie pozwoliłby by cokolwiek ich napadało.
Chmury na niebie zdawały bać się ciepłego wiatru. Zaczęły leniwie odsłaniać nieboskłon który u podnóży gór wyglądał zupełnie inaczej niż widziany z groty. Dopiero teraz można było zobaczyć ogrom Bliźniaczych Skał i ilość gwiazd. Przez środek nieba ciągnęła się też jaśniejsza smuga, jakby ktoś postanowił pędzlem zrobić jaśniejszy zygzak wśród gwiazd.
Licznik słów: 310
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Subtelny Gniew
- Dawna postać
DJ i swatka
- Posty: 2126
- Rejestracja: 27 paź 2014, 16:41
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 19
- Rasa: Północny
- Opiekun: Chłód Życia
- Mistrz: Pawiooka
- Partner: NSSUNSS & CoconutClub

A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 2| P: 1| A: 1
U: MA,MO,Pł: 1| M,MP,W: 2| B,S,Skr,L,Śl,O,A: 3
Atuty: Zwinny; Oporny magik
Jego syn inaczej czuł chłód i inaczej czuł gorąc. Teraz jego ciało ocieplało przytulenie do łapy ojca. Futro rodziciela jest najmiększe na świecie, miększe od ciała ukochanej samicy. Głos rodziciela jest bardziej melodyjny do śpiewu ptaków. Aura owiewająca przytulone do siebie ciała ojca i syna jest bardziej magiczna niż cokolwiek na świecie. Zwłaszcza, gdy jest to syn pierwszy. Fasolka nie chciał odchodzić od łapy ojca i poczuł zawód, gdy druga głaszcząca, odpowiadająca odsunęła się. On także zrobił krok do tyłu i zadarł głowę, by przyjrzeć się ojcu, mamroczącemu coś pod nosem. Skupił się, by zrozumieć wypowiedziane przez niego ciche zdania. Mimo wszystko czuł powagę tego spotkanie, powagę tej nocy. Najbardziej pragnął teraz w świecie, zrozumieć i sprostać temu zadaniu.
– om jest aleko. A, a, a... – wymamrotał i spuścił głowę zawiedziony niedoskonałością swojego języka. Jeszcze nigdy nie czuł tak mocno, że potrzebuje znaleźć odpowiednie słowa. – Dom jest naj(czknął)ękniejszy! Ale gła, mła, myygyła – starał się, by wyrazy zabrzmiały wyraźnie, by tata zrozumiał. Widział, że jest smutny i także on stał się smutny, jakby łączył ich splot nerwów. Magia inna niż to, co pokazywał im w grocie. Magia inna niż w płomieniu oświetlającym ten zakątek polany. Magia potężniejsza, nieznana ani czarodziejom ani uzdrowicielom.
Pragnienia jego ojca nie mógł spełnić i poczuł zawód. Spuścił głowę szczerze zawstydzony swoją młodością. Westchnął ciężko raz i dwa. Naskrobał coś palcem w ziemi. Machnął ogonkiem. W końcu podniósł wzrok i zebrał wszystkie siły, by powiedzieć coś, co jako jedyne przychodziło mu teraz do głowy.
– adek... Dziadek! Dziadek jest ojojnikiem. Ja też będę – przymknął oczy przed kolejną próbą wypowiedzenia tych słów należycie. – Wojownikiem – udało się. Mały wyszczerzył zęby pierwszy raz tej nocy.
– om jest aleko. A, a, a... – wymamrotał i spuścił głowę zawiedziony niedoskonałością swojego języka. Jeszcze nigdy nie czuł tak mocno, że potrzebuje znaleźć odpowiednie słowa. – Dom jest naj(czknął)ękniejszy! Ale gła, mła, myygyła – starał się, by wyrazy zabrzmiały wyraźnie, by tata zrozumiał. Widział, że jest smutny i także on stał się smutny, jakby łączył ich splot nerwów. Magia inna niż to, co pokazywał im w grocie. Magia inna niż w płomieniu oświetlającym ten zakątek polany. Magia potężniejsza, nieznana ani czarodziejom ani uzdrowicielom.
Pragnienia jego ojca nie mógł spełnić i poczuł zawód. Spuścił głowę szczerze zawstydzony swoją młodością. Westchnął ciężko raz i dwa. Naskrobał coś palcem w ziemi. Machnął ogonkiem. W końcu podniósł wzrok i zebrał wszystkie siły, by powiedzieć coś, co jako jedyne przychodziło mu teraz do głowy.
– adek... Dziadek! Dziadek jest ojojnikiem. Ja też będę – przymknął oczy przed kolejną próbą wypowiedzenia tych słów należycie. – Wojownikiem – udało się. Mały wyszczerzył zęby pierwszy raz tej nocy.
Licznik słów: 281
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
może nieskończoność powie
czy za murem jest odpowiedź
może zna sekrety słońca
lecz kto wie to nie odpowie
wszystko się zaczyna w słowie
nie potrafi znaleźć końca
#CCFFFF
#8F8FBD
Posiadane: 13/4 mięsa, 2x żeton srebrny, 1x brązowy, agat, rubin
Atuty: Oporny magik, kiedy smok jest atakowany magią, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.
~ Fasolka by Chłodnik
~ pełna wersja Finezyjnego by Mgła ~ Finezyjny by Heulyn ~ Finezyjny by Dziki Agrest
KP
- Chłodny Obrońca
- Dawna postać
Zwiastun
- Posty: 2396
- Rejestracja: 03 sie 2015, 16:07
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 72
- Rasa: Północny
- Opiekun: Jesień+ i Kaszmir+
- Mistrz: Cichy Potok

A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 5| P: 2| A: 2
U: Pł: 1| O,A: 2| B,L,S,W,MP,Skr,Śl,M: 3| MO: 5| MA: 6
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik, Mistyk, Utalentowany
Stał i patrzył z góry na swojego być może następcę. Bo kto wiedział jak losy wszystkich się potoczą, czyż nie? Na razie będąc pisklęciem Fasolka ze wszystkich sił starał się podnieść ojca na duchu. To ciekawe… kto inny aż tak by się starał? Inni mogliby machnąć łapą. Ma samiec problem, niech sam się z nim upora, ale pisklęta. Tu przynajmniej się nie mylił, Chłód przecież zawsze uważał, że pisklęta są podstawą stada, jego przyszłością i nadzieją. Teraz patrzył na taką jedną małą nadzieję, która starała się wypowiedzieć poprawnie to co miała w łepku. Westchnął i przymknął ślepia, otworzył je jednak od razu gdy zrozumiał, że jego dwu księżycowy syn mówi o Mgle. Skąd on… Kaszmir? Warknął głucho i wypuścił nieco białych obłoków z nozdrzy. Niech tylko go dorwie…
-Skąd wiesz o mgle?– zapytał opuszczając pysk do poziomu Fasolki. Tak by w końcu mogli popatrzeć sobie w oczy. Czemu jego ojciec to zrobił… co prawda Chłód kiedyś chciał uchronić pisklęta przed okrutną prawdą, ale potem… nie ważne, teraz najważniejszy był Fasolka. Patrzył więc w ślepka samczyka czekając na odpowiedź.
Sprawy potoczyły się inaczej niżby tego chciał, ale co mógł poradzić. Był tylko zwykłym smokiem, szkolił się, to prawda… był przywódca, no niby też, ale jednak był stworzeniem z krwi i kości. Jak miał panować nad stadem skoro jego własna rodzina robiła co chciała. Uniósł znów łeb i przetarł łapą po kosmatym pysku. Może jak zrobi się ranek to wezwie tu Kaszmira… powinni porozmawiać, nawet przy pisklęciu skoro już wiedziało o Mgle. Uniósł lekko brew słysząc kolejne słowa Fasolki. Już kiedyś je słyszał… wypowiadała je różowa samiczka, jego ukochana siostra. Zacisnął zęby ale zmusił pokaleczony pysk do słabego uśmiechu. Otrząsnął nagle głową. Nie, obiecał sobie że odetnie się od przeszłości!
-Będę musiał cię więc poznać z wojownikiem który mnie pokonał. Twojemu dziadkowi się to nie udało.– rzucił nieco, czyżby rozbawionym głosem? Ciężko odgadnąć, ale pisklę na pewno uznałoby to za ton żartobliwy. Patrzył na Fasolkę i starał się wyobrazić sobie jak samczyk będzie wyglądał gdy dorośnie. Smukły i szybki jak strzała wojownik. Oby tylko mu się udało…
-Skąd wiesz o mgle?– zapytał opuszczając pysk do poziomu Fasolki. Tak by w końcu mogli popatrzeć sobie w oczy. Czemu jego ojciec to zrobił… co prawda Chłód kiedyś chciał uchronić pisklęta przed okrutną prawdą, ale potem… nie ważne, teraz najważniejszy był Fasolka. Patrzył więc w ślepka samczyka czekając na odpowiedź.
Sprawy potoczyły się inaczej niżby tego chciał, ale co mógł poradzić. Był tylko zwykłym smokiem, szkolił się, to prawda… był przywódca, no niby też, ale jednak był stworzeniem z krwi i kości. Jak miał panować nad stadem skoro jego własna rodzina robiła co chciała. Uniósł znów łeb i przetarł łapą po kosmatym pysku. Może jak zrobi się ranek to wezwie tu Kaszmira… powinni porozmawiać, nawet przy pisklęciu skoro już wiedziało o Mgle. Uniósł lekko brew słysząc kolejne słowa Fasolki. Już kiedyś je słyszał… wypowiadała je różowa samiczka, jego ukochana siostra. Zacisnął zęby ale zmusił pokaleczony pysk do słabego uśmiechu. Otrząsnął nagle głową. Nie, obiecał sobie że odetnie się od przeszłości!
-Będę musiał cię więc poznać z wojownikiem który mnie pokonał. Twojemu dziadkowi się to nie udało.– rzucił nieco, czyżby rozbawionym głosem? Ciężko odgadnąć, ale pisklę na pewno uznałoby to za ton żartobliwy. Patrzył na Fasolkę i starał się wyobrazić sobie jak samczyk będzie wyglądał gdy dorośnie. Smukły i szybki jak strzała wojownik. Oby tylko mu się udało…
Licznik słów: 345
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Subtelny Gniew
- Dawna postać
DJ i swatka
- Posty: 2126
- Rejestracja: 27 paź 2014, 16:41
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 19
- Rasa: Północny
- Opiekun: Chłód Życia
- Mistrz: Pawiooka
- Partner: NSSUNSS & CoconutClub

A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 2| P: 1| A: 1
U: MA,MO,Pł: 1| M,MP,W: 2| B,S,Skr,L,Śl,O,A: 3
Atuty: Zwinny; Oporny magik
Przez krótką chwilę pisklę czuło, że Chłód jest zadowolony. Może nie uśmiechał się, ale nie wyglądał na tak smutnego jak wcześniej. Fasolka z większą odwagą spojrzał mu w ślepia, ukazując wesołe, białe ząbki. Pomyślał, że tata wygląda poważniej niż w jego snach. Już w nich wydawał mu się samcem nonszalanckim i dostojnym. Ale blizny nadawały mu charakteru. Pisklę pomyślało, że tak właśnie musi wyglądać wojownik. Tata był kimś do wojownika zbliżonym. Mały nie znał się na tym jeszcze zbyt dobrze, ale dziadek coś napomknął o funkcjach w stadzie. Tata był czarodziejem i potrafił stworzyć piękne rzeczy. Potrafił też tymi pięknymi rzeczami ranić.
Warknięcie sprawiło, że małemu zrzedła mina. Chłód naskoczył na niego niespodziewanie powodując, że Fasolka znów czuł się winny, a na dodatek przestraszony. Nie warknięciem, nie wyrazem pysk, ale gniewem, który mógł nieświadomie na siebie skierować. Nie wiedział, że mgła to temat tabu, w życiu nie przyszłoby mu do głowy, że zjawisko atmosferyczne to taki problem.
– epraszam tato, szepraszam. e ciałem – znów mówił niewyraźnie, jakby pojedyncze wyrazy ginęły w przypływie zdenerwowania. – oś amiętałem, oś amiętałem. epraszam. gła est ła. akrywa szystko rano. a mgła, a mgła – trudno było zrozumieć cokolwiek. Malec nie pamiętał skąd wie o mgle. Przecież wszystko działo się tak szybko. Nie mógł odpowiedzieć, że pierwszy raz usłyszał o niej, gdy Chłód ich opuścił. "Mgłę i tym podobne". Być może inne smoki napomknęły o mgle, gdy przechadzali się po terenach wody. Mgła i dom, tyle potrafił spamiętać. A co było źle z tą mgłą? Na bogów, nie wiedział. Widział ją kilka razy, gdy przysłaniała Obóz, jak magiczna poświata. Myślał, że jest całkiem ładna, zwłaszcza kiedy znikała. Z szarości dzień zamieniał się w jasność.
Zawstydzony Fasolka znów spuścił łeb. Gdyby jeszcze wiedział, że napytał biedy swojemu dziadkowi, zapadłby się chyba pod ziemię. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego – poczucia winy, poczucia, że kogoś zawiódł. Mógł dodać to do zbioru tych przeżywanych rzadko, złych emocji, takich jak tęsknota. Zastanowiłby się nad łaskotaniem, ale ostatecznie było to całkiem przyjemne.
W końcu ojciec chyba zapomniał o sprawie mgły i powiedział coś o ojojnikach, po czym zaśmiał. Fasolka także się zaśmiał, choć w sumie nie wiedział z czego. Kto wie czy ktokolwiek śmieje się jeszcze z żartów? Może podstawą kawału jest już tylko autorytet tego, kto go odpowiada. Malec zatem nie zrozumiał, ale skupił się na uśmiechu. To było to, czego teraz pragnął. Radości ojca oznaczającej, że jeszcze go kocha. Skąd on, takie małe pisklę, mogło wiedzieć, co czuje taki duży, prawdziwy smok? Jak mógł przypuszczać, że ojciec myśli o nim całkiem dobrze? Że nazywa go być może następcą? Gdyby wiedział, chyba wyskoczyłby z radości pod chmury i upadłszy roztrzaskał się na małe kawałki.
Warknięcie sprawiło, że małemu zrzedła mina. Chłód naskoczył na niego niespodziewanie powodując, że Fasolka znów czuł się winny, a na dodatek przestraszony. Nie warknięciem, nie wyrazem pysk, ale gniewem, który mógł nieświadomie na siebie skierować. Nie wiedział, że mgła to temat tabu, w życiu nie przyszłoby mu do głowy, że zjawisko atmosferyczne to taki problem.
– epraszam tato, szepraszam. e ciałem – znów mówił niewyraźnie, jakby pojedyncze wyrazy ginęły w przypływie zdenerwowania. – oś amiętałem, oś amiętałem. epraszam. gła est ła. akrywa szystko rano. a mgła, a mgła – trudno było zrozumieć cokolwiek. Malec nie pamiętał skąd wie o mgle. Przecież wszystko działo się tak szybko. Nie mógł odpowiedzieć, że pierwszy raz usłyszał o niej, gdy Chłód ich opuścił. "Mgłę i tym podobne". Być może inne smoki napomknęły o mgle, gdy przechadzali się po terenach wody. Mgła i dom, tyle potrafił spamiętać. A co było źle z tą mgłą? Na bogów, nie wiedział. Widział ją kilka razy, gdy przysłaniała Obóz, jak magiczna poświata. Myślał, że jest całkiem ładna, zwłaszcza kiedy znikała. Z szarości dzień zamieniał się w jasność.
Zawstydzony Fasolka znów spuścił łeb. Gdyby jeszcze wiedział, że napytał biedy swojemu dziadkowi, zapadłby się chyba pod ziemię. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego – poczucia winy, poczucia, że kogoś zawiódł. Mógł dodać to do zbioru tych przeżywanych rzadko, złych emocji, takich jak tęsknota. Zastanowiłby się nad łaskotaniem, ale ostatecznie było to całkiem przyjemne.
W końcu ojciec chyba zapomniał o sprawie mgły i powiedział coś o ojojnikach, po czym zaśmiał. Fasolka także się zaśmiał, choć w sumie nie wiedział z czego. Kto wie czy ktokolwiek śmieje się jeszcze z żartów? Może podstawą kawału jest już tylko autorytet tego, kto go odpowiada. Malec zatem nie zrozumiał, ale skupił się na uśmiechu. To było to, czego teraz pragnął. Radości ojca oznaczającej, że jeszcze go kocha. Skąd on, takie małe pisklę, mogło wiedzieć, co czuje taki duży, prawdziwy smok? Jak mógł przypuszczać, że ojciec myśli o nim całkiem dobrze? Że nazywa go być może następcą? Gdyby wiedział, chyba wyskoczyłby z radości pod chmury i upadłszy roztrzaskał się na małe kawałki.
Licznik słów: 447
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
może nieskończoność powie
czy za murem jest odpowiedź
może zna sekrety słońca
lecz kto wie to nie odpowie
wszystko się zaczyna w słowie
nie potrafi znaleźć końca
#CCFFFF
#8F8FBD
Posiadane: 13/4 mięsa, 2x żeton srebrny, 1x brązowy, agat, rubin
Atuty: Oporny magik, kiedy smok jest atakowany magią, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.
~ Fasolka by Chłodnik
~ pełna wersja Finezyjnego by Mgła ~ Finezyjny by Heulyn ~ Finezyjny by Dziki Agrest
KP
- Chłodny Obrońca
- Dawna postać
Zwiastun
- Posty: 2396
- Rejestracja: 03 sie 2015, 16:07
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 72
- Rasa: Północny
- Opiekun: Jesień+ i Kaszmir+
- Mistrz: Cichy Potok

A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 5| P: 2| A: 2
U: Pł: 1| O,A: 2| B,L,S,W,MP,Skr,Śl,M: 3| MO: 5| MA: 6
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik, Mistyk, Utalentowany
Przypatrywał się Fasolce i słuchał tego co mówił. Grymas z pyska starszego smoka zaczynał powoli schodzić, aż znikł całkowicie. Chłód rozluźnił się gdy zdał sobie sprawę, że maluch chyba sam nie wiedział o czym mówił, dzięki bogom. Naprawdę już chciał iść do Kaszmira i dać mu znać co sądzi o edukowaniu piskląt ze spraw, które ich nie dotyczą. To znaczy dotyczą… ale nie według Chłodnego. Sam miał niezłe dzieciństwo dlaczego miał je więc odbierać swoim dzieciom. Westchnął ciężko i przymknął ślepia.
-Nic się nie stało.– rzucił pod nosem. Fasolka rzeczywiście mógł wyczuć jak drugi smok uspokoją się. Była to de facto dość przydatna umiejętność. Każdy smok powinien wiedzieć w jakim stanie jest jego rozmówca, spięty, zdenerwowany, wystraszony, czy spokojny. Pisklę odbyło bezwiednie kolejną ważną lekcję. Czarodziej uniósł powoli powieki.
-Czemu chcesz zostać wojownikiem jak twój dziadek?– zapytał w końcu. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie mu ciężko rozmawiać z własnym pisklęciem. Zazwyczaj bawił się z nimi, a teraz? Wstyd spojrzeć w odbicie w wodzie i nie tylko dlatego, że nie za ciekawie wyglądał. Szkoda też, że matka Fasolki niczym jego babka… zapadła się pod ziemię. Chłód zauważył pewną prawidłowość… gdy zbliżał się do jakiejś uzdrowicielki ta przebywała chwilę w jego otoczeniu, a potem znikała na wiele księżyców bądź na zawsze. Będzie się musiał nad tym zastanowić… najpierw jego matka, potem Czerwień Kaliny, a teraz Azyl. Chyba powinien przestać zbliżać się do uzdrowicielek. Jakby na to spojrzeć z drugiej strony, działa na szkodę Wolnych Stad. Zmarszczył brwi patrząc się gdzieś w ciemność nieba, która powoli ustępowała miejsca wielkiemu księżycowi.
-Nic się nie stało.– rzucił pod nosem. Fasolka rzeczywiście mógł wyczuć jak drugi smok uspokoją się. Była to de facto dość przydatna umiejętność. Każdy smok powinien wiedzieć w jakim stanie jest jego rozmówca, spięty, zdenerwowany, wystraszony, czy spokojny. Pisklę odbyło bezwiednie kolejną ważną lekcję. Czarodziej uniósł powoli powieki.
-Czemu chcesz zostać wojownikiem jak twój dziadek?– zapytał w końcu. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie mu ciężko rozmawiać z własnym pisklęciem. Zazwyczaj bawił się z nimi, a teraz? Wstyd spojrzeć w odbicie w wodzie i nie tylko dlatego, że nie za ciekawie wyglądał. Szkoda też, że matka Fasolki niczym jego babka… zapadła się pod ziemię. Chłód zauważył pewną prawidłowość… gdy zbliżał się do jakiejś uzdrowicielki ta przebywała chwilę w jego otoczeniu, a potem znikała na wiele księżyców bądź na zawsze. Będzie się musiał nad tym zastanowić… najpierw jego matka, potem Czerwień Kaliny, a teraz Azyl. Chyba powinien przestać zbliżać się do uzdrowicielek. Jakby na to spojrzeć z drugiej strony, działa na szkodę Wolnych Stad. Zmarszczył brwi patrząc się gdzieś w ciemność nieba, która powoli ustępowała miejsca wielkiemu księżycowi.
Licznik słów: 257
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Chcesz dołączyć do gry?
Musisz mieć konto, aby pisać posty.
Rejestracja
Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!












