Strona 20 z 35

: 14 lip 2018, 18:49
autor: Popiół Przeszłości

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Wszystko przechodziło tak jak nauczyciel sobie tego życzył, nie było żadnych pomyłek ani upadków. Czyli mogli ruszyć o krok dalej, małe kroczy też nie były przecież takie złe. Razem na pewno w końcu wzlecą w powietrze. "Teraz skup się, pobiegnij rozprostuj skrzydła i podskocz najwyżej jak umiesz. Daj się ponieść powietrzu w górę i się nie martw. Będę nadal tuż obok." Obiecał sprawdzając w którą stronę wiał wiatr. Upewnił się, że na drodze pisklaka nie będzie stało ani jedno drzewo. Pobiegnie zwinnie tak jak poleci Nero, by złapać go jakby coś poszło nie po ich myśli.

: 27 lip 2018, 9:43
autor: Gniewny Kolec
Nero posłusznie zaczoł biec w kierunku wyznaczonym przez ojca. Rozłożył skrzydła, napią je tak moczno ze napewno się nie wygną.
Kiedy już się rozpędził skoczył, za nisko i szybko upadł. Skoczył ponownie tym razem wyżej. Było lepiej ale i tak słabo. – Stać mie na więcej. – Zmusił się do większego wysiłku, każdy mienisień ciała pracował na najwyszych obrotach. I skoczył jak naj wyzej sie da, i udało skok na ponad metr w górę. I sybował tak delikatnie opsdając.

: 29 lip 2018, 19:08
autor: Popiół Przeszłości
Nocny rozejrzał się i podchodząc bliżej młodzika odparł. "Aby się wzbić wyżej znowu pomachaj skrzydłami, najlepiej dwa razy odpychając powietrze pod siebie. Znowu trochę poszybuj, a potem zrób to co ci teraz powiem. Będziemy skręcać, skręcasz całym ciałem w stronę w którą chcesz skręcić to raczej logiczne prawda? Ogon leci za ciałem, skrzydła skręcasz razem z ciałem, patrzysz przed siebie, ewentualnie możesz odepchnąć powietrze łapami za siebie. Wszystko jasne?" Jeżeli nie będzie pytań, ani przeciwwskazań to znowu sprawdzi wiatr i pójdzie przodem. Będzie uważnie obserwował, jeśli zajdzie potrzeba na interwencję to tak też i zrobi.

: 03 gru 2018, 5:46
autor: Gniewny Kolec
Nero przytaknął, rozłożył skudła ponownie i zaczął machać zaganiając powietrze pod siebie. – Dziwne uczucie. – Pomyślał wzlatując. Kiedy był już na tyle by móc szybować (ok. 1.5 m). kiedy już wzbił się na odpowiednią wysokość zaczął szybować mięśnie skrzydeł naprężone, łapy podkulone. W połowie drogi postanowił zacząć skręcać. Ciało wygoił w prawo bo tam chciał skręcać. prawe szydło powoli przesuwał ku dołowi,równolegle lewe przesuwając ku gorze. Delikatnie zawrócił w stronę ojca. Pod koniec lotu delikatnie wysunął nogi by nie polecieć brzuchem po ziemi. – I jak było? – Zapytał. Ale ojca nie było.

: 06 lut 2019, 17:54
autor: Pacyfikacja Pamięci
Wyjście u matczynej nory nie było straszącą wyrwą w świecie – a jedynie przejściem między jego jedną częścią, a innymi. Odkrycie to okazało się w życiu Wronki prawdziwie przełomowe. Ciepełko domowego ogniska i idealna wiecznie czuwająca nad pisklęcym czołem mama okazały się nie być jedynymi prezentami pozostawionymi Wronce przez świat – na każdym nowym kroku bowiem pozostawiony był nowy prezent; nie mogły się umywać jednak do tych pierwszych wymienionych, nie miały bowiem żadnej wartości poza estetyczną – młode patrzyło chętnie patrzyło na zmieniający się wzdłuż drogi świat, obserwowało, ale do czego niby miało to prowadzić? Świat nie był ciekawy. Nie budził pytań. Czasem dawał nic nieznaczące odpowiedzi. Wronka była znudzona tym, co dostawała, a jednak coś w niej tliło się i kazało poszukiwać czegoś... nowego. Innego niż znane. Może życie może być ciekawe, nie żeby teraz nie było idealne, ale może...
Tak więc pisklę zwiedzało. Z pewnego rodzaju niepokojem z tyłu głowy, ale jednak na piedestale zawsze tym małym celem: znaleźć coś nowego. Coś więcej. Zobaczyć, co dzieje się i ma miejsce dalej niż tutaj. Przekonać się, jak daleko świat jest ją w stanie teraz poprowadzić. Pokaźna warstewska dziecięcego tłuszczyku i jeden z pierwszych w nowym życiu skoków adrenaliny utrzymywał przy Wronce uczucie ciepła, a droga przez większość czasu już przez kogoś przebyta i pozbawiona co powiększego śniegu tylko zachęcała. I tak samiczka zawędrowała do Pisklęcej równiny! Jakże pasujący zbieg okoliczności.

: 06 lut 2019, 20:25
autor: Sól.
Pisklęca równina mogła być jednym z niewielu miejsc, gdzie Sól mógł pójść, które znajdowało się poza terenami stada. Czy raczej zostać przyniesiony przez Kaskadę, by zaczął się trochę integrować z smokami w podobnym wieku. Czy raczej by miała miejsce by zostawić go gdzieś z minimalnym ryzykiem tego że coś go zje lub co ważniejsze...on coś zepsuje lub narobi kłopotów. Chociaż kto wie? Może robiła to z nadzieją że pewnego dnia go tu zostawi i słuch po nim zaginie? Szczerze, nie przepadał za przebywaniem tutaj, uważając że jest zbyt dorosłym smokiem, by bawić się z pisklakami. Albo raczej narzekał sobie, bo tak naprawdę to lubił. Zwłaszcza że można było spotkać tu młodszych, przed którymi łatwiej było się popisywać, niż przed starszymi. Tak więc i tym razem został tutaj, gdy jego matka musiała zająć się innymi sprawami Tym razem było dość pusto, gdy snując się wokół, zauważył jakiegoś tłustego gluta. – Hej, kluska, sama tu jesteś? – Zawołał, nie znając czegoś takiego jak dobre maniery. Pojawił się obok niej, przypełzając prawie jak wąż. Oparł ciężar na tylnych łapach, górując nad nią wysokością. Chociaż utrzymanie tak długiego ciała w górze wymagało dość sporo wysiłku. Bo normalnie był tak nisko podwoziowy, że wcale nie był wyższy od niej.

: 06 lut 2019, 21:24
autor: Pacyfikacja Pamięci
Kluska od razu zareagowała na to "imię'. Odwróciła się szybko w stronę smoka, i ledwo co spojrzawszy już w głowie zaczęła szukać słów najlepiej oddających ty sznurze, ty nicio...! acz bardziej dosadnych – ale... ta krótka chwila, między ujrzeniem a ledwo otwarciem pyska, chwila dłuższego patrzenia na Sól, jego wygląd... zaniepokoił ją to za mało powiedziane. Czy to smok? To przecież jakiś śmieszny ułamek smoka... Co za choroba i klęska spadły na to stworzonko, zmuszając jego ciało do przyjęcia takiego kształtu?! Wronka nie czuła jednak sympatii, a, hm, obrzydzenie? Niepokój przede wszystkim. Coś, co jest prawie smokiem ale jednocześnie nim nie jest, coś tak nienaturalnego, karykatura stworzenia, którym przecież ona także jest!!! Brakowało jej jakiegokolwiek punktu odniesienia, jedyny smok którego znała tak nie wyglądał! Czy to jakiś żart?! Czy tak wyglądają inne smoki?!
A Sól w tym czasie mógł obserwować jak mordka tłustej wykrzywiła się w paskudny grymas, trochę wrogi, a gardziel otrzymała jeszcze jedną fałdkę. Wronka cofnęła się instynktownie, ale nie do końca – bo siadła – i patrzyła z podspodu na napotkanego. Otrząsnęła łbem po krótkiej chwili, otworzyła oczy szeroko i rozpostarła skrzydła.
Nie. – warknęła w odpowiedzi na pytanie o towarzystwo i mówiła dalej przez zaciśnięte zęby
Więc niczego nie próbuj! – jej ton był tak oczywisty w swoim wydźwięku zwykłego, pisklęcego gadania na pokaz że mało kto by się nabrał nań jak na znaczącą groźbę.

: 06 lut 2019, 21:44
autor: Sól.
Szczerze? To on tutaj był parodią smoka? A co miał o powiedzieć o niej? O tym okrągłym, pulchnym klocku bez gracji. Jak już, to raczej ona była dziwadłem. Nigdy nie widział tak baryłkowatego stworzenia. Nawet jego brat jak był młodszy, miał normalną budowę, nawet jeżeli był troszkę bardziej okrągły, jak wszyscy w tym wieku. Sól był pięknym, majestatycznym, wodnym księciem. Młodzik obejrzał się dookoła, jednak nikogo nie było widać. – No rzeczywiście, jest tu także sporo...niczego... – Prychnął. Pewnie była sama. Nie czuł tu obecności dorosłych.
Przechylił głowę, obserwując to dziwaczne stworzenie. – To ten...pierwszy raz poza terenami twojego stada? – Zapytał.

: 06 lut 2019, 22:17
autor: Pacyfikacja Pamięci
Odrzuciła głową w bok, wypięła dumnie pierś, już była gotowa prychnąć "cóż to też sugerujesz!", ale właściwie...
jak "poza terenami swojego stada"? – zapytała się jakby sama siebie, widocznie skonsternowana. – a tak, poza terenami... Nie, jasne że byłam już... Gdzie indziej. – układanie zdań przychodziło jej z pewnym trudem, wiedziała, co chce przekazać – nic związanego z prawdą – ale dużo bardziej wolałaby po prostu powarczeć i pomruczeć i pouderzać ogonem o ziemię – lecz coś w towarzystwie Soli, dużo bardziej zbliżonego do Wronki wiekiem niż jej matka, działało na korzyść jej wychowania. Używa słów! Do dzielenia się swoimi spostrzeżeniami! To coś nowego w jej środowisku. Patrzyła na samca bokiem, ale opadła trochę i z początkowej agresji i z przedchwilowej dumy. Zmierzyła go wzrokiem jeszcze raz i zirytowała się nagle – ile jeszcze pytań wąż układa sobie w głowie?!
A kim ty właściwie jesteś? – przechyliła łeb, przymrużyła oczy i zabrzmiała bardzo bardzo podejrzliwie. Jakie "poza terenami", czy jest tu niby więcej takich, jak on? Poderwała się żwawo z miejsca, aż podskoczyła! Rozejrzała wokoło i usiadła ponownie, jak gdyby nigdy nic.

: 07 lut 2019, 13:34
autor: Sól.
Ten teren nie należy do żadnego ze stad. – Skomentował jej pytanie. Nie miał ochoty tłumaczyć co to za miejsce. Nie wiedział w sumie czy ten klusek w ogóle zna pojęcie granic. On w sumie też nie wiedział oczywiście gdzie znajdują się granice. Nie wiedział też z jakiego stada jest obca. Jednak był w stanie wyczuć, że nie pachniała jak oni. Gdyby wiedział że samiczka nie jest przyzwyczajona do mówienia, z pewnością śmiałby się do siebie w duchu. Widząc przewagę nad nią. – Jestem Sól. Z stada Wody. – Przedstawił się. Jego oczy się zmrużyły, w odpowiedzi na mimikę Wronki. – Moja matka rządzi tą ziemią. Jest przywódczynią! – Powiedział wyraziście z naciskiem na słowo "rządzi" i "przywódczynią". Nie żeby to miało w praktyce jakieś wielkie znaczenie, jednak pisklaki nie znały nadal realiów. A jeżeli mógł zrobić tym rażenie...czemu by nie?

: 08 lut 2019, 11:48
autor: Pacyfikacja Pamięci
Wronkę jak gdyby coś trafiło! Oparła się na tylnych łapach i podniosła przód ciała, po czym z impetem uderzyła przednimi łapami w ziemię. Ot takie tupnięcie nóżką, acz z większą pasją. Otworzyła pysk aby coś odpowiedź – ale no właśnie, co? Czy jej idealna w każdej łusce mama też była przywódczynią?? Może. Może nie? Na pewno! Niby kto był lepiej przystosowany do takiej roli niż jej mama? Aby rządzić jej stadem? Wronka zamknęła pyszczek i spojrzała poważnie na Sól.
Gratuluje. – zabrzmiała zimno, jakby udając że NIC A NIC nie robi to na niej wrażenia, rodzic-wódz? Ha, dla niej również chleb powszedni, oczywiście że tak...
Czy to znaczy, że ty kiedyś zostaniesz przywódcą swojego stada? Uczysz się czegoś ztym związanego? – już nie brzmiała w żaden sposób złośliwie czy obojętnie, o nie, teraz brzmiała na prawdziwie zaciekawioną. Przepytywała wodnego szpiega! Albo... to ona była szpiegiem w tym przypadku? Nie ważne, nie ma co poświęcać czasu na takie myślenie, liczy się sam fakt dociekania prawdy!

: 16 lut 2019, 21:54
autor: Sól.
To tylko były pisklęce zagrywki, by wzbudzić wrażenie na młodszych. Jednak charyzma może być z pewnością istotna w dalszym życiu. Umiejętności dyplomacji i przekonywania do swoich racji. – Bardzo prawdopodobne. Mam co prawda jeszcze brata. – Powiedział, machając cienkim ogonem. Zastanawiał się jak wybrnąć z takiego pytania, gdyż nie myślał do tej pory zbyt wiele o tym, co robi przywódca. Prawdę mówiąc nigdy tak poważnie nie myślał, by nim zostać. – E, nie mogę. To tajemnica stada! – Powiedział jako wymówkę

: 16 mar 2019, 16:33
autor: Miedziany Kolec
Wędrowaliśmy ładny kawałek drogi, bowiem lot był czymś nieznanym przez Inurtę, była jeszcze za młoda, więc pewnie minie sporo czasu nim się nauczy używać skrzydeł. Pisklęca Równina była już niedaleko, więc dobrze byłoby tam zajrzeć zanim dotrzemy do Rudzika.
Chodźmy najpierw na tą Pisklęcą Równinę, może znajdziemy tam coś ciekawego – powiedziałem innym członkom grupy, a następnie skręciłem prosto w stronę wspomnianego miejsca. Odwróciłem się na chwilę, aby się upewnić czy za mną podążają, a następnie pomału dreptałem na Równinę. Nie minęło zbyt wiele czasu, a ja stałem już na jej obrzeżach. Od razu zacząłem wypatrywać czegokolwiek. Może ktoś zostawił tutaj jakieś ślady łap, krwi albo rozdeptane gałęzie, krzaki. Podejrzewałem, że mogło to być trudne, bo nie byłem zbyt dobry w śledzeniu innych, a do tego na tych terenach mogły być nie dawno smoki z innego stada, więc cała sytuacja była jeszcze bardziej utrudniona niż się zdawało.
Czego dokładniej szukać Katamu? Na co szczególnego zwrócić uwagę? – zapytałem w trakcie poszukiwań, mimo krótkich pytań wciąż skupiałem się na szukaniu poszlak, rzeczy które normalnie w przyrodzie niewystępują, do tego próbowałem też coś wywęszyć. Nie wiem dokładnie jaki to coś co szukamy mogło mieć zapach ale zawsze warto było spróbować.

: 16 mar 2019, 18:43
autor: Sztorm
Ina z zadowoleniem wynurzyła się zza pleców Ziemistego. Podążała za nim od Obozu, notując w pamięci, że nie musiała iść bagnem, a tamta ścieżka ukryta w wąwozie oszczędza sporo wspinaczki. Obserwowała również duszka – nie wiedziała na ile mogą mu ufać, ale wydawał się nastawiony pokojowo. Kiedy w końcu otworzyła się przed nimi Polana, rozejrzała się dookoła.
Owszem, nie umiała tropić jak Pchła ani czarować jak Osobliwa. Była jednak uparta i nieustraszona, ruszyła więc z wzrokiem wbitym w ziemię, przeczesując polanę wzdłuż i wszerz. Może więcej śladów tej czarnej mazi? A może coś innego, wartego uwagi? Jej towarzysz znów zadawał pytania, ona zaś skupiła się na rozglądaniu i słuchaniu odpowiedzi Katamu.

: 16 mar 2019, 19:28
autor: Administrator
Drużyna IV
Grupa składająca sie z Midara, Inurty i duszka Katamu dodreptała do Pisklęcej Równiny w całkiem niezłym tempie. Słońce, okresowo skrywające się za chmurami, od czasu do czasu ogrzewało im plecy i uprzyjemniało wędrówkę.
Duszek rozejrzał się po Polance jak tylko Midar zwrócił się do niego z pytaniem.
Tak. To jest to miejsce – potwierdził szeptem. – Coś tu jest, ale ukrywa się przede mną. Żaden smok tego nie zrobił.
Nie był zbyt pomocny. A może nie miał żadnych pomocnych informacji. Będziecie musieli polegać na sobie.
Co dla Midara zaowocowało znalezieniem niczego. Owszem, jakby polana wydawała się dziwnie pozbawiona pozimowych śladów takich jak gnijące liście, połamane gałązki, trawa przygnieciona do ziemi od ciężaru zimowego śniegu, który już zdążył stopnieć. Nie, to miejsce wydawało się zaskakująco żywe, z roślinnością podejrzanie zieloną i okolicą dziwnie wysprzątaną.
Ale to oczy Inurty dostrzegły faktyczne znalezisko. Bowiem to ona była w stanie dostrzegać szaro-czarną sadzę, którą zlizała ze ślepi Rudzika Płowego. Ta sadza była uformowana w rysunek smoczego oka otoczonego powiekami, z tęczówką i wąską źrenicą. Obraz ten, chociaż jednokolorowy, był bogaty w szczegóły i subtelność. Bogaty był także w zapach, który Inurta rozpoznawała z tego wywąchanego już na Skałach Pokoju. Rysunek był usypany z popiołu na zielonej trawie równiny, wielkości Midara, gdyby Midar rozłożył się na ziemi plackiem.
A w centrum rysunku, na samym środku wąskiej źrenicy? Mała, niepozorna, z daleka wyglądająca na srebrzystą, kulka. Wielkości maksymalnie smoczej gałki ocznej. Emanowała jakąś dziwną siła, która ze względu na brak znajomości maddary nie była rozpoznawalna dla Inurty.
Tylko nikt poza Inurtą tego nie widział. Nawet duszek.

: 18 mar 2019, 15:38
autor: Sztorm
Mała smoczyca dostrzegła czarną sadzę i nabrała oddechu by triumfalnie zaryczeć. Kiedy jednak jej wzrok przebiegł po liniach, skrzydła już i tak skulone na plecach zacisnęły się jeszcze mocniej, a krzyk utknął jej w gardle. Nerwowo przełknęła ślinę i podeszła jeszcze kilka kroków, by przyjrzeć się znalezisku.
Budziło dreszcz, biegnący od karku aż po czubek ogona. Było w tym oku coś wyjątkowo niepokojącego, strasznego. Płowy oślepł prawda? Teraz wydawało się, że nie był to dłużej wypadek czy przypadkowa krzywda. Dla Iny wyglądało to jakby ktoś przyszedł tu i specjalnie przeklął wzrok starego smoka. Srebrna kulka w środku przypominała jej z daleka łzę na źrenicy oka. Jeśli chciała po nią sięgnąć kulkę musiała stanąć w środku – było tak duże jak towarzyszący jej ziemny pisklak, nie miała szans sięgnięcia doń z poza sadzy.
Ina naprawdę była odważna. Nie w sposób, w który smok nie pojmuje konsekwencji swoich czynów, raczej po prostu się ich nie obawia. Wszędzie pierwsza i zawsze parła do przodu! Teraz jednak myśl o naruszeniu tego wzoru budziła strach. Obróciła się na dwójkę kompanów, ale żaden z nich nie wydawał się zauważać oka. Przecież było tak duże... Może ma to coś związanego z wiekiem? Zielony gołąb ostrzegał, prawda?
Wzrok powrócił do oka. Wydawało się spoglądać na nią w równej mierze, co i ona na nie. Wzięła głęboki wdech i poczuła jak jej nozdrza wypełnia ten znajomy zapach. Przypomniał jej się Rudzik. Biedny, stary czarodziej, tak miły i niesprawiedliwie okaleczony. Szczęki zacisnęły się w gniewie. Przecież go nie zostawią!
Coś tu jest. – rzuciła przez ramię krótko, szczekliwie prawie i przestąpiła nad sadzą. Próbowała złapać dosyć oparcia pod łapami, aby sięgnąć srebrnej kulki, ale nie nastąpić jednocześnie na wyraźne czarne linie tworzące detale rysunku. Bardzo uważała, by go nie naruszyć.

: 19 mar 2019, 18:28
autor: Miedziany Kolec
Dotarliśmy na Pisklęcą Równinę ale nic tutaj nie było. Kompletnie nic, razem z Katamu rozejrzałem się po okolicy ale nic nie dostrzegliśmy. Skoro ostatnie wydarzenie jakie pamięta to było to miejsce, to dlaczego tu nic nie ma? Żadnych śladów, ani niczego innego co mogło by nas naprowadzić na trop do znalezienia lekarstwa lub czegokolwiek innego co zwróci wzrok członkowi mojego stada.
Skoro nic tu nie ma to może ruszajmy na Ska... – nim dokończyłem wypowiedź, usłyszałem słowa Inurty. Szczerze powiedziawszy kiedy szedłem w jej stronę naprawdę myślałem, że coś tam jest, przecież sama powiedziała. Na miejscu jedyne co spotkałem to pisklaka, który machał łapką w powietrzu. Stanąłem obok niej i spojrzałem na jej starania, jakby próbowała coś złapać.
Wiesz, że tutaj nic nie ma? Próbujemy rozwikłać zagadkę czemu Rudzik stracił wzrok i co wyczuł Katamu, a ty tutaj tańczysz czy co tam wyprawiasz? – rozumiem, że każdy mógłby próbować rozluźnić atmosferę, ale bez przesady to nie była pora na zabawy i głupie żarty. Jak gdyby nigdy nic poszedłem kawałek dalej próbując jeszcze raz przyjrzeć się miejscu, w którym ona machała łapką, może faktycznie coś tu było, a ja ją oskarżyłem? Mimo rozglądania się naokoło terenu jej wymachiwań nic nie znalazłem. Odwróciłem się w stronę Katamu.
Tooo co teraz robimy? Jakieś pomysły? – zapytałem duszka, może miał jakiś plan?

: 19 mar 2019, 21:06
autor: Administrator
Drużyna IV
Duszek nie odezwał się, zapatrzony jak zaczarowany w Inurtę.
Bowiem młoda wyciągnęła się, opierając się na kilku łapach tak, by czwartą sięgnąć w samo serce wzoru i chwycić leżącą tam kulkę. Jak tylko jej łapka zacisnęła się na znalezisku, poczuła jak w górę jej ramienia płynie lekka energia, jakby poznająca Inurtę i witająca się z nią. Natomiast dopiero wtedy Midar był w stanie spostrzec wzór, jak i też swoje własne łapy umorusane szarym pyłek, który nieświadomie trochę rozniósł, spacerując centralnie po środku polany.
Kuleczka znaleziona przez Inurtę była wielkości smoczej gałki ocznej, jasna, opalizująca białym światłem. Tylko po jej powierzchni leniwie płynęły subtelne plamy skażenia o ciemniejszym niż pozostałe białe tło zabarwieniu. Kuleczka emanowała mocą, ni to smoczą, ni to duszkową, ni jeszcze czyjąś. Ciężko wam to było stwierdzić, bo żadne z was mistrzem magii, doświadczonym w maddarze, niestety nie było. Ale instynkty Inurty podszeptywały, że może był to przedmiot, który mógł pomóc Rudzikowi Płowemu.
A Katamu stał nieruchomo, chyba zaskoczony znaleziskiem.
To pachnie tak samo jak serce bariery – powiedział cicho, ledwie słyszalnym dla Inurty i Midara głosem, ewidentnie wprawiony w zamyślenie. Może także częściowo zagubiony. W końcu... To on zadawał innym zagadki, a nie na odwrót.
A tym razem jednak było na odwrót.

: 20 mar 2019, 13:38
autor: Sztorm
Skupiony i trochę przestraszony wyraz pyszczka Inurty zmienił się w nieśmiały uśmiech, kiedy energia popłynęła przez jej ramię i umysł. Ciepłe powitanie było niespodziewane i przyjemne na tle tej trochę przerażającego obrazu z czarnego pyłu. Kiedy Midar przeciął rysunek, syknęła na niego ostrzegawczo. Nic jednak się nie stało. Uspokoiło to Wodna samiczka, która skinęła łbem w stronę łap kolegi.
Brudas. – zachichotała. Wszystko wydawało się lepsze, cokolwiek mieli mogło pomóc Rudzikowi, a o to przecież chodziło?
Wyciągnęła łapę przed siebie, aby wszyscy mogli zobaczyć kulę. Sama obserwowała ciemniejsze plamy, nieco psujące piękno całości. Zmarszczyła brwi i kilka razu powąchała kulkę. Katamu wspominał, że pachnie jak czyjeś serce? Była prawie pewna, że nie czuje słodkiej woni krwi, kiedy po nią sięgała. Lepiej jednak sprawdzić.
Do Czarodzieja? – pytanie rzucone w przestrzeń, bo jej oczy nie mogły oderwać się od znaleziska. Coś musiało siedzieć w tej kulce, coś przyjaznego sądząc po powitaniu. Może warto sprawdzić, czy pomoże magowi?

: 21 mar 2019, 22:42
autor: Miedziany Kolec
Na początku nic tu nie było, a potem kiedy Inurta skończyła się wyciągać to zauważyłem to, ten wzór. Było mojej wielkości, na początku kiedy zobaczyłem że cały jestem w tym pyle to podskoczyłem ze strachu. Nie wiedziałem co to, szybko z tego wybiegłem i zacząłem strzepywać to co na mnie zostało. Potem dopiero spojrzałem na Inurte. Było mi strasznie głupio, że ją tak osądziłem, nie wiedziałem co powiedzieć i ostatecznie nie odezwałem się w ogóle.
Podszedłem bliżej kuli, aby się przyjrzeć i stwierdziłem, że nigdy czegoś takiego nie widziałem. Nie umknęło mojej uwadze zamyślenie Katamu, mogłem przypuszczać, że chodziło o kulę, tylko nad czym się zastanawiał? To pewnie pozostamie dla nas niewiadome, a teraz pozostało nam pójść do Rudzika. Kiedy Inurta rzuciła pytanie, przytaknąłem i ruszyłem w stronę naszego rozstania. Nigdy nie było wiadomo czy to nie zniknie, więc warto było się trochę pospieszyć.

//zt

: 22 mar 2019, 8:52
autor: Sztorm
Inka nie należała do smoków chowających urazy. Kiedy Ziemny pisklak wyraźnie się speszył wyszczerzyła doń kiełki i trąciła go nosem w szyję, nieco z boku. Tym nieoczekiwanie pełnym czułości gestem smoczątko chciało nieco podnieść na duchu kolegę. Robią w końcu postępy, dobrze im idzie! Obróciła się do Katamu.
Chodź z nami? – prośbę cechowała jej zwykła lakoniczność wypowiedzi, okraszona nieśmiałym uśmiechem.
Następnie umieściła kulę w zgłębieniu pod skrzydłem, po przeciwnej stronie niż małą czaszkę. Mocno przycisnęła oba skrzydła, przytrzymując tak oba drogocenne ładunki. Następnie ruszyła za młodym samczykiem, oglądając się co jakiś czas na Katamu, czy aby na pewno im towarzyszy.

// zt