Strona 14 z 25

: 15 lis 2017, 22:29
autor: Szabla Kniei

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Nagietkowa leżała na solidnej gałęzi drzewa, z którego zupełnie już opadły liście. Spędziła większość czasu drzemiąc, ale ze snu wyrwały ją czyjeś głośne kroki po błotnistym podłożu. Uniosła powieki i powoli przeniosła wzrok w kierunku źródła dźwięku. Zobaczyła tam obcego smoka pokrytego złotą łuską. Gdyby świeciło słońce, pewnie mieniłby się w prześliczny sposób. Niestety, dzisiejsze niebo było całkowicie zakryte chmurami.
Hej, nieznajomy! – zawołała pogodnie do smoka. – Kelpie jedzą mięso czy trawę? Próbuję ocenić, czy jesteś w tarapatach.
Nektarynka położyła pysk na przednich łapach, z zaintrygowaniem przyglądając się końskiej sylwetce wyłaniającej się z najgłębszego odcinka bagna. Zwierzę jak na razie nie robiło żadnych gwałtownych ruchów. Lepiej by było, żeby Złotołuski też się nie rzucał.

: 15 lis 2017, 23:12
autor: Wędrówka Słońca
Przyglądał się uważnie wysokiej trzcinie, badając jej kształt i grubość. Mogło by się to sprawdzić przy tkaniu zaklęcia atakującego, do wytworzenia rurek wypelnionych cieczą paraliżującą. Trudno byłoby uchylić się przed chmara takich pocisków! Tylko jednoczenie kontrolować wiele tworów – hm, tu leżał problem. Rozmyślał spokojnie, starając się otrząsnąć z irracjonalnego niepokoju.
Ułożyło mu gdy nieznany głos młodej smoczycy rozszedł się oo okolicy. Dobrze wiedzieć, że nie był niepotrzebnie paranoiczny. Źle, że zignorowal przeczucie. Zaraz, zaraz, kelpie?!
Słoneczny nie opanował skrzydeł, które rozłożyły się lekko z suchym szelestem błon. Zaraz jednak znieruchomial i uniósł łeb, rozglądając się wokoło. Nietrudno bylo przegapić wezową sylwetkę z kępką zielonej grzywy na łbie. Wyglądała jak wodorost.
Zdecydowanie mięso. Czai się gdzieś za mną? – zapytał, nagle wpadając na myśl ze smoczyca moze sobie z niego drwic. Wolałby, żeby tak było. – Jest tam obok Ciebie jeszcze jakiś wolny, mocny konar? – dodał jeszcze, licząc ile czasu zajmie mu znalezienie się w powietrzu i podlecenie wystarczająco wysoko. Chciał przetestować te pociski paraliżujace ale nie tak od razu! No i może nie na tak zjadłej bestii z bagien.

: 16 lis 2017, 18:45
autor: Szabla Kniei
Czai się, ale jeszcze nie gryzie – Nagietkowa odpowiedziała równie pogodnym tonem, co wcześniej.
Może kelpie chce najpierw ocenić, czy jej ofiara pachnie wystarczająco smakowicie? A jak pachnie źle, to zostawia ją w spokoju… Albo zamiast zjeść ją osobiście, to zanosi ją swoim młodym... Jedno niebezpieczeństwo, a tak wiele możliwości!
Mocny konar? Ten obok mnie, na przykład. – Wyciągnęła przed siebie łapę i trąciła pazurem właściwą gałąź. Lekko zmarszczyła pysk. – Może na razie spróbuj powoli podejść do drzewa? Jeśli kelpie zacznie atakować, dam ci sygnał do lotu.
Nieznajomy miał do przejścia odległość jednego ogona po linii prostej, bo drzewo rosło naprzeciwko jego pyska. Niedużo, ale i tak stresująco. A przynajmniej Nagietkowa czułaby się nieźle zestresowana w takiej sytuacji. Hah. Jakie to szczęście, że siedziała teraz wysoko na drzewie i mogła oglądać to ekscytujące przedstawienie z zachowaniem bezpiecznego dystansu!

: 16 lis 2017, 19:05
autor: Wędrówka Słońca
Tak, jakie to szczęście dla Nagietkowej! Gdyby Słoneczny znał jej myśli, zazgrzytałby zębami. Na razie jednak był zdania że obecność smoczycy była darem niebios, który uchronił go przed stratowaniem i ostrymi zębami.
Niech tak będzie, spróbuję. Przy okazji, jestem Słoneczny Kolec z Wody. Wiesz, gdyby jakoś udało jej się mnie... złapać. – Machnął skrzydłami raz i drugi, jakby z nich coś strzepywał, i dopiero wtedy je złożył, trzymając luźno przy bokach. Zrobił krok do przodu i drugi. Nie śpieszył się, wznawiając swoje tempo spacerowicza i nawet przystanął przy kolejnej kępie trzcin. Poświęcił jej zdecydowanie mniej czasu niż poprzedniej, za to zerwał jedną z nich zębami i trzymał teraz w pysku. Jakby planował czyścić sobie zęby. Ugh, co to mialo być?
Z nerwami napiętymi jak postronki zbliżał się do strefy bezpieczeństwa – to jest, drzewa. Konar na którym leżała pomarańczowa był dość wysoko... Będzie musiał podskoczyć i jednak rozwinąć skrzydła. Nie wdrapywał się wystarczająco dobrze by poradzić sobie bez tego.
Nie milcz tak, to niepokojące. Nadal tam tkwi? – zapytał, zapalczywie żywiąc nadzieję iż odpowiedź będzie przecząca.

: 27 lis 2017, 22:24
autor: Szabla Kniei
Uniosła jeden łuk brwiowy. Jakby jakoś udało jej się go złapać?... Czy on sugeruje wymianę imion na wypadek zgonu? Nektarynce przeszedł nastrój do żartów.
Słoneczny, hej. Nie dam cię jej zjeść, nie martw się – zapewniła go. – Jak coś, to znam magię bojową.
A to, że szkoliła się na wojowniczkę i miała bardzo niskie pokłady maddary, to zupełnie nieistotny szczegół. Najważniejsze są dobre chęci i determinacja. I to, jak dużo pecha ma przeciwnik. Musi mieć dużo pecha.
Dobrze ci idzie – dodała, nie spuszczając oczu z kelpie. Zwierzę przez chwilę podążało za Słonecznym, ale potem wycofało się z powrotem do błota. Może nie miało apetytu albo ochoty wdawać się w walkę?
Iiii po sprawie. Kelpie wróciła skąd wyszła. Możesz odetchnąć z ul-
Dwie wściekłe kelpie wyskoczyły z lewej i prawej strony (nie mylić z tyłem i przodem) Słonecznego Kolca – pierwsza klacz rzucała się z głębin mokradeł, a druga zza kępy wysokiej trawy. Każda z nich usiłowała nadziać swoją ofiarę na rogi. Współpracowały czy konkurowały ze sobą? Ciężko powiedzieć. Ale można krzyknąć coś innego.
LEĆ!! – wydarła się Nagietkowa.

: 17 gru 2017, 20:49
autor: Wędrówka Słońca
Uspokajajacy ton w jaki wpadla smoczyca nie pomógł wiele nerwom. Ba, gdyby nie był taki skupiony pewnie obruszylby sie za takie pisklece traktowanie. To bylo przecież poważne niebezpieczeństwo! Immanorze, on przecież nie walczył poza treningami.
Czując ze pysk wykrzywia mu sie w coraz gorszym grymasie przerażenia podjął próbę wzięcia głębszego oddechu. W tej samej chwili wrzask samicy zawibrowal mu w czaszce i sprawił że automatycznie zastosowal sie do komendy. Trzask! i podmuch nagle rozwiniętych skrzydeł poruszyl trawami. Słoneczny odbił sie od miękkiej ziemi, zostawiajac za soba slady, i wyskoczył do góry. Dwa razy machnął skrzydłami, niezgrabnie, bojac się zahaczyc o pobliskie gałęzie i...
I zaczepil sie o konar ktory wcześniej wskazała mu pomaranczowoluska. Fioletowe pazury wbiły sie w mocne drewno z pewnym trudem, jednak Slonecznemu ostatecznie udało sie usiąść. Dla stabilności owinal ogon wokol pnia. O Immanorze... poprzednie sekundy zbily sie w zagmatwane obrazy i odczucia. Dopiero teraz zerknal w dół, gdzie kelpie – nie jedna a dwie! – wracały do wody. Wyrwalo mu się westchnienie ulgi połączone ze śmiesznym jekiem spoznionego szoku.
Dzięki bogom.. – Mruknął. Zmitygowal sie szybko i popatrzył na smoczyce, kiwajac łbem. – I tobie! Gdyby cie tu nie było pewnie byłbym juz przekąska.
Przyjrzał sie jej uważniej. Z bliska jej grzywa tracila podobieństwo do wodorostu... trochę.

: 07 sty 2018, 14:23
autor: Szabla Kniei
Żaden problem! – próbowała odpowiedzieć beztroskim tonem, ale głos zadrżał jej z nerwów. Słoneczny był już bezpieczny, a mimo to serce dalej biło jej za szybko. Nagietkowa musiała wziąć głęboki wdech i wydech.
Kelpie nie atakowały, ale kręciły się w pobliżu, rzucając smokom nieprzyjazne spojrzenia. Być może czekały, aż któryś z gadów spadnie z gałęzi. Albo że gałęzie same się złamią. Co prawda Nagietkowa wybrała bardzo solidnie-wyglądające konary, ale skąd miała mieć pewność, że nie są popsute w środku? ...ugh, takie myśli niepotrzebnie dodawały jej nerwów.
Więc, Słoneczny – zaczęła bez zająknięcia. Świetnie. Głos wraca do normy! – Co cię tu sprowadza? Zajmujesz się czymś ciekawym, czy po prostu jesteś miłośnikiem mocnych wrażeń? – Wyszczerzyła zęby w uśmiechu. – Jestem Nagietkowa Łuska, ze Stada Ziemi.
Nareszcie okazja, żeby się przedstawić!

: 08 sty 2018, 0:11
autor: Wędrówka Słońca
I złotołuski nie mógł się powstrzymać przed nerwowymi zerknięciami w dół. Klacze – a może to były ogiery? – poruszały się zgrabnie i wręcz emanowały niebezpieczeństwem. Słoneczny nie chciałby z nimi walczyć – nawet gdyby potrafił. Wydawały się zbyt... Pasującym elementem do bagien żeby je stąd usuwać. Chociaż może powinni? W końcu włóczą się tu pisklęta. Wyobraźnia podsunęła mu bardzo wyraźny obrazek malucha który uciekł spod opieki rodzica i rozkoszuje się samotnym zwiedzaniem. O nie, nie...
Tak, pomarańczowołuska miała dobry pomysł. Muszą się skupic na czymś innym, pomówić o czymś zupełnie innym!
Miło cię poznać, Nagietkowa! – odpowiedział, uśmiechając się do niej i zmuszając zesztywniałe mięśnie pyska do ruszenia się. Imię było trafne i lekko go rozśmieszyło, ponieważ przypominało mu jego własne – a właściwie to, jak nawiązywało do koloru łusek. – Zależy jak definiujesz ciekawe. Nie odwiedzałem zbyt wiele zakątków Dzikiej Puszczy... A że pogoda była niezła, to spacer wydawał się być dobrym pomysłem. – Wzruszył barkami zanim zorientowal się że nie jest to najlepszy ruch podczas siedzenia na gałęzi. Ojć. Nie wiedział co powiedzieć adeptce. Że szukał inspiracji w naturze do tworzenia ataków z maddary? Eeech.
Strasznie dawno nie spotkałem nikogo z Ziemi – mruknął po chwili, patrząc na Nagietkową kątem oka. Nie była zbyt podobna do nikogo mu znanego. Może poza zielonym futrem, które było dość charakterystyczne dla przywódczyni Ziemi i jej syna. – Kojarzysz może smoka... Hm, znałem go jako Ciemnego Kolca. Syn Opoki Ziemi? Zielono-białe piórka, dość podobny.
Właściwie... Nie łudził się za bardzo. Nic nie słyszał o Ciemnym, ba, nawet nie znał go na tyle dobrze by jakoś bardzo się nim interesować. Ale był on jedynym, poza Lighty i Niewinną Łuską, smokiem z Ziemi którego poznał jako pisklę. Nie licząc całego zamieszania na Szczerbatej Skale.
A ty? Co cię tu zagnało? – zapytał jeszcze, zmitygowawszy sie. Też był ciekawy co przygnało tu Nagietkową. Bagna, jak widać po otaczającej ich pustce, nie były zbyt popularne.

: 30 mar 2018, 18:23
autor: Szabla Kniei
Jak definiowała ciekawe? Ha, sama nie wiedziała! Chyba jako coś, co wystarczająco pochłaniało smoczą uwagę. Spacer mógłby być ciekawy, o ile przechadzałoby się okolicą pełną różnorodnej roślinności do wąchania i podziwiania. Tymczasem bagno było dosyć śmierdzące, a jego flora brzydka. Werdykt Nagietkowej: nieciekawe!
Słoneczny Kolec był pierwszym smokiem Wody, którego poznała adeptka, ale nie przyznała się do tego. Nie chciała wyjść na kogoś, kto przesiaduje tylko i wyłącznie na terenach własnego stada i w ogóle nie poznaje świata.
Syn Opoki Ziemi? Co, że mój brat? – Popatrzyła na Słonecznego mrużąc jedno oko. No coś podobnego! – Pierwszy raz słyszę o kimś takim, hmmm... Jak będę miała na to okazję, to zapytam się matki, gdzie poszedł – dodała pokrzepiająco. Miejmy nadzieję, że Ciemny Kolec nie do grobu, bo wtedy byłoby bardzo niezręczne!
Pomyślałam, że jak polecę na bagno, to żaden Ziemny mnie nie znajdzie i nie zagoni do szkolenia umiejętności – odpowiedziała na pytanie Słonecznego, rechocząc ze śmiechu. – I miałam rację! Chociaż, wiesz… Wybierając między zaciągnięciem do nauki, a zaciągnięciem na dno bagna, to chyba jednak wolałabym trenować. Ogryzione z mięsa szkielety nie mają przed sobą żadnej przyszłości. – Pokręciła głową.

: 31 mar 2018, 0:28
autor: Wędrówka Słońca
Oho, dobrze kojarzył! Zielone futro Nagietkowej było znakiem pokrewieństwa między nią a Opoką. Widać miała po Ciemnym jeszcze kilkanaście piskląt. Początkowo zdziwienie Ziemnej wywołało w Słonecznym nieprzychylność w stosunku do Opoki. Jaki rodzic nie mówi swojemu potomstwu o rodzeństwu? No, może taki który wycierpiał już stratę pisklęcia... Nie miał racji tak się wewnętrznie nastawiać. Dlatego też wygiął kąciki pyska we wdzięcznym uśmiechu i skinął lekko łbem.
To miłe z twojej strony, dziękuję. – Kto wie, może odpowiedź nie będzie taka jak zakładał? Tak czy siak, miał nadzieję ze nie zasmuci Nagietkowej.
Słysząc odpowiedź smoczycy zawtórował jej i zaśmiał się. Dźwięk wyrwał mu się z gardła szybciej niż był w stanie nad nim zapanować i sprawił że Słoneczny przez chwilę nie mógł złapać tchu. Och... To był powiew świeżości. Kiedy ostatni raz słyszał jak ktoś narzeka na szkolenia? I to żartobliwie? Prychnął wesoło, zgodnie przytakując.
Święta racja. Niestety bycie martwym jest pewną przeszkodą w zdobywaniu niektórych umiejętności. – Zrobił poważną minę i popatrzył na Nagietkową w znaczący sposób.
Za to kelpie pod nimi chyba zirytował smoczy śmiech – może uznały ze łuskowate bestie nabijają sie z nich? – bo wokół ich ciał powietrze zaczęło się iskrzyć od maddary. Pora na rundę drugą!

: 24 kwie 2018, 15:16
autor: Szabla Kniei
Słysząc śmiech Słonecznego Kolca, uśmiechnęła się jeszcze szerzej i jeszcze bardziej zębato. Z takim długim pyskiem wszystko było możliwe!
W sumie to martwi mają nad nami jedną przewagę – zauważyła po chwili namysłu. – Na pewno potrafią świetnie straszyć żywe smoki po zmroku! Kto wie, być może parę szkieletów utopionych w bagnie już nie może się doczekać dzisiejszej nocy...
Nagietkowa Łuska dostrzegła kątem oka podejrzane zachowanie jednej z kelpie, ale na nie nie zareagowała. Dopiero kiedy za moment świsnął jej obok łba kamienny kolec, zdenerwowana napięła mięśnie łap.
A, haha – wyrwało jej się z pyska. – Słoneczny, pora się zbierać! Co powiesz na spacer? W locie, znaczy się.
Popatrzyła z niepokojem na kelpie stojącą po prawej stronie pnia drzewa. Wyglądała na gotową do ataku. Nagietkowa wkrótce poczuła wibracje obcej maddary.
Zwiewajmy stąd – ponagliła swojego nowego znajomego, po czym zeskoczyła z gałęzi, momentalnie rozwijając skrzydła. Skierowała swój lot na południowy wschód, czyli w stronę brzegu Zimnego Jeziora.

: 01 lip 2018, 19:39
autor: Barwa Szkarłatu
Smoczyca wylądowała na bagnie w celu poznawania wspólnych terenów należących do stad. Właściwie można było tutaj spotkac każdego smoka z każdego stada. Zadowolona ułożyła się na jakiejś skale by mieć wygląd na całą okolicę. Rozglądała się i zastanawiała się co zrobić ze swoim życiu. Czyściła swoje skrzydla, swoje pazury. No co ma robić smoczyca w takiej okolicy prawda?

: 01 lip 2018, 19:50
autor: Płynący Kolec
Trudno powiedzieć, że przyszedł – wszak jest to czynność wykonana, a jego celem nie było to zimne, szare miejsce. Wątpliwe też, by natrafił na to miejsce – natrafienie wymaga choć odrobiny zainteresowania. To raczej miejsce znalazło się na trasie jego marszu, choć jedyna uwaga, jaką mu poświęcił, to ta wymagana do uniknięcia kąpieli w lodowatej wodzie.
Można więc założyć, że zwyczajnie się przemieszczał, miarowym człapaniem, starając się być bardziej tam, niż tutaj. Nie kierował nim żaden cel, szedł, bo do chodzenia przywykł, a nigdzie nie umiał znaleźć sobie miejsca. Wszystkie żywe istoty pochowały się w jaskiniach, na poszukiwanie owoców było zbyt mokro, a brak własnego leża uniemożliwiał przespanie przykrej pogody.
Choć nie dostrzegł tu nikogo, Ognista Łuska (choć pojęcia nie miał, że tak się nazywała) mogła zapewne dostrzec go bez trudu – czarną sylwetkę przecinającą bagna.

: 01 lip 2018, 20:03
autor: Barwa Szkarłatu
Owszem smoczyca zauwazyła nadchodzacego smoka. Był starszy od niej i zapach skłaniał się ku stadu Wody. Smoczyca podniosła się na łapach i podniosła nieco skrzydła by zamanifestować swoją obecność. Wydała też z siebie pomruk żeby smok ją usłyszał i zauważył ze tutaj jest. nie chciała żeby nagle się okazało że się zaskoczył i ją zaatakował. Obserwowała go. Rany..ostatnio strasznie dużo samców spotyka a ci się gapią na jej zad. No ile można.

: 01 lip 2018, 20:26
autor: Płynący Kolec
W reakcji na pomruk uszy Smoka drgnęły, on sam zaś uniósł łeb, rozglądając się czujnie. I z tego rozglądania szybko wynikły wyniki – dojrzał kolejną skrzydlatą istotę. Zadziwiające, jak wiele ich tu było... Gdyby miał zgadywać, obstawiłby, że jest kolejnym nurtem. One często gęsto miały skrzydła, choć nie zawsze.
Oczywiście, ruszył w jej kierunku. Zwyczajnie dlatego, że nie działo się tutaj nic ciekawszego.

– Witaj.
Słowo, a raczej niezbyt głośne mruknięcie. Ostatnio cały czas cicho, starając się nie otwierać pyska zbyt szeroko, nie świecić czarnymi kłami. Zauważył już, że sporej liczbie nurtów, a nawet smoków wydają się one dziwne. Oczywiście, nikt tego nie powie wprost, jednak patrzyli. A on starał się wtopić w tło, więc pokazywanie swej inności było mało pożądane.
– Dziwna pogoda na spacer, nie uważasz?
Cóż, coś wypadało powiedzieć, żeby nie wyszło, że gapi się na jej skrzydełka w milczeniu, jak cielę w malowane wrota.

: 01 lip 2018, 20:52
autor: Barwa Szkarłatu
Smoczyca spojrzała na niego. Wpierw nie mówiła zbyt wiele. Ba. Prawie się nie odezwała. Złożyła swoje skrzydła i powoli zeszła ze skały. Zrobiła to z gracją. Nie spieszyła się jednak. Zadowolona się uśmiechnęła i stanęła przed nieznajomym.
-Witaj
Odpowiedziała mu spokojnie i otrzepała się nieco bo czuła jak wszystko ją swędzi od wilgotnego powietrza.
-Tak. Faktycznie. Mimo wszystko wolałam trochę powędrować niż siedzieć cały czas w obozie. Zwę się Ognista Łuska, chociaż wolę kiedy mówi się do mnie Szkarłat
Pierwszy raz w życiu widziała smoka bez skrzydeł ale starała się nie wtrącać.

: 01 lip 2018, 21:07
autor: Płynący Kolec
Skinął łbem. Rozumiał to uczucie... Nie było czasu, okazji, by zbudował jakieś większe relacje ze swoim stadem. Nawet trudno było je określać "swoim". Przyjęli go. To było miłe, owszem. Miał szanse, że w najbliższym czasie nic go nie zeżre, jeśli nazbiera dość owoców, albo w końcu któryś z zasadzonych wykiełkuje. Ochrona za jedzenie... Ale siedzieć w obozie? Każdy miał gdzieś swoją grotę, legowisko, czy coś. A on nie miał nic. Wolał się błąkać po okolicy, niż siedzieć pod jakimś drzewem i czekać na deszcz...
– Miło mi cię poznać, Szkarłacie. Nazywam się Smok, choć jeśli wolisz, możesz mi mówić Aeliard. To imię chyba bardziej pasuje do waszych zwyczajów... Nadano mi je tutaj.
Ciekawe, jak Sejsej przeczekuje tą przykrą pogodę? Pewnie, jak to czarownica, rozmawia z demonami i grzeje łuski przy ogniu piekielnym. Wciąż nie rozumiał, jakim cudem tutaj uchodzi to za coś dobrego...
– Nie widziałem cię w obozie. – powiedział cicho.
Nie rozeznawał się jeszcze zbyt dobrze w podziale na stada. Ale skoro mówiła o obozie, to pewnie należała do tego stada, co on! Mieli obóz i w ogóle...

: 01 lip 2018, 22:24
autor: Barwa Szkarłatu
Smoczyca wysluchała dokładnie jego słów i obeszła go na około żeby obejrzeć jego ciało. Faktycznie. nie posiadał skrzydeł. Jak śmiesznie. Dopiero po chwili wyrwała się z zamyślenia.
-Aeliard to ładne imię. Przyznaję. – Uśmiechnęła się do niego zadowolona ale potem zaczał mówić że nie widział jej w obozie.– To normalne. Przecież nie jestesmy z jednego stada. Ja pochodzę ze Stada Cienia. – Wyjasnila mu. Przecież od razu czuć że ich zapachy są całkowicie różne. Nic ich nie łączyło. Owinęła się ogonem i otrzepała delikatnie opuszczając skrzydła swobodnie.

: 01 lip 2018, 22:37
autor: Płynący Kolec
Zapachy... Dla Smoka wszystko pachniało obco. Gdyby wiedział, że zapachy mają tu coś do rzeczy, zapewne by się domyślił. Jednak póki co jego kontakty ze smokami były zbyt rzadkie, by mógł chociażby podejrzewać, że ich wonie coś znaczą.
Słysząc słowa samicy, uśmiechnął się lekko.

– Też tak uważam. Smoczyca, która je wymyśliła, miała do tego talent. Tam, skąd pochodzę, tylko ludzie noszą imiona, a i często w jednej rodzinie wszyscy podobne. Tutaj... To dziwny i niebezpieczny świat, ale wyobraźnię macie wspaniałą.
Słysząc o nowym stadzie, poruszył uszami, jak zawsze, gdy coś go dziwiło, lub intrygowało.
– Nie słyszałem o nim. Dużo tutaj tych stad? Dotychczas widziałem stado Wody i Ziemi. Jak u was jest?
Sejsej pochodziła z Ziemi. Z tego, co się zorientował, mieli tam dużo wiedźm i uzdrowicieli... Nie zauważył za to żadnego w Wodzie... Czy nie logiczne byłoby więc, że Cień ma coś jeszcze innego? Na przykład kowali, lub rolników?

: 02 lip 2018, 7:44
autor: Barwa Szkarłatu
Smoczyca była nieco zaskoczona jego zachowaniem. Wprawdzie każdy ze smoków miał swoją odmienną naturę i charakter, ale ten oto wydawał się starszy od niej a nie wiedział tak podstawowych rzeczy. Czyżby przybył tutaj niedawno tak jak Samotnicy których ostatnio spotkała. Wyrwała się jednak z zamyślenia.
– Jest jeszcze stado Cienia i stado Ognia. Ze stada Ognia nie spotkałam jeszcze nikogo, więc nie mogę się wypowiedziec o tych smokach, a na nas? Trzeba nieco uwazac. Ja dopiero wdrażam się w stadne protokoły, ale w wypadku zagrożenia naszych ziem, bedziemy bezwzględnie się bronić. Większośc z naszych smoków nie należy do delikatnych. – Nie wspominała o tym że większośc smokow obecnie to adepci. Smoczy nie powinien wiedzieć o tym, bo stado Cienia na chwilę obecną nie jest zbyt silne i samica musi o nie dbać jak wszyscy. – Ja szkolę się na wojownika a ty? Posiadłam już podstawy umiejętności magicznych bo nie wiadomo do czego i kiedy może się to przydać. – Opowiedziała mu nieco o sobie by nie wyglądać na jakąś wredną i bez krzty wyczucia co tylko stoi, gapi się i odzywa się tylko jak ją o coś zapytają. – Jesteś dość niezwykłym smokiem. Nie masz skrzydel..– Zauwazyła nie zważając juz na to że może być to niegrzeczne.

: 08 lip 2018, 14:41
autor: Płynący Kolec
Pokiwał łbem, jakby ze zrozumieniem, choć żadnego nie odczuwał. Czyli stado Cienia było stadem wojowników...
Morderców przelewających krew.
Tyle nasłuchał się o bezpieczeństwie tych ziem. Nie rozumiał, po co w takim przypadku w ogóle mieć wojowników. U niego w wiosce nie było tak bezpiecznie... Nie mieli Wielkiego Pola Boskiej Mocy, czy jak to się tam nazywało. A jednak dawali radę. A tutaj...

– Nie rozumiem, po co wam wojownicy. Podobno tutaj jest bezpiecznie... Ja zajmuję się żywnością. Zbieram owoce, sadzę rośliny... To spokojne, przyjemne zajęcie. Dlaczego wybrałaś ścieżkę, na której będziesz wszystkich krzywdzić i ranić?
W ślepiach Smoka lśniła szczera ciekawość. Pragnął zrozumieć, czemu Cieniści tak bardzo chcieli zabijać.
Na wzmiankę o skrzydłach jedynie kiwnął łbem. Dla niego dziwnym było posiadanie skrzydeł, lecz tego nie powiedział. Wolał zaczekać na odpowiedź smoczycy w sprawie wojowników