A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 3| A: 3
U: W,B,Pł,Prs,A,O,MP,MO,Kż: 1| L,MA,Skr,Śl: 2
Atuty: Pechowiec; Nieparzystołuski; Przyjaciel natury; Wszechstronny
Cudnie, a więc były pytania! Lubiłem, gdy słuchacze je zadawali – to dawało poczucie, że nie rzucam słowami o ścianę i przekazywana wiedza faktycznie jest przyswajana. Dlatego też w każdej pauzie między pytaniami udzielałem odpowiedzi na wszystko po kolei z radosnym uśmiechem.
– Och, doskonale! Świetnie to zinterpretowałeś. Dokładnie tak działa maddara – przekształca się na każde twe życzenie i wymysł, a im więcej ich masz, tym rozmaitsze formy będzie mogła przybrać twoja magia. – że też sam zapomniałem o tym wspomnieć! Dobrze, że młodzik na to wpadł i postanowił się upewnić.
– Ach nie, nie. Iluzja to iluzja, nic prawdziwego nie stworzy, lecz może nanosić realne efekty. Możesz, oczywiście, zbadać każdą najdrobniejszą wnętrzność takiego, dajmy na to, kruka, policzyć ile ma średnio piór, zapamiętać rozmiar źrenic i dzięki tym wszystkim informacjom utworzyć najbardziej szczegółowego i realistycznego czarnopiórego ptaka, a dalej będzie żył tylko do chwili, aż przerwiesz kontakt między nim, a swoim źródłem maddary. Jednak jak mówiłem, nawet marna imitacja kruka pod odpowiednim ukierunkowaniem będzie mogła wydłubać wrogowi oczy – po jej zniknięciu przeciwnik nie odzyska wzroku, mimo że przyczyna jego ślepoty obróciła się w uniwersalną formę maddary. Możesz więc kreować wszelakie rzeczy lube twej duszy, lecz nigdy nie zostaną prawdziwie ożywione. – miałem nadzieję, że moje wyjaśnienie na przykładzie nieco rozjaśniło sprawę Świetlikowi. Domyślałem się, że chodziło mu o żabki, jednak jak widział po moim pokazie magii, kolorowe stworzonka rozpłynęły się, gdy tylko przestałem skupiać na nich uwagę. Mimo to skakały, krążyły, wydawały dźwięki i w dotyku były całkiem realne – oślizgłe i zimne.
– A to bardzo ciekawe pytanie. Ja również byłem świadkiem takiego użycia maddary – raz ojciec na polowaniu posłużył się magią, by utworzyć realistyczne iluzje znanych mi smoków. Jednak nie mogę jednoznacznie stwierdzić, na jakim poziomie muszą być twoje umiejętności do podobnych tworów, gdyż każda magiczna kreacja ma swoje własne zastosowanie. Im bardziej ono skomplikowane, tym więcej uwagi, energii i doświadczenia wymaga. Choćby nawet po utworzeniu jądra mógłbyś wyczarować sobie własną kopię, jednak będzie cię to kosztowało zupełnie różny poziom wysiłku. Załóżmy, że chcesz po prostu się przed kimś popisać. Wystarczy, że utkasz świetlną iluzję samego siebie, która przy dotyku rozwieje się w drobny mak. To takiego tworu wystarczy ci wiedza o tym, jak wyglądasz oraz umiejętność formowania maddary w określony kształt. Nie będziesz musiał nadawać iluzji ani twardości, ani temperatury, ani innych szczegółów. Będzie to twoja wierna kopia, choć zupełnie bezużyteczna. A załóżmy, że chciałbyś wzmocnić swoje siły w ataku, przywołując do pomocy samego siebie. Znów wierny duplikat, ale tym razem utkany z określonego, namacalnego materiału oraz o określonej twardości, aby atak niósł za sobą jakieś skutki. Nie zrobisz bowiem większej krzywdy przeciwnikowi złotołuską wiązką światła, nieprawdaż? No i trzeci przykład – dajmy na to, że Przywódca cię poprosi o zaprezentowanie swoich magicznych umiejętności, aby dowieść, żeś godzien rangi czarodzieja. Wtedy postanawiasz utworzyć kolejną kopię siebie, lecz tym razem przelewasz w nią mnóstwo energii, skupienia i magii. A dlaczego? Ponieważ dbasz o każdy szczegół – realizm, gładkość łusek, nawilżenie oczu, szelest błon, ciepło ciała i dudnienie serca w piersi. Poświęcasz na ten duplikat kilka razy więcej życiodajnej siły, niż na dwa poprzednie razem wzięte. Ale wszystkie trzy są twoimi kopiami! Rozumiesz już? Tu nie chodzi o zaawansowanie, lecz o zastosowanie. – możliwe, że trochę przeciągnąłem to wyjaśnienie, lecz cóż poradzić? Lubiłem się czasem rozgadać, a i temat się trafił bardzo ciekawy. Jednak na razie tyle było z pytań na temat magii, toteż przeszliśmy w końcu do prawdziwej nauki. Na pochwałę własnego stada jedynie kiwnąłem z uśmiechem głową i zostawiłem chwilowo temat, skupiając się na tym, co ważne.
Młodzik pałał pozytywną energią i zapałem do pracy, co niezmiernie mnie cieszyło. Kiwnąłem krótko pyskiem na jego stwierdzenie, a po podekscytowanej mowie w końcu się odezwałem.
– No i bardzo mnie to cieszy! W takim razie może bez przeciągania przejdziemy do pierwszego problemu, co?– wyszczerzyłem się i zamyśliłem na sekundę, czekając na napływ twórczej weny. Szybko do głowy wpadł mi pomysł na ćwiczenie.
– Wyobraź ano sobie, żeś trafił spacerkiem do nieznanego ci lasu. Puszcza ta jest ciemna i cicha, pełna zgrozy i nieznajomych skrętów. Przeplatane korony drzew zasłaniają widok i wyjście ku niebu, a nieskończone korytarze postarzałych pni drzew zdają się prowadzić cię coraz dalej od wyjścia z paskudnego labiryntu. Niespodziewanie zza zarośli dostrzegasz smoczą sylwetkę, toteż pędzisz do nieznajomego z prośbą o pomoc na ustach. Jednakże gdy mrok ustępuje, twoim oczom ukazuje się pysk daleki wyrazem do przyjaznego, wymalowany w dziwaczne wzory, przyozdobiony poczerwieniałymi od wrogiej krwi kłami. Dzikie smoczysko przeszywa cię krwiożerczym spojrzeniem, a ty nieruchomiejesz w chłodnym strachu. Nieznajomego otaczają walające się po ziemi groźne wisiory i amulety z łusek, pazurów, kłów i rogów. W łapach krwawołuskiego dostrzegasz płaty zwierzęcej skóry, nieudolnie pozszywane między sobą, a w ślepiach nieznajomego po dokładnym wglądzie tli się niejaka bezradność – to ci może dać drobną wskazówkę. Czy domyślisz się, co zaszło w tym miejscu i jak przekonać milczące dzikie stworzenie do tego, by nie obrało cię za cel do polowania? – uśmiechnąłem się chytrze. Nie liczyłem na wiele, ale miałem nadzieję, że młodzik wykombinuje jakieś rozwiązanie. A kto wie, może nawet przekona dzikusa do tego, by pomógł mu przebrnąć przez las? – Jeżeli ułatwi to sprawę, możesz udawać, że jestem owym nieznajomym. Będę siedzieć cicho, a ty odgrywaj scenkę, jakbym był groźnym dzikusem. Pamiętaj też, że ów nieznajomy może nie znać twojego języka! – kolejna podpowiedź, ale pierwsze zadanie zawsze jest łatwiejsze. Wyprostowałem się i przybrałem minę, poprzedzającą ostrzegawczy warkot – zmarszczyłem nos, nachmurzyłem się i błysnąłem kilkoma kłami. Utkwiłem spojrzenie w młodziku, ale z oczu dalej mi świeciła wesołość i zaciekawienie, toteż nie do końca potrafiłem wczuć się w rolę.
Licznik słów: 936
ciiiiiiii
» Pechowiec «
Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
» Nieparzystołuski «
-1 ST do Percepcji i Wytrzymałości w czasie nieparzystych miesięcy, +1 ST do Wytrzymałości w czasie parzystych miesięcy
» Przyjaciel natury «
Drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze
» Wszechstronny «
-1 ST do testów umiejętności opierających się na Mocy i Percepcji