OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
"Wiem o tym."Kiwnęła głową, uspokojona zapewnieniem. Ich przyjaźń mogła być inna, ale pewne rzeczy były niezmienne. Jak to, że przybędzie na każde wezwanie w imię dawnych przyrzeczeń i uczuć. A potem słuchała słów wypełnionych smutkiem i żalem, pojmując jak bardzo Tejfe był nieszczęśliwy.
Chciał powrotu do dawnych czasów pomimo tego, że przeszłość również nie była dla niego łaskawa? Co więc takiego stało się teraz, że pragnął ją zmienić?
Po chwili już wiedziała.
Bez słowa, bez uprzedzeń czy niepewności pokonała krok, który Tejfe uczynił dosłownie chwilę temu. A potem jej skrzydła na powrót okryły jego grzbiet, tym razem mocniej przyciskając jego ciało do jej piersi. Pozwalała, by słowa płynęły z jego pyska, by wszystkie troski i całe cierpienie opuściło jego serce razem ze łzami wsiąkającymi w jej futro. Współczuła mu, choć cierpienie po utracie nigdy nie doświadczyło jej tak mocno. Nie potrafiła postawić się w jego sytuacji, ale widziała zbyt wiele smoków, które gasły pod wichurą nagłych zmian, i przerażone widmem samotności, gubiły się w życiu. Wielu Ognistych cierpiało w ten sposób, a ona już dawno obiecała, że żaden ognik przy niej nigdy nie będzie samotny. Tejfe jednak, nie należał do jej stada... czy więc mogła oferować mu podobne wsparcie? Komu winna była lojalność? Czy musiała wybierać, skoro Ogień stał się jej bliższy niż sądziła, że kiedykolwiek będzie?
Nie.
Nie musiała.
– Ćśś... Już dobrze – zamruczała, starając się nie brać do siebie znaczenia części jego słów. Tych, które wprost określały jej zagubienie i niepewność. – Mogłeś powiedzieć mi wcześniej. Tuż po tym jak dowiedziałeś się, że odeszła. Nie pozwoliłabym ci płakać w samotności. – Potarła pyskiem o jego szyję. Pod zasłoną jej skrzydeł, rozgrzanych podmuchami magicznego wiatru, było duszno, ale nie dbała o to. Nie zamierzała też wypuszczać złotołuskiego z objęć, nawet jeśli wyraźnie dawał jej znak, że chciałby się cofnąć. Tutaj nie było miejsca na jej rozterki, na poczucie oszukania, na irracjonalny lęk. Wszystko co czuła dowiadując się, że został przywódcą, z premedytacją zepchnęła na dno świadomości. Teraz byli po prostu dwójką młodzików, jak za dawnych czasów. Dwójką smoków, które odnajdywały pocieszenie we własnym towarzystwie. Jakby nic się nie zmieniło.
– Tejfe, nigdy nie myśl, że zostałeś sam. Pomimo wszystkich podziałów, wszystkiego co nas dzieli, wciąż jesteś moim pierwszym prawdziwym przyjacielem. I zostaniesz nim do końca naszych dni – szeptała, muskając miękkim nosem bok jego głowy. – Twoje szczęście nie jest kruche... być może to, co teraz powiem zabrzmi okrutnie, ale... prawda jest taka, że trzeba liczyć się z bólem jeśli uzależni się własne szczęście od innych. Smoki pomimo tego jak bardzo chciałabym wierzyć, że będą ze mną do końca moich dni i że żaden nigdy mnie nie skrzywdzi... niestety odchodzą, albo zdradzają. Tak działa życie. – Nie ukrywała smutku, gdy to mówiła. Znała konsekwencje, które szły w parze z zaufaniem i miłością. I wystawiła się na nie zupełnie dobrowolnie. – Możesz być egoistą. Czasami wręcz musisz nim być. Tego nauczyłam się żyjąc wśród smoków. Czasem sam musisz zadbać o swoje szczęście. Więc jeśli zostałeś przywódcą, by ukoić swoje smutki i odnaleźć nowy cel, nie ma w tym nic złego. – Jakieś dwadzieścia księżyców temu miała kompletnie inne zdanie na ten temat. Nie potrafiła egoistycznie patrzeć na świat, ale znalazła kogoś, kto ją tego nauczył. Teraz rozumiała jak bardzo ważna była to umiejętność.
– I mylisz się. Choć schlebia mi, że masz o mnie tak dobre zdanie, to ja nadal gubię się w wielu sprawach. I czasem znów chciałabym wrócić do bycia pisklęciem. Ale jednak jestem tu, na drodze, która wybrałam, tak jak ty. I zmierzę się z konsekwencjami swoich wyborów. – Ujęła jego pysk w łapy i nie bacząc na intymność tego gestu, przytknęła swoje czoło do jego czoła. Ich oddechy i wonie zmieszały się, ale ona kontynuowała ciepłym, mocnym głosem. – I będę żyć dalej, tak jak ty. Cokolwiek się stanie, damy sobie radę, Tejfe. Ty dasz sobie radę. Jesteś silniejszy i dojrzalszy niż sądzisz. Nie pozwól sobie myśleć inaczej. – Z czułością przesunęła palcami po łuskach na jego policzkach, zanim cofnęła głowę.
– Wyznam ci coś – szepnęła, spoglądając mu w oczy. Tym razem uśmiechała się delikatnie. – Bardzo się cieszę, że na mnie polegasz, że pozwalasz mi widzieć siebie w tak trudnych chwilach. Wśród innych smoków możesz być twardy i niewzruszony. Możesz być nieprzejednanym przywódcą, ale przy mnie... zawsze możesz być zapłakanym pisklęciem. Bo ja cię zrozumiem i nie ocenię. Pamiętaj o tym, dobrze? – Wysunęła pysk, krótko dotykając nosem jego nosa. Świadomość intymności gestów, które czyniła wobec Tejfe nieco ją kuła, w głębi duszy nawet odrobinę onieśmielała, ale... To wydawało się jej właściwe. Być tak blisko kogoś, kogo się kochało.















