Strona 18 z 30

: 28 gru 2019, 11:50
autor: Eskalacja Konfliktu

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Gdyby w kwestii uczuć i uzewnętrzniania ich prowadzili warsztaty, Eurith powinno się tam zaprowadzić i przykuć do siedziska aż się czegoś nie nauczy. Nie miała wzoru do naśladowania, wszyscy dookoła niej zawsze kierowali się chłodną kalkulacją do tego stopnia, że w jej oczach zrównywało ich to do poziomu przedmiotu. Bo tylko skały są takie oziębłe, prawda? Nawet empatia u niej kulała, nie potrafiła sobie wyobrazić jak może się teraz czuć druga strona. Bo sama miała problem z opisaniem tego co się działo w jej umyśle.
A potem padły te słowa. Jak grom z jasnego nieba. Samica skamieniała niczym jej matka wiele księżyców temu. Kochał... ją? To chyba normalne dla rodziny? Dlatego do siebie tak lgnęli? Nie, to nie o to chodziło. A nawet jeżeli, to z jej rodziny nikt nie wypowiedział do niej tych słów, nigdy. Było coś o przywiązaniu, tęsknocie i potrzeby bliskości, między wierszami, ale to słowo na "k" nie padło ani razu. I wypowiedziane w tej chwili brzmiało jednocześnie jak klątwa, jak i spełnienie.
Widziała, że chce odejść. W pierwszym odruchu wcale nie wstał po to, aby do niej podejść. Przepraszał. Tylko... za co? To ona nawaliła. Ona mogła udawać, że jest w porządku. Jednak nie chciała go oszukiwać, a paradoksalnie i tak to zrobiła. Na języku czuła gorzki smak klęski. W życiu nie czuła się tak podle.
I po raz pierwszy Eurith musiała stanąć przed ważnym wyborem. Co się liczy bardziej: nienawiść czy miłość? Obie dawały siłę, obie osłabiały. Musiała sobie zadać pytanie czy potrafi zaakceptować ojca i jego wybór, bo bez tego nigdy nie zaakceptowałaby swojego. Ale, hej, Burdiga może zawsze nie znosić za wiele innych rzeczy. Samo istnienie na przykład, albo jego głupkowaty wyraz mordy...
Sięgnęła jego zranionej łapy, chwyciła ją za przegub. Niezbyt mocno, musiała oszczędzać sił by w ogóle usiedzieć w pionie. Zwieszony łeb wpatrywał się w mokrą posadzkę. Kiedy tu napadało...? Uhm.
Nie idź – szepnęła, nie potrafiąc wydobyć z siebie wiele więcej, przynajmniej teraz.
Z pewnością nie to chciałby usłyszeć. Zasługiwał na więcej. Na przeprosiny, wyjaśnienia, zapewnienia, obietnice. Ale ona nie była tego typu smoczycą. Starała się nią być, naprawdę. Ściskało jej gardło na samą myśl, że przez swoje złe wybory mogła utracić to, czego nie chciała tracić najbardziej. Jedynej ostoi od tego zgiełku który miała we łbie i w stadzie. I ostatniej nadziei na powrót. Powrót uśmiechu, radości, otwartości. Tylko czy nie było na to za późno?

: 28 gru 2019, 19:10
autor: Szara Rzeczywistość
Może to i lepiej? W końcu dzięki temu nie zachowywała się jak płaczący obok niej podrostek. Godny zdecydowanie za bardzo to wszystko brał do siebie. I on miał zostać zastępcą w stadzie? Dobre sobie..
Jego jedynym wzorem był tak na prawdę przywódca, gdyż ojciec nie interesował się nim. Powinien zamknąć się w sobie i tak byłoby lepiej. Niestety jednak nie potrafił tak po prostu odrzucić wszystkiego.. Chciał umieć kochać i kochał, a pech chciał, ze jego babka miała różnych samców... Przecież to było normalne. Nieczęsto Godny widział parę smoków, które ciągle żyły tylko ze sobą. Nie zamierzał oceniać nikogo- patrzył tylko na to co zgotował mu los.
Miał przed sobą piękną samicę, która wiekiem nie odstawała od niego bardziej, niż może kilka księżyców. Była tą, której Godny oddał serce, a w zamian dostał jej, chociaż w grubej skorupie. Była jego daleką krewną. Domieszka jej krwi była jedynie znikoma. Byli zupełnie inni, z wyglądu praktycznie żadnych cech wspólnych... Gdyby nie słowa i historie to zapewne nigdy nikt by się nie dowiedział.
Dlatego było to nieważne. Nieistotne. Byli rodziną tak mętną jak by ktoś wrzucił do wody kilka kropel krwi... Ale Godny chciał, żeby ich więzy były czymś więcej niż tylko dawnym wspomnieniem o ich wspólnej rodzinie.
Uspokoił się. Opanowal i stłamsił wszystko w sobie. Otarł łzy i powoli cofnął łeb... Nie był wynaturzeniem. Kochał samice i to było zwyczajnie zdrowe. Nie wyobrażał obie tego co robił piastun i przywódca.
Ona jednak nie chciała go. Widocznie dla niej była o bariera, której nie potrafiła pokonać. Dlatego nie miał wyboru. Musiał odejść.
Spróbował, ale poczuł na swojej łapie jej uścisk. Nie szarpał się, po prostu pozwolił się zatrzymać. Spojrzał na nią i się lekko uśmiechnął, kiedy usłyszał jej słabe słowa.
Nigdy z Ciebie nie zrezygnuję... więc Ty też nie odpuszczaj i nie rezygnuj ze mnie...
Obrócił się znów w jej stronę, powoli objął łbem, delikatnie jakby był niepewny.
Połóż się... Odpocznij. Nigdzie nie pójdę
Powoli ją puścił i usiadł znów obok. Mały ogień powoli zaczął rosnąć, aż wrócił ponownie do wielkości, która grozgrzewała oba smoki.

: 28 gru 2019, 21:07
autor: Eskalacja Konfliktu
Nie miała pojęcia co zrobić. Ucieszyć się? Rozpłakać? Dalej boczyć? Szukała w zwojach pamięci jakiejś podpowiedzi, ale były one puste w tym zakresie. Miała emocje i je odczuwała, to jasne, ale nie potrafiła ani ich zinterpretować, ani jakoś porządnie zrozumieć. Ostatnie dni czuła tyle przeróżnych rzeczy, że powinna eksplodować niczym wulkan i nic z niej nie miałoby zostać. A jednak tu była. W jednym kawałku.
Objął ją i... to zasadniczo wystarczyło samicy. Ciało już zaczęło odmawiać posłuszeństwa żelaznej woli. Łapy osunęły się do przodu, aż złoty brzuch klapnął cicho o skalną powierzchnię. Przytknęła nawet brodę do gleby, niczym przerażone kocię. Końcówka ogona delikatnie się unosiła co jakiś czas. Zdradzała wszystko. Stres nie zniknął.
Bo to wszystko musiało oznaczać zmiany. Nie lubiła zmian, bała się ich. Nie wiedziała co powie Rakta. Skoro go spotkała i skoro chciał przekroczyć granicę – musiała wyrobić sobie o nim zdanie nie lepsze od tego na temat Burdiga. Eh. To zmartwienia na jutro. Dziś musiała odpocząć. Może też spróbować się z tego cieszyć zamiast wiecznie martwić? Tak, to dobry pomysł.
... p ... – nie potrafiło jej to przejść przez gardło, jeszcze. – ... praszam. – Bąknęła. No, nie w pełnym wydaniu, ale podobno liczą się chęci.
Zapach jaki wypełniał tę kryjówkę nie był zbyt zachęcający. Na Godnym osiadł on zdecydowanie bardziej niż na jej łuskach, przynajmniej teraz. Niedługo i ona zacznie cuchnąc zielskiem. Delikatnie się przez to krzywiła, a nozdrza formowały w cienkie przecinki. Oparła ostrożnie czoło o jego pierś. Między przednimi łapami. Ciepło jego ciała i bijące serce wystarczały żeby samica powoli się uspokajała. Tylko czy to nie jest cisza przed kolejną burzą?
Brakło jej słów. Było się głupio odezwać. O czym mieli teraz rozmawiać? O pogodzie? Była do niczego, tak jak ostatnie dni. Ścisnęła mimowolnie łapę w pięść, ale szybko poluzowała chwyt na powietrzu. Brakło sił, brakło...

: 29 gru 2019, 11:27
autor: Szara Rzeczywistość
Ten związek mógł okazać się trudny, chociaż jego początek również nie był wcale prosty. Jak dużo trzeba było poświęcić i jak bardzo być cierpliwym? Na szczęście dla nich Godny potrafił być bardzo upartym smokiem.
W końcu może nauczy się okazywać to co czuje? Być może będzie tylko przyjmować, a nie dawać... Był na to gotowy tak samo jak akceptował ich dalekie pokrewieństwo.
Kiedy osunęła się na ziemię i ją puścił to oczywiście zauważył jej niepewność, która pewnie jeszcze długo nie zniknie. Nie zamierzał jej słodzić, gdyż odzwierciedlała jego obawy o przyszłość. Popełniał błędy i czasami postępował jak głupiec... był zresztą jeszcze młody.
Siedział obok niej wpatrując się w ogień, który dziwnie kołysał się na wietrze jakby był niepewny czy chce płonąć. Wtulił się mocniej w nią i pozwolił im tak leżeć bez słów. Wcale nie musięli teraz rozmawiać.
Nie masz za co, Płomyczku.
Oznajmił zdecydowanie z uśmiechem, którego dojrzeć nie mogła. Za co przepraszała? za zwłokę? Za odrzucnenie go na te kilka dni? Nie mógł jej mieć tego za złe i poniekąd rozumiał jak ciężką decyzję musiała podjąć... no i jak bardzo musi odmienić swój pogląd.
Odpocznij, prześpij się... Ah, zapomniałem... Jak wypoczniesz to może udasz się ze mną na polowanie? Już wszystko załatwiłem z Trzęsieniem, możesz przekroczyć granicę i udać się ze mną,
Mówił zadowolony, że w ogóle wyszedł z taką inicjatywą w stronę przywódcy, którego wcale nie musiał jakoś strasznie przekonywać co do potrzeby budowania sojuszów z Plagą... A Żer zapewne wiedział co się kroi i dlatego pozwolenie było niemalże natychmiastowe. Niemniej taka niespodzianka może poprawi nieco humor Eurih. A może nie powinien tego mówić? W końcu to kolejny krok do przodu w ich związku. Może za wcześnie? Chyba lepiej byłoby jej dać czas się przespać i dopiero poruszyć ten temat.

: 29 gru 2019, 17:08
autor: Eskalacja Konfliktu
Oparła pysk o zgięty nadgarstek, i miała już nawet usnąć kiedy ni z tego ni z owego usłyszała coś, czego ni spodziewała się usłyszeć. Wróci na tereny Ziemi? A Godny załatwił to w tak krótkim czasie? Jasne, Trzęsienie Ziemi był bardzo w porządku, w dodatku to jej kucyk, ale nie spodziewała się aby zezwolił na przekroczenie granic. A już na pewno nie na wspólne łowy.
Uśmiechnęła się ulotnie, a później już nie nie pamiętała, bo usnęła.

~*~

Obudził ją trel ptaków. Były bardzo głośno. Trudno się dziwić, nawet w zimie jakieś się tutaj kręciły. Po chwili jednak dotarło do samicy jak bardzo coś innego mogło wpłynąć na jej nagłą pobudkę – temperatura ciała. Samiec leżał tuż obok, obdarowywał ja swoim ciepłem i o ile to było urocze i tak dalej, tak jednak nie przywykła do takich nocy. Raczej do chłodnych, przewiewnych...
Podniosła głowę. Nie była pewna czy partner drzemał, czy może czuwał. Nie chciała wykonywać zbyt gwałtownych ruchów aby go nie obudzić. Ślepia samicy wyglądały nieco lepiej, trochę odpoczęła. Minie jednak kilka dni nim jej organizm wróci do prawidłowego rytmu.

: 29 gru 2019, 18:15
autor: Szara Rzeczywistość
Tak to już bywa. Trzęsienie raczej wydawał się ją lubić, poza tym wydawał się ufać Godnemu.
Cóż więc dziwnego, że się zgodził? Poza tym przywódca raczej nie chciał wojen i takie małe gesty dobrze działały na przyszłość i sojusze stad, czyż nie?
No nieważne. Ważne, że samica wreszcie pozwoliła sobie pomóc i w końcu dała sobie czas na odrobinę wypoczynku.
Co robił samiec w tym czasie? Nie odsunął się od niej ani na chwilę. Przez kilka godzin zajmował się medytacją, rozmową z kompanem no i pojedynczymi rozmowami ze smokami za pomocą myśli.
Nastał ranek, Godny prędzej czy później przespał się chwilę, jednak potrafił czuwać i to właśnie robił. Kiedy samica zaczęła poruszać łbem, on uniósł powoli swój i uwolnił ją od uścisku. Nowe doświadczenie, tak. Niemniej przyjemnie było tak zwyczajnie poleżeć bez zmartwień, wsłuchać się w jej oddech i wdychać jej bądź co bądź charakterystyczny zapach. Był wczesny ranek, maddarowy ogień już dawno wyparował, a mimo to Godnemu było ciepło. Żałował, że nie wziął trochę skór, którymi mógłby ją okryć. W końcu Eurith zaczęła podnosić łeb, jej oddech stał się cichszy i mniej miarowy.
Już wstałaś, Płomyczku?
Rzekł cicho nie mniej ciepłym głosem, niż jego ciało po długim kontakcie ich ciał.
Lepiej trochę? Może chcesz zjeść coś? Mogę zaraz po coś skoczyć jeśli masz ochotę.
Mówił, ale nie odsunął się bardziej niż musiał. Cieszył go bliski kontakt z jej ciałem. Było to i tak coś nowego... Coś czego szukał od dawna... Zwykłej przyjemnej nocy razem.

: 29 gru 2019, 20:27
autor: Eskalacja Konfliktu
Zabawne, że ich pierwsza przespana razem noc wyglądała w ten sposób. Niestety, ogień maddary i ciepłota ciała nie wystarczyły aby smoczyca czuła się bezpiecznie i pewnie na tym terenie. Tutaj mogło się wydarzyć wszystko. Być może nie atak drapieżników, ale skoro mordowano proroków, to czemu nie uśpione czujnością smoki? Prawdopodobnie dlatego jakościowo ten sen pozostawiał wiele do życzenia.
Jeszcze raz poruszyła łbem na boki, wydając przy tym gardłowy pomruk. Eurith długo się wybudzała. Zazwyczaj miała lekkie sny, ale po tak długim wyczerpaniu musiała się rozstroić.
Mhmmm... – potwierdziła mrukliwie, przeciągając się kilkakrotnie.
Uniosła zad i wypięła go, prostując jednocześnie ogon. Przednie łapy wyciągnęła do przodu, aż coś strzyknęło. Och, w końcu. Tyle się męczyła z tą głupią kością. Podniosła się, a później wyjrzała na zewnątrz. Musiała sprawdzić czy jest w porządku. Zboczenie zawodowe. Kiedy uznała, że tak, mogła odwrócić łeb w kierunku Godnego.
Karmiłeś mnie kilka dni temu – przypomniała mu. – Nie rzygałam, tylko miałam mało snu. – Wyszczerzyła przy tym lekko zęby.
Sięgnęła dyskretnie po trochę śniegu, zasłaniajac się skrzydłami które niby to też chciała rozprostować. Kiedy ulepiła sporej wielkości śnieżkę, błyskawicznym ruchem odwróciła się i wycelowała nią prosto między oczy samca. Liczyła na powstanie białego kleksa na jego czole lub pysku. O ile da się trafić.

: 30 gru 2019, 7:25
autor: Szara Rzeczywistość
Czy istniało dla niej bezpieczne miejsce? Czy kiedykolwiek będzie się czuła bezpieczna przy nim? Im dalej w las tym coraz ciemniej to widział. Godny obserwował jej krótki patrol do wejścia najpierw ze zdziwieniem, a następnie ze zrezygnowaniem, któremu dał upust w postaci westchnięcia. Czy ona w ogóle była w stanie zapomnieć czasem o zmartwieniach?
Sama chwilę później przyznała, że łowca jest jest zbędny przez co czarne myśli znów wkradły się w jego myślenie. A co miał pomyśleć? Przecież samica żyła jakoś przeszło dwadzieścia księżyców i mimo wszystko gdzieś musiała się czuć bezpiecznie. Może to ten związek ją dusił? Przecież jej zły stan był czymś nowym, czymś co pojawiło się zaraz po rozpoczęciu związku.
Godny był jednak głupcem sądząc, że może jej sprawić przyjemność, odciążyć ją i dać ukojenie...
Nic dziwnego, że śnieżka trafiła do celu. Smok optrzytomniał od razu. Wlepił wzrok w samicę i warknął.
Bogowie, Eurith... ile ty masz księżyców, żeby bawić się...
Zdecydowanie nie był zadowolony z tego co się stało, ale tym razem wyjątkowo pozwolił sobie na taki fortel, uśpienie jej czujności. Smok rzekomo ściągnął z pyska resztki śniegu, ale miał w zanadrzu inny plan. W końcu to on tutaj potrafił ziać lodem no i nie bał używać się maddary.
Krótki powiew z pyska i miał niewielką bryłkę lodu, którą zmiażdżył i nadał jej kształt niewielkiej kulki. Maddarą chwycił za prowizoryczną śnieżkę i rzucił nią celując w sumie tak, żeby śmignęła jej koło pyska. Była zręczna, ale jeszcze zaspana... No i nikt nie spodziewa się, że takowa śnieżka zaraz za jej łbem się zatrzyma i wróci, żeby jej wpaść na łeb.
Ha, tego się nie spodziewałaś!

: 30 gru 2019, 9:19
autor: Eskalacja Konfliktu
+18 chyba wkraczam

Godny był raczej mądrym smokiem, więc chyba się nie spodziewał kokosów z dnia na
dzień? Dopiero co przeżyli swoją pierwszą 'awanturę', i to na początku wspólnej ścieżki. Jej zachowanie i ostrożność powinny być bardziej niż zrozumiałe. A poza tym, niektórych zachowań i zwyczajów niełatwo się wyzbyć. Przezorna ostrożność była po prostu wpajana w jej stadzie od małego.
Początkowo ją miał, nie ma co. Nastrój samicy miał prysnąć jak bańka, ale partner podchwycił zabawę. Szkoda tylko, że oszukiwał. Prychnęła cicho. Maddara, też coś. Nie potrafił wycelować samodzielnie, tylko musiał cisnąć w nią bryłką lodu i dodatkowo ją nakierować?
Pochyliła się pod wpływem uderzenia w tył łba. Mało przyjemne. Wzdrygnęła się kiedy nagłe zimno rozeszło się po jej karku. Nic przyjemnego, zwłaszcza gdy przed chwilą było się wygrzanym. Przypomniała sobie przez to użycie maddary wydarzenie w świątyni. Uznała, że skoro jedną kłótnię mieli ze sobą, to pora na drugą. Znaczy, niekoniecznie kłótnię – po prostu chciała porozmawiać. Pewnie dlatego nie wróciła do środka. Przez chwilę zastanawiała się w jaki sposób ubrać swoje słowa. Wszystko brzmiało w jej głowie tak dennie...
Z cichym, prawie niesłyszalnym westchnięciem uciekła spojrzeniem na bok. Obróciła głowę w kierunku linii drzew, niedaleko od alei. Na jednym z nich zasiadł Lalathin. O nim też dużo myślała. Nie dogadywali się i przez noc zrozumiała wreszcie dlaczego. Czeka ją sporo ważnych decyzji w tym chłodnym okresie.
Czy ja cię nie podniecam? – zapytała ni z tego ni z owego. Mogła na partnera nie patrzeć, ale zdecydowanie słowa były skierowane do niego.

: 30 gru 2019, 10:28
autor: Szara Rzeczywistość
No nie wiem czy +18 xD

O tak. Godny starał się być mądrym (to czy był to pewnie już kwestia sporna) i nie spodziewał się, że już po pierwszej fali namiętności stanie się mu oddana i podległa. No z tą podległością to też przesada, niemniej jednak musiał zapracować na jej zaufanie. To nie miał być przelotny związek, ani też umowa wyklucia kilku jaj, żeby zwiększyć smocze zasoby stada.
Wszystko przyjdzie z czasem, prawda? Ciężka praca nad związkiem będzie w końcu owocowała, ale w zimie nie ma co się spodziewać drzew owocowych.
Zbytnia pewność siebie na tym właśnie chciał jej zagrać, a poza tym nie zamierzał jej w pysk walić śniegiem. Jakoś uderzenie w tył łba wydawał się łagodniejszy no i lżejszy. Maddara wiele ułatwiała i Godny nie potrafił się jej wyzbyć całkowicie. Miał ją w genach- matka jak i ojciec non stop jej używali.
No i po lodowej zabawie przyszedł czas na uderzenie śnieżką w uczucia. Czego mógł się innego spodziewać.
Po usłyszeniu pytania samiec zmrużył ślepia.
Jakiś czas temu napadłem na Ciebie z żądzą, której nie okiełznałabyś gdybyś wtedy nie zaczęła zasłaniać się i wspominać o tym co masz przed ślepiami jak jestem na Tobie...
Powiedział wprost, bo taki był po prostu. Szczery czasami do bólu.
Od tamtej pory robię co mogę, żeby nie myśleć o Tobie... W ten sposób. Chcę Ci dać przestrzeń, wybór. Sama podejmiesz decyzję czy jesteś gotowa. Gotowa na mnie... A ja staram się jak mogę, żeby mimo wszystko trzymać swoje pożądanie na wodzy. Podniecasz mnie, ale nie chcę wyjść na młodego napaleńca, który widzi w Tobie zabawkę na wieczory. Bo tak nie jest.
Taka była prawda i robił co mógł, żeby trzymać się swoich postanowień. Nawet palenie fajki uspokajało. Dawało błogi spokój od myśli o niej jako obiekcie seksualnym.
Tak, tylko że temat poruszony powodował mimowolny wzrost ciśnienia w jego żyłach. Czy tego chciał czy nie, kiedy nakazywał sobie nie myśleć o tym to jego łeb robił zupełnie co innego, wspominając jednak te chwilę kiedy była na nim i ocierała się o niego w tak... przyjemny sposób.
Nosz kurwa mać...
Czy tego chciał czy nie jego popęd nie da mu już teraz wytchnienia.

: 30 gru 2019, 11:27
autor: Eskalacja Konfliktu
Rozmowy +18 to dalej +18!

Zaraz, co takiego? "Napadł"? Wydawało się jej to słowo niezwykle nad wyraz... A mocno ją to uderzyło. Oczywiście, nie dała po sobie poznać. Przynajmniej się starała to zamaskować pod płytkim, wymuszonym uśmiechem. No tak, wszystko jej wina. Powinna już chyba przywyknąć. Na misjach zwiadowczych też się swojego nasłuchała, a towarzyszki jej nie oszczędzały ze względu na bardzo młody wiek. Ile miała, 10 księżyców? Kiedy musiała mierzyć się ze śmiercią oko w oko?
Mlasnęła językiem, nie chcąc tej wypowiedzi samca komentować. Drugiej natomiast nie potrafiła popuścić. Miała wrażenie jakoby samiec był z siebie dumny, tylko czy było z czego?
Ale na takiego wyszedłeś. I to przez inną samicę. – Podkreśliła kluczowe słowo, naciskając na nie jak na karalucha. Nie winiła Sufrinah, choć miała jej co najwyżej za złe brak hamulców. Wtedy jeszcze nie wiedziała. Tylko w takim razie czemu tak ochoczo dotykała samców, bez zahamowań? Nie widziała co prawda kuracji tego szarołuskiego, ale mogła sobie wyobrazić jak przebiegała. – Może ja też powinnam oglądać się na innych samców i wyobrażać sobie to i owo... choć ja nie będę bliska zamoczenia posadzki jak ty wtedy. – Najwidoczniej ją to bolało.
Nie, nie mogła. Na samą myśl o tym się skrzywiła. To było obleśne, sprowadzać innych do przedmiotu fantazji i żądzy, zwłaszcza jak się ich nie posiadło na "własność". Czy myślała tak o Godnym? Trochę tak, trochę nie. Niestety z aparycji partner nie trafił w jej największe, najgłębiej skrywane gusta, ale Eurith nie kierowała się aparycją. Właściwie w ogóle nie patrzała na nią, uznawała ją za dodatek. Sama nie uważała się za urodziwą. Gdzie jej do takiej Frar?
Pomijając moje... problemy... – chrząknęła, doskonale wiedział do czego piła i dlaczego tego związku nie skonsumowali na miejscu (a i tak wypadli na tym lepiej, w jej ocenie). – To jednak jest inny powód dla którego się przed tym wzbraniam.
Przeniosła wzrok na białe podłoże. Zaczęła pazurem kreślić byle jakie wzory na wierzchu białego puchu, ot, by jakoś zająć łapy.
Nie chcę mieć dzieci – mruknęła niezbyt entuzjastycznie. – Przynajmniej w najbliższym czasie. – Dodała, bo nie wykluczała takiej możliwości w przyszłości. Nie chciała wpadki.

: 30 gru 2019, 12:21
autor: Szara Rzeczywistość
niech będzie... +18

No i czuł się jaki taki napaleniec... chociażby właśnie przez to co zaszło w świątyni. Miał się tłumaczyć, że po prostu Suf była nie mniej ładną? Że była bardziej skora właśnie do dotyku? I co gorsza... była pierwszą która zwróciła na siebie uwagę Godnego? To jednak była przeszłość, która Eurith chciała rozkopywać. Powinien się zdenerwować, ale czuł się winny. Westchnął i odwrócił wzrok.
Zdaje sobie sprawę, że Cię zawiodłem. Przepraszam, po prostu... panowanie nad sobą jest ciężkie.
Nie zamierzał się z nią kłócić, ponieważ rozumiał jej postawę. Sam raczej poczulby się odtrącony, gdyby Eurith spoglądała na innego samca. Ona jednak nie zrozumie jak hormony potrafią zabić zdrowy rozsądek.
Wybacz...
Dodał ciszej nie chcąc na nią spojrzeć. Było mu tak bardzo wstyd, eh.
Nie był najpiękniejszy, nie był też umięśniony i już od samego początku chciał po prostu dać z siebie wszystko, żeby zatrzeć te swoje braki. W zamian nie uzyskał zbyt wiele. Dobrze, że nie wiedział o tym jak postrzega go jego partnerką... czułby się jak skóra zwierzęcia przy posiłku. Niepotrzebny. Zatrzymany tylko po to żeby użyć go kiedy będzie zimno...
Ale żyj w nieświadomości, że jesteś tylko ochłapem, który wpadł w łapy wygłodniałej samicy.
Następny temat był jeszcze cięższy. Eurith długo nie usłyszała jego odpowiedzi. Musiał dać sobie czas, żeby nie ubrać słów w niepotrzebną gorycz. Obrócił łeb w jej stronę z uśmiechem, który było ciężko ubrać.
Ja... chyba jeszcze jestem za młody na pisklęta... znaczy nie jestem jeszcze płodny. O to jeszcze nie musisz się martwić...
Cisza. Westchnął, a uśmiech zniknął.
Rozumiem, że nie chcesz się spieszyć z tym. Nie szkodzi. Jeśli nie chcesz tego robić to przecież też dam radę..
Perspektywa celibatu była ciężka, ale uważał, że nie takie rzeczy byłby w stanie poświęcić dla niej. Eh, miłość nie wybiera...

: 30 gru 2019, 17:32
autor: Eskalacja Konfliktu
+18

Nie rozumiała tej uległości. Nie walczył nigdy, nie odpierał ciosów jakie zadawała słowami i argumentami – po prostu przytakiwał i się zgadzał. Zaczęło ją to drażnić. Chciał na siłę ją uszczęśliwić, mówić to, co chciała usłyszeć? Raczej nie był taki kryształowy jak mu się wydawało, każdy miał swoje skazy i nikt ze śmiertelnych nie był wyjątkiem. U niej największą zadrą była zazdrość. Nieufność też, ale ją można było wypracować. Tej pierwszej koleżanki nigdy się nie wyzbędzie. Gdy wychowuje się potomstwo tak, jak robił to Kheldar, każdy z nich będzie miał jakąś jedną dużą wadę. A zazdrość była u nich najpowszechniejsza.
Jeżeli twoje ciało pragnie podbojów, to przestań z nim walczyć. Bo w końcu przegrasz, nie ważne jakie masz chęci i ile się starasz – poradziła mu. Nie żeby to rozwiązanie ją cieszyło, ale nie chciała by Godny czuł się z nią jak w klatce.
To, że z wyglądu wiele mu brakowało wcale mu nie umniejszało innych zalet, a miał ich naprawdę sporo. W oczach Eurith był emocjonalnym wynaturzeniem bo w Pladze nie uczyli ich takiej.. ekspresywności. Uczył ją więcej, niż mógłby przypuszczać. Gdyby ktoś ich podglądał, ze znajomego kręgu samicy, z pewnością by się gorzko zaśmiał. Najgłośniej to chyba Rakta. Ale to nie tak, że się tego wstydziła. Po prostu wolała aby najmniej osób wiedziało o jej słabości, nim. Nie chciałaby nigdy kierować się żądzą ubicia kogoś za to, że zrobił krzywdę jej partnerowi. Którego de facto niespecjalnie mogła strzec, byli z innych stad.
Kolejna wiadomość była dziwna. Jak to za młody? Wyglądał w porządku. Nie żeby się na tym znała, ale miała wrażenie, że widywała młodszych rodziców. A może to jednak zły osąd cudzego wyglądu. Widziała jednak jak bardzo samiec cierpi. Ile chciał dla niej poświęcić, ile chciał wyczekiwać. To o czymś świadczyło. Eurith nie była głupia, jedynie wybrakowana z kilku warstw empatii. Odradzały się one jednak każdego dnia odkąd poznała Godnego Kolca.
Westchnęła. Wróciła do kamiennej kryjówki, gdzie samiec dalej się skrywał przed zimnem. Otrzepała się na wejściu ze śniegu i poczekała aż się roztopi, nim podeszła bliżej niego. Stanęła naprzeciwko. Wpatrywała się w jego ślepia, długo, wręcz świdrująco. Jakby próbowała coś we łbie wyliczyć. Warto, nie warto? Słowa ranią równie mocno co czyny, a nieodpowiedni ich dobór skutkować mógł katastrofą. Miała się jednak przy nim nie przejmować, tak? No to pierwsze kotołaki za krzaki...
Ostatnie kilka dni myślałam o tym jak się siebie brzydzę, że mam na twój temat takie... myśli. – Odezwała się po chwili, cicho. Czy to.. nie, niemożliwe. Nieśmiałość? – Nie masz pojęcia jak bardzo pragnęłam zmienić bieg czasu. Aby się wtedy nie zrazić, przegonić złe obrazy i oddać się tobie. Poczuć ciepło twojego ciała na zewnątrz i wewnątrz. Sprawić, że będziesz tylko mój, a zapach jaki roznosisz złączył się z moim. Choćby miało nam to zająć wiele nocy pod rząd.
Urwała. Dziwnie się czuła mówiąc wprost o takich rzeczach. Nie była pruderyjna, naprawdę ją to krępowało. Nawet głos lekko się jej przy tych słowach załamywał.
Potrzebowałam tych kilku dni aby sprawdzić jak bardzo będe za tobą tęsknić. Ale skoro już pierwszego dnia miałam ochotę wyrywać sobie łuski, a twoja osoba nie opuszczała moje myśli, jak mogłabym przeżyć resztę księżyców z dala od ciebie? – sięgnęła po jego łapę, ale się zawahała. Sama nie była pewna na czym stoją. Są razem, nie są? Kłócą się, nie kłócą?
Opuściła wzrok.
Wiem, że daleko mi do ideału. Nie jestem wesołą, otwartą smoczycą. Taką, która na wszystko się od razu zgodzi. Mam swoje wady i jestem ich świadoma. I pewnie gdzie byś się nie obejrzał znalazłbyś sobie lepszy materiał na partnerkę. Choćby Sufrinah... – zaschło jej nagle w gardle. – ... ale nie chcę cię nikomu oddać i jeżeli któraś się będzie do ciebie przystawiać, będą zdrapywać koniuszki moich pazurów z jej mózgu. – Warknęła gardłowo, cicho.

: 30 gru 2019, 23:07
autor: Szara Rzeczywistość
+18

Uległość i oddanie... kompromis. Godny rozumiał to wszystko i w każdej z tych rzeczy znał umiar. Wiedział jednak, że ostatnie jego postępowanie nie było zbyt przyjemne w odczuciu dla Eurith. Przyznał jej rację bo ją zwyczajnie miała. Jego linia obrony po prostu nie istniała. Chciał wtedy w Świątyni ją po prostu posiąść, bo tak działały jego samcze instynkty. Potrafił jednak się powstrzymać. Dał przecież radę, nie skoczył na nią jak popapraniec, a jedynie zachował swoje myśli dla siebie. Zazdrość? Sam czułby ją gdyby widział taką sytuację tylko odwróconą.
Nie jestem taki słaby za jakiego mnie masz, Eurith. Przestań mi wmawiać, że nie potrafię walczyć ze samym sobą. Nie tknąłbym jej choćby się rozłożyła tam jak długa!-Nie podniósł głosu, chociaż powoli było słychać w jego głosie złość. Próbowała mu wmówić coś co nie miało miejsca. Okiełznał się i zrobiłby to ponownie. Zdawał sobie sprawę z tego na co się pisał.
Chciał być dla niej najlepszy, starał się jak mógł i chociaż oczywiście nie był ideałem to nie zamierzał też ignorować potrzeby Eurith. Była teraz jego, a on jej. W pewnych kwestiach trzeba było znaleźć kompromis, a w pewnych jeszcze po prostu się dotrzeć. Tak właśnie wyglądały związki dwóch tak różnych smoków. Godny jednak nigdy nie zrezygnuje z niej.
Mimo iż był młody. Jego hormony szalały, a organizm dopiero zaczynał kształtować jego nasienie. Skąd to wiedział? To nieistotne. Smok był zwyczajnie ciekaw zmian w sobie i wyciągnął pewne nauki z oglądania innych smoków. Chociażby Mglistej, której zapach po samcach był... Inny, niż jego... W ten charakterystyczny sposób. W życiu jednak nie zapytałby o to wprost nikogo. Godny zwyczajnie był niegłupi.
Skryty w mroku obserwował samicę starając się nie pokazywać po sobie zepsutego humoru. Nie chciała posiadać dzieci? Może nie chciała posiadać ich z nim po prostu? Czarne myśli wypełniały jego łeb.
Wtedy jednak podjęła temat. Samiec aż otworzył szerzej ślepia nie wierząc w jej nagłą otwartość. Chwilę później jednak zdziwienie przeszło w naturalny szczery uśmiech. Dzieliła się z nim obawami? Właśnie na to czekał od dłuższego czasu. Na czystą i niewymuszoną szczerość.
Nie zmienimy przeszłości, ale jeszcze długa przyszłość przed nami. Jeszcze wiele może się stać... Możemy zamazać przykrości minionych chwil. Chętnie przyćmię wszystko co wtedy miało miejsce. Chciałbym, żebyś nie myślała o troskach i zmartwieniach, kiedy jestem przy Tobie. Nie wiem czy to możliwe, ale chciałbym, żebyś była szczęśliwa przy mnie. Teraz, jutro... zawsze.
Podszedł nieco bliżej Eurith, położył swoją łapę na jej słuchając dalej co mówi.
Prawie poszedłem Cie szukać na wasze tereny. Nie wiedziałem co z Tobą, a bałem się, że mogło Ci się coś stać. Gdyby nie Spuścizna, która powiedziała mi o Tobie to pewnie bym wleciał do was. Byłem na to gotowy. Zginąłbym choćby, żeby spróbować Cię odnaleźć...
Godny nigdy nie wiedział kiedy odpuścić i zawsze wierzył, że jego uparte dążenie do celu w końcu zaowocuje. Dlatego właśnie od samego początku kiedy odkrył uczucia Eurith i zbliżyli się do siebie to od wtedy zawsze uważał ich za parę. Był w stanie poświęcić dla niej nie tylko swoje żądzę, ale nawet życie.
Nie szukałem ideału, tylko Ciebie. Nieważne jakie skazy masz, jak bardzo zamknięta będziesz w sobie, jak bardzo pokiereszujesz się w walce, jak długo będę starał się do Ciebie dotrzeć i jak dużo razy mi jeszcze powtórzysz, że nigdy nie pozwolisz na zdradę. Jesteś moja, ja jestem Twój. Nigdy nie będę kochał nikogo mocniej od Ciebie. Teraz to Ty jesteś moją rodziną. Tą najważniejszą.
Kolejny raz mówiła o zdradzie. Ah, Eurith bała się tego jak mało czego. Czy jednak to, że oglądał się za Suf oznaczało cokolwiek? Godny nie szukał przelotnych miłości, a uzdrowicielka raczej tylko to mogłaby komuś zaproponować... jak się zresztą okazało po pewnym czasie. Nie mu to oceniać jednak i nie to było teraz ważne.
Ważna była Eurith. Jego partnerka.


: 31 gru 2019, 14:58
autor: Eskalacja Konfliktu
+18

Speszyła się. Czy faktycznie źle oceniła siłę samca? Przynajmniej siłę woli, bo w mięśniach nie miał jej za sporo. Nie uważała tego jednak za wadę. Prawdopodobnie potrzebowała kogoś mniej bojowo nastawionego do świata aby zrozumieć jego inne aspekty. Gdyby nie Godny, pewnie nigdy nie udałoby się jej już odnaleźć odrobiny światła w sercu. Zajęła je ciemność, nienawiść, agresja. Mogła się nimi kierować, pewnie, ale powinny być wyważone. I tej równowagi jej właśnie brakowało.
Uważasz, że nie jestem? – podchwyciła jego słowa. To, że cierpiała, nie oznaczało, że on był tego powodem.
Umilkła słysząc dalszą tyradę. Chyba tak można to określić. Słowa samca napierały na nią jak Rakta na drzwi w tunelu, a ona nie potrafiła ich nawet odbić. Przestąpiła z łapy na łapę, skrępowana. Miał rację. Może nie całkowicie, ale w większości. I to wystarczało Eurith by się po prostu poddać. Nie chciała z nim toczyć wojny, zwłaszcza na samym początku ich wspólnej drogi. Bo o czym to świadczyło, jak o nich mówiło? Co by powiedzieli inni, gdyby to widzieli. Gorzko by się roześmiali.
W odpowiedzi pokiwała tylko głową, przynajmniej na razie. Musiała to sobie w ciszy przetrawić. Naprawdę miał to na myśli, brzmiał szczerze. A ona głupia z góry skazywała go na porażkę. Co ona by czuła gdyby to on jej ciągle mówił to samo? No właśnie. Empatia, empatia. Trzymaj się jej, smoczyco, bo niedługo zapomnisz o jej istnieniu.
Zrobiło się jej dziwnie słabo. Aby zamaskować tę niemoc po prostu przed nim usiadła, blisko. Ich szyje niemalże się stykały, jak to często bywało u łabędzi. Heh, te ptaki też podobno szukały sobie partnerów na całe życie, a nie tylko to rozrodu. Uśmiechnęła się półgębkiem na tę ironię. Może powinna była sobie sprawić łabędzia, nie sokoła. Na tle innych kompanów Plagi, i tak ciężko byłoby o coś równie lepszego.
Wyciągnęła łapę i uniosła ją na wysokość piersi samca. Oparła o nią dłoń. Próbowała się z tym oswoić. To nic takiego, nic złego. Początkowo kończyna nieznacznie drżała, później jednak przestała. Ostrożnym, powolnym ruchem sunęła nią po jego ciele. Do pach, gdzie były te wrażliwe miejsca. Mało który smok lubił być tam dotykany.
Zagryzła dolną wargę. Nie patrzała mu w oczy, dalej była tym wszystkim zawstydzona. Mogła zgrywać twardzielkę, ale bezprecedensowe naruszanie czyjejś przestrzeni osobistej było dla niej naprawdę ciężkim przeżyciem. Wychowywała ją przecież Mahvran, która otaczała się bańką niepozwalającą do siebie podejść nikomu. Z paroma wyjątkami, a i to nie zawsze. Eh. Cicho wypuściła powietrze z nosa. W ogromnej obawie przed wyśmianiem lub odrzuceniem, przesunęła łapę jeszcze niżej. Jednocześnie musiała dosunąć miednicę bliżej samca, prawie na niego wpadając. Ale chciała siedzieć, jeszcze. Ciasno trzymała skrzydła przy bokach, a dłoń smoczycy sięgnęła ud partnera, ich wewnętrznej strony. W okolicach pachwiny próbowała go rozmasować.
A gdyby miała skórę, spaliłaby buraka. Na szczęście przez łuski, do tego czerwone, nic nie widać...

: 31 gru 2019, 15:45
autor: Szara Rzeczywistość
+18

Był do tego zwyczajnie przyzwyczajony, iż postrzegano jego szczerość jako fortel, a jego łagodność za słabą wolę. Czy to nie Eurith uważała, że łatwo nim manipulować? A mimo to był jednym z najmocniej dyskutujących z prorokiem... To on otrzymał błogosławieństwo od nowej bogini, o czym świadczyła te dziwne jasne znaki na łapach... Niedługo jeszcze zostanie mianowany zastępcą i czy wtedy będzie mógł powiedzieć, iż osiągnął wiele? Iż był Godzien?
Nie do końca, gdyż granicy sukcesu zwyczajnie nie było. Poza tym łowcy nie zależało na tytułach i nagrodach. Zależało mu na tym samym od czasów bycia pisklęciem. Pragnął tylko tego, żeby jego rodzina, jego najbliżsi byli z niego dumni. Być może nigdy nie będzie pokaźnych rozmiarów, ale nie mięśnie i nie wiek świadczyły o szlachetności i byciu godnym. To właśnie czyny były tym co powodowało, iż potrafił do siebie przekonywać inne smoki. To na pewno też przekonało Eurith... Szczere słowa były niczym jeśli czyny nie popierały słów, a Godny robił wszystko, żeby samica nigdy nie zawiodła się na nim.
Mimo wszystko przeze mnie cierpiałaś ostatnie dni. Może nie robiłem tego świadomie, ale nadal to była moja wina.
Potem samiec zaczął swoje gadanie, w końcu zamilkł i wojowniczka usiadła blisko przy nim. Poczuł jej łagodny zapach, nie został bierny, zwyczajnie delikatnie pyskiem trącając jej szyję, skupiając się na jej zapachu. Zamknął w końcu ślepia i cicho zamruczał pozwalając jej na dotykanie. W końcu tylko jej zamierzał pozwolić na takie zbliżenie. Był tylko jej.
Był łasy na dotyk, to na pewno. Brał garścią to co mu dawała i chciał jej pozwolić na to badanie go. Miał ochotę znów się na nią rzucić, ale trzymał się na wodzy nie mniej burzliwego uczucia, niż wtedy w świątyni. Tym razem jednak pozwolił sobie na brak krępacji. Kiedy dotknęła ud od wewnątrz od razu mogła poczuć, że całe jego podbrzusze było ciepłe, większość krwi odpłynęła właśnie tam, a jego samczy przyjaciel już czekał w pogotowiu.
Godny mruknął jakby był w niewygodnej pozycji i znów podgryzł szyję samicy, a potem ją znów polizał. Był łowcą, a ona zdobyczą, która była w zasięgu łap, jednak trwał w bezruchu nie chcąc pozwolić sobie na entuzjazm, który mógł spłoszyć zdobycz... Jeszcze nie teraz. Jeszcze chwilę i ruszy.



: 31 gru 2019, 19:10
autor: Eskalacja Konfliktu
+18

( Pozdrawiam Plagę która kropkuje by mnie tu czytać, wy łotry >c )

Zakrzywiła lekko palce i minimalnie drasnęła końcówkami szponów gładki brzuch partnera, kiedy ten dalej podejmował temat. Eh. W kółko klepali to samo, powoli robiło się to nudne. A ona nie chciała nudnego związku. Monogamicznego – tak, ale nie nudnego. Oboje powinni przystopować.
Przestań już. Może przestańmy ciągle odbijać w siebie szyszkę winy i przyjmijmy, że oboje nie jesteśmy bez niej? – zaproponowała, ale było to pytanie retoryczne. Niech już dadzą sobie spokój.
Pogładziła łapą "zranione" miejsce i zajęła się faktyczną atrakcją poranka. No tak. Niby znała budowę smoka, wiedziała gdzie uderzać, ale jakoś nikt nie pomyślał by ją nauczyć gdzie dotykać, by było przyjemnie. I by nie sprawić jednocześnie bólu. Jej łapy do tej pory go zadawały nieustannie. Chciała być ostrożna. Jeden zły ruch i naprawdę pozbawi się możliwości posiadania piskląt – a może kiedyś się jej odwidzi i je zechce.
Jesteś rozgrzany. – Zauważyła jakże bystrze. – Na pewno wszystko w porządku? – och, skąd miała wiedzieć, że to coś normalnego. Zwykła, zdrowa reakcja.
Nawet nie poczekała na odpowiedź. Jakoś... zaciekawiła się. Jego budowa w tym momencie była zbyt fascynująca, zbyt nowa. Wszak smoki atakować miała głównie w gardło, więc dolnymi partiami się nigdy nie interesowała. Pomimo braku ogólnej tężyzny, w tych miejscach samiec był dobrze zbudowany. Uda miał sprężyste, podbrzusze przyjemne w dotyku i... uh, cóż to? Zamrugała, wpatrzona w podłogę. Nawet nie zamierzała tam zerkać, wolała chyba badać go na dotyk i liczyć, że nie ma tam schowanego licha który by jej obgryzł wszystkie palce. Ekhm.
Miało to dziwny kształt, do niczego jej nie pasowało. Pysk? Za chude, za mało szerokie. Chociaż, jakby ktoś miał krzywą, cienką mordę.. na Tarrama, o czym ty, samico, myślisz w tej chwili?! Zagryzła znowu dolną wargę. Dotykała odstającej od reszty ciała części z pisklęcą ostrożnością. Dopiero po czasie zrozumiała z jak twardą konstrukcją miała do czynienia. Nie czuła tu łusek, ani nawet sierści. Skórę. A jednak była twarda. Miała wrażenie jakoby ujęła w łapę róg. Nie był może tak gładki ani chropowaty jak to zazwyczaj bywa, ale coś jej podpowiadało że mocniejszy ścisk niekoniecznie by wyrządził samcu krzywdę. Chociaż, może? Lepiej nie sprawdzać, lepiej nie teraz... Podotykała go jeszcze trochę po tym miejscu i w okolicach, aż cofnęła łapę. Minimalnie, w odległości kilku łusek. Z jakiegoś powodu wcale nie chciała przestawać, ale coś ją do tego podświadomie zmusiło.
Eurith znieruchomiała na trochę. Zrozumiała, że nie tylko Godny był rozgrzany. Jej też było ciepło. Krew pulsowała na wysokich obrotach, a w głowie aż huczała. Nie była zmęczona, a jednak chciała się mimowolnie położyć, koniecznie na brzuchu. Dlaczego, właściwie? Skonfundowana starała się z tym uczuciem walczyć, aczkolwiek było to bardzo trudne. Ogon samicy poszurał po kamiennej podłodze, ustawiając się na wznak za jej tułowiem. Siedziała nienaturalnie równo, jak idealnie wyważona figura z kamienia.
... heh – wydukała sama do siebie pod nosem, znowu się uśmiechając. To było może dziwne, ale jakie przyjemne uczucie.

: 31 gru 2019, 22:30
autor: Szara Rzeczywistość
+18

//Pozdrawiamy... zbreźnicy wy...//

Tak, rozmowa byłaby najlepszym sposobem, żeby samiec był w stanie się opanować. Zaśmiał się tylko, ale w jego głosie było słychać nerwowość. Był pewny tego co chciał, ale nie był gotowy na taki zwrot akcji. Pozwolił jej na dalsze oględziny jego ciała. Mruczał cicho i zaczął lizać jej szyję miarowymi 'pocałunkami', ale uciekała mu coraz bardziej, więc obracał się coraz mocniej, aż pół ciała podążylo za samicą. Długa szyja w tym przypadku akurat się przydzała, jednak musiał uważać na jej kolce grzbietowe, które może i nie sterczały teraz jak jego odsłonięte przyrodzenie, ale mógł przypadkiem zarysować sobie całą gardziel... co się stało kiedy Eurith złapała za jego członka. Samiec warknął niespodziewanym uczuciem i wpadł na jej grzbiet, przez co niektóre z kolców trafiły na końcówki łuski.
To było dziwne uczucie... W końcu przyzwyczaił się do tego i znów sięgnął do jej szyi, łapiąc zębami tym razem za jeden z kolców i pociągnął za niego. Dotarła do momentu w którym on już nie będzie w stanie się powstrzymać. Kiedy puściła.... go. Jego warkot zamienił się w pomruk. Wreszcie mógł się ruszyć, pozwolic sobie na coś więcej, niż stanie i skupianie się nad rosnącym napięciem i ciepłem między jego udami.
Obrócił się cały, zamiotł ogonem nerwowo i cofnął łeb wyginajac mocno łeb. Sam też pewnych rzeczy nie wiedział, ale się domyślał. Zamierzał zbadać to co właściwie powinien zrobić. Oczywiście nie będzie doglądał jej jak jakiegoś konia, tylko... pozwoli sobie na zimny oddech pod odsłoniętą częścią, która mimo wszystko pachniała... nieznajomym. Szybko połączył fakty, dlatego też polizał którko jej genitalia do których teoretycznie ciężko było się dostać językowi w danej pozycji. Siedziała za nisko, ale uniósł łeb i wspiął się na nią przednymi łapami. Przednie łapy zaczęły masować jej zad powoli, coraz wyżej, az w końcu dotarł przednimi łapami do połowy jej grzbietu. Co z jego pyskiem? Wspinał się krótkimi ugryzieniami i liźnięciami. Wszystko pchało go do przodu, aż w końcu jego przyrodzene dojechało pod jej ogon. Do tej pory zdążył jeszcze bardziej stwardnieć, więc teraz wręcz miział ją tym ciepłym i śliskim penisem, chociaż było to raczej zwykłe ocieranie, niż prawdziwe celowanie w cokolwiek.
Czas jeszcze na to przyjdze... za jakiś czas. Na razie jednak pozwolił sobie i jej na odrobinę pieszczoty.
Ogień, z każdą chwilą czuł narastający ogień, a jego przyrodzenie rosło i twardniało.
Pocierał się początkowo bardzo nieśmiało, ale z każdą chwilą nabierał pewności siebie, a jego ruchy były coraz mocniejsze.
Wielokrotnie był blisko tego odpowiedniego uderzenia, które spowoduje, ze się połączą... Ale albo jego przyrodznie się zbyt ślizgało, albo po prostu chciał, żeby przedłużyć ten moment. Jego ciągłe mruczenie i pocałunki mogły jednak oznaczać, że podobała mu się zabawa... wstęp. On był świadom tego, że przedłuża. Chciał mieć pewność, że tym razem samica nie zacznie myśleć o nieprzyjemnościach. Chciał mieć pewność, że samica będzie chciała go w sobie, aż sama nie zacznie tego chcieć tak samo jak samiec...

: 31 gru 2019, 22:54
autor: Eskalacja Konfliktu
+18

My też zbereźnikujemy ale co tam :mrgreen:

Wystraszyła się jego nagłą reakcją, zupełnie się jej nie spodziewała. Cofnęła łapę jak oparzona, a kiedy na nią wpadł, siłą rzeczy wylądowała brzuchem na ziemi. Niekoniecznie przez samo uderzenie ciała łowcy na jej, ale po prostu odruch nakazał jej to zrobić by może uniknąć dalszych nieprzyjemności. Doskonale wiedziała że jej ciało było jak jedna wielka pułapka – nie była swoim ojcem, bo nie miała aż tylu tych kolców, ale wszystkie były w mało przyjaznych miejscach. Po pleckach jej nie poklepie, ekhm.
Pociągnięta za kolec do tyłu, choć nieznacznie, cicho warknęła. Nie lubiła czuć się rozporządzona, nawet jeżeli samiec w takich chwilach miał do tego wszelkie prawo. Najwidoczniej będą musieli powyznaczać sobie podczas zbliżeń ostateczne granice co komu wolno, a co nie. Ona tanio łusek nie sprzeda, ale i on zdawał się być nieco mniej opanowany kiedy przychodziło co do czego. I nawet ją to troszkę kręciło.
Akurat jako, że przez niego się położyła, miał nieco łatwiej z tym wszystkim. Czując zimny oddech i wilgoć języka pod ogonem, samica zadrżała. Naprawdę niewiele brakowało aby zwiała mu sprzed nos, na szczęście instynkt dał jej porządnego bakcyla. Była zbyt rozochocona aby teraz się wycofać. Nie tylko jemu udzielał się nastój, wiek i hormony.
Poruszyła łopatkami jakby rozgrzewała się przed walką. Poniekąd tak było. Walczyła ze strachem przed nieznanym, ale choć wewnętrznie się tego obawiała to... heh, przecież by jej nie skrzywdził, racja? Przynajmniej nie świadomie. No i smoki to robią, nawet z tą samą płcią. Nie mogą się w takim układzie rozmnożyć, toteż musiało chodzić o czystą przyjemność. Z tą myślą położyła szyję i łeb między przednimi łapami. Leżała prosto, troszkę jak kłoda. Ale to tylko złudzenie. Dotyk samca wystarczająco ją rozluźnił. A co dopiero kiedy zaczął się ocierać! O rety. Dotarło do jej głowy tyle nagłych myśli i odczuć, że zaraz miała eksplodować. Drżała co jakiś czas, a z jej nozdrzy wydzielały się ciepłe kłębi dymu. I cała ta zabawa wstępna wywoływała w Eurith fale niecierpliwości. Nie raz nie dwa powierciła się pod samcem, ale nie na tyle by mu uciec zadem spod miednicy. Wbiła płytko pazury w kamienną posadzkę, szorując nimi nieprzyjemnie, bo krótko i powoli. Zazgrzytała zębami. Chciała więcej, teraz tego była pewna. W pewnym momencie aż wydała z siebie cichy, wręcz przerywany jęk. Krótki dźwięk który sugerował jedno.
Po prostu mnie weź, albo cię zaraz zabiję. Oj tak, byłaby chyba w stanie zrobić naprawdę wiele przykrego gdyby teraz przerwali. Huh, czy i on się tak czuł wtedy w górach? Ależ był z niej potwór...

: 01 sty 2020, 8:07
autor: Szara Rzeczywistość
+18
To było zdrowe, to było właściwe. Zwyczajne zbliżenie dwóch smoków połączonych w żądzy. Chociaż oboje chyba nie byli aż tak zwyczajni, przynajmniej Godny pchany przez uczucia zachowywał się zdecydowanie bardziej pewnie siebie. A może taki potrafił być, tylko potrzebował odpowiednich bodźców? Lepszych nie był w stanie nawet sobie wyobrazić.
Czy potrzebował tego zaproszenia? Nie, ale przetrzymać musiał jeszcze chwilę siebie i zresztą ją również. W końcu usłyszał jej przyjemny jęk. Jeszcze tylko trochę... kilka ruchów. W końcu przestał się poruszać. Przyłożył po prostu przyrodzenie do jej zadu, a następnie lekko ugiął łapy i poruszył biodrami na boki. To było to. Poczuł dokładnie jak końcówka penisa trafiła na bardziej wilgotne i miększe miejsce. Warknął, a następnie pchnął i poczuł jak przyrodzenie się zagłębia.
To było zupełnie inne uczucie, niż to prymitywne pocieranie.
Całe jego prącie opinała jej ciepła i morka pochwa. Zaczął głośniej mruczeć. Oddawał się temu uczuciu jeszcze przez pewien czas, aż jego całe podbrzusze nie dotarło do jej zadu.
Zagłębiając się maksymalnie, powtórzył jej ruch z ziemi, tylko na jej grzbiecie. Pazury jednak przyjechały po łusce, a jego łeb sięgnął aż do łba samicy. Mrucząc cicho do jej ucha zaczął ją lizać po karku i za uchem i nasadzie rogu. Zalety długiej szyi.
Dwa uderzenia później cofnął biodra, wysuwająć penisa do połowy jego długości. Zanim dobrze się zatrzymał to ponownie pchnął... czynność zaczynała się powtarzać coraz to pewniej i mocniej, ale tylko kilkanaście ruchów, gdyż po nich na chwilę przystopowal i poprawił ułożenie swoich żadnych lap, które przez mocne pchniecia zaczynały odjeżdżać od jej zadu.
Coś nieuchronnie nadchodzi i czuł to. Chciał tego tak bardzo że gdyby wykonał jeszcze kilka szybszych ruchów to dotarłby na metę zdecydowanie za szybko. W odmętsch rozkoszy znalazł umysł który nakazał mu wyzbyć się tego narastającego uczcucia. Dopiero zaczęli, nie może to tak się skończyć! Co było lepszym sposobem jak nie ugryzienie się w język? Tak właśnie zrobił... bardzo dobrze, gdyż okazało się, że to jest właśnie dobry sposób na narastające napięcie, które rosło zdecydowanie zbyt szybko.
Warknął i wznowił ruchy biodrami. Tym razem już się nie zatrzymywał, a powtarzał te ruchy z taką siłą, że dźwięk uderzeń wypełniał ich małą kryjówke głośniej, niż pomruki i jęki obu smoków.
To nadal się zbliżało... przyjdzie moment w którym nie da rady się powstrzymać, ale na razie to nie koniec. Siła woli... była przydatna w tym momencie. Dla samca była to pewnego rodzaju walka pomiędzy uczuciem rozkoszy i chęcią zadowolenia samicy... I tego uczucia nie zrozumie żadna samica.

: 01 sty 2020, 16:37
autor: Eskalacja Konfliktu
+18

Samica zaczęła przez ułamek sekundy zastanawiać się czy byłaby w stanie uczynić coś podobnego wobec innego samca, a tym bardziej obcego. Frar tak robiła, dla zachowania populacji. Poświęcała się dla dobra ogółu, czy może było jej wszystko jedno? Huh...
W momencie w którym samiec znieruchomiał i – wedle pierwszej myśli samicy – się odsunął, prowokacyjnie warknęła. Nie spodobało się jej to, nie zamierzała pozwolić na wycofanie się z tego, gdy już zabrnęli tak daleko. Znacznie dalej niż wcześniej, wtedy w górach. Eurith burczała gardłowo niczym rozwścieczony niedźwiedź wybudzony z zimowego snu. I kiedy tylko poczuła, że samiec po prostu się przymierza – wyłączyła się niczym ptak, którego człowiek zestrzelił z gałęzi ostrym narzędziem. Oczekiwanie było jednak zabójcze. Czas pomiędzy pierwszym ruchem samca, a dotknięciem jej z zewnątrz zdawał się nieubłaganie dłużyć. Kto wie, jeszcze chwila i zamiast złorzeczyć pod nosem i myśleć o spraniu go na kwaśne jabłko, zaczęłaby błagać o więcej. Ech, to zniewolenie przez własne ciało. Wstyd.
Wtargnięcie do dotychczasowo ciasnego wnętrza było czymś... nieprzyjemnym. Takiego bólu nie zada ci żaden pazur ani kieł. Smoczyca wydała z siebie dźwięk, który zwykle się wydaje przy ogromnej dawce bólu. Tłumiła go mocno, rzecz jasna, ale naprawdę chciała ryczeć na cały obszar. Trwało to kilkanaście uderzeń serca. Pieczenie między nogami było naprawdę rozdzierające, ale później przyszła przyjemna ulga. Naprawdę przyjemna.
Partner dodatkowo ją rozpieszczał liźnięciami po szyi, głowie. Odchyliła ją na tyle na ile potrafiła by pozostać w swojej strefie komfortu, ale i by jemu ułatwić to, co robił. Przecież nie chciała aby przestawał. Każde pchnięcie bioder łowcy było nad wyraz informujące. Czuła jak to, co penetrowało ją od środka stawało się po prostu szersze, większe. Jednocześnie jej to się podobało, ale też w pewnym sensie przerażało. Ale chyba jej nie rozsadzi od środka? Nie, wróć, nie myśl w ten sposób, nie teraz. Przestań chociaż raz w życiu analizować. I zgrali się w czymś zupełnie niespodziewanym – oboje musieli się ugryźć w język w tym samym momencie, tylko z nieco innych powodów.
Przedziwny taniec w jakim zakleszczył ich Calad, nabrał właśnie rozpędu. Eurith zupełnie nie spodziewała się narastającego tempa. Za szybko? Może i tak. Nie chciała jednak hamować samca, nie po tym co przeszedł, do czego go zmusiła ostatnio. Skoro jednak mogła znosić ciosy z zewnątrz ciała, to w środku również da radę. To kwestia praktyki. Gdyby miało tak boleć zawsze, smocza rasa z pewnością dawno by wymarła. Każde silniejsze pchnięcie spowodowało wydobycie się z jej gardła różnych gam dźwięków. Mruknięcia, warknięcia, a nawet jęknięcia. W pewnym momencie zaczęła nawet cicho rzęzić, a z nosa uciekały jej gorące kłęby powietrza raz po raz. Dym z jego fajki zdawał się być przy tym małą mgiełką...
To wszystko było intensywne, aż za bardzo. Tyle emocji, tyle bodźców dla ciała, coś pięknego. Zamknęła ślepia, całkowicie oddając się partnerowi. Nie mógł tego widzieć zza jej pleców, lecz tym sposobem zaufała mu w stu procentach. Spanie obok niego to jedno, ale odsłanianie zadu i swojego całego ciała, do tego w takim miejscu, było naprawdę sporą dawką zaufania. O większej nie mogłaby chyba pomyśleć.