Strona 3 z 8
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 16 lut 2025, 0:47
autor: Domena Tyrana
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
We łbie rozebrzmiały nuty całkowicie obcego głosu o tonie, którego bez znajomości osobnika i tak nie mogła sklasyfikować; być może był to jego naturalny ton wypowiedzi, być może miał głębsze znaczenie, którego nie pojmowała. Woń słodyczy utopiła zaś w kolejnej dawce błogiej ignorancji.
~ Wasze obrzędy są mi całkowicie obce, więc i głębsze znaczenie tego wszystkiego też mi umyka. Wybierałam wedle upodobań i podobał mi się kunszt – piękne dzieło, muszę powiedzieć. Jeśli jesteś skory rzucić mi światło na to wszystko, to nie widzę przeciwwskazań ~ odesłała odpowiedź, rozbrzmiewając w głowie obcego tonem dyplomaty. Jemu pozostawiała oczywiście ostateczną decyzję – kierował ją wyłącznie głód wiedzy, a nie to, co miał pobudzić w niej ten ceremoniał.
Łaknący Przyjemności
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 16 lut 2025, 1:03
autor: Łaknący Przyjemności
Ton rozmówczyni i w sposób jaki to wszytko wypowiedziała jakkolwiek mnie zadziwił. Obca! A to Ci heca. Zaćwierkałem pod nosem, trafił się kolejny głodomorek...
–
Nie musisz być taka formalna. Spój na południowy wschód. Siedzę samotnie na obrzeżach, wyplątuj smoka o barwach wianku. Z chęcią Ci wytłumaczę, co tutaj się dzieje i dziękuję... – ostanie słowo mimo radosnego głosu, delikatnie zadrgało. Mało kto chwalił moje wyroby poza tymi do jedzenia –
Parę lotów stąd jest mała polanka, na pewno nie powinna być tak oblegana duszami jak tutaj. Przyjemniej będzie tam porozmawiać. Co ty na to? – wyszedłem z drobną propozycją, która będzie lepsza od szwendających się smoków w okolicy.
- ━━━━━━━━━━
:: Tyraniczny Kolec ::
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 16 lut 2025, 1:40
autor: Domena Tyrana
Formalna? Ton jej głosu naturalnie zmieniał się wedle potrzeb – miała do czynienia z obcym, nie przemawiała zatem jak do swojego. Inna sprawa, że każdy był jej tu obcy, mniej czy bardziej, a te skąpe relacje, które zaczęła już nawiązywać, z rzadka dawały jej możliwość wyjścia ze swojej starannie uformowanej bariery obronnej, a ona też nie lubiła jej opuszczać – żyła, oddychała i przemawiała polityką, z wyboru, nie z przymusu.
~ Niech będzie. Do zobaczenia na miejscu ~ raz jeszcze utkała kopię swojego zwyczajnego neutralizmu, by dopiero wówczas skierować swoje spojrzenie na stojącego w oddali obcego. Krótko skinęła mu łbem, jako znak, że mogli kierować się ku polance, chwyciła mocniej wianek i zmusiła swoje pustynne skrzydła do wyniesienia ją znowu w objęcia zimnego wiatru.
// zt.
Łaknący Przyjemności
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 16 lut 2025, 1:57
autor: Łaknący Przyjemności
Z radością i cichym ćwierkaniem zareagowałem na przyjęcie przez nią mojej propozycji. Zaczynałem przyzwyczajać się do jej głosu, a raczej sposobu, w jaki wszytko wypowiada. Poczekałem kilka oddechów nim wzbiłem się w powietrze, Będąc lekko grubszy niż większość smokowatych jest to nadwyraz ciężkie, chociaż na dietę nie przejdę. Zbyt lubię podjadać!
Skierowałem sie w stronę polanki w lesie nieopodal. Powinna być wystarczająco otoczona drzewa i śniegiem, aby ten parszywy zimny wiatr nie przeszkadzał w spokojnej rozmowie.
- ━━━━━━━━━━
:: Tyraniczny Kolec ::
[ZT] → skok na Polanka
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 17 lut 2025, 20:58
autor: Czarołykacz
Myszozwierza również coś przyciągnęło w okolice Skał Pokoju. Początkowo zamierzał wylądować tuż pod drzewem, by móc od razu przyjrzeć się temu, co go zainteresowało – kolorowym wiankom wiszącym na gałęziach, ale... Ale zamiast tego dostrzegł znane sobie smocze pyski i uznał, że nie może się nie przywitać. Jak to tak zobaczyć swoje smoki i nawet nie zareagować!
Korzystając ze swoich niewielkich wymiarów, Mysz wylądował niedaleko Lamby i Jary, a ledwie wylądował, już zaczął pędzić w ich kierunku. O, a czemu Lamba tak jakoś dziwnie pochylała łeb? I co to za kot? I smok, co to za smok... Jara miała partnerkę?!
Z tego zaskoczenia aż zapomniał zahamować i zamiast zatrzymać się przed Lambą, wbiegł prosto w nią... Albo na nią? Zamiast włączyć hamulce, Mysz podskoczył w ostatniej chwili i w ten sposób ni to położył się, ni to zawisł na grzbiecie Lamby. A skoro już się tu znalazł, to wczepił się w nią delikatnie swoimi pazurkami i postanowił pozostać tam chwilę dłużej.
– Hej, Lamba!– przywitał się, po czym zaskakująco zręcznie ześlizgnął się do przodu i szturchnął pyskiem bark Jary. – Cześć, Jara. – A w końcu grzecznie usiadł między nimi i spojrzał na nieznaną sobie smoczyce. – Dzień dobry, chyba-partnerko-Jary? – zgadł z poważnym wyrazem pyszczka, ale wyraźnie pytającym tonem. Po czym jego wzrok padł w końcu na kompana smoczycy-która-na-pewno-była-partnerką-Jary-i-Mysz-innej-opcji-nie-przyjmował. – Dzień dobry – zakończył wciąż poważnym tonem.
Lamba Rycerska Łuska Gorzki Miód
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 18 lut 2025, 17:02
autor: Skrytość Motyla
Po powieszeniu swojego wianka, Noriko przysiadł u boku siostry i z uwagą przyglądał się reszcie towarzystwa. Przybyło tu całkiem sporo smoków i na magicznej wiśni wkrótce zawisło wiele kwiecistych tworów o różnych barwach, kształtach i rozmiarach.
– Myślisz, że ktoś wybierze nasze? Mam nadzieje, że nie zostaną zniszczone… – rzucił półgłosem do Seisei, widząc jak jeden wianek ląduje w zębach pisklaka, a inny został zamrożony i później przysmażony. Skrzywił się, przenosząc wzrok na własne dzieło.
Kiedy jego ślepia zaczęły szukać po gałęziach to szybko dostrzegł, że nigdzie go nie ma. Serce zabiło mu mocniej i czym prędzej rozejrzał się po tłumie. Ktoś go zerwał? Powinien do niego podejść, prawda? Na tym chyba polega cała zabawa.
– Sei mój wianek zniknął! Widziałaś kto- – rzucił panicznym szeptem do Barakudy, licząc, że ta może widziała jaki smok dorwał się do jego tworu, ale zaraz jego ślepia padły na fioletowego samca wymachującego w górze łapami. – Ah, już widzę – dodał o wiele spokojniejszym tonem. Hmmm, wygląda on jakby znajomo.
Wspomnienie błysnęło w umyśle łowcy i zaraz przypomniał sobie skąd kojarzy olbrzymiego wężowego. Wtedy oboje byli mniejsi, ale Noriko nie znał więcej smoków z podwójną parą oczu.
Posłał uśmiech w stronę przyjaciela z granicy, lecz nie podszedł do niego od razu. Zamiast tego zdecydował się obejrzeć pozostałe wianki wiszące na drzewie. Oglądał je uważnie, wąchając każdy z nich w poszukiwaniu znajomego zapachu. W końcu znalazł ten którego szukał. Był on bardzo delikatny. Do tego stopnia, że Noriko wahał się go w ogóle dotknąć. Nie chciał go przypadkiem zniszczyć.
Zerknął z powrotem na Vunnuda i dopiero po zmianie pozycji dostrzegł, że nie jest sam. Oh, czyżby dwa smoki się zainteresowały jego wiankiem? No i co teraz!
Mruknął pod nosem zakłopotany i delikatnie zdjął twór Vuna i powiesił go sobie na szyi.
Następnie podszedł do parki smoków nerwowo machając końcówką ogona.
– Hej Vun! Dawno się nie widzieliśmy, co? Nieźle wyrosłeś – najpierw zwrócił się do przyjaciela, aby zaraz skupić wzrok na białym Ziemistym – Nie mieliśmy chyba nigdy okazji porozmawiać, ale miło cię poznać. Too, który z was zerwał mój wianek? Możemy się też chyba spotkać we troje? Nie wiem jakie są dokładnie zasady tej zabawy – zapytał nieco nerwowo. Nie kojarzył na tyle zapachu drugiego samca, żeby szukać czy i on wziął udział w części artystycznej. Nie wiedział czy w ogóle powinien zrywać wianek w odpowiedzi, ale na to myślenie już trochę za późno.
Niereformowalna Barakuda
Wichrogłos
Nieskalany Wiatrem
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 18 lut 2025, 18:48
autor: Nieskalany Wiatrem
Uśmiechnął się do niego na basowe powitanie. Potem widział jak stara się znaleźć mu właściciela wianka. Właściwie nawet nie wiedział czy go to interesowało...Nie. Okazuje się, że nie interesowało. W momencie, kiedy mglisty złapał go o przeguby i usłyszał imię zechciał cofnąć swoje pytanie. Zwłaszcza, kiedy widział jak Skrytość Motyla przychodzi do nich krzywym szlakiem przetartym przez wiszące wiany. Widział go tylko na ceremoniach i nie pragnął w pierwszej chwili kontaktu.
– Nie, nie mieliśmy, ale jak widać teraz mamy okazję. – Mówiąc to podniósł delikatnie kącik pyska i uniósł wymownie jego wianek, który trzymał w prawej łapie.
– Miło cię poznać. – Powiedział spokojnie. W zasadzie nie szkodziło mu skorzystanie z okazji i poznanie stadnego. Zajęcie mu chwili to jeszcze nie koniec świata. Spojrzał na "Vun" i na Motyla. – Nie widzę problemu, by pozostać we troje. Tylko co byście chcieli robić? –
[ Wichrogłos ][ Skrytość Motyla ]
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 18 lut 2025, 20:11
autor: Daleka Łuska
Dla tych, którzy pragną spotkać nową duszę? Plecenie wianków? A to ciekawe. Przyleciała, chociażby z ciekawości, a nuż wybierze jakiś jak jej się spodoba.
Na miejscu było sporo smoków. Część ze sobą rozmawiała, inni właśnie brali wianki. Podeszła do drzewa, oglądając je. Hm, z tej wysokości nie widziała może każdego szczegółu, ale ogół kolorystyczny jej wystarczył...
I wtedy dostrzegła jeden mniejszy. Taki na jej głowę, dla małych smoków. Głównie w fioletach, z domieszką błękitu i pomarańczy. Kolory zbliżone do tych jej, ciekawe. Sięgnęła po niego magią, ściągając z drzewa. A potem czekała i się rozglądała, licząc że autor podejdzie.
Tajemniczy autor uwu (Aank)
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 19 lut 2025, 1:05
autor: Łuna Czaroitu
Nie był na tyle pochłonięty swoją pracą, by nie zauważać pojawiających się smoków, których było… dosyć dużo. Kątem oka zerkał na innych przybywających, ale nie zamierzał zwracać na nich większej uwagi. Przynajmniej dopóki nie zauważył pewnego konkretnego osobnika, oj wtedy to zaczął znowu się przejmować. Gdy spojrzał na Kairakiego, mimowolnie uśmiechnął się delikatnie (niezależnie od tego, czy tamten go zauważył), ale zaraz zacisnął wargi, spuszczając wzrok na swoje łapy. Speszony gapił się na skończony wianek. Chwilę się wahał, niepewny co z nim zrobić. Zbierające się na pysku uczucie ciepła nie pomagało… Powinien go po prostu wręczyć? Czy raczej zawiesić na gałęzi jak cała reszta..? Niby na tym przecież miała polegać ta… zabawa. Odwiesił swoją robótkę na wiśni, po czym wrócił na ubocze, by przyglądać się wiankom pozostałych.
Znów zaczął się wahać. Chyba sam nie do końca wiedział czego chciał… Ehh, wszystko to było dla niego takie… z jakiegoś powodu trudne i niezrozumiałe. No bo dlaczego aż tak się stresuje podarowaniem jakiegoś wianka? Niby to niewiele, choć w kontekście obecnej sytuacji… nabiera to większego znaczenia. Pewnie znowu przesadza...
Fioletowofutry zbliżył się ponownie do drzewa i zdjął z niego kwiatowy splot z róży i dalii. Zatrzymał na nim na chwilę wzrok, po czym westchnął i zmarszczył nieco nos. Skoro zrobił go z myślą o konkretnej osobie to… może jednak powinien po prostu podejść i go oddać?
Powoli i nieśmiało podszedł do Kairakiego, a wianek unosił przed sobą przy pomocy maddary.
– Cześć. – Przywitał się, posyłając mu delikatny uśmiech, ale zaraz odwrócił zawstydzone spojrzenie gdzieś na bok. – Wiesz… uhm, chciałem dzisiaj zrobić coś dla ciebie, więc… – Wyciągnął w jego stronę łapę, na której wylądował ów kwiatowy wianek. – proszę. Jeśli, um, chciałbyś go przyjąć… – Drugą część dodał ciut ciszej i szybciej, po czym przygryzł lekko dolną wargę.
Pąk Róży
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 19 lut 2025, 22:08
autor: Płatki na Wietrze
Uh, Kairaki w sumie sam nie wiedział na co liczył i co chciał osiągnąć. To znaczy, y, no, stworzył ten wianek z myślą o Xerim i chciał mu go podarować, ale… Zawiesił go na drzewie. Chyba miał nadzieję, że ten wybierze akurat jego dzieło. Że Xeri będzie wiedział, że to dla niego. Chciał się przekonać, sprawdzić, zobaczyć. Jakże więc było jego zdziwienie, kiedy zobaczył jak ten wybiera jakiś inny.
Poczuł się
źle.
Zrobiło mu się słabo.
Chwila, Xeri zaczął iść z tym w jego stronę? Więc, y, w sensie, co? Stał tak niepewnie, aż w końcu drugi smok się nie odezwał.
Tamto wcześniejsze uczucie natychmiast go opuściło, kiedy tylko usłyszał pierwsze słowa. Zostało zastąpione przez całą gamę innych odczuć. Radość, lekka panika, zawstydzenie, znowu radość, wzruszenie. Ciepło rozlało mu się po całym ciele, a łapy mu nieco zmiękły. Spojrzał najpierw na swój zawieszony na drzewie wianek. Y, chwila, powinien chyba najpierw przyjrzeć się temu od Xeriego! Zwrócił gwałtownie łeb na drugiego samca, a zaraz potem na jego prezent. Oczy mu się zaszkliły, kiedy tylko przyjrzał się jego szczegółom. Miał… Jego kolory. Czy, on też robił go z myślą o nim? Tak, przecież to przed chwilą powiedział. Tylko, było to tak widać, że dopiero po spojrzeniu Kairaki to zrozumiał. Pewnie sam by go odnalazł na drzewie...
– Ja… Dziękuję. Jest… Śliczny – wydukał, próbując powstrzymać całą masę innych dźwięków, które chciały wydostać się z jego ciała na zewnątrz. W tym i łzy, szczęścia oczywiści. Szybko spojrzał na drzewo, szukając wzrokiem swojego własnego wianka. Wziął go w łapy i wyciągnął go w stronę Xeriego. Łapy mu lekko drżały od tych wszystkich emocji. – Ja, y, też coś dla Ciebie zrobiłem – ciepło na jego pysku chyba nigdy nie było większe i gorętsze. – Zrobiłem go z myślą o Tobie – chciał powiedzieć nas, bo w końcu przywiązał różę i fiołka obok siebie. Był pewnie zawstydzony tak, jak i sam Xeri. A może nawet bardziej. Z tym, że po czasie zaczął patrzyć się na drugiego samca z niesłabnącym uśmiechem i zaszklonymi oczami. Bardzo chciał swój wzrok spuścić na ziemię, ale... Chyba zepsułby tym chwilę.
Xeri
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 21 lut 2025, 17:15
autor: Wichrogłos
Kąciki ust uniosły się boleśnie, widząc, jak Noriko zrywa jego wianek... i że wianek jakkolwiek się utrzymał. Z ulgą odetchnął. Ogon mimowolnie drgał w ekscytacji. Lecz przede wszystkim Vunnud uśmiechał się i to oczyma. Błyszczały one jak cztery kamienie szlachetne. Powieki zadrgały, a w głowie echem poniosło się nieźle wyrosłeś.
Chciał odpowiedzieć to samo. Jego błony były dokładnie tak delikatne w wyglądzie, jak tylko zapamiętał.
Po chwili spojrzał na Nieskalanego Wiatrem, który nie przyznał się słownie do zabrania wianka. Mglisty walczył ze sobą, żeby nie siłować się z nadgarstkiem białołuskiego i nie utrzymać go w dole, jak gdyby dla powiedzenia "ja też chcę tu być". Bowiem też by wybrał ten wian z drzewa... gdyby był choć odrobinę bardziej uważny i wiedział do kogo należy. Dlatego też opcja pozostania we troje jawiła mu się jako oczywistość.
– Vunvunvunvu... – zamruczał cichutko, jak gdyby próbując powiedzieć coś składnego. I cherlawy pomruk zamienił się w bulgot, poprzedzony niepewnym ruchem barków. Zwyczajnie nie wiedział, co chciałby robić z nimi. Normalnie odpowiedziałby, żeby walczyć, ale natura Noriko była skrajnie odmienna od nawyków relacji Wichrogłos-Nieskalany Wiatrem.
Nieskalany Wiatrem Skrytość Motyla
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 21 lut 2025, 22:59
autor: Rytuał Pokotu
Obserwowanie sytuacji z ukrycia dawało mu szansę do bolesnej realizacji w kwestii własnych uczuć. Nie znaczyło to, że je rozumiał – do tego z pewnością droga była jeszcze daleka. Zaczynał jednak dopuszczać do swojej głowy, zwykle uśpione, serce.
Dlaczego on? Nie mieli aż tylu interakcji w życiu, choć musiał przyznać, że każdą uważał za szczególną. On był w jego oczach szczególny. Odróżniał się od innych smoków, przyciągał jego źrenicę jak spadająca gwiazda na nijakim niebie.
Czuł, że pysk pali go, jakby nawdychał się własnego płomienia, albo zjadł z krzewu jedną z tych ostrych, niemal parzących papryczek. Serce nie chciało się uspokoić, niemal jak w trakcie pogoni za zdobyczą i jak wtedy widział też tunelowo – smoki wokół były jedynie poruszającymi się, barwnymi plamami. W ten sposób niestety przegapił całą akcję z jego siostrą, pożerającą wianek Chmielu...
I kiedy zbierał się na odwagę, zbliżając się do drzewa, by odszukać wianek Skowytu – zauważył jak smoczyca o wywernowej sylwetce sięga po jego twór, rozglądając się za właścicielem.
Zdębiał. Mniej gotów chyba być nie mógł!
Przez krótką chwilę przez pysk samca przebiegła panika, cynobrowe ślepia zalśniły białkami, a sam pustynny wyglądał jakby chciał stąd zwiać. Kompletnie uniknąć niezręcznej interakcji. Na bogów, w dodatku była rajską! I to nie jakąś tam lekką domieszką – była pokryta, od zadu, przez skrzydła, po "grzywę" – w pióra.
Pióra, które przypominały mu gniewny pysk ojca nachylonego nad nim.
Pióra skropione krwią, gdy gad leżał pod nim, niezdolny nigdy więcej unieść wzroku, czy łapy na swego syna.
Problemy z tatusiem nabierały u niego mniej zabawnego odcienia.
Trwało to jedynie chwilę. Kilka głębszych wdechów, po których Amon w machinalny sposób zgarnął wszystkie swoje uczucia do kąta, zakładając szczelną maskę. Nie należał do tych, którzy w takich sytuacjach udają obojętnych, zimnych i niewzruszonych. Był gorszym typem gracza, nawet jeśli wciąż nie grał w tą grę bezbłędnie.
– Cz-cześć, wygląda na to, że to mój wianek. – Udał speszonego, żadną mową ciała nie zdradzając swoich prawdziwych intencji. – Cieszę się, że Ci się spodobał. Nawet trochę przypomina Ciebie! – Podniósł nieco wstydliwie opuszczony pysk. Jego ogon rozbujał się miękko, zruszając płatki kwiatów. – Nie chciałbym sprawić Ci przykrości, ale obawiam się, że przyszedłem tu dla kogoś. Podarowanie Ci wianka nie byłoby sprawiedliwe, skoro moje myśli są już z innym. – Wyjaśnił przepraszająco, pochylając głowę nieco w jej stronę, szepcząc ostatnie zdanie i rzucając spojrzeniem w stronę oddalonego od nich samca. W końcu zdradzał jej swój sekret, czyż nie? Może był tylko nieco, nieco zbyt teatralny, nieco zbyt przejęty tym wszystkim. Próbował pokazać całym sobą, jak bardzo, bardzo mu przykro. Jakby lada chwila miał protekcjonalnie objąć ją skrzydłem.
– Nie mniej, fantastycznie było Cię poznać, musimy to kiedyś powtórzyć. – Wyciągnąłby ostrożnie łapę po swój wianek, dając jej wybór, czy chce mu go zwrócić, zatrzymać, podrzeć, zjeść... Było jednak wyczuwalnie niezręcznie. Niezłapnie?
Kiedy odwrócił się, sięgając łapami po namierzony już wianek Skowytu – sztuczna życzliwość opuściła jego pysk, dając ujście uldze. Nigdy nie przyzna się, jak twardo zakopaną ma w sobie niechęć do tej rasy. Nie służyłoby to jego wizerunkowi, a co za tym idzie – przeżyciu na Wolnych.
Krocząc miękko w stronę Hissetha, z jego wielkim, trawiastym wiankiem w pysku, czuł rosnącą w sobie pewność. Pierw wzrok wbity miał w ziemię, krok drętwy, gule w gardle. Bał się spojrzeć, spotkać wzrokiem. Co zobaczy? Rozbawienie, niechęć, czy równie nieszczery uśmiech, jak ten, który zafundował rajskiej? Cieszył się tylko, że jego wybranek był za daleko, by móc ocenić scenkę własnym rozumem.
Kiedy jednak podniósł pysk, nie mógł oderwać od niego oczu. Choć nieco zwolnił, łapy zaczął stawiać bezbłędnie giętko, jakby spotkali się znów na polowaniu. Jedynie tym razem – Łowca kroczył wprost na niego.
– Cześć Hissiu. – Powiedział cicho, łagodnie, ciepło. Szalenie bijące serce było niemal widać przez cienką skórę i niewiele grubsze futro. Źrenice miał rozszerzone, jakby nawąchał się kocimiętki. – Jak czujesz się z tym, bym to ja zatrzymał Twój wianek? – Mimo widocznego stresa, postanowił spytać wprost, gotów znieść każdą odpowiedź. Przynajmniej publicznie, zniósłby każdą dzielnie.
Suruali
Skowyt Wierchów
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 23 lut 2025, 11:04
autor: Perła Oceanu
Szczerze mówiąc, nie od razu zorientowała się, ze jej wianek został już wybrany.
Siedziała przed drzewem, obejmując wzrokiem smoki, które zaczęły wianki na gałęziach wieszać, oglądać, wybierać. Właściwie to sama chętnie by jakiś wybrała, a wcześniej nawet się żadnemu dobrze nie przyjrzała! Jak wypadała jej praca na tle pozostałych? Cóż, Łowczyni nie miała duszy artystki, jej wianek był schludny i ładny, ale na pewno nie największy, najpiękniejszy czy najbardziej kolorowy. Nie zdziwiłaby się, gdyby nikt go nie wybrał – i może wtedy sama wybrałaby czyjś.
Dochodziły do niej niezrozumiałe słowa wielu rozmów i Vark obserwowała całe zdarzenie niczym niemy świadek, pozostając dotąd na uboczu. Wreszcie jednak trzeba było dać i sobie szansę, spojrzała w kierunku gałęzi, na której zawiesiła swoje małe dzieło i na chwilę wstrzymała oddech. Ramzy, naprawdę?
Zakradła się do niego, zachodząc od tyłu, a będąc już po jego lewej stronie, najpierw ogonem sięgnęła do jego prawego barku, by tam się odwrócił i nic nie zobaczył. Jeśli to by jej się udało, zachichotałaby i wtedy dopiero zwróciła jego uwagę na siebie.
– Przenieśmy się w jakieś spokojniejsze miejsce. – zaproponowała od razu, obdarzając go spojrzeniem spod lekko przymrużonych powiek i lekkim uśmiechem. Było tu zbyt tłoczno i głośno, choć i tak już część towarzystwa się rozeszła.
Urok Milczenia
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 23 lut 2025, 23:45
autor: Łuna Czaroitu
Wpatrywał się chwilę w kwiecisty dywan pod ich łapami, może nawet z nerwów wstrzymał na moment oddech w oczekiwaniu na odpowiedź. Czy zrobił dobrze? Chciał po prostu wręczyć prezent, ale uh, czy nie lepiej by było dać Kairakiemu wybór? Przynajmniej by się dowiedział, czy Pąk sam chciałby wybrać jego wianek. Czy dając mu go osobiście poniekąd wymuszał przyjęcie go? Nie chciał postawić go w niewygodnej czy niezręcznej sytuacji…
Choć wcale nie minęło długo, przez łeb fioletowofutrego zdążyło już przemknąć parę niepewności. Dopiero głos drugiego samca ściągnął go z powrotem na ziemię i trochę uspokoił. Cóż, nie do końca, ale przynajmniej odciągnął go od wcześniejszych myśli, żeby mógł denerwować się czymś innym!
Czyli… podobał mu się? Słoneczny odetchnął z ulgą, a barwna końcówka długiego ogona zawiła się w zadowoleniu u jego boku. Powoli podniósł spojrzenie na pysk rozmówcy, który przysunął się na chwilę do kwitnącej wiśni, by… też podać mu wianek. Xeri popatrzył na robótkę lekko zdziwiony, szerzej otwartymi ślepiami, jakby w pierwszej chwili nie dotarły do niego słowa Kairakiego.
Z myślą… o nim?
Xeri chyba za bardzo przejmował się tym, co chciał zrobić ze swoim wiankiem, także nie przeszło mu przez łeb, że któryś mógłby być specjalnie dla niego… Róże i fiołki… Czuł też kojącą nutę lawendy w mieszaninie słodkich zapachów… Wyraz jego pyska zaraz się ocieplił i nieśmiało wkroczył na niego łagodny uśmiech. Jego myśli od razu odpłynęły do chwili, gdy właśnie o tych kwiatach rozmawiali w trakcie spaceru na Wierchy Snów…
Jedynym, na co mógłby teraz narzekać, był gorąc i łomot w klatce piersiowej. Przez chwilę nawet bał się, czy bicie jego serca czasem nie jest słyszalne dla innych. Jeju, nigdy nie przypuszczał, że mógłby się tak czuć. Cóż, niby już kiedyś miał do czynienia z czymś podobnym, gdy część uczuć Dae mieszała się z jego, ale… to chyba nie to samo, gdy chodzi tu tylko o niego. To, co powiedział Kairaki napawało go taką radością, że zdawało mu się, że mógłby zaraz wybuchnąć. Łzy i drżące łapy jeszcze udało mu się powstrzymać, gorzej mu szło z ogonem, który mimowolnie drgał z podekscytowania.
– Jeju… D-dziękuję… Piękny, bardzo mi się podoba. – powiedział typowym dla siebie, ściszonym tonem, choć z wyczuwalną nutą poddenerwowania. Uśmiechnął się troszkę szerzej i przejął wianek od rozmówcy. Wpierw przymknął na moment oczy i zbliżył go nieco do pyska, by głębokim wdechem zaciągnąć się wonią róż, fiołków i lawendy… – Więc… widzę, że chyba mieliśmy podobne pomysły na nie, heh. – Z pomocą maddary ostrożnie umieścił wianek na swojej głowie. Podobnie zrobił też ze swoją robótką, która to powoli wzbiła się w powietrze i wylądowała na głowie drugiego samca. Ułożył ją w taki sposób, aby rzemyk z rubinem zwisał z boku pyska, troszkę dalej za okiem, żeby przy tym nie przeszkadzał. Następnie obok smoków pojawiła się cieniutka, pionowa tafla cieczy, która wyjątkowo dobrze odbijała obraz przed sobą, a więc mogących się w niej przejrzeć Czarodziei.
– I jak? – spytał, zwrócony w stronę tworu i z uśmiechem wpatrzony w odbicie kwiatów na jego łbie.
Pąk Róży
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 24 lut 2025, 13:26
autor: Daleka Łuska
Kiedy podszedł do niej jakiś smok, zlustrowała go uważnie. Przypominał jej psa. Kolejny ludzki wymysł. Dobry początek, musiała przyznać... Był też dosyć wysoki, więc czemu zrobił taki malutki wianek? Skinęła mu głową na oba stwierdzenia, przy drugim nawet odruchowo znów patrząc na siebie; tak, przypominał ją, jak parę innych wianków – tutejsze smoki lubiły podobną paletę kolorystyczną.
Kiedy jednak przyznał się, że przyszedł tu dla kogoś innego... nieco rozwarła ślepia. Że co proszę? Powiesił wianek mimo że przyszedł tu aby trafić na tego konkretnego smoka? Do tego, jak się później okazało, tamten samiec też powiesił jakiś. Do tego pies brzmiał... sztucznie. Stała z wiankiem uniesionym obok niej, zaskoczona. Co tu się...
Właśnie stało? Czy on podszedł do niej, przedstawił się, powiedział „Wiesz co? Wywiesiłem ten wianek nie wiedząc czemu, więc muszę cię spławić aby pójść po wianek tamtego o smoka, fajnie się rozmawiało do zobaczenia później!” i sobie poszedł? Tak. Dawno, ale to naprawdę dawno nikt tak jej nie upokorzył. Byle pies zrobił z niej idiotkę, wystawił do wiatru, dał kosza i poszedł niczym się nie przejmując w raptem paru zdaniach. Nie daruje mu tego.
— Wracaj tu, psie! — ryknęła do niego kiedy się otrząsnęła, a on już zdążył podejść do tamtego samca. — Skoro nie chciałeś zostać wybrany, to po cholerę wieszałeś wianek?! — dodała, rzucając go na ziemię. Zaraz potem pociągnęła go magią za ogon w swoją stronę. Mocno. Wyprostowała się też na swoje zatrważające 1,30 metra. W jej stronach robiło to nie lada wrażenie – była w końcu najwyższa ze swojego gatunku.
Rytuał Pokotu
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 24 lut 2025, 17:52
autor: Skrytość Motyla
Noriko uśmiechnął się szeroko, słysząc odpowiedź Wiatru i widząc entuzjazm Vunnuda. Czyli zostają we troje! Co chcieli robić? Hm, było to dobre pytanie.
Przyjrzał się samcom chwilę, jakby próbował rozgryźć czy ta dwójka znała się przed wydarzeniem czy rzeczywiście oboje zdecydowali się wybrać jego wianek. Na tyle na ile wierzył, że jego zdolności artystyczne mogły przykuć większą uwagę to uznał, że pierwsza opcja była bardziej prawdopodobna.
– Hm, co zazwyczaj robicie jak się spotykacie? Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale sprawiacie wrażenie jakbyście się znali – odpowiedział uprzejmym tonem, przenosząc wzrok z jednego na drugiego, pokazując tym samym, że zwraca się do obu jednocześnie – Ostatnim razem jak widziałem się z Vunnudem to zaproponowałem, że przy kolejnym spotkaniu spróbujemy popływać – dodał po sekundzie. Nie było to zatrważająco ciekawe zajęcie, ale uznał, że rzuci coś od siebie. Wiedział, że Nieskalany jest czarodziejem, a sam Mglisty wyglądał na silnego smoka, więc podejrzewał, iż ich zainteresowania były znacznie bardziej ekscytujące niż cokolwiek Noriko robił w wolnym czasie. Gdy akurat nie siedział głęboko w lesie, polując na łosie.
Wichrogłos
Nieskalany Wiatrem
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 24 lut 2025, 18:34
autor: Nieskalany Wiatrem
Uśmiechnął się z grzeczności przyjemnie i na ten moment postanowił sobie też usiąść aby dać odpocząć łapom. W ślepiach mignęło mu rozbawienie słysząc rozemocjonowany pomruk Wichrogłosu. Zrozumiał wśród tego też, że pomysłów nie było, ale emocje były jak najbardziej pozytywne!. Z tego przeniósł spojrzenie na Noriko, kiedy zacząć mówić i zatrzymał je na nim nawet po zadanym pytaniu. Pokiwał mu spokojnie pyskiem poprzedzając odpowiedź.
– Znamy się z areny. Chociaż z racji, że nas jest trzech proponował bym inne zajęcie. – Zasugerował samemu zaczynając w końcu myśleć nad czymś fajnym. Wówczas drgnął słysząc propozycje "popływać". Był przecież lód... poruszył ogonem po śniegu zwijając go zaraz przy łapach prostując szyję. – Nie widzi mi się pływanie po zamarzniętym jeziorze, ale właściwie możemy wyjść na lód coś porobić. Jest to dobra arena na szaranki. – Odparł podrygując końcówką ogona patrząc za ich reakcją.
[ Skrytość Motyla ][ Wichrogłos ]
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 24 lut 2025, 19:03
autor: Wichrogłos
Pływanie! Był jak najbardziej na tak, koniuszek ogona zawirował samoistnie i rozbawiony wzrok meandrował między dwoma samcami. W tym momencie, gdy zwyczajnie wymieniali między sobą słowa, byli zatrważająco ładni – na miarę dwóch posągów. Była w nim dziwna potrzeba żeby zapamiętać ich profile, patrzące na siebie bez żadnych większych zamiłowań. I przytaknął, potwierdzając stwierdzenie Nieskalanego Wiatrem: znali się z areny. Tak naprawdę nie znali się poza areną... ale byli blisko. Na swój specyficzny, dziwny sposób, połączył ich Viliar i zbytnio puścić nie chciał. Na pewno nie Vunnuda.
A po chwili przytaknął ponownie, zgadzając się na ich propozycje. Zresztą, niezależnie co by powiedzieli, i tak by się powlókł za nimi. Mimo to, w jakiś delikatny, subtelny sposób, zacisnął swój chwyt na nadgarstku Maga Ziemi.
Nieskalany Wiatrem Skrytość Motyla
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 24 lut 2025, 22:43
autor: Skaza Granatu
Po powieszeniu swojego wianka raczej niewiele kroczył wśród pozostałych smoków, bardziej obserwując pojawiające się gady. Nikt też za bardzo nie zajął jego uwagi.
Samo plecenia wianków traktował z pewnym przymrużeniem oka pod względem spraw sercowych. Bardziej do poznania smoków niż do szukania jednej jedynej istoty.
Podniósł wzrok, by się rozejrzeć, akurat, żeby skrzyżować spojrzenie z Amonem. Sam posłał mu delikatny krzywy uśmiech dla dodania pewności siebie. Był zadowolony, że drugi samiec też tu był. Kto wie, może nawet powinien sam skubnąć jego wianek? Przeszła mu taka myśl przez łeb. Skoro jednak obaj zawiesili wianki, zostawało czekać do dalszego przebiegu obrzędu.
Czekać też nie trzeba było długo, bo w końcu wszystkie wianki zostały powieszone i z przykrością Hisseth musiał stwierdzić, że prawie wszystkie były lepiej zrobione niż ten jego. On naprawdę wyglądał, jakby mógł się rozpaść pod własnym ciężarem. Nie był najwyraźniej tak uzdolniony jak sądził. Zaczęło się więc zbieranie kolejno wianków z drzewa. Trochę zamyślił się, przyglądając się drzewu.
On sam niewiele myślał o tematyce miłości, przychodząc tutaj. Po prostu był ciekaw. Jeśli zaś chodziło o samą tematykę, no cóż. Odkrywał ją od pewnego czasu jak pisklę mające po raz pierwszy kontakt ze światem. Można by nawet powiedzieć, że był w pewien sposób zafiksowany.
Ta tematyka była dla niego o tyle trudna, że przez ponad połowę swojego życia, żył w przekonaniu, że nie ma ojca. Nie, że on jest gdzieś i go nie obchodzi, tylko że fizycznie nie istnieje. Potem go poznał, widział, jak zachowuje się w obecności mamy. Te spojrzenia, chichoty, to wydawało się tak naturalne, że aż nierealne do pewnego stopnia. Pewna część niego sama tego pragnęła, choć sam nie rozumiał jeszcze wszystkich reakcji siebie samego. Chęć pokazania się z jak najlepszej strony, chociażby. Zaczynał się interesować innymi smokami, ale był zagubiony. Co było zainteresowaniem romantycznym? Co przyjacielskim? W którym miejscu jedno stawało się drugim? W którym miejscu były oba? Czemu to było tak skomplikowane? Nie skłamał matce, gdy powiedział, że jest wiele pięknych smoczyc i smoków w ich stadzie.
Przez rozmyślanie ominął pożarcie przez Yven pechowego wianka i późniejsze konsekwencje.
Wszystkie wianki po kolej znajdowały swoich nowych właścicieli. Skowyt był cierpliwy, choć akurat nie pokładał aż tak wielkich nadziei w kawałku splątanych roślin jeszcze splątanych jego łapą. Jego spojrzenie prześlizgało się po smokach, które pozgarniały wianki i kierowały się w parach lub większych grupach na rozmowy na osobności. Chyba nawet jego kuzyn gdzieś mu tu mignął. W dodatku jego kuzyn mający całkiem ciekawe towarzystwo.
Tak się też złożyło, że czerwone ślepia odnalazły Amona z jakąś pierzastą wywerną. Chyba nawet zgarnęła jego wianek, liczył, że będą mieli ciekawą rozmowę. Nie widział dokładnie mowy ciała, zauważył jednak pochylenie się Amona nad smoczycą i spojrzenie rzucone w jego stronę. Czyżby się gapił? Natychmiastowo odwrócił wzrok. Lubił Amona i nie chciałby mu zepsuć zalążka na całkiem ciekawą znajomość.
Dlatego gdy chwilę później Amon pojawił się przy nim z dwoma wiankami, był zaskoczony, to mało powiedziane. Jeden z tych wianków był jego samego. Skowyt przyglądał się chwilę, próbując zapanować nad szokiem, nim nie uśmiechnął się ciepło, słysząc pytanie. Chciał ukoić nerwy drugiego samca, cała jego postawa była rozluźniona.
– Cześć Amon, zgodzę się, pod warunkiem że ja mogę zatrzymać twój.
Wianek Amona był śliczny dużo lepiej zrobiony niż ten samego Hissia, a mimo to łowca chciał zatrzymać jego wianek. To sprawiało pewne ciepło w całym ciele wojownika. Trudno to było nazwać.
Niestety właśnie w tym momencie, samica, z którą wcześniej łowca rozmawiał, postanowiła otrząsnąć się i ruszyć z rykiem do Amona. Skowyt natychmiastowo podniósł łeb i napiął mięśnie. Kiedy Amon został przewrócony i pociągnięty za ogon, to ciepło które skrywało się w piersi wojownika, eksplodowało żarem. Walić pokój, niech spłonie. Nigdy nie był agresywny do innego smoka słownie. Nawet na arenie, nie pozwalał, żeby targały nim emocje na tyle wielkie, by stracić nad sobą panowanie by uderzyć lub ugryźć mocniej niż wymagała sytuacja. Nigdy też nie ubliżył celowo innemu smokowi. Ta sytuacja była jednak inna, coś w nim przestawiło się w momencie w którym usłyszał nazwanie Amona psem. To nie była arena. Nie walczył tu dla siebie, został zaatakowany ktoś dla niego ważny. Zarówno jako współstadny jak i smok, z którym znajomość cenił. Z gardła wojownika rozległ się przeciągły warkot, nim nie wyskoczył do przodu, stając między ziemistą a jego leżącym łowcą.
Czarny dym i iskry buchnęły z jego pyska, gdy wyprostował się górując wzrostowo nad przeciwniczką. Skrzydła miał rozprostowane na boki, by zasłonić Amona przed wywerną. Szpony miał rozłożone i wbite w ziemię, a mięśnie napięte jak gdyby tylko czekając na zapalnik. Wszystkie kolce na jego ciele sterczały, a ogon orał ziemię. Czerwone ślepia samca dokładnie obserwowały, czekał na jakikolwiek ruch samicy, lub jej wycofanie. Jego głos graniczył z warkotem. Groźba unosiła się w powietrzu. Nie krzyczał, ale jego ton nie należał do najmilszych. Nie obchodziło go, że prawdopodobnie mieli widownie w tym momencie.
– Jeszcze raz zagrozisz i możesz się pożegnać z piórami, kuro.
Wypuścił z pyska więcej czarnego dymu. Czuł jak płomienie, rozsadzają go od środka.
– Być może, dlatego że nie chciał być wybrany przez ciebie.
Rytuał Pokotu Suruali
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 24 lut 2025, 22:49
autor: Skrytość Motyla
Ah,znajomi z areny. Tak zdecydowanie wolałby wybrać inne zajęcie. Walka nie należała do jego zainteresowań, ani talentów.
Pomysł pływania spodobał się Vunnudowi, ale Wiatru już niekoniecznie. Noriko przyznał, że ma trochę racji, bo wizja wchodzenia do lodowatej rzeki również mu się nie podobała. Zakładał raczej, że znajdą cieplejsze wody, jak parujące źródła na terenach Ziemi. Na wspólnych pewnie też jest kilka miejsc, w których da się ogrzać, ale nowa propozycja czarodzieja także mu odpowiadała.
– To brzmi jak dobry plan. Jeśli znasz dobre miejsce to możemy się tam od razu przejść – odparł z nutą entuzjazmu w głosie. – Mógłbyś nas poprowadzić? Nie znam za bardzo terenów wspólnych. Myślę, że lepiej się stąd wynieść nim kłótnie zmienią się w bitkę – mówiąc to zerknął na rajską smoczycę rzucającą się na futrzastego smoka, który chyba odmówił jej spotkania. No i proszę agresywna odpowiedź od kolczastego Mglistego, który stanął w obronie swojego towarzysza. Nie mógł go winić za taką reakcje, patrząc na cały przebieg wydarzeń.
Nieskalany Wiatrem
Wichrogłos
Pole kwiatów na Skałach Pokoju
: 26 lut 2025, 22:42
autor: Nieskalany Wiatrem
Biały ogon przesunął się po śniegu, by zaraz się zatrzymać. Poruszył uszami ku Vuna, a zaraz potem na Noriko, kiedy zaczął mówić.
– Właściwie na bitkę bym nawet popatrzył. – zaśmiał się zerkając w stronę buchającego ognia. Takie widowisko na skałach pokoju? No no, niecodzienne. Uessas może się zdenerwować. Wstał jednak szykując się do odejścia, choć zaklepanej łapy nie przesunął. – Myślę, że Zimne Jezioro byłoby w porządku. Będzie dużo miejsca. – Powiedział i popatrzył po obu smokach czy także są gotowi pójść.
[ Skrytość Motyla ][ Wichrogłos ]