Strona 22 z 32
: 31 paź 2019, 19:48
autor: Światokrążca
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Na pysku pojawił się uśmieszek pełen satysfakcji.
–
Przywódca. – potwierdził. Wiedział, że mama byłaby z niego dumna gdyby usłyszała o wygranej wojnie. Ba! O poprostu wywołanej wojnie! A teraz mógł to usłyszeć na własne uszy. I czy mu się wydawało czy faktycznie coś poczuł gdy matka smagnęła go ogonem. –
Nie mieli szans. – zachichotał. –
Chociaż Strażnik stracił łapę ...właściwie to teraz Świadek Puszczy, rozumiesz, że poprosił żebym to JA go nazwał gdy oddał przywództwo i został starszym? Mówię ci to jakiś podstęp był. A wracając do łapy, Dar mu ją przytwierdził spowrotem. – wzruszył lekko barkami jakby był piskleciem, które zrobiło coś głupiego i wykręcało się od winy. Czeluść czuł się tak lekko. Jakby wszystkie zmartwienia znikły z jego barków, jakby znów był młodzikiem. Już zapomniał jak... jak szczęśliwy i beztroski kiedyś był. I jak cudowna była jego matka. Ha! A już zaczął myśleć, że to było głupie wyolbrzymienie. Czyli może kontynuować opowieści o wspaniałości babki swoim dzieciom.
–
Szabla, Strażnik, Feeria i Dar. – zaczął od wymieniania żywych –
A Dzika... Dzika została prorokiem a mimo to zmarła niedawno... chociaż... nie to było już dziesięć księżyców temu. – westchnął i uśmiechnął się smutno –
Nawet nie wiem kiedy ten czas mija. Mam już ponad siedemdziesiąt księżyców wiesz? – zaszurał nasywnym, płetwiastymi ogonem po ziemi. Po chwili znów się ożywił i zaczął coś liczyć na palcach jednej łapy. –
Czwórka! Nie.. piątka! Mam jedną córkę w Ogniu ale... cóż nie znam jej. Wiem jedynie, że jest zastępcą. Puryfikacja Piromacji. A w Ziemi, nie poznałaś ich, Bajer umarł młodo ale reszta się trzyma! I sam ich mianowałem! Jest Morska Bryza, łowczyni i wydaje mi się, że kręci z jednym młodym Ziemistym ale za każdym razem gdy wspominam jego imię nabiera wodę do pyska. – parsknął rozbawiony –
Następną w kolejności jest Szeptucha Roju, czarodziejka, a później niewiele młodszy wojownik Teza Obłędu oraz jeszcze całkiem malutki, Hiacynt. Bycie rodzicem jest... jest trudne wiesz? Czasem mam tak serdecznie dość ale równocześnie – przyłożył prawą łapę do serca. O jak pięknie blizna je okalajaca teraz okalała i łapę, niczym upiorna aureola –
Tak ciepło mi się robi gdy o nich myślę. – powiedział, nieświadomy obecności syna w pobliżu.
: 31 paź 2019, 23:56
autor: Horyzont Świata
Miał nadzieję, że go nie zauważą. Chciał posłuchać o czym rozmawiają, nawet Nuka usiadł na ziemi przyczajając się w roślinach. Tweed zrobił to samo, położył się i wyciągnął nieco łeb do przodu aby lepiej słyszeć. Żer miał poganiać kogoś do robienia dzieci? Ale kogo... ICH?! Może Chromke? Ona i Płomienny chyba coś kręcą ale nie był pewien, na Goblin był obrażony. Tak. Jak małe dziecko. A zaraz potem dowiedział się, że miał jeszcze jedną siostrę. Kolejną. Naprawdę? Dlaczego nie mógł mieć starszego brata. Zapamiętał jej imię i postanowił, że jak kiedyś ją spotka, tak przez przypadek, to jej o tym powie bo skoro Żer jej nie znał za dobrze, to ona pewnie nie wie o swojej rodzinie w stadzie Ziemi. Słuchał i słuchał aż.. Sam uronił łzę ze wzruszenia, kiedy Żer powiedział, że jest mu ciężko ale i też ciepło kiedy myśli o swoich dzieciakach. Ciekawe czy on też kiedyś będzie miał swoje? Eh wątpił w to, bo samice raczej lecą na tych normalnych niż takich dziwaków jak on. Tweed wstał i podkradł się nieco do ojca od jego prawej strony, po czym wysunął swój łeb spomiędzy zarośli i zapytał
– Kto to?
Wzrok zatrzymał się na brązowej samicy bez oka. Teraz to zauważył i miał wrażenie, że przez to cały czas puszcza oczko do Żeru. Tweed domyślał się kim jest samica ale wolał zapytać. Wydawała się też.. Trochę jak duch. A może to właśnie jest duch? Och... To by było doprawdy ciekawe.
: 01 lis 2019, 19:58
autor: Gonitwa Myśli
Strażnik oddał przywództwo? To... hm, trochę niespodziewane dla Gonitwy – kojarzyła smoka jako ambitnego, z pamiętnego spotkania na Szczerbatej, gdy zostawał zastępcą.
Ale, może pamięć ją myliła. Albo chodziło o wiek smoka, skoro zostawał starszym. Aaaah, ale musiało ją dużo ominąć...
Pokiwała głową, na wspomnienie o Darze. Nic dziwnego, że byl zdolny. Dzieciak Dzikiej, czy ważniejsze – wychowanek Ziemi.
Zmarszczyła się, słysząc tylko te kilka imion jeszcze żyjących. Ah, Aurę i Rudzika musiała już zmóc śmierć. Popiół i Maestria... ich brakowało jeszcze za życia.
A Dzika... Aaah, prorok. Tak, dobrze, że nie wynieśli jej za życia Gonitwy. Jaka byłaby zła, że kolejna z najważniejszych w jej życiu smoczyc zgina łeb przed okropnymi bogami! A teraz... słysząc o tym, nie jest co tyle zła co... nawet nie zaskoczona. Córka zawsze wierzyła w Immanora, nawet, gdy ten wypinał się zadem do swoich smoków.
A jako martwa, Gonitwa nauczyła się pewnej pobłażliwości wobec żywych i ich durnych pomysłów.
– Zmarła? Jako prorok? Czy ją tez porwali jak Zmierzch Gwiazd? – dopytała. Prorocy byli długowieczni... chyba. Tak słyszała. Skoro było to dziesięć ksiezycow temu, to Dzika nie mogła byc az tak stara!
– Starość nie radość! Nie zapomnij zlać jeszcze tyłków Wodzie, zanim będziesz oddawał Ziemię komu innemu – zażartowała, albo... nie żartowała. Kto ducha wie.
Kiwała łbem do każdego imienia, które wymienił Czeluść. Łowczyni, czarodziejka, wojownik... prawie wszystko obstawione. I prawie wszyscy dorośli, więc niech się biorą do piskakowych obowiązków.
– Jest trudne. Szczególnie, jak dorastają i nabierają własnych opinii. Ciesz się małym Hiacyntem, póki możesz – doradziła synowi, chociaz jej rady... Czelusc pewnie i tak to juz wie. Jakby nie patrzec, jemu do dorosłości dotrwało wiecej dzieciaków...
Mówiąc o dzieciakach... gonitwa zerknęła zaciekawiona na czerwony łeb wystający z krzaków.
– Kto to? – zapytała w odpowiedzi.
: 02 lis 2019, 13:49
autor: Światokrążca
Jaka będzie zawiedziona jeśli się dowie, że gdyby Czeluść miał okazję sięgnąć boskości w wieku Dzikiej zrobił by to bez wahania. Za bardzo lubił żyć.
Zmrużył lekko ślepia i westchnął.
–... Została zabita przez... przez coś. Na zebraniu przy wszystkich czarna mgła chciała ukraść jej boską iskrę podarowana przez Kaltarela. Nie udało się ale... Dzika zmieniała się w kamień. ... stoi teraz w Gaju pamięci – uśmiechnął się smutno. – A własnie Nauczyciel odzyskał boską moc a Bariery już nie ma. Pamiętasz tą kulę co mi spaliła łapę? Nauczyciel ją... wchłonął. I miałem rację, że jest źródłem Bariery. Aaaa reszta bogów wciąż niedostępna. – zreclacjonował kolejne wydarzenie które omienly matkę. Zachichotał słysząc jej komentarz o Wodzie. A zanim zdołał coś dodać... nagle pojawił się znajomy pysk! Żer aż podskoczyć zaskoczony.
– Tweed! – zawołał mrugajac kilkukrotnie.
– Mamo to jest właśnie Teza Obłędu, twój wnuk. Tezo... to jest Gonitwa Myśli, twoja babcia. Musiałem ci o niej opowiadać. Zmarła dawno temu A teraz pojawiła się tutaj jako duch. – przedstawił ich sobie strzygąc uszami.
Następnie przesłał wiadomość mentalną do Goblin i Chromy oraz do Feerii.
: 03 lis 2019, 10:21
autor: Horyzont Świata
Tweed uśmiechnął się i zdusił w sobie śmiech, kiedy Żer podskoczył zaskoczony jego obecnością. Wyszczerzył lekko ząbki i chwilę tak trwał, słuchając go uważnie. Wnuk, babcia, duch? Ha! Czyli to jednak duch! Ale zaraz... zamyślił się. Tak tylko na chwilę, bo nie rozumiał jak się to właściwie stało, że ktoś kto umarł, pojawił się tutaj jako na wpół przeźroczysty smok.
Usiadł na zadzie w miejscu, w którym to się wyłonił a jego kompan usiadł tuż obok, mrucząc zadowolony. Tweed podrapał się po spodzie szczęki i powiedział
– Oh.... no... no nie, nie oporwiadałeś bo kiedy niby. Teza, nie nie, mów mji Tweed. Duch? Aele...jak to? Jkak to sję stało, że jes tutaj??
Gestykulował przy tym prawą łapą, która ani na chwilę nie dotknęła ziemi. Patrzył teraz ze zdziwieniem i zadumą na Gonitwę, nie rozumiejąc z tego zbyt wiele. Niby wiedział co się działo, a jednak nic nie wiedział i zgłupiał trochę.
: 03 lis 2019, 13:24
autor: Szeptucha Roju
Szeptucha po wymianie mentalnych myśli skierowała się ku Dzikiej Puszczy. Zajęło jej to nieco czasu, bo szła z Bliźniaczych Skał, gdzie spotkała innego ducha.
Chyba już nic w życiu ją nie zaskoczy. Szczerze mówiąc była ciekawa, jak uciekli i na jak długo.
Wyszła w końcu spomiędzy drzew, ociekając wilgocią skroploną przez mgłę. Morskie łuski połyskiwały złotem i srebrem kropek. Otrząsnęła się, zerkając na Tweeda, ojca i przezroczystą zjawę.
Prychnęła cicho widząc brata, ten nadal był na nią obrażony, niczym pisklę. Nie rozumiała go, jak mógł nie doceniać jej troski! Co za niewdzięczny osobnik.
Uh.
Podeszła ku nim bliżej, a potem delikatnie skłoniła klinowaty łeb ku zjawie. W końcu to babka, nie? Starsza i w ogóle.
– Szzzeptucha Roju, babusszko – odezwała się swym niskim, miękkim sykliwym głosem, w którym nieodzownie dźwięczało to ironiczne rozbawienie.
: 03 lis 2019, 18:18
autor: Gonitwa Myśli
Dużo nowości. Czarna mgła zamiast zielonej, Kaltarel zamiast Nauczyciela, kamienne posągi zamiast proroków, i nic w zamian za barierę. Uroczo!
– Mnie to wcale nie dziwi. Wątpię, że bogowie kiedykolwiek sobie przypomną o tym, że smoki kiedyś wzniosły na ich cześć posągi i oddawały im dary – wzruszyła barkami lekko, niezdziwiona w ogóle brakiem odpowiedzi od bogów. Typowe! Kiedy w końcu smoki przejrzą na oczy?
– To co teraz z Kaltarelem? Siedzi tam gdzie zawsze na stercie klejnotów, czy poszedł szukać przygód gdzieś indziej? – zapytała. Na miejscu Nauczyciela wzięłaby łapy za pas – jego tu nie trzymało nic oprócz przekleństwa.
Teza Obłędu... czyli wnuk wojownik. Gonitwa Myśli zmierzyła Tweeda krytycznym spojrzeniem. Brakowało mu... krzepkości, na pierwszy rzut oka, ale był jeszcze młody – wyrobi się. Oby.
– Przechytrzyłam Aterala – wyjaśniła króciutko, i niby dumnie. Nie do końca "przechytrzyła" Boga Śmierci, ale... cóż, brzmi to trochę lepiej niż "wymknęłam się na widzenie z żywymi".
Chwilę potem dotarła także jeszcze jedna wnuczka – Szzzzeptucha, jak się przedstawiła. Aha, czarodziejka.
Zjawa pokręciła głową, trochę wybrednie, oglądając zieloną smoczycę, i jeszcze raz zerknęła na czerwonego wojownika.
– W ogóle nie są do mnie podobni, Czeluść. Ani do mamy, ani taty, ani dziadków – poskarżyła się synowi, siadając ciężko, ale bez echa na ziemi.
– Szeptucha Roju może odziedziczyła trochę sprytu do maddary bo starych dziadkach, ale Tweed? Musiała ci go harpia podrzucić... – kontynuowała narzekanie, ale oczywiście – z rozbawieniem w głosie. Cieszyła, się, że są wnuki. Nawet, jeśli i urwały się z choinki z tymi wszystkimi kolorowymi łuskami.
: 03 lis 2019, 18:27
autor: Szeptucha Roju
Smoczyca przysiadła na krótkich łapach, a jej długi tułów wygiął się w wychudłe S. Boki smoczycy jak zwykle były zapadnięte, a żebra sterczały, niczym rusztowanie morskiego wraku.
Półprzejrzyste powieki przymrużyły się, częściowo przysłaniając złoto pomarańczową tęczówkę, zaś gwiaździste źrenice zwęziły się. Błony, złote, zwiewne, uniosły się, podrygując na boki z oburzenia, jednak jej klinowaty pysk rozsunął się w tym charakterystycznym goblinim uśmiechu, szczerzącym krzywe zębiska. Granatowy jęzor poruszył się w paszczy, niczym śliski wąż.
– Po niej też nie widać, aby cośśś ją z ojcem łączyło, futro ma, brązowa taka, zwyczajna – syknęła słodkim sarkastycznym głosem, przekrzywiając łeb na bok. – Tweed najbardziej ojca przypomina, lekkomyśśślne to, jak on w młodośśści. Jasssskrawy podobnie, waleczny. Niech głupot nie prawi, widzę przecie, że sssama w dawnym czasssie wojowała – dodała, unosząc nieco łeb, przechylając go z prawa, aby łypnąć na zjawę ślepiem.
: 03 lis 2019, 22:31
autor: Horyzont Świata
O nie, Goblin przybyła – Żer ją wezwał? Poważnie? A no w sumie, przecież nie wiedział, że się na nią obraził. I jeszcze się nie odobraził.
Tweed siedział w ciszy uśmiechając się jedynie lekko, kiedy Gonitwa powiedziała o przechytrzeniu Aterala i o tym, że został podrzucony przez Harpię. Walczył już z taką, brzydkie to, wnerwiające i diabelnie zwinne. Wyszczerzył się tylko oblizując zęby swoim niebieskim jęzorem, kiedy inny tak sobie rozmawiali. Spiął mięśni kilka razy, porozmawiał chwilę z Nuką i stwierdzili wspólnie, że w sumie czas na polowanie
– Ja.. My już póisiemy. Bywajcie!
Ostatnio nauczył się słowa "bywajcie" i bardzo je polubił, dlatego często go używał. Teza wycofał się bardzo szybko nie zwracając ugawi na to, czy ktoś będzie próbował go tutaj zatrzymać. Popędził przed siebie a Nuka za nim.
//zt.
: 07 lis 2019, 19:08
autor: Feeria Ciszy
Najpierw pojawił się Kerrigan. Niczym żywy cień wleciał między smoki i wylądował na jednym z drzew. Tuż za nim dotruchtała Feeria.
Po przeciwnej stronie mignął jej odchodzący Tweed. Spóźnili się?
Nie. Gonitwa jeszcze była!
I... Już znikała.
No dobra, chyba jednak nie byli wystarczająco szybcy.
Szamanka odetchnęła głębiej powietrzem. Otarła się o bark partnera. Przywitała się z nim oraz z Goblin krótką wiadomością mentalną – trochę pogodnych nutek. A potem... Potem podzieliła się wspomnieniem. Krótki przebłysk, obraz – niewielka polanka w Dzikiej, Hiacynt stojący obok Feerii, a naprzeciw nich grupa smoczych dusz. Azyl Zabłąkanych, Chłodny Obrońca, Zwiastun Światła, Wieczorna Aura i Zmierzch Gwiazd...
To chyba wystarczająco dobre usprawiedliwienie spóźnienia?
– Duchy chyba się nudzą – stwierdził filozoficznie kruk ze swojego miejsca.
: 08 lis 2019, 19:38
autor: Niepokorny Hiacynt
Hiacynt nie szedł zbyt daleko za Feerią, a tak właściwie to prawie stąpał jej po ogonie. Był spokojny, ale zamyślony, co widać było po jego zwieszonej głowie i nieobecnym wzroku.. Wyprostował się dopiero, gdy kątem oka dostrzegł Tweeda.
Po tym jak podeszli do Trzęsienia i Szeptuchy, usiadł prawie w tym samym miejscu gdzie zatrzymała się Feeria. (Odszedł jedynie kilka kroków, by nie wejść pod nogi matce jakby się ruszyła.)
– Zgadzam się z ptakiem. Kto to był...? – Zapytał niepewnie. Wolał już niczego zgadywać. I tak już najadł się wstydu przed duchami przodków. Nie musiał też się zbłaźnić przed ojcem i siostrą.
: 10 gru 2019, 16:26
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Przyszły łowca kręcił się po okolicy, szukając czegoś ciekawego do roboty. Ostatnimi czasy czuł się jakoś dziwnie, jakby nic nie osiągał. Nie był jeszcze na żadnym polowaniu, więc nie wiedział czy warto dalej trenować. Mimo to, cały czas się szkolił, nie tylko w łowiectwie. Jego awans się trochę odwlekał, w większości z powodu spraw rodzinnych. Młody stanął przy drzewie i obwąchał pień, szukając potencjalnego tropu zwierzęcego. Robił to byle jak, nie przykładając do tego zbytniej uwagi. Zdecydowanie bardziej doświadczony łowca mógłby pokazać mu jak wady w jego technice. Nie wyczuwając nic specjalnego, może przez średnio dobrze wykonaną robotę. Poszedł głębiej w las, będąc czujnym i wypatrując za okazją do sprawdzenia umiejętności.
: 13 gru 2019, 17:40
autor: Sztorm
Ucinała sobie właśnie drzemkę pod zwalonym pniakiem. Była tu jakby spora nora, osunięta lub wykopana przez kogoś.... Nie miało to znaczenia, bo teraz wypełniała ją w całości Sztorm Stulecia. Ze stanu płochego snu ocuciły ją szelesty. Uniosła łeb i zajrzała przez szczelinę pod kłodą.
Nie była łowcą, ale siedząc w bezruchu widziała jak się męczył. Starał się aż za bardzo, próbując swoich sił na terenach tak mocno smoczych, że aż bolało. Westchnęła i podniosła zad, wysuwając się po drugiej stronie z ukrycia, gdzie spory krzew zasłaniał norę. Tym samym też ukazując się pozornie znikąd młodemu smokowi, w całej masywności.
– Nie, nie... Źle to robisz. – oznajmiła bez powitania i energicznie otrząsnęła łuski z ziemi i resztek kory. Lwia grzywa napuszyła się i stanęła na sztorc, a smoczyca odruchowo przeciągnęła po niej łapą. Bezskutecznie – Nie uczysz się od swoich ofiar. Jesteś łowcą?
Mimo pozornie szorstkich słów i potężnej sylwetki niedźwiedzia, wyglądała bardzo przyjaźnie, kiedy tak stała, posyłając mu ciepły uśmiech.
: 14 gru 2019, 13:47
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Nagle zza drzewa wyłoniła się masywna sylwetka jasno zabarwionej smoczycy. No tak…jak zawsze znajdzie się ktoś, kto skrytykuje jego metody. Żwawy podniósł łeb i spojrzał na wojowniczkę. Była onieśmielająca w swojej posturze, ale miły uśmiech na pysku skutecznie rozpraszał wątpliwości co do intencji. Ziemski samiec odwzajemnił uśmiech i powiedział.
– Hej, byłaś ty cały czas? Łał, może naprawdę jestem słaby w śledzeniu. Nie, nie jestem łowcą, jeszcze łowcą. Ale z takimi umiejętnościami to raczej szybko się nim nie stanę.– Powiedział trochę zrezygnowany, ale nie wydawał się być tym przejęty. Stanął czekając na odpowiedz, może ta nieznajoma da mu coś do roboty.
: 18 gru 2019, 16:32
autor: Sztorm
Sztorm pokiwała łbem, z sarkastycznym uśmieszkiem na pysku.
– No nie, z takimi nie. – potwierdziła rozbawiona, po czym westchnęła. Decyzja została podjęta. Skinęła mu łapą, by podszedł bliżej – Jeśli już to robisz, to rób jak należy. Takie wąchanie drzewa w szukaniu śladów w niczym nikomu nie pomoże...
Stanęła obok niego prosto po czym zamknęła pysk i uniosła przednią łapę. Wzięła wdech, poruszając łapą od mostka po gardziel, a następnie otworzyła paszczę i wykonała wydech, opuszczając łapę tą samą drogą.
– Musisz łapać powietrze bardziej szeroko. Głęboki wdech, powolutku i tylko nosem. Analizuj, co do niego wpada. Wypuszczaj powietrze pyskiem, twój język odpowiada za znamienitą część zmysłu zapachu. Dobrze oddychając, dzielisz powietrze na kawałki i sprawdzasz każdy element całym pyskiem. – wyciągnęła pojedynczy szpon i trąciła się w bok nosa – Jednocześnie skup się na nozdrzach. Skóra tam jest delikatna dla większości, więc świetnie nadają się, żeby określić skąd wieje wiatr. – rzuciła mu spojrzenie kątem ślepi i dodała konspiracyjnie – Ale jeśli twoje są zrogowaciałe, jak niektóre górskie czy pustynne, wystawianie języka też jest dozwolone.
Po czym wystawiła końcówkę języka i zmrużyła ślepia. Skupiała się chwilę, zanim nie schowała go z powrotem do paszczy i z zamkniętymi oczami zażądała:
– No na co czekasz? Powiedz mi, skąd wieje wiatr i czy czujesz jego smak?
: 21 gru 2019, 12:05
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Adept powoli podszedł do smoczycy, gdy ta machnęła łapą. Wiedział, że na terenach wspólnych jest bezpieczny, więc nie było potrzeby bycia podejrzliwym. Dodatkowo, samica była przyjazna, nawet jeżeli trochę onieśmielająca. Mimo tego, że była zima, to z jakiegoś powodu Zefirowi było nadmiernie ciepło w okolicy Sztorm. Rumieńce na policzkach były ledwo widoczne, lecz stały się czerwieńsze, gdy podszedł bliżej niebieskiej samicy. Miała też sporo wdzięku, jak na kogoś jej postury. W skrócie, była niczego sobie, ale Żwawy wiedział lepiej niż oceniać po wyglądzie. Słuchał nauk wojowniczki, zastanawiając się czy to oznaczało, to co on myślał, że to oznaczało. To już kolejny raz, gdy uczył się łowiectwa od kogoś nie ze swojego stada. Może to dlatego, że w stadzie go znali i niekoniecznie lubili.
Młody zrobił jak go poinstruowano. Wyprostował się i zrobił głęboki wdech przez nos. Powoli filtrując powietrze, starał się analizować zawarte w nim zapachy. Niska temperatura przeszkadzała trochę w tym zadaniu, gdyż jedyne co czuł prze pierwszą chwile to mróz. Szczypanie w jego nozdrzach, które próbowały przyzwyczaić się do zimna, nie dawały mu żadnych informacji. Na szczęście nie trwało to długo i zimowe powietrze szybko stało się znośne. Wraz z tym, Żwawy zaczął rozróżniać zapachy. Mokre liście, leżące na ziemi, nasiąknięte topiącym się śniegiem. Kora drzew, która usiłowała utrzymać rośliny przy życiu w takich ciężkich warunkach. Próchnica, którą pokryta była nauczycielka. Otworzył pysk i zrobił wydech, próbując poczuć smak powietrza. Nie spodziewał się, że to zadziała, ale naprawdę było czuć jakiś smak. Jego obecność była ledwo wyczuwalna, a smak był ciężki do określenia. Ponownie, wszystko było po prostu zimne i mokre. To też smak to odwzorowywał. Był podobny do zamarzniętej sterty liści, z posmakiem grzybni. Ciekawe, że powietrze może mieć smak. Zefir zastanawiał się jakie jeszcze zastosowania mogła mieś ta umiejętność. Zapewne dałoby się lepiej wyczuć zdobycz, ale to nie wszystko. Dzięki temu można łatwiej znaleźć w sumie wszystko, jeżeli wie się czego się szuka. Niesamowite, pierwsze parę chwil z nową nauczycielką i już poznaje nowe i ciekawe techniki.
Nie próżnując przeszedł zaraz do właściwego polecenia. Skupił się na swoim nosie, a właściwie, na cienkiej skórze, która pokrywała jego górną część. Przeważnie patrzył soę na liście drzew, żeby określić kierunek wiania wiatru, lecz podczas pory liściastych dywanów na drzewach nie było liści. Dlatego ten okres był chyba jednym z trudniejszych dla łowców, nie tylko dlatego, że było zimno, ale dlatego, że zmieniało się dużo rzeczy w naturze, do których smoki musiały się przystosować. Ale ten trick, pomoże z jedną trudnością jaką przedstawia ta pora roku. Samiec pozwolił, aby powiew uderzył w jego pysk. Wiatr nie mógł gnać ze zachodu, gdyż wtedy uderzałby w jego plecy i nie czułby nic na pysku. Zimno było wszech obecne, ale odczuwał delikatne wstęgi niewidzialnej siły na lewej części pyska.
-Północ… nie czekaj…– Chyba nie tylko północ, gdyż nie odczuwał takiego samego uczucia na całej lewej części pyska. To oznaczało, że chłód naciera z dwóch kierunków. Drogą dedukcji, można było łatwo dojść do prawidłowego wyniku.
-Północno-wschodni. O! I smakuje trochę jakbym ugryzł zamarzniętego liścia, tak trochę pikantnie, ale ostatecznie jak ziemia.
: 03 sty 2020, 9:50
autor: Sztorm
Obserwowała go uważnie. Młodzik. Przypominał z wyglądu nieco byłego Przywódcę Ziemi... Sceny z Urwiska na chwilę zamigotały w jej pamięci, ale szybko zepchnęła je w zapomnienie. To nie była pora na krwawe wypominki.
Patrzyła jak poruszają się jego nozdrza, ruchliwe jak u królika i uśmiechnęła się półgębkiem. Kiedy w końcu podzielił się swoimi doznaniami, pokiwała łbem.
– Dobrze. Dużo lepiej. W taki sposób łapiesz nitki zapachu niesione przez wiatr... Jak sito. – zmrużyła ślepia i wzięła głęboki wdech nosem, po czym wydech paszczą – Tak wietrzą sarny, jedne z najlepszych nauczycielek. Kiedy wiatr przyniesie woń, która może Cię zainteresować, wtedy dopiero zaczynamy wąchać pniaki i trawy. – wyszczerzyła się prześmiewczo i posłała mu oczko. Następnie chrząknęła – Cóż, skoro już zaczęliśmy możemy równie dobrze skończyć. Słuch!
Pokryta niebieskimi łuskami łapa uniosła się i postukała szponem w bok głowy. Wielka smoczyca uniosła się z siadu na cztery łapy.
– Niektóre smoki mają uszy i ich zadanie jest ułatwione. Nie to, co ja czy ty. Dlatego my musimy się trochę bardziej namęczyć. Zamknij ślepia. – polecenie padło naturalnie i gwałtownie, tonem nienawykłym do sprzeciwów. Ona sama również zamknęła swoje – Będziemy teraz uczyć się od naszego kolegi zająca... Wiatr poza zapachami niesie też dźwięki. Dochodzą lepiej z tej strony, gdzie się ustawisz. Zając porusza uszami, my niestety musimy kręcić łbem. Dzięki temu możesz filtrować, przy odrobinie wprawy "wyłączać" się na jedne, a skupić na innych. Ich natężenie pozwala oceniać dystans. Musisz jednak stać w bezruchu, inaczej twoje własne kroki mogą zagłuszyć szelest krzewów pełnych zwierzyny...
Ostatnie słowa wymruczała prawie. Poruszyła się o krok, głośne skrzypienie śniegu, po czym zatrzymała się w absolutnym bezruchu. Przekręciła łeb nieco na bok, powoli, jakby zbierając dźwięki. Następnie pokiwała z zadowoleniem łbem i otworzyła ślepia.
– Ptasie gniazdo, na północ. Powiesz jak daleko? Oraz smoczyca uczy dwójki młodych... W którym kierunku? – zmrużyła oczy i obserwowała młodzika. Ciekawiło ją, czy poza odpowiedziami na to pytanie, usłyszy coś więcej?
: 04 sty 2020, 13:01
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Młodszy smok słuchał dalej wskazówek niebieskiej smoczycy. Był szczęśliwy, że natknął się na wojowniczkę, inaczej pewnie nie zgłębiał by tajników śledzenia. Był zaciekawiony pochodzeniem technik, nigdy by się nie spodziewał, że można się tyle nauczyć od istot, które smoki zjadają. Dało mu to większy respekt dla zwierząt, które nie są dla niego już tylko mięsem. Potem przeszli na trenowanie słuchu, bardzo ważny aspekt śledzenia, o którym się czasem zapomina. Zefir nigdy się nad tym nie zastanawiał, lecz rzeczywiście nie posiadał uszu, jak niektóre smoki. Poczuł się nagle jakiś niepełny, jakby brak dodatkowej błony na łbie sprawiało, że jest gorszy jako osoba. Lecz potem przypomniał sobie, że niektórzy nie mają skrzydeł, albo rogów, a wcale nie są gorsi. Te nauki uczą go więcej niż tylko łowiectwa. Słysząc nagłe polecenie, zielonowłosy samiec zamknął ślepia i słuchał tłumaczeń ognistej samicy. Znów dostał od niej zadanie, to chyba już było ostatnie. Pora sprawdzić, czy Żwawy potrafi słuchać tak dobrze, jak gadać.
Stał na czterech łapach z zamkniętymi ślepiami, nie drgnąwszy ani łuski. Jego oddech był powolny i rytmiczny, a cała uwaga skupiła się na dźwiękach w jego otoczeniu. Wiatr szurał o korę drzew i stukał gołymi gałęziami, tworząc szum, który nie pozwalał na odnalezienie wybranych celów. Rzeczywiście będzie musiał jakoś wyodrębnić tylko te dźwięki, które chce usłyszeć. Może jeżeli spróbuje poobracać łbem, to trafi w końcu na miejsce, w którym będzie słychać mniej szum. Powoli obrócił łbem w prawo, a potem w lewo, lecz nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów. Więc to nie to, adept potrzebuje wyostrzyć swój zmysł tak, żeby poszukiwał tylko tego jednego dźwięku. Tak jak przy wąchaniu, odizolować tę jedną symfonie, z pośród pozostałych. Może chodzi właśnie o wyobrażenie sobie tego dźwięku, by móc go aktywnie poszukiwać. Uczeń sięgnął więc w głąb pamięci, by odnaleźć w wspomnieniach odgłosy ptasiego gniazda. Trzepot skrzydeł, klekot dziobów, szelest patyków, tak dobrze znane mu dźwięki. Dorastanie wśród koron drzew ma swoje zalety, zapamiętanie dokładnie odgłosów ptaków to jedna z nich. Teraz skoro miał już dobre wyobrażenie tego, co chce usłyszeć, skupił się na tym i powoli obracał łbem. Ignorować szum, tylko ptaki i ich gniazdo. To działało! Problematyczne odgłosy lasu ucichły i z czasem, ziemski samiec usłyszał to co chciał. Znalazł swój cel, teraz tylko określić jak daleko. Nie były to głośne odgłosy, nie mogły byś bliżej niż jeden skok, ale na pewno nie dalej niż 4 skoki. Czy powinien podać dokładna odległość? Niby jak to określić? Wtedy wpadł na pomysł. Niektóre odgłosy są naturalnie głośniejsze niż pozostałe, jak na przykład stuknięcie w kamień, a stuknięcie w drewno. Jedno słychać bardziej niż drugie, więc i słychać je na większy dystans. Trzepot skrzydeł jest głośniejszy niż klekot dziobów, a klekot dziobów jest głośniejszy niż szelest gałązek. Jeżeli młodszy samice nie słyszałby szelestu gniazda, znaczyłoby, że cel jest na tyle daleko, by dźwięk nie mógł do niego dotrzeć, tak samo z klekotem. Pozostaje tylko kwestia dobrego wsłuchania się w tamtym kierunku. Wstrzymał wręcz na chwile oddech, by ten nie przeszkadzał mu w podsłuchiwaniu. Skrzydła… jest też klekot, słyszał jak drobne istoty układały sobie pióra, stukając dziobami. Lecz materiał z jakiego zrobione było gniazdo nie wydawał żadnych odgłosów, albo dźwięk nie dochodził aż do niego. 2 skoki max, dalej i nie byłoby słychać dziobów. Podać taką odpowiedź? Postanowił poczekać, aż będzie miał obie, jak poprzednio.
Teraz przyszła pora na szukanie smoków, powinno być łatwo. Musi znaleźć kierunek, więc powinien obracać łbem. Pojawia się też kolejny problem, nie wiedział dokładnie jakich głosów ma szukać, albo o czym te głosy maja mówić. Zdał sobie sprawę, że jego poprzednia metoda nie do końca sprawdzałaby się w terenie. Na polowaniu nigdy nie szuka się tylko jednej specyficznej rzeczy, tylko ogólnie czegoś ciekawego. Metoda, jaką zastosował tylko utrudniłaby mu sprawę. Powinien zastosować ją na odwrót, zamiast skupiać się na tym co chce usłyszeć, powinien zignorować to czego nie chce usłyszeć. No tak, to ma o wiele więcej sensu, oraz nie powinno być trudne, gdyż nauczył się ignorować różne bodźce już dawno temu. Chwilowo znowu zgubił skupienie i odgłosy drzew zaczęły ponownie zaprzątać jego łeb. Pomyślał o tych dźwiękach, jako o bezużytecznym szumie, który istnieje tylko by mu przeszkadzać. Sprawił, że wiatr wlatywał jedną strona łba i wylatywał drugą, nie marnując czasu na analizowanie dźwięków, które tylko przeszkadzają. To pomogło, może nie było to kompletne wyciszenie, ale wystarczające by usłyszeć wszystko inne, co jest ciekawe. Teraz mógł bez problemu obracać łbem i wyłapywać dźwięki. Powoli zmieniał kierunek swojego pyska, a odgłosy jakie słyszał zmieniały się prawie jak magia. Jedne cichły, drugie rosły w natężeniu, aż nagle… Znalazł, słyszał jakieś rozmowy. Nie ruszając się, skupił się ponowni na nosie by określić, w która stronę jest obrócony w odniesieniu do wiatru. Wschód, byli na wschód, jakieś 4 skoki od nich.
Otworzył ślepia dalej nie ruszając łba z miejsca i powiedział zadowolony.
-Gniazdo jest nie dalej niż 2 skoki stąd, a smoczyca i dwa pisklaki są na Wschód, jakieś 4 skoki od nas. Huh… Rzeczywiście to by było leprze do zastosowania podczas polowania. Dziękuje, że pokazałeś mi te techniki.– Popatrzył się na wojowniczkę i ukłonił się jej lekko.
: 04 sty 2020, 14:32
autor: Sztorm
Obserwowała go, w zupełniej ciszy, oddychając spokojnie i powoli, by żadnym dźwiękiem nie przeszkadzać mu w ćwiczeniu. Cieszyła się rześkim powietrzem i chłodnym wiatrem czeszącym jej grzywę. Urodziła się chwilę przed zimną porą, był to więc jej drugi obrót. Budził tyle wspomnień...
Jego słowa wyrwały ją z zamyślenia.
– Doskonale. Może jeszcze będzie z Ciebie Łowca, Ziemisty. – uśmiechnęła się półgębkiem. Sarkazm był jej drugą naturą, ale potrafiła jednocześnie budzić sympatię. Szturchnęła go ramieniem i dodała – Jestem Sztorm Stulecia. Zadziwiające ile możemy się nauczyć od naszych ofiar, prawda?
Przeniosła spojrzenie w stronę, skąd słuch niósł dziecięce śmiechy. Ciekawe, czy to ktoś z Ognia? Nozdrza poruszyły się lekko chcą chwycić nutę zapachu. Nie... Drzewa skutecznie tłumiły taką możliwość. Może sprawdzi później.
// raport Śledzenie 2
: 04 sty 2020, 15:38
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Widział zadowolenie swojej nauczycielki i jemu też zachciało się śmiać. Jak miło, że wszystkie smoki wolnych stad, chcą sobie pomagać, bez względu na stado. Kolejna udana nauka, teraz ta ranga jest już jego. Nie należał do osób, które często używają sarkazmu, ale nie przeszkadzał mu on u innych, przynajmniej w umiarkowaniu. Całkowicie zapomniał się przedstawić! Ale z niego gapa, na szczęście nie przeszkadzało to smoczej.
-O! Przepraszam, totalnie zapomniałem się przedstawić. Jestem Żwawy kolec, adept ziemi, ale tego ostatniego się już pewnie domyśliłaś.– Pewnie barwa łusek od razu go sprzedała, bardziej stereotypowego ziemnego nie było.
-Miło się uczyło, ale już chyba muszę iść. Jeszcze raz wielkie dzięki, może się jeszcze kiedyś spotkamy, oby nie na arenie.– Zachichotał i zrobił parę kroków do tyłu, odchodząc gdzieś do lasu.
//zt
: 07 sty 2020, 11:31
autor: Sztorm
Skinęła mu łbem i obserwowała jak odchodzi. Ciekawy młodzik. Pewnie przerobiła by go na karmę dla kompana na Arenie. Następnie przeciągnęła się jak tygrys, prężąc grzbiet i wyciągając łapy. Chyba czas wracać do siebie...
Spokojnym krokiem ruszyła w stronę Obozu Ognia.
// zt