Strona 3 z 40

: 27 sty 2014, 22:08
autor: Zagubiona Łuska.

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Skuliła się lekko, gdy zimny pocisk trafił w delikatne łuski. Pazury zagłębiły się bardziej, by utrzymać ją na miejscu. Wypuściła ciepłe powietrze nosdrzami, sprawiając, że uniosła się przy niej mała mgiełka. Zwinnie przemieściła się na inną część potężnego Drzewa, czemu towarzyszył cichy odgłos ocierających się łusek. Dla patrzących na nią zdołu stała się punktem, który już dawno pochłonięty przez niewielką śnieżycę którą wzbudziła, uśpioną wśród gałęzi. Szybko, i tym razem bezszelestnie przedostała się na dół, sprawa dziwnego zapachu nęciła ją.. A jednocześnie bawiła jego niedostrzegalność.. Pozorna. Smukła istota śledziła każdy ruch mający miejsce w otoczeniu. Bezimienny obserwator dawał jej szansę poddania samej siebie próbie, choć wątpiła, że jej podoła, nie odmówi wyzwania..

: 28 sty 2014, 16:43
autor: Iskra Nadziei
Uśmiechnęła się chytrze, gdy ziemny nie trafił w nią. Spojrzała na Vento która najwidoczniej wyczuła coś, lub kogoś, nie przejmowała się tym za bardzo bo miała inny plan. Podeszła po cichutku do TH'B i wskoczyła na niego popychając go w zaspę. Nie przejmowała się za bardzo tym, że mały może się obrazić, albo co gorsza może mu się coś stać, ale to była przecież tylko zabawa, prawda? Co może się stać? Przecież już się tak bawiła z bratem, jak była mniejsza. Ciekawe co teraz robi jej brat...-pomyślała z uśmiechem na pysku.

: 28 sty 2014, 17:42
autor: Ciernisty Kwiat
Oczywiście TH'B spodziewałby się następnej śnieżki, być może nawet udałoby mu się uniknąć następnej kulki białego zimnego puchu, ale ta nie nadeszła, za to po chwili, zanim zdążył podjąć jakąkolwiek reakcję, przygniotła go ciężka masa niebieskiego futra, sprawiając że stracił równowagę i przewalił się na śnieżną zaspę. Zaskoczony, w prymitywnym odruchu chwycił zębami za cokolwiek, a to cokolwiek okazało się być skrzydłem samiczki. Nie ugryzł jednak teraz mocno, nie na tyle mocno żeby ją uszkodzić do krwi. Zaczął się natychmiastowo kręcić na boki, próbując uwolnić się spod samiczki, po chwili puścił także skrzydło samiczki. Śnieg na którym teraz leżał był zdecydowanie za zimny by na nim tak leżeć, nawet pomimo tego że siedząca na nim mała samiczka była całkiem ciepła.

: 02 kwie 2014, 15:40
autor: Melodia Ciał
Młody samiec w końcu dotarł na miejsce w którym umówił się z Przywódcą Cienia. Rozejrzał się wokół ale jego nie było, no trudno, więc Adept zaczeka tak długo jak tylko będzie to konieczne.
Czerwonołuski usiadł na chłodnej trawie i wbił wzrok w horyzont, póki co nic innego nie miał do roboty, cały czas zachowywał jednak czujność. Nie chciał się dać nikomu zaskoczyć i wyjść na nieostrożnego.

: 02 kwie 2014, 19:38
autor: Uśmiech Szydercy.
Szyderca niespecjalnie śpieszył się na spotkanie, dlatego też adept Ognia musiał trochę poczekać. Przyleciał na wzgórze, doskonale widoczny już z daleka – czarny punkt na tle błękitnego nieba. Ogromny, umięśniony gad wylądował, ryjąc szponami w ziemi głębokie rowy i złożył błoniaste skrzydła.
Obrócił powoli rogaty łeb w stronę Spalonego, wbijając w niego spojrzenie swych szkarłatnych, dzikich ślepi. Przyjrzał mu się z perfidną bezczelnością, a na koniec oględzin sapnął, wypuszczając spomiędzy nozdrzy kłęby czarnego dymu. Naszpikowany kolcami ogon przecinał powietrze ze świstem. Wzrok stał się wyczekujący.

: 02 kwie 2014, 22:35
autor: Melodia Ciał
Samiec czekał i czekał, aż się w końcu doczekał. Wielki, ciemny gad wylądował tuż przed jego obliczem, a na jego widok Spalonego na moment zamurowało. Ilekroć widział smoka pokroju Uśmiechu, ogarniało go przerażenie, które na szczęście Czerwony świetnie ukrywał.
Ukłonił się nieznacznie Przywódcy Cienia by już po chwili się odezwać
– Witaj Uśmiechu Cienia. Wiesz w jakim celu poprosiłem o to spotkanie, prawda ?– spytał, tak dla pewności i czekał na reakcję Cienistego.

: 02 kwie 2014, 23:01
autor: Uśmiech Szydercy.
Pysk smolistołuskiego samca wykrzywił się w szyderczym uśmiechu, gdy usłyszał pytanie. O tak, domyślił się, o co chodzi. Zmierzył Spalonego z góry do dołu, niczym smaczny kąsek krwistego mięska, po czym znów sapnął, wypuszczając z nozdrzy dym. Taki miał odruch, gardło wiecznie drapała mu siarka, dlatego jego głos był zachrypnięty i gardłowy.
– Owszem. Powiedz mi więc, w jaki sposób jesteś w stanie wspomóc Cień? Jakie masz szczególne umiejętności? Co możesz nam zaoferować? – spytał z lekką drwiną w głosie, unosząc rogaty łeb i patrząc na adepta z góry. – I kim ty w ogóle jesteś? – dodał. Nawet nie znał jego imienia. I nie obchodziło go to szczególnie, ale chciał zwrócić uwagę smokowi, że nawet się nie przedstawił, teoretycznie od tego powinien zacząć rozmowę.

: 03 kwie 2014, 11:26
autor: Melodia Ciał
– Na imię mam Spalony Kolec i szkolę się na rangę czarodzieja, a więc niedługo będę mógł stanąć do walki o stado, jeśli to tylko będzie konieczne.
Kiepski ze mnie łowca, ale sądzę że magię mam we krwi, jestem bowiem synem dwójki czarodziejów
– powiedział spoglądając na Cienistego, teraz czekał na to co powie on, o co go zapyta, jakie będzie miał zastrzeżenia.

: 04 kwie 2014, 11:47
autor: Uśmiech Szydercy.
Szyderca słuchał adepta w milczeniu i bezruchu. Zastygł niczym skała, wlepiając w niego swoje spojrzenie, które zawsze miało dziki wyraz. Słuchał go uważnie, na koniec kącik jego pyska uniósł się w drapieżnym uśmieszku.
– Czarodziej? Doskonale, nie mamy jeszcze Czarodzieja – oznajmił gardłowo. To z pewnością jest silny argument popierający prośbę Spalonego. Kheldar zmrużył nagle ślepia i buchnął z nozdrzy kolejną porcją dymu.
– Co na to twój Przywódca? Wie? Nie mamy z ogniem wrogich stosunków i nie miałbym nic przeciwko, gdyby ten stan rzeczy się nie zmienił, a najpewniej staniesz się zdrajcą. – rzekł ironicznie.

: 04 kwie 2014, 21:15
autor: Melodia Ciał
Młody zamyślił się na moment. To było dobre pytanie, czy Ogień wiedziała ? Czy może nadal wierzyła że jej syn się zmieni na lepsze
– Tak, rozmawiałem z nią już o tym i jestem świadom tego że najpewniej orzeknie mnie zdrajcą i być może zechce mnie zabić, ale nie sądzę aby postanowienie jednego adepta pogorszyło wasze dobre stosunki– odrzekł, duży nacisk kładąc na swą obecną rangę, która przecież nie była aż tak wiążąca jak dorosła.

: 04 kwie 2014, 23:16
autor: Uśmiech Szydercy.
Szyderca zmrużył ślepia, patrząc na Spalonego przeszywająco, jak gdyby wietrzył kłamstwo. Być może nawet tak pomyślał, lecz najwyraźniej niespecjalnie się tym przejął.
– Jeśli zdradzisz Cień tak samo, jak Ogień, padlinożercy znajdą twe wnętrzności na granicy Cienia z Ogniem. Rozsmarowane po całej granicy – oznajmił gardłowo i wyszczerzył kły. Miał w sobie sporo z sadystycznego, narwanego szaleńca. Byłby w stanie to zrobić z uśmiechem na pysku.
– Przyjmuję cię, licząc, że przydasz się stadu jako Czarodziej, daję ci więc cztery księżyce na wyszkolenie się tak, by zasłużyć na rangę – dodał stanowczo warkliwym, groźnie brzmiącym tonem, a jego naszpikowany kolcami ogon przeciął powietrze ze świstem.

: 07 kwie 2014, 8:12
autor: Melodia Ciał
Skrzywił się nieznacznie na dźwięk jego słów. Cóż, on wiedział co się może stać ze zdrajcą, już Życiodajna Trucizna mu to bardzo obrazowo wytłumaczyła, ale go to nie zniechęciło.
Kiwnął lekko łbem
– Dziękuję i...nie mam zamiaru narażać się na twój gniew, zresztą gdzie miałbym pójść zdradzając Cień ? Nie ma takiego miejsca, a Ziemia raczej nie przyjęła by podwójnego zdrajcy, tak więc, możesz mieć pewność że zostanę w Cieniu aż po kres swoich dni.
Oczywiście postaram się wyszkolić w ciągu tych czterech księżyców i mam nadzieję że się mi to uda
– odpowiedział

: 07 kwie 2014, 18:10
autor: Uśmiech Szydercy.
Kheldar wpatrywał się w adepta z rozbawieniem, słuchając jego słów.
– Powinieneś dziękować – wtrącił złośliwie, jak to miał w zwyczaju. Poderwał się na równe łapy, strosząc odruchowo kolce zdobiące niemal całe jego ciało. Rozłożył ogromne, błoniaste skrzydła, tak czarne, że pomimo cienkiej błony nie przepuszczały światła. Na jego pysku pojawił się szeroki, mroczny uśmiech prezentujący pełen arsenał jego ostrych kłów.
– Witamy wśród Cieni – rzekł, po czym machnął silnie skrzydłami, wzbijając w powietrze i odleciał w stronę terenów Cienia. Spalony mógł polecieć za nim.

: 12 cze 2014, 22:04
autor: Błędny Ognik
Ni było go jakiś czas.
Wcale nie chciał, nie planował tu wracać.
Niestety nie był tak dumny i odważny jak jego siostra która zginęła wiele wiele księżycy temu. Ruszył za barierę, chciał odejść i nigdy nie wracać, ale... gdy tylko równinni podeszli zbyt blisko od razu zwiał z powrotem. Bez stada smok, samotny smok nie ma szans. Przełknął ślinę rozglądając się po okolicy. Nie wyglądał dobrze. Jak cień samego siebie. Nie polował, nie uczył się. Bo i po co?
Był tchórzem. W pewnym sensie, a może w pełnym sensie? Trudno to ocenić. Sam bowiem już nie do końca wiedział kim albo czym jest. Bo niby jak miałby to wiedzieć skoro całkowiecie zatracił sens? Już nic go nie trzymało przy życiu. No może za wyjątkiem panicznego strachu przed śmiercią... a może to jego urojenie? Może wcale nie boi się śmierci. Gdy teraz był sam bił od niego smutek. Apatia.
Był zwierzęciem zamkniętym w tych żałosnych granicach bariery. Małej cianej, zimnej bariery. Nudnej w dodtaku.
Jak każde dziekie zwierze przyzwyczajone do wolności i stałych wędrówek, na początku szalał. Miał za dużo energii. Biegał całymi nocami, polował jak najęty.
Tyle, że to... nie ma sensu. I tak nic nie zmieni i tak będzie zamknięty już tu do końca.
Świat nie zgotuje mu niespodzianki która dałaby mu cel. Nie... ono po prostu pozwoli mu żyć spokojnie.
To dla niego śmierć.
Ze smutkiem w oczach patrzył w rozgwieżdżone nocne niebo przed sobą, nie poatrzył do góry. Usiadł i gapił się.
Był zmęczony... tak bardzo zmęczony.

: 15 cze 2014, 12:05
autor: Znamię Chaosu
Jak to zwykle bywalo, Naznaczony sobie lazil tam, gdzie mu sie zywnie podobalo i za nic sobie mial, jak smoki dziwnie nan patrzyly. Jak widac dla stadnych owiec bylo czyms dziwnym by radzic sobie zupelnie w pojedynke i wciaz trwac, na przekor ich tradycjom. Bog wojny o to nie dbal i tak mial swoje plany, jesli chodzilo o te tereny i poki co, nie spieszylo mu sie. Plan szedl tak, jak przypuszczal, choc trzeba bylo przyznac, ze jego bracia i siostra, ktora postanowila jednak opuscic Wolne Stada, nieco go zawiedli. Samemu to on sobie moze...pozalatwiac jedynie teorie, a praktyka? No wlasnie, samemu nic nie zdziala, chyba. Mlody cialem, stary duchem szedl zatopiony w swoich rozmyslaniach, gdy do jego nozdrzy dotarl znajomy zapach. Skad on znal ten zapach? Ach tak, tak pachniali wszyscy Cienisci. Nie majac nic lepszego do roboty samotnik ruszyl w kierunku zapachu, a gdy zblizyl sie na odpowiednia odleglosc zobaczyl kogos, a raczej cos, co nie przypominalo zbyt zywego smoka. Skads go znal, skad? Chyba z areny. Ale jak on mial na imie? Hmmm....nie wazne. Polnocny podszedl do mlodzika i przechylil leb na bok.
-Wygladasz, jakby Seryjny Morderca Ciebie dopadl, a nie na odwrot.
Oznajmil glosem pozbawionym emocji, czy tez wspolczucia. Pewnie kazdy inny zaraz by ubolewal nad cierpieniem wewnetrzym tego smoka, ale Naznaczony jakos nie za bardzo dbal o stan duchowy tegoz osobnika. Byl ciekaw jego reakcji.

: 15 cze 2014, 21:08
autor: Błędny Ognik
Smok nie usłyszał gdy Kolec podszedł do niego. Dopiero gdy się odezwał wybudził się z letargu. Spojrzał na niego. W jego oczach mignęła iskierka... zainteresowania?
Zupełnie jakby próbował wybudzić się z tago swojego dziwnego stanu... pół trupa.Aiden starał się przypomnieć sobie jak się mówi. Tak dawno tego nie robił... Księżyc? Pięć? A może dziesięć? Od jakiego czasu nie nawiązał z nikim kontaktu? Nie wiedział. Dokładnie nie potrafił orzec.
Cały jego umysł spróbował skupić się na czymś co kiedyś całkiem nieźle mu wychodziło, na kłamstwie. Teraz męczyło go jak wszystko inne. Ale nadal nie można było poznać po nim niczego.
To jedyne się nie zmieniło. Nie wiadomo kiedy kłamie a kiedy mówi prawdę. Zaśmiał się cierpko.
– Kolcu... Czyżbym nie był martwy gdyby dopadł mnie inny seryjny morderca? – zapytał uśmiechając się. Nie był to wesoły uśmiech... przynajmniej oczy nadal były nieobecne. pamiętał jak mu się przedstawił. Zawsze pamiętał. Nawet w tym fatalnym stanie. W tej apatii. Spojrzał znowu przed siebie. Zwiesił łeb nisko, ze zmęczenia. Wyglądał jak bardzo stary zmęczony życiem smok.
– Co cie do mnie sprowadza Naznaczony? Czemu podszedłeś? Czyżbyś znowu miał ochotę wygrać walkę?– zapytał bez zainteresowania, monotonnie. Bez życia.