Strona 20 z 27
: 07 paź 2021, 18:26
autor: Pogoń Brzasku
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nigdy nie była w tym miejscu. Słyszała o cmentarzysku Ziemi, gdzie drzewa znaczyły zmarłych członków stada, ale o kurhanie słyszała prawie tyle, co nic. Że istniał, i że znajdował się na terenach wspólnych.
Postanowiła się tu udać. Przez cały swój czas spędzony na ziemiach wolnych nie nauczyła się prawie nic o historii stad. Nic, co mogłaby przekazać Erji, który przecież od wyklucia jest ziemnym i pewnie już wie więcej o tej krainie niż ona. Nie godziło się to. Nie chciała się czuć obco przy własnym synu.
Wylądowała kawałeczek od kurhanów. Podniosła łeb i rozejrzała się. No, to który był Ziemi?
Pogoń podeszła do najbliższego z kurhanów. Zerknęła na kamienne oblicze i... oh.
Przecież nie umiała czytać.
Poczuła się głupio. Szczerze nie wiedziała, czego się spodziewała. Obrazków? Może kwarcu, który tak jak te w świątyni, przekazałyby jej wiedzę o poprzednich pokoleniach. Westchnęła ociężale, rozczarowana, i obróciła się aby nie patrzeć na dowód swojej dedukcyjnej porażki.
Ujrzała wtedy smoka, szedł kilka ogonów dalej. Na początku nie wydał się jej w żaden sposób wyjątkowy. No, smok jak smok, była na wspólnych, mogła się ich tutaj spodziewać.
Tym, co skupiło jej uwagę, był naszyjnik zawieszony na samczej szyi.
Poczuła ścisk w żołądku gdy zorientowała się, że zna ten naszyjnik. Ba, przecież wyhandlowała go od wiedźmy. Ale samiec nie był jego właścicielem, dlaczego go nosił?
Poczuła jakąś potrzebę naprostowania tego... błędu. I nagły przypływ werwy.
–
Zatrzymaj się! – zakrzyknęła. Nie wiedziała, czy smok się posłucha, ale jeśli nie to po prostu będzie mu siedzieć na ogonie. –
Skąd masz ten wisior? Nie należy do ciebie – rzuciła oskarżycielsko.
No, a do kogo należał, Mergo?
Naturalnie, że do mnie.
: 11 paź 2021, 18:03
autor: Grad Skał
Lazł sobie spokojnie nikomu nie wadząc, więc kiedy usłyszał głos za sobą zmarszczył grzbiet nosa. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie ton. Czyżby ktoś chciał się z nim pobić? Zatrzymał się, lekko uniesiony ogon teraz wylądował ciężko na ziemi. Odwrócił kanciasty pysk w stronę głosu i spojrzał na jego właścicielkę. Przymknął lekko ślepia i wypuścił sporą ilość powietrza nosem.
– Masz swoje lata, a zachowujesz się gorzej od pisklęcia.
warknął pod nosem.
– Nie tak zaprasza się do walki, wiesz?
dodał i całkiem się do niej odwrócił cały czas szorując ogonem po ziemi.
– Nazywasz mnie złodziejem wiesz chyba z czym się to wiąże.
uśmiechnął się lekko na myśl o przelewaniu krwi. Ślepia mu błysnęły. Nie dość, że go obraziła choć go nie znała to jeszcze chciała zabrać jedyną pamiątkę po Ostoi? Samicy która swego czasu okazała mu więcej ciepła niż ktokolwiek w Pladze? Dobre sobie.
Pogoń trafiła na dość porywczego i jeszcze młodego wojownika. Od niej zależało jak dalej potoczy się sytuacja.
: 13 paź 2021, 16:46
autor: Pogoń Brzasku
Zatrzymała się za smokiem, gdy i ten przestał iść dalej. Spojrzał na nią spod pyska, ale w sumie nie mogła oczekiwać niczego innego, zaczepiając go tak.
Nie czuła się jednak niesłusznie w swojej reakcji, więc uniosła lekko brodę. Nie podobał jej się komentarz odnośnie jej wieku, ale puściła go mimo uszu bo nie o to tutaj jej chodziło.
– Wolałbyś, żebym od razu zerwała ci naszyjnik z szyi? – zapytała, mrużąc ślepia. Nie bardzo wiedziała, jak inaczej zaprosić kogoś do sprzeczki, niż po prostu go atakując. Tutejsze zwyczaje walk były dla niej w praktyce obce, choć słyszała oczywiście, że smoki z jakiegoś powodu lubią sobie dać po mordzie. Po koleżeńsku, lub też nie.
– Nie obchodzi mnie żadna walka. Wisior nie należy do ciebie więc powinieneś go zwrócić. Jest mój, zapłaciłam za niego i chciałabym go odzyskać.
Domyślała się, że raczej była mała szansa na załatwienie tego... w "uprzejmy" sposób, ale chyba warto było próbować. Była w końcu prawowitym właścicielem naszyjnika, a... bardzo lubi wszystkie swoje bibeloty, a szczególnie takie unikalne jak ten.
W razie czego stała w gotowości, czujnie obserwując smoka.
: 13 paź 2021, 18:01
autor: Grad Skał
Warknął cicho ale cień uśmiechu nie schodził mu z pyska. Może to była namiastka śmiechu? Przesunął kryształowym ogonem po ziemi zostawiając głęboki ślad. Pochylił lekko łeb tak, że wisiorek odsunął się nieznacznie od szyi. Wbijał złote ślepia w nieznajomą.
Frar na pewno nie pochwaliłaby jego zachowania, ale ta obca sama pchała mu się pod szpony. Jak miał spokojnie konwersować skoro pierwsze co usłyszał to kłamstwo?! Gdyby był mniej wściekły w środku zapewne zastanowiłby się, czy Ostoja przypadkiem nie była tu winna kradzieży.
– W sumie to tak. Widzisz to? Łapiesz MÓJ wisior jedną łapą, a w następnej chwili dławisz się w swojej krwi.
rzucił kąpiąc się dosłownie w gęstej atmosferze jaka się tu między nimi nabudowała.
– Nie interesuje mnie jakie zażyłości miała Ostoja z Ziemią, Wodą czy cholernym Księżycem. Wisior przekazała mnie zanim odeszła. Jeśli myślisz, że oddam JEJ własność bez walki to chyba urwałaś się spod ogona wieloryba.
dodał drapieżniej i wypuścił obłok dymu z nosa. Niech zrobi krok w jego kierunku, a wyrzuci z gardła kulę ognia w jej pysk. Czekał na to.
: 13 paź 2021, 18:17
autor: Pogoń Brzasku
Butność smoka ją irytowała. Zarówno przy przystawaniu, że naszyjnik należał do niego jak i w tym, jak bardzo pewny był tego, że mógłby jej coś zrobić. Znaczy, pewnie mógł. Ale wyglądał jak chodzący kloc. Na pewno byłaby od niego szybsza...
Imię Ostoja było jej praktycznie obce. Nie dotarła przecież na ceremonię. Słowa samca nie ugrzęzły w żaden sposób w jej umyśle, a ich względny bezsens tylko wzmocnił opinię Pogoni, że smok ukradł wisior. Albo ograbił zwłoki, na których go znalazł. Tak czy siak, otrzymał go bez zgody właścicielki, co się wcale a wcale nie godziło.
Dała susa z ugiętych łap w stronę samca. Uniosła prawą przednią łapę, opuszczając ją szybko na szyję smoka. Nie chciała go prawie w ogóle dotykać – zagięła palce, aby zakrzywionymi pazurami chwycić za rzemyk naszyjnika i w następnym ruchu, gwałtownie ciągnąc, go zerwać. Jej ruch miał być precyzyjny i idealnie wymierzony, aby szpony nie drasnęły smoka, a jedynie zerwały rzemień aby mogła złapać to, co zostanie z naszyjnika. Może czaszki spadną w wisiora i roztrzaskają się o ziemię, może nie.
Bardziej preferowała zniszczenie wisiora, niż żeby jakiś plagus lansował się z jej własnością.
: 13 paź 2021, 18:55
autor: Grad Skał
To co robił nie było mądre. Wiedział, że Frar na pewno mu nagada i nazwie nieodpowiedzialnym. W najgorszym wypadku znów będzie pisklakiem. Nikt jednak nie bronił pisklęciu się bić, a on będzie się tłukł zawsze. Z resztą jeśli go zapytają to powie co zaszło zgodnie z prawdą. Napadł go dzikus z Ziemi wyklinając go od złodziei. Ostrzegł ją by się nie zbliżała, a ona do niego skoczyła! Mógł paść... wtedy sytuacja będzie nie ciekawa. Chyba, że samica faktycznie chciała pobawić się tylko w złodzieja nie zabójcę. Na wszelki jednak wypadek Aoha pozwolił sobie poinformować o zajściu Iluna i Ragana. Jucha... była zbyt wygotowana w gorącej wodzie.
~ Jak padnę to znajdziecie mnie na Kurhanie Pamięci. Ziemna nazwała mnie złodziejem więc za to płaci.
wysłał bardzo krótką i konkretną wiadomość.
Sam nie miał zamiaru jej mordować, ale na pewno nie zostawi tego bez słowa. Wszakże nazwała go złodziejem! Ryknął z radością widząc jej drgnięcie. Nie obchodziło go czy skakała mu do gardła czy po naszyjnik. Ostrzegał ją.
Wyprostował się na łapach tak, że naszyjnik znów znalazł się przy łuskach. Wygiął szyję do tyłu nabierając powietrza w płuca. Miejsca między łuskami na szyi rozjaśniały jasnym blaskiem. Gruczoł odpowiedzialny za ogień obudził się z lubością grzejąc smoka od środka. Kiedy Aoha poczuł, że chwila jest odpowiednie wyrzucił łeb do przodu prosto w nadbiegającą ku niemu samicę. Otwarł paszczę, a spomiędzy zębów wydostał się niemal biały płomień. Ogień miał buchnąć w jej szyję i pierś. W ostatniej chwili obniżył głowę niżej niż chciał. Iskra rozsądku by nie palić nieznajomemu głowy? Może jednak nie był do końca stracony... W każdym razie ogień miał spopielić jej ciało i spowodować poważne poparzenia. Huk również robił wrażenie, Aoha raczej się nie ograniczał poza doborem miejsca na atak.
: 13 paź 2021, 19:28
autor: Mistrz Gry
Zmarli, choć nie byli tutaj zwykle pochowani, nie zaznają dziś spokoju. Sprzeczka rozpoczęła się o coś tak prozaicznego jak naszyjnik, który jednak miał sentymentalną wartość. Dla obu stron. Łowczyni zareagowała bardzo szybko. Gdyby jej szpony przecięły co innego niż rzemień, na przykład szyję plagijczyka, mogłoby być z nim krucho. Na szczęście dla niego Pogoń Brzasku doskonale wiedziała co robi. Odsłoniła się przy tym na atak Gradu Skał, jednak dopięła celu.
Rzemień zaplątał się o jej palce, kiedy tylko z jednej strony została przerwana jego ciągłość. Ziemista cofała już łapę do ciała, ale buchnął w nią słup gorącego ognia. Atak Aohy nie był dla niej śmiertelny, ale zdecydowanie zabolał. Dym utrudniał widzenie smoków przez krótką chwilę, a kiedy podmuchy wiatru go rozmyły efekt był widoczny.
Jedna ranna samica Ziemi oraz jeden bardzo zniszczony naszyjnik. Zasadniczo nic z niego nie zostało, poza pojedynczymi kawałkami kośćmi, które szybko zmieniły się w popiół.
_______________
Pogoń Brzasku – 1x ciężka
Grad Skał: – naszyjnik z ptasich czaszek (zniszczony)
: 13 paź 2021, 20:08
autor: Pogoń Brzasku
Liczyło się dla niej to, że faktycznie, była szybsza. Poczuła jak naszyjnik pęka pod jej pazurami, podczas gdy samiec...
Buchnął jej płomieniem w pierś.
Auuuuć. Pogoń nie spodziewała się ognia. Myślała, że może smok będzie próbował ją po prostu odepchnąć, skoro tak zapierał, że naszyjnik był jego. Skoro nie, to pewnie faktycznie kłamał. No i w dodatku groził jej pazurami lub kłami, wspominając o topieniu się we własnej krwi.
Gorąco jej nie pasowało. Czuła, jak przeżera nieprzyjemnie pierś. Gorąc był tak parzący, że aż mogło zrobić się jej zimno. Po chwili nie czuła czuła już nawet piersi, a jedynie ból naokoło miejsca poparzenia.
Spodziewała się zemdleć, zmroczyło ją na chwilę. Pochyliła głowę a oddech miała wątły. Niespodziewanie jednak utrzymała się przy świadomości, więc uniosła wzrok by łypnąć na smoka.
Oby był zadowolony, bo ona była, i to bardzo.
Na pysk wpełzł jej głupi grymas satysfakcji. Kąciki pyska ugięły się uśmiechu, którego nie można było określić inaczej, niż irytującym.
– A mogłeś oddać. Przynajmniej jeszcze by istniał – nie mogła się powstrzymać. Po tym dopiero do niej dotarło, w jak niekorzystnej sytuacji się znajduje. Samiec był dosyć wybuchowy, więc nie mogła wykluczyć, że nie zechce wykorzystać tego, że i tak była już ciężko ranna.
Odwróciła się i zaczęła iść, z racji na obrażenia dosyć powoli, w stronę Ziemi. Zerkała za siebie co jakiś czas dyskretnie, ale nerwowo, czy samiec nie chciał na nią wpaść i zrobić z niej jeszcze większej mielonki. Przypieczonej mielonki.
: 13 paź 2021, 21:22
autor: Grad Skał
Nie poczuł nawet kiedy drogocenny łańcuszek porzuca jego szyję. Skupił się jedynie na tym by spełnić swoja groźbę. Ostrzegał ją i dostała za swoje. Poczuł zapach przypalonej skóry i sierści. Chwila tryumfu zmieniła się jednak w rozczarowanie, a potem zawód. Zwęził powieki widząc resztki wisiorka w łapie samicy. Gorszy tylko od prochów po pamiątce Ostoi był uśmiech na pysku Ziemistej.
Młody wojownik pozwolił by gardło zawibrowało mu od niskiego warkotu. Ledwo usłyszał co do niego mówi.
Przed oczyma stanęło mu wiele, bardzo okrutnych scen, których lepiej było tu nie przytaczać. Przypalona skóra byłaby najmniejszym problemem samicy.
Uśmiechnęła się i zaczęła odchodzić?
Aoha czuł jak zalewa go morze wzburzonej wściekłości. Zaczął głośno oddychać przez nos. Zgrzytnął zębami i przez chwilę czuł się jakby szczęka miała mu pęknąć.
Nie rzucił się za nią tylko dlatego, że to oznaczałoby jej śmierć. Oczywiście istniało prawdopodobieństwo, że sam padnie, ale któż w takiej wściekłości myślał racjonalnie.
Młodzik czuł niemal namacalnie jak Frar trzyma go za rogi odciągając jego łeb w tył.
Machnął skrzydłami całą zebraną w sobie siłą i rozgoryczeniem jakie czuł.
Nic dziwnego, że Jutrzenka i Ostoja od nich odeszły.
Przeszło mu przez myśl i odleciał w kierunku areny. Miał bardzo dużą ochotę by obedrzeć kogoś ze skóry.
/zt
: 13 paź 2021, 21:55
autor: Pogoń Brzasku
Obróciła łeb w tył gdy usłyszała za sobą łopot skrzydeł. Hmhmhmh. Odleciał, nie spodziewała się tego. Była prawie przygotowana na zostanie staranowaną przez wściekłą skałę.
Nie spodziewała się, że samcem kierowały polityczne pobudki, to jest niechęć do wywołania konfliktu. Miała dosyć ograniczone pojęcie o tym aspekcie stad i tego, jak bardzo wystrzegają się wojen.
Przeszła jeszcze kilka kroków śledząc wzrokiem znikającą na niebie sylwetkę, a potem klapnęła sobie z westchnieniem na ziemi. Nie czuła, że będzie w stanie przejść dalszą drogę do obozu, więc zaczeka na uzdrowiciela tutaj. Miała nadzieje, że ziemni znachorzy nie będą mieli jej za złe, że wzywa ich tak daleko od domu.
Wysłała krótki impuls i rozsiadła się wygodniej na ziemi uważając, aby nie zabrudzić rany.
: 15 paź 2021, 17:52
autor: Ścigająca Burzę
Kurhan? Kasia była wzywana na różne fragmenty Ziemnych terenów, a areny znała już lepiej niż własne łuski na ogonie, ale kurhan? Nietypowe wyzwanie poskutkowało nadmierną ciekawością. Smoczyca pofrunęła we wskazane miejsce, gdzie wkrótce spotkała się z dotkliwie poranioną łowczynią.
– Jakim cudem poraniłaś się w takim miejscu? – przywitała się zaskoczonym pomrukiem. Nie wyczuwała woni Plagijczyka, bez przesady, nie była psem gończym. Nie oczekując tak naprawdę żadnej logicznej odpowiedzi zaczęła leczyć. Z utartych na proszek ziaren lulka przygotowała napar, który, gdy wystygnął, podała Pogoni do wypicia. Starty na proszek grzybień zmieszała z wodą aż powstała maź, po czym nałożyła ją na poparzenia. Na koniec zrobiła kolejny, tym razem wielokrotnie gotowany napar z kory topoli.
– Wypij powoli, nie wszystko na raz – poleciła Pogoni. Przyłożywszy łapę do jej boku zaczęła przelewać maddarę. Oczyściła obrażenia z brudu, odcięła spalone łuski i skórę, które nie dodawały się już do niczego, po czym skupiła się na przywracaniu ciału naturalnej temperatury. Naprawiła uszkodzone mięśnie przyspieszając ich regenerację poprzez odrost zdrowych tkanek, naprawiła uszkodzone płuca (co wnioskowała po jej problemach z oddychaniem) i usunęła skutki dotkliwego poparzenia. Skupiła się na regeneracji kolejnych warstw skóry, a później barwnych łusek na piersi i nasadzie szyi. Odciąwszy dopływ maddary cofnęła się.
/ciężka – 2x topola, 2x lulek, 2x grzybień
: 11 lis 2021, 23:39
autor: Strażnik
Tutaj też kiedyś był. Inaczej niż teraz, przechadzając się obok masywnych, zapisanych imionami kamieni. Wtedy też czuł potrzebę pisania, choć nigdy jej nie zrealizował. Zawiódł przyjaciółkę.
Początkowo sądził, że to jedynie tępe wyrzuty sumienia gryzły go w ten sposób i choć wydawały się tak podejrzanie konkretne, nie ciągnęły za sobą nic więcej. A jednak, okoliczności wskazywały inaczej.
Zatrzymał się przed wygładzoną powierzchnią i niechętnie ułożył na niej łapę. Czyje imię chciał zapisać? Czemu nie zrobił tego wtedy? Nie ważne. Być może zrobił to ktoś inny.
: 24 lis 2021, 2:27
autor: Światokrążca
// Początek wątku tutaj:
https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 537#486537
I tak doczłapał się do terenów wspólnych. Nie wiedzieć czemu łapy pokierowały go przez Dziką Puszczę, i w pewnym momencie przeszedł go dziwny dreszcz. Poczucie, że kogoś zawiódł, oraz że serce mu płonie w klatce piersiowej. Ale nie metaforycznie, że uczucia. Nie nie. Miał wrażenie jakby zaraz miało mu stanąć. Okropne.
W końcu zbliżył się do kurhanów, i im bardziej sie zbliżał tym bardziej odrealnione wydawało się to wszystko. Jakby widział to kiedyś z zupełnie innej rozymytej perspektywy. Perspektywy zakrytej grubą mgłą pustki i niepamięci. A do tego, już całkowicie zrozumiale i nostalgicznie przypomniało mu się jak siedział tu z matką i ta opowiadała mu o historii przeszłości, stada, rodziny, i o tym że dusze wciąż krążą wśród smoków
Nigdy tak na prawdę nie jesteśmy jedną osobą, lecz długim ciągiem tych którzy przyszli przed nami. Ha. Dostał niezłej pożywki do rozmyślań egzystencjonalnych wtedy, jeszcze jako mały brzdąc. Aż uśmiechnął się lekko na tą myśl.
I wtedy gdy się zbliżył znów przeszedł go dreszcz, który zatrząsł całym jego ciałem. Skóra zadrgała jak u konia zrzucającego natrętną muchę.
Dlaczego słyszał szloch i płacz? Dlaczego widział... matkę Gonitwe i jakąś złotołuską smoczyce niosące zbielałe kości? Znów zamrugał. Skąd ten nagły przypływ obcych wizji? A jednak wydawały się takie znajome. Jak gdyby już tu kiedyś był. Wcześniej. Dużo wcześniej niż wtedy z matką. Jak gdyby to były jego własne wspomnienia, o których nawet nie pamiętał. I to go bardzo niepokoiło.
Co więcej gdy wykręcił by obejść kurhan od tyłu, stanął jak wryty.
Bo tam o to stał Strażnik, z łapą na gładkim kamieniu.
–
Pustynia? – wypadło z jego pyska kompletnie bezwiednie. Sam się tego nie spodziewał i wyraz zaskoczenia na własne słowa był doskonale widoczny na jego pysku.
: 24 lis 2021, 15:10
autor: Strażnik
Żadne z dotychczas zobaczonych imion nie wydało mu się znajome, ale nie wiedział też w którym stadzie powinien szukać. Być może gdyby dostatecznie skupił się na wewnetrznym głosie, od razu podążyłby we właściwym kierunku, ale wahał się przed słuchaniem go. Nie chciał pozwolić mu na przejęcie kontroli. Bał się nawet myśleć o prawdopodobieństwie doświadczenia czegoś w podobnej proporcji intensywnego, co manifestacja Maestrii. Bogowie. Wiedział że nie istniało nic ważniejszego od prawdy, ale był przecież tylko smokiem. Miał prawo by nie być zdolnym by doświadczyć wszystkiego naraz prawda?
Choć asekurscyjne stanowisko drażniło go tak samo w sobie, jak w innych, był zbyt zmęczony by skierować na siebie jakieś kreatywne obelgi. Skonczywszy badać przeszłość Ziemi, przysiadł przy imionach Ognia, który zawsze był, – choć ostatnimi czasy jedynie próbował być – najbliższy do idei ulubionej przez niego dyscypliny. Nim zdołał wzrokiem przeanalizować całą kronikę, usłyszał zbliżające się doń kroki. Nie odwrócił się, węsząc w okolicy znajomą osobę, ale usłyszawszy jego głos, poczuł przeszywający go dreszcz.
Pustynia brzmiała znajomo, w przeciwieństwie do tonu z jakim Żer wypowiadał ów imię. Strażnik zwrócił się ku niemu, zmęczonym, choć czujnym wzrokiem analizując jego postać.
Kolejne, rozgrzane szpony zaciskały się na jego piersi im dłużej patrzył. Nie zamierzał jednak przestawać, zdawszy sobie sprawę, że raz jeszcze los wystawił go na próbę.
Byłoby zabawnie gdyby zabił również jego przeszłe wcielenie, ponieważ co najmniej tak się czuł. Zawód. Zniechęcenie. Irytacja związana z niemożliwą do zmiany sytuacją. Czyż nie były to emocje mordercy?
– Najwyraźniej widma przeszłości nie oszczędzają nikogo – odezwał się, mrugając parokrotnie, żeby ułatwić sobie ugruntowanie. Mówił niby do niego ale mało zaangażowanym, suchym tonem – Pustynia musiała znać osobę, której wspomnienia teraz dzierżysz – Nie cierpiał być kryptyczny, ale jednocześnie nie miał siły żeby angażować się w wyjaśnienia. Miał pewność, że jednostka która siedziała w jego głowie istotnie nosiła imię zawierające człon pustyni, więc na odkryciu tego miana w kronikach postanowił się skupić.
Lecz nie potrafił. Im dłużej patrzył na zimny kamień, tym bardziej uderzało go poczucie przytłaczającej bezużyteczności. Zmarnowanego czasu. Braku zrozumienia. Frustracji tak głęboko i mocno ściśniętej, że gdy teraz, po setkach księżyców zaczęła wyciekać na wierzch, zawierała w sobie więcej energii niż kiedykolwiek.
Tęskniła za domem, ale nigdy nie chciała tam odchodzić. Chciała żeby choć raz ktoś ją przed tym zatrzymał.
Westchnął nerwowo. Przypominanie sobie tego było cholernie nieprzyjemne, podobnie jak samo patrzenie na Żer, z którym zdawała się łączyć jakąś nadzieję. Zacisnął łapę na kamieniu, dalej, powoli wertując zapiski. Mógłby zapytać skąd znał to imię, ale nie miał ochoty.
: 27 lis 2021, 17:31
autor: Światokrążca
Tępo gapił się na drzewnego, próbując uporządkować napływające do niego dziwne wspomnienia i odczucia.
– Wspomnienia...? Czyje wspomnienia? – zapytał choć podskórnie czuł co było tego przyczyną.
Odwrócił łeb by spojrzeć na kurhany. Jedno z imion Cienia zapadło mu w pamięć wyjątkowo mocno, ale nie na tym chciał się teraz skupić. Podszedł bliżej, nie zważając na obecność Strażnika i położył łape na wyżłobionej skalę. Powoli zczytywał imiona smoków Ognia i sentencje przez nich pozostawione.
Spojrzał na Strażnika badawczo. Widział czym była miłość i jak smakowała, lecz tutaj... tutaj to nie było to. Coś na granicy, na tyle blisko, że niedoświadczony mógł je ze sobą pomylić. Światokrążca... nazwałby to... obsesją wymieszaną z desperacją i próbą stłamszenia frustracji. A w połączeniu z ciałem w jakim teraz się znajdował jego dawny obiekt "westchnień" lekko go zemdliło. Nie było to jednak istotne...
Pustynia? Pustynia... biedna Pustynia. Co też ona musiała przeżyć. Z jednej storny starał się zachować dystans i dać jej przestrzeń, której tak potrzebowała. Zapewnić komfort, którego nie potrafił, w nadzieji, że go zaakceptuje i odwzajemni uczucia.
A z drugiej... i to chyba było najsmutniejsze, nie było czego odwzajemniać. Świat nazwałby swego dziadka kompletnym tchórzem, który zmarnował sobie życie, ale nawet nie potrafił go porządnie zakończyć, tylko tułał się po świecie jak skończony idiota. Żałosne.
Chociaż... czy naprawdę mógł o nim myśleć jako "dziadek" czy powinien się przestawić jako "ja"? Nie wiedział. Trudno było mu to wszystko pojąć. Trudno było mu się ustosunkować do tego co było dalej. To swojego "poprzedniego wcielenia". Które jeszcze miało czelność pałętać się po tej ziemi jako duch i dalej siebie umartwiać jakby miało to coś zmienić. Matka kiedyś wspominała, że spotkała dziadka-ducha. I może chociaż dało jej to odrobinę ciepła i wsparcia zanim ostatecznie się z nim pożegnała. Ale doprawdy słaby był z niego ojciec. Od tak... umrzeć. Stracić chęci do życia.
To wyglądało tak jakby jego dusza specjalnie obrała sobie za cel naprawić wszystkie swoje poprzednie błędy, kiedy odrodziła się w nim. Z jednej storny pewne tendencje były bardzo podobne (ale to tak właściwie mógł przypisać krwi, a nie eterycznemu bytowi), a z drugiej Żer jest kompletną antytezą wszystkiego co Absurd sobą reprezentował. Osiągnął wszystko, czego tamten nie mógł. I to z jakimi skutkami!
Wracając do Pustyni... może cały czas zdawała sobie tego sprawę i dlatego nie chciała być z nim blisko? Bo Żer teraz, patrząc na to z perspektywy "czasu" a przede wszystkim nowego życia, mógł z łatwością ocenić, że to nie piaskowołuska smoczyca była jego prawdziwym obiektem westchnień. Była nim zachwycająco piękna smoczyca o czerwonej grzywie... Czerwień Kaliny? Chwila. Ta Czerwień Kaliny? Kapłańka Cienia? Babka Burdiga? Tak... grzywa się zgadzała. Więc to ta piękność była prawdziwym obiektem westchnień już od spotkania pod... wierzbą? Czymkolwiek tą rzekoma wierzba była. Ale Absurd był zbyt tchórzliwy i zbyt niepewny siebie by zrobić prawdziwy krok w jej stronę, póki nie była w dołku po stracie partnera. Nie chciał się jednak do tego przyznać sam przed sobą, i skierował całą swoją uwagę na Pustynię, z którą myślał, że być może ma szansę, a dodatkowo już miał jakieś połączenie emocjonalne, które wystarczyło we własnym umyśle przekierować na odpowiednie tory...
Ha... właściwie bardzo mu się to skojarzyło z pewna sytuacją z młodości... tego aktualnego życia, nie poprzedniego. Ale postanowił nie wnikać w tamtą myśl.
Gdy tak stał i patrzył na te napisy, część nie tylko wydawała mu się znajoma, ale i wyrył ją sam. Poznawał własne pismo. Mimo, że było tak odmienne od tego, które ma teraz.
"Łowcy, którego Ogień nie uchronił przed wyziębieniem serca.
W pamięci córek; Ziemi i Cienia."
Pismo jego matki.
–To ja... – szepnął do siebie. Bezwiednie łapy go pokierowały zaraz za Kurhan Ognia. Można by uznać, że wręcz czułym ale i żałobnym gestem poklepał łapą ziemię cmentarną.
– A to jest mój grób. – Tyle setek księżycy...
: 29 lis 2021, 1:03
autor: Strażnik
Ponieważ Strażnik ani myślał odsunąć się od zapisanej tablicy, mógł śledzić ruch łapy swojego towarzysza, który po kolei badał wszystkie runy. Powyżej Absurdu Istnienia na którym się zatrzymał widniała Nadciągająca Wichura – smoczyca której szukał. Najwyraźniej fakt, że Pustynia nigdy nie zapisała jej w kurhanie nigdy nie był dużym problemem, odkąd przynajmniej jej wychowanek miał na to dość odwagi. Czuł względem niej sympatię, a jednocześnie nienaturalny, wycieńczający dystans zmieszany z wyrzutami sumienia oraz niezaadresowaną irytacją. Choć to ostatnie być może należało do niego. Wichura zdawała się jednostką podobną do Perły, zawsze obok by stoczyć krótką, niezbyt klejącą się rozmowę, wynikającą z mieszanki naiwności i dobrych intencji. Pustynia pragnęła być taka jak ona, przeskoczyć ograniczenia i dyskomfort, dokładnie to samo czego doświadczała względem Absurdu, którego od początku miała gdzieś obok. Miał wrażenie, że tego nie dostrzegała, przynajmniej do momentu aż zaczęło ją to uwierać, ale wtedy było już za późno.
Niepokój, który emanował od ów skojarzeń bardzo łatwo drażnił jego czarne, krwawe myśli, które zazwyczaj trzymał ładnie ułożone gdzieś w tyle łba. Zmrużył ślepia, zaciskając łapę przed sobą, pochłonięty refleksją. Czy on... to znaczy ona ją zabiła?
O mało nie zerwał się do odskoku na ten zaskakujący, nagły wniosek. Na szczęście sztywne niczym pnie kończyny utrzymały go na miejscu i skończył jedynie z metaforycznym ciosem w żołądek.
Mruknął do siebie niezadowolony i skierował uwagę na oddalonego Światokrążce, żeby skupić myśli na jakiejś irytującej, ale bezpiecznej teraźniejszości. Serce waliło mu jak oszalałe, ale daleki był od ataku paniki, więc wszystko było pod kontrolą.
– Jesteś zdecydowanie bardziej asertywny niż Absurd – odezwał się lakonicznie, choć była w jego głosie niepotrzebnie wyeksponowana, złamana surowość, jako że nie zdołał jeszcze opanować wewnętrznego mętliku. Był zresztą na skraju oplucia kurhanu kwasem, więc to boska interwencja, że w ogóle potrafił mówić, ziejąc przy tym chłodem jak lodowa skała. Zatrzymał się parę kroków naprzeciw.
Żył dla frustracji, więc spróbował, choć na chwilę zapomnieć o Wichurze i pozwolić by jego umysł ponownie zalały myśli o Absurdzie.
Nie pamiętał rozmów, które z Ognistym stoczył na ceremonii, choć z ogólnego chaosu wrażeń, którego nie potrafił rozwikłać wyróżniała się przynajmniej jedna, czytelna wypowiedź.
"Jesteś w tej nielicznej grupie, której akurat ufam"
Była przesiąknięta goryczą, jaką Pustynia zdawała się do niego czuć, zapewne przez tę niedokończoną rozmowę sprzed odejścia. Nawet jeśli nie tylko jego winiła.
Zabiła Wichurę?
Nie. Nie ważne. Nie teraz.
Nie pojmował skąd ten kontrast, choć imię obojgu smoków zdawało się dobrze podsumowywać ich los. Chaotyczny, niezdolny do samoobrony tchórz i pozbawiona zrozumienia do świata, stercząca jak zeschnięty krzew pustelniczka. Zdaje się, że i ona była niegdyś przywódcą, biorąc pod uwagę jakiego tonu używała, próbując dotrzeć do smoków na ceremonii. To czyniło rzecz nawet bardziej ironiczną. Czy to możliwe, że kolejne wcielenia w jakiś sposób dzieliły nie tylko charakter, ale i los?
Nie. Bez sensu zresztą. W jaki sposób ten nastroszony szkielet miałby pasować do Światokrążcy.
– Jesteś z nim spokrewniony? – spytał nieco łagodniej, choć wciąż sztywno, zastanawiając się nad podpisem pod jego imieniem. Pustynia zdawała się przeminąć wiele pokoleń temu, ale nie była aż tak odległa, jak mógłby się spodziewać. Być może pielęgnujący pamięć swoich przodków Światokrążca wiedział więcej.
: 29 lis 2021, 1:43
autor: Światokrążca
Żer zmrużył lekko ślepia
– Absurd był żałosny. – stwierdził z echem pogardy w głosie.
Śmieszne.
Teraz mówił "o nim" jako o innej osobie. Sam w końcu osiągnął tyle i miał zupełnie inna perspektywe. Ale miał wrażenie, że Absurd również by się zgodził, że Absurd jest żałosny, co było jeszcze bardziej żałosne.
Zaraz potem ukłuła go nieprzyjemna myśl, że co jeśli to nie jego własną opinia, lecz umartwiające się nastawienie Absurdu przez niego przemawia? Nie nie. Był pewien sam z siebie, że był żałosny. A to że to wieczne poczucie beznadziei tylko go w tym wspierało to inna kwestia.
"Oh niee buuhuu dzieci mi umarły, rodzina porzuciła, jestem taki smutny i samotnyyy,, przytulnie mnie" Bywa Frajerze.
...
Chojrak się znalazł.
Jakby Świat sam się nie umartwiał stratą bliskich. Ognisty był w głównej mierze sam, a tylko wsparcie innych, cel w życiu i wpojone zasady pozwoliły Światokrążcy się pozbierać po własnych tragediach.
Jak wtedy po śmierci Szabli i Feeri gdy po prostu chciał się położyć i by wszystko się skończyło. Ale nie mógł. Nie mógł ani się położyć, ani uciec, ani przetrawić żałoby. Miał stado pod sobą.
Drgnął i podniósł łeb gdy Strażnik zadał mu pytanie.
– Absurd Istnienia był łowcą Ognia i moim dziadkiem. Ojcem Gonitwy. Umarł gdy jeszcze była młoda, a niedługo po Rzezi na Szczerbatej odnalazła wraz z siostrą z Cienia jego kości. "Łowcy, którego Ogień nie uchronił przed wyziębieniem serca. W pamięci córek; Ziemi i Cienia." – wyrecytował z zamkniętymi oczami.
– Kiedy jeszcze jako piskle byłem tutaj z matką opowiadała mi o wielu rzeczach. O rodzinie martwej i żywej. Głównie martwej, bo żywej za dużo nie było. O historii stada, o śmierci, zdradach, wojnach i o smoczych duszach. Długo potem wymyślałem najdziwniejsze smoki, mówiąc że to moje poprzednie wcielenia. Ognisty Ogień pierwszy przywóda Ognia? Coś takiego. – zaśmiał się cicho.
– Nieważne. Opowiadała mi, że gdy chowali szczątki Absurdu na cmentarzu pojawił się jego duch i do nich przemówił. Więc nie byłem aż tak zaskoczony gdy dwie jesienie temu duchy zeszły na ziemię. – mruknął zamyślony.
– Ten cmentarz jednak... Nie wiem ile tu spędził w tej formie... Ale to była pułapka, w którą sam się wplątał. – pokręcił głową. Jednak jakiekolwiek wspomnienia z tego "okresu" były tak rozmyte, że trudno było cokolwiek wywnioskować. Tylko to... poczucie uwięzienia.
– Ha, może dlatego czułem się tutaj tak niekonfortowo, gdy przybyłem tu z matką. – parsknął.
– A swoją drogą. Jego czaszka znajduje się w mojej grocie, bo matka ją zachowała. Powiedzmy, że moja pobudka do najprzyjemniejszych nie należała. – uśmiechnął się krzywo.
: 29 lis 2021, 5:51
autor: Strażnik
Denerwowało go, że mimo proporcji niechęci jaką żywił do Światokrążcy, wciąż w pewien sposób cenił jego wykłady, gdy akurat go nie atakował. Ponadto samiec zdawał się przekonany co do "jakości" swego poprzedniego wcielenia. Odczuwając go na własnej łusce z pewnością najlepiej wiedział jaki był, choć nie empatyzowanie się z jednostką, której emocje mógł zrozumieć poniekąd go zaskakiwało.
– Dziwi mnie, że ze wszystkich ciał w których mógłby ponownie się przebudzić, jego duch wybrał właśnie twoje, w tej samej linii rodowej – zastanowił się na głos, rzeczywiście nie potrafiąc pojąć tego procesu.
– Nic dziwnego, że tak cenisz historię – odchrząknął, zniechęcony wspomnieniem o rzezi na Szczerbatej, o której tak naprawdę nigdy nie wyedukował się z perspektywy samych Ziemistych.
Złośliwe było to przeznaczenie i jego losowe wybory, skoro ze wszystkich ciał, w których mogłaby przebudzić się stłumiona jaźń Pustyni, dobrane zostało akurat to, które zawędrowało do Wolnych Stad i spotkało Absurd. Nawet nie wierzył w wolę boską, a wydawało mu się to podejrzane.
– Nie podejrzewałbym, iż dusze mogą działać w ten sposób, zachowując swoją pamięć – Jasne że nie sądził, przecież nie było w tym zjawisku absolutnie nic zwyczajnego, czy powiązanego z dotychczasowymi informacjami na temat dusz!
– Domyślam się, że uderzyły cię wspomnienia o jego śmierci – skwitował jego ostatnią wypowiedź. Patrząc na intensywność reakcji Sasanki domyślał się, że zjawiska i osoby przypominające o śmierci nie wpływały dobrze na psychikę.
Śmierć. Koniec Pustyni zdawał się długi i męczący, złożony z głodu i zmęczenia. Świadomej, bolesnej izolacji.
Zastanawiał się czy na to zasłużyła.
Przysiadł ostrożnie, przymykając ślepia
– Nie sądzę, że świadczy to dobrze o moich zdolnościach kronikarskich, czy zainteresowaniu Ziemią i historią jaką zbudowaliście, ale długo nie postrzegałem przeszłości za istotną, a gdy takowa zaczynała wtrącać się w moje życie, wolałem irytować się, że nie byłem jej częścią.
Patrząc wstecz, bardziej frustrujące jest to jak wiele przepada, gdy nie ma wielu zainteresowanych, aby o tym pamiętać. Pozostają jdynie szczątki wspomnień i szeptów przeszłych wcieleń. – Po krótkiej pauzie otworzył ślepia by znów spojrzeć prosto na Światokrążcę.
– Nie rozumiem dlaczego dopiero upośledzona emocjonalnie Pustynia sprawia, że czuję jakbyś miał rację we wszystkim czego dotychczas broniłeś – zabrzmiał nieco smutniej, choć bardziej w ten zrezygnowany sposób. Ognista nie miała żadnych silnych stanowisk poza wiarą w obiektywną wartość stada. Nic sobą nie wnosiła, ale też niczego nie psuła, zachowując właściwy, neutralny nastrój. Najprawdopodobniej nie lubiłaby zmian, ale zaakceptowała ich długoterminową użyteczność. Milczałaby. Ktoś mógłby zapytać, no i co jej z tego przyszło, a wtedy powiedziałby że spokój. Przynajmniej miała spokój.
Westchnął do siebie i ponownie wstał, żeby podejść do tablicy i jeszcze raz spróbować odszukać jej imię. Zdawało mu się, że nawet dostrzegł przelotnie odpowiednią runę, ale sie na niej nie skupił.
: 29 lis 2021, 13:15
autor: Światokrążca
– Został na ziemi bo żałował tego, że zostawił dzieci. Czy to takie dziwne, że odrodził się w jaju własnej córki? – zapytał po czym lekko zmrużył oczy. – Jestem wszystkim czym on był za słaby by być. – skwitował.
– Ciekawi mnie czy dusze świadomie wybierają gdzie trafią, czy kierują nimi jakieś bardziej pierwotne podskórne procesy. A może to bogowie decydują? Czy fakt, że nigdy nie trafił do Krainy Wiecznych Łowów jakoś na to wpłynął? Hmm... – zastowił się na głos.
"Nie podejrzewałbym, iż dusze mogą działać w ten sposób, zachowując swoją pamięć."
– Nie powinny. Matka mówiła, że dusze przed tym jak się przebudzą w nowym ciele, tracą wszystkie wspomnienia. Zawsze mnie zastanawiało czy to oznacza, że naprawdę jesteśmy pojedynczą oryginalną jednostką, czy też składamy się ze wszystkich przed nami. Czy powinniśmy ich traktować jako "ja"? Czy jako "oni"? – zapytał cichym lekko nieobecnym głosem. Od dawna nie odwiedzał tych myśli na temat życia i śmierci. Zmarszczył lekko pysk...
– Jeśli to co teraz odczuwamy, to naprawdę nasze poprzednie wcielenia... wychodzi na to, że te wspomnienia tak naprawdę nigdy nie znikają, a jedynie przestają być dostępne świadomości.
"Nie rozumiem dlaczego dopiero upośledzona emocjonalnie Pustynia sprawia, że czuję jakbyś miał rację we wszystkim czego dotychczas broniłeś. "
Żer spojrzał na Strażnika zaszokowany. Gapił się tak na niego tępo, jedynie mrugając ślepiami.
Nie wiedział co powiedzieć.
W końcu i morski się ruszył, by znów spojrzeć na kurhan Ognia, chociaż jego ruchy były wyjątkowo powolne.
Łapa znów wędrowała po imionach, jednak imie, którego szukał okazało się być zapisane później niż powinno...
– Chwila... Przecież to pismo Morien! – zawołał otwierając szerzej oczy, gdy jego szpony natrafił na imię Oddechu Pustyni.
: 29 lis 2021, 14:31
autor: Strażnik
Jeśli był kontynuacją wcieleń, które mogły potem okazjonalnie, choćby w wyniku anomalii sięgnąć do jego przeszłych doświadczeń, przynajmniej wiedział już, że swoim istnieniem zawodził nie tylko smoki wokół, ale rownież swoją linię reinkarnacji. Kojąca myśl. Prawdziwie satysfakcjonuja. Wyrył się już w tej rzeczywistości i niezależnie od tego co zrobi później, zawsze w odległej przyszłości może trafić się dzień, w którym ktoś wspomni o tym jakie to uczucie zagryzać przyjaciela, czy pieprzyć się z kimś mając jedynie drzewa na myśli.
– Na ile są składnikiem tożsamości, jeśli siedzą w podświadomości dostępnej tylko dla mechanicznych odruchów czy przemyśleń, które zdają się z niczym nie połączone – namyślił się na głos, wypranym z energii tonem. Czy to z tego wynikała zawiłość ich charakteru?
– Mimo to, nie wydaje mi się, że powinniśmy w zupełności się od nich separować – Nie byli nimi dosłownie, ale przeszłe wcielenia wciąż były fragmentem ich smoczej duszy i tysięcy drobnych doświadczeń. Nawet jeśli nie pamiętali, nie mogli tego wykluczyć.
– Pismo Morien? – powtórzył nieprzytomnie. Spoglądając na notatkę, którą zostawiono na kurhanie.
"W moim sercu na wieczność,
Moja jedyna, Piaskowa miłość,
Nawet po śmierci, przez tysiące księżycy,
Przywódczyni Ognia, ukochanej smoczycy,
ku pamięci Oddechu Pustyni."
Patrzył na zapis tępo. Przypomniał mu się pewien natrętny smok, ten sam który skoczył na Pustynię, dotykał ją i całował gdy tego nie chciała. Już nawet nie miał ochoty się na to wzdrygać. Sam zresztą za swoją zgodą przyjął na siebie gorsze rzeczy.
Jaki związek miałaby mieć Grabieżca Fal z Pustynią? Czas się nie zgadzał. Nic się nie zgadzało.
– Jeśli to nie Absurd Istnienia, brzmi jak komentarz Oczywistookiego. Tylko on zdawał się mieć względem niej taki... język – skomentował na głos, jedyną rzecz która zdawała się jasna.
Zapis wspominał o śmierci, więc czy oznaczało to, że został wykonany później, po tym jak sam umarł? Byłoby zabawnie gdyby Grabieżca była jego reinkarnacją i dostąpiła podobnej sensacji, co oni teraz. Albo zwyczajnie spotkała się z duchem, tak jak on z Perłą. Obie wersje zdawały się prawdopodobne, choć druga występowała częściej, przynajmniej na podstawie jego doświadczenia.
: 29 lis 2021, 15:24
autor: Światokrążca
Mruknął tylko coś cicho pod nosem, gdy Strażnik wypowiedział swoje myśli na temat smoczych dusz. Trudno było rozmawiać o czymś tak eterycznym i obcym jak to co teraz doświadczali.
– To nie ma sensu. Grabieżca, żyła długo po śmierci Pustyni jak i Absurdu. A sama pochodziła spoza Wolnych i nie miała z nimi nic wspólnego. – pogładził łapą kamień, dotykając opuszkami malutkich rowków, żłobiących runy – Są młodsze niż napisy wyryte moją łapą. – czarcia grypa skąd ta pierwsza osoba? Zwyczajnie na język sama cisnęła mu się ta forma gdy opisywał coś co pamiętał jakby robił własnymi łapami. – Ale musi mieć przynajmniej dwie zimy. Sama Morien umarła w poprzednie lato. – mruknął.
Skrzywił z lekkim obrzydzeniem słysząc miano Oczywistookiego. Czy go znał? Nie pamiętał. Ale czuł jakby w żołądku coś mu się przewraca, a pazury zagłębiają w chłodnej glebie.
Oraz... strach, że będzie podobny do tego natręta...? Czy to był kolejny element który, powstrzymywał go przed... zrobieniem czegokolwiek wartego w życiu?
Strach, strach, strach. Przez większość wspomnień przebijał się strach, niepewność i samotność.
Strach przed śmiercią, strach przed porzuceniem, strach przed ryzykiem, strach przed porażką.
A potem urodził się on. Czeluść Nieustraszony, którego rozsądkiem i instynktem samozachowawczym musieli być inni.
– To nie ja. – mruknął w potwierdzeniu.