Strona 21 z 27
: 26 lut 2021, 1:17
autor: Świadomy Fakt
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Yeccaqui wysłuchiwał Defektu uważnie, zapamiętując przy tym każde słowo. Obserwował przy tym smoczycę uważnie, mogła jednak odnotować, ze w żadnym momencie nie patrzył jej w oczy. Kiedy skończyła swoja wypowiedź, uznał za właściwe odniesienie się do niej.
– Myślę, że smoki Wody są mniej religijne. Nie słyszałem o praktykach innych niż chodzenie do świątyni, choć mógł mi tego nikt nie powiedzieć. Czy zauważacie, aby Kammanor dzięki modlitwom dawał wam więcej niż członkom innych stad? – zapytał, widząc w tym perspektywę na zdobycie dla Wody większego majątku. Było to logiczne.
W przeciwieństwie do...
– Wojny nie są logiczne. Rozumiem je tylko teoretycznie – stwierdził Świadomy w odpowiedzi na wywód.
– Wiem, że wynikając zazwyczaj z różnic w preferencjach smoków, ale nawet takie różnice nie wydają się uzasadnienie. Lubienie czegoś bardziej, czymkolwiek jest, ma czasem na smoki znacznie większy wpływ niż logika. To dla mnie niezrozumiałe, ale już się nauczyłem, ze w ten sposób działa – stwierdził.
– Nie sprawia mi to problemów w funkcjonowaniu, ale sprawia, że czasami nie potrafię pojąć czegoś, tak jak właśnie wojen. Zdarzało się, że ktoś próbował mi coś wytłumaczyć, a ja nie rozumiałem bez względu na to, jakich słów użył. Na początku myślałem, że tłumaczył źle, potem zrozumiałem, że to różnica miedzy mną a innym smokiem – wyjaśnił.
– Nie do końca jest dla mnie zrozumiałem samo pojęcie przeszkadzania. Dla mnie przeszkadzanie polega na tym, że dzieje się coś, żeby komuś innemu się nie udało, ale zauważyłem, że to chyba też ma związek z uczuciami. Kiedyś Neira próbowała mnie zdekoncentrować, ale jej się nie udało. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego, tak jak ja nie rozumiem smoków z uczuciami – opowiedział, gdyż uważał to za istotny fakt.
– Pewne sprawy mi wytłumaczono – kontynuował –
– na przykład, że należy się uśmiechać, kiedy ktoś opowiada żart, a smutny smok może płakać. Wiem też, że smoki w różny sposób interpretują różne tony głosu i różne zachowania, ale jeszcze nie potrafię tego odpowiednio naśladować. Choć ćwiczę – podkreślił. Defekt mogła odnotować, iż faktycznie samiec podejmował pewne próby akcentowania swoich słów, wychodziły one jednak dość nieudolnie – czasami trafiał, częściej jednak nienaturalne akcenty wręcz przeszkadzały w odbiorze. Mimo że mówił w miarę szybko, dało się odczuć, iż rozmyślnie zwalnia tempo.
– Nie powiedziałaś, jak się nazywasz – zauważył znienacka, gdyż Defekt mu się dotąd nie przedstawiła.
: 19 kwie 2021, 0:12
autor: Palma
Z jednej strony nie lubiła się oddalać od obozu, a z drugiej ciągle słuchała o tylu ładnych miejscach do których można się udać. Ciekawość była czymś naturalnym u piskląt. Z nią było odrobinę inaczej. Niezbyt chciała wychodzić gdziekolwiek. Robiła się jednak większa, więc nie było mowy aby utrzymać obecny styl życia. Dlatego za namową mamy i taty nieco częściej zwiedzała dalsze rejony obozu, później terenów stada, aż przyszedł czas na pierwszą wycieczkę na tak zwane "tereny wspólne". Jeszcze nie wiedziała co to znaczy.
Towarzyszył jej kompan mamy, Agree. Kokatrys był na pewno lepszym wyborem dla Palmy z tego względu, że mamuna taty była zbyt nachalna w swojej opiekuńczości. Podobnie jak zresztą jej rodzeństwo. Samiczka po nauce biegu już mniej więcej wiedziała jak się poruszać. Kokatrys kroczył kilka kroków za nią, nie był też rozmowny.
W końcu dotarli nad jezioro. Było ogromne! Naturalną rzeczą dla pół bagiennego, pół morskiego smoka jest przyciąganie do podmokłych środowisk. Nie potrafiła jeszcze jednak pływać. Ba! Nawet nie wiedziała o istnieniu takiej zdolności. Z wodą nie przepadały za sobą. Ale to nie sam zbiornik i jego ogrom ją przyciągnął, co te śmieszne kwiatki wystające z tafli wody. Co to takiego? Próbowała sięgnąć łapą najbliższą pałkę wodną, ale rosła zdecydowanie za daleko od bezpiecznego brzegu. Niezbyt się to jej spodobało. Posłała kompanowi wymowne spojrzenie co nie spotkało się z jego entuzjazmem. Kokatrys też nie potrafił pływać i na samą niemą propozycję nastroszył swoje pióra.
: 19 kwie 2021, 17:26
autor: Szara Rzeczywistość
Co robił na terenach wspólnych uzdrowiciel Plagi? To dobre pytanie, ale właściwie to nie dziwne dla niego. Chodził na wspólne tereny tylko po to, aby odwiedzić swojego... ucznia. Nieważne jednak kogo, przecież nikt się nie dowie oprócz zainteresowanego i przywódcy Plagi... Znaczy oby.
Mniejsza o to. Duży górski smok szedł w stronę aren, a więc i nad wielkie jezioro, które zamierzał obejść dookoła i udać się do Plagi.
Nadszedł więc z północy. Jego krok był powolny, w ogóle nie śpieszył się nigdzie, szczególnie przy takiej pogodzie! Było dość ciepło, nawet niezbyt wiało... Niby złoty pysk bardzo powoli chylił się ku zajściu, ale jeszcze było mnóstwo czasu na powrót do legowiska.
Nagle w zasięgu wzroku coś się poruszyło. Duszek? Tutaj? Ah, nie. To jakieś pisklę o bardzo jaskrawej barwie, a towarzyszył mu niewielki kompan. Zabawne, ale mógłby przysiąc, że połknąłby i pisklę i kokatrysa na raz. Nic jedna się takiego nie wydarzyło oczywiście, samiec leniwie podszedł nad brzeg. Był coraz bliżej i nawet nie zatrzymał się zbyt daleko, bo odległość połowy ogona od pisklęcia to dość mało, prawda?
– Jeśli zamierzasz się utopić to źle to robisz.
Oznajmił pisklęciu tym swoim nieprzyjemnie niskim tonem, ale nie zaśmiał się, na pysku nie było cienia uśmiechu, a raczej zaciekawienie. Co pisklę zrobi? Byleby jak poparzone nie wskoczyło do wody bo wyjdzie na prawdę, że próbuje utopić to małe 'coś'.
Warto też wspomnieć że Szara Rzeczywistość pachniał jak typowy Plagus, ale ciekawsza była woń z torby, którą posiadał zawieszoną przesz szyję. Wielka mieszanka ziół dla samego Jaaha nie była już wyczuwalna, gdyż się przyzwyczaił. Co innego jeśli chodziło o inne smoki.
: 19 kwie 2021, 21:05
autor: Palma
Rozważała różne opcje. Kurczak nie chciał jej pomóc, a ona zdecydowanie nie miała zamiaru go ciągać na siłę. Podczas gdy pisklę zastanawiało się czy na brzegu może leżała jakaś pałeczka, którą zdmuchnął wiaterek, kokatrys nagle się ożywił. Dziób skierował w kierunku z którego nadszedł dźwięk dudniących kroków ciężkiego smoka. Kompan zmrużył ślepia i spiął mięśnie, nie reagując jednak w żaden inny sposób. Miał się na baczności, zaś na intruza miał oko.
Mała smoczyca odwróciła się jak na zawołanie kiedy tylko rozbrzmiał głos obcego dla niej smoka. Z jednej strony się wystraszyła, a z drugiej podekscytowała ją wizja poznania kogoś spoza rodziny. Nie spodziewała się tylko tak dużego osobnika! Aż ją kark zabolał gdy zadzierała brodę żeby mu się lepiej przyjrzeć. Szara łuska, czerwone oczy. Nie, chyba nikogo jej nie przypominał. Z oczu może pradziadka, ale podobno to nie powinien być główny wyznacznik pokrewieństwa.
– O-o, dzie-eń do-obry.
Głos miała cichy, nieśmiały, i łamiący się w pół większości wyrazów. Dykcję miała tragiczną. Zmieszała się uwagą dorosłego. No tak, pewnie mogła faktycznie wyglądać jakby próbowała pływać.
– Nie-e. Nie mo-ogę wcho-odzić do-o wo-ody...
Cichutko westchnęła. Obiecywano jej nauki pływania i to, że pojawią się stosunkowo szybko. Ciągnęło ją do wody z przyczyn całkowicie naturalnych, ale nie na tyle by ryzykować jakkolwiek. Chociaż pałki wyglądały interesująco, nie podjęłaby się próby nawet zamoczenia paluszka w celu zbliżenia się do nich.
– Ki-im pa-an je-est?
W głosie rozbrzmiało zaciekawienie, ale też ostrożność.
: 20 kwie 2021, 17:14
autor: Szara Rzeczywistość
Waleczny kokatrys... to zabawne stwierdzenie, ale uzdrowiciel widział już wiele rzeczy w swoim niekrótkim życiu i wiedział, że pozornie mały chochlik potrafił wyrządzić poważne szkody dla smoka. Wciąż jednak Jaah był masywny i wystarczyłoby dobrze upaść, aby z kuraka zostało dosyć nieapetyczne mięso mielone.
Zignorował małego kompana, który nawet nie umiał mówić, wolał zainteresować się tym dziwnym pisklęciem, które zrobiło sobie wycieczkę tam, gdzie nawet adepci nie byli całkowicie bezpieczni. Ziemia jednak miała dość luźne podejście do piskląt... jak widać.
Uzdrowiciel zignorował powitanie, bo takie formułki nie miały większego znaczenia. To nie kwestia tylko wychowania... chodziło o własne zasady.
Jej głosik po prostu pasował do pisklęcia i zapewne lepiej dogadałaby się z Hebogiem, który brzmiał jakby w gardle stanęły mu kamienie i co jakiś czas przemieszczały się po przełyku.
– Zakazy to jedyna inicjatywa dorosłych. Niewiele kosztują wysiłku, zero pomyślunku. Można je rozsypywać lekką łapą, jak ziarna piachu. Jeśli chcesz wejść to po prostu wejdź.
Przy brzegu raczej woda nie będzie gwałtownie zapadać się, a nawet jeśli to chyba nie pozwoli pisklęciu od tak utonąć... prawda?
– Nie każdy jest na tyle odważny, aby się sprzeciwiać.
Dodał po chwili i nawet nikle się nie uśmiechnął, po prostu spojrzał na te dryfujące kwiaty. Dość szybko domyślił się czego tak na prawdę chciała ta istota.
– Smokiem
Odpowiedział dość banalnie, ale jak na razie nie widział powodu, aby odkrywać wszystkie 'karty', którymi mógł zagrać w tym przypadku.
: 21 kwie 2021, 14:42
autor: Palma
Agree stał tuż przy pisklęciu, ale nie był w tym nachalny. Za to obcego świdrował bardzo nieufnym spojrzeniem. Czy rozumiał co za słowa w ogóle padały? Być może. I tak nie miał sposobu aby się do nich odnieść, nawet gdyby miał na to ochotę.
Pisklę natomiast wpatrywało się w Szarą Rzeczywistość swoimi wielkimi, niebieskimi oczami. Rozważała to co do niej powiedział, ale nie przyszło jej w ogóle do głowy aby wchodzić do wody. Zamiast tego opuściła zadek i po prostu usiadła. Była posłuszna rodzicom i nie zamierzała testować ich cierpliwości. A już na pewno nie z powodu kogoś, kogo nawet nie znała.
– Mo-ożna te-eż i-ich prze-e-strze-egać.
Poruszyła nieco barkami jakby chciała nimi wzruszyć. Nie należała do odważnych smoczątek i nawet nie zamierzała udawać, że w ogóle jest inaczej. Posłała obcemu uśmiech.
– To-o mo-oja sio-ostra je-est o-odwa-ażna. Ja-a nie-e.
Nie wyglądała na załamaną tym faktem. Każdy był inny, mama i tata doskonale jej to wytłumaczyli. Palemka przechyliła się lekko na bok. A później na drugi. Kołysała się w tylko sobie znanym rytmie bo była to jedyna forma zabawy na którą mogła sobie pozwolić będąc sama ze sobą. Szarołuski przecież się z nią bawić nie będzie. Jak każdy dorosły.
– Ja-a te-eż, a-ale na-azwali mnie-e po-o ja-akimź.. drze-ewie.
Oblizała kiełki i znowu wyszczerzyła je, racząc uzdrowiciela szerokim uśmiechem.
: 22 kwie 2021, 6:42
autor: Szara Rzeczywistość
Przezorna istota. To w sumie dobrze dla niej. Sluchanie się jednak autorytetu rodziców nie zawsze jednak jest dobre- on rodziców nie miał, a żył. Poza tym trzeba też mieć własny łeb i myśleć, to zdrowe.
– No tak, niedługo pewnie sama będziesz rzucać takimi zakazami.
Nie byl zbytnio pocieszony tym wszystkim, ale pisklę nie zobaczy tego na jego pysku chociażby się dalej na niego gapiła. Samiec zrzucił torbę na ziemię. Nie otwierał jej.
– Siostra. Dużo masz rodzeństwa?
Czas więc na delikatne pytania, aby sprawdzić na ile pisklę zdoła odpowiedzieć. Sama też przestała je zadawać co akurat było bardzo na łapę Jaahowi.
– Skoro tak to może Cię nie kochają.
I jeszcze próba zasilania wątpliwości w jej małym łbie. Może przynajmniej to się uda? Kto w końcu nazywa swoje pisklę od drzew? Zapewne to nie pierwszy taki przypadek, ale dla uzdrowiciela było to abstrakcją, aby nazywać własne dzieci od przedmiotów albo roślinności.
: 23 kwie 2021, 13:07
autor: Palma
Niezbyt rozumiała co miał przez to na myśli. Do tej pory tylko rodzice lub przywódca wydawali jakiekolwiek nakazy czy zakazy, a ona nie widziała siebie w żadnej z tych roli. Na szczęście uzdrowiciel poruszył temat rodzeństwa. Zawsze lubiła wspominać Krewetkę. Riota nieco mniej. Troszkę źle zaczęli swoje relacje. Nie winiła go. Trzymała dystans.
– Sio-strę i bra-ata.
Nie należała do wylewnych piskląt, więc też dorosły niewiele się dowiedział. Potem jednak próbował chyba zaburzyć jej świat, co niezbyt mu się udało. Palma nie miała najmniejszych powodów aby wątpić w miłość jej rodziców czy stada. I przede wszystkim nie do końca wiedziała czym to kochanie w ogóle jest.
– Cie-ebie two-oi nie-e ko-ochali?
Może w ten sposób dowie się czegoś więcej o nowym znajomym. Wyglądał na smutnego. Jakby miała go to kogoś przyrównać na pierwszy rzut oka, to właśnie do swojej babci. Ona też była smutna.
: 23 kwie 2021, 18:07
autor: Szara Rzeczywistość
Prawda była taka, że im mniej wiedziała tym lepiej spała. Była młoda, w końcu nauczy się oczekiwać, iż jej polecenia również będą wykonywane.
Jej rodzeństwo okazało się być niezbyt liczne, ale zarazem zawsze to jakaś informacja.
– Jak mają na imię?
Temat dopiero mógł się rozkręcić. Kto wie, gdzie doprowadzi go ta rozmowa. Być może nigdzie i wtedy zwyczajnie odejdzie? Pisklę zadawało ciekawe pytania. Jeśli nie miało do końca pojęcia czym była miłość to skąd u niej takie pytania? Podejrzewał, iż jej wiedza opierała się na tak trywialnych podstawach jak opieka i rozmowa w przyjaznym tonie- czyli niczym niezwykłym.
– Zważaj na słowa, dziecino. Nie jestem twoim kolegą ze stada.
Oczywiście, że zauważył nagłą zmianę formy grzecznościowej. Wcale nie zamierzał przystać na to, aby taki smark mówił do niego per 'ty'.
– Moja matka sprzedała mnie za garść mięsa, a ojciec był tylko tym, który chędożył z przyjemności, aby nie zabrakło smoków na świecie.
Dodał po chwili i nawet nie powstrzymał się przed dość opryskliwym słowem. Smoki uczyły się o płciach przeciwnych jak miały pewnie trzykrotnie więcej księżyców, niż ten tutaj szczyl...
Pisklaki lubią jednak powtarzać nowe słowa, więc prawdopodobnie ta tutaj pochwali się nowym słówkiem w legowisku rodziców. Niech się jej rodzice nauczą, że piskląt nie puszcza się samopas na tereny wspólne.
– A jak nazywają się twoi rodzice?
Kolejne pytanie, niby niezbyt nachalne, ale wyciągające dalsze informacje. Może i Jaah nie był najmilszym smokiem, ale liczył, że pisklę będzie bardziej wylewne w tematach własnej rodziny.
: 24 kwie 2021, 13:59
autor: Palma
Imiona chyba nie były wielką tajemnicą, a przynajmniej jej nikt tego tak nie przedstawił. Zdziwiło ją natomiast, że obcy wypytywał o jej rodzeństwo czy rodziców, zaś jej własne imię nie wydawało mu się interesujące...
– Kre-ewetka i Ra-ajot.
Zlękła się jego kolejnych słów. Powiedziała coś nie tak? Umysł Palemki szybko wykonał odpowiednie połączenia faktów. Może była malutka, ale wcale nie głupia.
– To-o pra-awda. Mo-oi kole-edzy są-ą uprze-ejmi.
Znowu posłała mu uśmiech. Nie taki wywyższający się, a zwyczajnie do bólu szczery. Kiedy usłyszała historię jego rodziców nieco posmutniała, ale na niezbyt długo. Nie wiedziała czym jest sprzedaż dziecka, a tym bardziej chędożenie. Nie była też tak ciekawska jak jej siostra żeby o takie rzeczy dopytywać.
– Ta-ata to E-eszo, a ma-ama Zi-irka. Do-obrze wa-alczą. Ta-ata kogoś za-abił. U-uważaj, bo bę-ędziesz nastę-ępny.
Zachichotała. Nie wiedziała jak poważna była sprawa którą poruszył przywódca na ceremonii, dla niej wszystko brzmiało dość groteskowo. Kara dla czarodzieja była raczej niewymierna jak na powagę tonu przybranego przez Rozkwit Ziemi, toteż i Palemka nie wzięła tego zbyt poważnie.
Kokatrysa wyraźnie ten dobór słów rozbawił, więc zaskrzeczał pod dziobem w ramach instynktownego śmiechu.
: 24 kwie 2021, 17:25
autor: Szara Rzeczywistość
Dlatego właśnie pisklęca niewiedza była tak dobrym narzędziem. Połącz to jeszcze z niegłupim umysłem młodego i wychodzi coś czego byle rozmową nie przełamiesz. Pisklę odpowiadało nadal szczątkowo, nie zagłębiało się w bardziej istotne informacje, nic nie dodawało od siebie... Zostało ostrzeżone o ewentualnych pytaniach ze strony innych stad... albo jakaś nadprzyrodzona moc nadała pisklęciu niebywałe zdolności dedukcyjne. W każdym razie była bezużyteczna dla uzdrowiciela, który mruknął pod nosem kiedy usłyszał imiona jej rodzeństwa.
Samiec bez większego problemu sięgnął po pierwszą lepszą lilie wodną, która dopiero zaczynała wyrastać... w końcu zimy dopiero odeszły, a kwiaty potrzebowały czasu na rozwój.
Zostawił go obok pisklęcia i wreszcie uniósł swój zadek z ziemi.
– Co jest tak godnego podziwu w niesprawianiu innym przykrości? W końcu to takie łatwe... Nie trzeba żadnego szczególnego talentu, żeby być uprzejmym. Przeciwnie, grzeczność to jedyne, co pozostaje, kiedy nic innego nam się nie udaje. Smoki ambitne nie dbają o to, co o nich myślą inni.
Oznajmił zaraz po tym jak położył kwiat przed pisklęciem. Czy rozumiała to co akurat teraz zrobił? Być może... Nie miało to jednak dla niego żadnego znaczenia.
Groźby o ojcu, jakie to urocze z ust tak małego pisklęcia. Gdyby porwał i zagroził śmiercią tego tu małego to zapewne niewiele zmieniłyby uczynki jej ojca. No i jeszcze sprawa tego czy faktycznie bał się śmierci. Bardziej martwiła go perspektywa wojny... O tak, właśnie to przede wszystkim trzymało jego uczynki na wodzy.
Samiec zamiótł ogonem i westchnął, a następnie obrócił się bokiem do pisklęcia.
– Baw się dobrze, tylko się nie utop.
Po czym uzdrowiciel po prostu ruszył powoli wzdłuż jeziora. Jeśli nie zostanie zatrzymany, najprawdopodobniej pójdzie w swoją stronę
: 12 lip 2021, 13:36
autor: Diamentowe Serce
Na początek należał znaleźć odpowiednie miejsce na naukę. A to dlatego, że nie chciała rozpraszać innych szkolących się Ognistych, ani peszyć smoczycy podczas jej pierwszych "kroczków" we wodzie. Zatem wzięła Rozerwane Niebo na małą wycieczkę na wspólne tereny, gdzie istniała idealna miejscówka na przeprowadzenie Piastunki przez cały proces nauki.
– To tutaj – powiedziała uśmiechając się do niej tajemniczo. Niby nie było tutaj jeziora, tylko wysokie krzaki. Ale nie dało się nie wyczuć charakterystycznej woni wody. Mora nie chciała trzymać dłużej w niepewności Akary i stanęła bokiem do ściany trzcin i powolnym ruchem odsłoniła zieloną zasłonę za którą krył się malowniczy staw.
– Niewiele smoków zna to miejsce. Pomyślałam, że będzie idealne na naukę. Wpierw omówimy teorię i poćwiczymy na sucho – opuściła ogon i ustawiła się przodem do Akary, by uczennica dobrze ją widziała.
– Po pierwsze: z pływaniem jest trochę jak z bieganiem. Do poruszania się pod wodą i przy powierzchni potrzeba ruszać łapami. Wyobraź sobie truchtającego smoka. Na pewno wiele razy sama to robiłaś. Trzeba ruszać łapami naprzemiennie, z tym, że te ruchy będą miały większy zakres. Zaraz ci to zademonstruję – uśmiechnęła się do niej i jak obiecała tak zrobiła. Smoczyca położyła się na grzbiecie, do góry łapami i spojrzała od dołu na Akarę. Zachichotała pod nosem. – No cóż, nikt nie patrzy, więc możesz położyć przy mnie i powtarzać moje ruchy – rzuciła uśmiechając się półgębkiem do samicy.
Mora zaczęła wykonywać powolne ruchy łapami. Przednie wykonywały wolne, okrężne ruchy, przypominające kopanie dołków.
– Zwróć uwagę na moje palce. Zauważ jak się pochylają, prostują i zginają. Zupełnie jakbym przekopywała się przez coś, a wyrzucała powietrze pod siebie. Tylne łapy powinny pracować naprzemiennie z przednimi. Wykonuję nimi wymach do tyłu, w miarę możliwości zginając palce i zagarniając nimi powietrze do tyłu. Przypatrz się i powtórz po mnie. Nie spiesz się. Rób to do czasu, aż poczujesz, że robisz to odruchowo – poinstruowała ją i z uwagą przyglądała się jej ćwiczeniu.
: 17 lip 2021, 23:48
autor: Rozerwane Niebo
Topienie się na oczach innych Ognistych nie było na liście rzeczy, które chciała w życiu zrobić Rozerwane Niebo, dlatego z ulgą przyjęła wycieczkę na ziemie wspólne. Na miejscu przyjrzała się z lekkim zainteresowaniem zbiornikowi wodnemu, który odsłoniła Mora. Był bardzo ładny! Być może to znak, że powinna częściej udawać się na ziemie wspólne.
Kiwnęła głową, gotowa do nauki. Jako że były tu tylko one, preferowała wpierw otrzymać wiedzę teoretyczną. Akara była perfekcjonistką i lubiła wykonywać rzeczy dobrze już za pierwszym razem, dlatego w ćwiczeniach grupowych z reguły nie wykonywała zadań jako pierwsza.
Zaskoczyła ją trochę informacja, że pływanie przypominało bieganie, ale po chwili namysłu wydało to się całkiem oczywiste. Uśmiechnęła się i niemal zaśmiała, gdy zastępczyni położyła się na plecach i zaczęła machać łapami, ale zaraz do niej dołączyła, podążając za instrukcjami. Przy okazji zwróciła uwagę na to, że gdzie Mora musiała trzymać palce złączone, ona nie miała takiej potrzeby, gdyż między jej palcami znajdowała się błona. Hej, w końcu jej się do czegoś przyda! Piastunka wiosłowała tylnymi łapami naprzemiennie z przednimi, palcami i błonami zagarniając powietrze w tył. Po jakimś czasie, gdy ćwiczenie zaczęło jej przychodzić coraz łatwiej, zerknęła na pysk swojej nauczycielki pływania.
– Myślę, że możemy przejść dalej – rzuciła pogodnie.
: 19 lip 2021, 9:44
autor: Diamentowe Serce
Mora ucieszyła się widząc zaangażowanie swojej uczennicy. "Wiosłowała" z nią w powietrzu przyjmując rolę wzoru dla Akary, ale jednocześnie korygowała jej ruchy w razie potrzeby. Wszystko na spokojnie. Była cierpliwa i nie pośpieszała smoczycy, bo w końcu mieli dużo czasu i były tu same. Czas spędzony na nauce był czasem dobrze spożytkowanym.
Kwieciste Łąki kiwnęła głową i odezwała się do pomarańczowo-czarnej samiczki:
– Świetnie! Widzę, że załapałaś o co w tym chodzi. Poleżmy jeszcze, bo teraz przyszła pora na machanie ogonem. Ogon w wodzie to nie tylko przedłużenie twojego ciała, ale też twój dodatkowy atut. Możesz go wykorzystywać do skręcania, hamowania, a nawet do odpychania wody. Powinnaś nim wykonywać ruchy na boki pozwalając mu się zginać, ale nie sztywno, jakbyś machała kijem. Pozwól mu falować, snuć się za tobą. Ma wyglądać pod wodą jak ciało węża. Z czasem zauważysz, że łatwiej jest pływać, kiedy ruszasz całym ciałem jakbyś zmieniła się w węża. Coś o tym wiem, bo byłam przez bardzo długi czas w takim ciele i wiesz co? Nauczyłam się, że poruszanie się w wodzie jak wąż jest bardzo przyjemne. No to teraz spróbujmy razem. Wyobraź sobie że jesteś wężem. Kołysz swoim ciałem poczynając od głowy. Wykonaj wymach łapami jak przed chwilą, a potem przyciągnij łapy do brzucha i na moment nimi nie ruszaj, przez ten czas zakołysz ciałem dwa, albo trzy razy i za ostatnim razem znowu zagarnij łapami powietrze za siebie. Powtórz tą sekwencję parę razy aż poczujesz, że jesteś gotowa iść dalej – wytłumaczyła na spokojnie, a potem zaczęła prezentację.
Łąki wykonała energiczny wymach łapami do tyłu i wygięła szyję w prawo. Raptem całe ciało "podążyło" za szyją, wykonując faliste ruchy. Ogon smoczycy był bardzo zwinny, ale Akara mogła zauważyć, że pierzasta końcówka ogona Mory porusza się jakby zagarniała coś i wyrzucała do tyłu aż podmuch wiatru kładł trawę.
– Pamiętaj. Skrzydła pod wodą tworzą ogromny opór, dlatego musisz je trzymać mocno przyciśnięte do ciała – napomknęła co by Piastunka o tym nie zapominała.
: 06 wrz 2021, 22:44
autor: Światło Głębin
/Ze względu na usunięcie naszego tematu z fabułą, przenieśliśmy gdzieś blisko bagien gdzie jest miejsce./
Odkąd Światło Głębin obudził się z długiego, nieustannie męczyły go myśli. Głównie wiązały się z ostatnimi wydarzeniami w Stadzie Ziemi. Zero oznak życia od Ostoi Zimy. Zaczął tracić nadzieję że usłyszy cokolwiek. Minęło tyle księżycy. Jego przekazy nie wydawały się docierać. Były dwie możliwości. Albo z jakiegoś powodu zamknęła umysł, albo już nie żyła. Miał nadzieję że była to opcja numer jeden...chociaż nie miał pojęcia jakby mógł być powód.
...Coś było nie tak...
Po dłuższych przemyśleniach, Światło Głębin zdecydował się odwiedzić tereny wspólne stad. Towarzyszyła mu kelpie, która kroczyła niedaleko za nim. Stała się bardziej...namolna...od czasu gdy się obudził. Często podążała za nim, nawet jeżeli uświadomił ją że nie jest to konieczne. Do tej pory była raczej typem samotnika. Być może bała się że jej właściciel ponownie zapadnie w sen, zupełnie przypadkowo, na niebezpiecznych ziemiach.
Alga widocznie ożywiła się, gdy zaczęli zbliżać się w stronę bagna. Mogła spokojnie wskoczyć do wody, będąc w najbardziej naturalnym dla niej środowisku.
Samiec uśmiechnął się lekko, widząc że dobrze się bawiła. Sam jednak usiadł na brzegu. Próbował przelać energię ze źródła i nadać przekaz. ~ Gdzie jesteś...? ~ Jednak oczywiście nie było żadnego odzewu. Może sam już jedynie oszukiwał się w tym momencie...?
Było też coś innego, co go niepokoiło. Jego ostatnia rozmowa z Jutrzenką Serc była dla niego szczególnie niepokojąca. Miał wrażenie że działo się coś niepokojącego. Światło Głębin wziął głęboki wdech, wpatrując się w mętną wodę. Kiedy wszystko zaczęło się psuć? Próbował cofnąć się myślami w czasie. Znaleźć odpowiedź. Uzasadnić. W nadziei że nagle wpadnie na idealne rozwiązanie i wszystko będzie jak dawniej. Jednak jak bardzo się tego nie wypierał...nic już nie było jak dawniej. Był idiotą że nadal się okłamywał. Ale chciał nadal wiedzieć gdzie leżał problem. By wiedzieć jak uniknąć tego w przyszłości. Zastanawiał się czy mógł może coś zrobić by temu zapobiec. Może Strażnik miał rację co do jednej rzeczy...był zbyt pasywny. Zbyt niezdecydowany.
: 06 wrz 2021, 22:45
autor: Aria Ciszy
Czarodziej nie był sam na tym malowniczym bagnie.. to znaczy, uzdrowicielka za żadne skarby go za takie miejsce nie uważała. Było tu morko, można było łatwo pobrudzić łuski, jedynie przyroda jej nie przeszkadzała.. kumkanie tych małych oślizgłych rzeczy było uspokajające, oraz dźwięki wydawane przez owady. Był natomiast jeden, bardzo duży plus: nikt jej nie będzie tu zawracał głowy, a w szczególności na pewno nie znajdzie jej tu ta okropna, rozgadana czarodziejka z jej stada. Aria znalazła sobie mały skrawek terenu, taką jakby wysepkę pośród moczarów, utworzyła bańkę z maddary podnosząc nieco temperaturę. Schronienie przed mżawką dawało jej karłowate drzewo, które akurat rosło w tej okolicy. Przyszła oczywiście ze swoimi kompanami. Cierń latał, bucząc cicho i szukając przygód, natomiast lis niezadowolony z faktu, że mógł ubrudzić wszędzie swoje piękne futro, trzymał się blisko kompanki. Ostatnio Aria cierpiała nieco na bezsenność, więc ułożyła się na ziemi, patrząc leniwie na monotonny krajobraz. Olbrzymi lis położył się obok, dotykając smoczycę bokiem. Ta bez namysłu położyła na nim głowę, zrobiło się jej tak nawet przyjemnie i zasnęła..
Cierń widząc to wyczarował identyczną bańkę maddarową, dogrzewając teren wokół kompanki, żeby sobie odpoczęła, robił to tylko dla niej, a nie dla tego długouchego dziada. Dodatkowo obaj kompani wypatrywali ewentualnych niebezpieczeństwa.. co wie, co może się czaić na tym bagnie?
: 06 wrz 2021, 22:47
autor: Światło Głębin
Jak na razie, to samiec nie zdawał sobie sprawy z tego że nie był tutaj sam. Z miejsca w którym siedział, nie było tak łatwo dostrzec. Poza tym specjalnie nie wypatrywał nikogo. Nie wiedział czy ktokolwiek się pojawi. Miał kilka pojedynczych spotkań, jak chociażby z ekscentrycznym zbieraczem zwierząt. Ale oprócz jednej smoczycy, były to jednorazowe przypadki.
Mógł zauważyć jak Alga ganiała w bagnie za czymś, może znalazła jakąś rybę czy coś. Tymczasem samiec zdecydował się ruszyć na krótki spacer po bagnach. Alga mogła podążyć jeżeli chciała, ale nawet jeżeli nie...to znała drogę do obozu. Był trochę zamyślony i nie rzuciła mu się w oczy sylwetka leżąca między drzewami. Nie odszedł jednak daleko, gdy przypadkiem stanął łapą na gałąź, łamiąc ją. Głośny trzask przeszył powietrze i zaskoczył trochę nawet czarodzieja.
: 06 wrz 2021, 22:47
autor: Aria Ciszy
Sen był dość mocny, trzask gałązki nie obudził Arii, ale czuwający kompani od razu podnieśli alarm. Cierń przybrał postać wilka, zwrócił się w stronę, z której doszedł hałas. Dostrzegł smoka, kelpie jednak nie zauważył, jedynie słyszał. Warknął ostrzegawczo.
Fenek również od razu zareagował, delikatnie podniósł się, zsuwając z siebie kompankę, po czym podszedł do Ciernia, dostrzegając intruza. Niby był tylko lisem, ale o niebotycznie dużych rozmiarach. Z jednej strony nie chciał być gorszy od tego cienistego gagatka, ale chciał też zaprezentować swoje piękne długie futro!
Aria obudziła się niechętnie, gdy lis delikatnie wstał i gdzieś poszedł. Ktoś tu był. Skrzywiła się nieco, nie zadowolona z tego faktu. Cóż.. będzie konfrontacja. Wstała zgrabnie, podeszła do kompanów, zajmując miejsce między nimi. Wbiła wzrok w przybysza, którego dostrzegła dopiero po chwili, gdyż nadal nieco spała. Patrzyła, patrzyła.. cholera, skądś go kojarzyła.. ah ta, Skarabeusz ze spotkania młodych! To było tak dawno. Urósł.. i wyładniał. Co, skąd ta myśl nagle? Czy tu jest echo? Nie, to na pewno jakaś ułuda.
– Witaj Skarabeuszu, żab tu szukasz, czy co? – zaśpiewała zaczepnie w jego kierunku, po czym zachichotała. Nawet taka lakoniczna menda jak ona miała jakieś tam poczucie humoru, to nie jej wina, że ostatnio wszystko i wszyscy postanowili grać jej na nerwach.
: 06 wrz 2021, 23:10
autor: Światło Głębin
Na dźwięk złamanej gałęzi, szybko nastał kolejny dźwięk. Zaskoczony czarodziej obejrzał się niepewnie. Nie był tutaj sam. Kwestia czy był to inny smok, czy może drapieżnik. Usłyszał warczenie, które nie wydawało się smocze. Odwrócił się w kierunku z którego dobiegało. Cóż, nie był już bezbronnym pisklakiem który pałętał się sam po terenach. Jako czarodziej, powinien sobie poradzić.
Jednak to co ukazało się jego oczom, szybko rozwiało wątpliwości. Zauważył sylwetkę, która wydawała się odrobinę znajoma. Chociaż nie był pewny gdzie ją kiedyś widział. Ze sobą miała cienia i jakiś rodzaj lisa. Alga natychmiast zareagowała na warkot cienia, wystawiając przednią część ciała na powierzchnię, mocno uderzając uzbrojonymi łapami o ziemię. Jeżeli spojrzenie mogłoby zabijać, Wodna samica i jej oboje kompanów już by nie żyli. Prychnęła głośno, dając ostrzeżenie by trzymać się z daleka od jej codziennego źródła pożywienia. Oczy błyszczały krwistą czerwienią.
Słysząc swoje imię, plamisty samiec zastygł, gdyż nie spodziewał się tego. Prze chwilę intensywnie myślał, próbując obie przypomnieć gdzie się spotkali. Jej głos też był odrobinę znajomy, chociaż niższy. Wtedy zrozumiał...spotkanie młodych. To spotkanie na którym był z...Sahidą. Cóż, wiele wspomnień miało na sobie pewne piętno. W każdym razie teraz już był praktycznie pewny kim była. – Modraszka? To ty? – Zapytał, gdy zaczęło do niego docierać. Ile księżycy minęło od tego czasu. On był jeszcze naprawdę młody, za to Modraszka była maleńkim glutem. Jeżeli on urósł, to po niej różnicę było widać jeszcze bardziej. – Żab? Um...nie. – Nie wiedział nawet co miał jej powiedzieć. Jego uwagę jednak zwróciła jego kompanka. – Oho, poddenerwowała się...cóż, to jest Alga. – Przedstawił Kelpie, żeby nie było wątpliwości. Wysłał klaczy przez maddarę przekaz żeby się nie martwiła za bardzo. Nic tu się nie działo, prawda?
Co mógł teraz powiedzieć, o co zapytać? Miał coś konkretnego na głowie, ale czy powinien pytać. Jednak chciał wiedzieć. Nawet jeżeli dostanie najgorsze możliwe wieści, to chyba lepiej niż żyć w niepewności. – Posłuchaj Modraszko. Pamiętasz Sahidę ze spotkania młodych. Przeniosła się jakiś czas temu do Stada Wody. Można wiedzieć czy wszystko w porządku. Nie dostaliśmy od jakiegoś czasu żadnych wiadomości od niej. – W końcu odważył się zapytać. Widziała już kiedyś Sahidę. Powinna wiedzieć o kim mówił. Chociaż ciężko powiedzieć czy rozmawiały jakoś szczególnie gdy Ostoja była w Stadzie Wody.
: 10 wrz 2021, 16:33
autor: Aria Ciszy
Nie dziwiła mu się, że ledwo ją poznał. Trochę się zmieniła od tego czasu, a na pewno jej charakterek był dużo bardziej.. ten tego. Wbiła w niego przez chwilę wzrok, nie podchodząc bliżej. Nie zakumał zupełnie żartu, eh.. Żartowanie wymagało od niej dużych zasobów energii, plus trzeba było gadać. Cóż, nie będzie więcej dowcipkować i tyle.
Obrzuciła "Algę" wzrokiem. Niby wyglądała groźnie, ale w razie czego miała dwóch kompanów, którzy oddaliby za nią życie, plus sama ostatnio podszkoliła się w tym, jak to powiedzieć: prymitywnym rozwiązywaniu konfliktów.. miała nadzieję, że nie będzie musiała zastosować tej ostatecznej metody. Kazała mentalnie kompanom być w gotowości, ale samym nie przejawiać wrogich zamiarów.
Cierń, widząc kompankę czarodzieja, nastroszył "cienistą sierść", dodatkowo zaczęła ona nieco migać, przebijał się delikatnie kolor niebieski, a oczy zapaliły się jaśniejszą bielą. Nie podejmował żadnych wrogich działań wobec tego konia, jednak był wściekły. Tylko polecenie kompanki powstrzymywało go przed atakiem.
Z kolei Fenek był dużo bardziej.. dystyngowany. Siedział dalej, tylko z rzadka obserwując pokrakę, będąc wyjątkowo spokojnym. Oczywiście, gdy będzie trzeba, to zaatakuje, ale po co teraz? Lepiej niech dalej patrzą na piękne futro!
Sahida.. na pysku Arii pojawił się grymas bólu, świeżo zasklepiona rana znów otwarta. Cóż, ma prawo wiedzieć.
– Czyli nic nie wiesz? Gdzieś był tyle czasu, może spałeś tym długim snem? Sahida, Ostoja Zimy, przeniosła się do mojego stada, na stałe. Założyła rodzinę z moim bratem, przywódcą, Wspomnieniem Nocy. Pewnego razu na spotkaniu stadnym, w pewnej grocie wywiązała się awantura z jej udziałem.. Od tamtego czasu jej nie widziałam, zastanawiam sie, co mogło się z nią stać. – zaćwierkała w odpowiedzi, robiąc to z olbrzymim wysiłkiem, gubiąc rytm śpiewu. To zdarzało się bardzo rzadko, tylko pod wpływem ogromnych emocji. Po wypowiedzi, zwiesiła głowę, patrząc na swoje odbicie w wodzie. Miało być przyjemne spotkanie, a oczywiście znów ktoś musiał ją zirytować, zadając nie właściwe pytanie. Fuknęła pod nosem. Nie była zła na Światło Głębin, gdyż skąd miał wiedzieć, co się wydarzyło? Była zła tak ogólnie.. stan, który towarzyszył jej od jakiegoś czasu. Machnęła ogonem, rozwalając ogonem okoliczne sitowie. Szlag by to.
: 11 wrz 2021, 22:24
autor: Światło Głębin
Na szczęście ich wszystkich, Alga nie miała żadnego zamiaru żeby interweniować, przynajmniej póki nikt nie sprowokuje jej pierwszy. Widać było jednak zdecydowanie że nie miała ani krzty zaufania do obcej smoczycy. Ani jej pupilków. Stworzenia prychały i syczały na jej karmiciela. Kto wie jakie intencje mogła mieć smoczyca? Zasyczała ostrzegawczo, jednak nadal pozostawała u brzegu.
Skarabeusz zacisnął zęby już w momencie gdy mimika Arii się zmieniła. Nie oznaczało to raczej dobrych wieści. Czego w sumie się spodziewał? Sahida nie pozostawiłaby ich bez słowa na tyle czasu. Nie było to do niej podobne, żeby ich ignorować. Łudził się jednak do tej pory.
– Wiedziałem że chciała się przenieść na stałe. Nie usłyszałem jednak od niej ani słowa od tak wielu księżycy. – Otworzył lekko pysk na nowe dla niego wieści. Dorobiła się rzeczywiście partnera i rodziny po tym jak opuściła stado. Co więcej, z przywódcą Stada Wody. Może przynajmniej rzeczywiście znalazła to czego szukała w Wodzie. Słyszał że pogodziły się jakiś czas temu z Sekcją. Tak. Życie nieustannie ruszało do przodu. Było to coś, czego nie będzie mógł ominąć, prawda? Jak się okazuje, potem do czegoś doszło i zniknęła. Modraszka wydawała się nie wiedzieć co dokładnie się stało. Jednak okoliczności dość mocno wskazywały na to jaki mógł być wynik. Możliwe że ruszyła za barierę, gdzieś daleko stąd. Albo już nie żyła. Skarabeusz odwrócił wzrok, rozmyślając. Nie chciał wyciągać czegoś takiego, ale chciał wiedzieć. Chciał jakiegoś potwierdzenia, zakończenia sprawy. Nawet jeżeli prawda bolała. – Przypuszczałem że coś mogło się wydarzyć. Cóż, przepraszam że psuję ci humor. – Mruknął, owijając ogonem łapy.