Strona 16 z 20

: 14 lis 2020, 2:00
autor: Błysk Przeszłości

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

– Na pewno będę Ciebie szukał, gdy nadejdzie mój czas. Lepszy ja niż nikt, prawda? Byłaś jedną z niewielu osób, przy której czułem się akceptowany. Choć szczerze... tak nie do końca. Ale tak czuję się przy każdym, więc to się nie liczy. – wytłumaczył nieco pokrzepiająco. To znaczy, miał taką nadzieję. Co jak co, ale Perła była ostatnią osobą, która zasługiwała na samotność.
– Nie. Dawno jej nie widziałem. Ciekawe jak się ma... – zaczął brzmieć zastanawiająco, wpatrując się gdzieś w dal. Później z powrotem przeniósł wzrok na Perłę, lecz tym razem z lekko uśmiechniętym wyrazem pyska.
– Wiesz, że ten kamień, co dała mi Adira... Mam go jeszcze? Zastanawiam się, czy nie powinienem go przekazać swojej córce i opowiedzieć jej o tobie. Oh, w ogóle, przekazałem jej również twoją bajkę. Ciekawiła ją bardzo.

: 15 lis 2020, 19:15
autor: Wieczna Perła
  Naprawdę była jedną z niewielu? Trochę ją to dziwiło – dla niej było to proste. Takie nie zwracanie uwagi na przywary, niedoskonałości innych.
  Oh. Dawno jej nie widział...
   – Ma się względnie dobrze. Może się z nią zobaczysz za niedługo? Też z nią rozmawiałam – powiedziała.
  Wiedziała, że dalej będzie go mieć – po to je rozdawała. Jako pamiątkę. On do tego niesie jeszcze pamięć o niej. Ciekawe.
   – Miło z twojej strony. Muszę już iść. Będę czekać – zapewniła i zaczęła kierować się ku wyjściu, dając samcowi czas na ostatnie słowa.

//zt

: 22 lis 2020, 22:09
autor: Echo Zbłąkanych
Mlody znów wypuścił się na wędrówkę na tereny pokoju. Zalazł do jakiejś dziwnej groty, było tu nieco ciemno o straszno. Mara była w dość dobrym jak na siebie nastroju, przynajmniej nie łazili już po przebrzydłym bagnie, i nie brudziła już swojego pięknego futra. Nasz bohater zapuścił się tutaj poszukać jakiś może kamieni szlachetnych? Może się coś trafi, albo jakieś ciekawe zwierzaki do zbadania? Świetlik miał na tym punkcie fioła. Kocica nie podzielała jego entuzjazmu do poszukiwań takowych, ale musiała przecież pilnować tego głąba, żeby nie zrobił sobie krzywdy. Na ta chwile jej nie drażnił, więc nie sadziła wrednych komentarzy. Jaskinia wydawała się pusta, młodemu przyszły do głowy nowe głupie żarty.
Hop, hop Echooooo! – zawołał głupkowatym głosem w kierunku czeluści... Echo. Uznał to za świetny żart.
Boki zrywać, wszyscy padli ze smiechu i się tarzają. – usłyszał reprymendę Mary w głowie.
Uśmiechnął się tylko, i dalej gapił się w ciemność, wypatrując czegoś ciekawego.

//Koralowa Łuska.

: 22 lis 2020, 22:31
autor: Pajęcza Lilia
Koralowa Łuska potrzebowała chwili odpoczynku. Oczywiście gdzieś poza terenami obozu ziemi, żeby nie narażać się na spotkanie kogokolwiek. Co prawda wyjątkiem była jej siostra Cynamonowe Zauroczenie, ale nie chciała ryzykować żadnej interakcji z kimś innym. Grota, którą Ptasznik zauważyła wydawała się dobrym miejscem, żeby zrelaksować się na chwile. Dopiero, jak weszła do środka zauważyła bardzo znajomą figurę wraz z jakimś wielkim kotem. Szybko skojarzyła, że to nowo mianowany Echo Zbłąkanych, a krótko po tym nieukrywanie uszczypliwy komentarz ze strony Korony Ziemi. Nie wygląda jakby się tym przejął zbytnio albo już zapomniał o tym w porównaniu do Ptasznika. Miała odruch odwrócić się na pięcie i odejść, ale już w momencie podejścia mógł ją już słyszeć.
Hmpf... nie wiem, czy pamiętasz co Korona Ziemi powiedział, ale było to bezczelne – mruknęła nieco nie wiedząc jak w ogóle zacząć rozmowę. Nie chciała też w ciszy gapić się jak jakiś upiór na czarodzieja ziemi dlatego wężowa smoczyca powiedziała pierwszą rzecz jaka przyszła jej do głowy.
Nie wiem co on sobie wyobraża mówiąc tak do innych

: 23 lis 2020, 8:26
autor: Echo Zbłąkanych
Młodego już łapała potężna zamuła, gdy nagle puma warknęła ostrzegawczo. Wyrwało go to z zadumy, i zobaczył co było powodem warknięcia. Zobaczyła jedno dzieci Basiora, mianowicie Ptasznik, a raczej teraz już Koralową Łuskę. Trochę mu się przykro zrobiło, gdy przypomniał sobie jak została pominięta na ceremonii, przy czym przywódca przyznał to na głos jakby w formie żartu. Bardzo nie trafionego. Rozpoczęcia dialogu od tej sytuacji na ceremonii się nie spodziewał. Trochę go zamurowało, nie wiedział co powiedzieć. Dawno zapomniał o tej stytuacji, fakt, była mało przyjemna, ale był zbyt szczęśliwy uzyskaniem rangi, a potem pochwałą od Rapsoda, żeby to pamiętać.
Eee Witaj Koralowa Łusko... trochę mnie zaskoczyłaś tym stwierdzeniem. Masz racje z początku zrobiło mi się trochę przykro, że tak zdawkowo podszedł do mojego problemu, tym bardziej, że zdobywanie rangi było dla mnie rzeczą niezwykle ważną. Jednak dość szybko o tym zapomniałem, nie pozwoliłem rujnować sobie tej chwili, a że mój mistrz, Rapsod chwile potem mi pogratulował, to w ogóle szybko zapomniałem o tym incydencie. – wyjaśnił młody. Kumka ani Mara nie miały nic do dodania, siedziały cicho. Puma przyglądała się jedynie podejrzliwie młodej smoczycy, jednak widziała, że to jeszcze dziecko, więc nie spodziewała się z jej strony jakiegokolwiek zagrożenia.
Przywódca dość obcesowo pominął Cię podczas ceremonii, robiąc z tego dość nie trafiony żart. Wszystko u Ciebie w porządku? Wydaje się, że dość mocno się przejmujesz tą całą sytuacją... – zagadnął adeptkę. Wydawała się wyjątkowo wrażliwą osobniczką, miał nadzieje, że nie uraził jej pytaniem. Ułana żaba obecna na jego głowie spała obżarta w najlepsze, Mara nie komentowała.

: 26 lis 2020, 21:05
autor: Pajęcza Lilia
Na warkot pumy Koralowa Łuska zareagowała jedynie przymrużeniem oczu, ale nic bardziej konkretnego. Wiedziała, że kot czarodzieja ziemi jej nie zaatakuje więc nie czuła zagrożenia z jej strony.
To dobrze, że ciebie ktokolwiek pocieszy i tak lekko do tego podchodzisz. – mruknęła nieco zdziwiona. Dla niej to wygląda jak dawanie pomiatać sobą, ale też Echo zdobył, do czego dążył i ma spokój więc może nie ma już sensu wykłócać się o to. –No i gratulację, że udało ci się. Tak szczerze... też chcę zostać czarodziejem. Może mi opowiesz jak... to wszystko wygląda? – zapytała ciekawa co Echo Zbłąkanych może jej powiedzieć na ten temat.
Wyśmienicie. Jest tak świetnie, że wynoszę się stąd. Wszędzie byle nie w tym stadzie z tym przebrzydłym uzdrowicielem. A Korona Ziemi? Powinien bardziej zważać, na co mówi, bo nie każdy o tym zapomni czy zignoruje – syknęła ze złością jak tylko myśli o tym jak życie. Jak sierota wprost mówiąc.

: 26 lis 2020, 22:09
autor: Echo Zbłąkanych
Nie powiedziałbym, że lekko. Po prostu uznałem, że nie dam sobie psuć takiego momentu przez jakieś głupie teksty. Chciałem od zawsze być, jak dotąd była to najważniejsze, co chciałem osiągnąć. Pracowałem, i dopiąłem swego. To, że olałem uszczypliwości, nie znaczy, że nie zabolało. Jestem ponad to, ważniejsze po prostu były dla mnie gratulacje od mistrza, niż nie trafione słowa Zefira, większa radość z sukcesu, niż złość za zbycie. Tak staram się do tego podchodzić. – wyjaśnił swoje zachowanie młodszej koleżance. Miał trochę żalu do przywódcy nadal, ciężko było mu zapomnieć o tym, jednak sprawy związane z magia stawiał na piedestale.
Rozumiem Twoje rozżalenie do uzdrowiciela.. Basior w specyficzny sposób traktuje rodzicielstwo... to znaczy jego potomstwo wychowuje jego towarzyszka, Brzeginia. Ma bardzo mocno stosunek olewawczy. – powiedział Świetlik. Narobił sobie bachorów i nie wziął odpowiedzialności no cóż, widać taki ma styl życia.. – pomyślał.
Mara przyglądała się adeptce. Już nie szczerzyła na nią kłów, zrobiło jej się zwyczajnie przykro.. Taka młoda, a tyle w sobie żalu nosi, takie ma poczucie niesprawiedliwości... Patrzyła dalej na adeptkę, ale nie wrogo, ale ze sporym współczuciem. Zapytany o sprawy maddarowe, postanowił nieco rzucić światła na temat.
Bycie czarodziejem jest.. dla mnie idealnym wyjściem. Łączy sobie delikatną subtelność motyla z mordobiciem.. idealny balans jak dla mnie, mogę prac innych po mordzie, i traktować to jaki sztukę. Moje podejście jest takie, że stałe szukam perfekcji, dążę każdego dnia do bycia o krok lepszym, niż minute temu. Jest czas na wygłupy, które uwielbiam, ale jak biorę się za robotę, to chce ja wykonać jak najlepiej. Co do samego czarowania, to korzysta się z energii zwaną maddarą, która bogowie obdarzyli niektóre tylko istoty, w tym smoki.. lecz smoki potrafią również za pomocą jej tworzyć, co jest unikalne. Uwielbiam to, że tak naprawdę jedynym ograniczeniem czarowania jest Twoja moc, i wyobraźnia. Można kształtować w ten sposób swój świat, Twoja wyobraźnia odnajduje odzwierciedlenie w realnym otoczeniu. To jest to, co w tym kocham. Ale nie będę Ciebie aż tak zanudzać. Jednym słowem, cieszę się, że będzie kolejny czarodziej na terenie wolnych stad. Już za dużo wojów jest.. – wykoncypował Echo.
Czasem potrafisz powiedzieć coś twórczego, a nie tylko o żabach gadać i grubych smokach.. – pojawił się głos Mary w jego umyśle. Zignorował to.
Przykro mi trochę, że odchodzisz ze stada ziemi. Nie zdążyłem nawet Cię poznać, ale mimo wszystko możesz liczyć na moją pomoc, przynajmniej mogę tyle zrobić, żeby trochę zrehabilitować ziemie w Twoich oczach– powiedział dojrzałe jak na siebie. Poczuł w umyśle aprobatę Mary. Nie można samego dzieciaka zostawić.

: 29 lis 2020, 18:35
autor: Pajęcza Lilia
Ptasznik jest natomiast przeciwieństwem. Jakiekolwiek obelgi nieważne czy to żart, czy nie bierze na poważnie. Zapamięta sobie i wymaga za to przeprosin, albo się bardzo pogniewa. Jeszcze ani razu nie przymknęła na coś oka.
On śmiał mi powiedzieć, że jego dzieci są samodzielne i dlatego sobie poradziły. Bezczelne – stwierdziła krótko. Ptasznik nie jest jego dzieckiem i nigdy nie była, a jak nie chciał jej to mógł nawet i kazać ją odstawić na miejsce, gdzie ją znaleziono. Co prawda zginęłaby wtedy więc jedynie za to jest wdzięczna, że w ogóle miała szanse na życie. Koralowa Łuska z dużym zainteresowaniem słuchała Echo. Były to dla niej ważne informacje.
Nawet tworzyć? Jak na przykład pokrywać ciało kolcami czy budować kamienne ściany, by się ochronić przed czymś? I to z taką lekkością przychodzi? – koncept tworzenia czegoś z niczego przykuł jej uwagę. Ptasznik prócz kłów i pazurów nie ma nic do ataku czy obrony dlatego idea, że może zrobić z siebie pancernika albo jeża kiedy chce.
Nie będzie mnie tylko w obozie. Nic nie stoi na drodze, żebyśmy widzieli się częściej – mruknęła. Ziemia co prawda jest dla niej skończonym tematem, ale nie skreśli kogoś jeśli wyraża chęci, żeby poznać ją. Co prawda zabawne, że dopiero, jak odeszła, ale nie będzie każdego odrzucać przez to.

: 04 gru 2020, 0:47
autor: Błysk Przeszłości
// kończę fabułę z Perłą, nie zwracajcie na mnie uwagi.

Zastanowił się nad tą propozycją... tak, ciekawie będzie odwiedzić Estrel.
Zaczął się zastanawiać odrobinkę... Niby późno, ale jednak powoli dochodził do wniosku, że może ta Perła nie jest wytworem jego wyobraźni, jak dotychczas myślał? Spojrzał na jej półprzezroczysty pysk jeszcze raz i zaczął jej się głęboko wpatrywać w ślepia, z nadal rosnącym zastanowieniem.
Ta jednak wstała i zaczęła się żegnać. Niby Błysk nie chciał, by odchodziła, ale z drugiej strony... przecież musi. Musi, jeśli nie jest tylko wspomnieniem, a prawdziwą Perłą.
Siedział tak w ciszy w tej samej pozycji przez moment, ale nim złotołuska opuściła grotę, Błysk zdołał się jeszcze odezwać... nieco innym, jakby cieplejszym głosem.

– Hej, um... Dziękuję. Jeszcze raz, za wszystko. Bez ciebie nie dałbym rady się uśmiechnąć. – i tutaj właśnie posłał odchodzącej złotołuskiej coś magicznego; śmiało możnaby rzec, że szeroki, prawdziwy uśmiech, w połączeniu również i ze spokojem duszy w ślepiach. A taka kombinacja zdarzała się u Zamąconego niezmiernie rzadko.
– Będę cię szukać. – dorzucił jeszcze potem, odprowadzając odchodzącą samicę wzrokiem.
Później... posiedział jeszcze tu parę chwil w spokoju i ciszy. A następnie poszedł po prostu... kontynuować dzień, w nieco przyjemniejszym nastroju.


//zt

: 05 gru 2020, 20:01
autor: Echo Zbłąkanych
Młody był nieco zdumiony, i nadal smutny.... Tyle złości było wątek młodej samiczce, tyle żalu... szkoda.
Cóż... faktycznie olał swoje dzieci, i faktem też jest, że sobie poradziły. Cynamonka jest niezwykle wprawną łowczynią, a Spalona Łuska tłucze mordy na arenie w przepięknym stylu jako czarodziej. Same zapracowały sobie na sukces. – odpowiedział po chwili adeptce. Jeżeli jest się w takiej sytuacji, trzeba samemu sobie radzić. Rozumiał jej żal, jednak trzeba wziąć się w garść i iść dalej do przodu.
O, zainteresował kogoś magią, wyśmienicie! Cieszył się, że będzie mógł powiedzieć komuś co nieco na na ten temat.
Tak, jak najbardziej. To o czym mówisz nazywa się magiczną obroną. Poprzez wyobraźnie możesz kształtować rzeczywistość, i tworzyć magiczne zapory, tarcze, twory które mają Cię ochronić.. najpierw musisz sobie wyobrazić co ma cię chronić, jaka grubość ma mieć, z czego się składa, jaka partie ciała pokrywa... wszystko musi być bardzo precyzyjne... następnie musisz przelać energię ze źródła.. czyli zogniskowanego źródła energii, które nosisz w sobie. Nie zawsze się udaje to stworzyć, czasem maddara nie poddaje się woli czarodzieja. Jednak jak już się uda, to tak, możesz wytworzyć kolce, magiczną tarczę. Oczywiście energia źródła ma swoje granice, ale to samemu musisz poznać... na szczęście energia się stałe odtwarza.. to może tyle na początek.
Co do lekkości, to wcale nie jest takie proste, wymaga sporo treningu.
– dość szczegółowo objaśnił temat Koralowej.
No proszę, coraz bardziej zaskakujesz.. – usłyszał Marowy docinek w głowie. Olał go.
Mara nie odstąpiła na krok czarodzieja. Zagrożenie może nadejść niespodziewanie, i pod różnymi postaciami....

: 14 gru 2020, 0:32
autor: Pajęcza Lilia
Gdyby miała uszy położyłaby je nisko, ale natomiast grzywę zawsze może najeżyć jako złość. A ona nie musiała sama sobie radzić? Im przypisuje się nie wiadomo jakie cechy, a tak naprawdę to tylko dzięki nauczycielom, którzy zlitowali się nad nimi tak jak nad wężową. Jedynie, za co należą im się oklaski to za pojemny łeb i chęć nauczenia się wymaganych umiejętności.
Same? Same się nauczyły wszystkiego? Same sobie zafundowały nauki? Czy może w porównaniu do mnie stado ziemi się nimi zainteresowało? – syknęła przez zęby. Jej końcówka ogona drgnęła nerwowo, ale tak jak szybko wybuchła ze złością tak jej opadły nerwy jak wyżyła się. Słuchała objaśnienia magicznej obrony ze strony Echa. Przynajmniej jest teraz do przodu w nauce panowania nad maddarą. No mniej więcej.
Huh, to chętnie zrobię sobie taki trening. Na arenie. Jeśli tylko ty też masz chęci na sparing – zaproponowała taką przyjacielską walkę z czarodziejem ziemi. Oczywiście dopiero jak nauczy się podstaw walki, a z tym zwlekać nie może.
Wiadomo, że nie teraz, ale za jakiś czas na pewno otrzymasz ode mnie takie koleżeńskie wyzwanie

: 22 gru 2020, 20:35
autor: Echo Zbłąkanych
Młody nie miał w zamiarze zdenerwować młodszej koleżanki, jedynym jego celem było pokazanie, że czasem trzeba samemu sobie radzić. Bądź co bądź nim zaopiekował się jego starszy brat. Taki jest świat, nic się na to nie poradzi.
Bardzo chętnie zmierzę się z Tobą w przyjacielskim pojedynku. Zawsze lepiej więcej potrenować – przyznał rację Echo. Nadal chciał z nią podtrzymać jakiś kontakt, przysłowiowe mordobicie mogło też się do tego zaliczać.
Jeżeli będziesz chciała się czegoś ode mnie dowiedzieć, nauczyć, albo choćby porozmawiać, to zawsze chętnie poświęcę Ci czas. – dodał jeszcze. Nadal było mu nieco przykro z powodu całej tej sytuacji.
Musiał się powoli zbierać, miał kilka spraw do załatwienia. Jednak chciał poczekać, aby zobaczyć, czy Koralowa nie będzie jeszcze miała do niego jakiś pytań. Miał zamiar odpowiedzieć na wszystkie.

: 14 lut 2021, 19:06
autor: Maros
Wybrali się na długi spacer, który niestety zakończył się przymusowym poszukiwaniem schronienia. Oczywiście, nie przeszli całej drogi na łapach, obecnie znajdowali się spory kawałek od granicy stada z terenami wspólnymi. Pogoda potrafiła zmienić się bardzo szybko i tak właśnie było i w tym wypadku. Śnieg zaczął ciąć w pysk nieprzyjemnie, a lodowaty wiatr chłostał ciało. Zimno przenikało przez futro oraz łuski, przyprawiając o wrażenie przenikania, aż do kości. Lot w takim wypadku nie byłby zbyt rozważny, a powrót na piechotę długi i wiążący się z wyziębieniem organizmu.
Gdy jedno z nich wypatrzyło wejście do groty, postanowili się tam skryć i przeczekać zawieje. Nie minęło wiele czasu, a oboje zasnęli lekkim snem. Coś jednak postanowiło go przerwać.
Łeb spoczywający na łapach poruszył się nieznacznie, powieki uniosły odsłaniając zielone źrenice. Co takiego nawiedziło ją w snach? Nie pamiętała zbyt dobrze, a jedyną pozostałością po tym był przyspieszony oddech, jak gdyby dopiero co zatrzymała się po krótkim biegu. Serce również zabiło szybciej. Do nozdrzy dotarła słodka woń, podniosła łeb by rozejrzeć się. Szybko odnalazła jego źródło. Kwiat? Był tu, gdy przyszli? Chyba zauważyli by, zwłaszcza, że ten znajdował się niedaleko ich łap. Pochwyciła go delikatnie prawą łapą, by lepiej mu się przyjrzeć.

: 14 lut 2021, 21:33
autor: Despotyczny Ferwor
Faktem było to, że Despotyczny Ferwor nie raz miewał dziwne oraz często nad wyraz realne sny, które to targały jego psychiką od niepamiętnych czasów swojego istnienia na tej smoczej ziemi. Ot, nie przekładał nad to zbytniej uwagi na starość, jednak z pewnością sen, który obarczył go dzisiejszy los definitywnie był inny od pozostałych...
Wspólna drzemka w grocie razem z Chaosem była naprawdę przyjemnym zajęciem, do chwili kiedy obudził go wspomniany sen. Szybko podniósł głowę spod łap. Szybko rozglądnął się dookoła wypatrując coś czego jego umysł bezzwłocznie chciał ujrzeć. Oczywiście nic poza jego partnerką nie było... przyśpieszony oddech oraz szybkie bicie serca nie mogło jednak być przypadkowe. Żółtymi ślepiami spojrzał na Chaos. Pytająco jakby szukał odpowiedzi na to co się stało... ujrzał wtem ten specyficzny kwiat, którego kojarzył ze snu... skąd on się tu wziął?
– To dziwne Fille... ale ten kwiat przyśnił mi się przed chwilą... – Rzekł przyglądając mu się bardziej. – Tak... w ogóle to skąd go masz? Nie pamiętam Chaosiku żebyś go tutaj zabrała... ani zebrała po drodze... – Stwierdził zaraz, nieco przysuwając się bliżej. Był skołowany tym wydarzeniem i szczerze nie wiedział co o tym myśleć... to było dziwne.

: 15 lut 2021, 21:50
autor: Narrator
Kwiat, który pochwyciła Chaos, był na tyle lekki i delikatny, że ledwie poczuła jego obecność w swoich łapach. Odchodził od niego słodki, naturalny zapach, nie inny od tego, który dało się znaleźć wiosną w samej naturze, choć zdecydowanie intensywniejszy. Oprócz przyjemnej woni, choć o tym zorientowali się po dłuższej chwili, odchodząca od kwiatu energia dotykała obu smoków, napełniając ich poczuciem motywacji, lecz nie od razu wyznaczając przy tym konkretny cel. Wpływ magicznego obiektu nie był na tyle inwazyjny, że nie dało się od niego uciec, bo wystarczył świadomy opór, aby moc przestała płynąć w ich umysłach. Gdy jednak na nią zezwalali, mogli stopniowo zorientować się, że energia ma jakiś związek z nimi i działała tutaj nieprzypadkowo. Obecne w ich głowach było również wrażenie, że muszą sobie o czymś przypomnieć, jakby z ich snów umknęła jakaś ważna odpowiedź, której oboje teraz bardzo potrzebowali.
"Co takiego nas łączy, kim jesteśmy dla siebie? Czy jest coś więcej, co mogę zrobić?", pojawiło się w ich myślach, jak w końcu odnalezione wspomnienie, choć były to pytania nadesłane im ze strony kwiatu. Wyglądało na to, że musieli odpowiedzieć do wewnątrz siebie, bądź na głos. Wiedzieli, jakby była to informacja z samego snu, która dotarła do nich dopiero teraz, że należało jakoś wykorzystać ofiarowany im kwiat, gdyż jedynie czekał, aby ich wynagrodzić. Choć być może nie to był jego największy cel. Najważniejsze było to co zrobią wobec siebie.

: 18 lut 2021, 0:48
autor: Despotyczny Ferwor
Nagła myśl... która rozbrzmiała w umyśle Despotycznego podsyciła pewną część jego, która kryła się głęboko w jego sercu. Czy jego umysł płatał mu znowu figle? Czy wszystko co się teraz działo było jednym wielkim snem, z którego się jeszcze nie wybudził? Ciężko było mu na te pytania odpowiedzieć, ale... to co rozbrzmiało w jego umyśle nie mogło być przypadkowe, ani fałszywe. Żółte ślepia skierował na swoje przednie łapy w które to zawiesił swój wzrok. Uniósł lewą łapę, która brała na siebie tak wiele obietnic i słów... cierpień i bólu... jednak nie rozwodził się nad przeszłością, a bardziej nad tym co się dzieje tu i teraz. Z nim i Chaos.
– Ból? – Rzucił pytająco do siebie, jakby nie był pewny co do tego. Obaj ujrzeli na swoich oczach dużo cierpienia... nawet jeżeli Ferwor ujrzał go stanowczo zbyt wiele w swoim życiu, ale czy nie o to chodziło? Życie i czas jak nic innego potrafiło podziurawić nasze serca, a samotna walka była trudna i nieuczciwa... więc łączył ich czas... dawne relacje oraz wspólne dążenia z ich upadkami. Fakt, że ona jak i on prą do przodku po mimo trudności. Za tym co kochają i wierzą. Przegrane nie miały w tym wypadku żadnego znaczenia, bo liczyło się samo dążenie do celu. Chaos jako bycie dobrym wojownikiem, a Mułkowym podążanie za własnymi zasadami i intelektualnym rozwojem.
Nie wątpliwie łączyła także ich ciekawość i ogrom świata, ale co to oznaczało? Kim tak naprawdę są dla siebie? Kim lub czym była dla niego Fille?
Porankiem i zachodem... dniem i nocą... gorącą i suchą pustynią oraz mroźnymi i niedostępnymi górami. Promieniami słońca, które witają mnie każdego dnia. Blaskiem księżyca, który umila mi sen. – Rzekł do siebie, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy, że mówi to na głos. – Nie mogę powiedzieć kim jest dla mnie... bo musiałbym opisać wszystko. Kwintesencja jest dla mnie wszystkim co dobre i radosne... opisanie tego słowami jest niemożliwe i niestosowne. To co czuje znajduję się w moim wnętrzu. Żadne słowa, czy myśli nie opiszą tego w należyty sposób. Dlaczego też miałbym odpowiadać na te pytanie zrodzone w mojej głowie. Chaos nie była zaledwie kimś, a samo myślenie o tym było zniewagą. Była TYM gorącym i palącym uczuciem, które scala wszystkie dziury. Nigdy nie była kimś, a tą, którą zwę Chaosikiem... – Monologi były częstym zjawiskiem u bagiennego, dlatego Chaos nie powinna się nimi dziwić... nie licząc samej treści oczywiście.
Położył łapę z powrotem na ziemie, a sam Mułek przeniósł wzrok na kwiat. Był dziwny, a więc czy to on nie był sprawcą tych myśli? Jeżeli tak to jaki miał w tym cel? Może jakiś duszek płatał im w tym momencie figle... albo było to sprawką jakiegoś boga?
– Czy jest coś co mogę zrobić... – Te słowa błąkały się w umyśle łowcy poszukując odpowiedzi... nie wiedział co miałby zrobić, ale z pewny był jednej rzeczy... – Zawsze jest możliwość zrobienia czegoś więcej bądź lepiej... Nie ma tak, że coś nas przed tym zatrzymuje. Teraz nie wiem co miałbym zrobić... ale jeżeli przyszłość będzie ode mnie tego wymagać, to jak najbardziej zrobię coś więcej... Nie ważne co miałbym dla niej zrobić i przez jakie torfowisko musiałbym się przeprawić, to wciąż tego nie zmieni. Śmierć czy kalectwo nie miały w tym żadnego głosu. Nie ma fizycznej rzeczy, której bym nie zrobił dla Fille... chce jak najlepiej dla niej... niczego więcej nie pragnę od mojej egzystencji. To jest mój cel, który zostanie ze mną do końca...

: 20 lut 2021, 17:10
autor: Maros
Zerknęła na łowce, gdy ten poderwał nagle łeb. Najwidoczniej nie tylko ona miała interesujący sen z którego pamiętała niewiele. Nie musiała nawet pytać, słyszała jego przyśpieszony oddech, a resztę mogła spokojnie przybrać za pewnik.
A widziałeś jakiekolwiek drzewa czy krzewy kwitnące teraz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. Tylko skąd wziął by się tajemniczy kwiat? Ktoś go przyniósł? W powietrzu jednak nie czuć było woni mogącej zdradzić czyjąś obecność. Przyjrzała mu się ponownie, jednak nic nowego nie zauważyła, z wyglądu przypominał najzwyklejszą część rośliny.
– Ktoś najwyraźniej zostawił go tu przed nami, a my zwyczajnie go nie zauważyliśmy. – było to najprostsze i najbardziej logiczne wyjaśnienie. A jednak było coś co różniło znaleziony kwiat, od tego zwyczajnego jaki można było zobaczyć gdy drzewa kwiknęły. Wraz ze słodkim zapachem, coś bijące od roślinki w jakiś sposób wpływało na jej myśli. Nie było to agresywne działanie, jak wtedy gdy Neira chciała pokazać jej jak wyglądał świat w którym się wychowała. To było bardziej subtelne, podsuwało jedynie poszczególne wątki myślowe, jednak nie na tyle mocno by zmuszać do ich kontynuowania. Sprawiało, że coraz bardziej chciała wrócić do snu, który przepadł w zapomnienie wraz z otwarciem ślepi. Jednak jak to bywa z niemal każdym snem, im bardziej starasz się do niego wrócić tym więcej Ci umyka. Nawet jeśli pamiętałeś jakiekolwiek jego strzępki i one potrafiły umknąć ze łba i już nie wrócić. Jedynym czego była pewna, to właśnie tego co trzymała w łapie i na pewno widziała to również we śnie.
Po dłuższym błądzeniu po niczego nie wnoszących próbach odszukania czegokolwiek związanego ze snem, już miała dać sobie spokój, jednak coś jej tam zaświtało, niby najzwyklejsze pytania, a jednak zrodziły one nagły chaos i zamieszanie.
Co najgorsze, ponownie wróciła do smoka o którym myśleć nie powinna, zwłaszcza teraz. Potem znowu do tego znajdującego się obok niej. I do tego, i do tego mogła dopasować odpowiedzi. Pozostawało jednak w nich kilka luk których nie potrafiła zapełnić. Jeden dawał jej to czego drugi nie mógł lub zwyczajnie nie chciał i na odwrót. Jednocześnie relacja z tym pierwszym była równie skomplikowana, co łatwa z tym drugim.
Czy to musi być tak trudne?
Co takiego nas łączy?
Młodzieńcze zauroczenie? Coś co nigdy nie miało prawa ujrzeć światła dziennego, jednak ona sama głupim błędem pogorszyła wszystko po stokroć. Tylko czy gdyby tamta nauka zakończyła się jak każda inna zmieniło by to coś? Z pewnością tak, w końcu przy każdym następnym spotkaniu padały słowa których w pewien sposób w ogóle się nie spodziewała. Pytanie jednak, czy były one wywołane strachem, że postąpi jak ktoś inny, czy jakąś inną pobudką bliżej jej nie znaną. Czy może całe to "uczucie" można było wyjaśnić czymś tak prostym, jak zwykła chęć zaspokojenia pewnych instynktów?
W drugim przypadku zaś brakowało chyba czegoś innego.. Czegoś więcej niż wsparcie i poczucie radości, które wydawało się złudne i kryło coś równie paskudnego. Oczywiście miała tu na myśli tylko i wyłącznie siebie, bo co co druga strona miała by udawać?
Kim jesteśmy dla siebie?
Tu sprawa się komplikowała, przynajmniej w przypadku pierwszego, gdyż nie znała odpowiedzi. Skłaniała by się do zwykłych znajomych, może nawet mniej. Czasami porozmawiali, niekoniecznie spokojnie, czasami próbowali oderwać sobie łeb. Nieraz jedno zdenerwowało drugie i na odwrót. Były też chwile przez które nie wiedziała co myśleć i do dzisiaj nie wie. No po po co mówił jej, że nie ma nikogo poza nią? Po co nie chciał stracić jej sympatii? Mimo wszystko tak jak ostatnio próbowała pomóc.
Przy drugim było odwrotnie, było wszystko czego chciała. Za to ona sama nie była pewna czy odwzajemnia to co łowca. Co jeśli okaże się, że wszystko co zaczęło się wtedy w jego grocie, wynikło z chwili słabości? Że został czymś w stylu zastąpienia tego, czego nie mogła osiągnąć przy pierwszej próbie?
Im więcej o tym myślała, tym więcej znajdywało się wątpliwości. Mimo wszystko wyraz jej pyska pozostawał spokojny i jedynie puchata końcówka leniwie poruszała się na boki po skalnym podłożu.
Czy jest coś więcej, co mogę zrobić?
Tu miała największą zagwozdkę, bo w obu przypadkach miała tylko jeden pomysł. Po prostu być, wspierać i dawać coś od siebie. Doskonale zdawała sobie sprawę, że kiepsko idą jej wszystkie ruchy związane z uczuciami. Nie potrafiła o nich rozmawiać, a co dopiero okazywać. No bo jak miała by dalej próbować bez wyraźnych zawahań i wątpliwości, jeśli przy pierwszej próbie sparzyła się w dość bolesny sposób?
Głos Mułka wyrwał ją z rozmyślań, zsyłając jej na łeb kubeł zimnej wody. Zamrugała kilkakrotnie, nie pytała jednak co miał na myśli mówiąc to jedno konkretne słowo. Wyglądał na równie zamyślonego. Nie pierwszy raz słyszała, jak dumając nad czymś mówi na głos, jednak dotyczyło to głównie jakichś pomysłów. Tym razem jednak było inaczej, a ona leżała tak bez ruchu słuchając tego i nie mając pojęcia co zrobić. Co z nią było nie tak? Każdy inny zapewne miałby wiele pomysłów, co zrobił by na takie wyznanie. Może zrobić użytek ze znalezionego przedmiotu, które jak dotąd trzymała jedynie w łapie? Tylko jak? Zwyczajnie podać mu go?
Tak właśnie zrobiła, położyła kwiatek koło łapy łowcy.

: 20 lut 2021, 20:15
autor: Narrator
Despotyczny był typem smoka, który nie bał się mówić i mówił dużo, lecz nawet konfrontując siebie z uczuciem, ominął cel, który kwiat próbował mu podsunąć. Nie chodziło tylko o niego. To co widział, co czuł oczywiście miało znaczenie, lecz choć miał zdolność by w słowach wyrazić zjawiska, przy których gubiło się tak wiele smoków, być może przeoczył, że powinien mówić do niej.
"Czy potrafię sprawić, żeby mnie zrozumiała", było tutaj znacznie precyzyjniejszym zagadnieniem. Ponieważ monolog był jednym, zachwyty i komplementy potrafiły być naprawdę piękne i kwieciste, lecz w styczności z niepewnością i zagubieniem szybko blakły, tracąc swoją wartość. "Czy jesteśmy sobie równi?"
Chaos tymczasem trwała dalej, zaplątana we własnej głowie. Choć kwiat łagodził jej zmysły, zachęcając do refleksji, jeśli czuła zimno tam, gdzie się znajdywała, nie potrafił jej z niego uwolnić. Być może jednak było coś jeszcze, co mogłaby zrobić. Zapytać, nie tylko innych, ale samą siebie, czego właściwie pragnie. "Nie jak, ale czego?" Magia nie mogła przekonać jej, żeby była w stanie podjąć jakąś decyzję, choć motywacja związana z kwiatem nie była wyłącznie fizyczna. Był symbolem tego gdzie chciała się znajdywać. Odsuwając go od siebie, wyrażała zapytanie, ale nic więcej. Może on mógłby jej pomóc i wtedy oboje by się odnaleźli. A może musiał zrobić coś innego?

Zmysły obu smoków naraz pociągnięte zostały ku kwiatu. "Jak go wręczyć aby został przyjęty i dlaczego?"

: 26 lut 2021, 23:59
autor: Despotyczny Ferwor
Pytania, pytania i jeszcze raz pytania!
Czym że był ten kwiat, który konfrontował go z uczuciami? Powinien iść za jego poradami, czy może kompletnie sprzeciwić się temu co sobą reprezentował? Despotyczny był typem smoka, który niewątpliwie potrafił słowami negować wszystko to, co tylko przypadło mu do głowy. Nie było łatwiejszej rzeczy na ziemi, niż to.... a jednak taka postawa była niestosowana względem Chaosu... cokolwiek to było... musiał to poważnie rozważyć... albo... skupić się na tym przez pryzmat jej samej...
– Czy potrafię sprawić, żeby mnie zrozumiała.... – Rzekł już nie do samego siebie... a słowa popłynęły w stronę północnej samicy, która to mogła od razu odczuć, że Despot zwraca się ku niej.
– Ja... przez naprawdę duży czas... nie potrafiłem przekazać tego co miałem na myśli... często i gęsto brano moje słowa nie tak... jak brzmiały one w mojej głowie. Przyzwyczaiłem się, że zawsze pozostaje niezrozumiany... jednak... – Delikatnie umieścił kwiat na swojej łapie, a drugą kończynę umieścił na łapię Kwintesencji. – Nie wiem, czy potrafię mówić w taki sposób, abyś poznała wszystko to co mam ci do przekazania... jednak bardzo się staram, aby to co ci mówię brzmiało na szczere, bo takie i jest. Zawsze jestem szczery, jednak... obawiam się, że nie potrafię ubrać tego we właściwe słowa... jednak... uczucie które ciebie darze jest prawdziwe i jednoznaczne. Może nie słowach, a w tym, co siedzi głęboko w moim popękanym sercu. – Nie był pewien, czy dobrze zrozumiał intencje kwiatu, bowiem sam się w tym wszystkim gubił, bo ta sytuacja była tak duża i szeroka, że przerastała nieco Ferwor niczym fałdy tłuszczu Pyzatego Basiora, który przecież musiał mierzyć się z tym każdego dnia.
Nie poddawał się mimo to wszystko, więc też zaczął wierzyć w to, że to co przekazuje Fille jest wystarczająco zrozumiałe dla niej.
"Czy jesteśmy sobie równi" to nie było akurat zbyt trudne pytanie, bowiem oczywiście, że tak było. Nie widział też powodów dla których miałby myśleć inaczej. On jak i ona zrobiliby dla siebie niemal wszystko, a sam Mułek nie czuł się przy niej jakoś gorszy, czy lepszy... miał nadzieje, że Fille też tak o tym myśli, bowiem kochając ją z całego serca, nie zniósłby jakby ta, czuła się z jakiegoś powodu gorsza.
– Fille... czy czujesz, że jesteśmy dla siebie kompletnie równi? – Zadał po chwili oplatając ich ogony.
Następnie rozbrzmiało w nim ostatnia refleksja, przy której chwile się zastanowił. On już przyjął ten kwiat, który wręczyła mu Chaos... ale jakim sposobem mógłby go wręczyć jej... nie mógł po prostu oddać go jej... bo prezentów się nie oddaje... wtem przypomniała mu się pewna rzecz ze swoim skrzydłem... sięgnął to też pod niego łapą, którą wcześniej trzymał samice i wyciągnął z niego spinkę w kształcie kwiatu.
– Oddawanie prezentów... raczej... nie jest zbyt kulturalną rzeczą... dlatego... przyjmij ten kwiatek ode mnie. Może nie jest prawdziwy, jednak ma takie samo znaczenie. – I zaraz przypiął wspomnianą spinkę na głowie Chaosu tak, aby ładnie podkreślała urodę samej wojowniczki... o ile oczywiście przyjęłaby taki prezent .

: 09 lip 2021, 15:02
autor: Ostoja Zimy
Tym razem ona musiała schronić się przed upałem, wcisnęła do jednej z dziur by zaraz przejść do ciemnej, wilgotnej i to dosyć obszernej groty. Również się okazało, że w środku było odrobinę wody, choć... Smoczyca nie widziała za dobrze, po oberwaniu kwasem w mordkę troche ucierpiały jej gałki oczne, a niestety leczenie nie udało się całkowicie, na szczęście jej zły wzrok był przejściowy.
Ułożyła się na zimnej, kamiennej posadzce, będąc zmęczoną dosłownie wszystkim. Choć misja ratunkowa się udała, smoczyca wzięła sobie za cel wrócić tam i obrócić w perzynę cały ten burdel który znajdywał się niedaleko wolnych stad.

// Aoha!

: 09 lip 2021, 18:19
autor: Grad Skał
/uznam, że poprosiłaś Jaaha o spotkanie z Aohą bo sam by nie przyszedł niestety

Kolejny genialny pomysł ojca.
Idź ze Złym, musicie się lepiej poznać. Zobaczą jego pysk to nic ci z nim nie będzie groziło, a musisz zacząć chadzać sam.
Czy coś w ten deseń. Przestał słuchać bo denerwowało go gdy Jaah miał rację. Nie chciał wychodzić z groty, nie chciał chadzać sam, nie chciał chodzić w ogóle! Czemu to było tak trudne to pojęcia?! Oczywiście Aoha nie rozumiał, że to wszystko miało na celu odbudowanie w nim pewności siebie. Swoiste ćwiczenia by krok po kroku przestał bać się swojego cienia.

– I ty byś miał mnie obronić? Zjedliby cię tak samo jak resztę.
warknął pod nosem na Złego który szedł obok. Malec nie wiedział jeszcze wtedy, że Jaah doskonale słyszy dzięki uszom kompana co też mówił.
– Co to było?!
stanął w miejscu po raz dwudziesty już odkąd opuścili grotę Plagi. Rozejrzał się uważnie, zaczął nerwowo węszyć. Zły był wyjątkowo cierpliwą bestią pewnie normalnie sam by już dawno zamordował pisklaka za podobne zachowanie.

Upewnił się, że jednak banda smoków wcale na niego nie poluje i ruszył dalej. W końcu trafił na wejście do groty. Lubił groty... i chociaż nie musiałby tak mrużyć ciągle ślepi. No i jeszcze mógłby przesiedzieć w jednym miejscu na tyle długo by Jaah uznał, że długo spacerował. Zerknął na Złego. Zdradzi go?
Zanim zdecydował się zadać to pytanie, nos zaczął swoje nerwowe tańce. Znał ten zapach! Pochylił się lekko i aż poruszał łbem wyłapując wszystkie wonie.
Ostoja...? Ruszył do przodu, Zły został u wejścia niczym strażniczy gargulec. Wiedział, że w środku czeka na niego Ostoja zgodnie z tym co ustaliły smoki.

Aoha wbiegł robiąc dużo hałasu.
– Ostoja!
krzyknął ze łzami w oczach i kiedy faktycznie zobaczył samicę rzucił się na nią. Zapach futra w które był zawsze wtulony był inny niż wszystko co znał. Szary to bezpieczeństwo i szacunek. Żagiew to siła i spokój. Ostoja to... ciepło to coś do czego chciał po prostu lgnąć. Zwłaszcza teraz gdy po przygodach na granicy to jej zapach utulił go do snu.