Strona 19 z 30
: 15 sty 2020, 17:21
autor: Despotyczny Ferwor
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nie miała sprzymierzeńców? W sumie go to nie zdziwiło. Plagusy od zawsze były tempe i z każdym dniem to udowadniali. Już pomijając to, że nie raz, do niego samego mieli jakiś problem. Ale członek stada to tak jakby rodzina. Mułek nie potrzebował zbyt wiele czasu, aby domyślić o co może chodzić. Ba! On sam nie raz miewał konflikty ze swoim stadem, które często nie rozumiało jego uczuć. Ale najgorsze było, kiedy przywódca kłamał mu prosto w pysk, że stado wody to zgrane, pomagające sobie społeczeństwo. On od początku nie otrzymał pomocy, której potrzebował. Tkwiąc sam na sam, ze swoimi problemami, ledwo wiązał koniec z końcemem, a pierwszą osobą która na prawdę się nim zainteresowała był smok z ziemi, który został jego bratem. Zgrane stado... Śmiechu wartę...
– Nie dziwie się. Większość plagi to zadufane, wywyższające się dupki z idiotą na czele, którego zwą przywódcą. Czasami się zastanawiam, czy przeważają choć cząstkę inteligencji. –
Stwierdził cynicznym tonem, oglądając pęknięcia na skalę.
– Ale widzę, że chociaż ty jesteś normalna. I ciebie też miło poznać Freira. – Rzucił już cieplej.
– Co robie.... W zasadzie nic specjalnego. Siedzę sobie na tej skalę i się strassssznie nudzę. Dlatego cieszę się, że przyszłaś. Bo rozmawianie z tobą jest przyjemne. – Rzekł uśmiechając się.
– A ty? Co tutaj porabiasz, błękitno łuska? –[color]
: 15 sty 2020, 17:38
autor: Freira
Czy smok miał rację? Miał no nie ukrywajmy jej stado nie wydawało się zbyt pomocne i inteligentne a przywódca sam sobie dołki kopie nie uważając na sformuowanie zdań i wypowiedzi. na tyle dobrze że moja siostra Mgliste Wrzosowiska była inteligentna i nie patrzyła na mnie jak na jakieś ciele. Zaśmiałąm się na myśl o tym że Przywódca plagi chcąc porozmawiać z przywódcą innego stada który na przykład jest Piastunem albo uzdrowicielem nazwie go słabym i plaga zostanie najechana przez niekompetencje organu nadawczego i wykonawczego. HA! to był by widok.
Skoro się nudził dlaczego nie spacerował tylko leżał na półce skalnej? Cóż mogłam jedynie się domyślać. Machnęłam skrzydłami gdyż wiadomo zbyt leniwa na skakanie tak wysoko jestem jezeli nie musze to nie pracuję takie moje motto!
Usiadłam blisko smoka i w końcu rozłożyłam się obok.
– Mam nadzieję że się nie pogniewasz że się dołączę do oglądania pękniętych skał huh? W każdym razie co ja robię... uciekłam z terenu stada by zażyć świerzego powietrza odstresować się i odpocząć męczące jest to że jestem w pełni wyuczona umiejętności a nie mamimienia adepta choc już parę księżycy tu siedzę i kwitnę jak jakiś pączek róży która zapomniała że jest warzywem. Predzej mi kaktus na łapie wyrośnie niż oni zaakceptują moje wątłe ciałko.
: 15 sty 2020, 21:21
autor: Despotyczny Ferwor
Plamisty cieszył się, że w końcu miał kogoś z kim mógł pogadać... Do chwili kiedy smoczyca nie postanowiła usiąść koło niego. Blisko niego... Ah... Lęki społeczne już dawały o sobie znać. Samiec momentalnie zaczął się stresować, czego wynikiem było zmienienie koloru jego plamy na kolor czerwony. Mimo, wszystko Despot starał się ukrywać swoje zdenerowanie. Nie chciał sprawić jej w ten sposób przykrości.
– Eee... Nie. Nie mam nic przeciwko. – Odpowiedział lekko zdenerwowany.
Uważnie słuchał słów Freiri. Zrobiło mu się jej szkoda. Musiało jej bardzo zależeć na akceptacji. Poza tym nie rozumiał jednej rzeczy. Owszem może nie należała do umięśniowych i silnych smoków. Ale dla niego liczyło się to co ma się wśrodku.
– Nie przejmój się nimi. Jeżeli patrzą jedynie na to jak wyglądasz, to nie są ciebie wart i w gruncie rzeczy, twoje ciało nie jest wątłe, ale piękne i zgrabne, rozwijające się właśnie jak pączek róży. Po prostu ich olej i rób to co uważasz za słuszne i to co jest zgodne z samym sobą. – Powiedział już bardziej pewnie. Po czym położył się na swoich plecach uważając na swoją błone.
– Ja też miewałem problemy ze swoim stadem i ogólnie problemy ze samym sobą. To trochę śmieszne, ale mając 3 księżyce ubzdurałem sobie, że chcę zmienić ten świat. Na lepsze i... Przez to byłem problematyczny. Podskakiwałem do swojego przywódcy. I ogólnie byłem impulsywny i wyzywałem wszystkich, że nie mogą dostrzec tego co ja i miałem ogólnie wąty do całego świata. No ale coż... Wychowywałem się praktycznie sam od mojego wyklucia, przez to mam pewne problemy psychiczne... –
Nie wiedział, czemu zaczął się tak nagle zwirzać ze swojego życia, ale... Może tego potrzebował? Chciał to z siebie wyrzucić... I być jednocześnie zrozumiałym...
: 21 sty 2020, 15:34
autor: Freira
No cóż oczywiscie zrozumiałam jego zakłopotanie bez żadnego słowa i odsunęłam się od smoka. Nie chcialam by czul sie przy mnie nie komfortowo zwłaszcza że go polubiłam.
-No wiesz mój problem jest taki że jąkam się przy stresujących sytuacjach i zrzucam łuski z nerwów.... niefajna przypadłość plus mam jakieś zaburzenia dziwne.
Wiesz to niby dziwne ale ja mam tak od księżycy.. słysze głos w głowie ktory czasami mi doradza lub też mnie obraża i namawia do głupich decyzji. Jestem z poza bariery ale nie równinną... moj dziadek kiedyś należał do stad ale myślałam zenta kraina to legenda.-Uciełam. Teraz czas na wypowiedzenie sie nantemat tego co uslyszałam a mialam troche do powiedzenia na ten temat. Ostatnie czasy spedzam tylko na wpatrywaniu się w wode i myśleniu nad światem.
-Wiesz Mułku... jeżeli mam być szczera to dorastałam na pustyni gdzie żyliśmy wszyscy w małym stadku. Każdy się troszczył o każdego a ty przedstawiasz mi obraz postawy ktora była by stadnie u mnie uznana za niesubordynacje a za takie coś wbijali kaktusy w grzbiet... oj nie chcial byś mieć igieł o długości szpona w ciele.m jednak troche rozumiem twoje zdegustowanie nie kazdy nadaje sie na przywódcę mimo iż nie znam waszego stada mniemam ze słusznie sie sprzeciwiasz chyba że robisz to by byc w centrum uwagii a to już jest nie w pożądku wobec stada.– mowilam miękko kołysząc puchatym ogonem na boki i przebierając pióra na moich skrzydłach i wyrywając zniszczone lotki. Co jakis czas spogladalam mułkowi w oczy by ten wiedział ze szanuje go i jego zdanie oraz ze chce sie z nim zaprzyjaźnić. Świat jest mały a przyjaciele są potrzebni... choćby do romowy i milo spędzonych chwil.
: 22 sty 2020, 15:11
autor: Despotyczny Ferwor
Samice poczuł się trochę pewniej, gdy samica się od niego odsuneła. Mimo tego wciąż było mu głupio. Eh... Dlaczego zawsze tak ciężko mu z tym idzie. Musi w końcu się przełamać i... Naprawić jego problemy.
– Rozumiem cię. Ja też posiadam dużo własnych problemów. No... Na przykład bardzo boję się dotyku innych... Zwłaszcza tego od obcych. Chciałbym się tego pozbyć, ale... Nie mam pojęcia jak. Dochodzą do tego jeszcze napady płaczu i plama... Która sprawia mi straszliwy ból, kiedy zanadto się na coś wkurze... Chciałbym się tego wszystkiego pozbyć, ale... Sam nie jestem wstanie tego zrobić. – Smutno westchnął, wpatrując się na szczeliny w skalę.
– Ja też pochodzę z za bariery, a konkretnie z bagien. Do tej krainy przybyłem mając ze 3 księżyce. Wcześniej mieszkałem na wspomnianych bagnach. Porzucony i niechciany, walczyłem o przetrwanie przez 3 księżyce... – Po tych słowach, ponownie spojrzał na Freire, wpatrywał się w nią przez jakiś czas, po czym trochę się do niej przysunął, co nie było dla niego takie łatwe.
– Robię to jedynie dla pisklaków. Przywódca nic nie robi w sprawie porzucenia piskląt przez przygłupów. Ale akurat to nie jest domeną tylko mojego przywódcy, ale i wszystkich którzy rządzą w tej krainie. Oczekują od ciebie posłuszeństwa i wierności, ale jednocześnie maią wy*ebane na to, że twoi rodzice martretowali cię w młodości, albo po prostu stwierdzili, że jednak nie chcą mieć piskąt. – Mówił to wszyskto jakby wkurzonym tonem. Nie był oczywiście zły na plaguske, ale na przywódców.
: 22 sty 2020, 18:22
autor: Freira
Przyglądałam mu się przez chwilę. Fajnie że postanowił przełamac swój lęk i się do mnie zbliżył. Opowiedział mi to co go nurtowało dlatego też zamierzałam się do tego odnieść. Założyłam łapke na łapkę i przeczesałam grzywę przy tym szponami odgarniając ja do tyłu. -Chcesz powiedzieć Mułku że adoptowali Cię smoki ze stada wody a potem cię źle traktowali i wyrzucili? ... Tak mi przykro Mułku.– wiedziałam że nie bedzie chciał zebym go przytuliła mówił że nie lubi jak się go dotyka tak więc wśliznęłam się ostrożnie do jego umysłu przesyłając mu ciepłe pełne wspulczucia i miłości emocje po czym wycofałam się nie dotykając zadnej z jego myśli ani uczuć. Chcialam jedynie by wiedział zenjak nie mogę go przytulic to wesprę go w inny sposób. Przymknęłam oczy i rozkoszowałam sie slabymi promyczkami słońca.
: 23 sty 2020, 11:46
autor: Despotyczny Ferwor
– Znaczy... Nie to, że mnie źle traktowali, ale... Nikt się mną nie interesował. Przez całe życie byłem sam na sam z moimi problemami. Przez ten cały czas nie usłyszałem ani żadnego słowa otuchy... A moja psychika z dnia na dzień się pogorszała... –
Gdy Freira przesłała mu swoje ciepłe i współczujące emocje, ten początkowo się zdziwił. Zerknął na nią swoim lewym okiem. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć... Ale żadne słowo nie wydobywało się z jego pyska. Po prostu czekał, po czym nie pewnie znowu zbliżył się do samicy. Ale tym razem był już zaraz przy niej. Ukratkiem przyglądał się jej, próbując oswoić się z jej obecnością i szło mu całkiem nie źle.
– Dziękuję. – Powiedział lekko ściszonym głosem.
Kurde... Trochę smutno się zrobiło... Za smutno...
– Ale myślę, że teraz jest już dobrze. Wiesz... Kiedy byłem jeszcze adeptem, miałem wtedy z 15 księżycy, to dasz wiarę, że nie spodziewanie zostałem ojcem. Znalazłem wtedy dwa porzucone pisklaki. Porzucone i skreślone przez los tak jak ja. I... Nie mogłem je tak zostawić... Dlatego postanowiłem je przygarnąć i być dla nich jak ojciec. Dzięki nim moje życie wreszcie nabrało sensu. No i... – Tutaj na chwilę się zaciął jakby zawstydzony. – Związałem się z pewną smoczycą... – Powiedział jakby konspiracyjnie.
– Ale może już dość o mnie. Powiedz może coś o sobie. Co lubisz robić i takie tam. –
: 24 sty 2020, 11:57
autor: Freira
Uśmiechnęłam się ciepło. Fajnie ze mu się układało, zwłaszcza że życzylam tego każdemu. Czułam że między nami zaczyna tworzyć się więź, nie na tle cielesnym lecz umysłowym. Czulam ze zdobywam przyjaciela. Jak bym miala byc szczera to bylam bardzo szczęśliwa z tego powodu zwłaszcza że potezebowałam teraz kogoś na kogo mogła bym liczyć.
Uśmiech nie schodził z mojego pyszczka. Zawsze bylam otwartą księgą i nie potrafilam ukrywać uczuć.
– Jeżeli chodzi o mniento czuję się bardzo samotna. Oczywiście Mgliste wrzosowiska stara się bym czuła się dobrze w stadzie jednak nie czuję między tą grupą więzi emocjonalnych... to tak jak by byli sobie obcy... oh... wybacz nie mogę za duzo mówić o Pladze kodeks tego zakazuje. Moze bedzie lepiej jak opowiem po prostu o moich uczuciach tak jak zribiłeś to ty.
Uśmiech jest u mnie ostatnio żadkoscia jestem smokiem towarzyskim i źle się czuję w samotności. Oczywiscie jeden ze smoków stada przywitał się ze mną sympatycznie. To mi dodało otuchy. Jeszcze moja siostra która jest na prawdę dobra smoczycą... jest bardzi wpatrzona w kodeks i nie chce robic jej zawodu moim zachowaniem dlatego staram się go przestrzegać jak najlepiej potrafię. Chce być wierna stadu tak długo jak ono będzie wierne mnie a kiedy poczuje że nie pasuje tam oddam się w ręce atherala by nie łamać kodeksu odejściem... zresztą i wtedy została bym ukarana.
Chciała bym byc na tyle silna by patrzac na mnie myśleli "O tak to ta lowczyni troszcząca się o wszystkich" a nie " o nie, to ten słabeusz który nie potrafi upolować zwierzyny. – czemu tyle mowiłam? Poczulam ze mogę sie otworzyc i wylac z siebie wszystkie moje obawy i lęki... zależało mi na tym by stac sie lepsza.
: 25 sty 2020, 23:16
autor: Despotyczny Ferwor
Mułek na prawdę współczuł młodej samicy. Wiedział jak bardzo samotność może boleć i ranić. Sam spędził przecież szmat czasu w pewnej izolacji, lecz on był wstanie to znieść. Freira za to... Miała o wiele ciężej. Mułek nie koniecznie był towarzyskim smokiem, a przynajmniej tak o sobie myślał. Samica za to, jak sama mówiła, lubi towarzystwo. Dla niej jest to kilka kroć trudniejsze.
– Wiesz... Dla mnie jesteś właśnie taką łowczynią. Smoczycą o złotym sercu, która mimo trudności, wciąż pragnie pomagać innym. Która jedynie czego pragnie w zamian, to uśmiech drugiego smoka. – Powiedział dumnie, tonem który miał dodać jej otuchy.
– No i... Jeżeli czujesz się samotna, to ja zawsze będę chętny by spędzić z tobą czas. Pogadać i wysłuchać, czy nawet pobawić się w coś z tobą. Może i boję się dotyku, ale dla ciebie jestem wstanie to zignorować, tylko muszę się do tego przyzwyczaić. – Zaśmiał się cicho. On też czuł, jakby mógł opowiedzieć jej o wszystkim. Wyżalić się, czy zwyczajnie wypłakać się w jej grzywe. Może Freira pomoże mu w wyleczeniu jego psychiki. Może dzięki niej znikną jego problemy i może dzięki temu i ona stanie się szczęśliwsza. Miał szczerą nadzieje, że tak.
Mułek trochę się zapominając, wtulił się łbem w grzywe smoczycy. Była wyjątkowo mięka i puszysta. To w samo w sobie zaciekawiło samca, który wiedział, że chyba pozwolił sobie za wiele, ale nie chciał źle. Słyszał, że to pomoga, gdy smoki są smutne. Chciał jedynie pokazać, że ma kogoś, kto będzie ją wspierać.
– Wiesz... Dotyk nie jest w sumie taki zły... –
: 29 sty 2020, 21:00
autor: Freira
Uśmiechnęłam się na dzwięk jego słów. Chciałam własnie poznać kogoś takiego w pladze... kogoś kto mnie zrozumie i pomoże w odnalezieniu się. Jednak zamiast czuć że stado jest moją rodziną zaczęła odczuwać więzy z Mułkiem, ze smokiem ze stada wody. Stada obcego i nieznanego mi ani odrobinkę. Czy to nie był ten paradoks? Stado plagi nie potrafiło sobie pomagać byli oschli i oziębli wobec siebie, niektórzy nawet mieli nierówno pod sufitem... skąd to wiem? Przesiadywałam często w obozie Plagi jednak nie wychodziłam z ukrycia gdyż czułam się napiętnowana. Zwyczajnie nie chciałam by te smoki miały pretekst do tego by zrobić mi krzywdę a od wielu biło złą aurą.
Kiedy mułek wtulił się w moją grzywę zamruczałam głośno wprawiając łuski w wibrację.
-Oczywiście że nie jest zły głupolu... Wystarczy tylko zaufać i poczuć że dana osoba nie zrobi ci krzywdy... ja nie zrobię bo nawet bym nie potrafiła skrzywdzić smoka o dobrym sercu poza tym bardzo cię polubiłam Mułku i chcę byś to wziął...– Oderwałam od łapki jedną opalową łuskę i wręczyłam mu to do łapki. – Teraz możesz czuć że jakaś część mnie jest zawsze przy tobie. Mój ojciec powiada że to w łuskach i futrze drzemie esęcja duszy smoka i im smok jest piekniejsze duchowo tym ma piękniejsze łuski. – pogładziłam go po szyi łapką przyglądając się jego łuskom. Mieniły się w odcieniach zielonego. były piękne tak jak jej łuski.
: 22 lut 2020, 18:30
autor: Torvihraak
Torvihraak tylko pałętała się po terenach, badając co popadnie i zbierając, co wydało jej się przydatne (jak jakieś zioła, o których pamiętała, że były trujące, jakieś minerały, z których można zrobić barwniki, włoknieste rośliny z których można zrobić potem.... no... włókna) niestety, nie znajdowała niczego specjalnie.... wartościowego, ale smoczyca się nie poddawała. W końcu jednak się trochę zmęczyła i przysiadła sobie gdzie popadnie. A mówiąc trochę zmęczona miała na myśli bardzo... głównie chyba dlatego, że od dawna nic nie jadła... hmm, będzie musiała coś szybko skądś wyszkrobać... ale póki co odpoczynek.
Wyglądało wystarczająco bezpiecznie, więc zdecydowała się trochę zdrzemnąć, oczywiście mając "oko" (bardziej ucho i nos) na otoczenie.
//atut regeneracja: zmniejszenie powagi rany średniej
: 22 lut 2020, 20:42
autor: Szara Rzeczywistość
Łowca zakończył właśnie polowanie i ruszył na tereny wspólne gdzie postanowił poćwiartować mięso tak, żeby łatwiej było je przenieść.
Tak, bo miał co nosić.
Bies na barkach niósł dwa tury, a Godny jeszcze miał ze sobą łosia, którego ciężko targał w pysku. Smród krwi rozniósł się dookoła, z gardeł zwierzyny zwyczajnie ciekła posoka, a bies sam w sobie warczał ze zmęczenia. Ile można! Od terenów stada nieco się oddalili, ale tutaj przynajmniej nie zwabią żadnego drapieżnika. I tak oto przy jednym z głazów, jakiś skok od samotniczki wylądował Godny z biesem, a zapach krwi rozniósł się jeszcze bardziej kiedy samiec otworzył i wylał wnętrzności zwierzyny na zaśnieżony kamień.
Panowała z grubsza cisza, przerywana jedynie dźwiękiem odrywania skóry od ciała i cięcia mięsa. Łowca może był świadom kogoś w pobliżu, ale postanowił nie reagować. Bo i czemu miałby?
: 23 lut 2020, 1:04
autor: Torvihraak
No i ten "nos na otoczenie" bardzo się przydał, bo Torvihraak już z daleka wyczuła zapach krwii. Krwii i mięsa.
Otwarła oczy.
Cholera.
Cholera, ale była głodna.
Wstała i przeciągnęła się, po czym ruszyła za zapachem. Długo iść nie musiała, bo już po chwili jej oczom ukazał się niebieski smok z intrugująco wyglądającym biesem. Może jakiś Wolno-Stadny podgatunek? A może w ogóle nie bies? Taki humanoidalny... Kupczyni zapewne spędziłaby więcej czasu na zastanawianiu się co i jak, gdyby żołądek na to pozwolił. (Nie pozwolił)
Podeszła do smoka tak, aby była łatwo widoczna. Była pewna, że ten już wie o jej obecności, ale traktowała to jako swoisty... czyn dobrej woli?
Prawie zachcihotała.
Prawie.
-Witaj- zaczęła. Nie zastanowiła się, jak mogłaby to rozegrać. Chyba powinna być poważna... hmmm... ale czy ona chciała być poważna? (chciała jeść) Heh, no dobra, nie ma co myśleć, czas improwizować, czyli tak jak prawie zawsze.
Uśmiechnęła się miło – Czy istenieje jakakolwiek możliwość, że podzieliłbyś się mięsem z potrzebującym-głodującym? Sama próbowałam polować, ale nie potrafiłam nic znaleźć. Odwdzięczę się.– sprobowała zrobić się trochę mniejsza. Subtelbie, niby naturalnie, stanęła tak, aby było widać jej ranę oraz ogólny stan jej ciała. (Nie sądziła, żeby było specjalnie źle, ale skoro dla Zamąconego było kiepsko, to i może też dla tego smoka) Czy chciała wzbudzić chociaż krztynę litości? Owszem. Czy nie miała godności? Jak najbardziej.
Co niestety było trudne, gdy całe ciało kazało ci doskoczyć i jeść, bo przecież jedzenie było tu, przed jej nosem, na co czekała? Smoczyca jednak nie dała po sobie poznać, że zapach słodkiej krwii ją aż tak bardzo kusi, stała jedynie cierpliwie, czekając na odpowiedź
: 23 lut 2020, 8:54
autor: Szara Rzeczywistość
Wiedział, że idzie, chociaż wcześniej nawet jej zapachu nie czuł przez to, że raczej była w jednym miejscu, a więc nie bardzo mogła czymś hałasować. Im bliżej jednak była tym Godny częściej przerywał robótkę, aby upewnić się, że ktoś nadchodzi. Westchnął krótko będąc już pewnym i zabrał się żwawiej do roboty. Spojrzał na samicę krótko kiedy się przywitała. On tylko mruknął i zabrał się dalej za ćwiartowanie mięsa. Cały we krwi w końcu przerwał na chwilę robótkę i oblizał łapy z posoki.
Znów się przyjrzał starszej samicy. Ciężko było, ale w końcu wyczuł, że nie należy do żadnego ze stad- żaden zapach nie był wyraźniejszy.
– A w jaki sposób może odwdzięczyć się ranna samotniczka?
Rzekł chłodno znów odwracając się w stronę mięsa. Chlasnął łapą przez mięso i znów westchnął.
Był cholernym łowcą i jego zadaniem było oddawać mięso tym, którzy potrzebują. Stado wykarmiał bez większych problemów dlatego też nie bał się oddać kilku kawałków mięsa innym, niż stadnym.
Godny w głębi zawsze kochał pomagać nawet nieznanym. Eskalacja. Ciągła walka myśli co powinien uczynić. Nie powinien tak łatwo ulegać, nie powinien też być nieczuły, chociaż życie go nauczyło, iż nic dobrego nie przychodzi z dobroczynności.
Tu nie chodziło o to jak wyglądała ta samica, gdyż sam znał sztuczki dzięki którym można było wyglądać niepozornie.
– Niech stracę...– Warknął ponuro biorąc oskórowanego tura za gardziel i dotargał go pod same łapy samicy(4/4 mięsa). Stanął przed nią, wymienił się z nią spojrzeniem, a następnie odwrócił i bez słowa zabrał się za dalsze prace związane z ćwiartowaniem zwierzyny.
– Gdybyś dołączyła do stada nie musiałabyś się prosić
Oznajmił zdecydowanie później, kiedy samica już kończyła posiłek.
: 23 lut 2020, 10:42
autor: Torvihraak
Ach, zadał to pytanie.
Lekko pochyliła łeb, ogniki zalśniły w jej ślepiach -Jeszcze nie wiem, ale mogę Ciebie pozytywnie zaskoczyć-
Smok wrócił do przygotowywania mięsa, a Torvihraak całą siłą woli powstrzymywała się od nawet patrzenia na jedzienie. Przyglądała się za to smokowi. Chciała zobaczyć jakie ma szanse, czy będzie musiała szukać gdzieś indziej, ale zauważyła tylko, że smok był... smutny? Zawiedziony? Zmęczony? Niepewny? Nie była pewna, ale zdecydowanie nie był szczęśliwy.
Jej uśmiech zrobił się mały i smutny, a samica zaczęła obracać się, żeby dać mu spokój, mimo że głód na nią wrzeszczał i skręcał jej bebechy, kiedy niebieskołuski odezwał się.
Nakarmi ją?
-Dziękuję- powiedziała się, po czym przestała się powstrzymywać i zabrała się za jedzenie. Już po chwili cała porcja została pożarta, a Torvihraak pierwszy raz od dłuższego czasu poczuła się lepiej.
Ziemny znów się odezwał, za to złotooka już nie.
Była świadoma, że w stadzie jest łatwiej. Była swiadoma, że nie musiałaby się prosić, ale jednak wolała się uniżać, niż dołączyć. Tak prawdziwie dołączyć. Bo przecież mogłaby powiedzieć, obiecać, przysięgać, i nic sobie potem z tego nie robić. Mogłaby korzystać, a potem pójść dalej, opuścić Wolne Stada i kontynuować podróż. Mogłaby. Tak by się jej najbardziej opłacało.
...
Ale tego nie zrobi.
Przetarła swój pysk i wstała.
-Dziękuję jeszcze raz... i trzymaj się tam. W życiu bardzo wiele się zmienia, bardzo często na gorsze, ale czasem też na lepsze.– i jeśli nic jej nie powstrzymało, odeszła.
//zt
: 23 lut 2020, 11:13
autor: Szara Rzeczywistość
Godny więc dokończył już w kompletnej ciszy obróbkę mięsa, wstępnie je zapiekł, a następnie całość zaczął zbierać, sprzątać... no i nieść wraz z biesem, który był teraz mniej obciążony. Powinien jej pomóc? Nie powinien, tak przynajmniej czuł. I tak większość miało go za samolubnego, więc czemu miałby zmywać z siebie bud, którym obrzucono go niegdyś?
A jednak posiłek był zjedzony, samica zadowolona no i sobie po prostu poszła... A on jak zwykle został z obietnicą wdzięczności. Obietnicą, która zapewne nigdy nie odnajdzie odzewu.
: 16 mar 2020, 13:55
autor: Mistrz Gry.
Bóg łowów przybył do Szklistego Zagajnika tuż przed nocą. Zgodnie z drugim pomysłem poprzestał na ozdobieniu okolicy pochodniami, które następnie podpalił wszystkie na raz przy pomocy magii. Wybrał to miejsce ze względu na mnogość skał o rozmaitych kształtach – przy odpowiednim oświetleniu każda z nich rzucała na ziemię wyjątkowy cień.
"Dobry wieczór, Eurith! Mam nadzieję, że nie masz żadnych planów na dziś? Mógłbym już rozpocząć ceremonię."
Przez chwilę głowa Eskalacji była wolna od cudzych myśli, ale Thahar przypomniał sobie, co jeszcze chciał jej przekazać:
"Jestem w Szklistym Zagajniku, na polanie pełnej kamieni. Ogień da się zauważyć z daleka. Wezwiesz stado?"
Thahar zatrzymał się na skraju łąki. Co jakiś czas rzucał okiem na rozgwieżdżone niebo, gdzie spodziewał się zobaczyć nadlatujące smoki Plagi – o ile te go nie zaskoczą i nie przyjdą na piechotę.
: 18 mar 2020, 12:05
autor: Eskalacja Konfliktu
Wezwanie mentalne od boga było znacznie lepszym doznaniem niż dotychczasowe wezwania od, cóż, kogokolwiek. Prawdopodobnie ich maddara była lepsza w odbiorze. Choć dalej bolała od niej trochę głowa. Odebrała wiadomość, lecz nie odpowiedziała na nią. Wolała poinformować Thahara na miejscu dlaczego tak było.
Stanęła na urwisku i ryknęła głośno, oznajmiając całemu stadu o rychłym spotkaniu na terenach wspólnych z samym Panem Łowów. Kheldar to wcześniej ogłosił, więc nikogo nie powinno to dziwić. Gdy jej wiadomość rozeszła się po obozie, wojowniczka poleciała ku łące głazów. Wylądowała miękko przy Thaharze i delikatnie mu się ukłoniła w ramach powitania.
– Witaj, Thaharze. Wybacz brak odpowiedzi, moja maddara jest.. kapryśna – westchnęła cicho. – Nie chciałabym ci rozsadzić głowy. Pewnie byś sobie zrobił nową, ale tej niczego nie brakuje. – Wyszczerzyła się figlarnie.
Rozejrzała się po łące. No, no, trochę się nawet postarał. Z uznaniem kiwnęła głową. Obserwowała niebo, wyczekując swojego roju smoków.
: 18 mar 2020, 13:20
autor: Infamia Nieumarłych
Na wezwanie od Eurith nie zareagowała wcale entuzjazmem – to, że przyznawane były przez tutejszych bożków było żałosną tradycją. Dlaczego tyle kluczowych spraw musiało obracać się wokół tutejszej, kretyńskiej religii? Nie mniej jednak wzbiła się w powietrze i ruszyła ku ziemiom wspólnym, wiedząc że z tytułami wiązały się też jakieś korzyści materialne. A przynajmniej z niektórymi z nich.
Wylądowała gładko na chłodnym podłożu, zlizując ściekającą spomiędzy warg czarną ślinę. Na horyzoncie zamajaczyła trójka kompanów wiedźmy, obserwująca wszystko z oddali. Infamia podeszła bliżej do czerwonołuskiej siostry i ugryzła ją lekko w końcówkę ogona w ramach, jakże uroczego, powitania. Podczas gdy Thahar, cóż... Został uraczony jedynie uważnym spojrzeniem.
: 18 mar 2020, 15:29
autor: Mgliste Wody
Pojawił się i Ilun. W zasadzie to średnio podobało mu się znów spotykać się z bogami tych ziem. Nic dobrego do tej pory nie uzyskał w kontakcie z nimi. Dlatego niechęć tylko przełamał ze względu na swoje siostry, na swoją rodzinę. Czarny olbrzym leciał w jakimś odstępie od Mah i wylądował niedługo po niej, ciężko, z hukiem. Złożył swoje olbrzymie skrzydła i obrzucił to miejsce uważnym spojrzeniem. Zasadzka idealna, hm? Miał się więc na baczności, podchodząc do sióstr i teraz nie spuszczając ślepi z rzekomego boga. Thahar, tak? No cóż, interesujące, że nagle po tych ziemiach łaziło tylu bogów. Mniejsza, przyszedł tu w konkretnym celu. Delikatnie potarł o bark starszej, jak i młodszej siostry i usiadł obok nich.
: 18 mar 2020, 16:21
autor: Spuścizna Krwi
A ona przytaptała na piechotę. Nie miała ochoty się spieszyć, a pogoda była w sam raz na spacerek. Dostojnym krokiem matrony wkroczyła między oświetlone pochodniami głazy, zawieszając spojrzenie na Thaharze. Chłodne spojrzenie. Oczywiście nie była głupia, dlatego na znak szacunku skinęła mu głową, ale nauczyła się już, że im bardziej ograniczy kontakty z bogami, tym lepiej dla jej zdrowia psychicznego. A może tego, co z niego zostało? oczywiście o ile kiedykolwiek jej psychikę można było nazwać zdrową. Tak czy inaczej na przywitanie nadepnęła Ilunowi na ogon. Dawno nie widziała tego olbrzymiego gada. Taka kruszynka jak ona przecież nie zrobiłaby mu tym nadepnięciem krzywdy. Skubnęła lekko łuski na barku Eurith, sadowiąc się wygodnie obok Mah, którą również przywitała delikatnym skubnięciem w skrzydło.
Thahar miał chyba niezbyt przyjazne przywitanie ze strony Plagi. Trzy pary ślepi patrzyły na niego raczej podejrzliwie i chłodno. Chyba tylko Eurith odezwała się do niego. Czy zasłużył na takie traktowanie? Chyba nie miało to znaczenia. Plaga również nie zasłużyła na takie traktowanie ze strony bogów, jakie zostało im zgotowane. Konsekwencje, o których bogowie tak bardzo lubili moczyć im głowy.