Strona 12 z 33
: 09 maja 2016, 21:24
autor: Czarna Pożoga
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Wzruszyła barkami, reflektując się nieco. Ostatecznie zapomniała już z jakiego powodu była zła, dlatego spojrzała na Szkarłatnego nieco przychylniej. To musiał być ten jego spokój. Spokojne smoki zawsze działały jej na nerwy.
– Nie wiem. Ale wydaje mi się, że z jakiegoś powodu mamy ten podział na stada, prawda? Gdybyśmy wszyscy byli jednym i tym samym to... mielibyśmy jedno wielkie Stado pod Barierą. – To powiedziawszy, zmarszczyła czoło i spojrzała w górę, obserwując chwilę liście cicho szumiące na wietrze. –
Aaaaaale by było wtedy nuuudno.
Powiedziała przeciągając sylaby i pokręciła łbem, opadając na ziemię. Nie umknął jej uwadze gardłowy śmiech samca, na który uniosła głowę, patrząc na niego z niedowierzaniem w oczach. Na dziesięć zapchlonych wilczych zadów, śmiał się! Nie podeszła bliżej, bacznie przypatrując się samcowi ze swojego miejsca pół ogona dalej. Żeby tylko przypadkiem się nie przemęczył. Tyle radości jednego dnia mogło nadwyrężyć jego bilans pozytywnych uczuć!
– A ty znowu z tym samym. Pie.rzony darczyńca się znalazł. – Skwitowała dosadnie, nie przestając się uśmiechać. Biorąc pod uwagę jej wiek, używanie takich słów mogłoby wydać się komuś... niecodzienne. Ale czy cokolwiek w Voulke było codzienne? Chodzące kuriozum, to napewno. –
Gdybym miała żałować wszystkich głupich rzeczy, które zrobiłam, pewnie płakałabym gdzieś teraz w jakiejś dziurze, a nie rozmawiała z tobą tu i teraz. – Parsknęła śmiechem oglądając się w tył za przelatującym ptakiem, który szybko zniknął gdzieś w gęstwinie. –
Ty pewnie nic o tym nie wiesz, co? Zdążysz przemyśleć każdy ruch dwa razy.
Jej ślepia błysnęły wyzywająco, a smoczyca poprawiła się na swoim miejscu. Rozmowa z nią była niczym prowadzenie wojny. Szala zwycięstwa przechylała się to na jedną, to na drugą stronę, ale ostatecznie nie było w niej wygranych. Czasem pozostawiała po sobie niesmak, czasem chęć rewanżu, ale nigdy nie przechodziła bez echa. A przynajmniej do takiego rezultatu dążyła.
: 26 maja 2016, 22:44
autor: Brak Słów
Idąc smętnym jak na nią krokiem, ślepia błądziły jej po szczytach drzew. Przyglądała się rozwiniętym już w pełni liściom i zwiędłym kwiatom, które wisiały smutno na co poniektórych drzewach. Późna wiosna zdawała jej się dziwna. Mimo, że niedawno przecież wszystko się tak jarzyło i zieleniło i bieliło kwiatami, to teraz już jakby zaczęło się starzeć. Czy to nie zwie się, koniec końców, porą Kwiecistych Ziem. A kwiaty co? Zaraz ich nie będzie!
Jej wolny krok zatrzymał się pod jednym z większych dębów na poboczu. Rozejrzawszy się w lewo, prawo i raz jeszcze w obie strony, przysiadła pod drzewem. Krótki zew jej maddary przywiódł jej pod nos trochę mięsa z jej groty (4/4) i złożyło u stóp. Jeszcze jedno, niepewne i dzikie spojrzenie na trakt – i nikogo.
Położyła się więc z zadowoleniem przed mięsem i wielkimi, drapieżnymi kęsami pochłonęła je w mgnieniu oka. Nawet trawę oblizała, tam, gdzie się trochę zbrukała krwią. Po szybkim przeglądzie higienicznym łap i zębów wstała i oddaliła się z owego miejsca jak najszybciej, jak mogła.
Dziwnie jej było jeść, gdy mięso miało być dla stada.
: 18 lip 2016, 16:56
autor: Zmora Opętanych
___Na miejsce spotkania wybrała miejsce, w którym wydawało się ciche i spokojne. Spokojnie drzemała w grocie, a gdy słońce ostatecznie zaszło za horyzontem, wyszła na zewnątrz. Teraz to noc trzymała berło władzy, a więc fioletowołuska samica była gotowa rozpocząć kolejny dzień swojego życia – a raczej noc, jeśli ktoś woli nazywać to w pełni prawidłowo.
Podobno wiedzy nigdy za wiele, a cienista pielęgnowała tą zasadę. Dlatego też postanowiła spotkać się tutaj z niejaką Wodną. W przeciwieństwie do większości sług Cienia nie miała nic przeciwko nim – w jej opinii robienie sobie wrogów tylko dlatego, że mają inne poglądy i inaczej żyją było bezsensu. Dopóki nie zajdą jej za skórę, będzie ich traktować z szacunkiem. Może nie przyjaźnią, ale bez problemu jeśli chodzi o ich tolerowanie.
Przysiadła przy drzewie, owijając łapy przydługim ogonem, unosząc głowę i wpatrując się w lśniące na nocnym niebie gwiazdy, podziwiając piękne gwiazdozbiory. Zupełnie inne niż te w jej świecie. Tęskniła za domem.
: 18 lip 2016, 17:01
autor: Administrator
Piękna dzisiaj noc. Było coś niesamowitego w ciepłym wietrze, bezskresie kosmosu, blasku gwiazd. Wiedziała, że teraz najważniejsze jest umówione spotkanie z jakimś pisklakiem z Cienia, który zaproponował jej wspólną naukę. Bardzo jej się to przyda, jako aspirującej uzdrowicielce. Musi wiedzieć jak najwięcej, inaczej nie będzie mogła będzie pełnić swojej funkcji. Ciekawe, kim będzie ten smok, gdy dorośnie... Z resztą, sama zapyta. Już z daleka widziała drobną sylwetkę młodej samicy bez przednich łap. Dalej dziwiły ją te specyficzne smoki. Skąd one się takie biorą? Chyba będzie musiała zapytać.
-Witaj- powiedziała tym swoim chrapliwym, głębokim ale dziwnie melodyjnym głosem -To ty jesteś Kes... Koz... Keezhekoni?– miała problem z wymową tego dziwnego imienia. Smoki z jej klanu także nadawały sobie imiona w starożytnym Języku Gór, lecz był on prosty i czytelny. Yena, Derk, Tar, Ama, te słowa oznaczały kolejno Promień, Świst, Wiatr i Miłość. Język miał prostą gramatykę i nie było w nim słów dłuższych niż trzysylabowe, były to raczej okrzyki. Tak powinno być zawsze! -Ja jestem Zgniła Łuska. Byłyśmy umówione.
: 18 lip 2016, 17:03
autor: Zmora Opętanych
___Żadnego znajomego gwiazdozbioru. Wszystkie z nich były tak potwornie obce... W ogóle wszystko tutaj było obce. Nic nie przypominało jej dawnego domu, wszystko było inne, nawet drzewa. Kilka dni temu wróciła zza bariery, musiała odnaleźć samą siebie, chciała zobaczyć się z ojcem. Ale droga do starego domu była daleka. A ona zniknęła na cały księżyc. Musiała wrócić, więc znowu była tutaj.
Z roztrząsania wspomnień wyrwał ją znajomy odgłos. Ktoś nadchodził. Instynktownie wyostrzyła swoją czujność, gotowa do obrony, jeśli będzie to konieczne, lub ucieczki, jeśli przeciwnik okaże się być kimś poważniejszym od niej, od młodej jeszcze-nie-adeptki.
Spojrzała jednak na to, co pojawiło się przed nią. Smoczyca. Wyglądała na przyjaźnie nastawioną, jej mięśnie nie były spięte. Znacznie starsza od niej, raczej już dojrzała.
– Valar Morghulis. Tak, to ja – mruknęła z krzywym uśmiechem, słysząc jak Wodna nieudolnie stara się wymówić jej imię. Ach, te cudowne smoki wolnych stad. Takie prymitywne, takie głupiutkie i nie zdające sobie sprawy z tego, co czai się tuż za tą ich nędzną barierą.
– Mhm, w rzeczy samej. Pomyślałam, że może chciałabyś... Wymienić się wiedzą? Przez pewien czas traktować mnie jak równą sobie, podzielić się informacjami? – zasugerowała. Wiedzę dzieli się wyłącznie z równymi sobie. Z nikim innym.
: 18 lip 2016, 17:06
autor: Administrator
-Przyznam, że nie rozumiem. Co rozumiesz przez równego sobie? Nasza wartość nie jest definiowana wiekiem czy pochodzeniem. Tylko nasze czyny mogą za nas przemawiać... słowa często okazują się bezsensownym bełkotem.– powiedziała spokojnie -Przekażemy sobie wiedzę, bo jest warta przekazywania. To siła znacznie potężniejsza od tej fizycznej... A nie zaślepia. Im będziemy mądrzejsi, tym nasza przyszłość bedzie lepsza.– popatrzyła na tę nietypową dziewczynkę. Z dziwnego powodu wydawała się zagubiona. Nie mówiła jak smok z Wolnych Stad... Nie zachowywała się jak smok z Wolnych Stad...
Ona nie pochodziła z Wolnych Stad.
-Widzę, że nie jesteś stąd, prawda? Nie martw się, ja także nie. Jeszcze będziesz czuła się tu jak w domu. Czy mam opowiedzieć ci o naszych bogach, prawach, rytuałach? Im szybciej je poznasz, tym lepiej będziesz się tu czuć- uśmiechnęła się przyjaźnie do młodej. Nie powinna się czuć samotna. Nie zasługuje na czucie się jak ona, gdy była w jej wieku.
: 18 lip 2016, 17:14
autor: Zmora Opętanych
___Ona nie pochodziła z wolnych stad.
Keezheekoni nie pochodziła z wolnych stad. Wolne stada nie były jej domem. Wolne stada nie były jej prawdziwym domem. Były jedynie chwilowym postojem.
Zgniła Łuska na samym początku jej zaimponowała. Nieznacznie, ale jednak. W bardzo prosty sposób – siłą słów i sposobem wysławiania się. To był jeden z wyznaczników wysokiego poziomu intelektualnego, a to sugerowało, że ta wymiana informacji powinna skończyć się korzystnie dla obu stron. Dobrze, bardzo dobrze. Nie będzie marnować czasu. Chyba że te pierwsze kilka zdań ich rozmowy to jedynie przykrywka. Nie wiadomo, co kryje się za płachtą.
Bogowie.
Gdy tylko usłyszała to słowo, wyraźnie się wzdrygnęła, ostro zakończone łuski szyi i grzbietu instynktownie się uniosły, między nimi dało się dostrzec fioletową, przecinaną srebrem i złotem błonę. Uspokoiła się jednak po chwili.
Odruch.
– Nie chcę słyszeć niczego o tych... Bóstwach. Wiem wystarczająco – uznała, że w ten sposób zamknęły temat tutejszego plugawego, fałszywego panteonu.
– Ale prawa i rytuały... To już jest porządna wiedza. Co o nich wiesz? – zapytała. Skoro Zgniła chciała rozpocząć, niech tak będzie. Potem przyjdzie czas na fioletowołuską. Może i jest młoda. Ale to nie znaczy, że nie dysponuje wiedzą, jakiej nie ma nikt inny w wolnych stadach.
: 19 lip 2016, 16:59
autor: Administrator
-Przypominasz mi mojego stryja. Też nie znosił rozmów o takich rzeczach. Prawa... Wolne Stada mają swój specjalny kodeks. Według niego każdy smok musi być lojalny swojemu stadu. Inaczej zostaje okrzyknięty zdrajcą, a przywódca może wydać nakaz zabicia go. Jednak to zdarza się naprawdę rzadko. Trzeba zrobić coś naprawdę złego, by cię to spotkało. Jednak gdy zmieniasz stado za obopólnym porozumieniem przywódców, nie robisz nic zdrożnego. To się czasem zdarza. Innym obrzydliwym czynem, za który można umrzeć jest zabicie niewyszkolonego adepta lub pisklaka. Podobno kiedyś się to zdarzyło, a sprawcy nawet zjedli jego ciało- wzdrygnęła się. Jak by zareagowała, gdyby się dowiedziała, że rozmawia z dzieckiem jednego z nich? Pewnie nie interesowałoby ją to, dopóki Keezhekoni nie będzie uważać, że to słuszny czyn. Dzieci nie są winne przestępstw rodziców -Ale jestem pewna, że to już się nie powtórzy. Teraz rytuały... Tak, to jest interesujące. Widzisz, gdy nauczysz się już, jak funkcjonować samodzielnie, przywódca zwoła zebranie, by nadać ci nowe miano. Zostajesz adeptem, przysięgasz że będziesz nadal rozwijać umiejętności i zostaje ci przydzielony mistrz. Kto będzie tym mistrzem, zależy od tego jaką profesję wybierzesz. Jest ich w sumie pięć: Czarodziej, Wojownik, Łowca, Piastun i Uzdrowiciel. Czarodzieje i Wojownicy mają ten sam cel, bronić stada. Po prostu robią to na inne sposoby, czarodzieje walczą maddarą, a wojownicy własnym ciałem. Łowcy polują i karmią tych, którzy nie mogą z różnych względów tego robić. Całe dnie spędzają w lasach, szukając pożywienia. Piastuni opiekują się pisklakami, ucząc ich podstawowych umiejętności. Bronią ich także w razie niebezpieczeństwa. Ostatni, uzdrowiciele... Oni muszą leczyć chorych i rannych. To elitarna funkcja, Przywódca udziela pozwolenia na uczenie się tej profesji tylko tym, którym ufa. Niełatwo też zostać uzdrowicielem, a aspirujący na tę funkcję zwani są klerykami. Ja jestem jednym z nich. Gdy zostajesz adeptem lub klerykiem, musisz przyjąć nowe imię, którego jednym członem musi być przymiotnik, a drugim Łuska dla samic lub Kolec dla samców. Wiesz, jak Zgniła Łuska czy Szkarłatny Kolec. Gdy zdobędziesz dość doświadczenia, zostanie zwołana kolejna ceremonia, na której przybierzesz nowe imię, już dorosłe. Muszą to być dwa dowolne człony lub jedno, które jest zlepieniem dwóch słów. To wielkie wydarzenie, a całe stado zbiera się, by ci pogratulować. Imię możesz też zmienić, gdy zostajesz Przywódcą. Wtedy musisz wybrać człon, który jest nazwą twojego stada i drugi dowolny. Tak samo, gdy hm... bogowie wybiorą cię prorokiem. U nich takim członem jest Gwiazda. Czegoś nie zrozumiałaś? Mam coś powtórzyć? Wytłumaczyć dokładniej? Pytaj.
: 19 lip 2016, 17:45
autor: Zmora Opętanych
___Słuchała. Chociaż z zewnątrz wyglądała na niewzruszoną, w środku pełna była sprzecznych emocji. Zwłaszcza słysząc to konkretne zdanie.Sprawcy nawet zjedli jego ciało.Coś kojarzyła, pamięć coś jej mówiła, sugerowała... Mimowolnie przed jej ślepiami pojawiła się Jednooka, która wtedy siedziała z nią w tej jaskini, gdy ojciec szukał pożywienia. Opowiadała jej o swoim życiu, by nauczyć córki swoich błędów, ale i powspominać stare czasy. Mówiła coś... Smok imieniem Antrasmer, jakieś pisklę... Ze stada Wody? Sokheth... Soreth. Chyba tak to było.
Czyżby Zgniła mówiła o Ankai?
Zamrugała, chcąc znowu skupić się na rozmówczyni, która kontynuowała swój monolog. Musiała się skupić, jeżeli zamyśli się w najmniej odpowiednim momencie, może być nieciekawie. Wyjdzie na kogoś, kogo zupełnie nie interesuje zdobywanie wiedzy.
– Jesteś kleryczką, czyli szkolisz się na uzdrowiciela? – zapytała raczej retorycznie. Ot, luźne stwierdzenie. Ciekawe, jaką Zgniła okaże się być uzdrowicielką. Robi to, bo chce, czy z przymusu? Tego pytania już jednak nie zadała.
– Nie rozumiem po co zmieniać imię. Gdy dostajesz pierwsze, po urodzeniu, powinno ono być tym jedynym, prawdziwym. Zmiana imienia to brak szacunku do niego i do tych, którzy Ci je nadali. Tak, jakby było czymś bezwartościowym, czymś, co można dowolnie zmieniać – Keezheekoni pokręciła łbem z wyraźną dezaprobatą.
– Może teraz ja Ci coś powiem. Wiem całkiem sporo o drapieżnikach i zwierzynie łownej, a także o tym, co się dzieje za barierą. Przynajmniej tam, skąd ja pochodzę – wyjaśniła.
: 19 lip 2016, 17:57
autor: Administrator
-Tak, pewnie niedługo będę miała ceremonię. A imiona to akurat interesująca kwestia. Dorosłe smoki w moim klanie przybierały nowe imiona, by te stare były, jak to mówili, ,,nieznane duchom''. Wszystko wzięło się z wiary, że znając prawdziwe imię smoka możemy nim manipulować, bo imię jest elementem jego istoty, ale to magia zarezerwowana dla bytów innych niż smoki. Taka ochrona, którą potem przekuto w tradycję. Może tu było podobnie? Nie mam pojęcia. Czasem tradycje są niepotrzebne i wręcz złe, ale ta wydaje mi się nieszkodliwa.– po za tym, ale tego nie zdradziłaby nawet najlepszemu przyjacielowi, nie znosiła swojego pisklęcego imienia... Choć z kompletnie innych powodów -Wiem trochę o drapieżnikach i świecie spoza bariery, ale głównie o górach i stworach, które tam żyją. Jak wygląda to tutaj?– zapytała, wyraźnie zainteresowana. Co jeszcze kryje się w tym niezwykłym świecie?
: 19 lip 2016, 18:21
autor: Zmora Opętanych
___Pokiwała jedynie głową, spokojnie słuchając opinii rozmówczyni. Różne były światy, różne tradycje i różne poglądy na życie. Keezheekoni miała swój, Zgniła miała swój, jej rodzice mieli swój... Nie ma dwóch absolutnie identycznych.
Gdy samica spytała o zwierzynę łowną i drapieżniki, fioletowołuska nieznacznie się uśmiechnęła. Pod tym względem mało kto mógł jej dorównać, lubiła dowiadywać się nowych rzeczy na temat zwierzyny, ponieważ będzie to nieodłączny element jej przyszłego fachu. Cóż, to będzie bardzo długi monolog. Ale po to się tutaj spotkały, prawda?
– Dobrze więc, od czego by tu zacząć... Jeśli chodzi o zwierzynę łowną, to nie można narzekać na małą ilość gatunków, jest ich naprawdę dużo. Pominę już takie podstawowe zwierzęta jak wiewiórki czy myszy, bo chyba każdy wie, jak wyglądają. Jeśli chodzi o ptaki, to mamy bażanty – samce nieco różnią się od samic umaszczeniem, mają zieloną głowę, nagą skórę wokół oczu, na szyi zaś biały pas oplatający szyję niczym obroża. Grzbiet jest złotawy z fioletowym połyskiem. Samice są mniejsze od samców. Następnie są bociany, są białe, ale mają czarne lotki i ogon, czerwony dziób i ogon. Występuje również ich czarna odmiana, jest jednak znacznie rzadsza i czasem postrzegana za bardziej agresywną i nieprzyjazną. Cietrzew – samiec jest czarny, ma charakterystyczne dwie pręgi. Samica cietrzewia zwana też cieciorką jest mniejsza. Jej wierzch jest brunatny, ciemno prążkowany, spód i boki ciała jaśniejsze. Czapla jest nieco mniejsza od bocianów, łatwa jednak do odróżnienia od niego, gdyż w większości jest szara. Ma białawą głowę i szyję, żółtobrązowe nogi i dziób. Kaczki krzyżówki – u nich łatwo jest rozpoznać samca i samicę, bo bardzo się różnią. Samiec w szacie godowej ma żółty dziób, głowę i szyję koloru zielonego, pierś brązową i gdzieniegdzie białe plamy. Pozostałe upierzenie jest standardowe, szaro-brązowe, kuper jest czarny. Samica nie jest tak kolorowa, prawie cała szarobrązowa. Na skrzydłach u obu płci granatowe, biało obrzeżone lusterko. Następnie mamy głuszce, u których samiec jest znacznie większy od samicy. Są czarno szare, skrzydła i grzbiet brązowe a ogon czarny z białymi plamkami. Wokół oczu mają charakterystyczną, czerwoną plamę. Samica, nazywana głuszycą lub głuszą ma ubarwienie ciemnobrunatne. Na wierzchu ciała mają drobne prążki, natomiast gardło i wole są jednolicie brązowe. Gołąb to dość popularny ptak, podejrzewam, że wiesz jak wygląda, bo za barierą również jest go sporo. Jastrząb też jest znany, ale na wszelki wypadek powiem. Dorosłe osobniki mają wierzch ciała szaro-popielaty, spód jasny i także w prążki – to chyba popularna cecha u ptaków. Nad okiem mają charakterystyczną białą brew, dzięki którym łatwo je rozpoznać. Oczy jastrzębia są jaskrawożółte. Młode jastrzębie są bardziej brązowe i jednolicie ubarwione. Sylwetka, tęczówka i brew nad okiem takie same jak u dorosłych. Kormoran czarny, tutaj również to samiec jest większy od samicy, co jest raczej typowe u ptaków. Jak sama nazwa wskazuje jest po prostu czarny, w szacie godowej policzki białe, na głowie ma delikatny czub. Młodociane osobniki mają wierzch ciała ciemnobrązowy, podczas gdy spód biały. O krukach chyba też nie muszę mówić, niektórzy uważają je za przeklęte lub przynoszące pecha, symbolizujące śmierć i tak dalej. Osobiście nic do nich nie mam – przerwała na chwilę i uśmiechnęła się delikatnie. Ona kochała kruki.
– Kuropatwy mają głowę i kark szare, z dodatkiem takiej ciemnej zieleni, policzki rude, zaś wierzch ciała szarobrunatny z ledwo widocznymi prążkami. Na barkach i skrzydłach niewielkie podłużne białe plamy. Na brzuchu mają plamę w kształcie czegoś w rodzaju księżyca. Pióra na końcu ogona są rdzawo-brązowe i szarobrunatne. Łabędzie to duże ptaki, które zazwyczaj pływają spokojnie po powierzchni wody. Są jednolicie białe, mają jednak czarno-żółte dzioby. Młode są szaro upierzone i nie są zbyt urodziwe, dopiero po jakiś trzech latach stają się takie jak rodzice. Orzeł przedni... Tutaj wiem dużo, bo moja matka miała kompankę będącą właśnie tym gatunkiem. Samica jest znacznie większa, ale obie płci są ubarwione identycznie. Są brunatno-miodowe, pióra na skrzydłach są z kolei szare, mogą mieć małe, białe plamki. Dziób czarny, nogi żółte. Skrzydła długie i szerokie. Puchacz i puszczyk... Jestem pewna że o nich słyszałaś. Oba gatunki to tak właściwie sowy. Sowy śnieżne mają wokół dzioba długie, miękkie pióra a także mocno upierzone nogi i palce. Sroki w przypadku obu płci są jednakowo ubarwione, ale ponownie – to samiec jest większy. Upierzenie biało-czarne, unikalne dla tego gatunku. Głowa, dziób, gardziel, skrzydła, tył ciała i ogon ciemnoczarny, odcinający się od reszty ciała, które jest białe: brzucha, boków i barkówek. Dziób i nogi są czarne. No i jeszcze żurawie. Większe od bocianów o popielatym upierzeniu. Górna część głowy jest karminowa, zaś czoło czarne. Jeśli mowa o zwierzynie wodnej – tutaj jest dość niewiele gatunków, a przynajmniej większość z nich ciężko jest spotkać. Delfiny mają delikatną, szarą skórę, po stronie grzbietowej ciemniejszą, po brzusznej białą, dwie płetwy na brzuchu i jedną na grzbiecie. Te, które żyją w wodach cieplejszych są znacznie ciemniejsze. Charakterystyczny jest dziób, podłużny i z nieco wysuniętą do przodu żuchwą. Bardzo zwinnie się porusza, ciężko jest go złapać nawet smokom morskim. Zamieszkuje otwarte morze. Kałamarnica olbrzymia ma dziesięć długich ramion i jest jednym z największych mięczaków. Uwierz mi, jeśli się na nią natkniesz, od razu będziesz wiedziała, że to właśnie to – będę szczera, sama nigdy jej nie widziałam i niewiele wiem. Karp to stosunkowo duża ryba. Łuski są duże, mocno osadzone w skórze. Płetwa grzbietowa jest bardzo długa. Są zielonkawobrązowe. Płetwy mają czerwone i szaroniebieskie.. Z kolei karp morski jest prawie o połowę mniejszy, osobniki młodociane obu płci są całkowicie szare, a w połowie ich ciała zaczyna się biała linia ciągnąca się aż do płetwy ogonowej, tej na końcu ciała. Kolory łusek mogą być różnorodne. Dorosłe osobniki męskie posiadają ciemne obramowanie na płetwach. Występuje, jak sama nazwa wskazuje, w morzach. Płaszczka to bardzo nietypowa, intrygująca ryba o spłaszczonym ciele. Wygląda jak taki pływający dysk. Dalej mamy szczupaki – jego ciało jest spłaszczone, opływowe. Głowa wydłużona, ze zwężającymi się szczękami i bardzo szerokim spłaszczonym pyskiem. Łuski są dosyć małe, owalnego kształtu. Młode osobniki są zwykle jasnozielone, brązowawe lub srebrzyste. Tuńczyk długopłetwy mieszka w morzu i ma charakterystycznie wciętą płetwę ogonową. Grzbiet i boki są niebieskie z metalicznym połyskiem, srebrzystobiały brzuch... I to chyba wszystko... A nie, jeszcze jedno. Żółw morski, całkiem podobny do żółwi lądowych. Nie mają one jednak dzioba na końcu szczęki, jak kuzyni mieszkający na lądzie. Pancerz jest pokryty rogowymi płytami zbudowanymi z jakiegoś bardzo wytrzymałego materiału, którego nazwy jednak nie znam, z kolei skorupa duża i spłaszczona, o opływowych liniach. Bardzo ciężko jest ją rozbić, nawet smokom. Kończyny zostały przekształcone w szerokie, płaskie wiosła –wzięła bardzo głęboki wdech, zdając sobie sprawy, ile minut minęło. Rozgadała się strasznie. A to dopiero połowa tego, co chciała powiedzieć...
– Może teraz ty chcesz mi coś powiedzieć? Przykładowo coś o kamieniach szlachetnych. Jakie znasz, jak wyglądają? Potem ja będę opowiadać dalej o zwierzynie –zasugerowała, przekrzywiając lekko głowę na prawo. Ileż można mówić? Trochę odpocznie, posłucha i znowu przejmie pałeczkę. W końcu mają wymieniać się wiedzą.
: 19 lip 2016, 20:03
autor: Administrator
Kiwała głową, słuchając. Tak, znała część tych zwierząt, ale nie przeszkadzało jej to w szanowaniu rozmówczyni -Kruki są inteligentne i ciągnie się za nimi zła sława. Tyle wystarczy, by wzbudzić niechęć – westchnęła ciężko. Zaraz... Kamienie? Kamienie! Keezhekoni nieświadomie wsadziła Zgniłą na jej konika. Trudno, niech teraz słucha.
-W górach można znaleźć najpiękniejsze kamienie świata! Jednak jestem pewna, że wasze też nie są złe. Pewnie nie interesują cię legendy, które opisują ich powstanie, jednak chętnie opowiem ci o ich właściwościach i wyglądzie. Moim ulubionym jest diament. Jest przeźroczysty, jednak pod odpowiednim światłem lśni na wiele kolorów. Nie można zapomnieć o tym, że jest bardzo twardy. Innym pięknym kamieniem jest Tygrysie oko, najczęściej okrągły i o złotej barwie. Nie wiem tylko, co to jest ten cały ,,tygrys'', ale musi mieć ładne oczy. Turkus, inny kamień jest zielony, z lekką domieszką błękitu, pokryty ciemnymi wzorami. Ślicznie się błyszczy. Perły to kule koloru mleka, które można znaleźć w muszlach ostryg na dnie morza. Opale przypominają smocze jajka – są białe, twarde i opalizują na wiele kolorów. Topaz jest przezroczysty, przypomina kryształ, ma specyficzną budowę. Szmaragd jest półprzezroczystym, zielonym kryształem o czystej, zielonej barwie. Szafir ma niezwykłą barwę głębokiego, przepięknego błękitu, niczym chmury. Onyks jest cały czarny, poznaczony czasami łagodnymi białymi pasami. Łowcy bardzo go lubią, bo podobno przynosi szczęście. Jest jednak stosunkowo rzadki. Granat ma kolor ciemnego szkarłatu. Wiążą się z nim mroczne legendy. Ametyst. Barwa tego kryształu symbolizuje mądrość, rozwagę, intelekt i zrozumienie magii. Bursztyn to prześwitująca, skrzepnięta żywica. Ma ciepłą barwę ciemnego złota. Akwamaryn i jego błękitna barwa były kiedyś symbolami uzdrowicielskiej mocy, teraz gdy nasza profesja nie jest już tak związana z mistycyzmem, kamieniowi nie przypisuje się tych właściwości. Cytyn jest żółty, jak owoc, od którego wziął nazwę. Jaspis... Cóż, wygląda jakby na zawsze zastygły w nim płomienie. Korale są czerwone, przypominają patyczki. Pochodzą z dna morza, gdzie rosną w koloniach koralowców. Stryj mówił, że to rodzaj zwierząt, a to są ich kości. Dziwne, co nie? Malachit mieni się wszystkimi odcieniami zieleni. Nefryt jest jasnozielony, z brązowymi plamkami. Rubin jest czerwony niczym krew. Agat jest wielobarwny. Jego kolory: kremowy, rdzawy, wiśniowy a czasem ciemniejszy brązowy czy złotawy, tworzą harmonijne paski, przedstawiające równowagę pomiędzy istnieniami. Łowcy go uwielbiają, to symbol urodzaju.– przed Keezhekoni kolejno pojawiały się iluzje z maddary, uzupełniające opisy Zgniłej. Jakie teraz będzie mieć pytania? – Jeśli nie masz pytań, porozmawiajmy o drapieżnikach.
: 19 lip 2016, 20:30
autor: Zmora Opętanych
___Z zainteresowaniem przekrzywiła głowę.
– Fakt, że są inteligentne, jest chyba pozytywny? Czyżby świat zaczynał gardzić tym, co potrafi logicznie myśleć? – zapytała z nutą rozbawienia, a może i zażenowania, może mieszanką tych obu. Ciężko stwierdzić. W przypadku Keezheekoni nic, absolutnie nic nie jest oczywiste, przejrzyste, niczego nie można być pewnym. Było w niej mnóstwo... Dwuznaczności.
Skupiła się na słuchaniu o kamieniach szlachetnych.
– Tygrys to bardzo duży, drapieżny kot, budową nieco przypomina tutejszą pumę. Ma pomarańczowe futro i jest pokryty czarnymi pasami. Wiem, w moim domu jest ich sporo. Zdarzają się jednak bardzo rzadkie przypadki, gdy mają białe futro w czekoladowe pasy oraz jasne oczy. To jakaś specjalna odmiana, mutacja genetyczna... Ale nie da się ukryć, że to piękne zwierzęta -wyjaśniła rozmówczyni. Nie ma tutaj tygrysów? Szkoda. Nie ma tutaj wielu rzeczy, jakie są w jej rodzinnych stronach.
Rubiny... Piękne kamienie. Ulubione jej matki, kochała je, ich żywą czerwień, to jak pięknie błyszczały o wschodzie i zachodzie słońca, gdy najpiękniej ujawniały swe piękne oblicza. Cudowne kamienie. Niepowtarzalne.
– Nie mam pytań, ale pozwolę sobie jeszcze powiedzieć Ci coś o tutejszych ssakach, bo jeszcze o nich nie wspominałam, a potem przejdę do drapieżników. Więc tak. Mamy bizony, duże i ciężkie ssaki pokryte gęstą sierścią, wyglądają na niezwykle masywne i muskularne. Mają małe rogi na łbie. Borsuk to taka odmiana łasicy, ma sztywną, szaro-czarną sierść, małe oczy i uszy i krótki ogon. Bóbr także ma małe oczy i uszy. Biega trochę ociężale, palce stóp tylnej pary nóg są złączone błoną, ułatwiającą mu pływanie, ogon jest szeroki, spłaszczony, charakterystyczny dla tego gatunku. Futro koloru brązowego, ciemnobrązowego, może być nawet czarne, ale to dość rzadko. Mają bardzo silnie rozwinięte siekacze które wystają im z pysków. Daniel to z kolei odmiana jelenia, ale jest od tego normalnego nieco mniejszy. Samce są znacznie większe od samic i mają poroże, którego te drugie z kolei nie posiadają. Dzik to średniej wielkości ssak o dość krępej budowie, wydaje się być aż zbyt masywny jak na swoją wielkość. Mustangi to dzikie konie, niewiele się od nich tak naprawdę różnią. Są one jednak nieco większe i bardziej wytrzymałe ze względu na dziki tryb życia. Jeleń – pewnie wiesz jak wygląda, ma jednolite, brązowe ubarwienie, tylko młode osobniki mają cętki na grzbiecie i bokach ciała. Kozice żyją tylko w górach, są brązowe czy też brunatne i mają małe rogi. Doskonale radzą sobie w swoim środowisku, ciężko jest je upolować bo bardzo zwinnie poruszają się po nawet najbardziej stromych powierzchniach. Koza... Też pewnie jest Ci znajoma, są nieco podobne do kozic, ale mają różnorodne ubarwienie – białe, brązowe, czarne, zależy. Krowy to duże ssaki, są zazwyczaj pokryte różnorodnymi łatami, czarnymi lub brązowymi na białym tle, ale mogą być też jednolite. Lis jest dość mały, ma rude futerko, jaśniejsze na brzuchu, czarne na końcu ogona i łapach. Zdarzają się jednak osobniki srebrzystoszare, zależy gdzie akurat polujesz. Łoś ma duży i wydłużony łeb o masywnym, ciężkim porożu. Jest bardzo silny, jedno kopnięcie może nawet zmiażdżyć czaszkę, więc naprawdę lepiej jest na niego uważać. Muflon żyje w górach, tak jak kozice. Samce posiadają często tak zwane siodło, charakterystyczną białą plamę na bokach ciała. Podbrzusze, zad i wewnętrzne strony nóg są biała, mają stosunkowo krótką wełnę. Mają bardzo charakterystyczne, zakręcone rogi, ale tylko u samców, samice mają małe, niezbyt okazale rozwinięte. Osioł ma dużą głowę i uszy, cienki ogon zakończony kitą i zazwyczaj szarą sierść, ale niekoniecznie, bo mogą być też brązowe, czarne, nawet białe. Pekari mają dość krótką, ale masywną szyję i skórę pokrytą szczeciną. O reniferach mogłaś nie słyszeć, bo nie są zbyt częstym widokiem w wolnych stadach, mamy bowiem mało terenów na których mogą żyć. Ma gęste uwłosienie, z długą grzywą na szyi, które dobrze chroni go przed mrozem. Pysk również jest owłosiony, co zapewnia ochronę przed zimnem podczas żerowania w śniegu, gdzie szukają pożywienia. Latem futro renów przybiera kolor szarobrązowy, zimą białawy. Nogi kończą się mocnymi, szeroko rozstawionymi racicami, ułatwiającymi poruszanie się po śniegu i bagnistym terenie. Świstak żyje w górach, to taka duża wiewiórka. Barwa jest różna – od żółtawobrązowej do czerwonawej lub szarej. Wierzch głowy zawsze czarny, boki ciała i nogi żółtawoszare. Tchórz to odmiana łasicy, wierzch ciała ma ubarwienie ciemno brunatne, spód ciała i nogi ciemnobrązowe, niemal czarne, wargi i końce uszu białe. U młodych ubarwienie ciała jest bardzo jasne, niemal białe. Tur jest podobny do bydła, takiego jak krowa, ich sierść miewa różne odcienie rudego i brunatnego. Są jeszcze wydry olbrzymie, ich ciało jest wydłużone, z długim, silnym ogonem. Palce są połączone błoną dzięki czemu mogą łatwo pływać. Umaszczenie ciemne, przeważa brunatne, czekoladowe. Mają bardzo małe, zaokrąglone uszy. Co tam jeszcze... Żółw stepowy, nie wiem o nich zbyt dużo, nie ma ich w moich rodzinnych stronach... To po prostu duży żółw, pewnie wiesz, jak wygląda. No i zając szarak, mają biało czarny ogon. To chyba wszystko – zakończyła głębszym wdechem, z rozkoszą smakując chłodne powietrze. Spojrzała na migoczące w górze gwiazdy. Piękna noc, nie mogła zaprzeczyć. Mało takich widziała w życiu.
– Możesz mi coś powiedzieć o drzewach owocowych?
: 19 lip 2016, 21:17
autor: Administrator
– Inteligencja nie jest sama w sobie ani dobra, ani zła. Wielu złym smokom, które spotkałam nie dało się jej odmówić...– westchnęła ciężko. Czarny Świt był inteligetny. Pan Słów także. Oni byli wręcz bardzo inteligetni. Ożywiła się jednak, gdy Keezhekoni zaczęła wspominać o znanych jej zwierzętach. Już dawno zauważyła, że gdyby nie inne smoki, kompletnie pogrążyłaby się we wspomnieniach. Załamałaby się pod ciężarem przeszłości -Znam renifery, ludzie je chodują! To nietypowe zwierzęta. Świstaki są śmieszne, te ich odgłosy... Pytasz o drzewa owocowe... Tak, swego czasu usłyszałam o tym cały wykład. Sporo pamiętam, choć byłam dość mała. Jest kilka rodzajów roślin, które dają owoce. Mogą to być drzewa, krzaki lub niewielkie byliny. Ja jednak skupię się na tym, co ci dają, bo to powinno cię interesować jako zbieracza. Na przykład poziomka to niewielka roślina. Jej owoce, zwane poziomkami są małe, koloru różowego lub czerwonego. Co dziwne, ich maleńkie pestki znajdują się na zewnątrz, a nie w środku. Kwiaty poziomki są białe i nieduże. Truskawka to właściwie trochę większa poziomka, o popatrz. Jest niezwykle słodka i mięsista, pełna soku. Melony za to są duże oraz okrągłe niczym jaja. Pod ich zieloną lub czasem też żółtą skórką znajdziesz soczysty miąższ i mnóstwo pestek. Borówka czarna to niewysoki krzaczek, na którym rosną niewielkie, czarne jagody, jak sama nazwa wskazuje. Są pełne pestek tak małych, że można odnieść wrażenie, że gryzie się miękki piasek. Jeżyna za to jest krzewem, na którym rosną dziwne owoce, które zdają się być połączeniem wielu maleńkich, czarnych jagód. Kiedy je ściśniesz, popłynie z nich ciemny sok. Są całkiem słodkie. Agrest także jest krzakiem, na którym rosną jagody w takich kolorach jak zieleń, czerwień czy żółć, czasem są pokryte włoskami, choć nie zawsze. W stadzie Życia jest łowczyni, która zwie się Dzikim Agrestem. Smoki często wybierają miana związane z ich profesją. Dobrze, czas na drzewa owocowe. Jednym z najpopularniejszych jest jabłoń, stosunkowo wysokie drzewo. Pewnie wiesz jak wyglądają jej owoce, jabłka. Są okrągłe i w wielu kolorach, od zieleni, przez żółć do czerwieni. Mają też takie śmieszne szypułki. Podobnie grusza, której owoce także mają szypułki, jednak posiadają też specyficzny kształt. Jak dwie kule różnej wielkości połączone ze sobą w jedno. Ich miąższ nie jest zbyt mięsisty, choć sporo w nim soku, w sumie ma bardzo dziwną teksturę, taką... piaszczystą. Ciężko to wytłumaczyć. Mimo wszystko, ja uważam je za niezwykle smaczne. Są bardzo słodkie. Brzoskwinia ma bardzo specyficzne, okrągłe owoce. W ich środku jest wielka pestka, są mięsiste i bardzo słodkie. Najczęściej kolor ich skórki to pomarańczowy, choć czasami zdarzają się takie lekko czerwonawe. Nektaryna to jej niewysoka odmiana. Jej owoce, nektarynki w przeciwieństwie do brzoskwiń są bardzo gładkie. Możesz wziąć tą iluzję do łap i ją dokładnie obejrzeć. Wiśnie na początku ciepłych miesięcy pokrywają się białym kwieciem, ciężko to z czymkowiek pomylić. Ich owoce są małe i okrągłe, dosyć kwaśne. Znacznie większe i słodsze są czereśnie, owoce drzewa czereśniowego, bardzo podobnego do wiśni. Jednak jest to wysokie drzewo, czasem tak, jak długie jest pół skoku. Drzewa wiśniowe są małe, wręcz dziesięć razy mniejsze! Są jeszcze drzewa morelowe, które rodzą owoce zwane morelami. Rodzą one owoce z pestką w środku, o pomarańczowym miąższu. Dużo jest w sumie takich, gdyby się zastanowić – podrapała się po głowie – ale nie jest tak soczysta, jak brzoskwinie czy nektarynki. Na samym końcu, śliwki. O nich mogę ci powiedzieć, że są niedobre. Nawet bardzo. Ale po kolei. Rodzi je drzewo zwane śliwą, mają stosunkowo jajowaty kształt i występują w wielu kolorach, od żółtego, przez zielony do fioletowego. A w środku mają jedną, lecz twardą jak drewno pestkę. Mają też szypułki, jak gruszki czy jabłka. Ale gruszki i jabłka są dobre, a sliwek nie da się przełknąć – nie, nie zamierzała wyjaśniać swojej awersji do śliwek. To była sprawa między nią a nimi. Swój wykład uzupełniła o iluzję drzewek i owoców, by wytłumaczyły Keezhekoni to, czego ona nie mogła.
: 19 lip 2016, 21:18
autor: Zmora Opętanych
___Sporo tego było, ale dobrze, że mogły dowiedzieć się tego wszystkiego. Obie miały sporą wiedzę w różnych dziedzinach a teraz będą wiedziały praktycznie wszystko, co jest do życia im potrzebne. Nie będą raczej rozmawiać o ziołach, Zgniła na pewno wie o nich sporo, ale Keezheekoni ta wiedza się nie przyda zupełnie. Nie zamierza być uzdrowicielką.
Kiwnęła głową z uznaniem, zastanowiła się przez chwilę.
– Nie mam pytań, dziękuję że zobrazowałaś mi to z pomocą iluzji. To może powiem Ci co nieco o drapieżnikach. Nie jest ich zbyt dużo, ale warto znać ich słabości. Bazyliszki są nieco podobne do smoków, pokryte łuskami, ale mają krótkie łapy i są przez to o połowę od nas niższe. Ogon jest krótki, ale mięsisty i potrafi pogruchotać kości. Po bokach pyska mają wystające kły. Nie mają ani rogów, ani skrzydeł. Są silne i zwinne, zawsze zielone, ciemne lub jasne, ale zielone. Plują kwasem, ale nie robią tego zbyt często. Centaury, podobnie jak gryfy czy hipogryfy są hybrydami, ale jeszcze dziwniejszymi. Mają bowiem tułów konia, ale od pasa w górę są ludźmi. Sierść mogą mieć każdej końskiej maści, czyli tak naprawdę wszystko jest możliwe. Często posługują się ludzkim rodzajem broni. U mnie nazywało się to łukami, z których wystrzeliwało się strzały, ludzie i elfy lubią z nich korzystać. Chochliki to małe, niezbyt urodziwe istoty o nieproporcjonalnie długich w stosunku do ciała łapach. Mają drobniutkie, brudnozielone łuski a także bardzo długie i ostre szpony. Cienie to kłębki czarnego lub ciemnoszarego dymu, mogą przybierać znane nam kształty podobnie jak żywiołaki. Bardzo ciężko jest je wypatrzeć zanim zaatakują, mają jednak świecące w ciemnościach ślepia, zazwyczaj czerwone lub pomarańczowe, ale mogą być też białe. Istotne jest to, że można z nimi walczyć tylko magicznie, bo zwykłe ataki będą przez nie po prostu przechodzić bez żadnego efektu. Demony są wielkości smoków, ale poruszają się zazwyczaj na czterech łapach, w czasie biegu używając tylko tylnych, które są tak naprawdę kopytami. Przednie łapy przypominają smocze, są to bowiem palce zakończone pazurami. Demony mają bardzo duże skrzydła, ale nie potrafią latać, używają ich jednak do ataku, a walczą bardzo brutalnie, zarówno magią jak i fizycznie. Ich pyski przypominają smocze ale są krótsze, bardziej płaskie, ale wciąż nie tak bardzo jak w przypadku ludzi. Mają rogi i wyrostki kostne, nie posiadają łusek ale grubą skórę, która może być ciemnoczerwona lub czarna. Ich oczy świecą w ciemnościach, są czerwone lub pomarańczowe. Drakonid przypomina jaszczurkę, ale wielkością przypomina raczej smoka. Ma rozwidlony język, łuski brązowe lub zielone. Nie zieje niczym, ale może dosłownie odrzucić swój ogon w chwili zagrożenia i uciec. Driady przypominają trochę ludzi czy elfy, mogą mieć łuski na niektórych częściach ciała, mają długie włosy, mogące mieć różne kolory. Są dość inteligentne, lubią śpiewać. Goblin jest wielkości chochlika, ale w strategicznych miejscach pokryty gęstym czarnym włosiem a nie łuskami. Skórę ma koloru szarego. Spomiędzy ich warg wystają ostro zakończone kły, podobnie jak u ogrów. Harpia to taki uskrzydlony chochlik, tylko nie ma zielonej skóry, a niebieską. Jej skrzydła są pokryte zazwyczaj szarymi lub brązowymi piórami i pozwalają jej utrzymywać się w powietrzu. Jej pysk pełen jest ostrych, chociaż dość niewielkich zębów. Hipogryf to mieszanka gryfa i konia, jego przednie łapy podobne są do ptasich odnóży, chociażby takich jak mają orły, zaś tylne są jak końskie kopyta, podobnie jak w przypadku demonów. Ma nieco dłuższą szyję i bardziej masywny dziób niż gryf. Tułów jest koński od łopatek po zad, ma też koński ogon. Mogą mieć różne umaszczenie, ale zazwyczaj są brązowe, białe, czarne szare lub bułane. (hail) Hydra swoją budową przypomina masywnego, szerokiego smoka. Zwłaszcza przy piersi, ma bowiem pięć bezmózgich głów, co czyni ją ekstremalnie niebezpieczną. Nie posiada skrzydeł. Między palcami ma błonę pławną. Ich masa i ilość szczęk przeważa nad zwykłym smokiem, którego przerasta wzrostem. Jednorożce to drobnej budowy konie, są bardzo rzadkie, wręcz na skraju wyginięcia. Ich lśniące i miękkie futro jest białe i w jakiś sposób nigdy się nie brudzi. Ma błękitne ślepia i długi ogon. Ich kopyta mają bardzo ostre raciczki, jednorożce często próbują tratować przeciwnika w trakcie walki. Mają niemal przezroczysty, bladoróżowy róg. Mam jeden taki u siebie w grocie, moja siostra zdobyła go kiedyś dla naszej matki. Kelpie z daleka przypomina karego jednorożca, ma silne kończyny i wystający z czoła róg. Z bliska jednak widać, że ma pionową źrenicę oraz pysk pełen ostrych kłów. Cechą charakterystyczną jest też to, że kopyta kelpie nie mogą dotknąć suchego lądu, gdyż wtedy traci ona większość mocy, jest bowiem uważana za morskiego potwora, więc jest silnie z wodą powiązana. Koboldy są podobne do goblinów, nie mają jednak uszu i posiadają wydłużony pysk podobny do gadziego. Niewielkie, trochę krępe chodzące na dwóch krótkich nogach, mające ręce o czterech palcach i dużych pazurach. Ich skóra jest żółta lub brązowa. Kotołaki to duże koty, mniejsze od smoka, ale wciąż znacznie większe od takiego zwykłego, małego kotka... Są bardzo zwinne o mocnych łapach. Uszy mają trochę dłuższe niż zwykły kot, dodatkowo są zakończone frędzlem jak w przypadku rysiów. Mają szorstkie i grube futro. Ich umaszczenie może być przeróżne, tutaj nie ma ograniczeń, mogą mieć cętki, paski, nawet jedno i drugie. Co do lewiatana – ma niezwykle długie ciało i przypomina przez to węża. Jego ogon często porasta błona lub kilka błon ułatwiających pływanie, które ułatwiają mu pływanie. Zazwyczaj jest pokryty ciemnogranatową łuską. Mantikory są niezwykle dziwne, mają ogon z kolcem jadowym skorpiona, ciało lwa, a łeb kota. Posiada też szczątkowe skrzydła nietoperza, ale nie pozwalają jej one latać. Jej mięso jest śmiertelnie trujące, więc nigdy go nie jedz, chyba że szukasz nieprzyjemnego sposobu na śmierć. Minotaur jest wysoki na więcej niż półtorej smoka z racji iż porusza się na dwóch nogach zakończonych racicami. Z kręgosłupa wyrasta krowi ogon zakończony kitą. Od pasa w górę przypomina człowieka. Niedźwiedzie z pewnością znasz. Są koloru brązowego, rzadziej czarnego. Ma masywne ciało, krótką, grubą szyję. Jego krótki ogon jest niewidoczny wśród gęstego, długiego futra. Jego tylne łapy są dłuższe od przednich, wielkością dorównuje smokowi i ma bardzo długie pazury. Jest silny, jednym uderzeniem łapy może nawet zabić, jeśli wyceluje we wrażliwe miejsce. Ogry są bardzo duże, humanoidalne. Mocarnie zbudowane, a więc i silne, ich skóra jest żółta lub czerwona, ewentualnie lekko brunatna. Mają szeroki, spłaszczony nos i ogromne usta, spomiędzy których wystają krzywe i wielkie kły. Dolną szczękę mają trochę wysuniętą do przodu. Salamandra jest jaszczurką mniejszą od smoka, niezdolną do wyprostowania się na łapach. Ma jaskrawoczerwone łuski, rozwidlony język, oraz czarne oczy. Jest pokryta nieprzyjemnym, gęstym śluzem i potrafi oddychać pod wodą. Topielce, osobiście nigdy ich nie widziałam i nie wiem o nich zbyt wiele... Podobno przybierają postać bardzo chudego stwora. Poruszają się na czterech łapach. Jego kończyny rozpięte są na boki przez co bardzo pokracznie chodzi. Są pokryte zieloną skórą. Wąż błotny jest bardzo duży, dłuższy od smoka i niezwykle silny. Żyje na bagnach i bez większego problemu potrafi zadusić nawet nas. O wilkach na pewno wiesz, przypominają psy, mają futro o różnorodnych odcieniach i długie, smukłe łapy, żyją w stadach, większych lub mniejszych. A żbik to po prostu duży, agresywny kot o bardzo ostrych pazurach. Przypominają wyglądem kotołaki, ale są mniejsze – nareszcie, skończyła. Strasznie dużo było tego mówienia, zdecydowanie zbyt dużo jak dla niej.
– Jest coś jeszcze, co chcesz omówić, czy kończymy?
: 04 sie 2016, 16:01
autor: Czarci Kolec.
Czarci zjawił się po raz pierwszy na terenach wspólnych. Bywał już na terenach Cienia, bo przecież byli z nimi w sojuszu, korzystał więc z tego przywileju jak się dało. Tereny Wspólne... miejsce, gdzie podobno mogą przebywać smoki każdego stada. Liczył więc na spotkanie w końcu kogoś z poza Ognia i Cienia, by samemu przekonać się, kim są smoki Wody i Życia.
Słyszał od swojej przyjaciółki, że gdzieś w Dzikiej Puszczy znajduje się obóz elfów i tak naprawdę to do niego chciał dotrzeć... Chwilowo jednak zbłądził przez mieszaninę tylu różnych woni w tym miejscu. Jego nozdrza wariowały, postanowił więc przystanąć na chwilę po drodze i odprężyć się. Zbadał uważnie okolicę, chwilę posiedział pod drzewem, ukrywając się przed ulewą... Miał tyle energii, że podróż jeszcze go nie zmęczyła. Wdrapał się więc wysoko na jedno z większych drzew, a kiedy dostrzegł małego rudego gryzonia, postanowił go sobie upolować. Zaczął gonić za nim po grubych gałęziach, wykorzystując atuty swojego ciała – jeszcze stosunkowo niewielkie, bo był młody, a do tego górski, dzięki czemu potrafił się dobrze wspinać. Mimo to, polowanie nie mogło skończyć się dla niego pomyślnie.
: 04 sie 2016, 18:18
autor: Subtelny Gniew
Drzewo, a dokładnie czereśnia była idealną rośliną do wspinaczek. Konary rozwidlały się w niższych punktach pnia, dzięki czemu wskoczenie na gałęzie nie było tak skomplikowaną sprawą. Młody jeszcze smok nie mógł mieć z tym większego problemu, a zwłaszcza smok górski!, chociaż tutaj najwięcej zdziałałby drzewny, których geny niektórzy jeszcze mieli.
Co innego jednak niż wrodzone i nabyte umiejętności przeszkodziły Czarciemu Kolcu (cóż za wyszukane, diabelskie imię) we wspięciu się za rudzielcem. Nagle rozległo się jakby uderzenie powietrza, a gdy Czarci odwrócił się w stronę, z której doszedł go dziwaczny odgłos, ujrzał jak czarne stworzenie wlatuje wprost w koronę drzewa (nie mógł powiedzieć czy to zadem, pyskiem, czy może jeszcze czymś innym było do niego odwrócone), burzy ład integracyjny i spycha ogonem (może) nic niespodziewającego się adepta. Czarci Kolec stojący na cienkiej gałęzie musiał spaść na ziemię, a dokładnie w krzak, który trochę złagodził siłę uderzenia. Gdyby się podniósł, posypałyby się na niego liście i dojrzałe owoce czereśni brudząc jego czerwone łuski niezauważalnie.
Tymczasem to hałaśliwe stworzenie (choć przecież żadnego dźwięku z siebie nie wydało), uderzyło bokiem o ziemię z głośnym impetem, po czym przeturlało się wzdłuż traktu, który akurat piął się w górę. A tracąc przez to impet, zatrzymał się i przeturlał się z powrotem. W końcu udało mu się zapanować nad swoim ciałem i podnieść się na cztery łapy.
Stworzenie okazało się smokiem. Młodym smokiem o czarnym jak smoła futrze i smukłym, wysportowanym ciele. Był większy od Czarciego, co mogło dodać mu trochę lat. Skok wzrostowy spowodował, że miał prawie pół ogona w kłębie.
Adept od razu przybrał pozycję bezpieczną, jakby miał zaatakować lub zacząć uprawiać sporty wyczynowe. Jednak nie wyglądało na to, by miał zamiar się ruszyć. Rozłożył lekko skrzydła, żeby je wyprostować, po czym otrząsnął się, bowiem i na nim osiadły jasnozielone liście. Przez chwilę pysk miał przysunięty ku piersi, dzięki czemu jego wyrośnięte, granatowe rogi prezentowały w całej okazałości. No, może wyglądałyby poważniej, gdyby nie ślad po czereśniach. Na czarnym i granacie takie kolory rysowały się wyraźniej.
Gdy znów się wyprostował i pozbierał (ewidentnie musiało mu się wcześniej zakręcić w głowie, bo wydawał się całkiem nieobecny), rozglądnął się dookoła i zauważył czerwonołuskiego smoka siedzącego w krzaku. Przez chwilę na jego pysku ukazał się zwiastun uradowania, ale gdy wyostrzył wzrok, to zelżało i uśmiech się nie pojawił. Westchnął i podszedł bliżej. Utykał z powodu bolącej łapy. Najwyraźniej źle stanął podczas lądowania.
– Tak coś mi się wydawało, że ktoś siedział na drzewie – rzekł idąc powoli. – Wybacz niedogodności. Zderzyłem się z jastrzębiem podczas pikowania w dół i już nie udało mi się odzyskać równowagi. Co za stworzenia! – wytłumaczył się, a ostatnie słowa wypowiedział z wyraźnym zachwytem. Miał szczęście, że nie skręcił karku.
– Mam nadzieję, że nie ucierpiałeś – powiedział przystając. – Finezyjny Kolec. Stado Życia – przedstawił się, a na jego pysku zagościł w końcu uśmiech.
: 15 sie 2016, 22:21
autor: Czarci Kolec.
Cóż za niewybredny sposób na wylądowanie, pomyślał Czarci, otrzepując łeb z liści. Obserwował chwilę obcego Adepta z krzaka, w którym wylądował – ani pisnął! Kiedy dostrzegł więcej szczegółów niezdarnego, futrzastego samca, postanowił wyjść z ukrycia, które żadnej kryjówki nie stanowiło. Wychodząc z krzaka, otrzepał pozostałą część ciała i poprawił skrzydła na tułowiu. Z grzbietu posypało się trochę ziemi i kawałek kory.
I imię niewybredne, takie... finezyjne. Fikuśne. Uniósł jeden łuk brwiowy, nie rozumiejąc zachwytu Adepta nad jakimś ptakiem, bardziej przykuwając uwagę do nieznanej jeszcze woni... stada Życia. Tak, nigdy jeszcze nie spotkał smoka z tamtych terenów! Było to więc dla niego całkowicie nowe doznanie, a przecież Ogień i Cień nie pachniały jakoś... zachwycająco. Życie tętniło energią. Ogień też, był gorący, siarkowy i raczej niszczycielski... co stanowiło niezły kontrast.
Wiśniowy śmiało podszedł bliżej Adepta, przekrzywiając łeb nieco na lewą stronę z zainteresowaniem.
– Jastrzębie? A, tak... Ja wolę większe drapieżniki. Spotkać takiego centaura, albo minotaura... Ideał siły. – powiedział, odrywając na chwilę wzrok od futra Adepta, bo futro u smoków wciąż było dla niego mało zrozumiałe. – Ja jestem Czarci Kolec, Adept Ognia. – wyszczerzył zadziornie kły do smoka. Mało finezyjnie latał, za to pięknie władał słowem. Czym zaskoczy go stado Życia? Wypowiadając swoje imię, samiec wyprostował się dumniej. Musiał dobrze reprezentować stado. Woń siarki stała się dużo bardziej wyczuwalna.
– W takiej Puszczy zapewne nietrudno o bliskie spotkanie z jakimkolwiek stworem. – dodał, licząc, że ten drugi podłapie temat. Dopiero teraz przypomniał sobie, dlaczego w ogóle się tutaj udał – elfy!
: 16 sie 2016, 13:15
autor: Subtelny Gniew
Wziął głęboki wdech, choć już wcześniej wydawało mu się, że u nowo spotkanego dominuje siarka. Lubił ognistych, choć w życiu spotkał ich stosunkowo mało. Właściwie tylko Kruczopiórego znał bliżej. Miły, pogodny smok przypominał mu dziadka. Młody ognisty także zmylił go kolorem swoich łusek. Ich wiśnia przywołała najdalsze wspomnienia. Ciepło groty, magię przedmiotów, skrywaną wesołość Kaszmirowego Dotyku.
Przysiadł powoli wyczuwając, że nic mu nie grozi ze strony młodego samca. Zazwyczaj długo zajmowało mu rozluźnianie się w towarzystwie obcych. Ale może tym razem posłuchał instynktu, który w bardzo niewymowny sposób podpowiadał mu, że ma do czynienia ze swoją krwią. Czarne ślepia i brak futra na to nie wskazywały, ale ich korzenie wiły się wokół tej samej osobistości. Żaden z nich nie mógł tego wiedzieć. Nie było w Wolnych Stadach smoka, który mógłby uświadomić im wspólne pochodzenie.
– Zawsze marzyłem, aby zobaczyć mityczne stworzenie – pokiwał głową. Nie pogardziłby w sumie nawet niedźwiedziem czy wilkiem. Wszystkie zwierzęta wydawały mu się piękne, a te, które walczyły o swoje życie z determinacją – jeszcze cudowniejsze. – Ale jastrzębie też są zachwycające. Gdybyś widział z jaką prędkością pikują ku ziemi! Niepozorne, ale niebezpieczne – dodał uśmiechając się zadziornie, czego sam zobaczyć nie mógł. Od pewnego czasu jego mimika nie tyle płatała mu figle, co po prostu wyrabiała się. – W puszczy? – spytał marszcząc czoło, czego nie było widać w czarnym jak smoła futrze. Ale zwężone oczy mówiły same za siebie. Zdziwił się i rozejrzał dookoła. Dopiero teraz uzmysłowił sobie, gdzie się znalazł po swoim niefortunnym pikowaniu. – No tak! Puszcza! Wiesz, że nigdy tu nie byłem! Czy przypadkiem nie mieszkają tu elfy? – spytał, a na jego pysku zagościł uśmiech, gdy rozglądał się dookoła z zaciekawieniem. Dzika Puszcza – cóż za zbieg okoliczności.
: 16 sie 2016, 21:13
autor: Czarci Kolec.
Czarci widząc swobodne zachowanie samca, także się rozluźnił i usiadł na zadzie. Masywny ogon powlókł się po ziemi i wylądował obok łap. Mięśnie zamknięte w pancerzu grubych łusek sprawiały, że te o siebie głośno ocierały.
Mityczne stworzenia... Tak, chyba to one najbardziej fascynowały młodego Ognika. Wiśniowy lubił to, co niezwykłe. A czym innym były jednorożce, gryfy i demony? Każdy inny, wyjątkowy i zachwycający. Budziły respekt samą swoją nazwą... Tak, jak i smok. Ale smok dla smoka to żadna rozrywka.
– Ja też jestem tu pierwszy raz. I to właśnie z powodu elfów. – powiedział to tonem, który świadczył jednoznacznie o jego chęci odnalezienia dziwnych dwunogów. Ciekawe, ile Finezyjny o nich wie i czy tez planował się do nich kiedykolwiek udać.
– Droga jest daleka, a ścieżki Puszczy zwodnicze.. Każda wygląda niemal identycznie. Gdybym został Łowcą, moje stado raczej by wymarło. – parsknął śmiechem, a w jego ślepiach pojawiły się iskierki rozbawienia. Chociaż... Juz mieli Łowcę, którego więcej nie było niż był. Pff, co to za służba...
: 18 sie 2016, 20:13
autor: Subtelny Gniew
Finezyjny zareagował na słowa samca osobliwym zdziwieniem. A może była to ciekawość rysująca się demonstracyjnie na jego pysku. Przez chwilę patrzył w oczy rozmówcy, by nagle zwrócić łeb w stronę jak mniemał Obozu Elfów. Jego pysk otworzył się przy tym, jakby miał westchnąć na jego słowa. Wyraz jego pyska mówił, że teraz rozumie, dlaczego ognisty się tu znalazł.
– Trafiłem zatem w odpowiednim czy nieodpowiednim momencie? – spytał po chwili znów zwracając się do niego z uśmiechem. Nigdy nie widział elfów i chętnie poznałby je, zwłaszcza po tym, co obwieścił im w ich sprawie ojciec. Do tej pory wydawały mu się tajemniczą i skrytą rasą. – Niewiele wiem o elfach oprócz tego, co opowiedział nam prorok. Ponoć przyniosły tu Drzewo Odnowy, które pozwoliło wiecznej zimie przerodzić się w wiosnę. Od tej pory tu mieszkają, czy nie? – poprawił łapy na których przysiadł i pomachał końcówkami skrzydeł. Potrzebowały rozciągnięcia. Wciąż czuł się obolały po upadku i miał wrażenie, że cały pokryty jest lepką, owocową substancją.
– Być może. Ale sądzę, że bez problemu udałoby się dotrzeć do Obozu Elfów. Oczywiście jeśli po drodze nie postanowią zaatakować – odpowiedział nie do końca rozumiejąc sens żartu. Starał się jednak szerzej uśmiechnąć, by nie okazać ignorancji. – Kim w takim razie zamierzasz zostać, Czarci Kolcu? – spytał szykując się mentalnie do podniesienia zadu i wycieczki. Nie lubił zbyt długie przesiadywania w jednym miejscu. Chociaż dzięki temu mógł rozglądnąć się po okolicy i ułożyć jakiś poemat zainspirowany tym osobliwym miejscu.
W jastrzębia wpadłem lecąc w dół
I spadłem, huk, w czereśnię dziką.
Och co za pech! Och co za ból!
Spadłem przed czarcią publiką – zaczął nucić w myślach.