Strona 3 z 31
: 22 maja 2014, 17:35
autor: Widząca Łuska
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
//dodałam z wewnętrznej strony kamień ;3 Tak jakby co. Chyba nie zauważyłeś.
Prawe skrzydło. Skinęła głową, przyswajając informację i uśmiechnęła się przy tym trochę mdło, świadoma że bez problemu by zlokalizowała pocisk i nie była jej potrzebna. Z przyzwyczajenia wypuściła swoją ulubioną sondę, aby skanowała ruch pocisku i go śledziła, wysyłając informację o położeniu względem jej ciała. Następnie skupiła się na celu, czyli właściwej obronie. Skupiła się najlepiej jak potrafiła, aby dotrzeć do źródła maddary. Teraz wystarczyło tylko dobrze ją zastosować. Mruknęła pod nosem z irytacją. Lód i trucizna. Dziwniejszej mieszanki nie dało się zastosować? W gruncie rzeczy, na każdą z nich dało się po prostu obronić skałą. Ale za pewne nie tego oczekiwał od niej Krzyk Honoru. Westchnęła pod nosem. No, do dzieła. Dla nauki. Więc niech lód zostanie roztopiony przez płomienie, a jeśli trucizna da radę jakimś cudem przemknąć przez pożogę, rozprawi się z nim substancja neutralizująca. Potrafiła sobie mniej więcej ją wyobrazić, zwłaszcza że o sztuce Uzdrowicielstwa już trochę wiedziała. Te dwa elementy umieściła w postaci banki na swoim prawym skrzydle. Tchnęła w dzieło maddarę.
: 22 maja 2014, 18:53
autor: Krzyk Honoru
//Zauważyła, ale nie wszystko może ci wychodzić :P A ponieważ Krzyku nie wiedział co chcesz stworzyć, więc powiedziałam to w ten sposób :P
Skinąłem łbem. –Dobrze.– mruknąłem pod nosem patrząc jak mój twór niknie w płomieniach. Przymknąłem na moment oczy i potarłem kark. Spać.
-No to to byłby chyba koniec. – oznajmiłem wracając do swojej uczennicy. -Chyba, że potrzebujesz pomocy jeszcze w czymś. –dodałem patrząc badawczo na Łuskę.
//Raport MO
: 24 maja 2014, 19:15
autor: Widząca Łuska
Bogatsza o nową wiedzę pragnęła sięgać po jeszcze więcej. A na cóż czekać, skoro przed nią jest wyszkolony czarodziej Ognia? A jeśli proponuje jej swoje usługi, to chętnie skorzysta. Nauki nigdy dosyć.
– Bardzo dziękuję ci za twoje szkolenie – powiedziała z wdzięcznością, pozwalając wpłynąć na pysk delikatny uśmiech. – Czy moglibyśmy teraz spróbować pouczyć się magii ataku, jeśli oczywiście masz dla mnie odpowiednio dużo czasu?
: 01 cze 2014, 19:39
autor: Krzyk Honoru
-Jak rozumiem od podstaw.– bardziej stwierdziłem, niż zapytałem. – Powiedz mi więc w jaki sposób możemy atakować za pomocą maddary. Z czego tworzymy ataki, jakie są najskuteczniejsze, o czym należy pamiętać?– zadałem szereg najistotniejszych pytań tak, by zorientować się na jakim poziomie jest wiedza Adeptki.
: 05 cze 2014, 8:18
autor: Widząca Łuska
Pytania były jak zwykle celne i konkretne, a odpowiedzieć było ciężko, mając tak małą, początkującą wiedzę. Ale poradzi sobie w swój sposób. Zawsze da się coś wymyślić. Zwłaszcza, że przed chwilą miała prezentację ataków, które stosował czarodziej.
– Ataki tworzymy z różnych żywiołów,, mogących ranić. Mogą to być zarówno płomienie, jak i ostre kolce przebijające skórę, jak i duszące pnącza. Aby zachować skuteczność ataku, musimy pamiętać o celowaniu w konkretne, wrażliwe miejsca. Jeśli pragniemy szybkiego upływu krwi, można stosować ataki przebijające łuski na szyi, zadzie, udach łap. Duszenie pnączami najlepiej sprawdza się rzecz jasna na szyi. Z kolei ogień można stosować praktycznie wszędzie.
: 10 cze 2014, 20:48
autor: Krzyk Honoru
Wysłuchałem dokładnie słów samicy po czym wolno kiwnąłem łbem.
-Zgadza się. Pamiętaj, tak jak przy magii precyzyjnej, czy obrony, żeby być dokładną. Musisz tworzyć wszystko z niezwykłą precyzją, ponieważ jeśli o czymś zapomnisz, maddara tego za ciebie nie poprawi. Najlepiej tak, jak przy precyzyjnej kieruj się zasadą od ogółu do szczegółu. Pamiętaj też by mierzyć siły na zamiary. Jeśli wydaje ci się, że jakiś atak może kosztować cię zbyt wiele, lepiej stworzyć coś mniejszego, ale nie ryzykować. Maddara co prawda się odbudowuje, ale jeśli zużyjesz jej w krótkim czasie bardzo dużą ilość możesz w najlepszym razie doprowadzić do omdlenia i osłabienia organizmu. – dorzuciłem swoje trzy grosze.
-No a teraz proponuję żebyś przeszła do praktyki. -uśmiechnąłem się lekko cofając kilka kroków. -Zacznij od ognia. Możesz atakować mnie.
: 14 sie 2014, 8:53
autor: Jad Duszy
Po wizycie w obozie elfów, Zatruty postanowił zamarudzić trochę na terenach wspólnych. Dlaczego? Ot, w obozie było za dużo roboty. Gdyby wrócił znów zostałby osaczony przez te wszystkie nudne obowiązki przywódcy, więc lepiej było zawieruszyć się po drodze. Antares sfrunął z nieba, przysiadając na gałęzi Prastarego Drzewa, pod którym Zatruty zatrzymał się na moment. Wojownik uniósł łeb do góry, a jego oczy zmrużyły się nieco. biały kruk przyniósł mu interesujące wieści. Był doskonałym szpiegiem, nawet jeśli nie usłyszał wszystkiego, lecąc zbyt wysoko. Widział jednak kto się z kim spotyka i gdzie to robi. W większości były to nudne sprawy, jak nauki, ale czasem zdarzały się perełki. Gdy Antares złożył raport poleciał na kolejne przeszpiegi, tym razem w okolice obozu elfów. ptaszysko nie chciało się za blisko zbliżać, ze względu na łuki czy jak to się tam zwało, którymi elfy posługiwały się bardzo dobrze. Sam Zatruty został pod drzewem, przedłużając chwile swojej tak zwanej wolności.
: 14 sie 2014, 10:46
autor: Nathi
Nie miał dobrych wspomnień związanych z Dziką Puszczą. Nie polubił elfów już na pierwszym spotkaniu, który zirytowany przedwcześnie opuścił. Potem szedł przez puszczę w kierunku elfiego obozu, ale strażnicy nawet się nie pokazali. Cisnęli w niego włócznią skutecznie go odstraszając. A Biały przecież tylko sobie szedł... Szedł przez tereny smoków. Nie wiedział, skąd pochodziły elfy, ale nie urodził się tu, ani nie pokonali smoków w sprawiedliwej wojnie. Garstka osób przydzieliła im ich tereny, ot tak. On na nic takiego nie wyraził zgody, a przecież też był smokiem! Co, jeśli codziennie chodził akurat w to miejsce puszczy? Może miał tam swoje schronienie? Skarbiec? Może znalazł smocze jaja, ukrył je tam i chciał je wychować? Oczywiście nic podobnego się nie stało, ale elfy nie miały żadnego prawa do zajmowania ich terenów. Drzew Odnowy? Dlaczego ktoś miałby je niby próbować zniszczyć? Może kiedyś on to zrobi, aby udowodnić wszystkim, jak bardzo są w błędzie myśląc, że zawdzięczają temu drzewu życie.
W każdym razie gdy szedł tak przez puszczę, wypatrzył sobie olbrzymie drzewo. Na tyle duże, że podchodząc od drugiej strony nie zauważył przez gruby pień i skomplikowanie gałęzie siedzącego na nim czerwonołuskiego smoka. Zwykle, gdy napotkał ciekawe drzewo, musiał je "wypróbować" i wdrapać się na nie, odpoczywając i podziwiając okolicę. Jak to drzewne smoki.
Wbił pewnie pazury przy podstawie, sprawnie podciągając się w górę. Gdy się tak już wspinał, zobaczył w końcu odpoczywającego gada. Wydawało mu się, że kojarzył go ze spotkania z Ateralem, ale nie był do końca pewny, kim był. W końcu on sam wyszedł dość wcześnie.
Przez chwilę po prostu stał na gałęzi trochę poniżej i nieco dalej w bok smoka i wpatrywał się w niego, jakby próbując sobie przypomnieć. Jeśli samiec będzie chciał samotności, po prostu go przepędzi. A może warto spróbować przekonać go do swoich planów? Nie, ten tutaj był za stary, by mógł mu się przydać. To, co robił, robił głównie dla nowych pokoleń. No i łatwo było nimi zmanipulować.
Poczuł zapach ognia. Nie poznał dotąd zbyt wielu smoków z tego stada. Chyba tylko Wojenną i Umykającą, tak mu się zdawało.
Łatwo można go było usłyszeć podczas wspinaczki. Nie trzeba było być nadzwyczaj spostrzegawczym, by zdać sobie sprawę z obecności Białego.
: 14 sie 2014, 10:57
autor: Jad Duszy
Rzecz jasna Zatruty zauważył zbliżającego się smoka już wcześniej, zanim ten zaczął wdrapywać się na drzewo. Złote ślepia obserwowały go bez większego zainteresowania, przynajmniej dopóki Adept nie wdrapał się na drzewo, przebywając w pobliżu. Na szczęście Jad był doskonałym obserwatorem, dlatego zapamiętał Adepta ze spotkania w sprawie elfów. Nie znał jego imienia, ale wydawał się mu wtedy interesujący. A jeśli ktoś był interesujący, to Zatruty zazwyczaj poświęcał mu część swojej uwagi – przynajmniej dopóki ten nie przestał być ciekawy. Zobaczmy, jak to będzie w przypadku Białego. o ile pamiętał smok ten dość dobitnie wypowiadał się przeciwko elfom. On sam nie miał nic przeciwko nim, zabawnie było je denerwować. Dostarczało mu to doprawdy wiele rozrywki.
– A co to, wracamy od naszych nowych, spiczastouchych "przyjaciół"? – Zagadnął swoim gładkim, aksamitnie brzmiącym głosem, przesyconym jednak drwiną i cynizmem, niemalże zawsze tam goszczącymi. Leżał na gałęzi w noszalackiej, niemalże leniwej pozie, ogon zwisał do ziemi, podobnie jak jedna z tylnych łap. Nie spuszczał jednak rozbawionego wzroku z sylwetki smoka Życia, a coś sugerowało, ze w razie gdyby Białemu wpadła do głowy jakaś niemądra myśl z pewnością bardzo by tego pożałował. Może było to doskonale wyćwiczone, smukłe ciało Wojownika? A może coś z drapieżnika w pozycji? Tak czy inaczej ostatnie słowo, wypowiedziane przez Płomień brzmiało jakoś dziwnie jadowicie.
: 14 sie 2014, 11:12
autor: Nathi
Biały rozłożył się swobodnie na jednej z gałęzi. Owinął ją ogonem. Nie przykładał większej uwagi do trzymania się gałęzi w inny sposób. Robił to na tyle często, że jak długo gałąź była stabilna, tak długo wiedział, że z niej nie spadnie.
Kątem oka ocenił czerwonołuskiego. Dobrze wiedział, że nie miałby z nim najmniejszych szans. Mógł się z nim trochę powykłócać. Nic mu się nie stanie, chyba, że ten chciałby sprowadzić na swoje stado wojnę z Życiem. Tak myślał do niedawna, ale wtedy na skutek prowokacji zaatakował go Sumienny, wtedy jeszcze nazywany Okiem Zmierzchu. Wolał się pilnować i uważać bardziej na swój język, co go bardzo irytowało. Jak długo przebywał z kimś silniejszym i bardziej doświadczonym od niego samego, tak długo musiał wytrzymać bez przejawiania agresji. Przecież kiedyś, jak stanie się wojownikiem, a potem przywódcą, to oni będą starcami i wszystkich ich z przyjemnością, w ramach zemsty, pomorduje. Spojrzał na rozmówcę delikatnie się uśmiechając, jakby właśnie ujrzał jego śmierć.
– Odpoczywam i jak dotąd nigdzie się nie wybieram, nie widać? To wszystko smocze tereny i gdzie bym nie poszedł, tam będę u siebie – odpowiedział pewnym tonem. Ani trochę nie obchodziły go te dziwne stworzenia, które z niewiadomych przyczyn uznały część jego domu za swój dom.
: 14 sie 2014, 11:22
autor: Jad Duszy
Przekrzywił lekko głowę, wpatrując się w smoka. Cóż, on sam postępował dawniej podobnie – udawać szacunek względem silniejszych, żeby nie mogli mu nic zarzucić, wykorzystać ich... A gdy samemu się wyszkoli mieć to wszystko w nosie i robić to, co mu się podobało. Chyba jedyną różnicą pomiędzy nim a Białym kolcem był fakt, ze Zatruty nigdy nie chciał zostać Przywódcą. jego życie było wystarczająco zabawne, gdy mącił wszystko i manipulował innymi z cienia. a tak? Cóż, dalej mógł uprzykrzać innym życie, jednak trudniej było pociągać za sznurki, gdy stało się w centrum wydarzeń.
– Z wyjątkiem terenów Ognia i Cienia – Zauważył kpiąco. Tam nigdy nie będzie u siebie, a gdyby próbował tam pójść... Cóż, nie mógłby raczej oczekiwać miłego przyjęcia. Na pewno nie ze strony Cienistych, Uśmiech nie należał do pobłażliwych. A on sam? W zasadzie nie spotkał się jeszcze z takim przypadkiem. Co by zrobił? gdyby było to zwykłe zgubienie się n polowaniu pewnie nic. A świadoma próba? Interesujące pytanie. Przez chwile przypatrywał się Białemu, jakby zastanawiał się, co mógłby z nim zrobić, gdyby ten świadomie wkroczył na tereny ognia. Fascynujące... Nie należał do smoków, które pasjonowały się brutalnością, uważając takie zachowania za prymitywne. oczywiście jednak czasem dla zabawy mógłby trochę poudawać... Był jednak stanowczy jeśli chodzi o kary, więc taka sytuacja mogłaby się ciekawie rozwinąć. Ponadto... nigdy nie lubił pokoju, był nudny.
: 14 sie 2014, 11:35
autor: Nathi
Zabawne. Gdyby tylko ten tutaj smok znał plany Białego... Nie wiedział, że co smocze, powinno należeć do wszystkich smoków. Nie zdawał sobie sprawy, że kiedyś ten adept, który teraz z nim rozmawia, zjednoczy wszystkie stada i zostanie ich władcą. Interesujące było, jak mało niektórzy wiedzieli.
– Tak, tak, do czasu... – odpowiedział tajemniczo. Nie będzie mógł? Teraz nie może. Ale przecież rozmawiali o przyszłości, a nikt nie powiedział, jak dalekiej. Biały uznał swoją wypowiedź za dość bezpieczną – przecież mogła odnosić się na przykład jedynie do stada Cienia. Bo skąd jego rozmówca miałby wiedzieć, czy adept nie planuje zmienić stada?
Po chwili zorientował się, że nawet nie znał jego imienia. A przecież warto je było znać, by móc się kiedyś na nie powołać, lub by inny smok wiedział, o kim mówi.
– Biały Kolec – mruknął.
: 14 sie 2014, 11:48
autor: Jad Duszy
Kąciki jego pyska drgnęły. Być może ta odpowiedź była wystarczająco bezpieczna przy kimś innym... Ale nie przy jadzie. nie przy kimś, kto całe swoje życie planował i spiskował, aby pokrzyżować plany wszystkiemu i wszystkim... Lub zwyczajnie się zabawić. Nie przy kimś, kto potrafił skutecznie mącić w głowie innym i był świadkiem wielu interesujących wydarzeń – lub nawet ich prowodyrem i to tak sprawnie, ze nikt nie wiedział, kto tak naprawdę za tym stał. Dlatego teraz słysząc odpowiedź smoka przez jego łeb przemknęło kilka możliwych scenariuszy.
– Do czasu... Co? – wymruczał z rozbawieniem, patrząc na Adepta. – Masz niezłe ambicje, ale długa droga przed tobą, skoro nie wiesz, przy kim powinieneś trzymać język za zębami – stwierdził z namysłem, jakby mówiąc do siebie. Końcówka jego ogona zaczęła się poruszać na boki, jakby jad coś tam sobie nucił w głowie. Doprawdy interesujący z tego Adepta przypadek.
– Zatruty Płomień – odpowiedział, chociaż mało brakowało, a przedstawiłby się starym imieniem. Wciąż czuł się bardziej jak jad Duszy, nie jak ktoś, kto musi myśleć o innych. Irytujące zjawisko.
– To co planujesz, młody? Przejąć władzę w Życiu i ruszyć na podbój pozostałych stad? A potem poza barierę? – Zapytał, wciąż machając końcówką ogona w rytmie jakiejś melodii. Skąd wzięła mu się taka myśl? Cóż, w historii byli tacy, którzy mieli podobne zamysły. nawet on kiedyś planował zjednoczenie stad i ruszenie na Równinnych – co prawda miał tylko planować, wykonanie planu miało spocząć w łapach innego smoka, ale ten... Niestety poszedł wąchać kwiatki od spodu. Nigdy nie rozumiał potrzeby istnienia trzech stad, skoro nie różniły się od siebie niczym z wyjątkiem nazwy.
: 14 sie 2014, 12:49
autor: Nathi
Płomień... Ogień...
Złudzenie Życia. Uśmiech Cienia. Zatruty Płomień.
Adept przez chwilę milczał, jakby ta informacja docierała do niego z lekkim opóźnieniem, w kawałkach. Powoli wstał, bez trudu utrzymując równowagę na dość cienkiej, choć stabilnej gałęzi. Czy popełnił właśnie wielki błąd...? A może wręcz przeciwnie... Popatrzył inteligentnym wzrokiem w oczy przywódcy Ognia. Prawda była taka, że mimo nie bycia traktowanym przez niego poważnie, przypadł mu do gustu jego charakter.
– Nie podbój. I nie takie znowu przejęcie. Jestem sprawiedliwym smokiem działającym zgodnie z prawem. Na wszystko chcę sobie uczciwie zapracować – w życiu nie skłamał tak bezpośrednio, co można było bez problemu wyczuć. Nie było szans, aby te słowa brzmiały poważnie. Prawda była taka, że Białego to nie obchodziło. Nie ważne co robił i co mówił – póki co wszystkie te rzeczy były zgodne z prawami, a gdy mówił o planach, to nigdy nie wspominał o przejęciu władzy siłą. Przecież smoki zostawały przywódcami legalnie i mogli prowadzić normalne walki, co mu mogli zarzucić?
– Nie zamierzam podbić pozostałych stad. Zamierzam wypowiedzieć wojnę smokom, które nie będą chciały ich połączyć, które odrzucą nowy, lepszy świat, ze mną na czele. To chyba sprawiedliwy układ – powiedział szczerze. Teraz nie widział powodów, dla których miałby się kryć. Przecież kiedyś i tak wszystko wyjdzie na jaw, a teraz nikt go przed tym nie powstrzyma, bo nie miałby żadnego uzasadnienia.
– Lubisz pełnić rolę przywódcy? – spytał po chwili.
: 14 sie 2014, 13:06
autor: Jad Duszy
Przeciągnął się, wbijając pazury w gałąź i jednym pociągnięciem łapy wyrywając kawał kory drzewa – a mimo tego w drewnie wciąż widoczne były ślady po pazurach. Zdawał się nawet tego nie zauważać, gdy odrzucał resztki kory z pazurów na ziemie i przyglądał się im z namysłem – zupełnie jakby zastanawiał się, czy je naostrzyć, czy może nie będzie to konieczne.
– Tak, oczywiście – mruknął z obłudną słodyczą w głosie. o tak, nie uwierzył mu, bo łatwo było poznać, że kłamie. Jednocześnie jego głos sugerował, ze raczej nie obchodzi go, czy mówi prawdę czy łże, bo póki nie dotyczyło to konkretnie Jadu i nie szkodziło mu, Biały mógł sobie mówić i robić co chciał. Wysłuchał słów Adepta ze spokojem, przekrzywiając lekko głowę, zupełnie jak kruk wpatrujący się w kawałek kości z resztkami mięsa.
– Uważasz, ze jesteś pierwszym, który wpadł na taki pomysł? – Zapytał po chwili milczenia, a nawet i to milczenie wydawało się być jakieś takie cyniczne. – Twój plan ma wiele luk. po pierwsze musisz mieć zwolenników, którzy za tobą podążą. Aby ich zdobyć musisz mieć również coś więcej niż same słowa. Możesz im przedstawić najpiękniejszą wizje, jaka będziesz w stanie, prawdziwą idylle, ale nie mając środków, by wprowadzić w życie swój plan nikt za tobą nie pójdzie. A jeśli pójdzie i nie będziecie odpowiednio przygotowani, wszyscy zginiecie – zauważył, odrywając kolejny kawałek drewna. Zupełnie jakby pokazywał "jeden za drugim", co było bardzo adekwatne do jego poprzednich słów. Słysząc ostatnie pytanie Białego uśmiechnął się drwiąco.
– A wyglądam, jakbym to lubił? – Odpowiedział pytaniem na pytanie.
: 14 sie 2014, 17:23
autor: Nathi
– Staram się zdobyć zwolenników – powiedział Biały. Próbował przekonać każdego napotkanego adepta. Ale oni z jakiegoś powodu lubili obecny świat. Adept był przekonany, że jest tak dlatego, bo nie zdają sobie sprawy z tego, że on naprawdę ma możliwość poprawy go, a przynajmniej tak twierdził.
– Siła będzie potrzebna jak już zacznie się wojna. Siłą są smoki. A smoki zdobędę słowem. Słowo jest siłą, to dość oczywiste. Jeśli nie znajdę zwolenników z innych stad, to wciąż będę miał smoki, które już wcześniej były w stadzie, którego zostanę przywódcą... – specjalnie nie powiedział "Stadzie Życia". – Jedna smoczyca z Cienia złożyła mi przysięgę wykonywania moich poleceń. Teraz się zbuntowała, ale się nie poddam. Złożę ją w ofierze Villarowi, który obdarzy mnie prawdziwą siłą i patronatem. Jeszcze nie jestem potężny fizycznie, ale plany mam odkąd byłem pisklęciem. Mam ambicje i jedyny cel, do którego będę dążył i który mi się powiedzie. Nie obchodzą mnie ci, którzy próbowali zrobić to wcześniej – powiedział szczerze. Zdziwił się nieco, jak wiele wyjawił przywódcy Ognia. Mógł na tym ucierpieć, ale z jakiegoś powodu nie obawiał się tego.
– Specjalnie się tym nie martwisz, ale nie wiem, czy dlatego, bo nie wierzysz w powodzenie mojego planu, czy też go może akceptujesz... W każdym razie, mam propozycję. Pozwól mi dołączyć do swojego stada i uczyń mnie jego przywódcą, gdy awansuję na wojownika. Dostaniesz, co zechcesz, a imię tego, który dokonał najlepszego wyboru w historii Ognia powierzając mi władzę zostanie zapamiętane na wieki... – mówił powoli, spokojnie. Patrzył swoimi bystrymi, czarnymi oczyma w oczy Jadu. Wiedział, że nie chce być przywódcą. Wiedział, że nie sprzeciwił się jego planom i luźno o nim rozmawiał, dawał pewnego rodzaju wskazówki. Nie wiedział, czego ten smok tak naprawdę chciał. Ale był pewny, że jeśli uczyni Białego przywódcą, a Biały zjednoczy wszystkie stada, to będzie mógł dać mu wszystko, czego zapragnął, nie wysilając się przy tym nawet. Plan nie miał luk. Tylko władza musiała dojść do Białego. Musiał mieć pewność.
: 14 sie 2014, 17:51
autor: Jad Duszy
No właśnie, co tez chodziło Zatrutemu po głowie? Nikt poza nim i jego kompanami nie miał o tym pojęcia. Życie, w którym nikt nie mógł przejrzeć twoich zamiarów było o wiele zabawniejsze.
– Uważasz, że Viliar ucieszyłby się z takiej ofiary? To bóg wojny, nie krwi i śmierci. Składanie ofiar bardziej pasuje do bogów równinnych, więc tylko rozgniewałbyś tym naszych bogów. Lepiej poudawaj świątobliwego i poproś ich o pomoc bez uciekania się do składania ofiar – poradził Adeptowi. W zasadzie dlaczego w ogóle mu doradzał? Może dlatego, ze i boski "patron" ich łączył? On tez w swoim życiu prosił o wsparcie jedynie Viliara. Wizja wojny zawsze była dla niego niezwykle kusząca.
– Może i przekonasz do siebie kilka piskląt i Adeptów, ale gdy będą starsze przejrzą na oczy. nie masz im nic do zaoferowania. na chwile obecna to oni walczyliby za ciebie, bo jesteś słaby – powiedział, patrząc na Adepta. i nie było w jego głosie złośliwości, nie miał również zamiaru obrażać Adepta Życia. Stwierdzał po prostu fakt. jeśli za słowami smoka nie kryła się żadna możliwość ich pokrycia, to kto za nim pójdzie do samego końca?
– Musisz kupić ich serca i dusze. nie tylko słowami, ale i czynami. Znajdź ich przełącznik, a gdy go naciśniesz zrobią wszystko, o co ich poprosisz. Zanim zaczniesz mówić o swoich planach pierwszemu napotkanemu potencjalnemu zwolennikowi najpierw go poznaj. Zobacz, co go motywuje, czego pragnie, czego się obawia. Poznaj jego serce, a będziesz wiedział, gdzie uderzyć, by osiągnąć swój cel – jeśli Biały kolec myślał, ze samym opowiadaniem, jak to zjednoczy kiedyś stada uda mu się zdobyć odpowiednio wielu zwolenników, to czekała go jeszcze daleka droga. był młody i niedoświadczony, strasznie mu się spieszyło – a powszechnie wiadomo, ze pospiech to najgorszy doradca.
Przypatrywał się smokowi uważnie, jakby zastanawiając się nad jego propozycją.
– Mogę przyjąć cie do Ognia, ale nie oddam go w twoje łapy. Jesteś niewyszkolony i niedoświadczony, a do tego strasznie niecierpliwy. Najpierw musiałbyś się wyszkolić, zdobyć zaufanie ognistych, nabrać doświadczenia. przestać mówić na lewo i prawo o swoich planach, a zacząć działaś. Jednak pierwszym krokiem powinno dla ciebie być osiągniecie dorosłej rangi – obrzucił Białego zamyślonym spojrzeniem.
– Albo wiesz co? Przejmij najpierw władze w Życiu. Nie powinno to być takie trudne, wystarczy kilka wskazówek... – Uśmiechnął się cynicznie. W końcu o wiele łatwiej zdobyć zaufanie własnego stada niż obcego, które na początku z pewnością miałoby go za zdrajce...
: 14 sie 2014, 18:24
autor: Nathi
Biały słuchał Zatrutego uważnie, ani przez chwilę nie przerywając mu. Czuł, że tego potrzebował. Doświadczonego smoka, który nie skarci go za jego plany, tylko popatrzy na to świeżym okiem i mu doradzi.
– Walczyliby dla samych siebie, prowadzeni przeze mnie. Sami nie wiedzą, jak stworzyć idealny świat. Ja potrzebuję ich, a oni potrzebują nowego świata i mnie – powiedział, słuchając dalej. Dotarcie do smoka, dowiedzenie się, czego tak naprawdę chce... Pomyślał przez chwilę.
– Właśnie to zwykle robię. Pytam, na czym im najbardziej zależy. Ale oni są ślepi, sami nie wiedzą. Mówią, że lubią świat takim, jaki jest i nie chcą go zmieniać. Bo nie wiedzą, że może powstać lepszy. Gdzie szukać tego "przełącznika"? Kiedy go nacisnąć i dlaczego ktoś miałby mi go pokazać? – pytał, korzystając z pokazanej przez przywódcę przenośni. Teraz naprawdę zobaczył szansę powodzenia jego planu. Zdawało mu się, jakby umknęły mu oczywistości.
Kiwnął głową. Tak, to prawda, musiał się sprężyć i wziąć za treningi, znaleźć nauczycieli.
– Ale w Życiu jestem od urodzenia. Niektórzy skreślili mnie już gdy byłem pisklęciem. Tylko czekają, aż się potknę. Czekają, aż zrobię coś, za co będą mnie mogli zabić, udowodnić, że zasługuję na śmierć, wygnanie, czy cokolwiek innego – pomyślał przez chwilę o Sumiennym, który został przez niego zdegradowany. – Złudzenie nie odda mi władzy. Nie ufa mi. Mam tam sporo wrogów – nagle przerwał, zastanawiając się. Przełączniki, słabe punkty...
– Złudzenie jest słaby. Dużo przeszedł. Dużo smoków, jego rodziny, zginęło. Myślę, że najważniejsze są dla niego stado i rodzina. Nie zaufa mi, ale zrobiłby wszystko, gdyby coś z tego zostało zagrożone. Czy dobrze myślę? Czy to miałeś na myśli, czy jest inny sposób, w jaki mógłbym zostać tam przywódcą?
//swoją drogą, czy mógłbym prosić o naukę obrony I po fabule?
: 14 sie 2014, 19:45
autor: Jad Duszy
//Jadzik uczy smoki spoza Ognia tylko za opłatą
Przekrzywił głowę.
– W tym momencie zaprzeczasz sam sobie. twierdzisz, ze oni tego potrzebują... Podczas gdy oni sami twierdza inaczej. innymi słowy narzucasz im swoja wole, a im bardziej będziesz ich naciskał, tym bardziej wrogo odnosić się będą do twoich pomysłów – powiedział do białego. jego głos brzmiał niemal tak, jakby prowadził tu jaka naukę czy wywód. Mieszanina znudzenia, ale jednocześnie rozbawienia i cynizmu tworzyły niezwykły efekt.
– U każdego przełącznik jest inny. Niektórzy pożądają sławy, inni władzy, drogich kamieni, samic. Musisz im pokazać, ze idąc za tobą jesteś w stanie spełnić ich pragnienia... A nie, ze oni maja za zadanie spełnić twoje pragnienia. To ty chcesz połączenia stad i rządzenia nimi. oni mogą chcieć czegoś innego... Ale ty mógłbyś im to zapewnić, jeśli obiecają pójść za tobą – póki co spojrzenie Białego na cała ta sytuacje było lekko ograniczone. Widział to, co chciał widzieć, nie dostrzegając całego obrazu. – Znajdź to, czego pragną i daj im to, a pójdą za tobą. próbuj zmuszać ich, aby widzieli świat twoimi oczami i walczyli za coś, w co nie wierzą, a zostawią cię. to najprostsza prawda – dodał, nadal skubiąc z namysłem korę. Jego wzrok jednakże, wciąż utkwiony w Adepcie Życia, był naprawdę rozbawiony. Był zabawny, ambitny, ale brakowało mu finezji w działaniach. nie wiedział, kiedy nacisnąć, a kiedy odpuścić ani jak operować słowami, by osiągnąć swój cel. musiał stać się bardziej elastyczny, mniej ograniczony swoja wizją.
– Więc się nie potykaj – wzruszył lekko barkami. – Masz nad nimi przewagę, gdyż wiesz, że śledzą każdy twój krok. Dzięki temu możesz im pokazać to, co chcesz, aby zobaczyli. Szkól się, wypełniaj swoje obowiązki. Przestań szukać zwolenników. Wykonuj patrole, prowadź nauki, pomagaj im na polowaniu, uczęszczaj na ceremoniach. Stań się przykładem wzorowego członka stada, przynajmniej z zewnątrz. Wewnątrz szlifuj swój plan, doprowadzaj go do perfekcji. poznawaj smoki, ich słabe i mocne strony, szukaj przełącznika. Pokaż im, że można ci ufać, a z czasem zapomną o błędach twoje przeszłości i pomyślą, ze się zmieniłeś. Oczywiście zajmie to trochę czasu, ale zdobędziesz dzięki temu kilka smoków, które zaczyna w ciebie wierzyć. gdy dojdziesz do władzy w Życiu będziesz mógł szukać popleczników poza stadem, będzie ci łatwiej. Smoki chętniej słuchają kogoś, kto zna się na władzy. jeśli stoisz na przedzie stada uznają, ze można ci zaufać – powiedział. Co się zaś tyczy samego przejęcia władzy.
– Złudzenie nie będzie żył wiecznie. Kogo wyznaczył na swojego następcę? Jeśli nie ma nikogo konkretnego, a ty zdobędziesz zaufanie Życia jak myślisz, kto zostanie nowym przywódcą? – Zapytał z cynicznym drwiącym uśmiechem. Było to w zasadzie pytanie retoryczne – jeśli Biały stanie się nagle najlepszym kandydatem na to stanowisko, gdy zabraknie Przywódcy, to co stanie mu na drodze do sięgnięcia po władze?
: 14 sie 2014, 20:23
autor: Nathi
//Ach, ok, to póki co podziękuję
Pokiwał przecząco głową.
– Nie przeczę samem sobie. To nie jest tak, że narzucam swoje poglądy. Pytam, czego chcą. A oni mówią, że już mają wszystko, czego chcą. Stracili swoje przełączniki. Jedzą owoce i małe zwierzęta, które ledwo wystarczają, by ich nasycić. Nie wiedzą, że za drzewami pasą się tłuste bizony, które mogą upolować z moją pomocą... Gdy pytam, czego chcą, nie wspomną o nich. Powiedzą o jagodach, kościstych wiewiórkach. Wiesz, co mam na myśli – spojrzał na Jad trochę się obawiając, czy takie obrazy nie zabrzmiały śmiesznie z jego paszczy. Ale czemu nie? Lubił takie porównania, jasno i prosto obrazowały to, co naprawdę chciało się przekazać.
Również Biały zajął się zdrapywaniem kory. Miał na czym się skupić. Poza tym nie było to zbyt wiele do roboty. Siedział bokiem na gałęzi, teraz z wiszącym swobodnie, długim ogonem.
Słuchał Zatrutego bardzo uważnie, jak nigdy w życiu. Podobało mu się to. Bardzo. Biały Kolec, wzorowy smok, zasłużony wojownik. Szybko przyjął logikę Ognistego i nie mógł się z nią nie zgodzić. Z drugiej strony wiedział, że Sumienny nie odpuści. Będzie ciągle na niego czyhał i nigdy nie uwierzy w jego magiczną zmianę. Nigdy. Natychmiast chwyci jego podstęp, który uzna za niebezpieczniejszy, niż jawne spiskowanie. Pobiegnie z tym do Złudzenia, który się z nim oczywiście zgodzi i będzie obserwować Białego. Nigdy nie uczyni go swoim następcą. A gdy umrze, Biały spodziewał się, że jeszcze tego samego dnia najdzie go na uboczu Sumienny. A potem zabije.
Chyba, że Biały nauczy się walczyć. Przekona do siebie innych, którzy będą w stanie pomóc mu w każdej chwili. Przylecą z pomocą i wspólnie zabiją Oko Zmierzchu, zdrajcę.
Teraz rozumiał. Przez dłuższą chwilę samiec był zamyślony, niepewny, analizując to wszystko dość sceptycznie i wahając się. Ale nie ma nic lepszego, niż samodzielne znalezienie rozwiązania problemu. Uśmiechnął się złowieszczo, ale zaraz potem spoważniał, mrużąc oczy.
– Czemu mi tak właściwie pomagasz? Szukasz mojego przełącznika, prawda? A raczej już go znalazłeś. Wiesz, że chcę władzy. Tylko nie wiem, po co by ci to i jak byś chciał to wykorzystać. Bo nie wyglądasz na kogoś, kto pomaga z dobroci serca.
: 15 sie 2014, 12:02
autor: Jad Duszy
Postukał pazurem o drewno obdarte z który. Kto wie, może właśnie po to obdzierał z niej gałąź? Po prostu żeby uzyskać ładniejszy dźwięk, gdy stukał o coś pazurem?
– Tu właśnie zaczynasz swój błąd. Pokazujesz im swoją wizje i nawet nie widzisz, ze ja narzucasz. oni nie znają innego świata, a twoje słowa nie przekonają ich, że możesz dokonać tego, o czym mówisz. Skoro nie czuja potrzeby zmiany, to nie nakłonisz ich do tego, dopóki nie znajdziesz ich przełącznik. jedynie zrazisz ich do siebie, przez co ci nie zaufają. Nie możesz podejść do zupełnie obcego sobie smoka i już w drugim wypowiedzianym do niego zdaniu przekonywać go, ze masz rację. to tylko podziała na twoja niekorzyść – Biały chyba nie zauważył, że naprawdę sam sobie przeczy. przekonuje ich na siłę, zamiast zmanipulować ich i okręcić dookoła pazura tak, ze nawet sami nie zauważa, gdy zaczną do niego należeć. Miał ciekawy pomysł, ale całkowicie źle się do tego wszystkiego zabierał.
Obserwował przy tym smoka, czytając w nim jak w otwartej księdze. biały nie potrafił ukryć swoich wątpliwości, doskonale widocznych w ślepiach. zatruty natomiast mógł się domyślać, ze chodzi o kogoś ze stada Życia, który nie ufał młodemu smokowi oraz który miał szanse zając miejsce Złudzenia, gdy ten umrze... Ale śmierć nie zawsze musi być samotna. Słysząc pytanie Białego przekrzywił lekko głowę, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.
– Pomagam ci? – Zapytał, a w jego głosie pojawiło się zdziwienie zmieszane z rozbawieniem. Ciężko było stwierdzić, czy mówi serio, czy może po prostu jak zwykle drwi. – Może i pomagam... Widzisz, ja należę do tych, którzy wiedza, ze poza bariera istnieje cały wielki świat. Ponadto jesteś interesujący. Lubię obserwować interesujące rzeczy. Jestem ciekawy, jak potoczy się twój plan, to dostarcza mi rozrywki – odpowiedział białemu. od Adepta zależało, czy mu uwierzy, czy nie... Ale smok zapewne nie wiedział, że Jad w zasadzie nigdy nie kłamał. owszem, naginał fakty czy mówił półprawdy, ale nie kłamał.