OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Finezyjny zareagował na słowa samca osobliwym zdziwieniem. A może była to ciekawość rysująca się demonstracyjnie na jego pysku. Przez chwilę patrzył w oczy rozmówcy, by nagle zwrócić łeb w stronę jak mniemał Obozu Elfów. Jego pysk otworzył się przy tym, jakby miał westchnąć na jego słowa. Wyraz jego pyska mówił, że teraz rozumie, dlaczego ognisty się tu znalazł.– Trafiłem zatem w odpowiednim czy nieodpowiednim momencie? – spytał po chwili znów zwracając się do niego z uśmiechem. Nigdy nie widział elfów i chętnie poznałby je, zwłaszcza po tym, co obwieścił im w ich sprawie ojciec. Do tej pory wydawały mu się tajemniczą i skrytą rasą. – Niewiele wiem o elfach oprócz tego, co opowiedział nam prorok. Ponoć przyniosły tu Drzewo Odnowy, które pozwoliło wiecznej zimie przerodzić się w wiosnę. Od tej pory tu mieszkają, czy nie? – poprawił łapy na których przysiadł i pomachał końcówkami skrzydeł. Potrzebowały rozciągnięcia. Wciąż czuł się obolały po upadku i miał wrażenie, że cały pokryty jest lepką, owocową substancją.
– Być może. Ale sądzę, że bez problemu udałoby się dotrzeć do Obozu Elfów. Oczywiście jeśli po drodze nie postanowią zaatakować – odpowiedział nie do końca rozumiejąc sens żartu. Starał się jednak szerzej uśmiechnąć, by nie okazać ignorancji. – Kim w takim razie zamierzasz zostać, Czarci Kolcu? – spytał szykując się mentalnie do podniesienia zadu i wycieczki. Nie lubił zbyt długie przesiadywania w jednym miejscu. Chociaż dzięki temu mógł rozglądnąć się po okolicy i ułożyć jakiś poemat zainspirowany tym osobliwym miejscu.
W jastrzębia wpadłem lecąc w dół
I spadłem, huk, w czereśnię dziką.
Och co za pech! Och co za ból!
Spadłem przed czarcią publiką – zaczął nucić w myślach.














