Strona 18 z 34

: 31 lip 2016, 21:10
autor: Jeździec Apokalipsy

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Wojowniczka ostatnio bardzo dużo czasu spędzała poza terenami Cienia. Jakby nie patrzeć lada dzień będzie należeć do Wody.. czy aby na pewno był to mądry pomysł? Mimo to Jeździec nie odczuwała aż tak wielkiego strachu.. wkroczy w stado, gdzie smoki jej w ogóle nie znają. Być może o niej słyszeli.. chociaż kto go tam wie.
Cienista kłapnęła lekką szczęką, odganiając natrętną muchę, która się jej uczepiła. Jakież to irytujące stworzonka.. szkoda, że jest ich tak dużo. Mimo to drzewna starała się je odpędzać swoim ogonem, który przecinał powietrze dosyć szybko, wydając przy tym dziwny dźwięk. Złota Twarz delikatnie oświetliła niemal czarne łuski smoczycy, zmieniając je w brąz. Oczy przez chwilę stały się jaśniejsze, a wbite były w okolicę, niezwykle zieloną.. wręcz sielankową. Ostatecznie Apokalipsa się zatrzymała, uważnie się rozglądając. Wolała się mieć na baczności.. nigdy nie wiadomo co może się czaić na nią w krzakach.
Po upewnieniu się, że nic (oprócz much) nie zakłóci jej odpoczynku, położyła się na ziemi w pozycję sfinksa. Po czasie spuściła łeb, przymykając ślepia. Było jej tutaj tak dobrze, iż podejrzewała, że posiedzi tutaj do samego wieczora. Bo co innego niby miałby robić?

: 31 lip 2016, 21:22
autor: Subtelny Gniew
I Finezyjny Kolec spędzał od czasu stania się adeptem wiele czasu na terenach wspólnych. Co mógł, w Wodzie zwiedził. Teraz starał się zerknąć w każde miejsce na małym kawałku ziemi, którego nie znał od urodzenia. Właściwie miało mu to zrekompensować oczekiwanie na jego dom. Tu było do niego znacznie bliżej niż z Obozu Wody. Chociaż kto wie, czy nie powinien i tych terenów nazywać swoim domem.
Czasem przychodził tu, by się uczyć, czasem, by spacerować. Mijał tyle smoków i czuł w tym miejscu tak wiele życia. Czasem napotykał ciekawe osobistości, które opowiadały mu swoje historie lub dzieliły się wiedzą. I była też Kózka.
U podnóży skał znalazł się więc całkiem przypadkowo. Zwróciła jego uwagę sylwetka smoczycy, która odpoczywała w pozycji, pozwalającej jej na szybką obronę w razie zagrożenia. Uśmiechnął się. On także nigdy nie zapominał, by mieć się na baczności.
Dzień dobry – rzucił przechodząc. Sam nie wiedząc czemu. Może chciał zaznaczyć swoją obecność, by smoczyca nie uznała go za podkradającego się delikwenta. A może po prostu chciał być miły.

: 31 lip 2016, 21:31
autor: Jeździec Apokalipsy
Cóż, Jeździec ostatnimi czasy trzymała się raczej na uboczu i nie spotykała nikogo nowego. Dzisiejszy dzień miał to jednak zmienić, bowiem na Apokalipsę natknął się Finezyjny. Drzewna słyszała dokładnie jego kroki, choć z początku nie reagowała. Dopiero słysząc głos młodego smoka, spojrzała na niego jednym, błękitnym okiem. Zaraz po chwili otworzyła drugie i uśmiechnęła się, kiwając łbem.
– Witaj.. smoku z Życia. – Rzekła uprzejmie, unosząc lekko pysk ku górze. Aż zebrało jej się za wspomnienia. Jakby nie patrzeć urodziła się w tym stadzie.. jednak kiedyś wydarzyło się coś, co zmusiło ją do przenosin. Czy żałowała? Nie mogła, jak przez mgłę pamiętała tamto chłodne wydarzenie, które na zawsze utkwiło w jej pamięci.
Cienista przyjrzała się młodemu, który wyglądał dosyć.. nędznie. Taki mizerny słabeusz, niźli prawdziwy smok.. a jednak Kiara pamiętała, jak sama była niewielkich rozmiarów. Lazurowe oczy i czarna sierść.. cóż, Jeździec nie przepadała za tak zwanymi ''futrzakami'', ale cóż poradzić jakich rodziców się miało. Dobrze, że ona miała czystą krew smoków drzewnych. Nie musiała męczyć się z sierścią, łuski są znacznie bezpieczniejsze.
Zamyślona Kiara nawet nie zdała sobie sprawy z ciszy, która powstała po wypowiedzeniu słów. Otrząsnęła się i pokiwała łbem na boki.
– Jak Cię zwą młodzieńcze? – Mruknęła, wlepiając w niego błękitne, duże ślepia.

: 01 sie 2016, 10:36
autor: Subtelny Gniew
Finezyjny przystanął słysząc odpowiedź z ust obcej smoczycy. Już wcześniej zauważył, że pachniała Cieniem, więc mógłby przysiąc, że zapewne go zignoruje albo coś odburknie. Cieniści byli tacy surowi, na pierwszy rzut oka. A jednak Finezyjnego tylko i wyłącznie zaskakiwali. Jednego dnia Szaleństwo Cieni zatrzymał się słysząc jego śpiew i zażądał, by zaśpiewał mu coś jeszcze. Kózka natomiast okazała się towarzyską skrytą, ale inteligentną. Uwielbiał patrzeć, jak się denerwuje. I znów trafił na cienistego, który nie był cienistym z opowieści dziadka.
Finezyjny Kolec – odpowiedział i skinął łbem. Starszej smoczycy należał się szacunek. Tak mówił ojciec. A gdyby wiedział z kim ma do czynienia, padłby chyba na kolana. Smoczyca była od niego większa, ale sam Finezyjny rósł ostatnimi czasy dość szybko. Był wyższy niż inni w jego wieku i może nie masywny, bo smukły, jak na tancerza przystało. Sierść skrywała miejsca, w którym wciąż wystawały mu kości, a na dodatek nie pozwalała się prezentować młodym, ale wyraźnie rysującym się mięśniom. Nie czuł się słabeuszem.

: 14 sie 2016, 17:08
autor: Jeździec Apokalipsy
Tak.. Cień nie był przyjemnym stadem. Wojowniczka widząc wzrok młodego, uśmiechnęła się delikatnie.
– Spokojnie.. urodziłam się w Życiu i niebawem odejdę z Cienia. – Powiedziała pół smutnym, pół wesołym głosem spoglądając na samca uważnie. Nie chciała, aby brano ją za kogoś kim nie była. Jakby nie patrzeć wiele się zmieniło.
Rosła postura drzewnej wskazywała, że obrała drogę wojownika. Mięśnie, które ją tylko upiększały i ten zabójczy wzrok, aczkolwiek pełen spokoju i gracji. Miała swoje lata, ale dzięki nim czuła się potężniejsza. Mrugnęła wesoło do adeptka, przechylając lekko głowę.
– Zwą mnie Jeźdźcem Apokalipsy.. słyszałeś o mnie? – Mruknęła, lekko wzruszając barkami ku górze. Ciekawa była co o niej myślą inne stada, o ile w ogóle myślą. Pamiętała naprawdę wiele rzeczy, tych dobrych jak i złych. Może nie była z siebie do końca dumna, ale teraz się starała. Miała jasno określony cel i musiała się go trzymać.. nawet jeśli było to trudniejsze niż się wydawało.
Apokalipsa przechyliła łeb w prawo, patrząc na Finezyjnego. Nie przepadała za futrem, nic tak nie broni jak twarda łuska.. ale cóż, nie każdy może być idealny!

: 15 sie 2016, 9:33
autor: Subtelny Gniew
Finezyjny rozluźnił się i usiadł na słowa smoczycy. Ruchy miał zdawkowe i wyglądał na ostrożnego. Być może nadrabiał defekty w swoim uzbrojeniu. W jego rodzinie tradycja północnej rasy była zbyt zakorzeniona. Nikt nie mógł na to poradzić. Nawet czerwonołuski Kaszmirowy Dotyk nie zdołał zagrzać miejsca łuskom i kolcom. Sierść zawsze dominowała, jak i ci, którzy sierść nosili.
Młody nigdy nie zastanawiał się nad tym, czy chciałby mieć łuski. Chyba podobało mu się czarne jak smoła futro. W nocy nie dało się go dostrzec, za dnia wyróżniał się spośród różnokolorowych i jaśniejszych smoków. W upalne dni nie mógł nie narzekać na zbytnie ogrzewanie, a w deszczowe na klejące się kosmyk.
Przysiadłszy, wbił wzrok w oczy smoczycy. Miała błękitne, turkusowe tęczówki. Trochę podobne do jego ślepi, a zatem ślepi babcinych. A jednak były wyjątkowe i niepowtarzalne, tak samo jak i jego. Po prostu jej oczy, jedne z ładniejszych jakie widział w życiu. Uśmiechnął się w duchu. Na pewno je zapamięta.
Ja także urodziłem się w Życiu – odpowiedział zanim zdążyła się przedstawić. – Moim ojcem jest Chłód Życia, a matką Azyl Zabłąkanych. Oni natomiast wychowali się u Jesieni Bzów i Kaszmirowego Dotyku. Może jesteśmy spokrewnieni – co prawda rasa na to nie wskazywała, lecz gałęzie genealogii krzyżowały się różnie i skomplikowanie. A kto urodził się w Życiu, ze smoków Życia musiał mieć korzenie podobne do jego. Mogło być też tak, że smoczyca z Cienia była tylko podrzuconym komuś jajem.
Wszystko straciło znaczenie, kiedy się przedstawiła. Finezyjny otworzył szeroko oczy nie mogąc uwierzyć temu, co usłyszał. Jeździec Apokalipsy... Jeździec Apokalipsy... Myśli mu zabuzowały. Jak to możliwe, że spotkał legendę podczas spaceru! I że ta legenda zaczęła z nim rozmawiać. Na Immanora! Otworzył lekko paszczę próbując coś powiedzieć, ale zaczął tylko poruszać nią nieznacznie. Niemożliwe...
Oczywiście, że słyszałem! – zawołał w końcu, jakby ktoś go oskarżył o luki w wiedzy. – Jesteś najlepszym wojownikiem wśród wolnych stad. Mój tata mi o tobie opowiadała... Marzyłem żeby cię spotkać – mówił coraz ciszej aż w końcu poczuł, jak głos mu się łamie i zamilkł. Wpatrywał się w Jeździec niedowierzającym wzrokiem. To naprawdę była ona? Skinął nagle głową i znów się wyprostował.

: 18 sie 2016, 13:41
autor: Jeździec Apokalipsy
Wojowniczka uważnie przypatrywała się młodemu, delikatnie się uśmiechając. Zmrużyła ślepia, przypatrując się Złotej Twarzy. Jakież ona miała szczęście, że jej ciało było pokryte łuskami. Nie reprezentowała by się dobrze, wyglądając jak futrzak. Niektórym to pasowało.. ale tylko niektórym. Jeździec poruszyła lekko łbem, czując na sobie spojrzenie młodzika. Badawcze, czujne.. ale nie czuła się z tego powodu niezręcznie. Miał ładne oczy, podobne do niej. Niestety nie było żadnej szansy na to, iż mogliby być spokrewnieni.
Na słowa Finezyjnego, kąciki jej pyska uniosły się ku górze.
– Znam Twojego ojca. Kiedyś z nim walczyłam.. dobry czarodziej, ale zawsze będę uważać, że siła własnego ciała jest najlepsza. Twoją matkę również kojarzę, za swoich adepckich czasów brałyśmy razem udział w Misji. Jesień Bzów.. bardzo lubiłam tę smoczycę i żałuję, że nigdy nie miałam okazji się z nią pożegnać. Kaszmirowy Dotyk również nie jest mi obcy, walczyłam z nim raz czy dwa.. ale nasze stosunki były dosyć napięte. Być może dlatego, że kiedyś byłam mało przyjemna. – Zaśmiała się, po chwili poważniejąc. Żałowała, że nigdy nie poznała swoich prawdziwych rodziców.
– Niestety nie. Moim opiekunem był Nathi.. był dla mnie jak ojciec. Z czasem jednak wyznał mi prawdę, że jestem sierotą. Znalazł mnie i wychował na własną córkę.. żałuję tylko tego, że nigdy nie poznałam swoich prawdziwych rodziców. – Mruknęła, spoglądając w bok. Cisza jednak była przyjemna, Kiara dawno czekała na ten moment.. kiedy mogła odpocząć i porozmawiać z kimś. Wybór padł na adepta z Życia, jej macierzystego stada. Północny otworzył paszczę ze zdumienia, a Apokalipsa nie wiedziała co się stało. Obróciła się, wypatrując zagrożenia. Niestety nic nie zobaczyła.. dopiero słowa samczyka sprawiły, że się uspokoiła. No tak.. chyba nie wiedziała, że była aż tak sławna. Oczywiście nie uważała się za legendę, w sumie za nikogo.. była wojowniczka Cienia, od co.
– Och.. nie wiem czy najlepszym, ale jednym z tych dobrych w swoim fachu.. Mam nadzieję, że wyrażał się o mnie pozytywnie. Nasza przeszłość była dosyć.. wybuchowa. Poza tym.. naprawdę marzyłeś mnie spotkać? Jestem tylko zwykłą smoczycą! – Mrugnęła do niego wesoło. Kiara jednak nie ukrywała faktu, że zrobiło się jej cieplej na serduchu. Miło jest widzieć, jak ktoś tak bardzo cieszył się z jej poznania.. pytanie tylko co usłyszał inne opowieści o niej. Wojowniczka miała na sumieniu śmierć dwóch smoków, wywołanie wojny.. czy naprawdę Finezyjny cieszył się, że ją spotkał? Kto wie. Oczy jego jego, choć tak podobne nie kłamały.

: 18 sie 2016, 20:44
autor: Subtelny Gniew
Uśmiechnął się nieśmiało. Grzebał pazurem w ziemi trochę zawstydzony swoim wcześniejszym wybuchem zachwytu. Teraz, gdy odpowiedziała mu spokojnie i normalnie, zaczął lubić ją jeszcze bardziej. Nie zachowywała się jak legenda, tylko jak zwykła, ciepła smoczyca. Teraz rozumiał, co takiego zobaczył w niej Leśny Szept. Była miła i skromna, a przy tym kryła w sobie śmiercionośną siłę.
Też tak uważam! – zawołał rozentuzjazmowany faktem, że ktoś podziela jego pogląd na ten temat. Ściszył jednak ton kontynuując. – Ojciec nauczył mnie czarować. Uważa, że dobrze mi idzie. Potrafię się skupić i stworzyć z maddary cudowne rzeczy. Ale mam wrażenie, że mnie pochłania... Tak jakby to ona kierowała mną, a nie ja nią. Poza tym wszystko, co stworze jest tylko iluzją. Rozpada się za jedną zrywającą więź myślą. A moje ciało i mięśnie są prawdziwe. Czuję ich siłę, gdy się napinają i czuję ulgę, gdy się rozluźniają. Walka własnym ciałem jest o wiele bardziej fascynująca – powiedział czując, że jego serce otwiera się przed wojowniczką jak przed nikim innym. – Znałaś moją babkę? Gdy pytam się rodziny, jaka była, zawsze mówią mi, że była uzdrowicielką i dbała o stado. Nigdy jakim była smokiem – dodał i westchnął zrezygnowany.
Zdziwił się jak ciepło opowiadała o swoim ojcu Jeździec. W końcu o Słowie Prawdy słyszał same niepochlebne historie. Nie wypadało mu jednak pytać. Zwłaszcza, że z tego co wiedział, Słowo Prawdy nie dawno umarł. Nathi pomyślał. Takie imię musiał wybrać stając się samotnikiem. Nie wzbudził żadnych jego podejrzeń, że Jeździec nie przepadała za jego dziadkiem. Finezyjny kochał swojego dziadka, ale nie mógł zaprzeczyć, że był ksenofobem.
Tata opowiedział mi o tym jak... jak złapałaś mordercę swojej córki – wyszeptał speszony. Może nie powinien o tym wspominać. Nie chciał zasmucać smoczycy. – Bardzo cię za to szanuję – dodał jeszcze. – Myślę, że on też. Wypowiadał się o tobie uprzejmie. I naprawdę marzyłem, żeby cię spotkać. Nie jesteś zwykłą smoczycą, jesteś najlepszym wojownikiem – uśmiechnął się jeszcze raz szeroko, choć w głębi duszy martwił się, że za często wyrażał się z takim zachwytem. Jeszcze uzna go za lizusa albo za natrętnego fana.

: 19 sie 2016, 11:05
autor: Jeździec Apokalipsy
Wojowniczka odwzajemniła delikatny uśmiech. Cóż.. teraz była spokojna, na szczęście. Jej przeszłość była dosyć buntownicza.. co by się stało, gdyby Kiara stała się surową i niezwykle groźną, dawniejszą wersją siebie? Wolne stada z pewnością nie byłby takie jak dawniej.. ale mniejsza z tym.
Apokalipsa uniosła wyżej pysk, słysząc samca. Spodobała się jej odpowiedź.. coraz więcej smoków zaczęło ufać tej przeklętej maddarze.
– Całkowicie się z Tobą zgadzam. Magia jest silna, ale ciało zawsze będzie silniejsze. Największa satysfakcja jest kiedy wygrywasz.. Aż za tym zatęskniłam. – Mruknęła bardziej do siebie, przypominając sobie ostatnią walkę. Zwiastun Światła.. został przez nią zabity, jej własny partner. Dobrze, że Leśny nie ocenił jej po tym czynie. Jakby nie patrzeć nikt tego nie zrobił, bo wielu nie wiedziało.
– Znałam, całkiem dobrze. Była ostoją spokoju, niezwykle inteligentną i uczciwą smoczycą. Siostra Chłodu.. na początku jej nie ufałam, ale dopiero z czasem zaczęłyśmy rozmawiać. Niestety nigdy nie miałam okazji się z nią pożegnać. Nie wiem co jeszcze mogłabym Ci o niej powiedzieć.. masz jakieś konkretne pytania? – Sapnęła, przechylając łeb w prawą stronę. Potem była cienista zaczęła się zastanawiać nad tym, jak jej ojca postrzegają inne smoki. Wielu go nie rozumiało.. a szkoda, bo miał w sobie potencjał.
Potem Finezyjny wspomniał o jej córce. Drzewna powróciła do niego wzrokiem i skinęła lekko łbem.
– Złapałam.. udało mi się też go zabić. – Odchrząknęła, mówiąc poważnym tonem. Tutaj śmierć była litością.. i wojowniczka się z tym nie kryła. Pamiętała tamto wydarzenie jak dziś. Dziwne uczucie.. zmieniające na zawsze.
– Dziękuję. Miło mi to słyszeć.. choć za pewne spodziewałeś się czegoś innego. – Mruknęła, zerkając na północnego. Niektórzy wyobrażali sobie ją jako wielką bestię, od której kipi siła. Drzewna jednak wolała jej nie ukazywać.. póki co. Zbyt wiele się wydarzyło.

: 20 sie 2016, 20:07
autor: Subtelny Gniew
Finezyjny pokiwał głową niezwykle uradowany. W końcu i jego ktoś rozumiał. W rodzinie nie było wielu wojowników (choć sam nie wiedział jak rozległą ma rodzinę). Ojciec żałował, że nie wychował czarodzieja. Leśny także cenił maddarę. Jedynie Przebłysk jako tako go rozumiała. W mistrzyni nie znalazł nigdy takiego oparcia.
Jeszcze nie wygrałem żadnej walki. Przegrałem jedną z moją mistrzynią. Aż wstyd przyznać jak szybko poległem. Chyba nie doceniłem jej możliwości – odpowiedział krzywiąc się. Wiadomo że był jeszcze młody, ale nie mógł się doczekać aż poczuje co to zwycięstwo. Tymczasem przegrał ze smoczycą, która była, mógł to przysiąc, wolniejsza od niego.
Siostrą Chłodu? – zdziwił się. Chwilę mu zajęło zanim pojął, o kim mówiła Jeździec. W końcu jego babka nie mogła być siostrą własnego syna. Choć kto to wie. – Mówisz o mojej matce? – upewnił się, gdy przeanalizował jej wypowiedź. – Jej też nie znałem. Ponoć przybyła tu raz po moich narodzinach. Wyszedłem żeby się z nią spotkać aż nad Rzekę Falar. Ale nie pojawiła się tam – westchnął. Nie było w jego głosie nostalgii. Choć tamtego dnia poczuł jeden z największych zawodów w swoim życiu, teraz nie miała to znaczenia. Na szczęście nikt mu nigdy nie naopowiadał o niej zbyt wiele. Dzięki temu wydawało mu się normalne, że nie ma matki. – Myślałem, że mówiłaś iż znałaś moją babcię. Jesień Bzów. Ale ona żyła chyba dawno temu – sprostował.
Ucieszył się w głębi serca, że nie zdenerwował wojowniczki. Skinął tylko łbem, gdy mu odpowiedziała. Już wyraził swój szacunek. Nic więcej nie mógł powiedzieć. Mordercy zasługują na karę.
Och nie, nie – pokręcił głową na jej ostatnie słowa. – Właściwie zawsze się zastanawiałem czy jesteś tancerzem jak mój dziadek czy może siłaczem. Dlatego nigdy nie miałem twojego pełnego wyrazu. Teraz widzę, że jesteś jak mistrz tańca. Inaczej nie mogłabyś chyba wyglądać. Jesteś... – urwał, bo słowo które cisnęło mu się na język było za mocne. Ale jak już zaczął musiał skończyć. Powodził trochę wzrokiem po okolicy, po czym znów na nią spojrzał jakby z ukosa i ciszej dokończył. – Idealna...

: 22 sie 2016, 12:00
autor: Jeździec Apokalipsy
Cóż, Apokalipsa może i nie miała licznej rodziny.. ale gdzieś między tym wszystkim przeplatywała się maddara, która nigdy jej nie opuszczała. Jej brat w końcu był uzdrowicielem.. W dodatku smoczyca nie miała pewności, czy jeszcze żył. Nie widziała się z nim, z pewnością Chór też nie miał pojęcia, że opuściła Cień. Wojowniczka pokiwała więc łbem na boki, uśmiechając się pokrzepiająco do samczyka.
– To, że raz przegrałeś niczego nie oznacza. Mistrzowie zawsze są silniejsi.. chociaż ja ze swoją wygrałam. – Mruknęła, nie kryjąc cienia dumy, który wymalował się na jej pysku. Pamiętała ten dzień, wtedy jeszcze nosiła miano Krwiożerczej.. ach ta młodość, tak szybko przeminęła. Jeździec sapnęła, czując gafę jaką popełniła. To wszystko działo się tak dawno, że zaczęła mylić rodzinę samca.
– Och.. wybacz, zamyśliłam się. Myślałam o Dynamice Ostrzy, Twojej ciotce, znałam ją. Cóż, może coś jej wypadło? Ciesz się, bo przynajmniej masz rodziców. – Rzekła, przechylając łeb w prawą stronę. Myśli odbiegały jej gdzieś naprawdę daleko, jak mogła pomylić tak istotne fakty?
Kiara jednak wiedziała co to znaczy nie mieć matki.. ale sam fakt, że gdzieś była i jej nie ma był mniej przyjemny. Zwłaszcza, że umówił się z nią na spotkanie. Smoczyca skinęła łbem.
– Znałam, po prostu pomyliłam się. Eh.. księżyce już nie te. Jakby nie patrzeć trochę mi się ich nazbierało na karku. – Powiedziała nieco melancholijnym tonem, odwracając łeb. Czyżby zaczęła dopadać ją przedwczesna starość? Przecież nie była ona taka stara! Tak więc, skąd brały się myśli?
Z rozmyślenia wyrwały ją słowa Finezyjnego, który nazwał ją tancerzem. Ciekawe określenie, zwłaszcza, że Apokalipsa wcześniej go nie słyszała. Dalsze słowa jednak sprawiły, iż Jeździec uśmiechnęła się ciepło do północnego, trącając go lekko ogonem w bark.
– Chciałabym być, ale nie jestem i nigdy nie będę. – Sprostowała. A co jeżeli tak widzieli ją inni? Drzewnej zrobiło się od razu milej na serduchu z usłyszanych słów, ale czy aby na pewno młody jej nie sakralizował? Przecież nie była taka idealna.. niestety.

: 22 sie 2016, 17:19
autor: Subtelny Gniew
Skinął głową, choć nadal miał swoją opinię na temat mistrzyni, która mu przypadła. Była jedyną wojowniczką w stadzie, więc nie było za bardzo wyboru w doborze nauczyciela. Pawiooka była osobistością nietypową i nadzwyczaj arogancką. Tak mu się przynajmniej wydawało, gdy obserwował jej ruchy i zachowanie. Nigdy jednak nie okazał jej braku szacunku. Wręcz przeciwnie. Sądził jednak, że zabrakło mu szczęścia w tamtym pojedynku. Że nie dał z siebie wszystkiego i że była to wyłącznie jego wina, a nie wina braku umiejętności.
Nie znałem ciotki. Dopiero ostatnio wspomniał mi o niej ojciec. Była przywódczynią Życia, ale zginęła. Chyba zabiła ją mgła. Cóż... Ojciec nigdy nie mówił mi zbyt wiele o naszej przeszłości. Dopiero ostatnio dowiedziałem się jakie smutne rzeczy spotkały moją rodzinę. Mam nadzieję, że kiedy pokonamy mgłę, w końcu nastanie pokój... – powiedział z nadzieją w głosie. Choć czasami miał poczucie, że ciąży na nich jakieś fatum. W końcu ileż to nieszczęść spotkało ich odkąd Złudzenie oddał przywództwo... Czyhała na nich sroga śmierć, ale musieli z nią walczyć i przetrwać.
Pamiętasz jaką smoczycą była moja babka? – spytał nieśmiało. Nie chciał dręczyć jej swoją ciekawością. Jeśli tamte dni za bardzo jej się plątały, być może zdenerwuje się za drążenie tego tematu. A jednak spróbował opanowując swój strach i niepokój. – Jak wyglądała?
Przestał się obawiać, kiedy pysk Jeźdźca przybrał ciepły wyraz. Cofnął się nieznacznie przed ogonem smoczycy, starając się nie napinać mięśni, jak często robił, gdy ktoś zbytnio się do niego zbliżał. Ufał tej silnej smoczycy, mimo iż wiedział, że może go zabić jednym machnięciem łapy.
Myślę, że jesteś – uparł się przy swoim, a kąciki ust podniosły się do uszu. – Nie jest idealnym ten, kto nie ma w sobie win, lecz ten kto je ma i wie jak z nimi żyć – dodał, a jego oczy zabłysnęły. Uśmiech stał się wstydliwy, a nerwowo podrygujący ogon zastąpił zaczerwienienie na pysku.

: 01 paź 2016, 22:05
autor: Płacz Aniołów
//ze względów fabularnych pozwolę sobie wprosić tutaj pisklę Łzawego, które nie będzie się udzielać ani przeszkadzać :>

Dawno nie widział swojej matki. Obiecała mu, że pouczy go obrony i ataku, ale siłą rzeczy Łzawy musi korzystać z pomocy innych, bardziej dostępnych smoków. Szczęśliwie znał pewną Wojowniczkę z jego stada, która zgodziła się mu pomóc w nauce ataku.
Za miejsce spotkania wybrali sobie Tereny Wspólne, za którymi adept w szczególności nie przepadał. Ale jeśli trzeba było, to zawsze zabierał zad w to miejsce. Nie mógł marudzić. Nauka jest tutaj ważniejsza.
Przyleciał tu chwilę przed Szeptem wraz ze swoją ślepą, przybraną córką której nie może na razie nigdzie zostawić. Jest to młode pisklę, które powinno być non stop u boku swojego opiekuna. W dodatku ślepe. Więc wymaga jeszcze więcej uwagi. Po wylądowaniu Łzawy położył się na brzuchu, by Sekret mogła zejść z niego. W tym czasie Łzawy tradycyjnie zadał jej pytanie w którym kierunku wylecieli i ile im to zajęło, a robił to, by samiczka nauczyła się kiedyś sama dotrzeć w miejsce, które chce. Oboje usiedli na zadzie czekając, aż zjawi się Szept Burzy. W tym czasie Łzawy nieco rozglądał się po okolicy wyczekując smoczycy.

: 01 paź 2016, 22:21
autor: Niezłomna Cisza
Szept nie kazała długo na siebie czekać. Na ogół nauki innych smoków przekładała ponad wszystkie inne rzeczy, które musi zrobić w ciągu dnia. Zwłaszcza, że tym razem chodziło o naukę walki przyszłego Wojownika.
Burza tak właściwie nie spodziewała się, że będzie musiała tego uczyć Łzawego. To Przebłysk jest jego mistrzem... Ale z drugiej strony to i szerołuska mało widziała Przywódczynię i rozumiała prośbę.
Smoczyca przyleciała na miejsce. Wylądowała przed Łzawym i pisklakiem, którym się opiekował. Przywitała się z nimi i przedstawiła pisklęciu. Potem rozumiejąc, że smoczątko raczej będzie biernym obserwatorem od razu przeszła do rzeczy.
– Nie ma co zwlekać... Powiedz mi na czym można opierać swoje ataki? Chodzi mi o atrybuty. Przy okazji powiedz o co sam będziesz się opierać? – już dwukrotnie wcześniej uczyła kogoś ataku. Zawsze zadawała wszystkie z tych pytań oprócz ostatniego. Tym razem zadała je, ponieważ zamierzała dać Łzawemu coś jak gdyby "rozszerzoną naukę ataku". Jeśli chciał zostać Wojownikiem dobrze by było gdyby wybrał konkretny atut. – Od razu możesz powiedzieć w jakie punkty najlepiej celować w wypadku walki z drapieżnikiem... Chodzi jednocześnie o punkty w które nie celujemy w honorowych walkach z innymi smokami – po części od razu wytłumaczyła i zaczęła cierpliwie czekać na pierwsze odpowiedzi.

: 01 paź 2016, 22:32
autor: Płacz Aniołów
Wkrótce na horyzoncie zjawiła się wyczekiwana Szept. Gdy już wylądowała, Łzawy przywitał się z uśmiechem na pysku z wojowniczką. Nie czekała na nic, ani nie było zbędnej pogawędki, tylko od razu przystąpili do nauki. Ta konkretność podobała się samcowi. Szybko wytłumaczył pisklakowi, by się trzymało z boku i nigdzie nie ruszało, a następnie Łzawy pomyślał chwilę nad odpowiedzią.
– Mogą bazować na sile mięśni albo na zręczności i sprycie. Ja sam raczej skupię się na zręczności – odpowiedział szybko na pierwsze dwa pytania i dał sobie chwilę na przypomnienie odpowiedzi na kolejne. – Najlepiej celować w szyję, gdzie są wszystkie naczynia krwionośne. Myślę, że można też atakować cały łeb przeciwnika i jego łapy.
Odpowiedział dość szybko na wszystkie pytania, gdyż zdążył je omówić ze swoją matką. Nie zdążyli przejść do praktycznej części nauki, ale Łzawy zapamiętał teorię. Lecz, jak przy pierwszych dwóch pytaniach odpowiedział pewny siebie, tak przy kolejnych nieco gdybał. Co do szyi to nie miał wątpliwości, ale też nie można cały czas atakować tylko jednego miejsca przeciwnika. Czekał na to, co powie jego nauczycielka.

: 02 paź 2016, 19:37
autor: Niezłomna Cisza
Szept pokiwała głową.
– W walce na śmierć i życie można też atakować brzuch, który często jest delikatnym punktem. Poza tym przede wszystkim najlepiej atakować w głowę. Nie tylko po to, aby uszkodzić przeciwnika. Można go w ten sposób też nieco otumanić... Ale pamiętaj. W te punkty atakujesz tylko w walce z drapieżnikiem. Na śmierć i życie. W honorowych pojedynkach tak się nie robi – przestrzegła. – Z tego co pamiętam to już umiesz ziać... Lodem, więc to mogę pominąć? – ni to spytała ni to stwierdziła. Z tego co pamiętała to Łzawy powiedział, że "mrożonki sam może zrobić", więc najprawdopodobniej już posiadł umiejętność ziania ogniem... No w tym przypadku lodem.
Potem Szept wstała.
– Teraz patrz. Taką pozycję przyjmuje się w czasie walki – powiedziała demonstrując.
Łapy rozstawiła nieco szerzej. Skrzydła docisnęła do boków, a ogon uniosła nieco nad ziemię. Na koniec pochyliła nieco łeb, tak aby osłaniał szyję.
– Stajesz podobnie jak w sytuacji, kiedy chcesz biec, czy skakać. Musisz jednak pamiętać, aby pochylić nieco głowę. Ma ona osłaniać gardło – ostatnie zdanie wypowiedziała nieco głośniej, ale wciąż spokojnie. Chciała w ten sposób zaznaczyć bardzo ważny element.
Zaczekała, aż Adept przyjmie odpowiednią pozycję i zada ewentualne pytania.

//Chcesz tylko naukę ataku, czy później też obrony? :>

: 03 paź 2016, 16:08
autor: Płacz Aniołów
//tylko atak ;)

Łzawy pokiwał głową na znak, że rozumie. Faktycznie, brzuch też jest wrażliwym miejscem i pewnie warto o nim zapamiętać. A adept skupił się na atakach, które miałyby za zadanie zatrzymać przeciwnika lub go unieszkodliwić. To też pewnie jakiś sposób na walkę.
– Tak, lodem – potwierdził samiec. Jego słaba pamięć nie zarejestrowała momentu, gdzie Łzawy wspominał o tym, że zieje lodem. Też nie mógł odczytać myśli Szeptu. Gdyby ktoś mu wspomniał o mrożonkach, pamięć by mu wróciła. Ale mniejsza z tym. Przedstawioną przez wojowniczkę postawę znał bardzo dobrze. Nawet dodatkowe opuszczenie łba miał już w nawyku, więc to nie było dla niego nic nowego. Ale warte przypomnienia było to, że potrzeba opuszczonego łba zrodziła się z obrony swojego gardła. Niby instynkt, ale nie miał tego uświadomionego. Nie zwlekając samiec sam przyjął tą samą pozycję – szerzej rozstawiony łapy, które są lekko ugięte, ogon podniesiony nad ziemię a łeb opuszczony i skrzydła dociśnięte do swoich boków. Był gotowy. Przeniósł swoje ślepia na nauczycielkę. Nie miał póki co żadnych pytań i adept czekał na dalsze instrukcje.

: 03 paź 2016, 18:42
autor: Niezłomna Cisza
A dalsze instrukcje nie były wcale skomplikowane.
Teraz nadszedł czas na praktyki. W tym wypadku może niekoniecznie bezpieczne dla nauczyciela, ale to nic. Na ogół większość smoków wkładała w te cześć nauki nieco ostrożności, a nawet jeśli nie, to w unikach Szept miała pewną wprawę.
Smoczyca jedynie pokiwała łbem w odpowiedzi na potwierdzenie Łzawego po czym rzekła:
– Zaatakuj mnie – proste życzenie, którego nie wypowiedział by chyba żaden smok, gdyby nie były to nauki ataku.

: 03 paź 2016, 21:58
autor: Płacz Aniołów
Tylko czekał na tą komendę. Już się niecierpliwił, by wreszcie móc oficjalnie zaatakować kogoś, a przynajmniej się nauczyć tego. Uśmiechnął się i szybko przeleciał wzrokiem po samicy, znajdując sobie odpowiednie miejsce do ataku. Wybrał jej lewy bok.
W dwóch susach doskoczył do niej na kilka szponów odległości, lecz Łzawy popełnił już pierwsze błędy początkującego. Zrobił to w bardzo oczywisty sposób, bez spróbowania nawet zmylenia przeciwnika, czy to skokiem, czy wzrokiem. Ślepia miał cały czas wlepione w punkt, który ma zaatakować i nawet amatorski wojownik wiedziałby doskonale, co planuje. Ale czego się spodziewać po jego pierwszym, prawdziwym ataku. Będąc już kilka większych szponów od Szeptu, podniósł swoją prawą łapę, rozcapierzył ją i wraz z zamachnięciem wyciągnął ją do przodu, by zaatakować pazurami lewy bok samicy. Stał niewiele bliżej niż długość jego łapy, więc Szept nie musiałaby zbyt wiele robić, żeby wykonać unik. Ale Łzawy wiedział o tym. Musiał zaatakować, zdając się jedynie na szybkość przeciwniczki, by jej nie sięgnąć.

: 04 paź 2016, 20:19
autor: Niezłomna Cisza
To, że Szept od razu wiedziała jakie są zamiary Adept wcale nie było błędem... Choć fakt, że w przyszłości zwracanie na to większej uwagi może być bardzo przydatne. Teraz jednak były to początki. Łzawy chciał zostać Wojownikiem, więc będzie miał jeszcze wiele okazji na wypróbowanie wielu forteli. Teraz jednak musiał skupić się na nauce, aby możliwość do tego w ogóle mieć.
Szept ugięła mocniej łapy i sprawnie odskoczyła w prawo.
– Atak siłowy – rzuciła w locie. Nie marnowała słów na jakieś większe wytłumaczenia. Polecenie powinno być jasne. Teraz zaatakuj w oparciu o siłę.

: 04 paź 2016, 20:40
autor: Płacz Aniołów
Atak siłowy, zatem? Może też czas, by wypróbować inne narzędzie ataku...?
Na przykład rogi.
Szept stała idealnie naprzeciwko Łzawego, co dawało mu niemałe pole do popisu, jeśli chciałby szarżować na smoczycę. Określił jednak, że dystans między nimi jest nieco zbyt duży, więc atak z miejsca trwałby zbyt długo. Zdecydował się raz jeszcze powtórzyć ruch z doskokiem. Doskoczył do Wojowniczki nieco od lewej strony, by móc zaatakować jej klatkę piersiową. W momencie wylądowania Łzawego na ziemi w podobnej odległości, co przy pierwszym ataku, adept ugiął mocniej przednie łapy a pysk skierował prawie pionowo w dół. Zaparł się mocniej łapami, by odepchnąć się od ziemi i móc z użyciem siły uderzyć w pierś Szeptu, by jego 3 kolce wraz z rogami na łbie miały szansę jej dotknąć. Kiedy wyczuł odpowiedni moment, mocno poderwał swój łeb do góry, by mieć większe szanse na ewentualne zadanie rany. Oczywiście samiec liczył, że Wojowniczka zdąży się obronić przed nim. Nie bardzo wiedział w tej sytuacji, czy ma działać ostrożnie czy tak, jakby walczył w prawdziwej walce. Ale póki Szept potrafi robić uniki to jest dobrze.