Strona 13 z 27

: 09 mar 2017, 20:49
autor: Płacz Aniołów

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Oj faktycznie, minęło spoooro księżyców od ich ostatniego spotkania. Ostatni raz, nie licząc ceremonii, widzieli się ze 20 księżyców temu... to niemal połowa życia Łzawego. Był pod wrażeniem, jak ten czas leci.
Gdy tylko jego oczom ukazała się Opoka, samiec uśmiechnął się dumnie. Jego ślepia dokładnie oglądały Opokę sprawdzając, co zmieniło się w ciotce od ostatniego razu. A gdy ta zbliżyła się do niego, Płacz skinął głową z szacunkiem.
– No cześć, ciociu – przywitał się, puszczając Opoce uśmiech jedną stroną pyska. – Fakt, trochę się zestarzałem. Już nie jestem taki piękny i młody jak kiedyś – rzekł jakby z wyrzutem, ale zaraz po tym uśmiechnął się i zachichotał.
– Co tam u Ciebie, Opoko? Pewnie w cholerę rzeczy zmieniło się od ostatniego razu. Co tam, opowiadaj wszystko – mruknął niemal zadziornie, utrzymując uśmiech i wykrzywienie pyska. Z pewnością Opoka ma wiele do opowiedzenia, a Płacz bardzo chętnie dowie się co u niej słychać. Klapnął sobie na zadku, opierając ciężar ciała na prawej stronie ciała, odciążając swoją lewą łapę. Wprawdzie nie odczuwał bólu, ale czuł dyskomfort przez sam fakt posiadania kości w szczątkach. Przez chwilę chciał nawet spytać Ziemistą, czy wie o błogosławieństwie od boga uzdrowień. Ale z jakiegoś powodu przemilczał to.

: 20 mar 2017, 21:13
autor: Zmierzch Gwiazd
– Nie można również powiedzieć, że jesteś stary. Do rangi Starszego jednak ci jeszcze trochę brakuje. Młodość przemija ale piękno pozostaje.
Północna również pozwoliła sobie usiąść, w końcu zapowiada się długa rozmowa. Przez ten długi czas jaki minął od ich ostatniego spotkania ciekawiła się, co też słychać u niego, jak mu idą pojedynki na arenach, czy spotkało go coś ciekawego. Teraz była okazja aby się go o to zapytać, jednak najpierw odpowie na jego pytania.
– Nie zmieniło się aż tak wiele. Wypełniam swoje obowiązki jako Przywódczyni, w międzyczasie wyruszam na polowania aby wykarmić smoki z mego stada, można powiedzieć że nic ciekawego. Życie jak każdego innego smoka. A co u ciebie? Spotkało cię coś ciekawego?

: 28 mar 2017, 15:18
autor: Płacz Aniołów
Zachichotał niskim głosem, gdy Opoka wspomniała o tej piękności. To słowo jest zdecydowanie pojęciem względnym.
– I że smok z takim pyskiem jest piękny, tak? – odparł z komediowym wyrzutem, po czym wyszczerzył kły najpaskudniej, jak tylko potrafił, a ślepia zmrużył, tworząc szereg zmarszczek na swoich powiekach. Demonstracyjnie zaczął obracać swój łeb we wszystkie strony, chcąc pokazać cioci, że... dla niego raczej już nie ma szans. Bogowie, jego nawet pisklęta się boją, gdy on się uśmiecha. Nawet serdecznie!
– O, bardzo miło mi to słyszeć. Czyli jakoś sobie radzicie po powrotach na swoje tereny? – zapytał retorycznie, a na jego pysku tkwił miły i ucieszony uśmiech. – Kurde, powiem szczerze, że trochę tęskni mi się za Wami. Miałem całą rodzinę na wyciągnięcie łapy, przyjaciół tak samo, jak jeszcze wszyscy byliśmy w jednym miejscu. – przyznał, nieco posmutniałym głosem. – Może powinniśmy się częściej odwiedzać? – zagadnął, unosząc jeden z kącików ust w uśmiechu. Czy to Ziemiści Wodnistych, czy na odwrót – dla Płaczka oba stada były rodziną. A ta została mu już tylko w Ziemi.
– A u mnie... chyba jest trochę nowości. Na przykład... dorobiłem się własnego syna. – pochwalił się, a jego uśmiech urósł do ogromnych rozmiarów. Taki z niego dumny tata! Wszystkim by się chwalił swoim małym synkiem!

: 15 kwie 2017, 22:01
autor: Zmierzch Gwiazd
– Każdy inaczej postrzega piękno, mój drogi. Być może sam tego nie widzisz, jednak zapewniam cię,ż znajdzie się nie jedna której spodoba się to, jak wyglądasz.
Uśmiechnęła się lewą stroną pyska, przymykając nieco ślepia. Czyżby schodzili na tematy czysto filozoficzne? Być może. Mimo iż Ziemista nie była dobra w filozofowaniu, tak teraz czuła że wspólnie z Płaczem byłby całkiem ciekawie.
– Radzimy sobie, powoli się przyzwyczajamy na nowo, myślę że za niedługo Ziemia ponownie urośnie w siłę i będzie tak, jak za dawnych czasów. – odparła- Mnie za wami również. Odwiedziny nie są takim złym pomysłem, bądź co bądź jesteśmy "sąsiadami". Nie mieszkamy wcale tak daleko od siebie, więc bez problemu możemy się widywać.– dodała.
Natomiast na kolejne słowa swego siostrzeńca zrobiło jej się ciepło na sercu. Dlaczego? Bo słyszała w jego głosie dumę.
– Gratuluję! Chciałabym go kiedyś poznać, z pewnością jest tak miły jak jego tata – uśmiechnęła się nieco szerzej.

: 16 kwie 2017, 11:48
autor: Płacz Aniołów
Wzruszył barkami, uśmiechając się lekko w odpowiedzi.
– Może w nocy, gdzie nie będzie mnie widać... – kontynuował drażnienie się z Przywódczynią. Ale w końcu uśmiechnął się szerzej i pokręcił łebkiem.
– Dobra, tak się tylko drażnię. No a co z Tobą, Opoko? Spotkałem kiedyś Twojego syna, Ciemnego. Matką się pochwalił, ale o ojcu nic mi nie wiadomo... – zagadnął już z mniejszą dozą emocji w głosie niż przed chwilą, odbijając nieco piłeczkę w konwersacji. Ploteczki, ploteczki!
Zachichotał niskim i głębokim głosem, wyrażając w ten sposób swoją dumę. W duszy liczył na to, że Opoka da sobie doskonale radę ze swoim stanowiskiem. Że nie przytłoczy jej życie i obowiązki. Tak, jak zrobiły to z jego matką, Przebłysk, gdy była przez krótki czas Przywódczynią. Szybko jednak odgonił te myśli od siebie. Matki nie widział już cholernie długi czas, przywykł do jej nieobecności. Dla niego... po prostu jej nie ma. Nie chciał rozmyślać w jaki sposób zniknęła i gdzie się podziewa. Nie chciał myśleć o tym, że ostatni jego rodzony członek rodziny zmarł.
– No to świetnie, życzę Wam tego. A ma Ci kto pomóc, masz jakiegoś Zastępcę? – zapytał. – Nie wiem, czy w jakikolwiek sposób skorzystasz, ale ja zawsze chętnie Ci pomogę w ogarnianiu rzeczy, których Ty nie dasz rady. – zaproponował szczerze. Skoro sam ma styczność z przewodzeniem stadu, to zna się na rzeczy.
Uśmiech mu powrócił, gdy rozmowa znowu zakręciła się wokół jego synka.
– A pewnie, że się nim kiedyś Ci pochwalę! To taki bardzo ciekawski brzdąc, zalewa zawsze pytaniami. I... jest bardzo podobny do mnie. – opisał krótko synka. Kiedyś w końcu i tak musi zabrać swojego pierworodnego na poznawanie rodziny. Tylko jakie to będzie trudne, gdy zacznie się opisywanie dlaczego ciocia Opoka jest przybraną ciocią, a nie taką z krwi...

: 03 maja 2017, 18:46
autor: Zmierzch Gwiazd
Zaśmiała się cicho gdy usłyszała jego słowa.
– Właśnie widzę, że się ze mną drażnisz. Pod tym względem akurat nic się nie zmieniłeś od naszego ostatniego spotkania. – Uśmiechnęła się delikatnie, jakby chytro.– Ojcem Ciemnego jest Piórko Nadzei, łowca Ognia.
Raczej nie było to jakąś tajemnicą, szczególnie że nie miała czego ukrywać. Bardzo kochała Piórka i nie wstydziła się tego. No bo, czego tu się wstydzić? Ognisty jest miły, ciepły, czuły, opiekuńczy... Jest miłością jej życia.
– Póki co nie mam jeszcze swojego zastępcy, jestem jedyną smoczycą o pełnej randze w stadzie, więc nie ma żadnego kandydata. Szczerze mówiąc, to jeszcze się nawet nie oglądałam za zastępcą, na razie daję sobie radę, lecz jak ktoś się wykaże to... Może pomyślę o tym. Tak czy inaczej, dziękuję za pomoc.
Powiedziała całą prawdę. Nie jest jeszcze tak stara, nie zastanawiała się co będzie w przyszłości, kto zajmie jej miejsce jako Przywódca, gdy ona już nie będzie w stanie. Póki co, jeszcze nie zamierzała ani odchodzić, ani umierać.
– Z twoich słów wnioskuję, że jest jeszcze bardzo młody.

: 03 lip 2017, 14:47
autor: Słodki Kolec
Przybyłem do sitowia wczesnym porankiem. Usiadłem pośrodku ich podziwiając wschód gwiazdy porannej. Czekałem na Zmorę Opętanych, która miała dostarczyć mi porcję jedzenia.

Czas mijał i co raz szybciej nadchodziła godzina jedzenia. Po tak dłuższej nieobecności pośród rodziny me ciało wyglądało jak patyk. No bardziej jak chodzący trup z widocznym szkieletem pod czarna skórą w kolorowe wzorki.
Niech się pośpieszy. Smok tu z głodu umiera – burknąłem pod nosem patrząc w dal.

: 03 lip 2017, 15:10
autor: Zmora Opętanych
___Pora była wczesna, a więc Zmora teoretycznie powinna być już w grocie i szykować się do snu. Poratowanie wygłodniałego Ognistego jedzeniem było ostatnią pozycją na jej liście rzeczy, które należało wykonać. Nic więc dziwnego, że adept musiał czekać. Nie dało się ukryć, że łowczyni nie zależało w ogóle na życiu praktycznie nieznanego jej smoka, więc jakbhy padł w czasie czekania, nie miałaby żadnych wyrzutów sumienia.
___Leciała spokojnie nad Zimnym Jeziorem, aż dotarła do Sitowia. Będąc na wysokości pięciu ogonów przywołała z jaskini mięso , które wylądowało u łap Słodkiego Kolca. Nawet nie lądowała, poleciała dalej, bez słowa, nie zatrzymując się.


: 04 lip 2017, 15:39
autor: Słodki Kolec
___Byłem zamyślony w swych zagmatwanych myślach gdy mięso wylądowało prosto przede mną, lecz jedna porcja trafiła mnie prosto w moja mordkę. Tę porcję ¼ mięsa wziąłem w szpony i zjadłem delektując się smakiem wybornego mięsa z cielaka daniela. Mięso miało idealna konsystencje i smak. Delikatna słodycz zawarta w takim kawałku mięska… Spojrzałem na resztę cielaka. Chwyciłem w szpony kolejne porcję i zjadałem resztę, po małych kawałkach dostając mentalnego rozpływu zadowolenia z pyszności tego mięsa.

___Promienie porannej gwiazdy wzeszło wyżej gdy wszystkie kawałki znalazły się w moim brzuchu. Odetchnąłem lekko, wytarłem łapę o sitowie i ruszyłem do groty pełnej zieleni. Do domu mego…


: 24 sie 2017, 15:33
autor: Płacz Aniołów
Czyli Cień ma nowego przewodnika?... Co zatem stało się z tą parszywą gnidą Chaos? Zabili ją jej pobratymcy czy dopadła ją karma?
Jak nigdy był niezmiernie ciekaw jaki spotkał ją los. Czy szlag ją trafił, a może wygnano ją za barierę. Te myśli poniekąd wywoływały u niego drwiący uśmiech, który od czasu do czasu malował się na jego pysku.
W każdym razie sprawa nie mogła być rzucona w zapomnienie. Po jej omdleniu w walce, Kalina zabrała jej nieprzytomne cielsko ze sobą, nie dając im szansy na rozmowę. Ale skoro dość szybko Cień dorobił się nowego Przywódcy, może to i lepiej, że nie męczył Kaliny?
A może nawet powinien?
Siedział gdzieś nad Zimnym Jeziorem, wsłuchując się w dźwięki otaczającej go przyrody. W łebku pozwalał myślom kłębić się i przeplatać, wiedząc, że niektórym z nich dzisiaj da upust. Po chwili wysłał nowej Przywódczyni mentalną wiadomość i czekał na odpowiedź.

: 24 sie 2017, 16:04
autor: Zmora Opętanych
___Gdy mentalna wiadomość dotarła do Zmory, ta akurat wracała ze Zdradliwego Urwiska po awansowaniu nowego uzdrowiciela. Nie narzekała na brak obowiązków, ale rozmowa z przywódcami innych stad była jednym z nich. Nic więc dziwnego, że od razu wzbiła się w powietrze, lecąc w kierunku Zimnego Jeziora. Wywerna była ostrożna i nie leciała w to miejsce sama. Demonica i pegaz także ruszyli w tamtym kierunku. Czasy były zbyt niebezpieczne, a Keezheekoni nie była lekkomyślna. Ceniła sobie bezpieczeństwo swoje i swojego stada.
___Wywerna miękko i gładko wylądowała przed wojownikiem, układając skrzydła na ziemi i podchodząc do niego bliżej, ale nie naruszając jego strefy prywatnej. Odległość idealna do rozmowy. Banshee i Samhain wędrowali po okolicy, dobrze widoczni. Gdyby próbowała ich ukryć, Płacz mógłby uznać to za próbę zaatakowania go z zaskoczenia. A samica chciała dać mu do zrozumienia, że jej kompani są tutaj wyłącznie dla jej bezpieczeństwa.
___– Valar Morghulis, Płaczu Aniołów. – Powitała go na swój sposób, kiwając lekko rogatym łbem. Liliowe ślepia szukały heterochromicznych odpowiedników samca, by złapać kontakt wzrokowy. Na pysku wywerny malowała się czysta beznamiętność i chłód.

: 25 sie 2017, 13:23
autor: Płacz Aniołów
Nie umknęła mu obecność jej kompanów. Właściwie, po głębszym zastanowieniu, zdziwiłby się, gdyby przyleciała tu sama. Całkiem sporo oskarżeń padło w jej stronę, jeśli przypomnieć sobie sprawę z Brutalną Łuską i to, co zdążył zauważyć na Skałach Pokoju. Kolorowe ślepia najpierw zmierzyły dokładnie pegaza i demonicę, a następnie przeniosły się na Upiorną. Ze stoickim spokojem obserwował jej każdy ruch, jak ląduje, jak zbliża się do niego i się z nim... wita. Jakkolwiek miało to "walar morduwis" być przywitaniem, o ile nie było to wyzwiskiem skierowanym w jego stronę. Jej delikatny ukłon za to złagodził znaczenie wyrażenia, przez co ostatecznie Płacz nie przykuł większej uwagi do obcych słów.
Niemo skinął powoli łbem, odpowiadając na jej gest. Jeszcze przez chwilę kolorowe ślepia świdrowały jej liliowe, które w dziwny sposób przykuwały uwagę, a jednocześnie komponowały się z całą jej kolorystyką. Ale nie był to czas, gdzie mógł go poświęcić na wpatrywanie się w samicę.
Nie po to tu ją wezwał.
– Księżyc temu Wasza... była przywódczyni, jak mniemam, złamała wspólnie ustalony pakt o nieagresji, atakując własną rodzinę, którą miała w Wodzie. – streścił krótko wydarzenie, które raczej nie było nikomu nieznane. – Tłumaczyć czym jest pakt chyba nie muszę. W każdym razie, złamanie go było jawną prowokacją do wojny, moja droga Cienista. Nie wspominając już o tym, że i bez zawartego pokoju między naszymi stadami mógłbym odebrać to w jednoznaczny sposób. A złamanie paktu? – uśmiechnął się cynicznie i pokręcił łbem. – Świetna była ta Wasza Chaos. – dodał, po czym zamilknął. Zasugerował Upiornej już wystarczająco, by w końcu dać i jej szansę na powiedzenie chociaż słowa. A był niezmiernie ciekaw tego, co powie. Ogon od czasu do czasu lekko falował na ziemi i wydawałoby się, że nic nie wskazuje na ogromny gniew wobec całej tej sytuacji. Dobrze się kryje, czy to też może coś oznaczać?

: 25 sie 2017, 15:35
autor: Zmora Opętanych
___Domyślała się, co było powodem wezwania. Dziwiło ją jednak nieco, że samiec wolał załatwić to z nią na osobności, aniżeli poruszyć temat przy wszystkich, na Skałach Pokoju. Czyż dzięki temu nie zyskałby świadków i utrudnił samicy ewentualną próbę wywiedzenia go w pole? Cóż, może miał jakieś konkretne powody. Zmora wiedziała, że obecnie jest smokiem z bardzo złą reputacją, podobnie jak jej matka dziesiątki księżyców wcześniej. Niedaleko pada zatrute jabłko od jabłoni.
___– Chaos nie jest już dłużej niczyim problemem. Pozbawiliśmy ją życia. – Powiedziała samica chłodno, bez żadnych emocji, zupełnie jakby zabicie własnego przywódcy było dla niej czymś zupełnie normalnym. Sen okazała się być smokiem słabym i głupim, pozbawionym zdrowego rozsądku, który pod koniec porzucił własne stado.
___– Nie interesuje mnie wszczynanie kolejnej, bezsensownej wojny, nie potrzebuję powtórki z rozrywki sprzed dwudziestu księżyców. Może i dla niektórych było miło pobawić się w głupców, ale dla mnie nie było w tym ani krztyny pozytywności, nawet w wypaczonym tego słowa znaczeniu. – Kontynuowała, zamykając już temat starej przywódczyni, martwej obecnie czarodziejki, która narobiła Cieniowi samych problemów. Głupia młódka, chciała zabłysnąć, stać się kontrowersyjną personą. Szkoda tylko, że zrobiła to w tak tępy i nieprzemyślany sposób.
___– Proponuję ponowne zawarcie paktu między Cieniem, a Wodą. Ze swojej strony mogę zagwarantować, że jeżeli któryś z Cieni znowu wyskoczy z takim wybrykiem, to będzie ostatnia okazja do takiego brykania w jego życiu. – Rzekła całkiem poważnie, chociaż... W liliowych ślepiach widać było iskierki drwiącego rozbawienia. – Nie będziemy się nawzajem mordować. Nie musimy pałać do siebie wymuszoną, karykaturalną miłością. Wystarczy mi pokój w najczystszej jego postaci. – Rzekła, nie spuszczając wzroku z samca. Gdyby była tutaj Gonitwa, zapewne nie byłaby aż tak spokojna. Ale jej tutaj nie było, więc Cienista mogła w spokoju prowadzić pokojowe rozmowy. Czekała na reakcję Płaczu. Cierpliwie. Podejrzewała bowiem, że spróbuje on dodać coś od siebie.

: 28 sie 2017, 16:50
autor: Płacz Aniołów
Trzymał kolorowe ślepia wbite w samicę i wysłuchiwał jej słów. Wieść o martwej Chaos nie zaskoczyła go specjalnie. Poniekąd domyślał się, co rygorystyczny Cień robi z takimi osobnikami, które postradały zmysły. Tak samo już od wieków nie słyszał wieści o Niewidocznym Kolcu. Pewnie również już ktoś dobrał się mu do zadka.
Ale nie to go zainteresowało najbardziej – o ile było to dobre słowo. Największą jego uwagę przykuły kolejne słowa Upiornej. Kolejny pakt? Kolejne wyciągnięcie łapy o pokój?
Falujący jak dotąd spokojnie ogon zastygł w miejscu.
– Kalina z Chaos obiecały dokładnie to samo, gdy wyszły z propozycją o pokój. – rzekł obojętnie. – Sami wyciągacie do nas łapę, a następnie sami łamiecie swoje słowa i wbijacie nam szpon w plecy. A minęły może 3 księżyce od tego. To co będzie po kilkunastu księżycach? – a głos zmienił się na nieco chłodniejszy.
– Nie. Już gruntownie zmarnowaliście jedną szansę, ode mnie kolejnej nie dostaniecie. Niech nasze stada po prostu nie wchodzą sobie w drogę i pozostaną neutralne, mając siebie nawzajem głęboko w rzyci. Sam nie mam ochoty znowu angażować się w mordobicie, a mam wrażenie, że zawieranie kolejnego paktu paradoksalnie przyciągnie wojnę jeszcze szybciej. – wykrzywił pysk w dziwnym grymasie, który miał być uśmiechem.
Urwał temat, uznając go za zakończony i nie dał szansy Cienistej na dopowiedzenie czegoś od siebie. Bo i tak swojego zdania nie zmieni. A i lizania tyłka nie potrzebował.
– Ale nie po to tu jestem. Mówiłem, że nie chcę wojny, choć w tym momencie z premedytacją powinienem Wam ją wywołać. Zamiast tego... żądam odszkodowania. 1/3 Waszych wszystkich zapasów. Kamieni, pożywienia, ziół i innych rzeczy, które macie. Dla wszystkich Wodnych.

// bardziej skąpego odpisu się nie dało zrobić x] wybacz mi.

: 29 sie 2017, 11:27
autor: Zmora Opętanych
___Zaczyna się. Łowczyni wiedziała, że to nie będzie łatwa rozmowa i że smok zażąda czegoś w zamian. Ach, głupia ta Chaos... Heulyn tez popełniła tragiczny błąd, oddając jej władzę. Tak to jest, jak wybiera się kogoś młodego, niedoświadczonego i kto właśnie stracił kogoś ważnego w życiu. Sen była słaba psychicznie. Nigdy nie wytrwałaby na tym stanowisku.
___– Dane słowo złamała Deszczowa Kołysanka, nie my. Nie obwiniaj całego stada za czyn jednej, przygłupiej młódki. – Zmora zmrużyła liliowe ślepia. Nie została wyprowadzona z równowagi, ale najwyraźniej koniecznie było wyjaśnienie tego i owego. Specjalnie nie nazwała Chaos jej pisklęcym imieniem, zgodnie z tradycją Cienia, ani przywódczym. Nie zasługiwała ani na jedno, ani na drugie.
___– Odszkodowanie. – Mruknęła po dłuższej chwili ciszy. Nie odzywała się przez kilka uderzeń serca, uniosła wyżej łeb przyozdobiony rogatą koroną. – Wysokie są twoje warunki, Płaczu Aniołów. Mam wrażenie, że zbyt wysokie jak na zaistniałą sytuację. Nikt nie zginął, nie został okaleczony. Dlaczego chcesz tak wiele? – Zapytała, wzdychając cicho. Nie chciała wojny, naprawdę. Zależało jej na pokoju, bo chciała ustabilizować sytuację Cienia, nie zamierzała prowadzić swojego stada na wojnę i zapewne doprowadzić przez to do śmierci któregoś ze swoich Braci i Sióstr.
___– Przystanę na twoją propozycję, jeżeli zejdziesz nieco z ceny. Jestem w stanie dać wam dziesięć kamieni szlachetnych oraz tyle mięsa, by starczyło dla pięciu smoków. W zamian chcę pokoju. Żadnych nagłych ataków, celowych prób zabicia, jakiegokolwiek rozlewu krwi, poza klasycznymi walkami na arenie. – Odpowiedziała chłodno. Stado było w złej sytuacji, potrzebowali wszystkiego. Kamieni, mięsa, ziół... Zmora nie chciała ich tego pozbawiać. Musieli z czegoś żyć. Wolała dać odszkodowanie z własnych zapasów, niż zabierać wszystko swojemu stadu. Była gotowa to zrobić, chociaż Wodni nie zasługiwali na nic. Absolutnie na nic. Nie byli poszkodowani, co najwyżej się... Och, zestresowali.

: 03 wrz 2017, 15:11
autor: Płacz Aniołów
Przestąpił z łapy na łapę, jakby coś uporczywie go uwierało w poduszki. Upiorna wykazywała wręcz strach wobec wojny. Bez problemu przystąpiła na jego żądanie, a nawet nie odpuściła dalszym prośbom o pokój. Płacz minimalnie przechylił łeb w bok, mierząc samicę z góry do dołu i milcząc. Milczenie rezerwował sobie na dokładną analizę sytuacji, a między innymi przemyślenia. Choć te grały, o dziwo, mniejszą rolę.
Szczęki na krótką chwilę zacisnęły się mocniej i wziął głębszy wdech.
– Wolałabyś wojnę? Z tego, co widzę, to raczej oboje od niej uciekamy. A śmierć smoków i kolejne tragedie są, moim zdaniem, nieporównywalnie większe, niż zapłata mięsem lub kamieniami. Jeśli mnie pytasz dlaczego stawka jest taka duża... – uniósł powoli łuki brwiowe. – To nadal chyba nie wiesz czym jest pakt o nieagresji. I oficjalny pokój między stadami. A nie zawrę kolejnego ze smokiem, który nie jest świadomy wagi tej rzeczy. Wodniści nie są na tyle głupi, by bez powodu rzucać się na inne smoki, żeby z premedytacją je zabić. Jesteśmy neutralni wobec innych i pozostaniemy tacy. Stado wie o tym doskonale. Macie już nieoficjalny pokój, który w tym momencie zależy tylko i wyłącznie od Waszego własnego podejścia do nas. Jeśli go chcesz, dopilnuj swoich smoków. My jedynie odpowiadamy na to, co zrobią nam inni. – rzekł dość chłodno, lecz ton był niezłamany i spokojny.
Zamilkł znowu na krótką chwilę.
– 10 kamieni i 5 porcji mięsa. Przystaję na to.

: 04 wrz 2017, 17:05
autor: Zmora Opętanych
___Na pysku Zmory pojawił się cień rozbawionego uśmieszku. Płacz Aniołów nie był raczej głupi. Wiedział, że gdyby Cień był silniejszy, zaatakowaliby. To oni mieli prawo do zemsty za to, co wydarzyło się dziesiątki księżyców wcześniej. Oni mieli prawo do żądania odszkodowania. Nie Woda. Woda nie ucierpiała w praktycznie żaden sposób.
___– A ile smoków straciliście? – Mruknęła tylko z niechęcią. A więc przystał na jej warunki. Cóż, łatwo poszło. Zmora spodziewała się raczej, że samiec pokusi się o próbę wyciągania czegoś więcej, ale najwyraźniej to go zadowoliło.
___– Niech więc tak będzie. Daorys morghūlilza. Na razie jestem w stanie ofiarować ci wyłącznie mięso, daj mi jeden księżyc na uzbieranie kamieni szlachetnych. – Rzekła, po czym przywołała ze swoich prywatnych zapasów pięć porcji mięsa . Krwisty stos pojawił się u ła wojownika Wody. – Uznaj to za ostateczne wyrażenie zgody na warunki paktu. – Dodała mrukliwym głosem, po czym cofnęła się o krok w tył, zerknęła na majaczących w oddali kompanów i wzbiła się w powietrze, bez słowa, tak po prostu. Wkrótce odleciała, tak samo jak zniknęli jej towarzysze. A Płacz został sam, bez możliwości wtrącenia nic od siebie, tak po prostu. Dostał to, co chciał, mnóstwo mięsa leżało u jego łap. Chyba wytrzyma ten jeden, przeklęty księżyc? Samica specjalnie dała mu pożywienie, by miał pewność, że nie zostanie w żaden sposób oszukany.


: 28 paź 2017, 21:28
autor: Feeria Ciszy
Znów zawędrowała nad Zimne Jezioro i znów, miała ku temu jakiś powód... Choć tym razem, był to nie tyle powód, co przeczucie. W każdym bądź razie, smoczyca bez wahania skierowała się ku sitowiu. Jeśli coś się będzie do niej zbliżać, powinna to wcześniej usłyszeć.
Wędrując po gęstym lesie trzcin, szukała odpowiedniego miejsca. Takiego, w którym miała do dyspozycji większy kawałek mułu. Wtedy, przysiadła nad mulistą polaną, która miała stanowić jej płótno i zaczęła... Rysować. Były pewne pytania, na które nie potrafiła odpowiedzieć samymi gestami. Może więc, uda jej się opracować odpowiedzi w formie obrazów?
Zaczęła od nieudolnych prób przedstawienia swojej rangi. Stwierdziła, że nie było większego sensu, w oddzielaniu od siebie rangi Uzdrowiciela i Kleryka, więc skupiła się na samym Uzdrowicielu.
To ten... Jak narysuje coś smokopodobnego, co trzyma zioło, to inni się domyślą o co jej chodzi?

: 03 lis 2017, 12:36
autor: Zmora Opętanych
___Wywerna leniwie szybowała nad terenami wspólnymi. Zapadł już zmierzch, niebo częściowo skrywały ciemne chmury, migotały na nim pierwsze, świecące białym blaskiem gwiazdy. Trudno było nie zauważyć śnieżnobiałych łusek łowczyni, a przynajmniej jeżeli patrzyło się z dołu. I było się wystarczająco czujnym, by od czasu do czasu spojrzeć na niebo.
___Zauważyła w dole sylwetkę młodej smoczycy. Nie pisklęcia, raczej starszego adepta. Albo niewyrośniętego dorosłego. Zniżyła lot, wciągając powietrze do płuc. Wyczuła znajomą i dosyć przyjazną woń żywicy, lasu i porannej rosy. Kierowana jakimś przeczuciem, wylądowała gładko za młodą, składając skrzydła, miękko stawiając łapy na podłożu, a potem układając złożone skrzydła przed sobą, jak na wywernę przystało. Liliowe ślepia beznamiętnie wpatrywały się w obcą sylwetkę.
___~ Masz słabość do sztuki, młoda duszo? ~ Zapytała z nutą rozbawienia, dostrzegając, że młoda stara się naskrobać coś w mokrym podłożu. Nie widziała jednak, co to dokładnie było. Długi, wąski ogon ciemnołuskiej falował delikatnie to w jedną, to w drugą stronę. Zmora jak zawsze była czujna, jakby wiecznie przygotowana na każdą ewentualność. Chociażby na... Atak z czyjejś strony. Wydawałoby się, że jest idealnym celem dla kogoś, kto nie pałał do niej miłością.

: 06 lis 2017, 20:34
autor: Feeria Ciszy
Powoli zapadał zmrok. Podczas gdy słońce malowało nieboskłon w jesienne barwy, cienie rozpościerały swój płaszcz pod Barierą. Do życia budziły się drapieżniki, a trzciny przefiltrowywały coraz mniej światła.
Powoli zapadał zmrok, a ona zauważyła to dopiero w chwili, gdy zdała sobie sprawę z tego, że już nie widzi tak wyraźnie. Przez chwilę rozważała rozpalenie ogniska. Umiała ziać ogniem, więc czemu by nie spróbować? Chyba nie spali od razu całego otoczenia, no nie?
Taką miała nadzieję i gdy już na poważnie rozważała to lub odejście do obozu, usłyszała cichy szelest. Ledwie uchwytny dźwięk, który mógł należeć tylko do wprawnego Łowcy.
Smoczego Łowcy lub drapieżnika. Przyjaciela lub nieprzyjaciela.
Elesair gwałtownie się odwróciła, wbijając dwukolorowe ślepia w smoczycę, którą przyszło jej spotkać. Zaraz jednak, lekko się uspokoiła, gdy okazało się, że należy ona do smoków Cienia. I te słowa... To bynajmniej nie wskazywało na zagrożenie.
Ale też nie na bezpieczeństwo.
Jak jednak nie było, brązowołuska poczuła się na tyle uspokojona, że nawet nie próbowała powstrzymywać swej mowy ciała.
Córka Daimona wypuściła z nozdrzy cienkie obłoczki czarnego dymu, po czym ze zniecierpliwieniem spojrzała na swoje "dzieło". Czy ktokolwiek, zrozumie z tego cokolwiek? Nawet największy znawca sztuki, nie wiedziałby co to znaczy. Ba! Sami bogowie, by tego nie odgadli.
Zamaszystym ruchem ogona, Ziemista zamazała wyryte w mokrym piasku twory... Na dziś i tak powinna już kończyć, bo więcej w takim świetle nie zdziała.
Wtedy, jakoby dopiero teraz dotarła do niej obecność Cienistej, skupiła się na rozmowie. O ile tak można było nazwać jedno, zadane pytanie. Ona sama, nie miała pojęcia, co mogłaby teraz powiedzieć. Niestety, z maddary korzystać nie umiała.
Wypuściła powietrze z głośnym świstem, po czym przeszła do gestu, który jak dotąd... Nie był najlepszy, tak po prawdzie. Próbowała kilka razy coś nim przekazać, a zrozumiała ją tylko połowa ze smoków. Jedynym pocieszeniem było to, że mozolnie, ale jednak, to grono rosło. Może ta smoczyca też coś zrozumie?
Tylko co ona zrobi, gdy będzie za ciemno? Czy nieznajoma będzie potrafiła przebić mrok nocy, by się z nią porozumieć? A może ta rozmowa wcale nie będzie trwać tak długo?
Kleryczka odsunęła swe zmartwienia na bok, po czym zabrała się za "rzeczywistą" rozmowę. Uniosła prawą łapę, po czym wskazała szponem na swój pysk. Kłapnęła kilka razy szczęką, jakby coś mówiła, choć nie uszedł z niej nawet najcichszy dźwięk. Wtedy, pokręciła lekko głową... I tu zakończyła nadawanie. Jedyne do czego mogła się ograniczyć, to pytające spojrzenie w kontekście "czy ty mnie rozumiesz?". A tymczasem wciąż...
Powoli zapadał zmrok.

: 26 lis 2017, 16:33
autor: Zmora Opętanych
___Odpowiedzią na jej pytanie okazała się być cisza – młoda nie wydała z siebie ani jednego słowa, nie poruszyła wargami. Dla Zmory nie było to nic nowego, sama także od dawna nie używała swego pyska w celu rozmowy. Miała od tego swój umysł. Dosłownie.
___Patrzyła na młódkę, która otworzyła jednak paszczękę, kłapiąc nią kilkukrotnie. Samica już podejrzewała, o co chodziło, a gdy przekaz został nadany w całości, zrozumiała w pełni. Skinęła lekko łbem. Nieznajoma była niemową, możliwe, że od urodzenia. Nie wyglądała na kogoś, kto już miał okazje pojawić się na arenie i stanąć oko w oko ze śmiercią.
___~ Ja utraciłam swoją zdolność mowy kilkanaście księżyców temu, w trakcie wojny, więc wiem co czujesz. Podejrzewam, że nie potrafisz korzystać z maddary i się dzięki niej komunikować... Ale to nie musi być utrudnieniem w życiu. Znasz pismo runiczne? ~ Zapytała, oczywiście mentalnie. Sama nie wiedziała dlaczego pojawiła się w niej taka altruistyczna chęć udzielenia pomocy. Jakby coś w głębi niej sądziło, że jeden dobry uczynek wymaże trochę grzechów z jej życia.
___Zapadał zmrok. Ale to nie był problem. Nie dla Zmory. Nie dla niej. Wychowywała się w mroku i żyła nocą, od osiemdziesięciu księżyców. Dlatego też nie myślała o tym.