Strona 16 z 42
: 07 gru 2015, 18:30
autor: Jeździec Apokalipsy
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Wojowniczka nie była wzruszona przybyciem samca. Owszem, wyczuła, że jest nowy. Jego zapach był.. dosyć nijaki, choć dawało trochę zieleniną. Z pewnością musiał przebywać w życiu. Jednak, czy smoczyca przejmowała się tym co myślą o nich inne stada? Nie. Jedni uważali ich za bezmyślne bestie, drudzy za morderców.. Kiara jednak wiedziała jedno. Ktokolwiek ją obrazi po prostu narazi swoje życie.
Skinęła mu łbem i leniwie przekręciła nim na bok.
– Witaj. Możesz mnie zwać Apokalipsą.. – Mruknęła, uważnie mu się przyglądając. Ot zwykły pustynny samiec o czerwonej łusce.. bardziej nadawałby się do ognia, a nie do życia. Mimo to, wojowniczka nie odezwała się a na jego słowa przytaknęła. Ostatnio spotykała dużo obcych smoków.. było to jej jednak obojętne. Póki nic jej nie przeszkadzało, była jak najbardziej o spokojna.
Widać jednak było, jak jej mięśnie lekko się napinały. Robiła to nieświadomie, zawsze była gotowa do obrony i ataku.
: 07 gru 2015, 18:49
autor: Sketch
–Ah. A więc to Ty...
Nie było w jego słowach ani gniewu, ani też podziwu. Po prostu już raz słyszał to imię i zarazem do czego się przyczyniła ta samica.
Miał przez to zamiar ją zaatakować? Skądże. Samiec wydawał się dziwnie spokojny, jakby ta samica była raczej z jego stada, a nie innego. Nie czuł wrogości dopóki nie miał ku temu powodów.
–Wybacz moje wścibstwo... Co was motywuje? Znaczy Cienistych...? Dlaczego uważacie, że wszystko może rozwiązać wojna?
Był piekielnie bezpośredni i zarazem też spokojny. Nawet nie napinał mięśni tak jak czyniła samica. Cóż zatem go motywowało? Ciekawość i chęć zrozumienia. Dla wszystkich smoków Cieniści symbolizowali przede wszystkim brutalną siłę i obłęd. Ale dlaczego tak właśnie było? Czy przywódczyni miała na nich aż taki wpływ, aby każdy myślał tak jak ona.
Jeden obłąkany smok to norma, ale całe stado, które postępuje w tak... nieodpowiedni sposób...?
Znał obłąkanie równinnych smoków, a smoki Cienia dążyły właśnie w ich stronę...
: 07 gru 2015, 18:58
autor: Jeździec Apokalipsy
Cienista spoważniała, słysząc jego reakcje. Co to miało znaczyć? Gdyby tylko ją zaatakował, to dla niego to by się dobrze nie skończyło. Wojowniczka napięła mięśnie i nieco obniżyła pysk, wystawiając rozwidlony język. Jej długi ogon kołysał się z lewa na prawo, czasami mocniej uderzając o ziemię.
– Dlaczego obgadujecie inne smoki nie znających ich motywacji do czynu? – Odparła z uśmiechem, wzruszając lekko barkami. Przez chwilę milczała, jakby się nad czymś zastanawiała. I w rzeczywistości tak było.
– Kto niby to powiedział? Jakbyś nie wiedział, smoki są różne. A to, że karmią was kłamstwami to nie mój problem. – Odparła sucho, patrząc na niego krytycznie. Cień nie składał się z bestii, wiele smoków może i wydawało się mniej normalnych.. ale żeby wrzucać ich wszystkich do jednego worka? Tak samo wojowniczka mogła rzec, dlaczego życie to stado pełne królików niźli smoków. Nie mówiła jednak tego, ponieważ nie oceniała innych. Była ponad to.
: 07 gru 2015, 20:29
autor: Sketch
On jednak pozostał niewzruszony, chociaż zdawał sobie sprawę z zagrożenia. Umiał ocenić potencjalnego przeciwnika i uznał, iż na ten moment i tak nie miałby szans w walce z nią. Dlaczego więc miałby się tym przejmować?
–Właśnie o to mi chodzi. Chcę poznać waszą motywację... I nie chodzi mi konkretnie o Ciebie, na prawdę nie mam nic przeciwko Tobie... Jednak jesteś częścią stada, które nie jest określane 'zbyt przytulnym'...
Nawet w jego głosie brakowało zdenerwowania sytuacją, którą wywołał. On tylko patrzył w ślepia Apokalipsy dając do zrozumienia, że nie chce walki, a rozmowy.
–Wszyscy, których do tej pory poznałem. Nie będę podrzucał Ci imion, aby nie narazić ich na Twój gniew, przykro mi...
Zaczął, a potem z ciepłym uśmiechem kontynuował.
–A więc powiedz mi jaka jest prawda. Bardzo chciałbym ją poznać...
Assuremith w głębi ducha na prawdę wątpił, aby na jakiekolwiek pytanie mu odpowiedziała, ale może zdziwi się? Smok szukał prawdy o życiu pod barierą. Poznawał dzięki temu na prawdę ciekawe osoby... Niektóre lepsze i pełne dobroci... Inne wręcz przeciwnie. Do których wpisze się Apokalipsa?
: 08 gru 2015, 12:06
autor: Jeździec Apokalipsy
A czy wojowniczka była wzruszona? Wiedziała, że samiec przed nią nie jest wystarczająco silny aby ją pokonać. Zmrużyła ślepia, po raz kolejny wysuwając lekko rozdwojony język. A co on taki ciekawski był? Czy stado Cienia aż tak bardzo go interesowało?
– Nie wiem jaką motywację możesz mieć na myśli. Wiem jednak o co Ci chodzi.. powiedź mi, czy uważasz mnie za złą smoczycę? – Rzekła spokojnym głosem, uśmiechając się do niego delikatnie. Nie była wrogo nastawiona, choć jej ciało mówiło co innego. Cóż.. po prostu wojowniczka tak miała. Zawsze była gotowa.
– Stado ocenia się poprzez przywódcę, a jeśli przywódca pozostawia wiele do życzenia.. – Urwała na moment, patrząc gdzieś w bok. Pamiętała jak niedawno Otchłań chciała poświęcić ją i jej córkę, Truskawkę. To był cios poniżej pasa... od tamtej pory stosunki między smoczycami znacznie uległy zmianie. Kiara nie zamierzała jednak mu mówić wprost o co jej chodzi. A co, jeśli ktoś by całą rozmowę podsłuchiwał, a potem doniósł przywódczyni?
– Musiałeś wiele smoków poznać z Życia bądź Wody.. Czy to o mnie się tak wyrażali, czy o stadzie? – Zapytała, ciekawsko mu się przyglądając. W pewnym momencie rozluźniła się, aby samiec nie myślał sobie, że go zaatakuje. Wzięła głęboki wdech, a potem wydech.
– Możesz mi powiedzieć kto to powiedział. Nie zrobię mu krzywdy ponieważ nie jestem bezmyślną bestią, a być może dzięki temu zmienię się na lepsze? – Mruknęła, raz jeszcze posyłając mu lekki uśmiech. Na jego dalsze słowa, lekko uniosła łeb ku górze i spojrzała naprzeciw siebie. Dlaczego tak bardzo chciał usłyszeć prawdę? I tak od każdego smoka usłyszy ją inną.
– Nie ma jednej prawdy. Wiesz o tym. – Rzuciła zagadkowo, patrząc na niego z ukosa. Cóż, Apokalipsa nie była zła. Była.. różna. To, do których postaci wpisze ją samiec zależało tylko i wyłącznie od niego samego.
: 08 gru 2015, 20:35
autor: Sketch
Stado Cienia było bardzo intrygujące i podążało w bardzo złą stronę.
A może kryło się za tym coś więcej, może chciały faktycznie przejąć władzę krwią i terrorem? Właśnie to chciał ustalić. Assuremith spróbowałby rozmowy z równinnymi, gdyby w ogóle dali mu taką możliwość. Niestety każda próba kończyła się atakiem z ich strony. Tutaj sytuacja wyglądała z goła inaczej.
–Mam Cie ocenić po raptem kilku chwilach?
Uśmiechnął się, ponieważ uznał to za niemożliwe. Niemniej jednak oglądnął ją dokładnie obserwując każdą linie jej ciała.
–Jesteś bez wątpienia groźna, ale czy umiejętności i pewność siebie to zło? Nie sądzę...
Tyle mógł powiedzieć na ten temat. Nie znał jej charakteru, a ocena jednego adepta skrzywdzonego przez nią nie powodowała, iż nastawiał się od razu źle na nią.
–Należy takiego przywódcę obalić...
Dopowiedział za nią nawet nie zamierzając pozostawić tej myśli dla samego siebie.
Następne jej wypowiedzi spowodowały tylko kiwnięcie barkami smoka.
–To nieistotne, a Twoje dopytywanie się nie zmieni mojej decyzji.
Mimo wszystko trzeba mu było przyznać, iż był nieugiętą bestią jeśli chodziło o jego własne przekonania. Nawet gdyby go zaatakowała i zagroziła trwałym okaleczeniem- on i tak nie odpowiedziałby jej...
–Prawda zawsze leży pośrodku... I właśnie dlatego nikomu do końca nie pasuje...
Musiał jej przyznać, że bardzo zgrabnie próbowała zmienić temat, ale on nie zamierzał się poddawać.
–A więc? Odpowiesz mi czy nadal będziemy się bawić?
: 11 gru 2015, 9:39
autor: Jeździec Apokalipsy
Cóż, równinni.. z pewnością nie należały do smoków, które chciałyby cokolwiek powiedzieć. Rządzili się swoimi żelaznymi zasadami, których cienista wolałaby nie naruszać. Jednak czy cień naprawdę był uważany za kogoś tak złego? Niesłuszna oskarżenia.. ale to było jest i będzie.
– Niektórzy nawet mnie nie znając, już mają o mnie opinię. – Wzruszyła lekko barkami, delikatnie wyginając smukłą szyję w bok. Dlaczego tak intensywnie się jej przyglądał? A może chciał ją zaatakować? Może to była zasadzka? Nie.. stop. Drzewna wzięła głęboki wdech, a potem powoli wypuściła powietrze.
– Niektórzy grozę wykorzystują do osiągnięcia własnych celów. Ja wolę skupić się na.. byciu tym, kim zawsze marzyłam. – Uśmiechnęła się lekko, tłumacząc łagodnym głosem. Niebieskie ślepia uważnie zmierzyły młodego samca, który był niewiele młodszy od niej samej.
– Wspominałeś, że pochodzisz zza bariery. Opowiesz coś więcej? – Zapytała, delikatnie poprawiając skrzydła na grzbiecie. Na jego dopowiedzenie nie zareagowała. Tak jakby nawet nie usłyszała, że to powiedział. Może wolała nie słyszeć?
Cóż, upartość nie jest dobrą cechą. Apokalipsa na przykład bardziej ceniła swoje życie, niż dochowanie nic nie zmieniającej tajemnicy.
Nagle na jej pysku pojawił się cień uśmiechu.
– Dlaczego mam Ci odpowiadać na Twe pytanie, skoro Ty nie chcesz odpowiedzieć na moje? – Jak widać nie tylko pustynny należał do uparciuchów.
: 11 gru 2015, 10:25
autor: Sketch
Samiec również się uśmiechnął, ponieważ coraz bardziej zaczynało to przypominać handlowanie informacjami.
–Ja nie jestem "niektórzy."
Po co miałby z nią rozmawiać, gdyby to była zasadzka? Lepiej byłoby atakować z ukrycia, a jeśli byłoby ich więcej to po co w ogóle się kryć? Assuremith był taki. Jeśli dana istota go interesuje to bada ją również wzrokiem. Tym bardziej że to samica...
–A co Ci się marzy?
Proste pytania zadawał i zarazem były to dość niewinne pytania. Ona jednak odbierała je na opak, jakby chciał ją pogrążyć przez nie. I dobrze... była ostrożna, to nic złego.
–Co chcesz wiedzieć konkretniej?
Nigdy nie opowiadał ogólnikowo, aby nie strzępić niepotrzebnie języka. Potem okazała się uparta, ale Assuremith nie zamierzał podejmować ten pisklecej zabawy.
–Nie chcesz powiedzieć to nie będę Cię zmuszał. Nie narzekaj jednak, że jesteście niezrozumiali skoro wcale nie chcecie wytłumaczyć swojego postępowania...
Tym razem on kiwnał barkami. Nie wyciągnie z niego żadnych imion smoków, choćby zagroziła by jego życiu. Nie po to buduje się więź z innymi, aby ich sprzedawać za inne informacje. Taka jest przyjaźń z Assuremithem...
: 11 gru 2015, 17:20
autor: Jeździec Apokalipsy
Może tak, może nie.. Cienista jednak nie była ciekawska. Jej wystarczyła jej własna, niepodważalna prawda. Zastrzygła lekko lewym uchem.
– Wielu to mówiło. – Na jej pysku pojawił się cień uśmiechu. Smoki się zmieniały.. poza tym, poznała go dopiero przed chwilą. Nie mogła mu w pełni ufać, wciąż był obcy.. i zasilał szeregi życia.
– Wiele rzeczy, czasami zbyt wiele. Ale to nic ważnego. – Westchnęła, patrząc mu prosto w ślepia. Cóż, jednak czy Apokalipsa była ładną smoczycą? Być może, ale jakoś nikt się do niej nie zalecał.. i dobrze. Wolała mieć spokój.
– Jak Cię życie wychowało.. przybyłeś tu sam czy z kimś? A może masz do wykonania jakieś zadanie? Przybywasz z pustyń? – Zasypała go pytaniami, domyślając się, że jest smokiem pustynnym. W sumie Oddech też należała do tego gatunku.. może ją znał?
– Cokolwiek powiem, i tak to niczego nie zmieni. I nie narzekam, tylko stwierdzam fakty. Nie jestem nikim ważnym i to nie ja odpowiadam za to wszystko, co się tutaj dzieje. – Wzruszyła barkami po raz kolejny, mrużąc przy tym badawczo ślepia. Ona nie potrzebowała przyjaciół.. lepiej jej bez nich.
Zawsze była samotniczką i jej to nie przeszkadzało. A jak już, to wolała się trzymać rodziny. Jej najbardziej ufała i wiedziała, że ta nigdy jej nie zawiedzie.
: 11 gru 2015, 18:28
autor: Sketch
On kolejny raz kiwnął łbem potwierdzając jej słowa.
–Ja jestem tylko jeden i niepowtarzalny.– Uśmiechnął się szerzej, chociaż na pewno powiedział prawdę-O ironio... Mówisz, że smoki Cie oceniają z góry, a czynisz to samo mi. To bardzo niesprawiedliwe...
I czy tym razem nie miał racji? Z góry założyła, że okaże się 'taki sam' jak reszta. A może będzie inaczej? Może przede wszystkim trzeba chcieć się otworzyć, dać się poznać... Nie? W końcu do tego nie można nikogo zmusić.
–A konkretnie? Mnie to ciekawi...– Próbował ciągnąć ją za język, ale jak na razie była jak oporna góra, którą próbował przesunąć. Ale niech ma tą przewagę i dowie się o nim kilka rzeczy. Zresztą czemu miałby cokolwiek ukrywać?
–Zostałem osierocony za pisklaka przez równinnych. Wtedy pierwszy raz zobaczyłem, że nie należy żyć w zbyt małej grupie... Za drugim razem chciałem walczyć, ale równinnych było za dużo, a mistrz kazał mi po prostu uciec... Jak więc to podsumować?-Westchnął, ponieważ zdawał sobie sprawę jakim nieudacznikiem jest-Popełniałem bez przerwy te same błędy i ciągle uciekałem. Jestem tchórzem i pustogłowym kamieniem.-Taki właśnie był... Był również szczery i potrafił znieść samokrytykę z wypiętą piersią. Nigdy się nie podda, chociaż odnosi na każdym pułapie życia tylko porażki.
–Przybyłem sam, ponieważ nikt nie chciał słuchać starego szaleńca, którym był mój mistrz... Moim zadaniem jest przeżyć, a reszta to moje własne marzenia i pragnienia... Ah i oczywiście. Pochodzę z pustyni, ale od piętnastu księżyców mieszkałem w dolinie, która była kompletnym pustkowiem na skraju innej pustyni... Coś jeszcze?
Te pytania przeleciał na jednym tchu, jakby nie miały kompletnie żadnego dla niego znaczenia. Ah, a potem oczywiście jej unik przed odpowiedzią.
–Obdarzyłem Cie zaufaniem, a Ty dajesz mi jedynie swoje wymówki... Myślę, że czas na ruch z Twej strony...
Spoważniał nagle przy tych słowach. Czy jego cierpliwość się wykończyła?
: 13 gru 2015, 14:32
autor: Jeździec Apokalipsy
Na jego słowa pozwoliła sobie na lekki uśmiech i skinęła krótko łbem. Być może.. to się jeszcze okaże. Wciąż go nie znała.. mógł być przecież jakimś szpiegiem.
– Cicho! Ja tak mogę. – Odparła, szczerząc się lekko po czym spojrzała gdzieś w bok. Samiec był z Życia.. wojowniczka jednak bardziej nie cierpiała wody.
– Hm.. moim marzeniem jest zdobycie tytułu Czempiona Viliara. – Rzekła nieco rozmarzonym głosem, uśmiechając się przy tym radośnie. Przez chwilę nawet poczuła się, jakby już nim była! Skupiła się jednak z powrotem na smoku, który zaczął opowiadać jej etapy swojego życia. Lubiła słuchać innych i dowiadywać się coraz więcej i więcej.. ale starała się nie być zbyt natarczywa. Mówił ogólnikowo, ale wybierał najważniejsze elementy. Tak właśnie myślała Apokalipsa.
– Nie jesteś tchórzem i.. kamieniem. Jesteś normalnym smokiem. Jak ja! – Wyszczerzyła się, chichocząc przy tym lekko. Zapamiętała jednak najważniejsze szczegóły.. wiedział jak wyglądają równinni. Dobrze, że bariera wciąż się utrzymywała.. ale pytanie na jak długo.
– A jakie są Twoje marzenia i pragnienia? – Zapytała, uważnie go obserwując. Wychowywał się na pustyni, to dobrze. Chociaż nie była pewna, czy obecny klimat mu przypasuje. W końcu była zima. Na jego słowa, przechyliła lekko łeb w lewą stronę.
– Skąd mogę wiedzieć, że obdarzyłeś mnie zaufaniem? Opowiedzenie swojej historii o niczym nie świadczy! – Starała się zażartować, jednak samiec był taki poważny.. a nie chciała być dla niego nie fair.
– No dobrze.. Co chcesz wiedzieć? – Skupiła na nim swoje błękitne ślepia.
: 14 gru 2015, 5:58
autor: Sketch
Atmosfera nieco się rozluźniła- i dobrze. Assuremith nie patrzył na smoki pryzmatem stad. Fakt- faktem jako, że należała co Cienia ich schadzka mogłaby spowodować jakiś konflikt, gdyby oboje się postarali. Niemniej pustynny smok nie szukał wojny. Uważał, że i tak smoki wolnych stad przesadzają z tą walką o tereny.
–Bo co? Bo Ty też jesteś taka niepowtarzalna, hę?
Podjął temat, chociaż nie spodziewał się po sobie takiego szczeniackiego zachowania i zaczepek. Potem samica wyznała mu swoje marzenie, a więc po prostu 'otwierała' się przed nim.
–Ahh, słyszałem o tym. Pokonaj wielu przeciwników na arenie, aby stać się kimś pobłogosławionym przez boga. W sumie bardzo podoba mi się to marzenie. Tacy jak my powinni bez ustanku próbować walki na tych arenach...– I tutaj mowa o smokach nastawionych na walkę wręcz. Assuremith nie do końca rozumiał maddarę i zarazem nie chciał jej zbyt dobrze poznawać. Wystarczyło mu nieprzyjemne spotkanie z maddarą, która krążyła mu w żyłach, powodując kompletne odrętwienie ciała. Potem jednak temat spowodował, że uśmiech zniknął z pyska samca. Na jej odpowiedź kiwnął tylko łbem na 'nie'. Odezwał się dopiero przy następnej wypowiedzi samicy.
–Moim marzeniem jest coś zmienić. Stać się kimś, kto będzie w stanie przeciwstawić się licznemu przeciwnikowi i choćbym miał przy tym zginąć- abym obronił wszystkich, którzy są mi drodzy...
Czempion czy nie- on nie marzył o tytułach, ale pragnął mocy nie dla siebie, tylko dla innych. Uważał, że jeśli będzie on lepszy- całe stado na tym zyska. I czy mylił się?
–Jedyne co masz to moje słowo, że tak jest...
To również wypowiedział z dość neutralną miną, ale następnie lekko się uśmiechnął. Znów poczuł, że trochę się przed nim otworzyła.
–Powiedz może coś więcej o sobie...
: 16 gru 2015, 17:23
autor: Jeździec Apokalipsy
Wojowniczka zawsze miała w sobie zapał do walki, ale uczciwej bądź przeciwko drapieżnikom podczas polowania. Taką walkę lubiła. Wojna jednak wydawała się jej mieć więcej wad niż zalet, wolała jej unikać. Niestety była do niej zmuszona.. taka rola wojownika. Nie zamierzała go jednak krzywdzić bo i po co?
– A żebyś wiedział! – Uśmiechnęła się drażliwie po czym przechyliła lekko na lewo. Widać było, że się rozluźniła. Była jakaś.. uspokojona. O dziwo.
– Walka to w końcu mój żywioł, dobrze, żeby i inni o tym wiedzieli. – Mruknęła, patrząc na niego uważnie. Maddara była dla niej nie wiadoma i niebezpieczna. Nawet swoim córkom to powtarzała, że lepiej jest jej unikać, ale potrafić się posługiwać. Podstawy trzeba znać.
Upartość samca była.. nie do opisania, ale wojowniczka zamierzała się teraz z nim mierzyć. Skinęła w milczeniu łbem. Słuchając uważnie jego dalszych słów, kiwnęła lekko ogonem na bok.
– To trochę niemożliwe. – Puściła mu oko, po czym mlasnęła. Jej się tytuł podobał, ale i tak rodzina była najważniejsza. Smoki które kochała były.. z pewnością przez nią szanowane i pilnowane. Obcym jednak.. nie za bardzo wierzyła. W sumie jej Cieniste Siostry były ważne.. ale czy wojowniczka posiadała przyjaciół? Raczej nie.
– A czy Twoje słowo jest wystarczająco dobrym potwierdzeniem? – Zaśmiała się, a potem usłyszała to dziwne pytanie. Co niby miała o sobie opowiedzieć? Nie lubiła za bardzo tego tematu. Przecież nie przyzna się jemu, że jej ojciec wcale nie jest jej ojcem i ma z nim pisklęta.. nie, to by była przesada. Apokalipsa zrobiła głęboki wdech.
– A co mam mówić? Nie wyklułam się w Cieniu, tyko w Życiu. Do Cienia przeszłam, gdy byłam pisklęcia z rodziną, ponieważ wygnali mojego ojca. Jaką córką bym była, gdybym nie poszła za nim? W tym stadzie.. było mi dobrze, nie licząc samca, który chciał mnie pożreć żywcem. – Zamilkła, przywracając do wspomnień Bezwzględnego Drapieżcę, specyficznego samca, z którym dopiero jak dorosła zaczęła mieć dobry kontakt. Szkoda, że odszedł bez słowa pozostawiając jej swoje kamienie szlachetne.
– Moje życie nie jest ciekawe.. nie wiem, czy chce Ci się o nim słuchać. Jest prostolinijne, takie jak każdego. – Zakończyła, wzruszając lekko barkami. Uśmiechnęła się nikle.
: 17 gru 2015, 20:28
autor: Sketch
–Wiem, wiem...– Odpowiedział z szerokim uśmiechem, a nawet na chwilę ukazały się jego kły w rozbawieniu. Przecież nie będzie się kłócić. Była jedyna i niepowtarzalna....
–Walka jest w porządku, o ile zna się umiar...– Nie zamierzał prawić jej kazań w tym temacie, ale jeśli chciało się być dobrym wojownikiem to trzeba było znać swój umiar- na przykład nie powinno się walczyć, kiedy ma się rany, choćby niewielkie. Tak samo nie rzucać się na zbyt silnych przeciwników, a podczas wojny wybierać takich, których można pokonać szybko i bez odniesienia ran. W innym przypadku wojownik może być dobry- ale nie najlepszy.
Maddara czy siła łap- w jednym i drugim chodzi o jedno... O pokonanie przeciwnika niezależnie od tego czy ktoś pochwalał używanie tchórzliwej magii, aby obalić przeciwnika.
Przecież sam kiedyś chciał być czarodziejem. Sam też jednak nie posiadał talentu do maddary.
Ah stwierdziła, że jest to niemożliwe? Ależ wszystko jest możliwe, tylko szanse na to są praktycznie porównywalne z tym, iż Assuremith nauczy się kiedyś biegle władać magią.
–Najwyżej zginę próbując...-Kiwnął barkami kompletnie ignorując już temat swoich marzeń. Były tak odległe, że być może nigdy po nie nie sięgnie. Jednak nie liczy się osiągnięcie samego celu, jak po prostu cała droga dążenia do tego celu. Smok może nie mieć sensu w życiu, ale bez niego po prostu nie dba o nic i o nikogo. Co to byłoby za życie, gdyby tak właśnie się robiło?
–Nie wiem, sama ocenisz... W końcu 'jesteś niepowtarzalna'... I możesz to robić...
Cicho się zaśmiał, chociaż teraz robił dobrą minę do złej gry. Chciał, aby inni potrafili mu zaufać od ręki... Ale sam nie potrafił obdarzyć w taki sposób zaufaniem... Trochę to egoistyczne, prawda?
–A kim jest Twój ojciec?
To naturalna kolej rzeczy, kiedy ktoś mógł znać już kilka imion, a szczególnie jeśli pochodził z zainteresowanego stada. Czy spodziewał się prawdy? Jak najbardziej. Niemniej jednak zmrużył ślepia, a uśmiech na jego pysku nieco zbladł. Potem zapytał o coś bardziej osobistego.
–Masz stałego partnera?
: 18 gru 2015, 23:25
autor: Jeździec Apokalipsy
Wojowniczka zmrużyła ślepia i pokręciła ogonem na boki, uśmiechając się delikatnie. Następnie po chwili poprawiła ułożenie skrzydeł na ciele i spojrzała w bok, ale nie trwało to zbyt długo. Wróciła wzrokiem do samca.
– A po co komu umiar? – Zaśmiała się, pamiętając jak nawet do tej pory nikt nie chce z nią walczyć. Pokonała wiele smoków.. i większość była zwykłymi tchórzami aby walczyć raz jeszcze. Wojowniczka uderzyła ogonem na ziemię, denerwując się. Jednak po chwili to ukryła, lepiej jest bowiem nie okazywać żadnych uczuć. Uczucia to słabość. Na jego słowa wzruszyła lekko barkami.
– Ja tam za szybko wolę nie umierać.. – Zaśmiała się. Poza tym nie wyobrażała sobie, że miałby teraz opuścić aż czwórkę swojego potomstwa. Miała tyle spraw na łbie.. była wykończona, a jednak dla nich wciąż dawała radę. Byli rodziną, a to naprawdę wiele znaczyło. Jego dalszych słów nie skomentowała, tylko uśmiechnęła się nikle. Odrzuciła rogaty łeb do tyłu, przez krótką chwilę patrząc w niego. Oczywiste było, że nie dowie się kto jest ojcem jej potomstwa.
– Słowo Prawdy, były przywódca życia, wojownik, a obecnie.. adept. Przywódczyni go niesłusznie zdegradowała nawet nie pamiętam za co. – Wzruszyła lekko barkami, jakby mówiła o czymś błahym, niewartego uwagi. Ukrywała wszelkie emocje. Potem spojrzała na niego ostro.. czyżby jego słowa nie były za bardzo osobiste? Nigdy nikt tak wprost o to jej nie pytał, większość była po prostu.. obojętna.
– Nie. – Odparła, patrząc w dół i skrobiąc szponami w ziemi. Z jakiegoś powodu poczuła się tak dziwnie, że aż nie mogła spojrzeć mu prosto w ślepia. Wzięła głęboki wydech.
– Nie znalazłam nikogo na swojej drodze, komu mogłabym w pełni zaufać i pokochać. – Rzekła poważnym głosem. Jak widać wciąż wierzyła w miłość.. czy ta jednak istniała?
: 19 gru 2015, 18:21
autor: Sketch
Po co komu umiar? To dopiero pewność siebie...
–Rozumiem, że los jest Ci przychylny. Oby w przyszłości się od Ciebie nie odwrócił...
Mówił oczywiście szczerze i z uśmiechem na pysku. Niemniej wiedział, iż każdy w końcu trafia na przełom. A kiedy jesteś tak pewny siebie- spadniesz z większej skały, kiedy nastąpi pasmo przegranych. Smocza duma wtedy strasznie cierpiała...
–Ja również. Niemniej kto wie, kiedy Ateral po nas przyjdzie?
Tak, znał już bogów tutejszych smoków, a więc nie musiał się zgrywać i wypowiadać się niezwykle precyzyjnie o tym. Imieniem boga można było zastąpić kilka nieprzyjemnych słów.
Ah, gdybyśmy mogli wybierać za siebie... Wtedy smoki żyłyby wiecznie. Dla każdego jest 'jeszcze za wcześnie'. I kim byś nie był, ile byś nie miał, nie ma znaczenia...
–Słyszałem o nim...– Jego uśmiech zbladł. Nastała chwila ciszy.
–Niestety nie były to pochlebstwa. No... Przynajmniej córka mu się udała.
Bo skąd by mógł wiedzieć, iż ona nie jest jego córką. Teraz znów się uśmiechnął, kiedy przełknął kilka nurtujących go pytań.
–To Inevera. W końcu uda Ci się posiąść jakiegoś Chin
Z uśmiechem na pysku wypowiadał dziwne słowa, które pochodziły z jego rasy i stada. Takich określeń się nie dało podrobić, a Kruchy nie był też jakoś skupiony na szukaniu zamienników tych określeń. Zresztą nie istniało zbyt wiele smoków, które nie zrozumiałyby przesłania jego słów.
–U mnie, jeden samiec mógł mieć kilka samic. Kochał je wszystkie po równo...
Nie zamierzał się nabijać z niej, a po prostu tłumaczył swoje zwyczaje. A do czego dążył? Być może do niczego...
: 19 gru 2015, 18:38
autor: Jeździec Apokalipsy
Wojowniczka uśmiechnęła się lekko.
– I wzajemnie przyjacielu. – Zaśmiała się, jednakże jej słowa były w pełni szczere. Wojowniczka poprawiła nieco skrzydła i wygięła smukłą szyję ku bokowi. Wiele cierpiała, ale po każdej burzy nadchodzi słońce więc.. Starała się nie skupiać na porażkach, ale na celach.
– Aterala widziałam z trzy razy w życiu. I mimo to stoję przed Tobą. – Puściła mu oczko, patrząc na niego tajemniczym wzrokiem. Nie wytrzymała jednak długo i z powrotem na jej pysku pojawił się ciepły uśmiech. Apokalipsa nie wydawała się być taką cienistą jak z opowiadań. Była za.. dobra?
– Co słyszałeś? Możesz mi powiedzieć.. po prostu jestem ciekawa. – Mruknęła, martwiąc się. Biały był naprawdę dobrym i wspaniałym smokiem, dlaczego inni tego nie widzieli? Cienista opuściła łeb ku dołowi i westchnęła lekko. Zbyt wielu go nie rozumiało i stawiało fałszywe oskarżenia. Potem jednak zastrzygła lewym uchem i lekko się zarumieniła. Córka mu się udała? No proszę..
– Och.. dziękuję. – Zachichotała, po czym uważnie zaczęła słuchać jego słów. Nie znała ich, ale miały w sobie ciekawe brzmienie. Wojowniczka lekko się pochyliła w jego stronę, jakby chciała dowiedzieć się czegoś więcej.
– Inevera? Chin? Co to oznacza? – Jej ciekawskie, błękitne ślepia zabłyszczały lekko. Jego słowa były nie zrozumiałe, ale liczyła, że zaraz coś jej wyjaśni. Delikatnie się wyprostowała, jakby powstrzymując swoją ciekawość.
– Och.. ale czy te samice nie były o siebie zazdrosne? – Mruknęła nieco zmyślona, nie mogąc sobie wyobrazić, jak mogłoby to wszystko wyglądać. Wzdrygnęła się.
– Nie mogłabym być ze smokiem, którego kocham i szanuję wiedząc, że ma jakieś inne.. na boku. – Dodała, patrząc mu głęboko w ślepia.
: 20 gru 2015, 9:40
autor: Sketch
Widzieć Aterala, a pójść za nim to różne sprawy. Assuremith kiwnął tylko barkami, kiedy powiedziała mu o bogu. Pominął sprawę przyjaciela, ponieważ wydawało mu się to oczywiste.
Następne pytanie, tylko tym razem o Słowo Prawdy... Niewiele interesował się tą sprawą tak samo jak Uskrzydlonym Marzeniami. Czemuż miałby jej nie powiedzieć? On po prostu chronił tożsamość rozmówców, a nie ich słowa.
–Nie wiem ile z tego jest prawdą. Wszystko jednak zbiega do tego, że zachowuje się dobrze do czasu, aż mu ktoś nie wejdzie w drogę. Ponoć też spróbował sprzedać tereny Życia... Ile jest prawdy w "Słowie"? To Twój ojciec, raczej sama lepiej wiesz.
Uśmiechnął się blado chcąc odsunąć od siebie temat smoka, którego tak bardzo nienawidził jego mistrz oraz praktycznie całe stado Życia. Był zdrajcą i zasługiwał na swój los- a przynajmniej według wersji innych smoków.
–Nie dziękuj za fakty... Łączysz w sobie dźwięk i morderczą precyzję. Jesteś prawdziwą Sharum'ting
Teraz jeszcze bardziej uśmiechnął się, a jego ukryty grymas po prostu zmył się z pyska. Ahh, trochę nieświadomie zaczął używać słów swojego ludu, dlatego zaśmiał się krótko i zaczął tłumaczyć...
–"Inevera" to "wola Twojego Boga", a "Chin" to "przybysz", który pojawi się i zawróci Ci we łbie...-Zanim jednak skończył przypomniał sobie, iż przed chwilą znów użył nieznanego słowa. Z wesołym westchnieniem wytłumaczył również i ostatnie słowo...
–Sharum'ting To 'samica walcząca' jakkolwiek inaczej tego nie nazwać.
Potem powrócili tematem do jego rodzimych stron, a o nich uwielbiał wręcz opowiadać.
–Nie, ponieważ kochamy je tak samo mocno i spędzamy z nimi tyle samo czasu. Pierwsza samica nosi nazwę Jiwah Ka i każda następna nie posiada tego przyrostka Ka... Jeśli jakaś samica zostanie wybrana przez Jiwah, zostaje nazwana Jiwah Sen i pomagają one przede wszystkim wychowywać pisklęta wszystkich pozostałych Jiwah. Są jeszcze Heasah, które nie mają stałego samca, ale korzystają z nasienia tych, których wybiorą.
Tłumaczenie działania jego ludu było nawet zabawne. Było wręcz wiele rzeczy, które mógłby jej jeszcze opowiedzieć, ale nie starczyłoby im na to czasu. Jego korzenie były bardzo osadzone w piaskach pustyni i ich zwyczaje traktował jako te 'święte'.
–Tu nikt nikogo nie ma na boku. To Zahven. 'Równe'... I każda wie o tym. Każdą samiec kocha tak samo.
Był nieco rozbawiony, ponieważ zaczynało to wyglądać na to, że jej coś proponował. Może tak właśnie było? Niemniej na siłę jej myślenia nie zmieni i przynajmniej jasno postawił sprawę.
: 20 gru 2015, 15:22
autor: Jeździec Apokalipsy
Rzeczywiście dwie różne, ale nie zmienia to faktu, że smoczyca go widziała. W sumie nie był on jakiś.. inny. Od smok z pustymi ślepiami. Wojowniczka wygięła lekko szyję w bok. Potem uważnie przyjrzała mu się uważnie, czy on też sądził, że Słowo to zły smok?
– Znam go i wiem, że stara się robić wszystko dla dobra swoich bliskich i rodziny. Jeżeli ktoś mu się przeciwstawia, to się nie dziwię, że się denerwuje. Każdy by to poczuł. Złość. – Rzekła poważnym głosem, na moment przestając obserwować Kruchego. Smoki Życia zawsze miały o nim błędne myślenie, dlaczego? Po prostu musieli mieć spaczone umysły bo niby co innego?
Na jego dalsze słowa uśmiechnęła się skromnie, aczkolwiek dopiero po chwili miała dowiedzieć się znaczenia tego słowa. Kiedy zaczął jej tłumaczyć, zacisnęła lekko szczękę.
– Wyrzekłam się bogów od momentu, jak ocenili stado Cienia w świątyni. – Jej głos był dziwny, ale szybko na jej pysk powrócił pogodny uśmiech. Pokiwała łbem na jego słowa, oh.. Apokalipsa znana była ze swoich podbojów. I dobrze, była z tego dumna. Potem kontynuował temat opowiadania o swoich rodzinnych stronach. Wojowniczka zmarszczyła lekko pysk.
– Jak możesz spędzać tyle samo czasu z.. załóżmy z pięcioma smoczycami? Dla mnie to niesprawiedliwie i z pewnością nie do zaakceptowania. – Powiedziała, patrząc mu prosto w ślepia. Cienista jakoś nie potrafiła się domyśli, o co mogłoby mu chodzić. Po prostu Apokalipsa nie znała się na tych sprawach i nawet niczego nie mogła się domyślać.
– Ale samice już siebie nie kochają.. to sprzeczność. – Dodała, wzruszając lekko barkami. Doprawdy dziwne miał te swoje zwyczajnie, trudne do zrozumienia. Apokalipsa wzdrygnęła się lekko. Jak samica mogła przystąpić na coś takiego? To nie miłość, tylko wygoda dla samca. Posiadanie pięciu smoczyc na kiwnięcie szponem było bardzo, ale to bardzo wygodne. Nagle jednak uniosła łeb i z zaciekawieniem zastrzygła uszami.
– Miałeś już jakieś.. Jiwah? Heasah? – Jak widać wojowniczka była ciekawa tego, co jej powie.
: 20 gru 2015, 20:40
autor: Sketch
Assuremith po prostu kiwnął barkami nie potrafiąc wypowiedzieć się na temat Słowa już więcej. Czy uznawał go za złego? Na pewno nie był 'dobry' skoro tyle smoków wypowiedziało się nieprzychylnie na jego temat. Niemniej nie pozwoliłby sobie na wypowiedzenie swojej opinii nie znając osobiście Słowa.
Bardziej chętnie wypowiedział się na temat bogów, chociaż ich też niezbyt znał.
–Nazwij więc to inaczej... Drogą swojego życia... Albo jakoś tak...
Każdy mógł mieć własne podejście do Bogów- jak zresztą w każdym temacie. On osobiście nie miał jeszcze okazji poznać Bogów, dlatego też miał raczej neutralne podejście do nich. W końcu jednak z pewnością któregoś 'pozna', albo przynajmniej poczuje.
Ah, dyskusja na temat jego starych zasad. Uwielbiał to.
–Na pustyni ciężko jest przeżyć, dlatego potrzeba nam wiele piskląt, ponieważ większość nie dożyje nawet piętnastu księżyców. Niektóre Jiwah nie chcą niczego więcej niż piskląt, inne chcą bliskości ze samcem... A obowiązkiem samca jest zaspokajać żądania swoich Jiwah. Jeśli trzeba, poluje dla nich, jeśli trzeba je bronić, samiec robi wszystko, aby obronić każdą. Same siebie nie muszą lubić, ale najczęściej nawet się ze sobą nie spotykają...
Czy było to takie złe? Faktem było to, iż dzięki temu samiec zawsze mógł prosić o czułość swoje samice, ale nigdy nie było to jednostronnym działaniem. Dlatego też samiec nie powinien ich mieć za dużo, jeśli nie był w stanie ich wykarmić i utrzymywać przy życiu.
–Niektóre Jiwah akceptują pozostałe, a w szczególności jeśli są swoimi krewnymi. Często są to kuzynki, albo nawet i siostry...
Wtedy też zakończył i zaraz potem usłyszał pytanie, na które się krótko zaśmiał.
–Miałem kilka Heasah. Już nawet pod barierą spotkałem jedną, ale myślę, że uda mi się ją przekonać do głębszych stosunków.
Potem zapadła na chwilę cisza, a on z uśmiechem po prostu obserwował Apokalipsę. W jego złotych ślepiach było widać pewną dozę pożądania.
: 21 gru 2015, 20:44
autor: Jeździec Apokalipsy
Czemu Słowo był tak nie lubiany? Czy smoki widziały w nim coś więcej, czego ona nie mogła dopatrzyć? A może było to odwrotnie? Nagle zacisnęła mocniej szczękę. Stop myślenia o Słowie. Koniec. Poruszyła lekko barkami dla rozluźnienia i przyjrzała się czerwonołuskiemu samcowi z uwagą. Na jego słowa przytaknęła lekko łbem.
Potem dane było jej dowiedzieć się nieco więcej na temat jego zwyczajów. Doprawdy dziwne prowadzili tam życie, ale wojowniczka nie zamierzała się wtrącać. W końcu każdy był inny i to nie od niego zależało, gdzie się wychował.
– Muszę więc rzec, że trafiłeś na ciężkie tereny. – Pozowliła sobie zażartować, o ile był to żart. W sumie smoczyce na tych terenach były dosyć.. Apokalipsa nawet nie wiedziała. Ale na przykład nie wyobrażała sobie, że taką Jiwah może być.. bodajże sama Dynamika. Nie, to by była przesada. Drzewna zaśmiała się lekko w myślach, kręcąc szyją na boki.
– Dziwne są wasze zwyczaje, aczkolwiek je szanuje. Bynajmniej, nie żyjemy na pustyni! Nie musisz więc szukać żadnych.. Jiwah czy tych.. drugich. – Stwierdziła nieco zażenowana tym, iż nie pamiętała nazwy, która określała smoczyce będące z samcami tylko dla jego.. nasienia? Dobrze zrozumiała?
Po chwili jednak usłyszała ponownie to słowo i je zapamiętała, kręcąc lekko rogatym łbem na boki.
– Och.. to nieźle zacząłeś. – Czy była podenerwowana? Może troszeczkę, ale nie było to ważne. Gdy zauważyła, że w jego ślepiach pojawiło się coś, czego nigdy wojowniczka nie widziała, obróciła sobie za siebie, a potem na boki, nie będąc pewna o co chodzi.
– Coś się stało? Mam coś na pysku? – Rzekła nieco speszona. Tak to jest, gdy nigdy nie widziało się wzroku pożądliwości. Wojowniczka nie znała miłości czy po prostu..
Pomimo posiadania piskląt, ona wciąż tego nie widziała. Słowo patrzył na nią normalnie.. dlaczego Kruchy, patrzy na nią inaczej?