Strona 17 z 48

: 07 kwie 2016, 18:28
autor: Śnieżny Blask

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Kiedy Przebłysk zaczęła tłumaczyć Chmurce jak się skręca, ta nie zatrzymała się, jedynie trochę zwolniła. Przechodząc z powrotem do truchtu. Pokiwała głową, że rozumie, bo przecież nie była dwuksiężycowym pisklakiem.
Stwierdziła, że tak samo jak zastępczyni skręci w lewo. Utrzymując cały czas jednostajne tempo. Przyjrzała się jeszcze uważnie jak robi to wojowniczka, a następnie sama zaczęła wykonywać skręt w lewo.
Wygięła ciało w łuk, kierując łeb w stronę, w którą właśnie miała skręcać, czyli w lewo. Ogon przerzuciła na prawo, a następnie przebiegła ten obszar, który nazywa się zakrętem. Podczas skrętu pamiętała, aby pilnować ogona oraz skrzydła trzymała blisko boków.

: 11 kwie 2016, 18:07
autor: Tialdreith
I kolejne ćwiczenie miały za sobą. Nie było trudne, choć na początku mogło sprawiać delikatne problemy... ale Chmurka poradziła sobie znakomicie! Dlatego Przebłysk uznała, że mogą bez większych problemów przejść dalej. Do kolejnego potrzebowała odrobinę "pomocy", dlatego zaczerpnęła do swojego źródła maddary. Są na plaży, więc trzeba to wykorzystać! Przy pomocy magii uformowała z piasku sześć średniej wielkości słupków, ustawione w różnych odległościach od siebie, ale wystarczających żeby Chmurka mogła przebiec między nimi. Przy tym nieco je umocniła, nadając im kilka właściwości, tak, żeby nie mogły zostać zbyt łatwo zniszczone. No, może jakby mała w nie wpadła to rozpadły by się bez problemu, ale na przykład wiatr nie był w stanie im nic zrobić. Tchnęła maddarę w wyobrażenie, po czym zwróciła się do młodej.
Skoro już wiesz jak robić zakręty to teraz przebiegnij między tymi słupkami, robiąc slalom. Po tym to będzie już raczej wszystko jeśli chodzi o bieganie – uśmiechnęła się ciepło.
I usiadła zadowolona obok, obserwując jak radzi sobie młoda.

: 27 kwie 2016, 16:51
autor: Szkarłatny Księżyc
Po zakończonym treningu pływania ze Zgniłą, samca zebrało na samodzielny trening. Było wiele umiejętności, które potrzebowały szlifowania i jedną z nich było pływanie. Samiec przybył w to miejsce w poszukiwaniu zbiornika wodnego, co nie było najtrudniejszym zadaniem. Pierwsze co mu przyszło na myśl, to właśnie Zimne Jezioro. Kiedy tylko dotarł na plażę, postanowił od razu zabrać się za swoje zadanie. Wszedł do wody powoli, uważając na kroki. Woda była dość chłodna, a przez to niekoniecznie przyjemna. Trzeba było to jednak przecierpieć. Samcowi powoli uciekał grunt spod nóg, kiedy wchodził to na coraz głębsze wody. W końcu płynął, nie mając już kontaktu z podłożem. Tą umiejętność miał już opanowaną, ale mimo to chciał powtórzyć ją. Zaczął płynąć, dokładnie przyciskając skrzydła do grzbietu, aby nabrać aerodynamiki. Przebierał szybko i uważnie łapami, nabierając nieco prędkości. Przepłynął się jakiś kawałek, po czym zawrócił, najzwyczajniej w świecie sprawdzając, czy aby na pewno pamięta jak się pływa. Chwilę po tym postanowił wykonać jakieś trudniejsze ćwiczenie. Przypomniał sobie naukę nurkowania razem ze Zgniłą i to postanowił uczynić. Znalazł na jeziorze odpowiednio płytkie miejsce, aby się nie utopić i zanurzył się. Pilnował, aby nie oddychać, kiedy powoli jego sylwetka znikała znad poziomu wody. Dotarł w pewnym momencie na dno i dotknął je łapą (jak wcześniej sobie postanowił) i szybko odbił się od niego tylnymi łapami, aby popłynąć do góry. Kiedy tylko się wynurzył, wziął głęboki haust powietrza, którego ledwo mu pod wodą już brakowało. Czas na kolejne ćwiczenie. Postanowił wykonać kilka figur dookoła skał, które znajdowały się niedaleko brzegu. Znalazł dwa odpowiednie dla siebie wystające głazy, po czym przygotował się do pierwszego manewru. Postanowił zrobić wokół nich ósemkę. W porównaniu do pływania tutaj a w rzece nie robiło mu to większego problemu. Kiedy znajdował się w rzece musiał w pewnym momencie płynąć pod prąd, co było bardzo ciężkim zadaniem. Takiego problemu nie było nad jeziorem, gdzie samiec skręcał i pływał bez problemu pomiędzy głazami. Wykonał dwie ósemki i postanowił wypłynąć na brzeg. Dostrzegł stamtąd kilka kolejnych kamiennych kolców ułożonych w linii. Postanowił wykonać dookoła nich slalom. Tak też uczynił. Wszedł do wody, podpłynął bliżej i od razu zabrał się za wykonywanie zadania. Pierwszy słupek minął z prawej strony. Nie było to problematyczne. Przepłynął pomiędzy pierwszym i drugim, by zakręcić zaraz w prawo i minąć drugi słupek z lewej strony. Powtórzył to z czterema innymi i w końcu dokończył ćwiczenie. Zaraz potem wypłynął na brzeg, otrzepał się z wody i odleciał w sobie znanym kierunku.

//ZT

: 22 maja 2016, 13:31
autor: Niewinna Łuska
Jakież jest lepsze miejsce, na pierwszy trening pływania, niż Zimne Jezioro? Kaszmir też nie wie, tak więc przyprowadził dwójkę pisklaków właśnie tutaj. Przyprowadził, czy też przyniósł, to już raczej zależało od dwójki maluchów, gdyż dał im możliwość przejażdżki na grzbiecie, ale nie nalegał, jeśli woleli zaktywizować swoje małe nóżki. Wtedy mogliby oszczędzić sobie rozgrzewki.
– No dobrze, jesteśmy na miejscu, jak się podoba? – zapytał dwójkę szkrabów, obrzucając plażę zadowolonym spojrzeniem. Całkiem lubił to miejsce... Musiało się tu odbyć jakieś całkiem miłe spotkanie, dawno, dawno temu. Tylko z kim to spotkanie było? Wzruszył barkami, skupiając się na dwójce podopiecznych.
– Patrzcie, tutaj widzicie bardzo dużo wody, choć może nie tak dużo, jak w okolicy naszych jaskiń. Jednak ta woda tutaj, jest dla was bezpieczniejsza. No już, chodźcie przywitać się z wodą w jeziorze – Kaszmir dając przykład, ruszył w stronę spokojnej tafli i wszedł w głąb, tak że woda ledwo zalewała mu łapy. Dla tej dwójki jednak taka głębokość na początek powinna być całkiem zadowalająca.

: 22 maja 2016, 18:39
autor: Subtelny Gniew
Fasolka nie mógłby nie skorzystać z okazji, aby pochodzić wreszcie samemu po świecie. W końcu mógł poczuć pod stopami coś więcej prócz skał i drugiego ciała. Stąpał po trawie, która często zasłaniała go całego także ledwo nadążał za Kaszmirowym i Dyskretnym. Dziadek prowadził ich przez lasy, łąki, wzdłuż rzek i obok jezior. Wszystko, co widzieli było jak nie z tego świata. Chociaż to paradoksalne, Fasolka tak czuł. Znalazł się w raju. O ciemności jaja zapomniał, tak jak i wiele rzeczy zapominał dorastając. Nawet sylwetka ojca owiana była mgłą wspomnień. Jakby jawił mu się w powiewie legendarnej toksycznej mgły, która okryła ich tereny. Wiedział, że to co mija nie jest jego domem, ale nie mógł brać tego na poważnie. Nie mógł sobie wyobrazić, że to co widział nie jest najwspanialsze i najpiękniejsze. Jeśli nie, to znaczyło, że jego dom, prawdziwy dom, miejsce, gdzie urodził się jego ojciec, dziad i babcia, i wszyscy inni jego przodkowie, było czymś więcej niż rajem, było.. nie mógłby tego wyrazić nawet w myślach. Tak samo, jak nie wyraziłby cudowności tego świata, w dawnej ciemności.
Nie był tylko zachwycony tym, co mijał. Był także zachwycony dziadkiem. Był zły nie mogąc się rozdwoić. Chciał bowiem patrzeć na świat i w tym samym czasie wlepiać wzrok we wspaniałego, czerwonego samca, który opiekował się nim i jego bratem pod nieobecność ojca. Czasami przerywał zwiedzanie każdego elementu przyrody, rozpoczynając od wielkich dębów, a kończąc nawet na korniku, i doskakiwał do łap dziadka, próbując iść z tą samą godnością co on. Wyglądał przy tym pokracznie, ale starał się. Wciąż pamiętał jego słowa wypowiedziane w grocie. Pod nosem bełkotał: "ojojnik, ojojnik" aż do znudzenia. A kiedy wszyscy zdawali się przyzwyczajać do jego monotonnego głosu, wtedy wykrzykiwał głośniej: "OJOJNIK!" i znów stawał się nie do wyjątkowo uciążliwy.
Oczywiście malec nie był w stanie przejść takiej trasy bez pomocy. Być może Dyskretny dawał radę, był większy i wytrzymalszy. On natomiast jak bardzo by nie chciał, szedł wolno i szybko się męczył. Od czasu do czasu doganiał dziadka i spoglądał na niego znacząco lazurowymi ślepiami, zawstydzony, że prosi o pomoc i bardzo pragnący tej pomocy. Wtedy Kaszmirowy musiał go nieść. Z jego grzbietu widział nawet więcej niż ze swojego poziomu. Mógł oglądać dalsze tereny i rozkoszować się zapachami.

W końcu dotarli. Zimne Jezioro było czymś nowym. Nic dziwnego, że Fasolka natychmiast rzucił się, żeby je zobaczyć. Nie potrzebował nawet pierwszych słów, żeby sprawdzić, jak łapom smakuje piasek, a jak smakuje im woda. Była chłodna, przeszywająca ciało. Dech zaparło mu w piersiach, a potem wybuchnął wrzaskiem radości i zaczął się taplać, rozlewając wodę na wszystkie strony. Po chwili on i pewnie i Dyskretny podążający często jego śladem byli mokrzy od tego taplania, do suchej nitki. Sierść zwisała z nich i wydawała nieprzyjemny zapach.
odopa sie! odopa sie! – wołał malec chadzając z jednego miejsca na drugie. – atku! atku! Ekhm – tu przerwał mu kaszel, gdy woda wlała mu się do pyska i nosa. Krztusił się chwilkę, otwierając szeroko oczy z przerażenia. W końcu odzyskał oddech. – atku! atku! – czknął kilka razy i przewrócił się na zadek. Woda obmyła mu pupcię.

: 22 maja 2016, 23:43
autor: Czarny Lis
Dyskretny też wolał pochodzić. Już widział świat z wysoka, teraz chciałby się wszystkiemu bliżej przyjrzeć. Gdy był na ziemi Ogrom tego wszystkiego wywarło na nim niesamowite wrażenie. Jego zmysły zostały dosłownie zbombardowane wszystkim. Poczałkowo to go martwiło tyle nowych doznać w tak krótkim czasie. Jednak po pewnym czasie dawał sobie z tym radę. Zaczynał poznawać zapach i wygląd drzew, kwiatów i małych stworzeń. Słyszał jak bzyczą małe owady dokładnie się przyglądał co one takiego robią. Niestety brakowało mu cierpliwości, skupienia i czasu by zbadać wszystko dokładnie. Albo przyciągało go co innego, albo musiał pilnować się dziadka. Nie oglądał się na nikogo. Wiedział, że jest z nim brat, ale świata jeszcze w ogolę nie oglądał, a swego brata może zawsze. Dyskretny odkrył także ciekawe rzecz o sobie. Lubił się trzymać w cieniu i chować i oglądać się zza tych przedmiotów. Trzymał się blisko dziadka, ale i blisko niezwykłych rzeczy. Nie skorzystał z okazji przejażdżki na grzbiecie, może w drodze powrotnej, albo na innej lekcji.
Gdy już dotarli (po tym jak badał piasek) spojrzał na wielkie wody, przedtem to były dla niego oczka wodne, ale to było co innego.
Ładne – odpowiedziało pisklę na pytanie dziadka. Na polecenia powitania z wodą, wpierw Dyskretny obserwował dziadka jak wchodzi do wody. Podszedł powoli i już miał zamoczyć łapkę gdy Fasolka wskoczył do wody chlapiąc go całego. To nie był przyjemny prysznic
O nie – pomyślał –Nie dałuje ci tego – po tych myślach wskoczył do wody tuż przy bracie by i go ochlapać. Niestety także się zachłysnął wody i musiał ją odchrząkiwać. Powinien bardziej rozważyć swą decyzje to na pewno odbije się na jego przyszłym życiu. Nie mniej spodobało mu się woda
ŁAŁ! – wykrzyknęło, co raczej brzmiało jak pisk – odopa się – zawtórował wraz z bratem i machał ogonem robiąc rozprysk i małe fale na tafli wody.

: 26 maja 2016, 19:39
autor: Niewinna Łuska
Prawdopodobnie złapałby się obiema łapami za łeb, gdyby nie to, że w przypadku smoka taki gest zakończyłby się wybiciem wszystkich zębów z dolnej szczęki, gdy poznałyby się bliżej z ziemią. Poprzestańmy na tym, że jego szafirowe ślepia zalśniły mocniej w szeroko rozwartych oczodołach.
– Na Naranleę! Nie utopcie się od razu! – powiedział, z całym opanowaniem, na jakie tylko potrafił się zdobyć, podchodząc do piskląt, starając się nie rozchlapywać przy tym wody. Dobra... zaczniemy jeszcze raz, a on będzie stał przy nich w odległości łuski i dopilnuje, żeby te dwa małe bachory przeżyły, pomimo ich usilnych starań, by zakończyć swoje niezwykle krótkie życia.
– A teraz, spokój i wyplujcie całą tą wodę. Już? I nie bić mi się tutaj! Walczyć nauczę was później – zakomenderował na granicy warknięcia. Woda to nie żarty, gdy napełnisz płuca wodą, idziesz na dno jak kamień. – Jak już cali i tak jesteście mokrzy... Brawo, to teraz możecie zobaczyć, co to znaczy prawdziwe pływanie. Weźcie swoje skrzydła i poruszajcie nimi trochę. Pewnie nie robicie tego za często. O tak... właśnie. Teraz, rozluźnijcie je i połóżcie je na wodzie. Powinny same się unosić. Nic z nimi nie róbcie! Po prosu połóżcie na wodzie. Już, trzymają się? Świetnie! No to teraz, czas wejść głębiej.
Niech się bawią, nie miał zamiaru dawać im sztywnych komend. "Wejdźcie do wody tak, żeby wystawał wam tylko pół szpona tyłka, ale ani kawałka więcej!" Meh, co za nudna lekcja by to była. Hm, ciekawe dlaczego wśród piskląt smoków była tak duża śmiertelność?
Mimo luźnego podejścia, Kaszmir był tuż przy nich. Miał łapę w pogotowiu, gdyby któryś z małych wykazał mniejsze zdolności hydrostatyczne i za bardzo wziął sobie do serca jego słowa "zostaniesz kim chcesz". I zostanie łodzią podwodną.

: 26 maja 2016, 20:04
autor: Subtelny Gniew
Fasolka tak wczuł się w pluskającą bitwę, że byłby gotowy wychlapać całą wodę z jeziora. Jeszcze chwila, a pozostał by po nim mokry dół. Może odkryliby dlaczego taka zimna ta woda. Na szczęście Kaszmirowy miał na tyle rozsądku, by do tego nie dopuścić. Jego stanowczy głos wystarczył, by malec zahamował swój niszczycielski entuzjazm. Stanął nieomal na baczność i wbił swój wzrok w nauczyciela. Ciekawe, gdzie podziewała się ta energia, gdy biedny staruszek musiał go dźwigać na plecach?
Oooooooooo! – wziął głęboki wdech, gdy dziadek wspomniał o walce. Spojrzał na Dyskretnego. W międzyczasie woda napłynęła mu do pyska. Jak bardzo Kaszmir nie chciał chlapać, jego wejście do jeziora podniosło fale. Fasolka znów zaczął kaszleć. Ale przeżył.
Nadszedł czas, żeby zastosować się do komend, a nie tylko robić problemy. Rozłożył grzecznie cienkie skrzydła, które, gdyby nie byłby smokiem północnym, pewnie prześwitywałyby na całej długości. Poruszył nimi kilka razy, czując jak mięśnie na bokach pracują. Powinien robić to częściej, bo po stagnacji stawały się strasznie sztywne. Położył skrzydła na wodzie i o dziwo zdołały się unieść. Ktoś mógłby zwątpić, patrząc jak cienkie były. Wszedł głębiej za dziadkiem, czując jak powoli kończy mu się grunt pod nogami. Gdy całkiem go stracił naprawdę wyglądał, jak rozpłaszczona fasola unosząca się na wodzie. Jezioro robiło z nim co chciało. Pływał w kółko nie mogąc złapać jednej pozycji. Unosił łeb nad wodą, żeby nie zatonąć. Ale starał się zachować pysk, jak mówią. Uśmiechał się robiąc dobrą minę do złej gry. Nie mógł przecież spanikować. Choć poboczny obserwator mógłby mieć wrażenie, że byle wiatr zdmuchnie go daleko stąd.

: 27 maja 2016, 0:15
autor: Czarny Lis
Mimo, że się zachłysnął wody, wciąż chciał pokazać na co go stać. Zrobiłby to gdyby nie stanowczy ton Dziadka. Natychmiast przestał, chlapać wokół. Dobrze, że Kaszmir szedł powoli, nie robiąc zbyt dużych fal podchodząc do nich. To wielkie szczęście mieć takiego troskliwego i odpowiedzialnego opiekuna Miał już dostateczną ilość wody w pysku i gardle, która ciągle mu przeszkadzała. Gdy już wypluł i odkasłał co mu zalegało omal się znowu nie zachłysnąć gdy usłyszał, o nauce walki i natychmiastową reakcję Fasolki na to słowo. Spojrzał na niego i się uśmiechnął. To by było ciekawe starcie, nie ma to jak mała braterska rywalizacja, ale to się jeszcze okaże jak to wszystko wyjdzie. Póki co czekała go inna nauka. W końcu pomyślał właściwa część i coś co zaspokoiło jego wiecznie nienasycony głód wiedzy. Posłusznie poruszał swymi skrzydłami strzepując nieco wody z mokrych skrzydeł. Nie robił tego zbyt często, bo rzadko ich używał zwykle używał ich jako odstraszacza na muchy, które na nim siadały i tyle. Teraz w końcu wykorzysta praktyczne zastosowanie położył je delikatnie na tafli wody, by nie zrobić rozprysku by dziadek nie musiał znowu warczeć.Zdziwił się jak zauważył, że jego skrzydła trzymają się na wodzie tak same z siebie. Potwierdził pytanie dziadka. Teraz pora wskoczyć na głęboko wodę i to niezbyt dosłownie. Bez skoku, ale na głęboka wodę. Na początek szedł dalej i dalej czuł jak powoli jego łapy zaczynały tracić kontakt z powierzchnią i unosił się wraz z prądem dalej, trzymał głowę nad wodą i powoli oddychał. Jego ogon także się unosił nad wodą sam z siebie. Dziwne uczucie, ale całkiem fajne.
Dobze?

: 01 cze 2016, 20:41
autor: Niewinna Łuska
– Bardzo dobze – stwierdził w ramach odpowiedzi, obserwując uważnie jak się poruszają.
A poruszali się... nieźle. W sumie, może nawet lepiej niż starsze smoki, które uczył pływać. Oczywiście, że im młodszy jest uczeń tym lepiej, jednakże... Nie spodziewał się tego.
– No to zacznijmy od tego, że oddychacie powietrzem, a nie wodą, racja? – zapytał się pisklaki, nie oczekując odzewu. – Dlatego głowy powinniście trzymać trochę wyżej, na wyciągniętych szyjach, żeby większa fala wam nie zalała pyszczków. Zrobione?
Odczekał parę chwil, zanim przeszedł dalej.
– Bardzo dobrze wam idzie to unoszenie się, ale jeśli chcecie pływać, to musicie zagarniać wodę łapami za siebie. Tak jakbyście coś wykopywali. Tylko że wykopywaną rzeczą będzie woda. Łapiecie?
Uff... gdyby mógł, to by się spocił. Czynność była bardzo prosta, co czyniło ją trudną do opisania w prostych słowach. O ironio, matko wszystkiego co chodzi po tej ziemi. Zanim przekaże im tajniki skręcania, zdążą pewnie popluskać już jakiś kawałek. Będzie musiał wyławiać jakieś małe ciałka. Oby tylko jeszcze ciepłe.

: 02 cze 2016, 22:18
autor: Subtelny Gniew
Kaszmirowy mówił o pocie? On o pocie? Tymczasem Fasolka wciąż pływał w kółko i nie mógł nic z tym zrobić. To było dopiero męczące i stresujące. Oczywiście pisklaki nie dają po sobie poznać stresu ani irytacji. Choć niektórzy przodkowie nie mieli z tym problemu i uważali pływanie za niesubtelne, brudne, mokre. Po prostu nie dla szanujących się smoków. Fasolka był całkiem zachwycony wodą, choć sklejała mu sierść. Poza tym Zimne Jezioro wiosną nie było aż takie zimne i po chwili przyzwyczaił się do innej temperatury.
Pomoc w postaci z trudem złożonych instrukcji z pewnością ułatwiła zadanie. Kiedy mały zorientował się, co ma robić, przekleństwo znoszenia przez wiatr i zalewania mordki falami, minęło. Po pierwsze podniósł pyszczek tak wysoko, że tylko niewielka ilość wody wciąż ochlapywały mu mocno zaciśniętą buzię. Na pewno nie wlewała się już do wrażliwych oczu. Poza tym kiedy zaczął machać łapkami kierunek pływania całkiem się zmienił. Odpychał wodę szybkimi ruchami wszystkich łap, także zaczął posuwać się w kierunku Kaszmira i Dyskretnego. Mimo wszystko czuł wcześniej niebezpieczną bliskość środka jeziora. Teraz jednak ktoś musiał mu wskazać jak się skręca, inaczej uderzy w bok dziadka niczym odbijająca się od szkła mucha, jeśli taka metafora jest w obecnym wymiarze możliwa.[/color]

: 03 cze 2016, 2:09
autor: Czarny Lis
Nie musiał przyzwyczajać się do chłodu wody, już od pewnego czasu w niej się unosił.
No... tak – odparł Dyskretny na hipotetyczne pytanie Dziadka. To raczej oczywiste było. Dowiedział się potem dlaczego ten temat był poruszony. Ta rada okazała się bardzo przydatna, bo akurat większa fala leciała w stronę Pisklaka. Odpowiednio szybko wyciągnął szyję i uniknął kolejnego przykrego zachłyśnięcia się wodą. Trzymał tak chwile głowę by Dziadek zauważył, że wykonał to polecenie. Teraz nadeszła pora na poprawną lekcją pływania. Zagarniać łapami? – pomyślał – Jak kopanie – cóż musi to wykonać, zaczynał poruszać przednimi łapami przed siebie. Spodobało mu się, umie pływać prosto, zaczynał pływać coraz dalej i dalej. Był pewien problem. Zaczynał się oddalać coraz bardziej i nie wiedział jak sterować. Oby dziadek szybko dał radę inaczej Dyskretny skończy jako odkrywcą niezbadanych wód i nowego lądu i to kompletnie nie planowanym.

: 03 cze 2016, 8:24
autor: Niewinna Łuska
– Witaj Fasolko – wyszczerzył się do nadciagajacego pisklęcia. – I witaj Dyskret... No tak...
Cóż za cudownym pisklęciem został obdarzony Chłód. Płynie w stronę opiekuna nie utrudniając nauki. Jednakże, obydwa maluchy nie mogły być jednomyślne. Kaszmir spoglądał za znikający w oddali Dyskretnym. No nie... Nie ma ochoty używać magii, aby go ściągać spowrotem.
– Ogon! Jak chcesz skręcić użyj ogona! – zawołał w ślad za młodym, wyruszającym w podróż dookoła świata. Jakby na potwierdzenie wagi tej części smoczego ciała, końcówka ogona wojownika wynurzyła się na kolizyjnej trasie fasolki, tworząc swoistą boję, w sam raz do przytrzymania się lub opłynięcia.
– Jak chcesz skręcić w prawo, daj ogon na prawo! A jak w lewo, to dajesz w lewo! – potem na chwilę zwrócił się do Fasolki. – Też spróbuj. To proste.

: 07 cze 2016, 21:35
autor: Subtelny Gniew
Z lotu ptaka, albo po prostu smoka, bo przecież nie byłoby nic dziwnego w tym, że jakieś ogromne smoczysko przelatujące nad terenami wspólnymi, spojrzało z zainteresowaniem w dół – choćby po to, żeby ustalić, gdzie się znajduje – i zobaczyło pod sobą dwie pływając bez ładu i składu boje. Tak wyglądali, jak rzucone na wodę przedmioty, które nie mają siły przeciwstawić się prądom i wiatru. No może przydałoby się jeszcze zaznaczyć, że mieli motorki napędowe – swoje łapki zawzięcie odpychające za siebie wodę. Fasolka nie przestawał używać swoich, mimo że już po chwili mięśnie dały mu w kość. Mimo wszystko przeszedł większość trasy z domu nad Jezioro. Nic dziwnego, że czuł oddychanie komórkowe, jakby było rybą i wbijało mu szpile głęboko w skórę.
Mimo wszystko stanowili gnające boje, nie potrafiące złapać kierunku. Ich małe łebki wystawały ponad taflę ciemnej wody, a nozdrza wdychały z szaleństwem powietrze, po zęby zaciśnięte było z obawy przed zachłyśnięciem się straszną wodą. W której nie było nic złego, prócz faktu, że była trochę bardziej mętna od źródlanej wody w jaskini. Skrzydła wisiały na wodzie niczym płachta na byka. Ratowały ich przed zatonięciem.
Dziękuję – zawołał Fasolka, gdy dziadek objaśnił im "jak się skręca". Nie zastanawiał się nad sensem jego słów. Skoro tak mówił tak miało być. Wygiął ogon w lewo i w tamtą stronę się skierował. Łatwizna. Mógłby teraz spokojnie popłynąć w głąb jeziora, na przykład do wysepki i wrócić, ale on był tylko pisklakiem więc odkrywszy, że może skręcać znów zaczął pływać naokoło. Ale tym razem robił to świadomie.

Sorki, że tak długo się zbierałam. Upieranie się przy absurdalnych twierdzeniach to moje hobby xd

: 09 cze 2016, 12:00
autor: Czarny Lis
Dyskretny w czasie tego swojego wojażu nie czul w ogóle zmęczenia, mimo wypłynięcia sporego dystansu jak dla takiego malca. Może dodatkowy fakt ułatwiający to było chłodna woda chłodząca jego organizm w czasie tego wysiłku. Cały czas utrzymywał głowę nad woda by się nie zachłysnąć tą wstrętną słoną wodą. W czasie pokonywania tej odległości zaczynał się bać. Rozglądał się i nie widział w ogóle ani dziadka ani braciszka.
No i co teraz? – pomyślał młody, zaczynało go nudzić ten bezkresny błękit nieba i wody. Powoli ogarniała go panika. Na szczęście, nie był zbyt daleko i nim wpadł w nią usłyszał głos Kaszmira krzyczący by użył ogona do skręcenia w daną stronę. Nie przerywając machania swymi łapkami wygiął swój ogon w kształcie łuku w lewą stronę. Krajobraz przed oczami naszego bohatera się zmienił. Bezkresny błękit obracał się przed nim ukazując złotą plażę, którą pieściła Słońce, a dalszy obrót ukazał przed nim Czerwonego dziadka, który ciutek zmalał dla jego odległości i Fasolkę, który był naprawdę mały przy tej odległości, gdy skończył swój obrót o 180 stopni wyprotował ogon i kierował się w ich stronę, gdy się wystarczająco przybliżył do rodziny, powiedział
Dziadku, dziękuje za ratunek – gdy był wystarczająco blisko otarł się przepływając obok w wyrazie podzięki.
postanowił zrobić ósemkę wokół dziadka i braciszka wyginając tym razem swój ogon w prawo testując w ten sposób każdy możliwy kąt, tym razem może bez tej niebezpiecznej podroży w nieznane zmniejszając odległość swych okrążeń

: 20 cze 2016, 18:58
autor: Kreatywny Kolec
Vizion był już nastolatkiem można rzec, pozbył się tego pisklęcego charakteru chociaż ten nie wykształcił się w nim w 100% i nadal lubił od czasu się pobawić ale już tak nieco bardziej niebezpiecznie....Z pazurami itd. Dużo wędrował i oddalał się od ojca coraz częściej no i nie tylko od niego. Poznawal świat który go otaczał. Jego wyglad też się zmienił, pysk stał się smukły i pojawiły się kolce na szyi a łuski zrobiły się czarne. Skrzydła duże chociaż jeszcze niezbyt dobrze umięśnione bo nie potrafił dalej latać. Na łbie wyrosła mu też para długich rogów. Znowu coś nowego znalazł, nie wiedział jak to nazwać. Siedział na jakimś złotym czymś a woda jest słona. Nie taka jak ta normalna która pił... Samiec prychnął i rozłożył skrzydła, zamachal nimi i zasyczał co trochę też przypominało ryk. Po chwili zamilkł.

: 20 cze 2016, 19:19
autor: Niezłomna Cisza
Gorąco. Słonko wciąż grzało, kiedy Szept doszła na małą plażę. Wcześniej jej łapy miały okazję deptać piasek wokół gorącej zatoczki. Teraz doszła w inną część miejsca zwanego Zimnym Jeziorem. Z powodu pogody zrezygnowała ze zwykłego moczenia końca ogona. Teraz jej łapy przed kolejnym opadnięciem na piasek, wydawały plusk, kiedy wynurzały się z wody. Smoczyca przechadzała się dalej, a woda nawet nie sięgała jej brzucha. Była na tyle, mało zanurzona, że wciąż pozostawała jej swoboda ruchu. Szept nadal szła nieśpiesznym tempem, kiedy zauważyła ślady obecności innego smoka. Pierwszy był cienisty zapach, który do niej doleciał. Później usłyszała dźwięki, które wydawał... A wraz z dźwiękami miała okazję zobaczyć smoka. Zobaczyła niewiele młodszą od siebie wywernę. Ponieważ wiedziała, że samiec pochodzi z Cienia, postanowiła zachować czujność. Smoczyca raczej nie była zbyt wrogo nastawiona na inne smoki... Ale wiedziała, że Woda nie ma najlepszych relacji z Cieniem. Jednak nie zamierzała po prostu ominąć smoka. Zatrzymała się w pewnej odległości od niego.
– Cześć. Jestem Szept Burzy, wojowniczka Wody... – przedstawiła się. – A ta woda raczej nie jest przeznaczona do picia – dodała, a w jej głosie nie było złośliwości. Smoczyca jedynie uśmiechnęła się niewidocznie kącikami ust, ale nic więcej nie powiedziała.

: 20 cze 2016, 19:40
autor: Kreatywny Kolec
Samiec podrapał się tylną łapą za rogiem kiedy dostrzegł obcego smoka, była to samica z...chwileczkę.... Tak, stado Wody jak nic. Vizion nie za bardzo pojmowal dlaczego Cień nie lubi Wodnistych. Tak czy inaczej przjrzal się smoczycy i obojętnym tonem przedstawił się
– Witaj Burzo, mów mi Vizion jestem przyszłym łowcą stada Cienia. Wiem że nie jest do picia, raczej zastanawiam się jak nazywa się to miejsce i jak nazywa się to na czym siedze
Jego końcówka ogona lekko drgała, praktycznie zawsze tak się działo kiedy poznawal obcego smoka. A teraz miał przed sobą przedstawicielkę płci pięknej no i jeszcze z innego stada. Troche się jednak denerowowal.

: 20 cze 2016, 20:09
autor: Niezłomna Cisza
O, smok z Cienia, który nie wygląda na wrogo nastawionego... Chyba można zaryzykować krótka rozmowę, no nie? W końcu, niektórzy cieniści nie tylko są przyjaźni, ale też miło się z nimi rozmawia.
– To miejsce to Zimne Jezioro – powiedziała przyglądając się otoczeniu... Choć nadal nie spuszczała czujnego oka z Viziona. – To na czym siedzisz to piasek. – dodała. – Przyszedłeś tu w jakimś konkretnym celu? – spytała jak zawsze czując ciekawość. Nie była ona tym razem zbyt wielka... Ale mimo wszystko była. Jak zawsze.

: 20 cze 2016, 20:18
autor: Kreatywny Kolec
Młodzian spojrzał na piasek i wbił w niego swoje chwytne trzy pazury od skrzydła, wydając ze swojego gardła "heh" Vizion nie należał do wielkich gaduł ale nie był też ryśkiem-milczkiem. Popatrzył na wodnistą i przyszła mu pewna myśl do głowy
– Nie. Jednak skoro jesteś wojownikiem może mnie pouczysz jak walczyć i się bronić. Skoro chce być łowcą...
Wzruszył barkami i wstał czekając na reakcję smoczycy, machajac co jakiś czas ogonem który siarczyście ciął powietrze.

: 20 cze 2016, 20:57
autor: Niezłomna Cisza
Vizion nie odpowiedział na pytani Szeptu... Jednak ta nie nalegała. Może po prostu chciał zwiedzić tereny wspólne? Zamiast tego zaskoczył ją niewypowiedzianą prośbą. Smoczyca stwierdziła, że czemu nie? Skoro chce się nauczyć to wojowniczka spróbuje mu w tym pomóc.
Szarołuska pokiwała w zamyśleniu głową. Nigdy jeszcze nie uczyła czegoś, innego smoka, więc postanowiła wrócić pamięcią do swoich nauczycieli. Co zazwyczaj robili na początku? I co najpierw poleciła jej zrobić Przebłysk, kiedy ją uczyła?
– Wroga możesz zaatakować na wiele sposobów... Powiedz, jakbyś zaatakował swojego przeciwnika? Na co zwróciłbyś uwagę i jak wykonał swój atak? – zaczęła Szept, chcąc zacząć od nauki ataku. Na obronę przyjdzie czas po tej nauce... A na próby ataku, przyjdzie pora, kiedy skończą teorię.