Strona 22 z 36

: 23 lis 2018, 16:26
autor: Bursztynowa Łuska

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Złota smoczyca zachowywała się dość...ciekawie. Wyglądało na to, że może jej zaufać? Albo przynajmniej nie wyładowywać na niej swojej złości... W swój sposób.
Popielata połknęła ostatni kęs, gdy zauważyła, że Lisia Kita przysiadła sobie obok niej, najprawdopodobniej w zamyśleniu.
Bursztyn nie zabardzo obchodziło, co sobie smoczyca siedząca obok jej szarego ciała myślała. Bardziej dbała o to, czemu jej ogon tak swędzi, lecz z jej własnych problematycznych wyrwał ją głos złotołuskiej. Odwróciła swą głowę w strone przybyłej.
Dzięki. To jedyne co moge teraz robić.
Na kolejne pytanie nie wiedziała przez chwilę co odpowiedzieć. Popatrzyła chwilę swymi pomarańczowo-ognistymi ślepiami na Lisią. Już wiedziała.
Mam zamiar zostać wojownikiem. – By mieć siłę do powalania większych ode mnie bestii. – Na razie... Dopiero się szkole.– Lepszej odpowiedzi popielata nie znalazła.

: 23 lis 2018, 17:18
autor: Lisia Kita
Poderwałam lekko głowę i spojrzałam czerwonymi ślepiami na popielatą samiczkę.
Ah, zatem najzwyczajniej w świecie albo brakowało jej nauczyciela, albo była jednym z tych smoków, którym szkolenie... idzie wolniej.
Rozumiałam to, widziałam takie smoki, a i sama dosyć późno byłam gotowa do ceremonii, która zrobiła ze mnie pełnoprawnego członka Stada.
Chociaż z drugiej strony, jeżeli to Juglan nimi przewodził, dziwiłam się, że nie wziął młodej za kark, aby ją zachęcić do szybszego rozwoju.
Oh, to bardzo dobrze. Dobry wojownik w Stadzie zawsze jest potrzebny – uśmiechnęłam się delikatnie do samiczki, a następnie przymrużyłam ślepia.
Wiesz, jeżeli chcesz, mogę ci trochę pomóc. Jestem łowcą, znam też waszego Przywódcę – na wzmiankę o Juglanie mój głos nabrał głębszej, cieplejszej nuty. – Wiem, jak to jest dowiadywać się wszystkiego zbyt wolno, chociaż pragnie się być użytecznym już teraz – dodałam cichszym głosem.

: 23 lis 2018, 17:37
autor: Bursztynowa Łuska
Bursztyn zdziwiła się na słowa złotej, "d o b r y wojownik" ? Ona nie była w niczym dobra, więc...To na pewno nie było o niej, a Lisia się tylko pomyliła.
Czy była dobra, czy może zła? Nie wiedziała. Wolała myśleć o przeżyciu...A teraz o nauce i treningu, niż o tym, co myślą sobie inne smoki. Szczególnie gdy chodzi o jej przypadek, gdzie minęło już kilka księżyców...Nowe pisklęta i adepci...A ona tam po prostu siedzi, bo nie ma nikogo z kim mogłaby porozmawiać, albo się uczyć...Stado wydaję się martwe w jej pomarańczowych oczach. Wszystko stało się gorsze, od kiedy Kurzy odszedł, a ona straciła swój, jak to nazywa Teivar, "płomyk" w celu swojego marnego życia. Jedynym powodem czemu tam jeszcze nie poprosiła Bieli albo Świetlika, to właśnie owe treningi, bo może uda jej się jeszcze pożyć.
Z zamyślenia wyrwały ją kolejne słowa Lisiej. Usiadła się, oraz owinęła ogoń wokół łap.
Więc...Możesz mnie czegoś nauczyć? – Odpowiedziała z neutralnym tonem głosu i machnęła końcówką ogona.

: 23 lis 2018, 18:15
autor: Lisia Kita
Zastrzygłam lewym uchem, kiedy młoda dźwignęła się na łapy, a nastepnie przysiadła. Zmarszczyłam zabawnie nos, uderzając miarowo futrzasta rudą kitą o podłoże, a moje ciemne pazury ugniatały miękką ziemię pod nimi, aż jej aromat wypełnił moje nozdrza.
Oceniałam przez chwilę jej postawę, możliwe mocne strony. Była niezwykle urodziwa, to trzeba było jej przyznać, mogła też być silna. Była duża, naprawdę duża, prawie większa ode mnie, chociaż głos młodej świadczył właśnie o jej garstce księżyców na karku.
Mruknęłam w zastanowieniu, a potem uśmiechnęłam się szeroko, błyskając zakrzywionymi ostrymi kłami.
Zatem... myślę, że jak na wojownika przystało, pokażę ci, jak się walczy. To przecież najważniejsza dla ciebie umiejętność, a i przyda ci się na przyszłych polowaniach, przyjmij postawę do biegu – poleciłam i odczekałam kilka uderzeń serca.
Tylko tyle, aby młoda mogła się przygotowac, jeżeli jednak nie zdązyła to czeka ją spotkanie z ziemią, ponieważ preferowałam naukę walki poprzez żywioł, nie teorię, ale właśnie praktykę.
Oczywiście nie zamierzałam jej zrobić krzywdy, chciałam sprawdzić jej charakter, odruchy, ale przede wszystkim temperament.
Rozstawiłam szerzej wszystkie łapy, uginając je miękko w kolanach. Prawa przednia była nieco przed prawą lewą dla zachowania równowagi, lekko napięty ogon wyciągnięty nad ziemiąrówno z kręgosłupem, skrzydła złożone ciasno po bokach, ale tak aby nie krępowały ruchów. Szyja obniżona i wyciągnięta, łeb niżej chroniący podgardle.
Czas zacząć taniec.
Wyskoczyłam praktycznie z tylnych łap, z nich czerpiąc siłę rozpędu. Zamierzałam wpaść frontalnie na młodą, wyciągnęłam przy tym przednie łapy do przodu, chciałam zamarkować próbę schwytania jej za barki i wbicia w nie szponów. Oczywiście magią zabezpieczyłam pazury, aby nie były ostre. Nie mogłam przecież zrobić jej krzywdy niechcący.

: 23 lis 2018, 20:43
autor: Bursztynowa Łuska
Złota zgodziła się ją uczyć. Bardzo dobrze! Może od Lisiej nauczy ją czegoś bardziej przydatnego, niż gadanie czym są kwiatki, stado i przyjaźń? Jeśli tak, to ona w to wchodzi! Nie wiedziała jednak, czemu żółtołuska patrzy na nią z...Zainteresowaniem? Eh, pewnie dlatego, że nie widziała takiego smoka jakim jest popielata.
Jasne jak złota twarz, moja droga. – Odpowiedziała swym spokojnym tonem.
Nie pamiętała trochę czego uczył ją lawendowy smok kilka księżyców temu, lecz podstawy pamięta. Jednak widząc, co złotołuska planuje...A niech jej będzie, w końcu to ona uczy, a szara musi się słuchać. Bura niby chciała zrobić coś po swojemu, lecz...Lepiej posłuchać.
Przysunęła skrzydła do swego ciała, lecz nie na tyle ciasno, by nie można ich w każdej chwili rozłożyć. Ugięła przednie łapy, a swój masywny ogon i plecy wyrównała spokojnie na taki sam poziom na jakim była głowa i barki. Każdą łapę rozstawiła trochę dalej od swojego ciała. Ogon i każda z rozstawionych łap była napięta, tak, by w każdej możliwej chwili uderzyć ogonem o ziemię i odskoczyć. Tak, to był jej zamiar! Młoda popielatka miała w planie odskoczenie z owego miejsca w które Lisia chciała skoczyć. Nie tracąc ani chwili dłużej jej instynkt kazał jej unikać kontaktu z pazurami osobniczki. Tak jak jej kazał, tak ona miała zrobi, ugięła wszystkie łapy i napięła mięśnie, "Już!" Uderzyła ogonem o ziemię i postanowiła w końcu się od niej odbić.

: 23 lis 2018, 20:51
autor: Lisia Kita
W locie obserwowałam, jak młoda ustawia się w pozycji, praktycznie niemal idealnej.
Tylne łapy, nie zapominaj o nich. Ogon nad ziemią, nie uderzaj nim, to twój ster dla równowagi. W wyskoku balansujesz całym ciałem, głowa nisko, chroń gardło – instruowałam, gdy wylądowałam zaledwie szpon przed nosem młodej smoczycy, która straciła nieco równowagę po uderzeniu ogonem w ziemię.
Dobrze. Odskok jest dobry, jednak z tego, co widzę, masz sporo siły. Zatem doskoki i odskoki zostawny dla tych, co są szybci, mniej zwarci w mięśniach. Korzystaj z tej siły. W obronie możesz parować ciosy, odpychać. Musisz tylko przy tym uważac, aby ustawiać kończyny na ukos do szponów, aby przypadkiem przeciwnik cię nie dziabnął. Zaatakuj mnie teraz – wyjaśniłam, a potem wydałam polecenie, cofając się kilka kroków do tyłu, zaczęłam krążyć od lewej strony smoczycy.
Byłam ciekawa, co też wymyśli.

: 23 lis 2018, 22:32
autor: Bursztynowa Łuska
Zawarczała lekko do samej siebie gdy już upadła na grunt, poczuła jak ziemie podsuwa się pod jej łapami, gdy na chwilę straciła równowagę, gdyż unik nie wyszedł jej zbyt rewelacyjnie jak sobie zamierzała. "A niech to szlag" Pomyślała sobie, gdy wszystko mniej więcej wróciło do normy, a one stała teraz na wprost czerwonookiej smoczycy.
Lisia Kita dała jej poradę, by używała swych mięśni do czegoś innego niż skakanie i unikanie ciosów.
Czy zamierza się poddać z powodu zwykłej wpadki z unikiem? Nie ma nawet takiej mowy! Nie zdążyła nic odpowiedzieć smoczycy, a już zauważyła swymi pomarańczowymi ślepiami, że ta zaczyna krążyć wokół niej. Pierwszą rzeczą, jaką by teraz zrobiła to naskoczyć na nią i przyszpilić do podłoża. Ale nie! Lisia pewnie tego wyczekuje! Oraz czeka na jej pomyłkę! Tutaj trzeba było pokazać jakim jest się spryciarzem. W swoją czarną łapę wzięła drobną garstkę malutkich kamyczków, piachu czy co to tam na bogów było na tym gruncie i rzuciła w stronę złotołuskiej, nie celowała jednak w oczy, a w twarz, nie chciała przecież by coś stało się Lisiej. Pazury co, jak co, były schowane, lecz gotowa była w każdej chwili je wysunąć gdyby trzeba było.

: 26 lis 2018, 16:05
autor: Lisia Kita
Widząc, że młoda zaczyna zbierać żwir, zmrużyłam oczy, a następnie uniosłam prawe skrzydło, przesłaniając nim głowę, a piach i drobne kamyczki zawerbliły o spiżową błonę poznaczoną czerwonymi ciapkami.
Uśmiechnęłam się do młodej, kręcąc przecząco głową.
Dobry ruch, rozproszenie, jeden jego rodzaj, jest to jednak bardziej obrona, niźli atak. Gdybyś wybrała większy kamień i cisnęła nim we mnie z mocą, to mógłby narobić szkód – wyrzekłam, a następnie doskoczyłam do młodej od jej prawego boku stając nieco na ukos zadkiem ku niej.
Machnęłam wiotkim niczym bicz ogonem z ukrytym pod kitą grotem, chcąc ciąć nim na odlew od dołu do góry przez jej pierś do gardła, nieco na ukos do jej lewej.
Każdy przeciwnik ma swoje słabsze strony, miejsca, które po udanym ataku bardziej krwawią, bolą, a nawet mogą ci zapewnić jego szybsza eliminację, bądź śmierć. Jak myślisz, co możesz do takich punktów witalnych zaliczyć? – zagadnęłam po opadnięciu na łapach i odsunięciu się.

/Obrona i atak w jednym poście proszę.

: 26 lis 2018, 20:17
autor: Bursztynowa Łuska
Niby blisko, a jednak tak daleko od celu.
Zauważyła jak złota starsza zasłoniła swą twarz jednym ze swych skrzydeł, przy czym uchroniła się od jej planu. No do jasnej ciasnej...
Zanim mogła cokolwiek odpowiedzieć jej na ten temat i co o nim sądzi, Lisia zdążyła do niej podbiec i zamierzała ją zaatakować...Ona nie mogła na to pozwolić.
Jedyne co przyszło jej namyśl to zrobienie podobnej akcji co Lisia Kita więc co jej zaszkodzi spróbować?
Postanowiła uderzyć swym ogonem ogon starszej. Szybko napięła mięśnie i przekręciła się na pięcie, a w jej planie była właśnie kolizja ogonów. Zamknęła oczy i nie wiedziała czy się jej to udało, lecz wiedziała, że nie może tracić czasu. Na jej pytanie lekko zmęczonym tonem odpowiedziała dość szybko, jeśli zrozumiała pytanie. – Jeśli rozumiem to...Szyja, brzuch, ogon i skrzydła? – Próbowała przypomnieć sobie słowa pewnej starszej szarej smoczycy którą kiedyś poznała na treningu.
Podniosła się na tylne łapy i gdy tak stała, na pewno była trochę większa niż Lisia, ale to nie grało teraz roli. Spieeła mięśnie i odbiła się od ziemi. Jej zęby nie były najlepszą ofensywą, lecz nie było czasu na zastanawianie się w tej sprawie. Ze szczęki smoczycy widać było jej małe, lecz ostre zęby, młoda po chwili postanowiła przy naskoku ugryźć swoją nauczycielkę w jedną z przednich łap. Zdecydowała się na prawą łapę, która była bardziej odsłonięta. Nie miała zamiaru się już bawić, nawet sama smoczyca mówiła jej, że ma się nie patyczkować. Gduy upadła na ziemie przy Lisiej, wbiła swe kły w kończynę, tak, by zęby przebiły skóre na ciele złotej.

: 02 gru 2018, 15:07
autor: Lisia Kita
Zmrużyłam ślepia, obserwując poczynania młodej samicy. Patrzyłam, jak unosi ogon, chcąc spróbować się zderzyć z moim. Wstrzymałam nieco ruch ogona, aby nie zrobić jej krzywdy.
To byłby dobry ruch, gdybyś ogonem uderzyła, powiedzmy, od góry w dół, aby zbić mój własny z toru lotu, ewentualnie uderzenie z boku – pouczyłam Bursztyn.
Samiczka była silna i spora, mogła siać w przyszłości terror na arenie, jednak była rozproszona, a przede wszystkim niedbała w swoich poczynaniach.
Może to wina niepewności, stresu.
Zamierzałam jednak odpowiednio ją przyuczyć samych podstaw, nim przejmie ją wojownik, który już porządnie przetrzepie jej skórę w ćwiczeniach.
Gdy młoda doskoczyła do mnie, chcąc zębiskami złapać łapę, nie wiedziałam dokładnie w co celuje. Mruknęłam, ugięłam łapy, dociskając skrzydła do boków, a ogon unosząc i wybiłam się do tyłu, mocniej z przednich łap, podciągając ciało tak, aby znaleźć się poza zasięgiem.
Wylądowałam na ugiętych, rozstawionych nogach, kołysząc ogonem na boki.
Prawie. Tak, szyja, zwłaszcza jej boki, gdzie kryją się tętnice, o tutaj – podeszłam do niej i pokazałam gdzie. – Gardło, tam znajduje się przełyk. Ślepia i głowa sama w sobie, uszkodzenia czaszki prowadzą do urazu mózgu, który może być bardzo niebezpieczny. Do tego słabizna koło łap, czyli pachwiny, tam nie ma łusek, ataki na żebra, aby prowadzić do urazów wewnętrznych, brzuch – wymieniałam, wskazując kolejne punkty na jej ciele.
Korzystając z bliskości Bursztynu, uniosłam prawą łapę z rozcapierzonymi pazurami, a nastepnie cięłam nią na ukos od prawej do lewej przez jej [pysk na wysokości oczu. Rozległe, płytkie cięcia.

: 05 gru 2018, 11:23
autor: Bursztynowa Łuska
Cóż nie udało jej się po raz kolejny. Mogła zaplanować swój atak bardziej, to prawda.
Kiwnęła głową na zgodę w stronę starszej. –Masz rację, przepraszam za to. Wybacz.
Może była nad wyraz duża, lecz czy to by dało jej jakąś przewagę? Może. Ale nie kiedy młódka jest rozproszona, a w szczególności gdy traci już cierpliwość.
Jej plan ugryzienia po raz kolejny się nie powiódł, a starsza złotołuska nauczycielka uniknęła go bez większego problemu i z ugiętymi łapami zwinnie uskoczyła na bok, a Bura mogła jedynie na to patrzeć. Złotołuska potwierdziła jej informację o miejscach, gdzie jak już raz się ugryzie, tak raz a porządnie, to po smoku. Nawet się zbliżyła, by pokazać jej te miejsca, a przynajmniej kilka z nich. Jednak coś tu nie grało. Coś nie było w porządku. I nie było, ponieważ łapa Lisiej Kity zbliżała się niebezpiecznie. –hUH...Czyli w każdym przypadku mam atakować w głowę...?– Nie zdążyła wypowiedzieć swojej wypowiedzi do końcy, gdyż zauważyła, co robi nauczycielka.
Wyglądało na to, że Lisia Kita próbuję ją oślepić, albo przynajmniej dać jej ranę na pysku. Ugięła łapy i odskoczyła w prawą stronę od smoczycy. W międzyczasie, Bura postanowiła zrobić podobną akcję jak wcześniej, która wcześniej się nie udała, ale może teraz? Spięła mięśnie, zakręciła się zwinnie i zgrabnie na lewej pięcie w prawą stronę, by uniknąć większej rany ze strony złotej kończyny, która się do niej kierowała, a jej własne łapy z wysuniętymi pazurami, które wcześniej były ułożone na ziemi, teraz były w powietrzu, ponieważ Bursztyn chciała ponownie nakierować swój atak poprzez wbicie starszej smoczycy w ziemię, więc po szybkim przekręceniu się na pięcie, po prostu ustała na tylne łapy i utrzymując na nich równowagę poprzez utrzymanie ogona na gruncie ustała na chwilę, by tylko zobaczyć, że ma teraz szansę. Ciężar swego ciała przeniosła na przednią część ciała i łapy, by mieć w nich jak najwięcej siły, teraz skierowała swój atak energicznie i szybko ku dole, by zaatakować smoka pod nią z całą siłą swych przednich kończyn.

: 09 gru 2018, 19:39
autor: Lisia Kita
Pokręciłam przecząco głową, patrząc na młodą czerwonymi ślepiami z lekkim uśmiechem.
Zdecydowanie nie, jako ta silniejsza możesz wyprowadzać masę różnych ataków, masz nawet większe pole do popisu, niż ja, gdzie mogę tylko doskakiwać ciąć pazurami czy kąsać. Ty możesz uderzać, miażdżyć, nadziewać rogami, czy ziać żywiołem ogranicza cię tylko wyszkolenie, no i wyobraźnia. I wcale nie tylko głowa, szyja, brzuch, tętnice na łapach, skrzydła, gdzie chcesz, musisz słuchać – odpowiedziałam na jej pytanie.
Kiedy samica zaczeła uskakiwać, moje palce musnęły ją w polik.
Odskok jest dobry, ale jak już ci tłumaczyłam, nie dla ciebie. Jesteś za wolna, za ciężka na uskoki. Paruj, odbijaj, to jest twoja mocna strona, skup się, Bursztynie – powtórzyłam kolejny raz.
Widząc, że większa smoczyca unosi się na łapach, położyłam po sobie uszy, ugięłam mocniej łapy, opadłam na brzuch i odbiłam się lewymi kończynami na lewo, chcąc się przeturlać dwa razy poza zasięg jej łap.
Pazury Bursztynu wbiły się z impetem w ziemię kilka szponów w miejscu, gdzie przed chwilą stałam.
Zerwałam się na łapy i otrząsnęłam.
Uśmiechnęłam do niej.
Lepiej, znacznie lepiej. Korzystaj ze swoich silnych stron. Tym razem, po swojej obronie, spróbujesz zaatakowac mnie swoim żywiołem. Musisz rozstawić wszystkie łapy, skrzydła luźno przy ciele, przednie łapy nieco szerze, aby nie uciskały na klatkę piersiową, ogon bardziej prostopadle do ziemi dla równowagi. Szyja w S. Nabierasz nosem duży haust powietrza, podniebieniem blokujesz przełyk, mięśnie gardla zaciskają się na gruczołach. Gaz wytryskuje do zamkniętej paszczy. Jeżeli złożysz język w rulon, a paszczę otworzysz szeroko, wyjdzie silny strumień żywiołu, wąski, ale mocny. Jeżeli język będzie bardziej płasko, a paszcza tylko nieco rozwarta, strumień będzie słabszy, ale szerszy. Gaz możesz językiem też formować w kulę i wypluwasz ją z wydmuchem powietrza z szeroko otwartej paszczy. Pilnuj się – rzuciłam na koniec.
Rzuciłam się biegiem do smoczycy, biegłam ku jej lewej stronie ciała, ku tyłom, ogon równolegle do ziemi, skrzydła przy ciele, łapy ugięte i rozstawione, szyja wyciągnięta.
Wybiłam się z tylnych łap, chcąc przednimi wyciągniętymi przed siebie opaść na jej zad, ciąć pazurami z impetu przez zad do lewego uda, głęboko i mocno, rozrywając tkanki.

: 17 gru 2018, 13:28
autor: Bursztynowa Łuska
Machnęła lekko ogonem na odpowiedź Lisiej Kity. –Chyba cie rozumiem Lisia Kito... W swój sposób, oczywiście. Z tego co sama kiedyś słyszałam, że te miejsca o których rozmawiamy to najsłabsze punkty, ponieważ...No cóż są słabe. Bo są w nich właśnie owe żyły. A jednak. Masz rację...Lecz nie powinnam uderzać w przeciwnika chaotycznie, co nie? – Mruknęła.
Gdy pazury musnęły ją w polik ucieszyła się, ponieważ w końcu jej odskok się w pewien sposób udał, nawet jeśli złotołuska mówiła jej, że to nie dla niej i ma atakować, a na kolejne słowa Lisiej tylko przekręciła oczami. –No dobra, ale no...Rozumiesz. To odruch. – Którego trudno się pozbyć, dodała sobie w myślach.
Gdy Ciemna opadła na ziemię od razu pokręciła się chwilę w miejscu, po czym odwróciła łeb w stronę Lisiej. Zianie ogniem?...Czy ona to potrafiła? Zaraz się przekona ona, a także złotłuska, która postanowiła sobie na nią naskoczyć z pazurami i...Podrapać jej tylne części ciała. Gdyby nie fakt, że Lisia Kita byłą bardziej doświadczona, to Bursztyn po protu by opadła na ziemię i się śmiała, lecz nie w tym przypadku, gdy czerwonooka czysto chce ją rozerwać nie ze śmiechu, a na strzępy. Ugieła swe tylne łapy, a ogon spięła, Po czym rozmachała swą tylną część czarnego ciała, przy okazji przenosząc ciężar na tylne kończyny, by zapewnić sobie ochronę przed pazurami złotej, gruby ogon Bursztyn w którym młódka napięła mięśnie, miał za zadanie uderzyć starszą smoczycę w twarz i przy okazji obronić Burą.
Biorąc sobie poradę złotej smoczycy odwróciła swą szyję wraz z głową, by pysk skierowany był w kierunku naskakującej nauczycielki. Bursztyn wywnioskowała, że może teraz atakować do woli swoją mentorkę.
Ciemna smoczka przybrała postawę przykucniętą do ziemi, a obydwie pary łap, tą przednią i tą tylną rozstawiła, by nie naciskały na jej klatkę piersiową gdy ta ustawiała w szybkim ciągu swą pozycję do ataku. Skrzydła młodej nie były większym problemem, gdyż te same jakby wiedziały, że mają być luźno ułożone, trochę dalej od barków i ciała. Bursztyn nastawiła swój ogon lekko spięty nad ziemią. S? Da się załatwić, nawet jeśli jej szyja jest krótka i gruba, to nadal da się ją wykrzywić w ten sposób, co pomarańczowooka natychmiast wykonała. Ostatnie punkty. Bursztyn nabrała najwięcej powietrza jak mogła przez pysk, a swym podniebieniem zablokowała przełyk i nagle...Poczuła, jak mięśnie zaciskają się jej na innych częściach gdzieś głęboko, pewnie na gruczołach. Bursztyn odruchowo złożyła język w rulon i otworzyła paszczę, gdy dziwny i śmierdzący gaz zaczął wylatywać z czeluści jej gardła. Z pyska który był skierowany w kierunku Lisiej Kity wyleciał pomarańczowo-niebieski strumień ciepła z którego...Można było zobaczyć też kolor żółty i ciemniejszą czerwień. Ciemne łuski na gardle młódki zalśniły w dziwny, niebieski sposób, lecz sama Bursztyn tego nie zauważyła.

: 29 gru 2018, 15:33
autor: Lisia Kita
/Złóż raport z A i O na 1 ;)

 Uśmiechnęłam się do olbrzymki i skinęłam jej głową, zgadzając się z jej rozumowaniem.
Pogroziłam jej następnie palcem.
 – Odruchy są dobre, często ratują nam życie, jednak teraz próbujemy wyćwiczyć takie, które dadzą ci większą szansę obronienia się lub zadania ciosu. Sama też nie umiałam na początku tego załapać i tak naprawdę sama walka idzie mi kiepsko, ale cóż, każdy z nas ma swoje słabe i mocne strony – odpowiedziałam wesoło, nie chcąc, aby młoda się za szybko zniechęcała.
 Jako przyszła wojowniczka musiała nauczyć się brać do siebie zarówno zwycięstwa, jak i porażki, a z tych drugich, jak i pierwszych, czerpać naukę na przyszłość.
Widząc, jak młódka zamierza się do zionięcia, po prostu padłam na ziemie i przeturlałam się na prawo, gdy ogień przeleciał nad moim ciałem.
 Zebralam się z ziemi i zaśmiałam się.
No, całkiem dobrze, jak na początek. Dobrze, kochanie, ja w tej chwili musze już uciekać, ale mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Trzymaj się zdrowo, Bursztynie – rzekłam i rzuciłam się w przesworza w kierunku cienia

zt

: 07 kwie 2019, 13:30
autor: Różany Kolec
Pogoda sprzyjała spacerom, ale Serce, przemierzając rozkwitającą Szumiącą Dolinę, nie myślała o pięknie wszechobecnej zieleni. Brodząc w morzu traw, głowę miała wypełnioną myślami o nadchodzących księżycach. Do tej pory nie udało jej się spotkać z przywódcami innych stad, nie licząc ostatniego zebrania na Skałach Pokoju. Od tamtego czasu wiele zmieniło się w Ogniu, a skoro większość spraw spoczywało teraz na jej barkach, zamierzała się tym zająć. W tym celu wysłała do przywódczyni Wody uprzejmą wiadomość.
Kaskado Kości, jako przewodniczka Ognia, chciałabym spotkać się z tobą w cztery oczy. Będę czekać na ciebie do wieczora w Szumiącej Dolinie. – I to przesławszy, ułożyła się w miękkiej, świeżej trawie, przymykając szare ślepia. Miała trochę czasu, by pocieszyć się południowym słońcem i leciutkim wiaterkiem, który roztrzepywał lśniące, czarne futro.

: 07 kwie 2019, 14:41
autor: Gorycz Losu
Złota Twarz przesunęła się nieco na niebie, ale Przywódczyni Wody odpowiedziała na wezwanie. Wylądowała nieopodal, gwałtownie wbijając szpony w ziemię. Złożyła gładko skrzydła i, z niezmiennie wykrzywionym w grymasie pyskiem, ruszyła do leżącej Ognistej.
Zmierzyła ją krótkim spojrzeniem niemalże białych ślepi i lekko skinęła łbem.
– Zgaduję że już nie Tchnienie Zimy. – Oblizała powoli kły, nieświadoma albo ignorująca swój brak taktu.

: 08 kwie 2019, 19:29
autor: Różany Kolec
Widząc kościstą sylwetkę Kaskady lądującą wśród zieleni, Tchnienie powoli stanęła na łapy i zbliżyła się parę kroków, tym sposobem spotykając się z przywódczynią Wody w połowie drogi.
Pokręciła głową, słysząc jej słowa. Nie wydawała się w żadnej mierze poruszona tym komentarzem.
Nie, teraz już Serce Płomieni – odparła, uśmiechając się nieznacznie. – Dziękuję, że przybyłaś – powiedziawszy to, przysiadła na przeciw towarzyszki, rozluźnioną, neutralną postawą okazując, że chce to spotkanie uczynić dużo mniej formalnym, niż można było sądzić. – Kilka księżyców temu zostałam przywódcą i zdecydowałam się rozmówić z przewodnikami innych stad – zaczęła, wznosząc wzrok szarych, poważnych ślepi na pysk morskiej. – Niestety zanim Tembr odszedł nie przekazał mi wielu informacji na temat relacji między stadami. Więc zamierzam dowiedzieć się wszystkiego z pierwszej łapy, oczywiście biorąc poprawkę na to, że smoki mogą kłamać. – Jej uprzejmy uśmiech poszerzył się odrobinę, przybierając nieco sarkastyczny wyraz. – Mogłabyś opowiedzieć mi jakie według ciebie Woda i Ogień mieli stosunki za czasów Tembru? Oczywiście chcę to usłyszeć jedynie poglądowo, żebym wiedziała z jaką postawą mam pracować. – Przy ostatnich słowach poważna aura, która otaczała ognistą, rozwiała się nieco, ukazując bardziej zadziorną naturę wojowniczki.

: 11 kwie 2019, 19:30
autor: Gorycz Losu
Granatowo-turkusowa smoczyca skinęła minimalnie łbem, przyjmując do wiadomości nowe imię Ognistej. Również usiadła, wygodnie owijając łapy ogonem, ale jej postawa i wyraz pyska wciąż pozostawały skwaszone. Cóż, z pewnością nie zawracała sobie głowy mową ciała i próbami przekazywania jakichkolwiek przyjaznych komunikatów z jego pomocą.
Jednak gdy Serce wspomniała o braku wskazówek od poprzednika, kącik pyska Kaskady drgnął ze złośliwą wesołością. Oh, wiedziała doskonale jak to jest. Przywództwo zostało na nią niespodziewanie zrzucone, w akompaniamencie niezrozumiałych wyrzutów starego łowcy. Tembr przynajmniej miał lepszy powód do milczenia. Śmierć i te sprawy.
– Neutralne. Osobiście uważam że dogadywałam się z Tembrem Ognia dosyć dobrze, nawet jeśli widywaliśmy się rzadko. Niemniej jednak stada same w sobie nie pozostawały w bliskich kontaktach. – Wzruszyła barkami obojętnie. – Twoje wezwanie zbiegło się natomiast z moimi zamiarami. Na ostatnim spotkaniu Przywódców jako jedyna mówiłaś z sensem, więc uznałam że w świetle ostatnich wydarzeń poprawa stosunków pomiędzy Wodą a Ogniem mogłaby być korzystna dla obu stron.
Skrzywiła się na myśl o paplaninie niektórych na wspomnianym spotkaniu.
– Proponuję walki treningowe. Smoki miałyby szansę się rozruszać i poćwiczyć, co na pewno im nie zaszkodzi w obliczu zagrożenia ze strony obcych. Jeśli Ty i Twoje stado będziecie zainteresowani, możemy dobrać liczby walczących tak by szanse były wyrównane. A założenie jakiejś stawki zmusi te leniwe jaszczurki do ruszenia zadów na treningi.

: 14 kwie 2019, 14:57
autor: Różany Kolec
Neutralność. To chyba był dobry punkt wyjścia. Serce uśmiechnęła się oszczędnie na tę wieść, a potem także na wspomnienie spotkania na Skałach Pokoju. Rozmowa z innymi przewodnikami była bardzo pouczająca, ale ostatecznie nie doprowadziła do czegoś konstruktywnego. Serce sądziła nawet, że swoją postawą mogła zniechęcić innych, albo zostać uznaną za tę, która boi się podjąć ryzyko, ale najwyraźniej odebrano ją inaczej. Gdzieś w duchu odczuła z tego powodu satysfakcję.
Wobec tego myślimy o sobie podobnie – oznajmiła, kiwnąwszy głową. Jej pysk wciąż rozciągał nieco drapieżniejszy niż zwykle, uśmiech. – Sądzę, że pewna komitywa między naszymi stadami mogłaby być początkiem czegoś dobrego. Tym bardziej, że w twoim stadzie są smoki, które są mi bliskie – poinformowała, choć tonem niezwykle profesjonalnym, nie wdając się w przesadną tkliwość. – Neutralność między stadami nie jest niczym złym według mnie, ale sądzę, ze obie strony mogą mieć spore korzyści ze współpracy.
Propozycja walk treningowych natomiast, zmusiła ją do chwilowej zadumy. Zamrużyła w zastanowieniu ślepia i postukała szponem w ziemię. Nie wiedziała jak wielu wojowników miało stado Wody, ani czy naprawdę jest to dobrym pomysłem w obliczu ostatnich wydarzeń. Mogło jednak być czymś dobrym, czymś konstruktywnym i właściwie jedynie w ten sposób chciała na to patrzeć. Nie interesował jej bezmyślny rozlew krwi.
Możemy zawalczyć w kontrolowanych warunkach ku rozgrzaniu serc, rozruszaniu kości i zacieśnianiu więzi – powiedziała w końcu, spoglądając w pysk Kaskady z drapieżnym uśmiechem. – Ale chciałabym, żeby nie przeistoczyło się to w coś, czego konsekwencje będziemy czuć przez następne kilkanaście księżyców, a sądząc i po pamiętliwości Stad, parę pokoleń – zastrzegła, krzywiąc się odrobinę. – Nie potrzeba nam w obecnych czasach śmierci, i tak jest jej wokół zbyt dużo.

: 14 kwie 2019, 15:41
autor: Gorycz Losu
Oczywiście neutralność nie była niczym złym – wręcz przeciwnie. Kaskada najchętniej nie utrzymywałaby kontaktów z innymi, ale nie byłoby to korzystne dla Wody. Zmuszała się więc do uczestniczenia w spotkaniach i słuchania tych nieszczęsnych wywodów. I wypluwania własnych.
Podsumowanie smoczycy skwitowała jedynie krótkim skinieniem łba.
– Równa ilość walczących po obu stronach, wybór par ze względu na podobne umiejętności. Nie potrzebujemy księżyców płaczu o zabite smoki. – Nie potrzebują kolejnej Szczerbatej Skały.
– Wstępnie sugerowałabym walczyć o kamienie szlachetne – po kamieniu od smoka. Nie zaszkodzi to żadnemu ze stad i być może da początek kolejnym wspólnym treningom. Albo niewielki kawałek terenów. – Może i była chciwą smoczycą, ale nie widziała sensu w ustalaniu zbyt wygórowanych stawek. Mniejsza szansa że komuś się nie spodoba i będzie wył po przegranej, jednostka niszcząca atmosferę wszystkim.

: 16 kwie 2019, 13:43
autor: Różany Kolec
Serce przytaknęła Kaskadzie, zgadzając się z jej słowami. Nie była wprawdzie pewna co na to Ogniki, ale spodziewała się po nich raczej entuzjazmu niż niechęci. Smoki jako istoty, które trzymały w sobie głodną krwi bestię, rzadko odmawiały sprawdzenia się w walce.
Brzmi rozsądnie – mruknęła w odpowiedzi na warunki potyczki. – Przegrane stado płaci w kamieniach liczbę równą smokom walczącym po ich stronie. – W zamyśleniu podrapała się po prawej łapie. – Ale bez względu na to, kto wygra a kto przegra, mam nadzieję, że będzie to dobrym początkiem do zbudowania trwalszej relacji między naszymi stadami. – Posłała Wodnej delikatny, uprzyjmy uśmiech.