A: S: 1| W: 3| Z: 1| M: 5| P: 2| A: 4
U: B,L,O,A,W,Kż,Skr,Śl,Prs:1| Pł,MP,MA: 2| MO: 3
Atuty: Wiecznie młody, Pechowiec, Szczęściarz, Zaklinacz, Magiczny śpiew, Gojenie ran
Lilia wzruszyła barkami. Czy był tchórzem, czy nie. Nie jej oceniać. Nie znała całej tej sytuacji i nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Kolejne słowa samicy były jednak interesujące, ale nie skierowane do niej. Nie skomentowała więc tych słów, chociaż uważnie obserwowała zarówno nieznajomą, jak i Mistrza. Ciekawa jego reakcji. Zaraz jednak pokiwała głową na odpowiedź Rytmu. Cóż, co się faktycznie wydarzyło...chyba faktycznie na to pytanie znali odpowiedź tylko oni, bogowie. Ale nie tak sformułował to Rytm.
– Duchy dawnych czasów? – zapytała, patrząc uważnie na Mistrza. Nie, nie rozumiała dalej obaw Rytmu względem Ezoteryki, ale nie zamierzała już drążyć tego tematu.
Zaraz jednak lekko źrenice oczu zwęziły się jej, gdy samica przemówiła do jej umysłu. Nie przywykła do obcych głosów w swojej głowie. Ale oprócz tego, nie dała po sobie poznać, że coś się dzieje.
~ To właśnie dlatego wylądowałaś tutaj z plaskiem? Bo wyznajesz innych bogów i Kammanorowi się to nie podobało? Tak po prostu? – zapytała mentalnie futrzastej. ~ A jacy są ci bogowie północy? – zagadnęła zaraz, gdy samica zaczęła odchodzić. Cóż, wszystko co mistyczne, nieziemskie, było ciekawe. Nawet bogowie, których nie znała!
Zaraz jednak skupiła się na nauce i Rytmie. Bo przecież po to tu się zjawiła – by szkolić się dalej z umiejętności magicznych! Słuchała więc uważnie wykładu na temat magicznych tworów i, gdy tylko usłyszała porównanie, pokiwała powoli głową. To miało sens. Faktycznie fizyczne czynności były do wykonania coraz łatwiejsze, ale...czy z magicznymi, mimo wszystko, nie było podobnie? Zamierzała rozwiać swoje wątpliwości.
– Ale...czy z magią nie jest jednak podobnie? Pamiętam swoje pierwsze twory, mijał długi czas, zanim wyobraziłam sobie coś, zanim ukształtowałam swoje wyobrażenie w rzeczywistość i tchnęłam to odpowiednią ilość mocy. A teraz...teraz jest mi o wiele łatwiej. Twory tworzę szybciej, dokładniej, używając odpowiedniej ilości do zamiaru... – przechyliła lekko głowę na bok, skonsternowana. No bo rozumiała, że wraz z potencjałem magicznym, będzie mogła tworzyć coraz to bardziej skomplikowane rzeczy, będzie czuła więcej, rozumiała więcej. Ale mimo wszystko, magia była trochę jednak jak mięsień. Trenowany – stawał się lepszy.
Zaraz potem jednak przystąpiła do praktyki i zadania rozgrzewkowego. To, że miała opowiadać, co tworzy, było dodatkowym utrudnieniem, bo sama nie wiedziała, jak to połączyć. Stwierdziła, że trudno, będzie to musiała jakoś połączyć!
– Chcę stworzyć grążel na piasku. To już samo w sobie jest miejsce, gdzie go nie powinno być – oznajmiła i zabrała się w międzyczasie do dzieła, wyobrażając sobie najpierw liść, szeroki, mięsisty liść, który miał pojawić się na piachu, niczym na tafli wody. Liść ten jednak nie miałby być normalny. – Skupiam się na liściu tego kwiatu, nie chcę by był normalny. Chcę, by miał czerwony kolor, przypominał w dotyku ciepły glut, który trzyma kształt liścia – dodała, skupiając się na nadaniu właśnie takiej faktury i właściwości owemu liściowi. Miał więc mieć konsystencję galarety, trząść się za sprawą dotknięcia. A gdyby chciał go ktoś dotknąć, zanurzyłby bez problemu palec w jego żelowej konsystencji. Kolor owego żelu był krwiście czerwony, niczym niedawny granat, który ją tak wzywał...wydzielał natomiast woń rozgrzanej w promieniach słońca ziemi, a smakował, gdyby ktoś chciał, niczym piach. Hmm...chyba o niczym w tej kwestii nie zapomniała. Teraz sam kwiat. – Teraz chcę stworzyć kwiat, który zazwyczaj ma mięsistą łodygę i żółte, mięsiste płatki, wydziela przyjemny, wodny aromet. Ale...ten kwiat ma być inny. Ma mieć faktycznie sztywną łodygę, ale sam kwiat ma być niczym przesypujący się między palcami piach...kruchy i sypki, jeśli ktoś go dotknie. Fakturę również ma mieć jak piach – oznajmiła, dokładnie to wyobrażenie wcielając w życie. Łodyga była niczym czerwony metal, sztywna, twarda, wytrzymała na wszelkie zarysowania. Była również, jak liść, ciepła w dotyku. Smakowała metalicznie, nieprzyjemnie, nie miała specyficznego zapachu, jak liść. Lekko połyskliwy metal, trzymał na sobie w pełnym rozkwicie kwiat, przypominał trochę grążel, ale nim zdecydowanie nie był. Kielich, jak i płatki miały kształt grążela, ale same w sobie przypominały zbity w środku, coraz bardziej sypki na zewnątrz piach. W środku piach ten był ciemny, brązowy, niczym mokry piach. A na zewnątrz piach ten był beżowy, sypki. Cała faktura kwiatu była chropowata, ciepła. Wydzielała przyjemny, ziemisty zapach. Gdyby ktoś pokusiłby się posmakować kwiatu – zdecydowanie by się zdziwił, bo poczułby smak...rybki! Na tę myśl Lilia się uśmiechnęła. – Ach, no i smakuje rybką... – zaśmiała się lekko, przelewając odpowiednią porcję maddary w swój twór, by mógł zaistnieć w pełnej krasie. Płatki piachu miały delikatnie kruszyć się na wietrze, ale niewiele – raptem ziarenko czy dwa. W ten sposób kwiat starczy na dłużej do podziwiania. Teraz czekała na ocenę.
Rytm Wydm
Licznik słów: 750
~ Wiecznie młody – brak kary +2 ST po 110 księżycu.
~ Pechowiec – po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji. Bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.
~ Szczęściarz – 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie (ostatnie użycie: 7.01)
~ Zaklinacz – stałe -1 ST do rzutów na obronę magiczną
~ Magiczny Śpiew – raz na walkę odejmuje 2 sukcesy przeciwnika
~ Gojenie Ran – raz na tydzień wyleczenie rany lekkiej lub zmniejszenie powagi innej (ostatnie użycie: xx.xx)
Mowa #C878FF
Fullbody od Duszenia Cierni